Z lasu do opery
Powrót Tarzana i Upiora
„Tarzan wśród małp” wraca! „Upiór w Operze” wraca! Te dwie popularne
fantazje sensacyjne sprzed wieku niespodziewanie odżyły na progu roku
2000.
ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI
Tarzanem zajęła się fabryka Disneya, największe przedsiębiorstwo kina
animowanego; jest to 37 produkcja owej firmy obsługującej tematy baśniowe, więc
Człowiek-Małpa mógł się mieścić w jej programie. Bardziej zaskakująca jest nowa
powieść Fredericka Forsytha, zawodowca od bestsellerów policyjno-politycznych:
jego „Upiór Manhattanu” jest unowocześnioną wersją powieści Gastona Leroux z
1910 r. Co mogło go nakłonić, by wziąć się do tej starzyzny? Obydwa wypadki są
ciekawe właśnie ze względu na ich odżycie, być może sztuczne? Wydawałoby się
bowiem, że należą do mody wygasłej.
O Tarzanie od dawna nie było słychać, mimo że był jedną z największych sensacji
w dziejach kultury popularnej. Ostatni indeks, do jakiego mam dostęp, z 1981r.,
wymienia 26 powieści o nakładzie 90 mln, 42 filmy, 57 cykli TV oraz przeszło 13
tys. różnych komiksów; która to wena skończyła się w latach 60. Takie
zapomnienia dzieją się nie bez powodu, bo sukcesy mitologiczne tworzone są
przez opinię i giną, gdy ona traci zainteresowanie; dlatego ich powrót może coś
znaczyć. Tematy, które mają masowe powodzenie, nie należą do autora, który je
formułuje: obsługuje on je tylko i nawet staje się niewolnikiem nacisku, jaki
wywierają wymagania zbiorowe. Tak właśnie było z Edgarem Rice Burroughsem,
który napisał „Tarzana wśród małp” w 1912 r. Był on płodny i zostawił całą
bibliotekę: zrobienie powieści zabierało mu dwa do trzech tygodni, dyktował je
sekretarce bez jednej następnie poprawki, jak opowiada ona w pamiętnikach.
Wspomina też, że żenował się wobec niej przy scenach miłosnych, nagrywał je na
dyktafonie i dopiero następnie dawał jej do przepisania. Był to bowiem przyzwoity
ówczesny biznesmen, którego zaskoczyła kariera jego Tarzana.
Pomysł nie był nowy (por. Mowgli wychowany przez panterę w „Księdze dżungli”
Kiplinga) i Burroughs wykonał go ubocznie, bo jego ambicją była science fiction
oraz beletrystyka historyczna – usiłował on wpakować wydawcy „The Outlaw of
Torn”, ale ten się wzdragał i Burroughs zrobił Tarzana niejako tymczasem. Tarzan
(Tar-Zan ma znaczyć w języku goryli „Biała-Małpa”) był dzieckiem lorda i lady
Greystone, którzy ocaleli jako rozbitkowie z zatonięcia okrętu przy brzegu Afryki,
zginęli w dżungli, ale pozostawionym przez nich niemowlakiem zajęła się
koczkodanica Kala, która straciła swojego małego i wychowała porzuconego. Po
latach do dżungli przybywa bratanek Greystonów (tak jest! co za przypadek!) oraz
1
profesor Porter i jego 19-letnia córka Jane. Tarzan na podstawie amuletu zostaje
rozpoznany jako lord, zaś Jane i on mają się ku sobie, ale Tarzan nie chce
odbierać młodemu krewnemu dziedzictwa, mimo że ono jemu się należy, zaś Jane,
rozumiejąc jak różny jest Tarzan, zgadza się wyjść za Anglika z Oksfordu.
Tarzan ekologiczny
I tu się rozpętało! Magazyn „All Story” w Chicago, w którym „Tarzan” ukazuje się,
zostaje zasypany lawiną listów oburzonych, że Tarzan nie poślubił Jane!
