matern_anna

  • Dokumenty107
  • Odsłony13 033
  • Obserwuję15
  • Rozmiar dokumentów143.6 MB
  • Ilość pobrań7 974

06. Confess - Rozdziały 15-17

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :210.6 KB
Rozszerzenie:pdf

06. Confess - Rozdziały 15-17.pdf

matern_anna Dokumenty ROMANS Colleen Hoover Confess
Użytkownik matern_anna wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 23 z dostępnych 23 stron)

Tłumaczenie: marika1311 Strona 1 CZĘŚĆ DRUGA

Tłumaczenie: marika1311 Strona 2 Rozdział piętnasty AUBURN Minęło dwadzieścia osiem dni, odkąd Owen został skazany na dziewięćdziesiąt dni w więzieniu. Wiele może się wydarzyć w ciągu tych dwudziestu ośmiu dni. Opatulam go mocniej kocem i pochylam się, by pocałować AJ’a w czoło. - Zobaczymy się jutro po szkole, dobrze? Uśmiecha się do mnie i uwielbiam to, że za każdym razem, gdy to robi, moje serce topnieje. Wygląda zupełnie tak, jak Adam. Poza rudawym odcieniem w brązowych włosach, we wszystkim przypomina Adama, włącznie z zachowaniem i manierami. - Przychodzisz, żeby z nami zjeść? Kiwam głową i jeszcze raz go przytulam. Pożegnanie z nim, wiedząc, że nie śpi w łóżku w moim domu, to dla mnie najtrudniejsza część. Powinnam układać go do snu w domu, w którym razem mieszkamy. Jednakże, cokolwiek Trey powiedział Lydii, zadziałało, bo przychodzę tu przez większość wieczorów w tygodniu, a nie powiedziała mi żadnego złego słowa. - Gotowa? – słyszę głos Trey’a za swoimi plecami. - Dobranoc, AJ. Zawsze będę cię kochać. Uśmiecha się. - Dobranoc, mamo. Też cię będę zawsze kochać. Wychodząc, wciskam przełącznik światła, gasząc je i pociągam za sobą drzwi. Kiedy idziemy w kierunku salonu, Trey sięga po moją dłoń i splata nasze palce. Spoglądam w dół, na nasze złączone dłonie i nie czuję nic poza poczuciem winy. Przez ostatnie tygodnie próbowałam odwzajemnić jego uczucia, ale jak dotąd nie zadziałało to w sposób, na jaki liczyłam. Idziemy przez salon. Lydia siedzi na kanapie. Jej wzrok natychmiast opada na nasze ręce. Uśmiecha się krótko, a ja nie jestem pewna, co to oznacza. Trey powiedział, że właściwie nie zareagowała, gdy w zeszłym tygodniu oznajmił jej, że zabiera mnie na pierwszą oficjalną randkę, ale wiem, że musi mieć na ten temat jakieś zdanie. Mogę się założyć, że mogłaby być z tego powodu szczęśliwa, bo bycie z Trey’em oznaczałoby mniejsze prawdopodobieństwo, że zabiorę swojego syna i wyniosę się do Portland. - Pracujesz dziś? – kieruje pytanie do Trey’a. Kiwa potwierdzająco głową, jednocześnie puszczając moją dłoń, po czym podchodzi do szafki w przedpokoju. - Mam nocną zmianę przez najbliższe trzy tygodnie. – mówi. Wkłada klucz do zamka i wyciąga broń z szafki. Przenoszę uwagę z Trey’a na zdjęcie Adama wiszące na ścianie w salonie. W chwili jego robienia nie mógł mieć więcej niż czternaście lat. Za każdym razem, kiedy tu przychodzę, robię, co w mojej mocy, by unikać patrzenia na niego, ale jestem w szoku, jak bardzo AJ przypomina swojego ojca. Im bardziej podrasta, tym podobniejszy do Adama się staje. Ale wiedza, że Adam nigdy nie będzie miał więcej niż szesnaście lat sprawia, że zastanawiam się, jak by wyglądał jako dorosły. Gdyby teraz żył, czy wyglądałby jak Trey? Czy AJ będzie wyglądał jak Trey?

Tłumaczenie: marika1311 Strona 3 - Auburn. Jego głos jest tak blisko, że kiedy rozbrzmiewa obok mojego ucha, podskakuję. Kiedy unoszę na niego wzrok, spogląda krótko na zdjęcie Adama, a potem odwraca się w kierunku drzwi. Wygląda na rozczarowanego, że stałam tu i je oglądałam, a z jakiegoś powodu czuję się winna. To musi być dla niego trudne, wiedza o tym, co czułam do jego brata. Wiem, że byłoby jeszcze trudniejsze, gdyby wiedział, że wciąż czuję. - Dobranoc, Lydia. – mówię, idąc w kierunku frontowych drzwi. Uśmiecha się, ale zawsze było coś dziwnego w tym geście. Prawie, jakby kryło się za nim poczucie winy. Może to tylko moje sumienie, ale nigdy nie przebolałam faktu, że czułam, iż nie znosiła mnie za to, ile czasu spędzałam z Adamem przed jego śmiercią. Nie sądzę, by podobało jej się to, co on do mnie czuł i jestem pewna, że nie była zadowolona z tego, ile czasu on chciał ze mną spędzać. A to w pewnym stopniu mnie martwi, bo chociaż wydaje się wspierać naszą znajomość, obawiam się tego, co się stanie, jeśli nam nie wyjdzie. I właśnie dlatego nie chcę stwierdzać tego oficjalnie, bo kiedy to zrobię, muszę być przygotowana na to, co stanie się z AJ’em, jeśli my jako para nie przetrwamy. *** Trey odprowadza mnie do drzwi mojego mieszkania, jak robił prawie codziennie przez ostatni tydzień. Wiem, że wciąż czeka, aż zaproszę go do środka, ale jeszcze nie jestem na to gotowa. Nie jestem pewna, kiedy będę, ale wczoraj w końcu pozwoliłam mu się pocałować, chociaż właściwie o tym nie myślałam. Tak jakby po prostu to zrobił. Przekręciłam klucz w zamku i odwróciłam się, a jego usta wylądowały na moich zanim mogłam się na to zgodzić lub zaprzeczyć. I chciałabym móc powiedzieć, że mi się to podobało, ale głównie czułam się nieswojo, z wielu powodów. Wciąż czuję się nieswojo na myśl o tym, że byłam zakochana w jego bracie. Wciąż mogę być w nim zakochana i to może nigdy nie minąć. Krępuje mnie też to, że jego brat jest jedyną osobą, z którą uprawiałam seks. I jestem zaniepokojona faktem, że AJ zna Trey’a jako swojego wujka, a nie chcę mącić mu w głowie, jeśli między nami zrobi się poważnie. Jest też kwestia atrakcyjności. Trey jest zdecydowanie przystojnym facetem. Jest pewny siebie i ma świetną pracę. Ale jest w nim coś, co sięga głębiej niż rozbudowane mięśnie czy zadbane, ciemne włosy. Coś, co jest kompletnym przeciwieństwem Adama. Coś, co tak naprawdę mnie kręci. W Adamie było dobro. Spokój. Kiedy z nim byłam, czułam się bezpieczna. Mam to samo odczucie w kwestii Owena i wydaje mi się, że właśnie dlatego mi się spodobał. Ma wiele tych samych cech, które posiadał również Adam. Jak dotąd, nie odebrałam podobnych wibracji od Trey’a. Staram się nie myśleć o tym, że mogę być zobowiązana w stosunku do kogoś, kto, obawiam się, może nie być dobrym człowiekiem. Ale odkąd go znam, mam jakiś związek z nim i z Lydią, więc to może nie być kwestia jego charakteru. Może niesprawiedliwie go osądzam, bo czuję, że jego matka nie jest dobrą osobą. W związku z tym, staram się na niego otworzyć. I dlatego pozwoliłam mu się wczoraj pocałować, bo czasami intymność może dać ludziom coś, czego w innym wypadku by nie mieli.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 4 Przekręcam klucz w zamku i biorę powolny oddech, zanim się odwracam. Staram się nastawić na to, że chcę, by mnie pocałował, że jego pocałunek mógłby być dobry i ekscytujący, ale wiem na pewno, że nie będę czuć nawet ułamka z tego, co czułam, kiedy całował mnie Owen. To był dopiero pocałunek. Zamykam oczy i staram się opróżnić głowę z myśli o Owenie, ale ciężko to zrobić. Kiedy coś połączy cię z kimś tak szybko, a podczas pocałunku czujesz tak wiele, nie jest tak łatwo po prostu zapomnieć, kiedy zrobił coś, co cię zraniło. I chociaż okazało się, że Owen wpadł w kłopoty dalekie od tych, w jakie mogłabym się angażować, nie mogę przestać o nim myśleć. Może dlatego, że osoba, którą poznałam i osoba, którą okazał się być, nie brzmi jak jedna i ta sama. I chociaż bardzo staram się o nim zapomnieć, to nie mogę nic poradzić na to, że się martwię. Martwię się o to, jak sobie radzi. Martwię się o jego studio. Martwię się o kotkę Owena, bo nadal ją mam, a wiem, że jak tylko Owen wyjdzie z więzienia, będę musiała znowu się z nim spotkać, żeby mu ją zwrócić. Martwię się o to, czy będę w stanie ukryć to przed Trey’em, bo w tej chwili myśli, że kotka Owen należy do Emory. Wydaje mu się też, że kot ma na imię Sparkles1. - Pracujesz jutro? – pyta Trey. Odwracam się, by na niego spojrzeć. Jest ode mnie o wiele wyższy i czasami mnie to onieśmiela. Kiwam potwierdzająco głową. - Od dziewiątej do czwartej. Unosi dłoń do mojej szyi i pochyla się, by mnie pocałować. Zamykam oczy i robię, co mogę, by cieszyć się jego ustami, kiedy te dotykają moich warg. Przez sekundę wyobrażam sobie, że całuję się z Owenem i nienawidzę siebie za to. Ten pocałunek jest krótki. Już jest spóźniony do pracy, więc oszczędza mi to niezręczności momentu, w którym nie zapraszam go do środka. Trey uśmiecha się do mnie. - To drugi raz, kiedy pozwoliłaś mi się pocałować. Uśmiecham się. - Zadzwoń do mnie jutro, kiedy skończysz pracę. – mówi. Ponownie kiwam głową, a on odwraca się, żeby odejść. Otwieram się, ale Trey jeszcze raz mnie woła, zanim je za sobą zamykam. Podchodzi bliżej i patrzy na mnie z poważną miną. - Upewnij się, że masz dziś zakluczone drzwi. Słyszałem, że Gentry zostanie wypuszczony wcześniej, a nie dam głowy za to, że nie przyjdzie tutaj, żeby się na mnie nie zemścić. Powietrze z moich płuc nagle znika, a ja muszę ukryć moją walkę o oddech. Nie chcę, żeby zobaczył, jak te słowa na mnie zadziałały, więc szybko kiwam głową. - Dlaczego miałby się na tobie zemścić? - Bo tak, Auburn. Mam coś, czego on nie może mieć. To sprawia, że czuję się nieswojo, bo nie podoba mi się myślenie Trey’a, że „mnie ma”. I to jest kolejna różnica między nim, a Owenem. Mam wrażenie, że Owen nigdy by tak nie powiedział. - Będę miała je zamknięte. Obiecuję. Trey kiwa głową i idzie przez korytarz. Zamykam za sobą drzwi i przekręcam kluczyk w zamku. Gapię się na niego. 1 Ang. błyskotki, iskry

