Tłumaczenie: marika1311 Strona 1
Rozdział osiemnasty
OWEN
Powinienem był wiedzieć, że kiedy się obudzę, już jej nie będzie. Widziałem wczoraj, jak pękało
jej serce, gdy chociażby pomyślała o pożegnaniu się, więc nie jestem zaskoczony, że wyszła stąd,
zanim musiała to zrobić.
To, co mnie zaskakuje, leży na poduszce obok mnie. Podnoszę kartkę papieru i czytam, ale
wcześniej przesuwam się na stronę łóżka, po której leżała ona. Nadal czuję tu jej zapach.
Rozkładam kartkę i czytam jej słowa.
Już zawsze będę myśleć o wczorajszej nocy, Owen. Nawet jeśli nie powinnam tego robić.
Dłoń opada mi na klatkę. Zwijam ją w pięść.
Już tęsknię za nią wystarczająco bardzo, by to bolało, a od jej wyjścia minęła prawdopodobnie
dopiero godzina. Czytam to wyznanie kilkanaście razy. W tej chwili jest moim ulubionym, choć
jednocześnie najbardziej bolesnym.
Idę do swojej pracowni, przeciągam płótno z jej niedokończonym portretem na środek
pomieszczenia i ustawiam je na sztalugach. Zbieram wszystkie rzeczy, jakich będę potrzebować i
staję przed obrazem. Patrzę na wyznanie w swojej dłoni, wyobrażając sobie dokładnie to, jak
musiała wyglądać, kiedy je pisała i w końcu czuję inspirację, która była mi potrzebna do
skończenia tego obrazu.
Podnoszę pędzel i maluję ją.
***
Nie jestem pewny, ile czasu minęło. Jeden dzień. Dwa. Wydaje mi się, że przerwałem malowanie
przynajmniej trzy razy, żeby coś zjeść. Wiem tylko tyle, że na zewnątrz jest ciemno.
Ale wreszcie to skończyłem.
Rzadko zdarza mi się czuć, że któryś z moich obrazów jest w pełni skończony. Zawsze jest coś,
co chcę do nich dodać, na przykład kilka pociągnięć pędzla więcej lub wybór innego koloru. Ale z
każdym z nich nadchodzi moment, kiedy po prostu muszę przestać i zaakceptować, że jest taki,
jaki jest.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 2
Właśnie dotarłem do tego punktu z tym obrazem. To chyba moje najbardziej realistyczne
dzieło, jakie kiedykolwiek namalowałem na płótnie.
Dokładnie tak chcę zapamiętać jej twarz. Nie ma szczęśliwej miny. Właściwie, to wygląda na
trochę smutną. Chcę myśleć, że tak będzie wyglądała za każdym razem, kiedy pomyśli o mnie.
Wyraz twarzy pokazujący, jak bardzo za mną tęskni. Nawet jeśli nie powinna.
Przeciągam obraz do miejsca pod ścianą. Odnajduję wyznanie, które zostawiła dziś rano na
mojej poduszce i przyklejam je na ścianie obok jej twarzy. Wyciągam pudło z karteczkami, które
zostawiała mi przez ostatnie tygodnie i przymocowuję je dookoła jej obrazu.
Robię krok do tyłu i przyglądam się jej jedynemu kawałku, który mi pozostał.
***
- Co się stało między tobą, a Auburn? – pyta Harrison.
Wzruszam ramionami.
- To, co zwykle?
Tłumaczenie: marika1311 Strona 3
Potrząsam głową.
- Nawet nie blisko.
Unosi brew.
- Wow. – mówi. – To pierwszy raz. Jestem pewny, że chcę usłyszeć resztę historii. – łapie
kolejny kufel piwa i przesuwa go w moim kierunku. Pochyla się i puka palcem w rachunek. –
Chociaż daj mi skróconą wersję. Zamykam za kilka godzin.
Śmieję się.
- To proste. Ona jest powodem tego wszystkiego, Harrison.
Patrzy na mnie, zdezorientowany.
- Powiedziałeś „skrócona”. – wyjaśniam. – To było skrócone.
Harrison kręci głową.
- Cóż, w takim razie zmieniam zdanie. Chcę wersji ze szczegółami.
Uśmiecham się i zerkam na telefon. Jest już po dziesiątej.
- Może następnym razem. Już i tak siedzę tu ponad dwie godziny. – kładę pieniądze na blacie i
biorę ostatni łyk piwa. Macha mi na pożegnanie, kiedy odwracam się, by wrócić do swojego
mieszkania. Obraz Auburn, który skończyłem wcześniej malować, teraz powinien już wyschnąć.
Myślę, że to może być pierwszy obraz, który powieszę w swojej sypialni.
Wyciągam klucz z kieszeni i wkładam go do zamka, ale drzwi nie są zamknięte.
Wiem, że je zamykałem. Nigdy nie wychodzę, bez uprzedniego zamykania ich.
Popycham drzwi, żeby się otworzyły i w tej sekundzie cały mój świat zamiera. Patrzę w lewo. W
prawo. Wchodzę głębiej do środka i okręcam się wokół własnej osi, oglądając wszystko, co
posiadam, a co zostało zniszczone. Wszystko, na co pracowałem.
Czerwona farba znaczy ściany, podłogi, obejmuje każdy obszar na dole. Pierwszą rzeczą, jaką
robię, jest bieg do obrazu wiszącego najbliżej mnie. Dotykam farby rozmazanej po jego płótnie i
widzę, że już prawie wyschła. Prawdopodobnie schnie już koło godziny. Ktokolwiek to zrobił,
czekał, aż wyjdę z pracowni.
Jak tylko myślę o Trey’u, w moje myśli wkrada się prawdziwa panika. Natychmiast biegnę do
góry, biorąc po dwa stopnie na raz i pędzę do swojej pracowni. Jak tylko otwieram drzwi, zginam
się i opieram dłonie o uda. Wydaję z siebie westchnienie ulgi.
Nie dotknęli tego.
Ktokolwiek tutaj był, nie ruszył jej portretu. Daję sobie kilka minut na uspokojenie się, po czym
wstaję i podchodzę do obrazu. Nawet jeśli go nie dotknęli, coś tu jest nie tak.
Czegoś brakuje.
I wtedy przychodzi mi na myśl wyznanie, które zostawiła mi na poduszce.
Nie ma go.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 4
Rozdział dziewiętnasty
AUBURN
- Spodziewasz się towarzystwa? – pytam Emory. Ktoś puka do naszych drzwi, więc zerkam na
swój telefon. Jest po dziesiątej.
Potrząsa głową.
- To nie do mnie. Ludzie mnie nie lubią.
Śmiejąc się, podchodzę do drzwi. Zerkam przez wizjer i kiedy widzę za nimi Trey’a, wzdycham
ciężko.
- Ktokolwiek to jest, wyglądasz na rozczarowaną. – mówi stanowczo Emory. – To musi być twój
chłopak. – wstaje i idzie do swojego pokoju, a ja jestem wdzięczna, że przynajmniej nauczyła się
znaczenia słowa „prywatność”.
Otwieram drzwi, żeby go wpuścić. Jestem trochę zdezorientowana, dlaczego w ogóle tu
przyszedł. Jest już po dziesiątej wieczorem, a go miało nie być w mieście do jutra.
Jak tylko drzwi są otwarte, Trey wpada do środka. Całuje mnie szybko w policzek i mówi:
- Muszę skorzystać z toalety.
Jego pośpiech zbija mnie na chwilę z tropu, kiedy patrzę, jak odczepia rzeczy od swojego paska.
Pistolet, kajdanki, kluczyki od samochodu. Kładzie wszystko na szafce, a ja nie mogę nic poradzić
na to, że zauważam pot kapiący z jego czoła. Wygląda na zdenerwowanego.
- Śmiało. – mówię, machając dłonią w kierunku łazienki. – Czuj się jak u siebie.