Redaktor żąda od Burroughsa następnej powieści, gdzie ów związek się dokona, i
nie chce słyszeć o żadnej innej pisaninie. Burroughs się przychyla, ale planuje
zgładzić Tarzana przy następnej okazji, jednak nic z tego. Powstaje 26 powieści z
fabułami obłędnymi: Tarzan dostaje się do średniowiecza, bo w sercu Afryki w
tajemnicy wciąż ono funkcjonowało, do imperium rzymskiego (na podobnej
zasadzie), jedzie na Marsa itd. – tu Burroughs, choćby po części, przemyca
problematykę, która go osobiście zajmowała.
Niemniej musi kształtować postać Tarzana tak, jak sobie życzą czytelnicy: to oni
stają się autorami powieści, on tylko jest wykonawcą. Mają oni swoje zasady:
bohater nie może być samotny; pragną dla niego losu godnego jego charakteru; nie
tolerują, by był ofiarą niesprawiedliwości. Ma on otrzymać wszystko, co w
rzeczywistym życiu przychodzi z trudnością albo nigdy. Burroughs stara się pisać
według swojej publiczności, staje się, niejako, ofiarą jej wymagań. Może zresztą mu
się to spodobało, bo na koniec się wręcz rozszalał; wymyślił język małp, którego
słownik obejmuje 14 stron druku, podaję parę przykładów: gorąco – eta-koho,
odwaga – tand-utor, zabić – bundolo, ocean – zu-dak-lul, miłość – Gree-ah.
Skąd takie powodzenie? Zapewne atrakcją Tarzana była jego dwoistość, cecha,
której nie posiadały inne literackie dzieci dżungli. Tarzan jest prymitywem, który
wraca do cywilizacji, oraz cywilizowanym, który wraca do prymitywu. Nie zdaje
sobie sprawy z tego, czym jest, lecz jednocześnie jest osobą o najwyższej
wartości. Kontrast pocieszający dla czytelnika: lekceważą mnie, ale nie zdają sobie
sprawy, czym mogę być. Natura jest miejscem ucieczki, ale też tryumfuje się nad
nią, nie wyzbywając się człowieczeństwa, więcej, pozostaje się lordem, co ma
znaczenie w latach mody na Tarzana: były one snobistyczne. Oraz była to epoka
dominowania nad naturą: Afryka jest terenem odkryć, pionierzy jak Livingstone i
Stanley są herosami.
Co też tłumaczy, dlaczego zapomnieliśmy o Tarzanie: okazał się zbyt naiwny; nie
uprawiamy też zdobywczości wobec przyrody, przeciwnie, niepokoimy się o jej
ocalenie. W rezultacie wersja disneyowska proponuje nam Tarzana
2
uwspółcześnionego: ekologicznego. Film opiera się na głównej powieści cyklu:
„Tarzan wśród małp”, ale wprowadza do niej zmiany.
Namiętność bez granic
Prawda, zdaniem Forsytha, ma być w emocji, nie w szczegółach: zresztą w
podobny, unikający rekwizytów sposób traktowały „Upiora” ekranizacje, których
było pięć, oraz musical Andrew Lloyda Webbera, dzięki któremu zresztą Forsyth
zainteresował się „Upiorem”. Jednak wszystkie te próby, jego zdaniem, wciąż nie
odpowiadają dzisiejszej mentalności i z tego powodu napisał on swoją wersję.
U Forsytha Upiór ocalał, ale został w charakterystyczny sposób przemieszczony.
Dla Leroux Opera paryska była centrum kultury i towarzystwa, obecnie jest nim
Nowy Jork: toteż Upiór wyjeżdża na Manhattan. U Leroux zajmował się
straszeniem wytwornych bywalców, zaś swojego talentu używał, by organizować
skomplikowane i perfidne intrygi: teraz zostaje twórczym biznesmenem i mimo że
wciąż unika pokazywania swojej przerażającej twarzy, jest zaliczany do czołówki
osób wpływowych w kraju; zresztą jest bezwzględny, konkurenci lękają się go i
budzi nienawiść – ta cecha pozostała mu, ale obecnie przyczynia się do jego
sukcesu.
Minęło dziesięć lat, i oto do Ameryki przyjeżdża głośna śpiewaczka Christine, z
mężem Raoulem de Chagny, który niegdyś uratował ją od Upiora, oraz z
małoletnim synem. Otóż okazuje się, że jest to dziecko Upiora, ponieważ Christine,
w czasie gdy była przez niego porwana, zasugerowana intensywnością jego
uczucia, uległa mu; zaś de Chagny, wskutek nieszczęśliwego wypadku, nie może
być ojcem, mimo że uwielbia Christine i ona jego. Dalej nie opowiadam, by nie psuć
lektury, bo może ktoś z Państwa trafi na tę powieść, jedną z najciekawszych
Forsytha.
