matern_anna

  • Dokumenty107
  • Odsłony13 005
  • Obserwuję15
  • Rozmiar dokumentów143.6 MB
  • Ilość pobrań7 961

02. Confess - Rozdział 2, 3 i 4

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :258.8 KB
Rozszerzenie:pdf

02. Confess - Rozdział 2, 3 i 4.pdf

matern_anna Dokumenty ROMANS Colleen Hoover Confess
Użytkownik matern_anna wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 23 z dostępnych 23 stron)

Tłumaczenie: marika1311 Strona 1 Rozdział drugi OWEN Ona tu jest. Właśnie tu, stoi w moim studiu i ogląda moje obrazy. Nigdy nie sądziłem, że jeszcze ją zobaczę. Byłem tak przekonany, że szanse na to, że nasze ścieżki ponownie się przetkną, są nikłe, że nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz o niej myślałem. Ale oto ona, stojąca przede mną. Chcę zapytać, czy mnie pamięta, ale wiem, że tak nie jest. Jak mogłaby, skoro nigdy nie zamieniliśmy ze sobą nawet słowa? Chociaż ja ją pamiętam. Pamiętam dźwięk jej śmiechu, jej głosu, jej włosy, nawet jeśli kiedyś były o wiele krótsze. I mimo, że czułem się wtedy, jakbym ją znał, to nigdy tak naprawdę nie przyjrzałem się dobrze jej twarzy. A teraz, kiedy przyglądam się jej z bliska, muszę się pilnować, by za bardzo się nie wgapiać. Nie przez jej niezaprzeczalne piękno, ale przez to, że z bliska wygląda dokładnie tak, jak to sobie wyobrażałem. Kiedyś próbowałem ją namalować, ale nie mogłem sobie przypomnieć wystarczająco dużo szczegółów, by to skończyć. Mam wrażenie, że po dzisiejszym wieczorze znowu mogę spróbować. I już teraz wiem, że nazwę ten obraz Więcej niż raz. Przenosi spojrzenie na inny obraz, a ja odwracam wzrok, zanim przyłapie mnie na tym, że się na nią gapię. Nie chcę, żeby stało się zbyt oczywiste to, że staram się rozgryźć, jakie kolory zmieszać, żeby stworzyć niepowtarzalny kolor jej skóry oraz czy namalowałbym ją z włosami związanymi, czy może rozpuszczonymi. Jest tak wiele rzeczy, które powinienem w tej chwili robić, zamiast patrzenia się na nią. Co powinienem robić? Wziąć prysznic. Przebrać się. Przygotować się na przybycie wszystkich ludzi, którzy pojawią się tutaj w przeciągu godziny. - Muszę się szybko wykąpać. – mówię. Auburn odwraca się, szybko, jakbym ją zaskoczył. – Czuj się swobodnie w rozglądaniu się tutaj. Kiedy skończę, zajmę się wszystkim innym. To nie potrwa długo. Kiwa głową i uśmiecha się, a ja po raz pierwszy myślę: jaka Hannah? Hannah – ostatnia dziewczyna, którą zatrudniłem, by mi pomagała. Hannah – dziewczyna, która nie mogła poradzić sobie z tym, że była druga w moim życiu. Hannah – dziewczyna, która zerwała ze mną w zeszłym tygodniu. Mam nadzieję, że Auburn nie jest jak Hannah. Było tak wiele rzeczy, które mi się w niej nie podobały, a tak przecież nie powinno być. Hannah rozczarowywała mnie, kiedy się odzywała, dlatego też dużo czasu spędzaliśmy w ciszy. I zawsze, zawsze przywiązywała wagę do tego, by mówić swoje imię – które, jeśli przeliteruje się je od tyłu, brzmi tak samo. - Palindrom1. – stwierdziłem, kiedy pierwszy raz powiedziała swoje imię. Spojrzała na mnie zakłopotana i wtedy już wiedziałem, że nigdy jej nie pokocham. Co za zmarnowanie palindromu. Ale już teraz mogę powiedzieć, że Auburn nie jest jak ona. W jej oczach widzę głębokie warstwy. Widzę sposób, w jaki moja sztuka ją porusza, kiedy skupia się tylko na niej i ignoruje wszystko dookoła niej. Mam nadzieję, że w ogóle nie jest jak Hannah. Już teraz wygląda w jej ciuchach lepiej niż ona sama. Wchodzę do łazienki, patrzę na jej ciuchy pozostawione na blacie i momentalnie chcę je wziąć i jej zanieść. Chcę powiedzieć, że to nieważne, że chcę, by nosiła dziś swoje własne ciuchy, a nie ubrania Hannah. Chcę, żeby była sobą i czuła się komfortowo, ale moi klienci są zamożni, elitarni 1 Wyrażenie lub wyraz, który – czytany od końca – brzmi tak samo, np. kajak

Tłumaczenie: marika1311 Strona 2 i spodziewają się czarnych spódnic i białych koszul. Nie niebieskich jeansów ani różowej (to różowy czy czerwony?) bluzki, która sprawia, że myślę o pani Dennis, mojej nauczycielki sztuki w liceum. Pani Dennis kochała sztukę. Kochała także artystów. I pewnego dnia, widząc, jak bardzo utalentowany jestem, kochała i mnie. Jej koszulka była różowa lub czerwona – a może taka i taka? – tamtego dnia, i pamiętam, że spojrzałem na koszulkę Auburn, bo jaka pani Dennis? Nie była palindromem, ale jej nazwisko czytane od końca też bardzo pasowało, bo Dennis = Sinned2, a mniej więcej to robiliśmy. Grzeszyliśmy przez całą godzinę. Ona o wiele bardziej niż ja. Nie myślcie, że to wyznanie nie zamieniło się w obraz. To była pierwsza rzecz, którą sprzedałem. Nazwałem to Zgrzeszyła ze mną. Alleluja! Ale niestety, nie chcę myśleć o liceum, pani Dennis lub Palindromowej Hannah, bo to wszystko jest przeszłością, a teraz znajduję się w teraźniejszości, a Auburn… w jakiś sposób należy do oby dwóch. Byłaby w szoku, gdyby wiedziała, jak wiele z jej przeszłości miało wpływ na moją teraźniejszość, co jest powodem, dla którego nie podzielę się z nią prawdą. Niektóre sekrety nigdy nie powinny przekształcić się w wyznania. Wiem to lepiej, niż ktokolwiek inny. Kiedy schodzę z powrotem na dół, Auburn stoi jak wrośnięta w ziemię, nieruchoma, przy obrazie, który zatytułowałem Nie istniejesz, Boże. A jeśli tak, to powinieneś się wstydzić. Oczywiście to nie ja wymyśliłem tę nazwę. Nigdy ich nie wymyślam. Wszystkie są anonimowymi wyznaniami, które zainspirowały mnie do ich namalowania. Nie wiem dlaczego, ale to konkretne natchnęło mnie do namalowania mojej matki. Nie takiej, jaką ją pamiętam, ale taką, jaką ją sobie wyobrażałem, jak wyglądała w moim wieku. A te słowa nie przypomniały mi o niej przez jej religijne poglądy. Przypomniały mi po prostu o tym, jak się czułem w miesiącach po jej śmierci. 2 Sinned (ang.) – zgrzeszyć

Tłumaczenie: marika1311 Strona 3 Nie jestem pewny, czy Auburn wierzy w Boga, ale coś w tym obrazie do niej przemówiło. Łza stacza się po jej policzku i przesuwa się powoli w kierunku szczęki. Słyszy mnie, lub może widzi, że za nią stoję, bo ociera policzek wierzchem dłoni i bierze oddech. Wydaje się zawstydzona tym, że poczuła jakąś więź z tym konkretnym dziełem. Albo po prostu poczuła się zażenowana tym, że ja to zobaczyłem. Zamiast pytać ją, co myśli o tym obrazie albo dlaczego płacze, po prostu gapię się na niego razem z nią. Mam go przez ponad rok, a dopiero wczoraj zdecydowałem o tym, żeby go dzisiaj pokazać. Zazwyczaj nie trzymam ich tak długo, ale z powodów, których nie rozumiem, ten było mi ciężej oddać od całej reszty. Wszystkie ciężko oddać, ale niektóre ciężej. Może boję się, że kiedy już opuszczą moje ręce, obrazy będą niezrozumiane. Niedocenione. - To był szybki prysznic. – mówi ona. Próbuje zmienić temat, mimo że nie rozmawialiśmy. Oboje wiemy, że chociaż byliśmy cicho, to przez ostatnie kilka minut tematem były jej łzy i co je wywołało i dlaczego tak bardzo to ci się podoba, Auburn? - Biorę szybkie prysznice. – odpowiadam i od razu zdaję sobie sprawę, że moja odpowiedź nie jest imponująca, a dlaczego w ogóle staram się taki być? Odwracam się i staję do niej twarzą w twarz, a ona robi to samo, a przedtem wbija wzrok w stopy, bo wciąż jest zakłopotana tym, że widziałem, że poczuła połączenie z moją sztuką. Uwielbiam to, że najpierw spojrzała na swoje stopy, bo uwielbiam to, że jest zawstydzona. Aby być zawstydzonym, człowiek musi się przejmować opinią innych ludzi. To oznacza, że zależy jej na mojej opinii, nawet jeśli tylko w małym stopniu. I podoba mi się to, bo oczywiste jest, że ja się przejmuję jej opinią na swój temat oraz potajemnie mam nadzieję, że nie zrobi ani nie powie niczego, co przypomni mi o Palindromowej Hannah. Obraca się powoli, a ja staram się wymyślić coś bardziej imponującego, żebym mógł jej to powiedzieć. Chociaż nie mam na to wystarczająco dużo czasu, bo spogląda mi w oczy i wygląda tak, jakby miała nadzieję, że to ja jestem ten pewny siebie i to ja się pierwszy odezwę. Zrobię to, chociaż nie sądzę, by pewność siebie miała z tym coś wspólnego. Zerkam w dół na swój nadgarstek, żeby sprawdzić godzinę – przecież ja nawet nie noszę zegarka – i szybko drapię się po nieistniejącym swędzącym miejscu, żeby nie wyglądać na kogoś niepewnego siebie. - Otwieramy za piętnaście minut, więc powinienem wyjaśnić, jak to działa. Wypuszcza z siebie oddech, wyglądając na bardziej zrelaksowaną i zadowoloną niż była, zanim to zdanie opuściło moje usta. - Brzmi dobrze. – odpowiada. Podchodzę do Nie istniejesz, Boże i wskazuję palcem na kartkę przyklejoną do ściany. - Wyznania są także tytułami obrazów. Ceny są napisane na odwrocie. Wszystko, co musisz robić, to nabić to na kasę, dać im do wypełnienia kartę dostawy na dostarczenie obrazu i dołączyć do tej karty wyznanie na kartce, żebym wiedział, gdzie je wysłać. Kiwa głową, patrząc na wyznanie. Chce je przeczytać, więc ściągam je ze ściany i jej wręczam. Patrzę, jak po raz kolejny je czyta. - Myślisz, że ludzie kupują swoje wyznania? Wiem, że tak robią. Kilka osób mi się do tego przyznało. - Tak, ale wolę tego nie wiedzieć. Patrzy na mnie tak, jakbym był szalony, ale jest w tym domieszka fascynacji, więc się nie czepiam. - Dlaczego nie chcesz wiedzieć?