Kieruje się prosto w tamtą stronę i jak tylko otwiera drzwi, wpadam w lekką panikę.
- Czekaj! – krzyczę, pędząc za nim. Odsuwa się od progu, a ja szybko go wymijam. Podchodzę do
zlewu i zbieram wszystkie mydełka w kształcie muszli. Wychodzę z pomieszczenia, a on z
zaciekawieniem patrzy na moje dłonie.
- Czym teraz mam umyć ręce? – pyta.
Kiwam głową w stronę szafki.
- Tam jest mydło w płynie. – wyjaśniam. Patrzę na mydełka w moich rękach. – Te nie są dla
gości.
Zamyka mi drzwi przed nosem, a ja idę z mydełkami do swojego pokoju, czując się nieco
niepoważnie.
Mam poważne problemy.
Układam je na nocnej szafce i podnoszę telefon. Mam kilka nieodebranych wiadomości, a tylko
jedna z nich jest od mojej mamy. Przewijam ekran i widzę, że wszystkie są od Owena. Zaczynam
od najstarszej i przeglądam wszystkie.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 5
Owen: Zadzwoń do mnie.
Owen: Wszystko w porządku?
Owen: To ważne.
Owen: Mięsna sukienka.
Owen: Proszę, zadzwoń.
Owen: Jeśli nie odpowiesz na moją wiadomość w ciągu pięciu minut, zaraz do Ciebie przyjdę.
Natychmiast mu odpisuję.
Auburn: Nie przychodź, Trey tutaj jest. Nic mi nie jest.
Wysyłam, po czym piszę kolejną wiadomość.
Auburn: Co się stało?
Od razu dostaję odpowiedź.
Owen: Ktoś włamał się dziś do mojego studia. Wszystko zniszczyli.
Przykładam rękę do ust i wzdycham, zaskoczona.
Owen: Zabrał twoje wyznania, Auburn.
Serce podchodzi mi do gardła i szybko zerkam w stronę drzwi, żeby upewnić się, że Trey’a tam
nie ma. Nie chcę, żeby widział moją reakcję, bo będzie chciał wiedzieć, z kim piszę. Szybko
wysyłam kolejną wiadomość.
Auburn: Dzwoniłeś na policję?
Odpowiedź przychodzi w tej samej chwili, kiedy drzwi od łazienki otwierają się.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 6
Owen: I co im powiem, Auburn? Żeby przyjechali posprzątać bałagan, który narobili?
Dwukrotnie czytam treść wiadomości.
Ich bałagan?
Od razu kasuję wszystkie wiadomości. Odkładam telefon na szafkę i staram się zachowywać
zwyczajnie, ale ostatni sms od Owena rozbrzmiewa w mojej głowie. Myśli, że to sprawka Trey’a?
Chcę powiedzieć, że Owen się myli. Chcę powiedzieć, że Trey nie byłby zdolny do zrobienia
czegoś takiego, ale nie wiem już, w co wierzyć lub komu ufać.
Trey pojawia się w progu, a ja spoglądam w jego oczy, starając się z nich coś wywnioskować, ale
nic nie mogę z nich odczytać.
Uśmiecham się do niego.
- Wróciłeś wcześniej.
Nie odwzajemnia uśmiechu. Serce zaczyna mi bić szybciej, i to nie w pozytywnym sensie.
Wchodzi do pokoju i siada na moim łóżku. Ściąga buty i rzuca je na podłogę.
- Co się stało z tym kotem? – pyta. – Jak miał na imię? Sparkles?
Przełykam ślinę. Dlaczego pyta o kota Owena?
- Uciekł. – odpowiadam spokojnie. – Emory była zdruzgotana przez tydzień.
Kiwa głową, rozmasowując swoją szczękę. Unosi dłoń i chwyta mnie za rękę. Spuszczam wzrok,
kiedy przyciąga mnie do siebie. Opadam sztywno na jego klatkę. Przytula mnie i całuje w czubek
głowy.
- Tęskniłem za tobą, więc wróciłem szybciej.
Jest miły. Zbyt miły. Budzi się moja podejrzliwość.
- Wiesz co? – pyta.
- Co?
Przesuwa dłoń na moją głowę i głaszcze mnie po włosach.
- Znalazłem dziś dom.
Odsuwam się od jego piersi i spoglądam mu w oczy, kiedy on zatyka mi za ucho zabłąkany
kosmyk włosów.
- Nie wiedziałam, że szukałeś innego.
Uśmiecha się.
- Pomyślałem, że może przyda się jakiś większy. Teraz, kiedy mama z powrotem się tu
przeprowadziła, pomyślałem, że mógłbym jej zostawić ten dom, skoro od początku był jej. I tak
Tłumaczenie: marika1311 Strona 7
byłoby chyba lepiej, gdybyśmy mieli więcej prywatności. Dom, który oglądałem, ma ogrodzone
podwórze. Jest blisko parku. To naprawdę dobre sąsiedztwo.
Nie odzywam się, bo brzmi to tak, jakby miał na myśli, że znalazł dom dla nas. Ta myśl mnie
przeraża.
- Mama pojechała ze mną, żeby rzucić na niego okiem. Naprawdę jej się spodobało. Powiedziała
też, że AJ go pokocha.
Nie mogę sobie wyobrazić Lydii mówiącej, że AJ kocha coś, co nie należy do niej.
- Naprawdę tak powiedziała?
Trey kiwa potwierdzająco głową, a ja oddaję się rozmyślaniom, jak by to było. Mieszkać w
jednym domu z AJ’em, z podwórkiem, w dobrym sąsiedztwem. I jeszcze raz przyłapuję się na
myśleniu, że to by było tego warte. Nigdy nie pokocham go tak, jak kochałam Adama ani nigdy
nie połączy mnie z nim to, co łączy mnie z Owenem, ale ani Adam, ani Owen nie mogą dać mi
jedynej rzeczy w życiu, której potrzebuję. Tylko Trey może to zrobić.
- Co masz na myśli, Trey?
Uśmiecha się do mnie, a ja w tym momencie zdaję sobie sprawę, że może Owen się pomylił. Jeśli
to Trey byłby odpowiedzialny za zniszczenie jego studia, nie siedziałby tu teraz tak spokojnie i
nie mówiłby takich rzeczy. Byłby wściekły, bo wiedziałby, że to wyznanie było ode mnie.
- To, że to nie jest dla mnie żadna gra, Auburn. Kocham AJ’a i muszę wiedzieć, czy jesteś w tym
razem ze mną. Że jesteśmy w tym razem.
Unosi się, dopóki nie leży na mnie, po czym pochyla się i mnie całuje. Spotykamy się od dwóch
miesięcy i nie pozwoliłam mu na więcej niż pocałunek. Nadal nie jestem gotowa, by zrobić coś
więcej, ale wiem, że on jest. I wiem, że jego cierpliwość jest już na wyczerpaniu.
Jęczy, a językiem wędruje głębiej w moich ustach. Zaciskam powieki i nienawidzę siebie za to,
że zmuszam się do udawania, że to mi nie przeszkadza. Ale wewnątrz tylko gram na zwłokę,
dając sobie chwilę na zastanowienie się, jaki następny krok muszę podjąć, bo wciąż myślę o
ostatniej wiadomości od Owena. Nie wspominając już o tym, że Owen może być już w drodze
tutaj.
Jego dłonie zaczynają błądzić po omacku po moim ciele. Ruchy jego ust są bardziej prymitywne
i ordynarne od moich. Po chwili zaczyna całować mnie po całym ciele, a jedną dłonią odpina
guziki mojej koszulki.
Chcę mu powiedzieć, żeby przestał, ale to wszystko dzieje się tak szybko, że nie mogę znaleźć
momentu, w którym mogłabym go odepchnąć. Odpina guzik moich jeansów, a palcami wślizguje
się pod moje majtki i w tej sekundzie wiem, że nie zniosę więcej. Wbijam pięty w materac i
odpycham go, próbując się od niego odsunąć.