Tłumaczenie: marika1311 Strona 5 Ponownie go przekręcam, otwierając zamek. Nie wiem, dlaczego. Kot miauczy przy moich stopach, ocierając się o moje nogi, więc pochylam się i ją podnoszę. Idąc do sypialni, głaszczę ją delikatnie. Pierwszą rzeczą, jaką robię – i dokładnie to samo zrobiłam wczoraj, kiedy Trey mnie pocałował – to mycie zębów. Wiem, że to absurdalna myśl, ale całowanie Trey’a sprawia, że czuję się tak, jakbym zdradzała Owena. Kiedy kończę szczotkowanie zębów, wracam do sypialni i widzę, że kotka weszła do namiotu. Nie miałam serca, żeby go złożyć, głównie dlatego, że wiem, że jak tylko AJ będzie mógł zostać tu na noc, pokocha go. Wczołguję się do środka i kładę się na plecach. Przyciągam do siebie zwierzę, kładę ją na swoim brzuchu i zaczynam ją głaskać. Moje emocje są w tej chwili istną burzą uczuć. Czuję przypływ adrenaliny, wiedząc, że Owen nie przebywa już dłużej w więzieniu i może przyjść po swojego kota jeszcze w tym tygodniu. Ale jestem też przez to kłębkiem nerwów, bo nie wiem, co się stanie, kiedy ponownie go zobaczę. I nie cierpię tego, że myśl o tym, że prawdopodobnie go zobaczę napełnia mnie większym wyczekiwaniem, niż pocałunek Trey’a. Kot zeskakuje z mojej piersi, kiedy mój telefon odbiera wiadomość. Wyciągam komórkę z kieszeni i odblokowuję ekran. Moje serce próbuje wydostać się z mojej klatki piersiowej, kiedy czytam smsa od Owena. Owen: Mięsna sukienka. Natychmiast staję na nogi, idę przez salon i szybko otwieram drzwi. Jak tylko nasze spojrzenia się spotykają, czuję się tak, jakby ktoś ścisnął pięścią moje serce, próbując wycisnąć z niego życie. Boże, ale mi go brakowało. Bierze bardzo niepewny krok do przodu. Nie chce, bym czuła się niekomfortowo przez to, że tu jest, ale przez wyraz jego twarzy mogę stwierdzić, że czuje to samo, co ja. Cofam się o krok i otwieram drzwi szerzej, bez słów zapraszając go do środka. Kąciki jego ust lekko drgają, kiedy powoli podchodzi do drzwi mojego mieszkania. Kiedy podchodzi do progu, ja odsuwam się na bok, by mógł wejść do środka. Kładzie dłoń na drzwiach i je zamyka, następnie odwraca się i przekręca klucz w zamku. Kiedy znowu staje do mnie twarzą w twarz, widzę ból w jego twarzy, jakby nie wiedział, czy ma wyjść, czy wziąć mnie w swoje ramiona. Chcę tak jakby jednego i drugiego.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 6 Rozdział szesnasty OWEN Chciałbym, żeby wiedziała, jak dużo o niej myślałem. Jak każdej nocy pytałem siebie, czy ucisk w klatce piersiowej w rzeczywistości jest rezultatem tęsknoty za nią, czy prostego faktu, że nie mogłem jej zobaczyć. Czasami ludzie pragną czegoś, czego nie mogą mieć i mylą to z uczuciami do innej osoby. Tak czy inaczej, uczucia są obecne. Napięcie, ból, powoli gromadzący się w moim brzuchu, który zachęca mnie do zmniejszenia dystansu między nami i przycisnąć swoje wargi do jej ust. Już bym to robił, gdybym nie widział Trey’a wychodzącego z jej mieszkania chwilę wcześniej. Na szczęście, jest mało spostrzegawczym kutasem, więc nawet mnie nie zauważył. Choć ja zdecydowanie go widziałem. I przez to zastanawiam się, co robił u niej tak późno w nocy. Nie, żebym miał prawo to wiedzieć, ale na pewno nie mogę powstrzymać swojej ciekawości. Przyszedł do mnie do więzienia w zeszłym tygodniu. Kiedy powiedziano mi, że mam gościa, spodziewałem się zobaczyć ojca. Była też bardzo mała część mnie, która miała nadzieję, że to Auburn. Nie spodziewałem się, że przyjdzie dla mnie do więzienia, ale wydaje mi się, że nadzieja na to, że to się może wydarzyć sprawiła, że byłem bardziej pozytywnie nastawiony, niż byłbym w innym wypadku. Kiedy wszedłem do pomieszczenia i zobaczyłem stojącego tam Trey’a, na początku pomyślałem, że nie przyszedł tutaj, żeby zobaczyć się ze mną. Ale kiedy na mnie spojrzał, stało się jasne, że tak właśnie jest. Usiadłem na krześle, a on zrobił to samo. Patrzył na mnie przez kilka minut bez słowa. Robiłem to samo. Nie wiem, czy myślał, że jego obecność jest wystarczająco zastraszająca, ale nic nie mówił. Po prostu siedział tak przez dziesięć solidnych minut i się na mnie gapił. Byłem niewzruszony. Kilka razy miałem ochotę się roześmiać, ale się powstrzymałem. W końcu wstał, ale ja nadal siedziałem. Okrążył stół, zmierzając do wyjścia, ale zamiast tego odwrócił się i spojrzał na mnie. - Trzymaj się z dala od mojej dziewczyny, Owen. Wtedy dopiero odwróciłem wzrok. Nie dlatego, że mnie wkurzył czy sprawił, że zacząłem się denerwować, ale dlatego, że jego słowa były jak rozdzierający cios w brzuch. Fakt, że odniósł się do Auburn jako swojej dziewczyny jest ostatnią rzeczą, jaką chciałem usłyszeć i nie ma to nic wspólnego z moją zazdrością czy wszystkimi instynktami dotyczącymi Trey’a. I choć muszę przyznać, że nienawidzę tego, że spieprzyłem swoje życie do tego stopnia, że to negatywnie na nas wpływa, jeszcze bardziej nienawidzę tego, że twierdzi, że ją ma. Bo ona zasługuje na więcej. O wiele więcej. Zasługuje na mnie. Gdyby tylko o tym wiedziała. Patrzy się na mnie tak, jakby chciała zarzucić ręce na moją szyję. Jakby chciała mnie pocałować. I wierzcie mi, że gdyby zrobiła którąkolwiek z tych rzeczy, zareagowałbym bardziej niż chętnie. Stoi z rękami opuszczonymi przy bokach, jakby nie wiedziała, co z nimi zrobić. Unosi prawą dłoń i unosi ją do piersi, ściskając nią lewe ramię. Spuszcza wzrok na stopy.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 7 - Nic ci nie jest. – jej głos brzmi bardzo niepewnie. Nie jestem pewny, czy to było pytanie, czy stwierdzenie faktu. I tak kiwam głową. Wypuszcza z siebie delikatne westchnienie, a jej ulga to coś, czego nie przewidywałem. Nie oczekiwałem, że będzie się o mnie martwić. Liczyłem na to, ale nadzieja, a faktyczne zobaczenie tego to dwie różne sprawy. Nie jestem pewny, co się dzieje w tej sekundzie, ale oboje równocześnie stawiamy krok naprzód. Żadne z nas się nie zatrzymuje, dopóki jej ramiona nie obejmują mojej szyi, a moje jej pleców i oboje desperacko się ściskamy. Schylam głowę do jej szyi i wdycham jej zapach. Jeśli jej woń miałaby kolor, byłaby różowa. Słodka i niewinna, z odrobiną róż. Po długim, ale wciąż za krótkim uścisku, robi krok do tyłu i łapie moją dłoń. Ciągnie mnie w kierunku swojej sypialni, a ja za nią idę. Kiedy otwiera drzwi, mój wzrok opada na niebieski namiot, wciąż rozstawiony obok łóżka. Nie złożyła go, a to sprawia, że się uśmiecham. Zamyka za nami drzwi i bierze ze swojego łóżka poduszki, uśmiechając się delikatnie, kiedy rzuca je do namiotu i wczołguje się do środka. Leży w środku, a ja wchodzę do środka i kładę się obok niej. Leżymy do siebie twarzą w twarz i przez kilka minut nie robimy nic, poza patrzeniem się na siebie. W końcu podnoszę rękę i odgarniam kosmyk włosów z jej czoła, ale zauważam, że nieznacznie się odsuwa. Opuszczam dłoń. To tak, jakby nie chciała rozpoczynać rozmowy, bo wie, że pierwszą rzeczą, o której musielibyśmy porozmawiać, jest jej relacja z Trey’em. Nie chcę umieszczać jej w niezręcznej sytuacji, ale z drugiej strony muszę poznać prawdę. Odchrząkam i jakiś cudem wyrzucam z siebie słowa, na które nie chcę znać odpowiedzi. - Jesteś z nim teraz? To pierwsze słowa, jakie do niej wypowiedziałem, od czasu naszego pożegnania miesiąc temu. Nienawidzę tego, że właśnie one mają być tymi pierwszymi. Powinienem był powiedzieć „tęskniłem za tobą” albo „wyglądasz pięknie”. Powinienem powiedzieć coś, co ona doceni, a zamiast tego rzuciłem czymś, czego nie chciała słyszeć. Wiem, że nie chciała tego słyszeć, bo spuściła wzrok i już na mnie nie patrzy. - To skomplikowane. – odpowiada. Gdyby tylko wiedziała. - Kochasz go? Natychmiast potrząsa przecząco głową. To napełnia mnie ulgą, ale jednocześnie też nie cierpię myśli, że jest z kimś ze złych pobudek. - Więc dlaczego z nim jesteś? Teraz na mnie spogląda, a wyraz jej twarzy twardnieje. - Z tego samego powodu, dla których nie mogę być z tobą. – milknie na chwilę. – AJ. To prawdopodobnie jedyna rzecz, której nie chciałem usłyszeć, bo to jedyna rzecz, nad którą nie mam żadnej kontroli. - On sprawia, że zbliżasz się do AJ’a. Ja wręcz przeciwnie. Ledwie kiwa głową. - Czujesz coś do niego? Cokolwiek? Zamyka oczy, jakby była zawstydzona. - Tak jak mówiłam… to skomplikowane. Sięgam po jej dłoń. Przykładam ją do swoich ust i ją całuję.