Tłumaczenie: marika1311 Strona 4 Wzruszam ramionami, a jej wzrok na nie opada i może z ociąganiem przesuwa się po mojej szyi. To sprawia, że się zastanawiam nad tym, co sobie myśli, kiedy patrzy na mnie w ten sposób. - Wiesz, jak to jest, kiedy słyszysz jakiś zespół w radiu i masz w swojej głowie własne spojrzenie na nich? – pytam ją. – Ale potem widzisz ich zdjęcie lub teledysk i okazuje się, że to w ogóle nie pasuje do twojej wizji? Niekoniecznie w dobry lub zły sposób, po prostu jest inaczej, niż to sobie wyobrażałaś? Kiwa głową w zrozumieniu. - Tak ja się czuję, kiedy kończę obraz i ktoś mi mówi, że to jego wyznanie mnie zainspirowało. Kiedy maluję, tworzę w głowie historie o tym, co natchnęło kogoś do spisania swojego wyznania i kim on jest. Ale kiedy dowiaduję się, że obraz, jaki miałem w głowie podczas malowania nie pasuje do rzeczywistej osoby stojącej przede mną, to w jakiś sposób to unieważnia dla mnie sztukę. Uśmiecha się i ponownie spuszcza wzrok na stopy. - Jest taka piosenka zatytułowana „Hold On”, zespołu Alabama Shakes. – mówi, wyjaśniając powód, przez który jej policzki zaczerwieniły się. – Przez miesiąc jej słuchałam, zanim zobaczyłam teledysk i zdałam sobie sprawę, że piosenkarką jest kobieta. To dopiero zmyłka. Wybucham śmiechem. Dokładnie zrozumiała, co miałem na myśli i nie mogę przestać się uśmiechać, bo znam ten zespół i trudno mi uwierzyć, że ktokolwiek mógłby pomyśleć, że wokalistka jest mężczyzną. - Czy ona w piosence nie śpiewa własnego imienia3? Wzrusza ramionami i teraz to ja zwracam na nie uwagę. - Myślałam, że miał na myśli kogoś innego. – mówi, wciąż nazywając wokalistkę mężczyzną, pomimo że już wie, że jest kobietą. Trzepoce rzęsami i przechodzi koło mnie, zmierzając w stronę kontuaru. Wciąż trzyma kartkę z wyznaniem w ręce, a ja jej na to pozwalam. - Myślałeś kiedyś o tym, żeby pozwolić ludziom kupować anonimowo? Idę do przeciwnej strony lady i pochylam się bliżej niej. - Nie myślałem o tym. Przebiega palcami po blacie, kalkulatorze, kartkach informacyjnych, i po moich wizytówkach. Podnosi jedną z nich i podrzuca nią. - Powinieneś umieścić wyznania z tyłu. Jak tylko te słowa opuszczają jej usta, zaciska wargi w cienką linię. Myśli, że obraziła mnie swoją sugestią. To nieprawda. - Jakie miałbym korzyści z tego, że zakupy byłyby anonimowe? - Cóż. – mówi, stąpając ostrożnie. – Gdybym ja była jedną z tych osób, które to napisały – podnosi wyznanie w swojej dłoni – byłabym zbyt zażenowana, by to kupić. Bałabym się, że wiedziałbyś, że ja to napisałam. - Myślę, że w rzeczywistości tacy ludzie rzadko przychodzą na pokazy. W końcu oddaje mi kartkę, a ręce krzyżuje na blacie. - Nawet gdybym tego nie napisała, byłabym zbyt zawstydzona, żeby to kupić z obawy, że mógłbyś założyć, że to napisałam. Celna uwaga. - Myślę, że dodanie wyznań do obrazów dodaje im elementów realności, których nie można znaleźć w innej sztuce. Jeśli ktoś wejdzie do galerii i zobaczy pewną więź między sobą i obrazem, może chcieć go kupić. Ale ktoś inny może nie chcieć tej więzi. Ale i tak są w pewien sposób 3 Fragment z piosenki: „Come on, Brittany, you got to come on up.”

Tłumaczenie: marika1311 Strona 5 połączeni z obrazem. I są zawstydzeni, że są na przykład połączeni z takim o matce przyznającej się do tego, że może nie kochać swojego dziecka. I jeśli wręczają kartkę z wyznaniem komukolwiek, kto będzie się zajmował zakupami, w gruncie rzeczy mówią tej osobie To ja jestem połączony z tym okropnym przyznaniem się do winy. Mogę być nią zachwycony, ale staram się nie patrzeć na nią z taką oczywistą fascynacją w oczach. Prostuję się, ale nie mogę powstrzymać gwałtownej potrzeby, żeby przezimować w jej głowie. Wniknąć w jej myśli. - Masz dobre argumenty. Uśmiecha się do mnie. - A kto się tutaj kłóci? Nie my. Zdecydowanie nie my. - Więc zróbmy tak. – mówię do niej. – Pod każdym obrazem umieścimy liczbę i ludzie będą przynosić ci numerki zamiast kartek z wyznaniami. To im da jakieś poczucie anonimowości. Zauważam każdy, najdrobniejszy szczegół z jej reakcji, kiedy idę w jej stronę. Prostuje się, stając się o cal wyższa, wypuszcza oddech. Podchodzę bliżej niej i szukam pod blatem kartek i nożyczek. Nie utrzymuję z nią kontaktu wzrokowego, kiedy znajduję się tak blisko niej, ale ona się na mnie patrzy, zupełnie jakby chciała, żebym ja robił to samo. Rozglądam się po pomieszczeniu i zaczynam liczyć obrazy, kiedy ona mi przerywa. - Jest ich dwadzieścia dwa. – mówi. Wydaje się prawie zawstydzona tym, że wie, ile ich jest, bo odchrząka i odwraca wzrok. – Policzyłam je wcześniej… kiedy byłeś pod prysznicem. – bierze nożyczki z moich rąk i zaczyna ciąć kartkę papieru. – Masz czarny marker? Odszukuję go i kładę przed nią na blacie. - Jak sądzisz, dlaczego potrzebuję tych wyznań na swoich wizytówkach? Odpowiada mi, jednocześnie nadal wycinając staranne kwadraty. - Wyznania są fascynujące. Przez nie twoje studio odróżnia się od innych. Jeśli będziesz je miał na swoich wizytówkach, to przyciągnie to zainteresowanie. Znowu ma rację. Nie wierzę, że o tym wcześniej nie pomyślałem. Biznes to musi być jej główny kierunek studiów. - Czym się zajmujesz, Auburn? - Obcinam włosy w salonie kilka przecznic stąd. – w jej odpowiedzi nie słychać, dumy, a to sprawia, że mi jej żal. - Powinnaś zająć się biznesem. – nie odpowiada, a ja obawiam się, że właśnie obraziłem jej zawód. – Nie, żeby obcinanie włosów było czymś, z czego nie powinnaś być dumna. – mówię. – Po prostu sądzę, że masz mózg do biznesu. – podnoszę marker i zaczynam na karteczkach pisać numerki od jeden do dwadzieścia dwa, bo powiedziała, że właśnie tyle jest obrazów, a ja wierzę jej na tyle, by nie liczyć ich ponownie. - Jak często otwierasz? – pyta, kompletnie ignorując moją obrazę/komplement na temat jej zawodu. - Pierwszy czwartek każdego miesiąca. Spogląda na mnie, zdziwiona. - Tylko raz w miesiącu? Kiwam potwierdzająco głową. - Mówiłem, że tak naprawdę to nie jest galeria sztuki. Nie pokazuję prac innych artystów i rzadko otwieram. To po prostu coś, co zacząłem robić kilka lat temu, a co odniosło sukces,