Nie da się jednak przemilczeć, że Upiór, w przeciwieństwie do tragicznego losu
zgotowanego mu przez Leroux, wychodzi tym razem zwycięsko. Niemniej wyłania
się pytanie, na co Forsythowi była potrzebna ta staroświecka kanwa, i na czym
polega jego unowocześnienie. Przede wszystkim odrzuca on manieryczną
desperację, która cechuje oryginał i łączy się z ówczesną melancholijną modą: dziś
jesteśmy optymistami, jakkolwiek straciliśmy na poetyczności. Najważniejsze jest
jednak, co Forsyth starał się ocalić z owej dawnej mitologii. Zostało więc wyzwanie
rzucone społeczeństwu, z tym że nie jest już ono anarchiczne, lecz dąży do
zdobycia siły.
Upiór u Forsytha wygrywa, bo zmusza otoczenie do uległości, która jest tym razem
oficjalna. Pozostaje jednak do pewnego stopnia potępieńcem, bo wciąż ukrywa
3
swoje okropne oblicze, ale nie dlatego, że musi, lecz bo sobie tego życzy: jest to
już nie konieczność, lecz manifest indywidualizmu na przekór światu. Niemniej jego
potworność trwa i ma ona znaczenie; stanowiła przeszkodę w jego miłości, co
obecnie zostało przezwyciężone: wyłania się tu odwieczny temat „Pięknej i Bestii”,
czyli męskości, która nie daje sobie rady wobec kobiecości, ale jest ogarnięta
przemożną pasją. Być może to właśnie był temat dla Forsytha główny, którego
brakuje w dzisiejszej elektronicznej kulturze.
Na progu nowego stulecia disneyowski Tarzan stara się dla nas uratować miłość
dla przyrody, zaś Forsyth, autor, który do tej pory słynął z lodowatej sensacji,
posłużył się Upiorem, by docenić rzadko ostatnio objawianą namiętność bez granic.
4
Z lasu do opery Powrót Tarzana i Upiora „Tarzan wśród małp” wraca! „Upiór w Operze” wraca! Te dwie popularne fantazje sensacyjne sprzed wieku niespodziewanie odżyły na progu roku 2000. ZYGMUNT KAŁUŻYŃSKI Tarzanem zajęła się fabryka Disneya, największe przedsiębiorstwo kina animowanego; jest to 37 produkcja owej firmy obsługującej tematy baśniowe, więc Człowiek-Małpa mógł się mieścić w jej programie. Bardziej zaskakująca jest nowa powieść Fredericka Forsytha, zawodowca od bestsellerów policyjno-politycznych: jego „Upiór Manhattanu” jest unowocześnioną wersją powieści Gastona Leroux z 1910 r. Co mogło go nakłonić, by wziąć się do tej starzyzny? Obydwa wypadki są ciekawe właśnie ze względu na ich odżycie, być może sztuczne? Wydawałoby się bowiem, że należą do mody wygasłej. O Tarzanie od dawna nie było słychać, mimo że był jedną z największych sensacji w dziejach kultury popularnej. Ostatni indeks, do jakiego mam dostęp, z 1981r., wymienia 26 powieści o nakładzie 90 mln, 42 filmy, 57 cykli TV oraz przeszło 13 tys. różnych komiksów; która to wena skończyła się w latach 60. Takie zapomnienia dzieją się nie bez powodu, bo sukcesy mitologiczne tworzone są przez opinię i giną, gdy ona traci zainteresowanie; dlatego ich powrót może coś znaczyć. Tematy, które mają masowe powodzenie, nie należą do autora, który je formułuje: obsługuje on je tylko i nawet staje się niewolnikiem nacisku, jaki wywierają wymagania zbiorowe. Tak właśnie było z Edgarem Rice Burroughsem, który napisał „Tarzana wśród małp” w 1912 r. Był on płodny i zostawił całą bibliotekę: zrobienie powieści zabierało mu dwa do trzech tygodni, dyktował je sekretarce bez jednej następnie poprawki, jak opowiada ona w pamiętnikach. Wspomina też, że żenował się wobec niej przy scenach miłosnych, nagrywał je na dyktafonie i dopiero