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 8 - Auburn, spójrz na mnie. Spogląda na mnie jeszcze raz i bardziej niż czegokolwiek pragnę pochylić się i ją pocałować. Chociaż to ostatnia rzecz, jakiej potrzebuje ona. To by tylko jeszcze bardziej skomplikowało jej życie. - Przykro mi. – szepce. Natychmiast potrząsa głową. Nie muszę słyszeć, jak jej przykro, że nie możemy być razem. Powody, dla których nie możemy być razem, to tylko moja wina. Nie jej. - Rozumiem. Nie chciałbym być częścią czegoś, co mogłoby cię trzymać z dala od twojego syna. Ale musisz zrozumieć, że Trey nie jest rozwiązaniem. Nie jest dobrym człowiekiem i nie chcesz, by AJ dorastał z nim jako przykładem. Przewraca się na plecy i patrzy w górę. Nie podoba mi się dystans, który tym między nami stworzyła, ale wiem też, że to stwierdzenie nie jest dla niej niczym nowym. Wiem, że zdaje sobie sprawę, jakiego rodzaju człowiekiem on jest. - Kocha AJ’a. Jest dla niego dobry. - Jak długo? – pytam. – Jak długo będzie się tak zachowywał, żeby cię pokonać? Bo to nie będzie trwać wiecznie, Auburn. Unosi dłonie do twarzy, a jej ramiona zaczynają się trząść. Natychmiast przyciągam ją do siebie i przytulam. Nie chciałem się tutaj pojawiać, by powodować jej płacz. - Przepraszam. – szepcę. – Nie powiem ci czegoś, czego już byś nie wiedziała. Jestem pewny, że rozważałaś wszelkie opcje i tylko ta jedna działa, rozumiem. Po prostu nie cierpię tego, że musisz przez to przechodzić. Głaszczę dłonią jej włosy i całuję ją w czubek głowy. Pozwala mi trzymać się przez kilka minut, a ja rozsmakowuję się w każdym sekundzie, bo oboje wiemy, ze kolejną rzeczą, którą wypowie, będzie pożegnanie. Nie chcę, żeby musiała to powiedzieć, więc jeszcze raz całuję ją w czubek głowy. Potem całuję jej policzek, a palcami delikatnie przechylam jej głowę ku sobie. Pochylam się i delikatnie przyciskam usta do jej warg. Nie daję jej czasu, by za dużo o tym myślała. Zamykam oczy, puszczam ją i wychodzę z namiotu. Podjęła decyzję i chociaż nie jest to coś, czego oboje chcemy, to jedyny wybór, jaki w tej chwili jest dla niej właściwy. I muszę to uszanować. *** Podrzucam kotkę do swojego studia i decyduję, że nie ma lepszej pory od północy, by pojechać do ojca. Uszanował moją prośbę i nie dzwonił ani nie odwiedzał mnie, kiedy byłem w więzieniu. Jestem zaskoczony, że tego nie zrobił, ale mała część mnie ma nadzieję, że nie odwiedził mnie dlatego, że widok syna, który został wysłany do więzienia za jego błędy, byłby dla niego dnem. Nauczyłem się przez te lata nie pozwalać nadziei zbyt urosnąć, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że każda część mnie nie modli się o to, że poszedł na odwyk w czasie, kiedy mnie nie było. Spodziewałem się, że albo go nie będzie, albo będzie spał, więc wziąłem ze sobą swój klucz do domu. Wszystkie światła są zapalone.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 9 Kiedy wchodzę do środka, od razu widzę słabą poświatę od telewizora. Odwracam się w stronę salonu i zauważam ojca leżącego twarzą w dół na kanapie. Wiedza, że nie jest na odwyku sprawia, że przemywa się przeze mnie fala rozczarowania, ale nie mogę też zaprzeczyć małemu przypływowi nadziei, że leży w ten sposób, bo nie oddycha. To nie jest coś, co syn powinien czuć w stosunku do swojego ojca. Siadam na stoliku, dwa metry od niego. - Tato. Nie budzi się natychmiast. Rozglądam się i ze stolika podnoszę jego butelkę pigułek. Fakt, że właśnie spędziłem przez nie miesiąc w więzieniu, powinien być wystarczający, by nigdy nie chciał ich już tknąć. To, że najwidoczniej tak nie jest, sprawia, że mam ochotę wyjść z tego domu i nie oglądać się za siebie. Mój ojciec jest dobrym człowiekiem. Wiem to. Gdyby nie był, łatwiej byłoby od niego odejść. Zrobiłbym to już dawno temu. Ale wiem, że nie ma nad sobą kontroli. I tak jest od lat. Po wypadku był pogrążony w bólu, fizycznym i psychicznym. Nie pomaga to, że przez cały miesiąc, kiedy był w śpiączce, był odurzony lekami. Kiedy w końcu się obudził i zaczął wracać do zdrowia, tabletki były jedyną rzeczą, która łagodziła jego ból. Kiedy zaczął potrzebować więcej, niż było mu przepisywane, lekarze odmówili jego prośbie. Przez wiele tygodni musiałem patrzeć, jak cierpi. Nie pracował, nie wstał z łóżka, był w stanie ciągłej agonii i depresji. W tamtym czasie nie sądziłem, że mój ojciec jest w stanie pozwolić na to, by coś tak małego jak pigułka nim zawładnęło, ale byłem naiwny. Jedyne, co widziałem, kiedy na niego spoglądałem, to człowiek pogrążony w bólu, potrzebujący pomocy. Siedziałem za kółkiem samochodu, który odebrał życie jego synowi i żonie, i zrobiłbym wszystko, żeby było lepiej. Żeby naprawić to, co się stało. Dźwigałem poczucie winy przez długi czas po wypadku, nawet jeśli wiedziałem, że ojciec mnie nie wini. To jedyna rzecz, którą dobrze zrobił: wielokrotnie mi powtarzał, że to nie była moja wina. Wciąż jednak trudno nie czuć się winnym, kiedy jesteś szesnastoletnim dzieciakiem. Chciałem po prostu, żeby mu było lepiej. Zaczęło się od tego, że mnie samemu przepisano leki przeciwbólowe. Było dość łatwo udawać ból pleców po takim wypadku, więc dokładnie to zrobiłem. Po kilku miesiącach, kiedy jego ból ciągle rósł i rósł, nawet moje dodatkowe tabletki przestały mu wystarczać. Wtedy też lekarz odciął mnie od pigułek i odmówił wypisania kolejnej recepty. Myślę, że wiedział, co się działo i nie chciał się przyczyniać do uzależnienia mojego ojca. Miałem w szkole przyjaciela lub dwóch, którzy wiedzieli, jak zdobyć pigułki, których potrzebował mój ojciec, więc zacząłem mu przynosić leki od ludzi, których znałem. To trwało dwa lata, dopóki ci przyjaciele nie wyrośli z napadania na schowek rodziców lub nie wyprowadzili się na studia. Od tego czasu, zdobywam je z innego, jedynego źródła – czyli Harrisona. Nie jest dilerem, ale przebywanie przez większość dnia wśród alkoholików sprawia, że dla niego dość łatwe jest dowiedzieć się, z kim się skontaktować, jeśli ktoś czegoś potrzebuje. Wie również, że tabletki nie są dla mnie, co jest jedynym powodem, dla którego jest skłonny mi je załatwiać. Teraz, kiedy wie, że za te same pigułki, które dostarczał mojemu ojcu, ja poszedłem do więzienia, odmawia zdobycia kolejnych. Te źródło się wyczerpało i miałem nadzieję, że to oznacza koniec nałogu dla mojego ojca, skoro oznaczało to koniec dostaw.