Tłumaczenie: marika1311 Strona 6 zwłaszcza po tym, jak pojawiłem się na pierwszej stronie w Dallas Morning News4. Podczas jednej nocy na tyle dużo zarabiam, że mogę z tego żyć. - Brawo. – mówi i wydaje się być naprawdę pod wrażeniem. Wcześniej nie za bardzo starałem się wywrzeć na niej wrażenie, ale ona sprawia, że czuję się trochę dumny z siebie. - Zawsze masz ustaloną liczbę obrazów na pokaz? Uwielbiam to, że tak ją to interesuje. - Nie. Pewnego razu, około trzy miesiące temu, otworzyłem, mając tylko jeden obraz. Odwraca się i robi minę. - Dlaczego tylko jeden? Wzruszam ramionami, lekko zażenowany. - Nie czułem wtedy za bardzo inspiracji. To nie jest do końca prawdą. W tamtym czasie zacząłem spotykać się z Palindromową Hannah, i większość swojego czasu spędzałem wewnątrz niej, próbując skupić się na jej ciele i ignorować to, że nie ma zbytniego połączenia między naszymi umysłami. Chociaż Auburn nie musi o tym wiedzieć. - Co to było za wyznanie? Patrzę na nią pytająco, bo nie jestem pewny, o czym mówi. - Do tego obrazu, który namalowałeś w tamtym miesiącu. – wyjaśnia. – Jakie wyznanie cię do niego zainspirowało? Cofam się myślami do tamtego okresu, do jedynego wyznania, które miałem ochotę przelać na płótno. Nawet jeśli to nie było moje wyznanie, to poczułem, jakby było, kiedy zapytała, jaka była moja jedyna inspiracja w tamtym miesiącu. - Obraz nazywał się Kiedy jestem z tobą, myślę o wszystkich świetnych rzeczach, które mógłbym robić, gdybym z tobą nie był. Skupia na mnie wzrok, a brwi jej się marszczą, jakby starała się poznać moją historię poprzez to wyznanie. Relaksuje się, ale po chwili na jej twarzy pojawia się niepokój. - To bardzo smutne. – mówi. Odwraca wzrok i albo to wyznanie w jakiś sposób powoduje u niej ból, albo wciąż próbuje mnie rozszyfrować przez jego treść. Przenosi spojrzenie na obraz wiszący najbliżej nas, więc już nie patrzy prosto na mnie. Najwyraźniej gramy w chowanego, a obrazy to nasza baza. - Musiałeś być w tym miesiącu bardzo natchnięty, bo dwadzieścia dwa obrazy to dużo. To prawie jeden na dzień. Chcę powiedzieć „tylko poczekaj do następnego miesiąca”, ale tego nie robię. - Niektóre z nich są stare. Nie wszystkie namalowałem w tym miesiącu. – znów sięgam przez nią pod ladę, ale tym razem jest inaczej. Jest inaczej, bo przypadkowo dotykam jej ramienia swoją dłonią, a aż do tej pory właściwie jej nie dotykałem. Ale w tej chwili zdecydowanie nawiązaliśmy fizyczny kontakt, a ona jest jak najbardziej prawdziwa, a ja ciasno trzymam taśmę, bo chcę więcej tego, co ona przypadkowo mi dała, czymkolwiek to było. Chcę zapytać, czy też to poczuła, ale tego nie robię, bo w tej chwili zauważam dreszcze na jej ramieniu. Chcę odłożyć taśmę i dotknąć tych maleńkich guzków, które właśnie pobudziłem do życia na jej skórze. Odchrząka i bierze krok w tył, z powrotem do ekspansywności pomieszczenia i z dala od naszej bliskości. 4 Najpopularniejsza gazeta w Teksasie, wydawana od 1885 roku

Tłumaczenie: marika1311 Strona 7 Oddycham z ulgą na widok przestrzeni, którą między nami stworzyła. Wygląda na zażenowaną i szczerze mówiąc też zaczynam się taki czuć, bo nadal staram się ogarnąć fakt, że ona naprawdę tutaj jest. Gdybym miał zgadywać, to powiedziałbym, że jest introwertyczką. Kimś, kto nie jest przyzwyczajony do przebywania w towarzystwie innych ludzi, a szczególnie tych całkowicie mu obcych. Wydaje się być bardzo do mnie podobna. Samotniczka, myślicielka, artystka z życia. I wygląda to tak, jakby obawiała się, że zmienię jej płótna, jeśli pozwoli mi się zbyt zbliżyć. Nie musi się martwić. Też się tak czuję. *** Następne piętnaście minut spędzamy na przywieszaniu numerków pod każdym obrazem. Patrzę, jak na kolejnych kartkach zapisuje treści wyznań, a obok nich odpowiednie liczby. Zachowuje się tak, jakby już to robiła milion razy. Myślę, że może być jedną z tych osób, które są dobre we wszystkim, co robią. Ma talent do życia. - Ludzie zawsze się zjawiają dla tych rzeczy? – pyta, kiedy z powrotem podchodzimy do kontuaru. Uwielbiam to, że ona nic nie wie o moim studiu ani mojej sztuce. - Podejdź tu. – mówię, idąc w kierunku frontowych drzwi, uśmiechając się na jej niewinność i ciekawość. Czuję przez to nostalgię, która przypomina mi o nocy sprzed trzech lat, kiedy po raz pierwszy otworzyłem swoje studio. Przyniosła ze sobą trochę tego podekscytowania i życzę jej, żeby zawsze tak było. Kiedy stajemy przed drzwiami, odklejam od nich jedną z karteczek, żeby mogła wyjrzeć na zewnątrz. Patrzę, jak otwiera szeroko oczy, kiedy patrzy na długą kolejkę ludzi, która z pewnością tam stoi. Od kiedy w zeszłym roku pojawiłem się na pierwszej stronie, wzrósł u mnie ruch i mam szczęście. - Wyłączność. – szepce, biorąc krok w tył. Przyklejam karteczkę ponownie na jej miejsce, zasłaniając lukę w drzwiach. - Co masz na myśli? - To, że tak ci się powodzi. Bo ograniczyłeś liczbę dni, w które otwierasz studio, a tak dużo obrazów możesz stworzyć w miesiąc. To sprawia, że twoja sztuka jest dla ludzi więcej warta. - Czy ty sugerujesz, że powodzi mi się nie z powodu mojego talentu? – uśmiecham się, kiedy to mówię, żeby wiedziała, że tylko się z nią drażnię. Żartobliwie popycha mnie lekko w ramię. - Wiesz, co mam na myśli. Chcę, żeby dotknęła mnie jeszcze raz, bo zakochałem się w sposobie, w jaki się uśmiechnęła, kiedy to zrobiła, ale zamiast tego odwraca się i staje twarzą do studia. Wypuszcza powolny oddech. Przez to zastanawiam się, że to, że zobaczyła tych wszystkich ludzi na zewnątrz, sprawiło, że poczuła się zdenerwowana. - Gotowa? Kiwa głową i zmusza się do uśmiechu. - Gotowa. Otwieram oczy, a ludzie zaczynają wpływać do środka. Dzisiaj jest duży tłum i przez kilka pierwszych minut obawiam się, że to ją odstraszy. Ale niezależnie od tego, jak cicha i trochę nieśmiała wydawała się po tym, jak tu przyszła, to teraz jest swoim dokładnym