Odrywa się na kilka sekund i spogląda na mnie, ale słowa nie chcą mi przejść przez gardło.
Kiedy nic nie mówię, jego usta znowu znajdują się na moich, nacierając na moje wargi nawet
bardziej natarczywiej niż wcześniej. Nie powiedziałam „nie”, więc to chyba oznaczało dla niego,
że się zgadzam.
Naciskam dłońmi na jego klatkę.
- Trey, przestań.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 8
Natychmiast przestaje mnie całować i wciska twarz w poduszkę. Jęczy, sfrustrowany, a ja nie
wiem, co teraz powiedzieć. Właśnie go wkurzyłam.
Jego dłoń ciągle jest w moich spodniach i chociaż nawet go nie całuję, on palcami wślizguje się
głębiej, dopóki muszę odepchnąć jego dłoń. Przyciska dłoń do łóżka za mną i unosi się, dopóki
jest zaledwie kilka centymetrów do mojej twarzy. W jego oczach widać gniew, ale to nie on mnie
przeraża.
To obrzydzenie.
- Możesz pieprzyć mojego młodszego brata, kiedy masz piętnaście lat, ale nie możesz pieprzyć
mnie, kiedy jesteś dorosła?
Jego słowa bolą. Tak bardzo, że muszę zamknąć oczy i się od niego odwrócić.
- Nie pieprzyłam Adama. – mówię. Powoli znowu obracam głowę w jego kierunku i patrzę mu
prosto w oczy. – Kochałam się z nim.
Obniża się i przykłada usta do mojego ucha. Ciepło jego oddechu sprawia, że przechodzą mnie
ciarki.
- A jak nazwiesz to, kiedy Owen pieprzył cię w swoim łóżku? Czy to było kochanie się?
Biorę gwałtowny wdech.
Moje całe ciało się napina i wiem, że jeśli będę próbowała uciec, on mnie powstrzyma. Wiem
też, że jeśli nie spróbuję, to bardziej niż prawdopodobne jest to, że mnie skrzywdzi.
Nigdy nie byłam bardziej przerażona.
Nie rusza się, nadal na mnie leżąc, z ustami przy moim uchu. Nie mówi nic więcej, ale nie musi
tego robić. Jego ręka jasno wyraża jego intencje, kiedy palcami znowu wślizguje się w moje
majtki.
Przez krótką sekundę zastanawiam się, czy powinnam mu pozwolić to zrobić. Jeśli się zamknę i
pozwolę mu wziąć to, czego chce, może to wystarczy, by wybaczył mi to, co zrobiłam z Owenem.
Nie mogę pozwolić, żeby to zagroziło mi i mojemu synowi.
Ale te myśli trwają tylko chwilę, bo nie ma mowy, żebym pozwoliła na to, by AJ dorastał z
bojaźliwą matką.
- Złaź ze mnie.
Nie słucha mnie. Zamiast tego, unosi głowę i patrzy na mnie z góry, posyłając mi zimne
spojrzenie, przez co czuję dreszcze na ramionach. Nie wiem, kim w tej chwili jest. Nigdy nie
widziałam tej strony jego osobowości.
- Trey, proszę.
Jego ręka jest brutalna, a ja ściskam nogi razem, ale to nie powstrzymuje go od rozdzielenia
moich ud. Próbuję go odepchnąć, ale moja słabość jest śmieszna w porównaniu do jego siły. Jego
usta znowu lądują na moich wargach, a kiedy próbuję się od niego odwrócić, przygryza mi
wargę, zmuszając mnie do pocałunku.
Czuję smak krwi.
Zaczynam szlochać, kiedy zaczyna rozpinać swoje spodnie.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 9
To się nie dzieje.
- Powiedziała, że masz przestać.
To nie jest mój głos, ani głos Trey’a, ale zmusza go do przerwania tego, co robił. Zerkam w
stronę drzwi i dostrzegam Emory stojącą w progu, mierząc bronią w naszym kierunku. Trey
powoli obraca się w stronę drzwi. Kiedy ją widzi, ostrożnie przewraca się na plecy.
- Zdajesz sobie sprawę, że mierzysz z broni do policjanta. – stwierdza Trey spokojnie.
Emory zaczyna się śmiać.
- Zdajesz sobie sprawę, że powstrzymuje twój atak, prawda?
Trey siada na łóżku, powoli, a ona unosi pistolet jeszcze wyżej, cały czas trzymając go na
muszce.
- Nie wiem, co tu się twoim zdaniem dzieje, ale jeśli nie oddasz mi broni, będziesz w cholernych
tarapatach.
Emory zerka na mnie, cały czas celując w Trey’a.
- Jak myślisz, kto będzie miał kłopoty, Auburn? Policjant, który próbował cię zgwałcić czy twoja
współlokatorka, która odstrzeliła mu kutasa?
Na szczęście, jej pytanie jest retoryczne, bo wstrząsa mną szloch tak mocny, że nie byłabym w
stanie jej odpowiedzieć. Trey pociera dłonią szczękę, próbując wykombinować, jak wydostać się
z tego bałaganu, który właśnie sobie narobił.
Emory znowu przenosi na niego swoją uwagę.
- Wyjdziesz z tego mieszkania i pójdziesz aż do końca korytarza. Położę broń i twoje kluczyki na
podłodze, jak tylko będziesz poza zasięgiem.
Czuję, że Trey się na mnie patrzy, ale nie odwzajemniam tego spojrzenia. Nie mogę.
Głaszcze mnie delikatnie po ramieniu.
- Auburn, wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Powiedz jej, że się myli. – czuję, jak dłonią
dociera do mojej twarzy, ale głos Emory powstrzymuje go przed kolejnym ruchem.
- Wypierdalaj. Natychmiast! – krzyczy.
Trey unosi ręce w powietrze. wstaje, powoli i zapina guzik swoich spodni. Pochyla się, żeby
zabrać swoje buty.
- Zostaw je. Wynoś się. – mówi stanowczo Emory.
Powoli wycofuje się z pokoju, kiedy Trey idzie w jej kierunku. Obserwuję tył jego głowy, kiedy
odwraca się w stronę frontowych drzwi, a Emory śledzi jego kroki.
- Do końca korytarza. – instruuje go. Mija kilka sekund, zanim ponownie się odzywa: - Rzuć mi
jego buty, Auburn.
Przechylam się przez łóżko i łapię jego obuwie. Podchodzę do Emory i patrzę, jak stawia buty
za drzwiami. Wciąż patrzy na Treya stojącego na końcu korytarza, kiedy kładzie broń obok nich.
Jak tylko ją odkłada, zatrzaskuje drzwi, zamyka je na klucz i przekręca zasuwkę. Ja stoję w progu
swojej sypialni, upewniając się, że już wyszedł. Odwraca się do mnie i patrzy na mnie z szeroko
otwartymi oczami.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 10
- Mówiłam ci, że tamtego faceta lubiłam bardziej.
Jakoś odnajduję w sobie siłę na to, żeby się roześmiać, gdzieś między tymi wszystkimi łzami.
Emory podchodzi bliżej i mnie przytula, i chociaż jest dziwna, to jestem jej wdzięczna bardziej,
niż komukolwiek w swoim życiu.
- Dziękuję bardzo za podsłuchiwanie.
Zaczyna się śmiać.
- Cała przyjemność po mojej stronie. – odsuwa się i patrzy mi w oczy. – Wszystko w porządku?
Skrzywdził cię?
Potrząsam głową i unoszę dłoń do ust, żeby sprawdzić, czy nadal krwawi mi warga. I tak jest,
ale zanim mam szansę na to, żeby obrócić się w stronę kuchni, Emory już odrywa papierowy
ręcznik z rolki. Odwraca się do kranu w tej samej chwili, kiedy rozlega się pukanie do drzwi.