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 10 Ale proszę, jest tutaj i ma tabletki. Nie jestem pewny, jak je zdobył, ale to sprawia, że się denerwuję, bo oznacza to, że jest ktoś jeszcze, poza mną i Harrisonem, kto wie o jego uzależnieniu. To bardzo lekkomyślne z jego strony. Chociaż próbowałem go namówić na odwyk, ojciec obawia się, co by się stało z jego karierą, gdyby się na to zgodził i stałoby się to wiedzą publiczną. Teraz, jego uzależnienie jest tak złe, że niszczy jego życie prywatne. Jednakże, dotarło to prawie do punktu, w którym zagroziłoby jego karierze. To tylko kwestia czasu, bo alkohol zaczyna odgrywać coraz większą rolę, a incydenty, od których muszę go ratować od zeszłego roku, stają się coraz częstsze. A ja wiem, że z uzależnionymi nie jest tak po prostu lepiej. Albo aktywnie walczą, albo karmią swoje uzależnienie. I w tej chwili, on nie robi żadnej, cholernej rzeczy, żeby to zwalczyć. Otwieram buteleczkę i wysypuję sobie na dłoń tabletki, po czym zaczynam je liczyć. - Owen? – mamrocze tata. Podnosi się do pozycji siedzącej. Uważnie śledzi wzrokiem pigułki w mojej dłoni, bardziej skupiony na tym, co z nimi zrobię, niż na tym, że zostałem wcześniej wypuszczony. Kładę tabletki na ławie obok siebie. Opieram łokcie o kolana, a złożone razem dłonie zwieszam między nimi. Uśmiecham się do ojca. - Poznałem ostatnio dziewczynę. Wyraz jego twarzy mówi wszystko. Jest kompletnie zdezorientowany. - Ma na imię Auburn. – wstaję i podchodzę do kominka. Spoglądam na ostatnie zdjęcie rodzinne, jakie zrobiliśmy. Jest sprzed ponad roku przed wypadkiem, a ja nie cierpię tego, że to moje ostatnie wspomnienie o tym, jak wyglądali. Chciałbym mieć nowsze wspomnienia o nich, ale te blakną o wiele szybciej niż fotografie. - To dobrze, Owen. – burczy ojciec. – Ale jest po północy. Nie mogłeś mi tego powiedzieć jutro? Wracam do miejsca, w którym on siedzi, ale nie robię tego samego. Zamiast tego, patrzę na niego z góry. Na człowieka, który kiedyś był moim ojcem. - Wierzysz w przeznaczenie, tato? Mruga. - Do czasu, kiedy ją zobaczyłem, nie wierzyłem. Ale zmieniła ten pogląd w momencie, gdy powiedziała mi swoje imię. – przygryzam wnętrze policzka i na chwilę milknę, zanim kontynuuję. Chcę dać mu czas, by dotarło do niego wszystko, co mówię. – Ma takie samo drugie imię jak ja. Unosi brwi nad przekrwionymi oczami. - To, że macie takie samo imię, nie znaczy, że to przeznaczenie, Owen. Ale cieszę się, że jesteś szczęśliwy. Drapie się po głowie, wciąż zdezorientowany tym, co ja tutaj robię. Jestem pewny, że nie każdej nocy syn przychodzi po północy obudzić swojego ojca z jego haju narkotykowego, żeby zachwycać się dziewczyną, którą poznał. - Chcesz wiedzieć, co jest w niej najlepsze? Wzrusza ramionami. Wiem, że chce mi powiedzieć, żebym spierdalał, ale nawet on wie, że to trochę w złym guście powiedzieć „spierdalaj” komuś, kto właśnie przesiedział przez ciebie miesiąc w więzieniu. - Ma syna. To go trochę rozbudza. Spogląda na mnie. - To twoje dziecko?

Tłumaczenie: marika1311 Strona 11 Nie odpowiadam. Gdyby mnie słuchał, wiedziałby, że poznałem ją dopiero niedawno. W każdym razie, dopiero niedawno poznałem ją oficjalnie. Siadam przed nim i patrzę mu prosto w oczy. - Nie. Nie jest mój. Ale gdyby był, gwarantuję ci, że nie postawiłbym go w sytuacji, w której tkwię przez ciebie przez ostatnie kilka lat. Opuszcza wzrok na podłogę. - Owen… - mówi. – Nigdy nie prosiłem, byś… - Ale nigdy nie mówiłeś, żebym tego nie robił! – krzyczę. Znowu stoję, wpatrując się w niego z góry. Nigdy wcześniej nie czułem do niego takiej wściekłości. Nie podoba mi się to. Łapię butelkę z pigułkami i idę do kuchni. Wrzucam je do zlewu i odkręcam wodę. Kiedy wszystkie znikają, kieruję się w stronę jego gabinetu. Słyszę, że zaczyna za mną iść, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, co robię. - Owen! – krzyczy. Wiem, że oprócz tego, co jestem w stanie mu załatwić, otrzymuje także legalne recepty, więc podchodzę do biurka i wysuwam szufladę. Znajduję kolejną butelkę, do połowy opróżnioną. Wie, żeby nie próbować powstrzymać mnie fizycznie, więc odsuwa się na bok, jednocześnie błagając mnie, bym tego nie robił. - Owen, wiesz, że ich potrzebuję. Wiesz, co się dzieje, jeśli ich nie biorę. Tym razem tego nie słucham. Wsypuję je do zlewu, jednocześnie walcząc z nim, kiedy to robię. - Potrzebuję ich! – krzyczy w kółko, próbując je złapać, kiedy je wyrzucam. Udaje mu się jedną złapać, od razu wrzuca ją do ust. Czuję się przez to tak, jakbym dostał w brzuch. Wydaje się o wiele mniejszym człowiekiem, kiedy jest tak zdesperowany i słaby. - Obserwowałem ją z synem. Widziałem, co ona dla niego poświęca. – mówię. – Widziałem, co rodzic powinien zrobić, żeby zapewnić dziecku jak najlepsze życie. I kiedy widzę ją z nim, myślę o tobie i o mnie, i o tym, jak bardzo jesteśmy popieprzeni, tato. Jesteśmy tacy od tamtej nocy. I od tamtego czasu, jedyne, czego chciałem, to patrzeć, jak starasz się, by było lepiej. Ale tego nie robiłeś. Jest coraz gorzej, a ja nie mogę tutaj siedzieć i być tego częścią. Zabijasz siebie, a ja nie pozwolę już dłużej na to, by poczucie winy, które czuję przez widok twojego cierpienia, usprawiedliwiały rzeczy, które dla ciebie robiłem. Odwracam się i zmierzam do frontowych drzwi, wcześniej biorąc z kominka ramkę ze zdjęciem. Mijam go i wychodzę. - Owen, zaczekaj! Zatrzymuję się przed zejściem po schodach i odwracam się w jego stronę. Stoi w progu i czeka, aż ponownie zacznę krzyczeć. Nie robię tego. W chwili, gdy widzę jego oczy bez życia, poczucie winy z powrotem przedostaje się do mojej duszy. - Zaczekaj. – mówi ponownie. Nie jestem nawet pewny, czy wie, o co mnie prosi. Wie tylko, że nigdy wcześniej nie poznał mnie od tej strony. Stanowczej strony. - Nie mogę czekać, tato. Czekałem od lat. Nie mam już w sobie nic, co mogę ci dać. Odwracam się i go zostawiam.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 12 Rozdział siedemnasty AUBURN - AJ, chcesz ciasteczka z czekoladą czy z jagodami? Robimy zakupy spożywcze. AJ, Trey i ja. Ostatnim razem byłam tu z Owenem, a trochę minęło od tego czasu. Prawie trzy miesiące, jeśli być dokładnym. Nie, żebym to liczyła. Oczywiście, że liczę. Robię wszystko, co mogę, żeby przestać. Staram się skupiać nad tym, co się rozwija między mną a Trey’em, ale nieustannie porównuję go do Owena. Ledwie go znam, ale w jakiś sposób dotarł do tych części mnie, do których nie dotarł nikt od czasu, gdy byłam z Adamem. Pomimo rzeczy, które Owen zrobił, wiem, że jest dobrym człowiekiem. i chociaż próbuję otrząsnąć się z tego, jak się czuję, kiedy o nim myślę, uczucia wciąż się pojawiają, a ja jestem w rozterce, bo nie wiem, jak się ich pozbyć. - Mamusiu – mówi AJ, ciągnąc mnie za brzeg bluzki. – Mogę? Wyrywam się z transu. - Co możesz? - Dostać zabawkę. Zaczynam potrząsać głową, ale Trey odpowiada, zanim ja mam szansę to zrobić. - Tak, chodźmy na nie spojrzeć. – łapie AJ’a za rękę i zaczynają odchodzić w kierunku innej alejki. – Przyjdź do działu z zabawkami, kiedy skończysz. – mówi, odwracając się. Obserwuję ich. Oboje się śmieją, a mała rączka AJ’a jest pochłonięta dużą dłonią Trey’a, a to sprawia, że nienawidzę siebie za to, że nie staram się bardziej. Trey go kocha, a mały najwyraźniej kocha jego, a oto ja, całkowicie egoistyczna, dlatego, że nie czuję do Trey’a tego samego, co do Owena. Spędziłam z Owenem dwa dni. I to tyle. Gdybym spędziła z nim więcej czasu, to prawdopodobnie znalazłabym coś, co by mi się w nim nie spodobało, więc mogłam się zaplątać w samą ideę Owena, a nie w rzeczywiste uczucia do niego. Patrzenie na to w ten sposób sprawia, że czuję się nieco lepiej. I może nic nie połączyło mnie z Trey’em od razu, ale to zdecydowanie rośnie. Zwłaszcza, kiedy widzę, jak traktuje mojego synka. Każdy, kto go uszczęśliwia, uszczęśliwia też mnie. Po raz pierwszy od długiego czasu, właściwie przyłapuję się na uśmiechu na myśl o Trey’u, a nie o Owenie. Łapię większość pozycji z listy, zanim jadę wózkiem w stronę zabawek. Kieruję się na skróty, przez alejkę z artykułami sportowymi i zatrzymuję się natychmiast, jak tylko wyjeżdżam zza rogu. Jeśli los stroi sobie żarty, ten jest zdecydowanie najgorszy. Owen gapi się na mnie z tym samym niedowierzeniem na twarzy, które z pewnością maluje się również na mojej. W jednej sekundzie wszystko, co starałam się poczuć do Trey’a, zmniejsza się dziesięciokrotnie i zostaje skierowane na Owena. Zaciskam dłonie na wózku i rozważam, czy obrócić się w przeciwnym kierunku bez odzywania się do niego, czy nie. Zrozumiałby to, jestem pewna. Musi przechodzić wewnątrz tę samą walkę, bo oboje zatrzymaliśmy się w pół kroku, jak tylko się dostrzegliśmy. Żadne z nas się nie odzywa. Żadne się nie porusza. Po prostu się na siebie patrzymy.