Tłumaczenie: marika1311 Strona 8 przeciwieństwem. Rozkwita, jakby w jakiś sposób była w swoim żywiole, chociaż to prawdopodobnie nie jest sytuacja, w której już kiedyś się znalazła. Chociaż nie stwierdziłbym tego, patrząc na nią. Przez pierwsze pół godziny przyłącza się do gości i rozmawia z nimi o sztuce oraz niektórych wyznaniach. Rozpoznaję kilka twarzy, ale większość z nich to ludzie, których nie znam. Ona zachowuje się tak, jakby ich wszystkich znała. W końcu wraca do lady, kiedy widzi, że ktoś ściąga kartkę z numerkiem 5. Ta liczba dopasowana jest do obrazu nazwanego Wyjechałam na dwa tygodnie do Chin, nic nikomu nie mówiąc. Kiedy wróciłam, okazało się, że nikt nie zauważył, że mnie nie było. Uśmiecha się do mnie przez całe pomieszczenie, kiedy realizuje swoją pierwszą transakcję. Ja kontynuuję przechadzki między tłumem, a kątem oka cały czas ją obserwuję. Dzisiaj oczy wszystkich zwrócone są na moją sztukę, ale ja skupiam się na niej. Jest najbardziej interesującą rzeczą na tej sali. - Twój ojciec tu dziś będzie, Owen? Odrywam od niej wzrok na wystarczająco długo, by potrząsnąć przecząco głową i odpowiedzieć sędziemu Corley’owi. - Nie da dzisiaj rady. – kłamię. Gdybym był priorytetem w jego życiu, przyszedłby tutaj. - Co za szkoda. – mówi. – Mam odnawiane biuro, a twój ojciec zasugerował, żebym wpadł i zobaczył twoje prace. Sędzia Corley jest wysoki na pięć, sześć stóp, ale jego ego jest dwa razy wyższe. Mój ojciec jest prawnikiem i dużo czasu spędza w gmachu sądu w centrum miasta, gdzie znajduje się biuro Corleya. Wiem, że mój ojciec nie jest fanem sędziego, a chociaż ten okazuje zainteresowanie, jestem pewien, że on też za nim nie przepada. „Powierzchowni przyjaciele” – tak to nazywam. Kiedy twoja przyjaźń jest tylko fasadą, skrywającą twoją wrogość. Mój ojciec ma wiele takich znajomych. Myślę, że to efekt uboczny bycia prawnikiem. Ja takich przyjaciół nie mam. I nie chcę mieć. - Masz wyjątkowy talent, choć nie jestem pewny, czy trafia w mój gust. – mówi sędzia, przechodząc obok mnie, by zobaczyć inny obraz. Godzina szybko mija. Przez większość czasu była zajęta, a nawet jeśli nie była, to znajdowała sobie coś do roboty. Nie stoi po prostu za kontuarem, wyglądając na znudzoną, tak, jak robiła to Palindromowa Hannah. Hannah dopracowała sztukę nudzenia się i podczas dwóch pokazów, kiedy ze mną pracowała, piłowała paznokcie tak, że byłem zaskoczony, że na koniec w ogóle jeszcze jakieś miała. Auburn nie wygląda na znudzoną. Wygląda tak, jakby dobrze się bawiła. Jeśli nikt nie stoi przy ladzie, ona wtapia się w tłum, dyskutując, uśmiechając się i śmiejąc z żartów, które wiem, że uważa za słabe. Widzi, jak do kontuaru podchodzi sędzia Corley z karteczką z numerkiem. Uśmiecha się do niego i coś mówi, ale on tylko mruczy coś w odpowiedzi. Kiedy spogląda na liczbę, ściąga usta, ale po krótkiej chwili posyła mu fałszywy uśmiech. Zerka w stronę obrazu zatytułowanego Nie istniejesz, Boże…, a ja natychmiast rozumiem wyraz jej twarzy. Sędzia Corley kupuje ten obraz, a ona wie równie dobrze, jak ja, że na niego nie zasługuje. Szybko do nich podchodzę. - Musiało dojść do nieporozumienia. – sędzia patrzy na mnie, wyraźnie zirytowany, ale Auburn spogląda na mnie z podziwem. Wyciągam numerek z jego dłoni. – Ten obraz nie jest na sprzedaż. Ten obraża się i wskazuje na kartkę w mojej ręce. - Cóż, numerek wciąż był na ścianie. Myślałem, że to oznacza, że jest na sprzedaż. Wkładam kawałek papieru do kieszeni.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 9 - Został sprzedany, zanim otworzyliśmy. – mówię. – Chyba zapomniałem ściągnąć kartkę ze ściany. – macham w kierunku obrazu za nim. Jednego z niewielu pozostałych. – Czy coś takiego by ci odpowiadało? Sędzia przewraca oczami, a portfel wsadza z powrotem do kieszeni. - Nie, nie odpowiada. – mówi. – Podobała mi się pomarańcz w tamtym obrazie. Pasuje do skórzanej kanapy w moim biurze. Podobał mu się przez pomarańczową farbę. Dzięki Bogu, że uratowałem przed nim ten obraz. Wskazuje na kobietę stojącą kilka metrów dalej i zaczyna iść w jej kierunku. - Ruth – mówi – wstąpmy po prostu jutro do Pottery Barn5. Nic tutaj mi się nie podoba. Patrzę, jak wychodzą, po czym odwracam się ponownie do Auburn. Szczerzy zęby w uśmiechu. - Nie mogłeś pozwolić na to, by zabrał twoje dziecko, co? Wypuszczam z siebie oddech ulgi. - Nigdy bym sobie nie wybaczył. Zerka na kogoś zbliżającego się do lady, więc staję z boku i pozwalam jej czynić magię. Mija kolejne pół godziny, a większość obrazów została sprzedana, kiedy ostatnia osoba wychodzi. Zamykam za nimi drzwi. Odwracam się, a ona wciąż stoi za ladą, organizując zakupy. Jej uśmiech jest ogromny i nawet nie próbuje go ukryć. Bez względu na to, czym była zestresowana, kiedy tutaj dziś weszła, w tej chwili to ją nie dręczy. W tej chwili jest szczęśliwa, a jej szczęście jest odurzające. - Sprzedałeś dziewiętnaście obrazów! – mówi, prawie piszcząc. – OMG, Owen. Zdajesz sobie sprawę, ile pieniędzy właśnie zarobiłeś? I zdajesz sobie sprawę, że właśnie użyłam w zdaniu twoich inicjałów? Wybucham śmiechem, bo tak, wiem, ile pieniędzy zarobiłem i tak, wiem, że użyła moich inicjałów. Ale nie szkodzi, bo jest urocza, kiedy to robi. Musi również posiadać naturalną zdolność do prowadzenia biznesu, bo mogę szczerze powiedzieć, że nigdy nie sprzedałem tylu obrazów w jedną noc. - Więc? – pytam, mając nadzieję, że to nie był pierwszy i ostatni raz, kiedy mi pomagała. – Jesteś zajęta w przyszłym miesiącu? Już się uśmiecha, ale moja oferta pracy sprawia, że jej uśmiech staje się jeszcze szerszy. Potrząsa głową i podnosi na mnie wzrok. - Nigdy nie jestem zajęta, jeśli w grę wchodzi sto dolarów na godzinę. – liczy pieniądze, rozdzielając je na dwa stosy. Bierze dwa studolarowe banknoty i unosi je w powietrze, uśmiechając się. – Te są moje. – mówi i składając je, wsuwa je w przednią kieszeń swojej (albo Palindromowej Hannah) koszuli. Moja euforia z wieczoru zaczyna blaknąć w chwili, kiedy zdaję sobie sprawę, że skończyła pracę, a ja nie wiem, jak przedłużyć nasz wspólny czas. Nie jestem jeszcze gotowy na to, by wyszła, ale ona już chowa pieniądze do szuflady, a zamówienia układa w stos na blacie. - Jest po dziewiątej. – mówię. – Pewnie umierasz z głodu. Używam tego jako wymówki do wstępnego przedłużenia naszego czasu, ale natychmiast otwiera szerzej oczy, a jej uśmiech znika. - Już po dziewiątej? – w jej głosie słychać panikę i szybko się odwraca, po czym biegnie na górę, biorąc na raz po dwa schody. Nie mam pojęcia, co wymaga takiego pośpiechu. Spodziewam się, że w tym samym tempie zejdzie na dół, ale kiedy tego nie robi, sam zmierzam w kierunku schodów. Kiedy docieram do najwyższego stopnia, słyszę jej głos. 5 Sieć sklepów z wyposażeniem do domu

Tłumaczenie: marika1311 Strona 10 - Bardzo przepraszam. – mówi. – Wiem, wiem. – milknie na kilka chwil, po czym wzdycha. – Okej. Dobrze, porozmawiamy jutro. Kiedy kończy rozmowę, staję u szczytu schodów, ciekawy, jaki telefon może wywołać w kimś taką panikę. Widzę, jak siedzi cicha przy barze, z telefonem w ręce. Patrzę, jak ociera drugą tego wieczoru łzę, a ja natychmiast stwierdzam, że nie lubię osoby, z którą przed chwilą rozmawiała. Nie lubię przez to, że sprawiła, że Auburn się tak czuje, chociaż kilka minut temu nie potrafiła powstrzymać uśmiechu. Kiedy zauważa mnie, odkłada telefon ekranikiem do dołu na blacie. Nie jest pewna, czy widziałem tą łzę – widziałem – więc zmusza się do uśmiechu. - Przepraszam za to. – mówi. Jest naprawdę dobra w ukrywaniu prawdziwych emocji. Tak dobra, że to przerażające. - Nie szkodzi. – odpowiadam. Wstaje i zerka w kierunku łazienki. Ma zamiar zasugerować, że czas na to, by się przebrała i poszła do domu. Boję się, że jeśli to zrobi, już nigdy jej nie zobaczę. Mamy to samo drugie imię. Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie. - Mam pewną tradycję. – mówię do niej. To kłamstwo, ale wydaje się być typem dziewczyny, która nie chciałaby łamać tradycji facetów. – Mój najlepszy przyjaciel jest barmanem po drugiej stronie ulicy. I zawsze idę do niego na drinka po pokazie. Chcę, żebyś poszła ze mną. Jeszcze raz spogląda w kierunku łazienki. Na podstawie jej wahania mogę tylko zakładać, że albo nie bywa często w barach, albo po prostu nie jest pewna, czy chce iść do jednego z nich ze mną. - Podają także jedzenie. – mówię, próbując zbagatelizować fakt, że właśnie zaprosiłem ją do baru na drinka. – Głównie przekąski, ale są dość dobre, a ja umieram z głodu. Musi być głodna, bo jej oczy rozświetlają się, kiedy wspominam o przekąskach. - Mają serowe paluszki? – pyta. Nie jestem pewny, czy je mają, ale w tym momencie powiem wszystko, byle by spędzić z nią tych dodatkowych kilka minut. - Najlepsze w mieście. Ponownie widzę wahanie na jej twarzy. Zerka na telefon w swojej dłoni, a potem znowu na mnie. - Ja… - przygryza dolną wargę, zażenowana. – Najpierw powinnam pewnie zadzwonić do mojej współlokatorki. Tylko dam jej znać, gdzie jestem. O tej porze zazwyczaj jestem już w domu. - Oczywiście. Wybiera numer i czeka, aż osoba po drugiej stronie odbierze. - Hej. – mówi do telefonu. – To ja. – uśmiecha się do mnie uspokajająco. – Będę dzisiaj późno, idę z kimś na drinka. – milknie na chwilę, po czym unosi na mnie wzrok; ma dziwną minę. – Um… tak, chyba tak. Jest tutaj. Wyciąga dłoń z komórką w moim kierunku. - Chce z tobą porozmawiać. Podchodzę bliżej i biorę od niej telefon. - Halo? - Jak się nazywasz? – pyta dziewczyna pod drugiej stronie. - Owen Gentry. - Gdzie zabierasz moją współlokatorkę? – przepytuje mnie monotonnym, władczym głosem. - Do baru Harrisona.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 11 - O której godzinie będzie w domu? - Nie wiem. Może za kilka godzin od teraz? – patrzę na Auburn, szukając potwierdzenia, ale ona tylko wzrusza ramionami. - Zajmij się nią. – mówi. – Podam jej sekretne hasło, którego ma użyć, gdyby potrzebowała mojej pomocy. A jeśli o północy do mnie nie zadzwoni, że jest bezpieczna, dzwonię na policję i zgłaszam popełnienie morderstwa, Owen. - Um… okej. – odpowiadam ze śmiechem. - Podaj Auburn telefon. Oddaję jej komórkę, teraz trochę bardziej zdenerwowany niż wcześniej. Po niejasnym wyrazie jej twarzy mogę stwierdzić, że pierwszy raz słyszy o zasadzie z hasłem. Zgaduję, że albo nie mieszkają razem długo, albo Auburn nigdy nie wychodzi. - Co?! – wręcz krzyczy do słuchawki. – „Maleńki penis”? A co to w ogóle za hasło? – przykłada dłoń do ust. – Przepraszam. – mówi po tym, jak przypadkiem zdradza hasło. Milknie na chwilę i widać, że jest zdezorientowana. – Serio? Dlaczego nie możesz wybrać normalnych słów, takich jak rodzynki czy tęcza? – kręci głową, cicho się śmiejąc. – Okej. Zadzwonię o północy. – przerywa połączenie i się uśmiecha. – Wybacz. Ona jest trochę dziwna. Kiwam potwierdzająco głową, zgadzając się z tą częścią o dziwności. Wskazuje na łazienkę. - Mogę się najpierw przebrać? Mówię, żeby się nie krępowała i czuję ulgę, że znowu zobaczę ją w ciuchach, w których ją poznałem. Kiedy znika w łazience, wyciągam telefon i piszę do Harrisona. Ja: Przychodzę na drinka. Serwujecie serowe paluszki? Harrison: Nie. Ja: Wyświadcz mi przysługę. Kiedy je zamówię, nie mów, że ich nie podajecie, ale że się skończyły. Harrison: Okej. Dziwna prośba, ale niech ci będzie.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 12 Rozdział trzeci AUBURN Życie jest dziwne. Nie mam pojęcia, jak przeszłam od pracy w salonie dziś rano, przez spotkanie w biurze adwokata po południu, do pracy w studiu artystycznym wieczorem i pójścia do baru po raz pierwszy w moim życiu. Zbyt się wstydziłam, by powiedzieć Owenowi, że jeszcze nigdy w żadnym nie byłam, ale jestem dość pewna, że domyślił się tego przez moje wahanie się przy wejściu. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, kiedy wejdziemy, bo nie mam jeszcze dwadzieścia jeden lat. Przypomniałam o tym Owenowi, na co ten potrząsnął głową i powiedział, że nie mam o tym wspominać, gdy Harrison zapyta o dowód. Po prostu powiedz, że zostawiłaś go w studio, a ja za ciebie poręczę. Zdecydowanie nie tego spodziewałam się po wnętrzu baru. Wyobrażałam sobie kulę dyskotekową i ogromny parkiet na środku, a na nim John Travolta. W rzeczywistości ten bar jest o wiele mniej dramatyczny, niż to sobie wyobrażałam. Jest cicho, a liczbę osób, które tu są mogłabym pewnie policzyć na palcach obu rąk. Większą część podłogi zajmują stoliki, aniżeli faktyczne miejsce do tańca. I w zasięgu wzroku nie widzę żadnej kuli dyskotekowej. Jestem tym trochę rozczarowana. Owen manewruje między kilkoma stolikami, aż przechodzi do tylnej części pomieszczenia, mniej oświetlonej. Wyciąga stolik i pokazuje, bym na niego usiadła, podczas gdy sam siada tuż obok. Na drugim końcu baru stoi facet, który unosi wzrok, kiedy siadam i zakładam, że to Harrison. Ma kręcone, rude włosy i wygląda tak, jakby był przed trzydziestką. Kombinacja jasnej skóry i tego, że w prawie każdym miejscu w barze jest czterolistna koniczyna sprawia, że zastanawiam się czy jest Irlandczykiem czy po prostu chciałby nim być. Wiem, że nie powinno mnie zaskakiwać, że facet, który jest właścicielem baru wygląda tak młodo, bo jeśli wszyscy tutaj są jak Owen, to miasto musi być pełne młodych przedsiębiorców. Świetnie. Przez to czuję się jeszcze bardziej nie na miejscu. Harrison kiwa głową w kierunku Owena, potem na krótko zerka w moją stronę. Nie patrzył się na mnie długo, bo wraca spojrzeniem do Owena, a zmieszanie jest widoczne na jego twarzy. Nie wiem, dlaczego ten facet jest taki zdezorientowany, ale Owen ignoruje spojrzenie, który ten mu rzuca i obraca się do mnie. - Świetnie ci dzisiaj poszło. – mówi. Opiera podbródek o dłoń i się uśmiecha. Jego komplement sprawia, że odwzajemniam gest. Albo może po prostu on. Wysyła takie niewinne, urocze wibracje. Kiedy się uśmiecha, w kącikach oczu robią mu się zmarszczki, co sprawia, że jego uśmiech jest bardziej autentyczny niż większości ludzi. - Tak jak tobie. – oboje po prostu siedzimy i się do siebie uśmiechamy, a ja zdaję sobie sprawę, że chociaż bary nie są typowym dla mnie miejscem, to dobrze się bawię. Dawno tego nie robiłam i nie wiem, jak Owen odnajduje we mnie całkowicie inną stronę, ale podoba mi się to. Wiem też, że jest wiele innych rzeczy, na których powinnam się skupiać, ale to tylko jedna noc. Jeden drink. Co złego się może stać? Kładzie rękę na blacie i obraca się na krześle, dopóki nie siedzi ze mną dokładnie twarzą w twarz. Robię to samo, ale nasze stołki stoją naprawdę blisko siebie, że nasze kolana się stykają. Zmienia pozycję tak, że moja jedna noga jest między jego nogami, a jego jedna między moimi. Nie jesteśmy aż tak blisko siebie i nie jest tak, że się o siebie ocieramy, ale zdecydowanie się