- Auburn. – to głos Treya. – Auburn, przykro mi. Tak bardzo mi przykro.
Płacze. To, albo jest naprawdę dobrym aktorem.
- Musimy o tym porozmawiać. Proszę.
Wiem, że Owen prawdopodobnie jest już w drodze, po tych jego wszystkich gorączkowych
smsach, więc chcę się po prostu pozbyć stąd Treya, zanim staną ze sobą twarzą w twarz. To
ostatnia rzecz, której dzisiaj potrzebuję. Podchodzę do drzwi, ale ich nie otwieram.
- Porozmawiamy o tym jutro. – mówię. – Potrzebuję dzisiaj trochę przestrzeni, Trey.
Mija kilka sekund, zanim się odzywa.
- Dobrze. Jutro.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 11
Rozdział dwudziesty
OWEN
Parkuję samochód po drugiej stronie ulicy, więc Trey go nie widzi. Jak tylko wysiadam z
samochodu, biegnę aż do drzwi jej mieszkania. Zaczynam walić w nie pięścią.
- Auburn! Auburn, wpuść mnie!
Słyszę, jak zamki się powoli otwierają, pojedynczo, a to tylko sprawia, że denerwuję się jeszcze
bardziej. Kiedy w końcu otwiera drzwi i widzę ją, stojącą przede mną, każda część mnie
wypuszcza z siebie westchnienie ulgi, nawet serce.
Dostrzegam ślady łez na jej policzkach i nawet dwie sekundy – które zajmuje mi wejście do
mieszkania i przytulenie jej – to za długo.
- Wszystko w porządku?
Owija wokół mnie swoje ramiona, a ja sięgam za siebie, żeby zamknąć drzwi. Następnie
przekręcam klucz w zamku, po czym przyciągam ją do siebie. Auburn kiwa głową.
- Tak.
Ale nic w jej głowie nie wskazuje na to, że jest dobrze. Brzmi tak, jakby była przerażona.
Odsuwam ją od siebie na długość ramion i przyglądam się dokładniej.
Włosy w nieładzie.
Podarta bluzka.
Krwawiąca warga.
Kręci głową tak, jakby chciała zaprzeczyć. Widzi furię w moich oczach, kiedy odwracam się i
zaczynam otwierać drzwi.
Może pogrywać ze mną na wszelkie, cholerne sposoby. Ale jeśli chodzi o nią, to tu jest granica.
Kładzie mi dłonie na ramionach i próbuje mnie odciągnąć od drzwi.
- Owen, przestań.
Z szarpnięciem otwieram drzwi i wychodzę na korytarz, ale ona wypada z mieszkania i wybiega
przede mnie, kładąc dłonie na mojej klatce.
- Jesteś wściekły. Najpierw się uspokój. Proszę.
Biorę wdech i wydech, próbując się uspokoić. Ale tylko dlatego, że poprosiła. Mam nadzieję, że
nigdy nie dowie się, że to jedno słowo z jej ust mogłoby mnie przekonać do wszystkiego, czego
tylko by chciała. Nigdy.
Popycha mnie z powrotem do mieszkania. Podchodzę do blatu w kuchni i opieram o niego
ramiona, przyciskając do nich czoło.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 12
Zamykam oczy i się zastanawiam.
Myślę o tym, jaki może być jego następny krok. O tym, gdzie może teraz iść. O tym, gdzie ona
musi być, żeby być od niego bezpieczną.
Nie mam odpowiedzi na żadne z tych pytań, oprócz ostatniego. Musi być ze mną. Nie mam
zamiaru spuszczać dziś z niej oka.
Prostuję się i odwracam, by stanąć do niej twarzą w twarz.
- Bierz swoje rzeczy. Wychodzimy.
***
Postanawiam zabrać ją na noc do hotelu, bo nie jestem pewny, czy powinna przebywać ze mną
w moim mieszkaniu. Nadal nie jestem pewny, co się między nimi wydarzyło i nie wiem, do czego
on w tym momencie jest zdolny.
Przez całą drogę do naszego pokoju Auburn zerka ponad swoim ramieniem, więc biorę ją za
rękę, próbując zapewnić jej, że w nocy będzie bezpieczna.
Kiedy wchodzimy do środka, a ja zamykam za nami drzwi, mam wrażenie, że tutaj jest
całkowicie inne powietrze. Jakby tutaj było go więcej, bo ona w końcu jest w stanie odetchnąć z
ulgą. Nie cierpię tego, że jest tak zestresowana, a wiedza, że Trey jest ogromną częścią jej życia
sprawia, że jeszcze bardziej się o nią martwię.
Zrzuca swoje buty i siada na łóżku. Zajmuję miejsce obok niej i ponownie chwytam jej dłoń,
splatając nasze palce.
- Powiesz mi, co się stało?
Bierze kolejny oddech, jednocześnie kiwając głową.
- Pojawił się tuż po tym, jak odczytałam twoje wiadomości. Na początku nie sądziłam, że jest
zdolny do zrobienia tego, co sugerowałeś, ale kiedy wszedł do mojego pokoju, zobaczyłam to.
Było coś w sposobie, jaki na mnie patrzył. Jego pierwsze słowa dotyczyły Sparklesa.
Nie chcę jej przerywać, ale nie mam pojęcia, co to oznacza.
- Sparkles?
Posyła mi krótki, zażenowany uśmiech.
- Powiedziałam mu, że kotka Owen należy do Emory i że ona nazwała ją Sparkles.
Potrząsam głową, zdezorientowany.
- Dlaczego miałby pytać o mojego kota? – jak tylko to pytanie opuszcza moje usta, odpowiedź
staje się jasna. – Był w moim mieszkaniu. – mówię. – Musiał zobaczyć kota i się zorientował.
Kiwa głową, ale przestaje mówić. Czekam, aż zacznie znowu opowiadać, ale tego nie robi.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 13
- Co było dalej?
Wzrusza ramionami.
- On po prostu…
Zaczyna płakać, cicho, więc daję jej minutę, żeby mogła się uspokoić i kontynuować we
własnym tempie.
- Zaczął mówić o AJ’u i kupnie domu… potem zaczął mnie całować. Kiedy poprosiłam, żeby
przestał… - znowu milknie i bierze szybki oddech. – Powiedział coś o mnie i o tobie w twoim
łóżku i to wtedy się dowiedziałam, że przeczytał moje wyznanie. Próbowałam mu się wyrwać,
ale mocno mnie trzymał. I wtedy weszła Emory.
Powinienem powiedzieć to wcześniej, ale dzięki Bogu za Emory.
- To wszystko, Owen. Przestał i potem wyszedł.
Unoszę dłoń i dotykam delikatnie jej wargi tuż obok krwawiącego miejsca.
- A to? On to zrobił?
Odwraca spojrzenie i kiwa potwierdzająco głową. Nie cierpię patrzeć na wstyd widniejący na
jej twarzy. To ostatnia rzecz, jaką powinna czuć.
- Dzwoniłaś na policję? Chcesz to zrobić teraz? – zaczynam unosić się z łóżka i sięgać dla niej
telefon, ale Auburn otwiera szeroko oczy i kręci przecząco głową.
- Nie. – mówi. – Owen, nie mogę tego zgłosić.
Zamieram na chwilę, żeby się upewnić, że dobrze usłyszałem. Puszczam ją i siadam prosto,
twarzą w twarz do niej. Przechylam głowę, zdezorientowany.
- Trey zaatakował cię w twoim własnym mieszkaniu, a ty nie zamierzasz tego zgłosić?
Znowu odwraca wzrok, a w jej spojrzeniu jest jeszcze więcej wstydu niż wcześniej.
- Wiesz, co by się stało, gdybym to zrobiła? Lydia obwiniałaby za to mnie. I nie pozwoliłaby mi
się widywać z AJ’em.
- Spójrz na mnie, Auburn.