następnie dawał jej do przepisania. Był to bowiem przyzwoity ówczesny biznesmen, którego zaskoczyła kariera jego Tarzana. Pomysł nie był nowy (por. Mowgli wychowany przez panterę w „Księdze dżungli” Kiplinga) i Burroughs wykonał go ubocznie, bo jego ambicją była science fiction oraz beletrystyka historyczna – usiłował on wpakować wydawcy „The Outlaw of Torn”, ale ten się wzdragał i Burroughs zrobił Tarzana niejako tymczasem. Tarzan (Tar-Zan ma znaczyć w języku goryli „Biała-Małpa”) był dzieckiem lorda i lady Greystone, którzy ocaleli jako rozbitkowie z zatonięcia okrętu przy brzegu Afryki, zginęli w dżungli, ale pozostawionym przez nich niemowlakiem zajęła się koczkodanica Kala, która straciła swojego małego i wychowała porzuconego. Po latach do dżungli przybywa bratanek Greystonów (tak jest! co za przypadek!) oraz 1
profesor Porter i jego 19-letnia córka Jane. Tarzan na podstawie amuletu zostaje rozpoznany jako lord, zaś Jane i on mają się ku sobie, ale Tarzan nie chce odbierać młodemu krewnemu dziedzictwa, mimo że ono jemu się należy, zaś Jane, rozumiejąc jak różny jest Tarzan, zgadza się wyjść za Anglika z Oksfordu. Tarzan ekologiczny I tu się rozpętało! Magazyn „All Story” w Chicago, w którym „Tarzan” ukazuje się, zostaje zasypany lawiną listów oburzonych, że Tarzan nie poślubił Jane! Redaktor żąda od Burroughsa następnej powieści, gdzie ów związek się dokona, i nie chce słyszeć o żadnej innej pisaninie. Burroughs się przychyla, ale planuje zgładzić Tarzana przy następnej okazji, jednak nic z tego. Powstaje 26 powieści z fabułami obłędnymi: Tarzan dostaje się do średniowiecza, bo w sercu Afryki w tajemnicy wciąż ono funkcjonowało, do imperium rzymskiego (na podobnej zasadzie), jedzie na Marsa itd. – tu Burroughs, choćby po części, przemyca problematykę, która go osobiście zajmowała. Niemniej musi kształtować postać Tarzana tak, jak sobie życzą czytelnicy: to oni stają się autorami powieści, on tylko jest wykonawcą. Mają oni swoje zasady: bohater nie może być samotny; pragną dla niego losu godnego jego charakteru; nie tolerują, by był ofiarą niesprawiedliwości. Ma on otrzymać wszystko, co w rzeczywistym życiu przychodzi z trudnością albo nigdy. Burroughs stara się pisać według swojej publiczności, staje się, niejako, ofiarą jej wymagań. Może zresztą mu się to spodobało, bo na koniec się wręcz rozszalał; wymyślił język małp, którego słownik obejmuje 14 stron druku, podaję parę przykładów: gorąco – eta-koho, odwaga – tand-utor, zabić – bundolo, ocean – zu-dak-lul, miłość – Gree-ah. Skąd takie powodzenie? Zapewne atrakcją Tarzana była jego dwoistość, cecha, której nie posiadały inne literackie dzieci dżungli. Tarzan jest prymitywem, który wraca do cywilizacji, oraz cywilizowanym, który wraca do prymitywu. Nie zdaje sobie sprawy z tego, czym jest, lecz jednocześnie jest osobą o najwyższej wartości. Kontrast pocieszający dla czytelnika: lekceważą mnie, ale nie zdają sobie sprawy, czym mogę być. Natura jest miejscem ucieczki, ale też tryumfuje się nad nią, nie wyzbywając się człowieczeństwa, więcej, pozostaje się lordem, co ma znaczenie w latach mody na Tarzana: były one snobistyczne. Oraz była to epoka dominowania nad naturą: Afryka jest terenem odkryć, pionierzy jak Livingstone i Stanley są herosami. Co też tłumaczy, dlaczego zapomnieliśmy o Tarzanie: okazał się zbyt naiwny; nie uprawiamy też zdobywczości wobec przyrody, przeciwnie, niepokoimy się o jej ocalenie. W rezultacie wersja disneyowska proponuje nam Tarzana 2