Tłumaczenie: marika1311 Strona 13 dotykamy i to trochę intymny sposób siedzenia z kimś, kogo ledwie znam. Spogląda w dół na nasze nogi. - Flirtujemy? Teraz znowu na siebie patrzymy, szeroko się uśmiechając i uderza mnie to, że nie przestaliśmy się uśmiechać, odkąd wyszliśmy ze studia. Potrząsam głową. - Nie wiem, jak flirtować. Znowu spuszcza wzrok na nasze nogi i chce to jakoś skomentować, ale wtedy podchodzi do nas Harrison. Pochyla się i od niechcenia opiera się o blat, skupiając uwagę na Owenie. - I jak poszło? Zdecydowanie jest Irlandczykiem. Prawie go nie rozumiem, tak silny jest jego akcent. Owen uśmiecha się w moim kierunku. - Cholernie dobrze. Harrison kiwa głową, po czym przenosi spojrzenie na mnie. - Ty musisz być Hannah. – wyciąga dłoń w moim kierunku. – Jestem Harrison. Nawet nie patrzę na Owena, ale wiem, że odchrząka. Biorę dłoń Harrisona i nią potrząsam. - Miło mi cię poznać, ale tak naprawdę to jestem Auburn. Harrison otwiera szeroko oczy i powoli odwraca się do Owena. - Cholera, stary. – śmieje się przepraszająco. – Nie mogę nad tobą nadążyć. - Nie szkodzi. – mówi Owen. – Auburn wie o Hannah. Tak właściwie to nie wiem. Zakładam, że Hannah to dziewczyna, która go rzuciła. Jedyne co wiem , to że przyjście do baru po pokazie jest tradycją. Więc jestem ciekaw, jak to możliwe, że Harrison jeszcze jej nie poznał, skoro ta pracowała dla Owena już wcześniej. Owen zerka na mnie i widzi zdezorientowanie na mojej twarzy. - Nigdy jej tu nie przyprowadziłem. – wyjaśnia. - Nikogo tu nigdy nie przyprowadził. – dodaje Harrison. – Więc, co się stało z Hannah? Owen potrząsa głową, jakby nie chciał o tym rozmawiać. - To, co zwykle. Harrison nie pyta dalej, więc zakładam, że dobrze wie, co się stało z Hannah. Chciałabym tylko wiedzieć, co oznacza „to, co zwykle”. - Co podać ci do picia, Auburn? – pyta Harrison. Zerkam na Owena z szeroko otwartymi oczami, bo nie mam pojęcia, co zamówić. Nigdy wcześniej nie zamawiałam drinka, biorąc pod uwagę to, że mój wiek jeszcze mi na to nie pozwala. Rozumie moją minę i natychmiast odwraca się do Harrisona. - Przynieś nam dwa raz Jack Daniels z colą. – mówi. – I paluszki serowe. - Się robi. – Harrison zaczyna się odwracać, ale szybko przystaje. Znowu patrzy na Owena. – Och, skończyły nam się paluszki. Mogą być frytki z serem? Staram się nie zmarszczyć brwi, ale naprawdę liczyłam na te paluszki. Owen zerka na mnie, a ja kiwam głową. - Brzmi dobrze. – mówię. Harrison uśmiecha się i znowu się odwraca… po czym znowu zawraca i skupia się na mnie. - Masz przynajmniej dwadzieścia jeden lat, prawda? Szybko kiwam głową i przez chwilę widzę zwątpienie na jego twarzy, ale potem odwraca się i odchodzi bez pytania o mój dowód.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 14 - Jesteś okropnym kłamcą. – mówi Owen ze śmiechem. Wypuszczam z siebie oddech. - Zwykle nie kłamię. - Rozumiem dlaczego. Zmienia pozycję tak, że nasze nogi znowu się stykają. Uśmiecha się. - Jaka jest twoja historia, Auburn? No to jedziemy. Moment, który zwykle nazywam nocą, zanim ta noc jeszcze się rozkręci. - Whoa. – mówi. – A co to za mina? Zdaję sobie sprawę, że muszę marszczyć brwi. - Moja historia brzmi tak, że moje życie to kwestia bardzo prywatna i nie lubię o tym rozmawiać. Uśmiecha się. Nie takiej reakcji się spodziewałam. - Brzmi trochę jak moja historia. Harrison wraca z drinkami, ratując nas od tego, co miało się zamienić w niezręczną rozmowę. Oboje zaczynamy pić jednocześnie, ale mu to idzie o wiele lepiej. Pomimo tego, że jestem nieletnia, w Portland piłam kilka razy drinki ze znajomymi, ale jak na mój gust ten jest ciut za silny. Zakrywam usta dłonią i kaszlę, a Owen, oczywiście, znowu się uśmiecha. - Cóż, skoro żadne z nas nie chce w ogóle rozmawiać, to może chociaż zatańczymy? – zerka nad moim ramieniem na mały, pusty parkiet po przeciwnej stronie pomieszczenia. Natychmiast potrząsam przecząco głową. - Skąd wiedziałem, że tak odpowiesz? – wstaje. – No, chodź. Ponownie kręcę głową i prawie od razu mój nastrój się zmienia. Nie ma mowy, żebym z nim zatańczyła, zwłaszcza, że teraz zaczęła się jakaś powolna piosenka. Łapie mnie za dłoń i próbuje podnieść, ale ja chwytam drugą ręką za krzesło, gotowa walczyć z nim, jeśli zajdzie taka potrzeba. - Naprawdę nie chcesz tańczyć? – pyta. - Naprawdę nie chcę tańczyć. Patrzy na mnie przez kilka sekund, po czym znowu siada na swoim miejscu. Pochyla się i pokazuje, bym też się przybliżyła. Wciąż trzyma moją dłoń, a teraz pociera kciukiem po jej wierzchu. Wciąż się przybliża, dopóki jego usta nie zatrzymują się przy moim uchu. - Dziesięć sekund. – szepce. – Daj mi tylko dziesięć sekund na parkiecie. Jeśli po tym, jak mój czas się skończy, nadal nie będziesz chciała tańczyć, możesz wrócić na miejsce. Czuję dreszcze na ramionach, nogach i szyi, a jego głos jest tak kojący i przekonujący, że czuję, jak kiwam głową, zanim jeszcze dociera do mnie, na co się zgadzam. Ale dziesięć sekund to nie dużo. Tyle mogę znieść. Tyle czasu nie wystarczy na to, żebym zdążyła się upokorzyć. A po tym, jak czas minie, wrócę do stolika i mam nadzieję, że Owen nie poruszy już tematu tańca. Znowu wstaje i ciągnie mnie za sobą w kierunku parkietu. Czuję ulgę, że ten jest stosunkowo pusty. Nawet jeśli będziemy jedynymi osobami, które tańczą, miejsce jest na tyle opustoszałe, że nie będę się czuć, jakbym była w centrum uwagi. Docieramy na parkiet, a on kładzie dłoń w dolnej części moich pleców. - Jeden. – szepcę. Uśmiecha się, kiedy zdaje sobie sprawę, że naprawdę liczę. Używa drugiej ręki, by zawinąć ją dookoła mojej szyi. Widziałam wystarczająco dużo tańczących par, żeby przynajmniej wiedzieć, jak stać.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 15 - Dwa. Kręci głową ze śmiechem, owija ramię wokół moich pleców i przyciąga mnie do siebie. - Trzy. Zaczyna się kołysać i to jest ten moment w tańcu, który staje się dla mnie kłopotliwy. Nie mam pojęcia, co dalej robić. Spuszczam wzrok na nasze stopy, chcąc zorientować się, co zrobić ze swoimi. Opiera czoło o moje, kiedy też przenosi spojrzenie w dół. - Po prostu rób to, co ja. – mówi. Jego dłoń zsuwa się na moją talię i delikatnie porusza moimi biodrami. - Cztery. – szepcę, poruszając się razem z nim. Widzę, że trochę się zrelaksował, kiedy zobaczył, że to załapałam. Ponownie przenosi dłoń na moje plecy i przyciąga mnie jeszcze bliżej. W naturalnym odruchu moje ramiona lekko rozluźniają uścisk i pochylam się w jego kierunku. Jego zapach jest odurzający i zanim zdam sobie sprawę z tego, co wyprawiam, zamykam oczy i wdycham tę woń. Wciąż pachnie tak, jakby dopiero co wyszedł spod prysznica, chociaż minęło już kilka godzin. Chyba lubię tańczyć. To bardzo naturalne, zupełnie jakby tańczenie było jednym z celów człowieka. Właściwie to przypomina to seks. Mam w nim tyle samo doświadczenia, co z tańcem, ale zdecydowanie pamiętam każdą chwilę, którą spędziłam z Adamem. To może być bardzo intymne, sposób, w jaki dwa ciała dopasowują się do siebie i w jakiś sposób dokładnie wiedzą, jak się poruszać, kiedy to robią. Czuję, że moje tętno przyśpiesza, a ciepło rozlewa się po moim ciele, a minęło bardzo długo czasu, od kiedy czułam się tak ostatni raz. Zastanawiam się, czy to przez taniec czy przez Owena. Nigdy nie tańczyłam z kimś powolnego tańca, więc nie mam z czym to porównać. Jedyną rzecz, którą ocenić, to uczucia, które Adam we mnie wywoływał, a są bardzo podobne do tego, co czuję w tej chwili. Minęło dużo czasu, od kiedy chciałam, by ktoś mnie pocałował. Albo po prostu minęło dużo czasu, od kiedy pozwoliłam sobie się tak czuć. Owen unosi dłoń z tyłu mojej głowy i przybliża się ustami do mojego ucha. - Minęło dziesięć sekund. – szepce. – Chcesz przestać? Delikatnie kręcę przecząco głową. Nie widzę jego twarzy, ale wiem, że się uśmiecha. Przyciąga mnie do swojej piersi i opiera podbródek na czubku mojej głowy. Zamykam oczy i ponownie wdycham jego zapach. Tańczymy, dopóki nie kończy się piosenka i nie jestem pewna, czy pierwsza powinnam go puścić, czy to on powinien wykonać jakiś ruch, ale żadne z nas tego nie robi. Zaczyna się kolejna piosenka i na szczęście, również jest powolna, więc po prostu tańczymy dalej tak, jakby pierwszy utwór nigdy się nie skończył. Nie wiem, kiedy Owen zaczął przesuwać dłonią powoli w dół po moich plecach, przez co moje ramiona i nogi stają się tak słabe, że zastanawiam się, czy w ogóle jeszcze mam nad nimi panowanie. Orientuję się, że chcę, żeby mnie podniósł i zaniósł, najlepiej prosto do swojego łóżka. Jego inicjały bardzo pasują do tego, co w tej chwili przez niego czuję. Mam ochotę w kółko szeptać „OMG”. Odrywam się od jego klatki i unoszę na niego wzrok. Już się nie uśmiecha. Przenika mnie oczami, które wydają się być o tysiąc odcieni ciemniejsze niż były, kiedy wchodziliśmy do baru. Rozplatam swoje ręce i wślizguję się jedną dłonią za jego szyję, obejmując ją delikatnie. Jestem zaskoczona, że czuję się na tyle komfortowo, żeby to zrobić, a nawet bardziej zaskoczona jego