Obraca głowę, a ja biorę ją w obie dłonie.
- Zaatakował cię. Lydia może i jest suką, ale nikt nie obwiniałby cię za zgłoszenie czegoś
takiego.
Odsuwa się od moich rąk i kręci delikatnie głową.
- Wie, że z tobą spałam, Owen. Oczywiście, że wściekł się po tym, jak dowiedział się, że go
zdradziłam.
Zamykam oczy. Serce bije mi cholernie mocno, jakby chciało się stąd wydostać.
- Bronisz go?
Cisza, która następuje po moim pytaniu, dobija mnie. Wstaję i odchodzę od łóżka, idąc w stronę
okna. Próbuję to zrozumieć. Próbuję nadać temu sens, ale to, kurwa, po prostu nie ma sensu.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 14
- Ty nie zgłosiłeś go za włamanie się do twojego studia. To to samo.
Natychmiast obracam się na pięcie, by na nią spojrzeć.
- Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że zniszczyłem moją wiarygodność, Auburn. Jeśli obwiniłbym
o to Treya, wyglądałoby to jak żałosny akt zemsty. On by się z tego wywinął, a ja tylko
pogorszyłbym sprawę. Ty, z drugiej strony – on cię fizycznie zaatakował. Nie ma absolutnie
żadnego powodu ku temu, żeby to nie miało zostać zgłoszone. Niezgłoszenie tego będzie dla
niego jak zaproszenie, by zrobił to ponownie.
Zamiast się ze mną spierać, wstaje i powoli do mnie podchodzi. Owija ramiona wokół mojej talii
i przyciska twarz do mojej klatki. Odwzajemniam gest, przytulając ją mocno. Nagle jestem o
wiele spokojniejszy, niż byłem kilka sekund temu.
- Owen… - mówi, a jej głos jest stłumiony przez moją koszulkę. – nie jesteś ojcem, więc nie
oczekuję, że zrozumiesz moje decyzje. Jeśli go zgłoszę, to jeszcze bardziej pogorszy całą sytuację.
Muszę robić wszystko, co tylko mogę, by być w kontakcie z moim synem. Jeśli to oznacza
przebaczenie Trey’owi i przeproszenie go za to, co się wydarzyło między mną, a tobą… to zrobię
to. Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale potrzebuję twojego wsparcia. Nie wiesz, jak to jest, kiedy
poświęcasz komuś swoje całe życie.
Nie tylko jej słowa mnie bolą, ale także przerażają. Nawet po tym, co się stało, ona nadal nie
widzi tego, jaki ten człowiek jest niebezpieczny.
- Jeśli kochasz swojego syna, Auburn… będziesz trzymać go tak daleko od Treya, jak tylko się
da. Wybaczenie mu to najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć.
Odrywa się od mojej klatki i na mnie spogląda.
- To nie jest wybór, Owen. Gdyby to był wybór, oznaczałoby to, że mam inne opcje. A nie mam.
To po prostu to, co muszę zrobić.
Zamykam oczy i biorę jej twarz w dłonie. Przyciskam swoje czoło do jej czoła i po prostu tak
stoimy. Słucham jej oddechu i staram się znaleźć sens w jej słowach. Mówi sobie, że jej nie
zrozumiem, bo nigdy nie byłem na jej miejscu. Myśli, że błędy, które popełniłem w przeszłości,
wynikały z mojego egoizmu, a nie bezinteresowności.
Jesteśmy do siebie bardziej podobni, niż ona sobie wyobraża.
- Auburn – mówię cicho – doskonale rozumiem to, że chcesz być ze swoim synem. Ale czasami,
żeby ocalić jakiś związek, musisz go najpierw poświęcić.
Odsuwa się ode mnie. Odchodzi na kilka kroków, po czym się do mnie odwraca.
- Jaki związek ty musiałeś poświęcić?
Unoszę powoli głowę, patrząc na nią ze wszystkim, co mam.
- Nas, Auburn. Musiałem poświęcić nas.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 15
Rozdział dwudziesty pierwszy
AUBURN
Siedzę obok niego na łóżku i staram się przetrawić wszystko, co właśnie powiedział, ale to
ciężka rzecz do zrobienia.
- Ja… - potrząsam głową. – Dlaczego od początku mi tego nie powiedziałeś? Dlaczego nie
powiedziałeś mi, że Trey wiedział, że narkotyki nie były twoje?
Owen wzdycha i ściska mnie za rękę.
- Chciałem, Auburn. Ale ledwie cię znałem. Powiedzenie komukolwiek prawdy mogło narazić
na szwank jego karierę. Nie wspominając o tym, że Trey groził, że spowoduje kłopoty, a ostatnia
rzecz, jakiej dla ciebie chciałem, to problemy przez moją relację z ojcem.
Jeśli wcześniej myślałam, że skończyłam z Trey’em, to w tej chwili zdecydowanie z nim
skończyłam. Nie mogę uwierzyć, że postawił Owena w takiej sytuacji tylko dlatego, że czuł się
przez niego zagrożony. Przez ten cały czas starałam się dostrzec w nim dobro, ale teraz
zaczynam kwestionować to, czy w nim jest w ogóle jakiekolwiek dobro.
- Czuję się jak idiotka.
Owen potrząsa stanowczo głową.
- Nie możesz być dla siebie taka ostra. Powinienem był powiedzieć ci to wcześniej.
Zamierzałem, ale kiedy dowiedziałem się, że masz syna, zrozumiałem, jak bardzo byłaś
zagrożona. To komplikowało sprawy, bo dla mnie było już za późno na to, by wrócić i
powiedzieć, że tabletki nie były moje, a nie było mowy, żeby Lydia i Trey pozwoliliby ci być z
kimś takim jak ja. Utknęliśmy.
Opadam na łóżko i przyciskam dłonie do brzucha. Gapię się w sufit, bardziej zdezorientowana
tym, co mam zrobić, niż byłam wtedy, gdy weszliśmy do pokoju.
- Nie ufam mu. Nie po tym. Nie chcę, żeby dłużej przebywał obok AJ’a, ale gdybym próbowała
zabrać ich do sądu, Lydia wpadłaby w szał. Wykorzystałaby moje wizyty syna przeciwko mnie i
mogłabym go już nigdy nie zobaczyć.
Rzeczywistość mojej sytuacji zaczyna do mnie docierać. Unoszę dłonie i przyciskam je do oczu.
Nie chcę płakać. Chcę zachować spokój i wymyślić jakiś sposób, żeby to obejść.
Owen obniża się na łóżku, kładąc się obok mnie. Wsuwa dłoń pod mój policzek i zmusza mnie,
bym na niego spojrzała.
- Auburn, posłuchaj mnie. – mówi, patrząc na mnie z pełną szczerością w oczach. – Jeśli muszę
ujawnić prawdę o moim ojcu i zabrać Treya do sądu, to zrobię to. Zasługujesz na to, by być w
życiu AJ’a, a jeśli będziemy nadal pozwalać Trey’owi na to, by jego groźby wpływały na nasze
decyzje, to nigdy nie przestanie. Nigdy nie pozwoli nam być razem i będzie cię trzymał z dala od
twojego syna, chyba że z nim będziesz. Z takimi ludźmi chodzi o kontrolę, siłę, ale musimy
przestać pozwalać mu ją mieć.
Wyciera jedną z moich łez kciukiem.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 16
- Cokolwiek musi zostać zrobione, zajmiemy się tym razem. Nigdzie się nie wybieram. A ty nie
będziesz rozmawiać z Trey’em, jeśli mnie nie będzie obok, zgoda?
Jego słowa napełniają mnie mieszaniną ulgi i strachu. Dobrze się czuję wiedząc, że mam go po
swojej stronie, ale myśl o konfrontacji z Trey’em mnie przeraża. Ale w tym momencie to jedyny
wybór, jaki mamy. Albo dogadamy się jak dorośli, albo będę walczyć z nim w sądzie.