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 13 Moje całe ciało czuje jego wzrok, a ja czuję ból w każdej jego części. Główny powód, przez który wątpiłam w to, co się dzieje między mną, a Trey’em, stoi przede mną, przypominając mi o tym, jak powinny wyglądać prawdziwe uczucia do kogoś. Owen się uśmiecha, a ja nagle żałuję, że nie jesteśmy w sekcji ze środkami czystości, bo ktoś będzie musiał zetrzeć mnie z podłogi po tym, jak się rozpłynę. Zerka na lewo, potem na prawo, po czym przenosi wzrok prosto na mnie. - Alejka numer trzynaście. – mówi z uśmiechem. – To musi być przeznaczenie. Uśmiecham się, ale uśmiech ten szybko blaknie, kiedy słyszę głos AJ’a. - Mamo, zobacz! – mówi, wrzucając do koszyka dwie zabawki. – Trey powiedział, że mogę wziąć obie. Trey. Trey, Trey, Trey, który prawdopodobnie stoi teraz za mną, sądząc po reakcji Owena. Sztywnieje i się prostuje, ściskając swój wózek obiema rękami. Patrzy na kogoś za mną. Czuję ramię owijające się wokół mojej talii, trzymające mnie władczo. Trey stoi obok mnie i mogę wyczuć, że przypatruje się Owenowi. Przesuwa dłoń na dół moich pleców, a na policzku składa pocałunek. Zamykam oczy, bo nie chcę widzieć wyrazu twarzy Owena. - Chodź, kochanie. – mówi Trey, popędzając mnie, bym się odwróciła. Nigdy wcześniej się tak do mnie nie zwrócił. Wiem, że mówi tak tylko dlatego, bo stoi przed nami Owen i chce, by nasz związek wyglądał na coś więcej, niż jest w rzeczywistości. Po kolejnym lekkim szarpnięciu mojego ramienia, w końcu odwracam się i idę z Trey’em. Dokańczamy robić zakupy, zbierając z półek rzeczy, które zostały na mojej liście. Przez ten cały czas Trey się do mnie nie odzywa. Rozmawia z AJ’em, ale czuję, że jest wściekły. Mój żołądek skręca się z nerwów, bo nigdy wcześniej nie zbywał mnie milczeniem i nie wiem, czego się spodziewać. W kolejce do kasy, a potem w drodze do jego samochodu nadal milczy. Chowa zakupy w bagażniku, a w tym czasie ja przypinam AJ’a do fotelika. Kiedy kończę, zamykam drzwi i odwracam się. Widzę, jak Trey opiera się o samochód i mi się przygląda. Jest tak nieruchomy, że nawet nie wygląda tak, jakby oddychał. - Rozmawiałaś z nim? Kręcę przecząco głową. - Nie. Dopiero co skręciłam w alejkę, kiedy ty i AJ przyszliście. Ramiona ma skrzyżowane na piersi, a jego szczęka jest napięta. Patrzy gdzieś ponad moim ramieniem przez kilka sekund, zanim wraca do mnie wzrokiem. - Pieprzysz go? Prostuję się, zszokowana tym pytaniem. A zwłaszcza dlatego, że tuż za drzwiami znajduje się AJ. Zerkam na niego, ale całą swoją uwagę skupił na zabawkach, a nie na naszej dwójce. Kiedy znowu wracam wzrokiem do Treya, wydaje mi się, że jestem bardziej wściekła od niego. - Nie możesz być na mnie zły za to, że wpadłam na kogoś w sklepie, Trey. Nie mam kontroli nad tym, gdzie inni ludzie robią zakupy. Próbuję go wyminąć, ale łapie mnie za ramię i popycha na samochód, przyciskając mnie do niego swoją klatką piersiową. Unosi dłoń do mojej twarzy, a usta przystawia do ucha. Moje serce mocno wali, bo nie mam pojęcia, co zamierza zrobić.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 14 - Auburn – mówi szeptem, w którym słychać groźbę – był w twoim mieszkaniu. Był w twojej sypialni. Był z tobą w tym głupim, pieprzonym namiocie. Teraz musisz mi powiedzieć, czy kiedykolwiek był w tobie. Potrząsam głową, robiąc wszystko, co mogę, by go uspokoić, bo AJ jest tuż obok nas, w samochodzie. Łapie mnie za nadgarstek prawą dłonią, czekając, aż mu odpowiem. Powiedziałabym wszystko, żeby się upewnić, że nie straci teraz nad sobą panowania. - Nie. – szepcę. – To nie było tak. Ledwie go znałam. Trey odsuwa się trochę i patrzy mi w oczy. - Dobrze. – mówi. – Bo przez to, jak na ciebie patrzy, odnoszę inne wrażenie. Przyciska usta do mojego czoła i rozluźnia uchwyt wokół mojego nadgarstka. Uśmiecha się do mnie lekko, ale ten gest przynosi odwrotny efekt. Przeraża mnie, że nastrój może zmieniać się tak szybko, jak właśnie to się stało. Przyciąga mnie do siebie i chowa twarz w moich włosach. Powoli bierze wdech i wydech. - Przepraszam. – szepce. – Chodźmy stąd. Otwiera dla mnie drzwi od strony pasażera, po czym zatrzaskuje je, kiedy siadam na miejscu. Wypuszczam powietrze z płuc, czując ulgę, że ta chwila się skończyła, ale dobrze wiedząc, że jego reakcja była jak wielka, czerwona płachta na byka. Zupełnie, jakby coś mnie przywołało, przeniosłam spojrzenie na samochód po drugiej stronie parkingu. Obok niego stoi Owen, patrząc w moim kierunku. Wyraz jego twarzy świadczy o tym, że był świadkiem tego, co właśnie zaszło między mną, a Trey’em. Jednakże, z takiej odległości to może bardziej przypominać czułość, niż w rzeczywistości nią być. Co mogłoby też wyjaśniać zbolałą minę na twarzy Owena. Otwiera drzwi od swojego samochodu w tym samym momencie, co Trey od swojego. Patrzę się na Owena wystarczająco długo, by dostrzec, jak unosi dłoń do serca i zwija ją w pięść. W głowie rozbrzmiewają mi jego słowa, kiedy mówił o tym, jak bardzo tęskni za mamą i bratem. Czasami tęsknię za nimi tak bardzo, że boli mnie tutaj. Czuję się tak, jakby ktoś ściskał moją klatkę piersiową całą siłą tego cholernego świata. Trey rusza, a tuż przed tym, zanim Owen znika mi z pola widzenia, niepostrzeżenie unoszę swoją dłoń do klatki i zwijam ją w pięść. Patrzymy się na siebie, dopóki auto nie wyjeżdża z parkingu. *** Nie mówiliśmy więcej o wczorajszym incydencie spod sklepu. Trey i AJ spędzili u mnie cały wieczór, a Trey zachowywał się tak, jakby nic się nie stało, kiedy przyrządzał a AJ’em naleśniki z kawałkami czekolady. Właściwie, to Trey był w bardzo dobrym nastroju. Nie wiem, czy to dlatego, że stara mi się wynagrodzić ten wybuch złości, czy faktycznie cieszy się ze spędzania czasu z naszą dwójką. Jego nagły dobry humor może mieć też coś wspólnego z tym, że wie, że nie zobaczy mnie przez cztery dni i nie chce wyjeżdżać w złej atmosferze. Dzisiaj rano wyjechał na konferencję do San Antonio i kiedy wczoraj wieczorem się żegnaliśmy, widziałam, jaki był niespokojny, zostawiając mnie tu. Wielokrotnie pytał mnie o moje plany na weekend. Lydia zabiera AJ’a do Pasadeny, odwiedzają jej rodzinę. Gdybym dziś nie pracowała, pojechałabym z nimi.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 15 Ale nie jadę, a teraz przede mną cały weekend i nic do robienia; wydaje mi się, że właśnie to sprawia, że Trey się denerwuje. Najwyraźniej ma problem z zaufaniem, kiedy chodzi o Owena. I słusznie. Po tym wszystkim, jestem tu, stoję pod mieszkaniem Owena, dwie godziny po tym, jak Trey wyjechał z miasta. Codziennie, przechodząc obok tego budynku, niepostrzeżenie wsuwam karteczkę przez szparę w drzwiach. W ciągu ostatnich kilku tygodni zostawiłam tam ponad dwadzieścia wyznań. Wiem, że wiele osób je zostawia, więc nie ma mowy, żeby wiedział, które są ode mnie. Ale to, że je zostawiam, sprawia, że czuję się lepiej. Większość wyznań to trywialne sprawy, które nie mają z nim nic wspólnego. Zwykle chodzi o AJ’a, ale piszę w taki sposób, by nie domyślił się, że chodzi o nas. Jestem pewna, że nawet by nie zgadł, że je tu zostawiam. Tak czy tak, to dla mnie tak jakby forma terapii. Patrzę w dół na wyznanie, które właśnie napisałam. Myślę o tobie za każdym razem, kiedy on mnie całuje. Składam kartkę na pół i wsuwam ją przez otwór, nie zastanawiając się nad tym. Od tego momentu w sklepie między nami, wciąż go czuję. Chcę jeszcze raz usłyszeć jego głos. Zobaczyć jego uśmiech. Wciąż sobie powtarzam, że zostawienie tego wyznania ma tylko służyć zamknięciu sprawy, bym mogła ruszyć naprzód z Trey’em, ale wiem, że robię to z czysto egoistycznych powodów. Wyciągam z torebki kolejną kartkę papieru i szybko bazgram na niej słowa. Wyjechał na weekend z miasta. Wsuwam papier przez otwór, nawet go uprzednio nie składając. Jak tylko wypuszczam z palców kartkę, czuję ścisk w klatce i natychmiast żałuję, że to napisałam. To nie było wyznanie; to było zaproszenie. Takie, które muszę odwołać. W tej chwili. Nie jestem taką dziewczyną. Dlaczego to zrobiłam? Próbuję wślizgnąć się palcami przez otwór, ale dobrze wiem, że karteczka opadła już na podłogę. Wyciągam z torebki następną kartkę. Zignoruj tamto wyznanie. To nie było zaproszenie. Nie wiem, po co to napisałam. Ta kartka również ląduje za drzwiami, czego nagle żałuję nawet jeszcze bardziej niż poprzedniej. Teraz wyszłam na kretynkę. Jeszcze raz biorę skrawek papieru i na nim piszę, dobrze wiedząc, że ktoś powinien zabrać mi długopis i schować go poza moim zasięgiem. Naprawdę powinieneś mieć jakiś sposób na to, żeby ludzie mogli cofnąć swoje wyznania, Owen. Na przykład dwudziestojednosekundowa polityka zwrotna. Wsuwam karteczkę przez otwór, a długopis chowam w torebce. Co ja zrobiłam?