Tłumaczenie: marika1311 Strona 16 reakcją. Wzdycha cicho, a ja czuję dreszcze na jego skórze, kiedy zamyka oczy i przykłada czoło do mojego. - Jestem pewny, że właśnie się zakochałem w tej piosence. – mówi. – I nienawidzę jej. Śmieję się cicho, a on przyciąga mnie bliżej, tak, że opieram głowę o jego klatkę piersiową. Nie rozmawiamy i nie przestajemy tańczyć aż do końca piosenki. Zaczyna lecieć trzecia piosenka i nie jest to coś, do czego miałabym ochotę tańczyć, zważywszy na to, że rytm jej rytm nie jest powolny. Kiedy oboje akceptujemy to, że taniec się skończył, wzdychamy i zaczynamy się od siebie odsuwać. Na jego twarzy widać pełną koncentrację i chociaż lubię, gdy się uśmiecha, ta mina również mi się podoba. Ściągam dłonie z jego szyi, a on puszcza moją talię i stoimy naprzeciw siebie, niezręcznie się na siebie patrząc i nie jestem pewna, co teraz zrobić. - Jest w tańcu coś takiego – mówi, krzyżując ramiona na piersi – że nieważne, jak dobrze się czujesz podczas tańczenia, to zawsze jest ekstremalnie niezręcznie, kiedy to się kończy. Dobrze wiedzieć, że nie tylko ja nie wiem, co teraz zrobić. Dotyka mojego ramienia i popycha delikatnie w kierunku baru. - Mamy drinki do wypicia. - I frytki do zjedzenia. – dodaję. *** Nie poprosił mnie ponownie do tańca. W rzeczywistości, kiedy wróciliśmy do naszego stolika, wyglądało na to, że bardzo mu się śpieszy, żeby stąd wyjść. Zjadłam większość frytek, podczas gdy on trochę porozmawiał z Harrisonem. Widział, że nie za bardzo mogę przełknąć swój drink, więc skończył go za mnie. Teraz wychodzimy na zewnątrz i znowu jest trochę niezręcznie, zupełnie jak wtedy, gdy skończyliśmy tańczyć. Tylko teraz jest cała noc, która zbliża się do końca, a ja nie cierpię tego, że nie chcę się jeszcze z nim żegnać. Ale na pewno nie zasugeruję, żebyśmy wrócili do jego studia. - Którędy do ciebie? – pyta. Szybko na niego spoglądam, zdumiona jego pewnością siebie. - Nie wejdziesz do środka. – mówię natychmiast. - Auburn – mówi ze śmiechem – jest późno. Oferuję ci, że odprowadzę cię do domu, a nie pytam, czy mogę zostać na noc. Wypuszczam z siebie powietrze, zażenowana tym, co założyłam. - Och. – wskazuję na prawo. – Jakieś piętnaście przecznic stąd. Uśmiecha się i macha dłonią w tamtym kierunku, więc zaczynamy iść. - A gdybym zapytał o zostanie na noc… Śmieję się i żartobliwie go popycham. - Powiedziałabym, żebyś spieprzał.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 17 Rozdział czwarty OWEN Gdybym znowu miał jedenaście lat, potrząsnąłbym moją magiczną kulą6 i zadał głupie pytanie, na przykład „Czy Auburn Mason Reed mnie lubi?”, „Czy uważa, że jestem przystojny?”. I na podstawie tego, jak w tej chwili na mnie patrzy, może zakładałbym, że odpowiedź brzmiałaby „zdecydowanie tak”. Odchodzimy od baru, w kierunku jej mieszkania, a biorąc pod uwagę to, że mamy do przejścia kilka przecznic, prawdopodobnie mam wystarczająco czasu, by wymyśleć tyle pytań, by ją lepiej poznać. Jedna rzecz, którą chcę najbardziej wiedzieć, odkąd zobaczyłem ją dziś, stojącą przed moim studio, to dlaczego wróciła do Teksasu. - Nie powiedziałaś mi, dlaczego się tutaj przeniosłaś. Patrzy na mnie zaniepokojona, zaalarmowana moim komentarzem, ale nie wiem, dlaczego. - Nie powiedziałam ci też, że nie jestem stąd. Uśmiecham się, żeby ukryć swój błąd. Nie powinienem wiedzieć, że Auburn nie jest z Teksasu, bo o ile ona wie, to ja wiem tylko to, co powiedziała mi dziś wieczorem. Robię co mogę, by nie okazywać tego, co się naprawdę dzieje w mojej głowie, bo gdybym teraz był z nią szczery, wyglądałoby to tak, jakbym ukrywał coś przed nią przez większość wieczoru. Ukrywałem, ale teraz już za późno, żeby to przyznać. - Nie musiałaś. Twój akcent mówi za ciebie. Obserwuje mnie uważnie, a ja widzę, że nie zamierza odpowiedzieć na moje pytanie, więc myślę o kolejnym, które by zastąpiło to, ale następne jest nawet bardziej pochopne. - Masz chłopaka? Szybko odwraca wzrok, a to sprawia, że czuję ukłucie w sercu, bo z jakiegoś powodu Auburn wygląda na winną. Zakładam, że to oznacza, że ma chłopaka, a taniec taki jak nasz nie powinien przytrafiać się dziewczynom, które kogoś mają. - Nie. Moje serce natychmiast czuje się lepiej. Znowu się uśmiecham, pewnie po raz milionowy, od kiedy zobaczyłem ją przed swoimi drzwiami. Nie wiem, czy ona zna już ten fakt o mnie, ale ja rzadko się uśmiecham. Czekam, aż ona zada mi pytanie, ale milczy. - Nie zapytasz mnie, czy ja mam dziewczynę? Zaczyna się śmiać. - Nie. Przecież zerwała z tobą w zeszłym tygodniu. Och, no tak. Zapomniałem, że już poruszyliśmy ten temat. 6 ..która wygląda tak: Napis z pudełka: zadaj pytanie… odwróć, by uzyskać odpowiedź!