I nie przestanę, dopóki nie wygram.
Owen przyciąga mnie do siebie i trzyma mnie tak, milcząc tak długo, że zasypiam. Budzi mnie
dźwięk prysznica, a ja natychmiast rozglądam się po hotelowym pokoju, próbując odnaleźć się w
tej sytuacji. Kiedy rozjaśnia mi się w głowie i docierają do mnie wydarzenia z ostatniego dnia,
zaskakujące jest to, że czuję ogarniający mnie spokój. To niesamowite, jak można nie zdawać
sobie sprawy z tego, jakim się było samotnym i przestraszonym, dopóki nie ma się przy sobie
kogoś, kto cię wspiera. Owen tak wiele poświęcił dla swojego ojca, a teraz robi to samo dla mnie.
Jest dokładnie takim typem człowieka, którego AJ potrzebuje w swoim życiu jako wzór.
Sprawdzam swój telefon i widzę kilka nieodebranych połączeń od Treya. Nie chcę, żeby coś
podejrzewał ani żeby zjawiał się dziś w moim mieszkaniu, więc piszę do niego smsa.
Auburn: Muszę spędzić trochę czasu w samotności, Trey. Porozmawiamy jutro, obiecuję.
Nie chcę, żeby odniósł wrażenie, że jestem na niego tak bardzo zła, jak w rzeczywistości
przecież jestem. Chcę po prostu uspokoić go do czasu, aż ja i Owen stawimy mu czoło.
Trey: Okej.
Wypuszczam z siebie westchnienie ulgi i odkładam telefon. Wstaję i kieruję się w stronę
łazienki, ale zatrzymuję się, kiedy dostrzegam zarys Owena w lustrze w korytarzu. Drzwi od
łazienki są lekko odchylone, tak samo jak zasłona prysznicowa. Widzę przebłyski jego ciała,
kiedy ten myje włosy, ale to wystarczy, żebym wiedziała, że wolałabym być tam z nim, niż tutaj
sama.
Nagle zaczynam się denerwować, a nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Już to wcześniej
robiliśmy.
Ściągam koszulkę przez głowę i kładę ją na szafce, gdzie następnie trafiają również moje jeansy.
Zerkam w swoje odbicie w lustrze i czuję się zażenowana smugami tuszu do rzęs pod moimi
oczami. Wycieram je, cofając się o krok. W różnych miejscach na moim ciele widać słabe siniaki
po walce z Trey’em i prawie sprawiają, że zmieniam w zdanie sprawie tego, co zamierzam
zrobić.
I tak to robię. Trey trzymał mnie od Owena wystarczająco długo, więc kompletnie wyrzucam
myśli o nim ze swojej głowy. Nie chcę myśleć o nim aż do jutra, kiedy przed nim usiądziemy.
Podchodzę do łazienki i zatrzymuję się tuż przed drzwiami. Rozpinam stanik i go zdejmuję,
robiąc to samo z majtkami. Rozważam, czy lepiej zgasić światła, czy też nie. Kiedy ostatni raz
byłam z Owenem, było ciemno, więc moja niepewność praktycznie nie istniała. Niemniej jednak,
nigdy nie widział mnie w ten sposób. Ja go nigdy takiego nie widziałam.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 17
Ta ostatnia myśl w rzeczywistości dodaje mi na tyle odwagi, by wejść do środka.
- Auburn? – słyszę jego głos spod prysznica.
Ma wątpliwości, czy to ja właśnie weszłam, więc wydaje mi się, że oboje jesteśmy dzisiaj trochę
na krawędzi.
- To tylko ja. – mówię, zamykając za sobą drzwi.
Jego głowa wychyla się zza zasłony prysznica, a uśmiech, który zazwyczaj widać na jego twarzy,
nagle znika, kiedy widzi mnie w pełnej okazałości. Natychmiast czuję, że czerwienieją mi
policzki, więc szybko gaszę światła. Myślałam, że mogę to zrobić, ale chyba jednak nie dam rady.
Żaden facet, nawet Adam, nie widział mnie rozebranej w pełnym świetle. Nie zdawałam sobie
sprawy, jak bardzo brak mi pewności siebie.
Słyszę jego śmiech, ale nie widzę jego twarzy w ciemności.
- Dwie sprawy. – mówi stanowczym tonem. – Zapal te światła. A potem tutaj przyjdź.
Potrząsam przecząco głową, nawet jeśli on tego nie widzi.
- Przyjdę, ale nie włączę światła.
Słyszę, jak zasłona prysznicowa się rozsuwa, a potem plusk mokrych stóp na kafelkach. Zanim
mogę to przewidzieć, łapie mnie w talii i zapala światła. Jego twarz jest tuż obok mojej, a na niej
widzę szeroki uśmiech. Zostawia włączone światła i podnosi mnie, idąc do prysznica. Stawia
mnie w jego wnętrzu, a ja natychmiast zasłaniam rękami to, co mogę.
Odsuwa się na krok, dopóki nie stoimy od siebie w pewnej odległości. Nie mogę nie zauważyć,
jak pewny siebie jest, stojąc przede mną nago. Ma prawo być pewny. Ja… nie za bardzo.
Odchyla głowę na tyle, by spłukać pianę z włosów, ale nie za mocno, by nie móc objąć mnie
całej spojrzeniem. Przesuwa wzrok po moim całym ciele z uśmiechem zadowolenia.
- Wiesz, co uwielbiam? – pyta.
Nadal chowam się za swoimi dłońmi, jednocześnie wzruszając ramionami.
- Uwielbiam, kiedy myjesz mi włosy. – stwierdza. – Nie wiem, dlaczego. Po prostu lepiej się
czuję, kiedy ty to robisz.
Uśmiecham się.
- Chcesz, żebym umyła ci włosy?
Potrząsa głową i odwraca się, żeby spłukać pianę z twarzy.
- Już to zrobiłem. – mówi, rzeczowym tonem.
Nie mogę się powstrzymać od obejrzenia go od tyłu. Bez zarzutu.
Jeszcze bardziej się napinam, wiedząc, ile można zarzucić mi. Nie czuję się tak, bo mam niskie
poczucie własnej wartości i nie udaję skrępowania, żeby on zasypywał mnie komplementami.
Chodzi o to, że jestem kobietą, która jako praktycznie dziecko urodziła swoje dziecko, a ciało po
porodzie nie wygląda już tak samo. Mój brzuch jest pokryty wyblakłymi, białymi liniami i blizną
po cesarskim cięciu, biegnącą tuż nad tym, co powinno być najbardziej atrakcyjne dla
mężczyzny.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 18
Nie mówiąc już nawet o tym, co ciąża wyczynia z piersiami. Zaciskam powieki na samą myśl o
tym.
- To trochę tak, jakby ktoś robił ci kanapkę. – mówi nagle Owen.
Natychmiast otwieram oczy. Owen widzi zdezorientowanie na mojej twarzy i zaczyna się śmiać.
- Kiedy myjesz moje włosy. – stwierdza tak, jakby to wszystko wyjaśniało. – Z kanapkami jest
tak samo. Mógłbym użyć dokładnie tych samych składników i przyrządzić ją w ten sam sposób,
jaki robi to ktoś inny, ale z jakiegoś powodu smakuje ona o wiele lepiej, kiedy to nie ja ją robię.
Tak samo jest, gdy ty myjesz moje włosy. Lepiej się czuję, kiedy ty to robisz. Są też lepiej
wystylizowane.
Oto jestem, prawie trzęsąc się, bo taka jestem zdenerwowana, a on tu zwyczajnie nawija o
kanapkach i myciu włosów.
Daje krok do przodu i łapie mnie za łokcie, po czym wciąga pod strumień wody.
- Chcę umyć twoje. – mówi, łapiąc małą buteleczkę tych szamponów, które rozdają w hotelach,
a która jest teraz w połowie pusta.