Tłumaczenie: marika1311 Strona 16 Przekładam torebkę przez ramię i idę w kierunku salonu. Przysięgam, to musi być najbardziej wstydliwa rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiłam. Może nie przeczyta ich do poniedziałku, a wtedy już będzie po weekendzie. *** Minęło osiem godzin, od kiedy mijałam studio Owena i zostawiłam mu karteczki. Miałam dużo czasu na rozważenie tego, dlaczego w ogóle pomyślałam, że to w porządku, żeby zostawić mu takie wiadomości. Wiem, że to był moment słabości, ale to nie fair z mojej strony, by robić mu coś takiego. Jeśli naprawdę w tym krótkim czasie rozwinęły się w nim jakieś uczucia dla mnie, fakt, że odmówiłam bycia z nim jest poza jego kontrolą. A potem idę i zostawiam mu te głupie liściki przez kilka ostatnich tygodni, nawet jeśli dopiero dzisiaj po raz pierwszy napisałam coś, co dosłownie dotyczy naszej dwójki. Podjęłam decyzję i choć nie czuję do Trey’a tego, co on do mnie, to nigdy bym go nie zdradziła. Kiedy się zobowiązuję w stosunku do kogoś, to jestem typem osoba, która chce to zobowiązanie uszanować. Rozmawialiśmy o tym, żeby nie widywać się z innymi ludźmi, chociaż ja wciąż nie czuję się tak, jakbyśmy my się spotykali. To oznacza, że muszę znaleźć jakiś sposób, by przestać myśleć o Owenie. Muszę przestać się o niego martwić. Muszę przestać przechodzić obok jego mieszkania, skoro wiem, że są inne drogi, którymi mogę dojść do pracy. Muszę skupić się na relacji z Trey’em, bo jeśli chcę, by był w życiu AJ’a, to muszę nad nią popracować. I Trey jest dla mnie dobry. Wiem, że jego atak zazdrości na parkingu mnie przeraził, ale nie mogę go za to winić. Kiedy zobaczył mnie i Owena, oczywiście poczuł się niepewnie i był zły. I jest też dobry dla mojego synka. Mógłby nam zapewnić coś, czego nie mogę zrobić sama na własną rękę. Nie ma żadnego powodu, dla którego nie powinnam chcieć, żeby wypaliło mi z Trey’em, poza własnym egoizmem. - Wychodzę. – mówi Donna, zerkając zza rogu. – Możesz zamknąć salon? Donna jest najnowszą pracownicą, pracuje tu od dwóch tygodni. Już teraz ma o wiele klientów niż ja i wykonuje lepiej swoją pracę. Nie, żebym była zła w tym, co robię. Tylko po prostu nie jestem świetna. Trudno być świetnym w czymś, czego się nienawidzi. - Nie ma problemu. Żegna się, a ja kończę czyścić miski od farby do włosów w zlewie. Kilka minut po tym, jak wychodzi, słyszę dzwoneczek nad drzwiami, sygnalizujący to, że ktoś wszedł do środka. Idę w tamtą stronę, by poinformować tę osobę, że już zamykamy, ale słowa więzną mi w gardle, kiedy go dostrzegam. Stoi przy frontowych drzwiach, rozglądając się po salonie. Kiedy przenosi spojrzenie na mnie, piosenka dochodząca z głośników na ścianie kończy się, a ciężka cisza wypełnia pomieszczenie. Jeśli mogłabym czuć do Treya chociaż ułamek tego, co czuję w tej chwili, kiedy Owen stoi przede mną, związek z nim prawdopodobnie udałby się bez żadnych problemów. Ale nie czuję tego z nikim innym. Tylko z Owenem. Zaczyna podchodzić do mnie ze spokojną pewnością. Ja w ogóle się nie poruszam. Nie jestem pewna, czy moje serce w ogóle pompuje krew. Wiem, że moje płuca nie pracują, bo odkąd go zobaczyłam, nie wzięłam ani jednego oddechu.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 17 Zatrzymuje się około półtora metra przede mną. Ani razu nie odrywa ode mnie spojrzenia, a ja nie mogę już dłużej kontrolować oczywistego ruchu mojej klatki piersiowej, która szybko wznosi się i opada. Jego sama obecność sprawia, że czuję chaos w głowie. - Cześć. – mówi. Jest ostrożny. Nie okazuje żadnych emocji. Nie wiem, czy jest tutaj, bo jest zły z powodu moich wyznań, ale jest tu, więc najwyraźniej wie, że to ja je napisałam. Kiedy nie odpowiadam na jego powitanie, zerka krótko nad swoim ramieniem. Przebiega dłonią po włosach, po czym znowu na mnie patrzy. – Masz czas na ścięcie włosów? – pyta. Przenoszę wzrok na jego fryzurę. Ma znacznie dłuższe włosy, niż były wtedy, kiedy ostatnio je ścinałam. - A zaufasz mi znowu w tej kwestii? – jestem zaskoczona wesołością w swoim głosie. Bez względu na okoliczności, z nim zawsze wszystko jest takie łatwe. - To zależy. Jesteś trzeźwa? Uśmiecham się, z ulgą, że jest w stanie wrócić do przekomarzania się, w środku naszej zimnej wojny. Kiwam potwierdzająco głową i wskazuję na tył salonu, gdzie znajdują się zlewy. Idzie w moim kierunku, a ja go wymijam, podchodząc do frontowych drzwi i przekręcając klucz w zamku. Ostatnia rzecz, jakiej potrzebuję, to żeby ktoś tutaj wszedł i go zobaczył. Kiedy idę na zaplecze, Owen siedzi już na tym samym stanowisku, na którym poprzednio myłam mu włosy. I tak jak ostatnio, nie odrywa wzroku od mojej twarzy. Dostosowuję ciepło wody, zanim zaczynam moczyć jego włosy. Następnie wlewam szampon na swoją dłoń i zaczynam go wcierać we włosy, dopóki się nie pieni. Na kilka sekund zamyka oczy, a ja korzystam z okazji i na niego patrzę. Jak tylko zaczynam spłukiwać pianę, ponownie rozchyla powieki, więc szybko odwracam spojrzenie. Chciałabym, żeby coś powiedział. Jeśli tutaj jest, oznacza to, że ma ku temu powód. A nie przyszedł po to, żeby się na mnie pogapić. Kiedy kończę, w ciszy podchodzimy do innego stanowiska. Siada na fotelu, a ja osuszam jego włosy ręcznikiem. Nie jestem pewna, czy podczas obcinania jego włosów w ogóle oddycham, ale robię, co potrafię, by skupić się na włosach, a nie na nim. W salonie nigdy nie było tak cicho. Nigdy nie było też tak głośno. Nie mogę powstrzymać myśli galopujących w mojej głowie. Myśli o tym, jak to jest być całowaną przez niego. O tym, jak się czułam w jego ramionach. O tym, jak nasze rozmowy zawsze były naturalne, prawdziwe i nie chciałam, by się kończyły. Kiedy wykonuję ostatni ruch nożyczkami, rozczesuję jego włosy i oczyszczam jego ramiona i szyję z malutkich włosków. Ściągam ochronny fartuch i strzepuję go. Składam go i wkładam do szuflady. Wstaje i wyciąga portfel z kieszeni. Kładzie na ladzie pięćdziesięciodolarowy banknot, a portfel chowa. - Dziękuję. – mówi, uśmiechając się. odwraca się do wyjścia, a ja natychmiast potrząsam głową, bo nie chcę, by wyszedł. Nawet nie porozmawialiśmy o wyznaniach. Nawet nie powiedział, dlaczego w ogóle przyszedł. - Zaczekaj. – wołam za nim. Dociera do drzwi i powoli się odwraca. Próbuję wpaść na coś, co mogę mu powiedzieć, ale nic, co naprawdę chcę powiedzieć, nie wyjdzie z moich ust. Patrzę na pieniądze, które zostawił, po czym chwytam je i unoszę do góry. – To za dużo, Owen. Patrzy się na mnie przez chwilę, która wydaje się ciągnąć w nieskończoność, po czym otwiera drzwi i wychodzi bez słowa.