Tłumaczenie: marika1311 Strona 18 - Szczęściarz ze mnie. - To nie było miłe. – mówi, marszcząc brwi. – Jestem pewna, że to była dla niej trudna decyzja. Kręcę przecząco głową. - To była łatwa decyzja. Dla nich wszystkich jest łatwa. Zatrzymuje się na sekundę lub dwie, spoglądając na mnie nieufnie, zanim zaczyna iść dalej. - Wszystkich? Zdaję sobie sprawę, że to nie przedstawia mnie w dobrym świetle, ale nie zamierzam kłamać. Plus to, że jeśli powiem jej prawdę, może nadal mi ufać i zadać mi nawet więcej pytań. - Taa. Wiele razy z kimś zrywałem. Mruży oczy i marszczy trochę nos. - Jak sądzisz, dlaczego tak jest, Owen? Staram się jakoś pozbawić surowości zdania, które mam za chwilę wypowiedzieć, żeby zabrzmiało delikatniej, bo nie jest to fakt, do którego koniecznie chcę się przed nią przyznać. - Nie jestem zbyt dobrym chłopakiem. Odwraca wzrok, prawdopodobnie nie chcąc, bym widział rozczarowanie w jej oczach. Chociaż i tak zdążyłem to zauważyć. - A co czyni cię złym chłopakiem? Jestem pewny, że istnieje ku temu wiele powodów, ale skupiam się na najbardziej oczywistej odpowiedzi. - Przedkładam wiele innych rzeczy nad swoje związki. Dla większości dziewczyn nie bycie priorytetem to wystarczający powód, by zakończyć znajomość. Zerkam na nią, by zobaczyć, czy nadal marszczy brwi lub czy mnie ocenia, ale ma zadumany wyraz twarzy i kiwa lekko głową. - Więc Hannah z tobą zerwała, bo nie miałeś dla niej czasu? - Do tego to się sprowadza. Tak. - Jak długo byliście razem? - Niezbyt długo. Kilka miesięcy. Dwa, może trzy. - Kochałeś ją? Chcę na nią zerknąć, żeby zobaczyć jej minę po tym, jak zadała mi to pytanie, ale nie chcę, by zobaczyła mój wyraz twarzy. Nie chcę, żeby pomyślała, że mój grymas oznacza, że mam złamane serce, bo tak nie jest. Jeśli już, to jestem smutny, bo nie mogłem jej pokochać. - Myślę, że miłość jest trudna do zdefiniowania. – mówię. – Możesz kochać poszczególne cechy pewnej osoby, ale nie kochać jej ogólnie. - Płakałeś? Jej pytanie mnie rozśmiesza. - Nie, nie płakałem. Byłem wkurzony. Angażowałem się w związki z dziewczynami, które twierdziły, że poradzą sobie, jeśli będę potrzebował tego, żeby zamknąć się na tydzień. Ale kiedy to faktycznie się działo, spędzaliśmy czas na kłótniach „jak to kocham moją sztukę bardziej niż je”. Odwraca się i idzie tyłem, żeby mogła oceniać mnie pod swoim spojrzeniem. - A jest tak? Kochasz swoją sztukę bardziej? Tym razem patrzę prosto na nią. - Zdecydowanie.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 19 Uśmiecha się niepewnie, a ja nie wiem, dlaczego taka odpowiedź jej się podoba. Większość ludzi to niepokoi. Powinienem być w stanie kochać ludzi bardziej, niż proces tworzenia sztuki, ale jak dotąd się to nie zdarzyło. - Jakie było najlepsze anonimowe wyznanie, jakie otrzymałeś? Nie idziemy długo. Nie doszliśmy nawet do końca ulicy, ale pytanie, które właśnie zadała, mogłoby być wstępem do rozmowy na wiele dni. - To trudne pytanie. - Zachowujesz je wszystkie? Kiwam potwierdzająco głową. - Nigdy żadnych nie wyrzucam. Nawet tych okropnych. To przyciąga jej uwagę. - Zdefiniuj „okropne”. Spoglądam przez ramię na drugi koniec ulicy, na swoje studio. Nie wiem nawet, dlaczego myśl, żeby jej to pokazać, pojawiła się w moim umyśle, bo nigdy się z nikim tym nie dzieliłem. Ale ona nie jest jak każdy. Kiedy znowu na nią spoglądam, w jej oczach widzę nadzieję. - Mogę ci niektóre z nich pokazać. Uśmiecha się i natychmiast zawraca, kierując się w stronę mojego studia. *** Kiedy wchodzimy na górę po schodach, otwieram drzwi i pozwalam przekroczyć jej próg, który dotychczas przekraczałem tylko ja. To jest pokój, w którym maluję. Tutaj trzymam wyznania. To pomieszczenie jest moją najbardziej prywatną częścią. Właściwie to można chyba powiedzieć, że trzyma również moje tajemnice. Jest tutaj kilka obrazów, których nigdy nikomu nie pokazywałem. Obrazy, które nigdy nie ujrzały światła dziennego – tak jak ten, na który w tej chwili patrzy Auburn. Dotyka płótna i palcami śledzi linię twarzy namalowanego mężczyzny. Dotyka jego oczu, nosa, ust. - To nie jest wyznanie. – mówi, kiedy czyta dołączoną do niego karteczkę. Zerka na mnie. – Kto to jest? - Mój ojciec. Wzdycha cicho, przebiegając palcami po słowach napisanych na papierze. - Co znaczy Tylko Blues?