uwspółcześnionego: ekologicznego. Film opiera się na głównej powieści cyklu: „Tarzan wśród małp”, ale wprowadza do niej zmiany. Namiętność bez granic Prawda, zdaniem Forsytha, ma być w emocji, nie w szczegółach: zresztą w podobny, unikający rekwizytów sposób traktowały „Upiora” ekranizacje, których było pięć, oraz musical Andrew Lloyda Webbera, dzięki któremu zresztą Forsyth zainteresował się „Upiorem”. Jednak wszystkie te próby, jego zdaniem, wciąż nie odpowiadają dzisiejszej mentalności i z tego powodu napisał on swoją wersję. U Forsytha Upiór ocalał, ale został w charakterystyczny sposób przemieszczony. Dla Leroux Opera paryska była centrum kultury i towarzystwa, obecnie jest nim Nowy Jork: toteż Upiór wyjeżdża na Manhattan. U Leroux zajmował się straszeniem wytwornych bywalców, zaś swojego talentu używał, by organizować skomplikowane i perfidne intrygi: teraz zostaje twórczym biznesmenem i mimo że wciąż unika pokazywania swojej przerażającej twarzy, jest zaliczany do czołówki osób wpływowych w kraju; zresztą jest bezwzględny, konkurenci lękają się go i budzi nienawiść – ta cecha pozostała mu, ale obecnie przyczynia się do jego sukcesu. Minęło dziesięć lat, i oto do Ameryki przyjeżdża głośna śpiewaczka Christine, z mężem Raoulem de Chagny, który niegdyś uratował ją od Upiora, oraz z małoletnim synem. Otóż okazuje się, że jest to dziecko Upiora, ponieważ Christine, w czasie gdy była przez niego porwana, zasugerowana intensywnością jego uczucia, uległa mu; zaś de Chagny, wskutek nieszczęśliwego wypadku, nie może być ojcem, mimo że uwielbia Christine i ona jego. Dalej nie opowiadam, by nie psuć lektury, bo może ktoś z Państwa trafi na tę powieść, jedną z najciekawszych Forsytha. Nie da się jednak przemilczeć, że Upiór, w przeciwieństwie do tragicznego losu zgotowanego mu przez Leroux, wychodzi tym razem zwycięsko. Niemniej wyłania się pytanie, na co Forsythowi była potrzebna ta staroświecka kanwa, i na czym polega jego unowocześnienie. Przede wszystkim odrzuca on manieryczną desperację, która cechuje oryginał i łączy się z ówczesną melancholijną modą: dziś jesteśmy optymistami, jakkolwiek straciliśmy na poetyczności. Najważniejsze jest jednak, co Forsyth starał się ocalić z owej dawnej mitologii. Zostało więc wyzwanie rzucone społeczeństwu, z tym że nie jest już ono anarchiczne, lecz dąży do zdobycia siły. Upiór u Forsytha wygrywa, bo zmusza otoczenie do uległości, która jest tym razem oficjalna. Pozostaje jednak do pewnego stopnia potępieńcem, bo wciąż ukrywa 3
swoje okropne oblicze, ale nie dlatego, że musi, lecz bo sobie tego życzy: jest to już nie konieczność, lecz manifest indywidualizmu na przekór światu. Niemniej jego potworność trwa i ma ona znaczenie; stanowiła przeszkodę w jego miłości, co obecnie zostało przezwyciężone: wyłania się tu odwieczny temat „Pięknej i Bestii”, czyli męskości, która nie daje sobie rady wobec kobiecości, ale jest ogarnięta przemożną pasją. Być może to właśnie był temat dla Forsytha główny, którego brakuje w dzisiejszej elektronicznej kulturze. Na progu nowego stulecia disneyowski Tarzan stara się dla nas uratować miłość dla przyrody, zaś Forsyth, autor, który do tej pory słynął z lodowatej sensacji, posłużył się Upiorem, by docenić rzadko ostatnio objawianą namiętność bez granic. 4