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 18 Opadam na fotel, całkowicie zdezorientowana swoją reakcją. Czego od niego oczekiwałam? Chciałam, żeby wykonał jakiś ruch? Chciałam, żeby zaprosił mnie do siebie? Nie pasowałaby mi żadna z tych rzeczy, a fakt, że zawiodłam się, że żadna z nich się nie wydarzyła, sprawia, że czuję się okropnie. Spuszczam wzrok na banknot w mojej dłoni. Dopiero teraz zauważam, że z tyłu jest coś na nim napisane. Rozkładam go i czytam wiadomość napisaną długopisem z czarnym tuszem. Potrzebuję chociaż jednej nocy z Tobą. Proszę. Zwijam dłoń w pięść i unoszę ją do klatki piersiowej. Nieregularny rytm mojego serca i szybka praca płuc, by zdobyć więcej tlenu, są dwoma jedynymi rzeczami, na których mogę się w tej chwili skupić. Rzucam pieniądze na ladę i chowam twarz w dłoniach. O mój Boże. O mój Boże. Nigdy w życiu bardziej nie pragnęłam źle postąpić. *** Kiedy zatrzymuję się przed jego mieszkaniem, rozważam podjęcie decyzji, z której jutro nie byłabym dumna. Jeśli wejdę do środka, wiem, co się między nami wydarzy. I choć wiem, że Trey jest poza miastem i prawdopodobieństwo tego, że się o tym dowie, jest niskie, nie sprawia to jednak, że postąpiłabym w porządku. Myśl o tym, że by się dowiedział, nie sprawia jednak, że chcę tego mniej. Zanim mogę sama dokonać wyboru, drzwi się otwierają, a dłoń Owena sięga po moją. Wciąga mnie do ciemnego studia i zamyka za mną drzwi, przekręcając klucz w zamku. Czekam, aż mój wzrok przywyknie do ciemności, a sumienie do faktu, że tu jestem. W jego mieszkaniu. - Nie powinnaś tak tam stać. – mówi. – Ktoś mógłby cię zobaczyć. Nie jestem pewna, kogo ma na myśli, ale nie ma szans na to, by Trey mnie dzisiaj zobaczył, biorąc pod uwagę to, że jest w San Antonio. - Nie ma go w mieście. Owen stoi mniej niż dwa metry przede mną, obserwując mnie z przechyloną głową. Widzę cień uśmiechu na jego ustach. - Tak mi powiedziano. Spuszczam wzrok na swoje stopy, zażenowana. Zamykam oczy i próbuję się od tego odwieść. Ryzykuję wszystko, będąc tutaj. Wiem, że gdybym mogła powstrzymać myśli piętrzące się w mojej głowie, byłabym w stanie zobaczyć, że to nie jest mądre zagranie. Czy nas na tym przyłapią czy też nie, bycie z nim niczego nie poprawi. Tylko wszystko pogorszy, bo to bardziej niż prawdopodobne, że po dzisiejszej nocy będę go pragnąć jeszcze bardziej. - Nie powinno mnie tu być. – mówię cicho.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 19 Przygląda mi się z tą samą niezachwianą miną. - Ale jesteś. - Tylko dlatego, że wciągnąłeś mnie do środka bez pytania. Śmieje się cicho. - Stałaś za moimi drzwiami, próbując podjąć decyzję. Ja tylko ci w tym pomogłem. - Nie podjęłam jej jeszcze. Kiwa głową. - Tak, podjęłaś, Auburn. Podjęłaś wiele decyzji. Wybrałaś bycie z Trey’em na dłuższą metę. A teraz wybierasz bycie ze mną na jedną noc. Przygryzam dolną wargę i odwracam wzrok. Nie podoba mi się ten komentarz, bez względu na to, ile w nim prawdy. Czasami ta prawda boli, a wyłożenie tej sprawy przez niego w ten sposób sprawia, że wydaje się to bardziej czarno-białe, niż jest w rzeczywistości. - Jesteś niesprawiedliwy. - Nie, jestem samolubny. – odpowiada. - To to samo. Podchodzi krok bliżej. - Nie, Auburn, to nie to samo. Niesprawiedliwością byłoby postawienie ci ultimatum. Bycie samolubnym oznacza robienie czegoś takiego. Przyciska usta do moich warg z siłą i pewnością. Wślizguje dłoń w moje włosy i opiera ją o moją szyję. Całuje mnie tak, jakby dawał mi każdy pocałunek, jakiego kiedykolwiek chciał w przeszłości i którego chciałby w przyszłości. Wszystkie jednocześnie. Jego dłoń opada na moje plecy i przyciąga mnie do siebie. Nie jestem pewna, gdzie w tym momencie są moje ręce. Wydaje mi się, że trzymam go kurczowo, ale każda część mojego ciała oprócz ust jest zupełnie zdrętwiała. Jedyną rzeczą, jakiej jestem w pełni świadoma, są jego usta na moich. Jego pocałunek jest wszystkim, z czego w tej chwili zdaję sobie sprawę. Wszystkim, o czym teraz myślę. Ale niech mnie coś strzeli, jeśli Trey nie wprasza się w moje myśli. Nie obchodzi mnie, jak bardzo silne są moje uczucia do Owena, moja lojalność leży po stronie Treya. Czyny Owena zmusiły mnie do podjęcia decyzji i teraz oboje musimy żyć z jej konsekwencjami. Odsuwam się od niego, znajdując w sobie siłę, by nacisnąć na jego klatkę piersiową. Nasze usta się rozdzielają, ale dłonie wciąż trzymam na jego ciele. Czuję pod nimi, jak głęboko oddycha, a wiedza, że czuje to samo, co ja, jest prawie wystarczająca, bym go znowu przyciągnęła do swoich ust. - Trey. – mówię bez tchu. – Jestem z Trey’em. Owen zaciska powieki, zupełnie jakby dźwięk tego imienia sprawiał mu ból. Oddycha tak ciężko, że musi złapać oddech, zanim mi odpowiada. Otwiera oczy i szuka mojego wzroku. - Twoje zaangażowanie jest tylko jedną częścią ciebie, która jest z Trey’em. – unosi dłoń i przyciska ją do mojej klatki, ponad sercem. – Każda inna część jest ze mną. Jego słowa oddziałują na mnie bardziej niż jego pocałunki. Staram się zrobić wdech, ale jego ręka przyciśnięta do mojej piersi mi na to nie pozwala. Podchodzi krok bliżej, stając tuż obok mnie. Drugą dłoń kładzie na dole moich pleców.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 20 - Trey nie sprawia, że twoje serce się tak czuje, Auburn. Nie sprawia, że bije jak szalone, jakby chciało ci się wyrwać z piersi. Zamykam oczy i opieram się o niego. Wydaje mi się, że moje ciało podjęło decyzję za mnie, bo z pewnością straciłam kontrolę nad umysłem. Chowam twarz w zagłębieniu jego szyi i słucham, jak nasze oddechy próbują zwolnić. Im dłużej tu stoimy i im więcej on mówi, tym bardziej rośnie nasza potrzeba. Słyszę to w desperackim brzmieniu jego głosu. Czuję w każdym wzniesieniem się i opadnięciem jego klatki. - Rozumiem, dlaczego musiałaś go wybrać. – mówi. – Nie podoba mi się to, ale rozumiem. Wiem też, że danie mi tej jednej nocy nie zmieni tego, że mu możesz dać całą wieczność. Ale tak jak mówiłem… jestem samolubny. Jeśli jedna noc z tobą to wszystko, co mogę dostać, wezmę to. – unosi moją twarz, chwytając palcami podbródek. – Wezmę wszystko, co będziesz skłonna mi dać. Bo wiem, że kiedy wyjdziesz przez te drzwi, za dziesięć lat… za dwadzieścia… będziemy żałować, że nie posłuchaliśmy swojego serca, kiedy pomyślimy o tej nocy. - To mnie przeraża. – odpowiadam. – Boję się, że jeśli raz posłucham serca, nie będę wiedziała, jak już je ignorować. Owen obniża się, zbliżając swoje usta do moich. - Gdybym tylko miał takie szczęście. – mówi szeptem, po czym ponownie przyciska wargi do moich ust. Tym razem jestem bardzo świadoma każdej części mojego ciała. Jego usta są wszędzie, kiedy całuje mnie z ulgą, bo wie, że ten pocałunek jest moją zgodą na wszystko, o co mnie prosi. To mój sposób, by powiedzieć mu, że może dostać dzisiejszą noc. - Potrzebuję cię na górze. – stwierdza. – Teraz. Zaczynamy podążać w stronę schodów, ale nie potrafimy trzymać z dala od siebie swoich rąk i ust, więc zajmuje nam to trochę czasu. Kiedy docieramy do dolnego stopnia, Owen zaczyna wchodzić na nie tyłem, co sprawia, że całowanie się jest jeszcze trudniejsze. Kiedy widzi, że w ten sposób nigdzie nie dojdziemy, łapie w końcu moją dłoń i prowadzi mnie po schodach do górę, do jego mieszkania. Kiedy nasze usta ponownie się spotykają, doświadczamy całkowicie innego rodzaju pocałunku od tego, który przeżywaliśmy przed chwilą. Obejmuje moją twarz obiema dłońmi i całuje mnie powoli. Miękki, delikatny, głęboki, przemyślany. Całuje mnie tak, jakbym była płótnem, a on malowałby obraz. Opuszcza ręce i łapie moje dłonie, splatając nasze palce. Kiedy pocałunek się kończy, opiera czoło o moją głowę. Nikt nigdy nie sprawił, że czułam wszystko tak mocno i intensywnie. Nawet Adam. I może sposób, w jaki się czuję, kiedy on mnie całuje jest taki rzadki, że jest czymś, czego nigdy już nie doświadczę po dzisiejszej nocy. Ta myśl mnie przeraża, ale także przypieczętowuje mój los aż do jutrzejszego poranka, bo cokolwiek czuję z Owenem, nie mogę brać tego za pewnik. Nawet ze względu na moją lojalność w stosunku do Treya. I szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie to, jakiego człowieka to ze mnie czyni. - Boję się, że nigdy już z nikim nie poczuję czegoś takiego. – szepcę. Owen ściska moje dłonie. - Ja boję się, że poczujesz. Odrywam się od niego i spoglądam mu w oczy, bo musi wiedzieć, że moje uczucia do Treya nawet się nie równają do tego, co czuję do niego. - Nigdy nie będę z nim miała czegoś takiego, Owen. Nawet się do tego nie zbliżę.