Tłumaczenie: marika1311 Strona 20 Dotyka teraz palcami ostrych, białych linii na obrazie, a ja zastanawiam się, czy nikt jej nigdy nie powiedział, że artyści nie lubią, gdy dotyka się ich sztuki. Co w tym przypadku nie jest prawdą, bo ja chcę patrzeć, jak dotyka każdego z nich. Uwielbiam to, że wygląda na to, że ona nie może na kogoś spojrzeć bez odczucia tego zarówno oczami, jak i dłońmi. Spogląda na mnie wyczekująco, spodziewając się, że wyjaśnię ten tytuł. - Oznacza „nic poza kłamstwami”. Odwracam się, zanim jest w stanie dostrzec wyraz mojej twarzy. Unoszę trzy pudła, które trzymam w koncie i przenoszę je na środek pomieszczenia. Siadam na betonowej podłodze i pokazuję gestem, by zrobiła to samo. Siada przede mną po turecku, a kartony ustawione są między nami. Ściągam z góry dwa mniejsze pudełka i odstawiam je na bok, następnie otwieram to największe. Zagląda do środka, zanurzając w nim dłoń i wybiera losowo jedną kartkę. Wyciąga ją i czyta treść na głos. - W zeszłym roku schudłam ponad czterdzieści pięć kilo. Wszyscy myślą, że to dlatego, że odkryłam nowy, zdrowy sposób na życie, ale prawda jest taka, że cierpię z powodu depresji i lęków, a nie chcę, by ktokolwiek się o tym dowiedział. Wkłada wyznanie z powrotem do pudełka i bierze kolejne. - Użyjesz kiedyś któregoś z nich do obrazów? To dlatego je tu trzymasz? Potrząsam głową. - Tutaj trzymam te, które widziałem już w takiej czy innej formie wcześniej. O dziwo, ludzkie sekrety są do siebie podobne. Czyta kolejną kartkę. - Nienawidzę zwierząt. Czasami, kiedy mąż przynosi nowego szczeniaczka dla dzieci, czekam kilka dni, po czym go wywożę i wyrzucam kilka kilometrów od naszego domu. Potem udaję, że uciekły. Auburn marszczy brwi.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 21 - Jezu. – mówi, wyciągając z pudełka kilka innych kartek. – Jak zachowujesz wiarę w ludzkość, jeśli czytasz takie rzeczy każdego dnia? - To łatwe. – odpowiadam. – Właściwie to sprawia, że bardziej doceniam ludzi, wiedząc, że wszyscy posiadamy tę niesamowitą zdolność do udawania. Szczególnie ci najbliżej nas. Przestaje czytać treść kartki, którą trzyma w dłoni i unosi spojrzenie do moich oczu. - Jesteś zdumiony, że ludzie potrafią tak dobrze kłamać? Potrząsam głową. - Nie. Po prostu czuję ulgę, wiedząc, że każdy to robi. Przez to myślę, że może moje życie nie jest tak popieprzone, jak myślałem. Nagradza mnie cichym uśmiechem i kontynuuje oglądanie wyznań. A ja ją obserwuję. Niektóre z nich ją bawią. Na widok innych się marszczy. A jeszcze inne sprawiają, że chciałaby ich nigdy nie przeczytać. - Jakie jest najgorsze, które kiedykolwiek przeczytałeś? Wiedziałem, że to nadejdzie. Prawie żałuję, że jej nie okłamałem i nie powiedziałem, że wiele z nich wyrzuciłem, ale zamiast tego wskazuję palcem na mniejsze pudełko. Pochyla się i go dotyka, ale nie przyciąga go do siebie. - Co w nim jest? - Wyznania, których nie chcę ponownie czytać. Spuszcza wzrok na pudełko i powoli je otwiera. Bierze kartkę leżącą na wierzchu. - Mój ojciec… - załamuje jej się głos i milknie, spoglądając na mnie z bezbrzeżnym smutkiem. Widzę, jak jej gardło delikatnie się porusza, kiedy przełyka ślinę, następnie ponownie zerka na kartkę. – Mój ojciec uprawia ze mną seks, odkąd skończyłam osiem lat. Teraz mam trzydzieści trzy, jestem mężatką i mam własne dzieci, ale wciąż boję się mu odmówić. Nie odkłada tej kartki po prostu do pudełka. Zgniata ją w pięści i wrzuca do kartonu, jakby była na to zła. Nakłada na niego pokrywę i odpycha parę metrów dalej. Widzę, że nienawidzi tego pudła tak bardzo, jak ja. - Masz. – mówię, podając jej pudełko, którego nie otwierała. – Przeczytaj kilka z tych. Poczujesz się lepiej. Z wahaniem bierze z niego jedną kartkę. Zanim czyta jego treść, prostuje się i rozciąga plecy, oddychając głęboko. - Za każdym razem, kiedy wychodzę zjeść na miasto, potajemnie płacę za czyjś posiłek. Nie stać mnie na to, ale i tak to robię, bo dobrze się czuję z tym, kiedy sobie wyobrażam, jakie to musi dla nich być – wiedza, że całkowicie obcy im człowiek zrobił dla nich coś miłego i nie oczekuje niczego w zamian. Uśmiecha się, ale potrzebuje kolejnego dobrego wyznania. Przeglądam inne, dopóki nie odnajduję tego wydrukowanego na niebieskim papierze. - Przeczytaj to. Moje ulubione. - Każdego dnia, po tym, jak mój syn zasypia, chowam w jego pokoju nową zabawkę. Każdego ranka, kiedy budzi się i ją odnajduje, udaję, że nie wiem, skąd się tam wzięła. Bo Boże Narodzenie powinno być codziennie i nie chcę, by mój syn przestał wierzyć w magię. Śmieje się i patrzy na mnie z uznaniem. - To będzie trochę smutne, kiedy dzieciak po raz pierwszy obudzi się w swoim pokoju w akademiku i nie znajdzie nowej zabawki. – odkłada kartkę do pudełka i przegląda inne. – Czy któreś z nich są twoje? - Nie. Nigdy żadnego nie napisałem. Patrzy na mnie w szoku.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 22 - Nigdy? Kręcę przecząco głową, a ona przechyla swoją z zakłopotaniem. - To nie jest w porządku, Owen. – natychmiast wstaje i wychodzi z pokoju. Jestem tak zdezorientowany tym, co się dzieje, że nawet nie mogę wstać i za nią pójść, ale po chwili ona wraca. - Proszę. – mówi, wręczając mi kartkę papieru i długopis. Siadając na podłodze przede mną, kiwa głową w kierunku kartki i zachęca mnie do pisania. Spuszczam wzrok na papier, kiedy słyszę, jak mówi: - Napisz o sobie coś, czego nikt nie wie. Coś, czego nigdy nikomu nie powiedziałeś. Uśmiecham się, kiedy to mówi, bo jest tak wiele rzeczy, które mógłbym jej powiedzieć. Tak wiele, że prawdopodobnie by nie uwierzyła i tak wiele, że nawet nie jestem pewny, czy chcę, by to wiedziała. - Masz – mówię, drąc kartkę papieru na dwie części i podając jej jedną z nich. – Ty też musisz jedną napisać. Piszę swoje wyznanie, ale jak tylko kończę, Auburn od razu zabiera mi długopis i pisze swoje, bez wahania. Składa kartkę i zaczyna ją wrzucać do pudełka, ale ją powstrzymuję. - Musimy się wymienić. Natychmiast kręci przecząco głową. - Nie przeczytasz mojej kartki. – mówi stanowczo. Jest tak stanowcza, że to sprawia, że nawet bardziej chcę poznać jej sekret. - Jeśli nikt tego nie przeczyta, to nie jest wyznanie. To po prostu tajemnica, którą z nikim się nie dzielisz. Wkłada dłoń w stos karteczek i chowa między nimi swoją. - Nie musisz czytać go przede mną, żeby zostało to uznane za wyznanie. – bierze papier z moich rąk i też wrzuca go do pudełka. – Reszty też nie przeczytałeś jak tylko inni ludzie skończyli je pisać. Ma rację, ale jestem bardzo rozczarowany, że nie wiem, co tam zapisała. Chcę od razu wysypać wszystkie kartki na podłogę i odnaleźć jej, ale ona wstaje i sięga po moją rękę. - Odprowadź mnie do domu, Owen. Robi się późno. *** Większość drogi do jej mieszkania pokonujemy w ciszy. Nie jest to w żaden sposób nieprzyjemna cisza. Wydaje mi się, że oboje jesteśmy cicho, bo żadne z nas nie jest jeszcze gotowe na to, by się pożegnać. Nie zatrzymuje się, żeby się pożegnać, kiedy docieramy do budynku, w którym znajduje się jej mieszkanie. Wciąż idzie dalej, oczekując, że pójdę za nią. I tak robię. Idę za nią, aż do drzwi z numerem 1408. Gapię się na cynową tabliczkę i chcę ją zapytać, czy widziała horror „1408”, z Johnem Cusackiem7. Ale obawiam się, że jeśli nigdy o nim nie słyszała, 7 Film 1408 – film na podstawie opowiadania Stephena Kinga. Pisarz Mike Enslin jest autorem dwóch książek dotyczących zjawisk paranormalnych. Aby zdobyć materiały do nowej książki, Mike jest zdecydowany zbadać cieszący się złą sławą pokój 1408 w nowojorskim hotelu.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 23 może jej się nie spodobać to, że jakiś horror ma tytuł taki sam, jak numer mieszkania, w którym ona mieszka. Przekręca klucz w zamku i popycha drzwi, by się otworzyły. Odwraca się do mnie, wskazując na drzwi. - Niesamowite, co? Widziałeś kiedyś ten film? Kiwam głową. - Nie chciałem tego wyciągać. Zerka na liczbę i wzdycha. - Znalazłam swoją współlokatorkę przez Internet, więc ona już tu mieszkała. Wierz mi lub nie, Emory miała do wyboru trzy mieszkania, a wybrała to ze względu na przerażającą korelację z tym filmem. - To trochę niepokojące. Kiwa głową i bierze oddech. - Ona jest… inna. Patrzy w dół na swoje stopy. Biorę wdech i spoglądam w sufit. Nasze spojrzenia spotykają się po środku, a ja nie cierpię tego momentu. Nie cierpię, bo nie skończyłem z nią rozmawiać, ale nadszedł czas, żeby już poszła do domu. Jest o wiele za wcześnie na pocałunek, ale dyskomfort, który towarzyszy końcowi pierwszej randki jest odczuwalny. Nie cierpię tej chwili, bo wiem, jak niezręcznie się czuje, czekając, aż się z nią pożegnam. Zamiast robić to, czego oczekuje, wskazuję na wnętrze jej mieszkania. - Miałabyś coś przeciwko, gdybym skorzystał z toalety, zanim sobie pójdę? To wystarczająco platoniczna propozycja, ale daje mi wymówkę, by z nią jeszcze trochę porozmawiać. Spogląda do środka, a ja widzę cień zwątpienia na jej twarzy, bo nie zna mnie i nie wie, czy bym jej nie skrzywdził, a chce robić to, co trzeba i chronić siebie. Przez to martwię się trochę mniej, wiedząc, że pozornie dobry instynkt samozachowawczy. Uśmiecham się niewinnie. - Już ci obiecałem, że nie będę się torturował, gwałcił ani cię nie zabiję. Nie wiem dlaczego to zapewnienie sprawia, że czuje się lepiej, ale zaczyna się śmiać. - Cóż, skoro obiecałeś… - mówi, otwierając szerzej drzwi i pozwalając mi wejść do swojego mieszkania. – Ale na wszelki wypadek powinieneś wiedzieć, że jestem bardzo głośna. Potrafię krzyczeć jak Jamie Lee Curtis. Nie powinienem myśleć o tym, jak brzmi, kiedy jest głośna. To ona poruszyła ten temat. Wskazuje palcem w kierunku, gdzie pewnie znajduje się łazienka, więc wchodzę do środka, zamykając za sobą drzwi. Łapię się brzegów umywalki, patrząc na swoje odbicie w lustrze. Jeszcze raz staram sobie powiedzieć, że to tylko zbieg okoliczności. Jej dzisiejsze pojawienie się na moim progu. Jej więź z moją sztuką. Jej drugie imię, takie samo, jak moje. Wiesz, to mogłoby być przeznaczenie.