Odchyla mi głowę i przebiega dłońmi po mojej głowie, kiedy woda moczy moje włosy. Nie
jestem taka, jak on – nie potrafię utrzymać otwartych oczu, kiedy jego dłonie są w moich
włosach, więc pozwalam powiekom opaść. Nie wiem, co jest lepsze – jego palce masujące moją
głowę, czy część ciała, której dotyk czuję na brzuchu.
- Zrelaksuj się. – mówi, kiedy wylewa szampon na moje włosy i zaczyna tworzyć z niego pianę.
Nie mogę się zrelaksować. Nie wiem, dlaczego.
Jak gdyby to wyczuwał, przysuwa się do mnie bliżej. Jego bliskość właściwie trochę łagodzi
moje zdenerwowanie. Kiedy jest kilka kroków ode mnie, a ja jestem pod ostrzałem jego
spojrzenia, bardziej się wtedy denerwuję.
Teraz zaczyna wcierać odżywkę w moje włosy, a ja już wiem, że ma absolutną rację. Wcześniej
inni ludzie myli mi już włosy – uczyłam się przecież na fryzjerkę, to było nieuniknione. I to było
miłe odczucie, coś w rodzaju masażu. Ale to coś więcej. Jego ręce są czymś o wiele lepszym.
Delikatnie przyciska usta do moich warg i mnie całuje. Przenosi dłonie z moich włosów na
ramiona i odrywa je od mojego ciała, następnie owija wokół swojej talii, dopóki nasze ciała się ze
sobą nie stykają. W końcu otwieram oczy i zerkam na niego, kiedy on zaczyna spłukiwać
odżywkę z moich włosów.
- Przyjemnie, prawda? – pyta z szelmowskim uśmiechem.
Też się uśmiecham.
- Już nigdy nie chcę myć sobie włosów sama.
Całuje mnie w czoło.
- Poczekaj, aż zrobię ci kanapkę.
Śmieję się, a czułość pojawiająca się w jego oczach na dźwięk mojego śmiechu sprawia, że zdaję
sobie sprawę, że właśnie tego chcę. Bezinteresowności. To powinno być podstawą każdej relacji.
Jeśli jakaś osoba naprawdę się o ciebie troszczy, więcej przyjemności sprawi jej to, jak ty się
przez nią czujesz, a nie to, jak ona czuje się przez ciebie.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 19
- Chcę, żebyś coś wiedziała. – mówi, całując mnie po szyi. – I nie mówię tego dlatego, żebyś
poczuła się lepiej. – jedna z jego dłoni głaszcze mnie po talii, zmierzając w górę aż do piersi,
gdzie zostaje. – Mówię to, bo chcę, żebyś w to uwierzyła. – odrywa usta od mojej szyi i patrzy mi
prosto w oczy. – Jesteś tak bardzo, bardzo piękna, Auburn. Wszędzie. Każda część ciebie. Na
zewnątrz, wewnątrz, kiedy jesteś pode mną lub na mnie, albo namalowana na płótnie. – wwierca
się spojrzeniem w moje oczy, a ja muszę je zamknąć, bo w jego wzroku jest za dużo szczerości. –
Tak piękna… - szepce.
Zaczyna znowu całować mnie po szyi, kierując się w dół, aż jego ciepły oddech nie drażni moich
piersi. Bierze jeden z sutków do ust, a mi się wyrywa cichy jęk. Wplatam palce w jego włosy i
zamykam oczy, mając nadzieję, że skończymy w łóżku, zanim zemdleję od tych zawrotów głowy.
Ześlizguje się dłońmi po mojej talii, przez uda, a jego usta zaczynają podążać w tamtym
kierunku. Kiedy jego język spotyka mój pępek, gwałtownie wzdycham. Częściowo przez to
doznanie, a częściowo dlatego, że nie chcę, by dalej zmierzał w kierunku, do którego zmierza. Nie
chcę, żeby był w pobliżu tej części mnie, której jestem najbardziej niepewna.
Ustawia się tak, by klęczeć przede mną na kolanach. Nie całuje mnie już, a dłońmi trzyma tylną
część moich ud. Czuję jego oddech przy swoim brzuchu, a fakt, że nie podejmuje żadnego kroku
sprawia, że jestem na tyle ciekawa, by otworzyć oczy i na niego spojrzeć.
Spogląda na mnie. Uśmiecha się delikatnie i unosi dłoń. Palcami śledzi linię blizny na moim
brzuchu.
- To. – mówi, patrząc na nią. – To jest najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem na
kobiecie.
Łzy kłują mnie pod powiekami. Nie pozwalam sobie rozpłakać się w takim momencie, ale
wydaje mi się, że właśnie oficjalnie straciłam głowę dla tego mężczyzny.
Jego usta spotykają się z moim brzuchem, kiedy składa delikatne pocałunki na bliźnie.
Następnie zostawia ścieżkę pocałunków na całym moim ciele, kierując się w górę, aż do
momentu, kiedy stoi przede mną prosto, patrząc mi w oczy.
- Tak właściwie, to przez ile dni się widzieliśmy, odkąd się poznaliśmy? – pyta.
Chce mi się śmiać z jego nagłego pytania, bo wydaje mi się, że jego poczucie humoru to coś, co
lubię w nim najbardziej. Wzruszam ramionami.
- Nie wiem. Cztery? Pięć?
Powoli kręci głową.
- Jeśli liczyć dzisiaj, to będzie siedem. – stwierdza, wplątując dłoń w moje włosy. – Więc
powiedz mi, Auburn. Jak to możliwe, że już się w tobie zakochałem?
Łapie moje westchnienie, przyciskając usta do moich warg, a potem mnie podnosi, wynosząc
mnie spod prysznica i zmierzając w stronę łóżka.
I tym razem nie zatracam się w jego dotyku. Nie gubię się w jego pocałunkach. Nie zatracam się
w tym, jak się czuję, kiedy on we mnie wchodzi.
W ogóle nie czuję się tak, jakbym się zatracała, bo po raz pierwszy naprawdę czuję się tak, jakby
ktoś mnie odnalazł.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 20
***
- Zaparkuję w garażu. – mówi. – Weź moje kluczyki i wejdź tylnymi drzwiami.
Zatrzymuje auto, a ja otwieram drzwi, żeby wysiąść. Zanim to robię, Owen łapie mnie za rękę i
pociąga ku sobie. Całuje mnie, a w tym pocałunku czuć obietnicę.
- Zaraz przyjdę. – mówi.
Idę szybko do tylnych drzwi jego studia. Przekręcam klucz w zamku i zatrzaskuję drzwi za sobą
tak szybko, jak mogę, po czym biegnę na górę. Kiedy docieram do jego mieszkania, wydaję z
siebie westchnienie ulgi. Nie wiem, dlaczego sądziłam, że Trey będzie tu czekał. Po prostu się
niepokoję, bo od kiedy wczoraj powiedziałam mu, że porozmawiamy jutro, nie odezwał się już
do mnie. Albo daje mi przestrzeń, której potrzebuję, albo wie, że coś kombinuję.
Kotka Owen pojawia się u moich stóp, więc podnoszę ją i zabieram ze sobą do kuchni. Stawiam
ją na blacie, a sama sięgam po butelkę wina. Po tych kilku intensywnych dniach zdecydowanie
potrzebuję czegoś mocniejszego. Jestem pewna, że Owen także, więc mu także nalewam, w tej
samej chwili słysząc jego kroki za mną.
Obejmuje mnie od tyłu i przyciąga do siebie. Opieram głowę o jego ramię, a dłońmi dotykam
jego rąk, które mnie oplątują.
Jak tylko go dotykam, otwieram szeroko oczy, przerażona, a usta otwieram, by krzyknąć, ale
słowa, które rozbrzmiewają w moich uchu, powstrzymują mnie przed tym.
- Nawet nie wiesz, który facet cię dotyka?