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 21 Robi minę, w której wcale nie widać ulgi, czego się spodziewałam. W rzeczywistości, wygląda to prawie tak, jakbym powiedziała coś, czego nie chciał usłyszeć. - Chciałbym, żebyś mogła. – mówi. – Nie chcę myśleć, że spędzisz życie z kimś, kto na ciebie nie zasługuje. Przytula mnie, a ja ponownie chowam twarz w jego szyi. - Nie to miałam na myśli. – odpowiadam. – Nie mówię, że on zasługuje na mnie mniej niż ty. Po prostu czuję, że z tobą łączy mnie coś innego i to mnie przeraża. Kładzie delikatnie dłoń na mojej szyi i przybliża usta do mojego ucha. - Możesz nie uważać, że on zasługuje na ciebie mniej, niż ja, ale dokładnie o to mi chodzi, Auburn. – obniża dłonie, dopóki nie chwyta mnie za uda, po czym unosi mnie. Niesie mnie przez pokój i składa na łóżku. Wślizguje się na mnie, opierając się ramionami o materac obok mojej głowy. Całuje mnie delikatnie w czoło, a potem w czubek nosa. Spogląda mi w oczy, a ja widzę w nich więcej pewności i szczerości, niż kiedykolwiek widziałam. – Nikt na ciebie nie zasługuje tak, jak ja. Sięga dłonią do moich jeansów i rozpina ich guzik. Zaczyna całować mnie po szyi, kiedy kontynuuje przekonywanie mnie, że dokładnie w tym miejscu powinnyśmy być. - Nikt nie patrzy na ciebie tak, jak ja. Zamykam oczy i słucham brzmienia jego głosu. Czekam, aż ściągnie mi spodnie, spodziewając się dotyku jego dłoni na mojej skórze. Głaszcze zewnętrzną stronę moich nóg, ponownie przyciskając swoje usta do moich. - Nikt nie rozumie cię tak, jak ja. Przyciska do mnie swoje ciało, jednocześnie wślizgując się językiem między moje wargi. Jęczę, a pokój zaczyna wirować, bo kombinacja jego słów, dotyku i jego ciała na moim, jest jak dolanie oliwy do ognia. Zaczyna ściągać moją bluzkę i stanik przez głowę, a ja nie robię nic, by mu pomóc lub go powstrzymać. Jestem bezużyteczna, kiedy on mnie dotyka. - Nikt nie sprawia, że twoje serce wali tak mocno tak, jak ja. Całuje mnie, przerywając tylko na chwilę, by ściągnąć swoją bluzkę. W jakiś sposób odzyskuję kontrolę nad swoim ciałem, kiedy zdaję sobie sprawę, że moje dłonie ściągają mu spodnie, próbując się ich pozbyć, by poczuć go ciało przy ciele. Przyciska dłoń do mojej piersi, nad sercem. - I nikt inny nie zasługuje na to, by być w tobie, jeśli najpierw nie dotarł tutaj. Jego słowa spadają na moje usta jak kropelki deszczu. Całuje mnie delikatnie, następnie wstaje z łóżka. Wciąż mam zamknięte oczy, ale słyszę, jak jego jeansy spadają na podłogę, a potem rozdzierania opakowania od prezerwatywy. Czuję jego ręce na biodrach, kiedy palcami łapie rąbki moich majtek i je zsuwa. I dopiero kiedy ponownie się na mnie kładzie, odnajduję w sobie siłę, by otworzyć oczy. - Powiedz to. – prosi szeptem, patrząc na mnie. – Chcę usłyszeć, jak mówisz, że na ciebie zasługuję. Głaszczę dłońmi jego ramiona, przesuwając palcami po mięśniach, do góry, po szyi, aż w końcu zatapiam palce w jego włosach. Patrzę mu prosto w oczy. - Zasługujesz na mnie, Owen. Opiera czoło o moją głowę i chwyta moją nogę, unosząc ją i owijając wokół swojej talii. - I ty zasługujesz na mnie, Auburn.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 22 Wchodzi we mnie, a ja nie jestem pewna, co jest głośniejsze – jego jęk czy moje nagłe wypalenie „o mój Boże”. Napiera na mnie głębiej i zamiera w bezruchu. Patrzy na mnie bez tchu i się uśmiecha. - Nie jestem pewien, czy powiedziałaś to, bo czujesz się niesamowicie dobrze, czy dlatego, że znowu śmiejesz się z moich inicjałów. Uśmiecham się, między próbami złapania oddechu. - Oba. Nasze uśmiechy blakną, kiedy znowu zaczyna się poruszać. Trzyma usta blisko moich, ale na tyle daleko, by mógł swobodnie patrzeć mi w oczy. Wsuwa się we mnie i wysuwa, płynnym, powolnym ruchem, a ustami zaczyna składać delikatne pocałunki na moich wargach. Jęczę i mam cholerną ochotę zamknąć oczy, ale sposób, w jaki na mnie patrzy jest czymś, o czym chcę pamiętać za każdym razem, kiedy biorę oddech. Wysuwa się i pcha mocno w tej samej chwili, kiedy ustami dotyka mojego policzka. Zaczyna odnajdować rytm między pocałunkami, a jego wzrok utkwiony jest we mnie, z każdym pchnięciem. - Chcę, żebyś pamiętała właśnie to, Auburn. – mówi cicho. – Nie chcę, byś pamiętała, jakie to uczucie, kiedy w tobie jestem. Chcę, żebyś pamiętała, jakie to uczucie, kiedy na ciebie patrzę. Dotyka ustami moich warg tak delikatnie, że prawie nie czuję ich dotyku. - Chcę, byś pamiętała, jak reaguje twoje serce za każdym razem, kiedy cię całuję. Całuje mnie, a ja próbuję zalokować w swojej pamięci wszystko, co czuję przez jego pocałunki i słowa. Wślizguje się palcami między moje włosy i delikatnie unosi moją głowę, wypełniając mnie i całując głęboko. Wysuwa się ze mnie, więc oboje mamy chwilę, by złapać oddech. Znowu spogląda mi w oczy. - Chcę, byś zapamiętała moje dłonie, które nie mogą przestać cię dotykać. – przesuwa się ustami powoli po mojej szczęce, aż do ucha. – I musisz pamiętać, że każdy może się kochać. Ale tylko ja zasługuję na to, by kochać się z tobą. Z tymi słowami oplatam rękami jego szyję, a on przyciska usta do moich warg. Wchodzi we mnie, mocno, a ja mam ochotę krzyczeć. Płakać. Błagać go, by nigdy nie przestawał, ale najbardziej pragnę jego pocałunku. Chcę pamiętać każdą chwilę. Chcę wygrawerować jego smak na moim języku. Kolejne kilka minut są rozmyte, w plątaninie rąk, ust, jęków i potu. On leży na mnie, potem ja jestem na nim, a potem on znowu na mnie. Kiedy czuję ciepło jego ust na swojej piersi, całkowicie się zatracam. Pozwalam swojej głowie opaść, oczom się zamknąć, a sercu wpaść prosto w jego ręce. Jestem tak podekscytowana, tak beztroska, tak wdzięczna za to, że podjęłam decyzję, by tu zostać, że nawet nie wiem, kiedy to się kończy. Wciąż jeszcze oddycham ciężko, a serce wali mi w piersi. Nie jestem pewna, że proste osiągnięcie orgazmu z Owenem oznacza koniec tego doświadczenia. Bo powrót ze szczytu, razem z nim, jest równie niesamowite, co przebywanie na nim. Leżę na jego piersi, a on mnie przytula. Nigdy nie sądziłam, że znajdę się w takim miejscu. Miejscu, do którego wiem, że należę, ale nie mogę nic zrobić, żeby w nim zostać. Przypomina mi to dzień, w którym musiałam pożegnać się z Adamem. Wiedziałam, że to, co do siebie czuliśmy, było czymś więcej, niż ludziom się wydawało, a bycie oderwaną od niego zanim byłam na to gotowa… wieczność zabrało mi, by to przeboleć. A teraz to samo dzieje się z Owenem. Nie jestem gotowa, żeby się pożegnać. Boję się to zrobić.

Tłumaczenie: marika1311 Strona 23 Ale muszę to zrobić, a to boli jak cholera. Gdybym wiedziała, jak powstrzymać łzy, zrobiłabym to. Nie chcę, żeby Owen słyszał, jak płaczę. Nie chcę, żeby wiedział, jak zmartwiona jestem tym, że nie możemy tego mieć każdego dnia naszego życia. Nie chcę, żeby pytał, co jest nie tak. Kiedy czuję, jak moje łzy spadają na jego klatkę piersiową, nie robi nic, by mnie powstrzymać przed łkaniem. Zamiast tego, po prostu trzyma mnie mocno w swoich ramionach i przyciska policzek do mojej głowy. Dłonią delikatnie głaszcze mnie po włosach. - Wiem, kochanie. – szepce. – Wiem.