Głos Treya sprawia, że moje całe ciało sztywnieje. Obejmuje mnie mocniej w talii i to wtedy
odczuwam różnicę. W ich wzroście. W ich dłoniach. W sposobie, jaki mnie trzymają.
- Trey. – szepcę drżącym głosem.
- Oszczędź sobie, Auburn. – syczy mi do ucha. Okręca mnie i popycha na lodówkę, przyciskając
do niej moje ramiona. – Gdzie on jest?
Przełykam ślinę, jednocześnie czując ulgę, że Trey nie wie, gdzie znajduje się Owen. Może ten go
usłyszy i będzie w stanie zrobić coś, żeby się obronić.
Potrząsam przecząco głową.
- Nie wiem.
Mruży powieki, rozzłoszczony i mocniej zaciska palce na moich ramionach.
- Nie jestem pewny, czy mogę znieść twoje kolejne kłamstwo. Gdzie on, kurwa, jest?
Zaciskam powieki i nie odpowiadam. Nagle przyciska brutalnie usta do moich warg, a ja
próbuję go od siebie odepchnąć. Odrywa się i uderza mnie z bekhendu.
Nogi natychmiast się pode mną uginają, ale Trey łapie mnie, kiedy prawie upadam. Zbliża się
ustami do mojego ucha.
- Zawołaj go.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 21
Nie robię tego.
Łapie moją szyję i ściska.
- Zawołaj go. – powtarza. Otwieram usta, żeby powiedzieć mu, by spierdalał, ale w tej samej
chwili słyszę głos Owena.
- Puść ją.
Ostrożnie otwieram oczy. Uśmiech na twarzy Treya, kiedy ten słyszy głos Owena, przeraża
mnie nawet bardziej niż to, co się przed chwilą stało. Przyciąga mnie do siebie, okręca na pięcie,
przyciskając moje plecy do swojej klatki piersiowej. Teraz oboje stoimy zwróceni twarzą do
Owena.
Ten stoi zaledwie kilka metrów dalej, a w dłoniach trzyma tylko komórkę i kluczyki od
samochodu. Gorączkowo ogląda mnie od stóp do głowy, oceniając moje urazy.
- Jesteś ranna?
Potrząsam głową, ale Trey zacieśnia uścisk na moich ramionach. Owen stoi pewnie i
nieruchomo, obserwując uważnie policjanta.
- Czego chcesz, Trey?
On zaczyna chichotać i odwraca głowę do mnie. Powoli przesuwa palcami po linii mojej szczęki.
- Już i tak skaziłeś to, czego pragnę, Owen.
Widzę, jak fala wściekłości przelewa się przez Owena i natychmiast wpadam w panikę.
Potrząsam przecząco głową, próbując go uspokoić. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuje, to
aresztowanie. Dostał wyrok w zawieszeniu, a zaatakowanie policjanta jest tym, na co Trey ma
nadzieję.
- Owen, nie. On chce, żebyś go uderzył. Nie rób tego.
Trey przyciska policzek do mojego, a ja obserwuję, jak Owen podąża wzrokiem za ruchem dłoni
Treya. Dotyka mojego gardła, piersi, głaszcze mnie po brzuchu. Kiedy jego ręka dociera między
moje nogi, czuję żółć w gardle. Zaciskam powieki, bo spojrzenie Owena dowodzi, że nie ma
mowy, iż będzie tak spokojnie stał i pozwalał Trey’owi, by to robił.
Słyszę, jak pochyla się po przodu tuż przed tym, kiedy ja zostaję odrzucona na bok. Upadam na
podłogę i do czasu, kiedy mogę się odwrócić, Owen już uderzył Treya. Ten podpiera się jedną
dłonią, trzymając się szafki, a drugą sięga po broń.
Owen staje przede mną i upewnia się, czy nic mi nie jest. Słowa nie wydostają się z mojego
gardła, chociaż chcę powiedzieć, by uciekał. Bierze moją twarz w obie dłonie.
- Auburn. Zejdź na dół i zadzwoń na policję.
Trey wybucha śmiechem, a ja czuję początek nadejścia nowej fali strachu. Owen odwraca się i
chowa mnie za swoim ciałem, odsuwając nas od Treya.
- Zadzwonić na policję? – powtarza ze śmiechem. – I komu uwierzą? Narkomanowi i dziwce,
która zaszła w ciążę w wieku piętnastu lat? Czy policjantowi?
Ani ja, ani Owen się nie odzywamy.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 22
- Och, no i nie zapominajmy o rzeczach przemyconych przez ciebie, które ukryłeś w całym
mieszkaniu. Jeszcze to.
Czuję, jak każdy mięsień ciała Owena się napina.
Trey go wrobił.
Włamał się tutaj nie, żeby coś ukraść, a żeby coś zostawić.
Łapię w pięści koszulkę Owena, ciągnąc go lekko do tyłu, obawiając się najgorszego.
- Czego chcesz, Trey? – pyta znowu Owen. Brzmi tak, jakby się poddał. Dotarł do punktu
krytycznego, a to nie jest dobre.
- Chcę cię, kurwa, wyeliminować. – mówi Trey. – Jesteś wrzodem na dupie od dnia, w którym
się poznaliśmy i wciąż pojawiasz się na nowo. – podchodzi bliżej, a Owen automatycznie mnie
odpycha do tyłu, nadal osłaniając mnie swoim ciałem. – Auburn musi być matką dla tego
chłopca, a mnie potrzebuje do tego, bym był jego ojcem. Jeśli nadal będziesz robić jej pranie
mózgu, to się nigdy nie stanie. – Trey spogląda ponad ramieniem Owena, prosto na mnie. –
Pewnego dnia mi za to podziękujesz, Auburn.
Trey unosi swoją krótkofalówkę do ust.
- W drodze do posterunku szóstego. – mówi. – Aresztowanie za napaść na oficera.
- Co?! – wrzeszczę. – Trey, nie możesz tego zrobić! Jest w zawieszeniu!
Ignoruje mnie i nadaje również adres przez radio. Owen zwraca się do mnie tak, by stać twarzą
w twarz.
- Auburn. – ma poważne spojrzenie. Skupione. – Powiedz im to, czego on chce. Jeśli mówi
prawdę i naprawdę ukrył coś w moim mieszkaniu, trafię do więzienia na długie lata. Niech mnie
aresztują za napaść; wina będzie znacznie mniejsza. Rano porozmawiam z ojcem i
wykombinujemy, co zrobić.
Nie zgadzam się z tym, co mówi. Po prostu nie. Nie zrobił niczego złego.
- Jeśli po prostu powiem im prawdę, nie będziesz miał kłopotów, Owen.
Zamyka oczy i wypuszcza powietrze z płuc, zachowując cierpliwość takiej sytuacji. Kiedy
znowu rozchyla powieki, wydaje się być nawet jeszcze spokojniejszy.
- Jest wściekły. Wie, co się między nami stało i chce się odpłacić. I ma rację. Nigdy nie uwierzą
naszym słowom ponad jego. Nie z moją kartoteką.
Czuję gorące łzy pod powiekami i staram się zachować taki sposób, jaki zachowuje Owen, ale to
po prostu nie działa. Nie potrafię. Zwłaszcza teraz, kiedy Trey go ode mnie odciąga. Wykręca mu
ręce za plecy i zapina mu kajdanki na nadgarstkach. Owen nawet nie stawia oporu, a ja płacze
zbyt mocno, by chociażby spróbować mu przeszkodzić.
Idę za nimi w dół, po schodach, przez studio, aż do samochodu Treya. Ten wpycha go na tylne
siedzenie, a potem obraca się w moją stronę. Otwiera drzwi od strony pasażera.
- Właź do środka, Auburn. Podwiozę cię do domu.
Wsiadam, ale tylko dlatego, że nie ma mowy, bym pozwoliła na to, żeby Owen spędził w
więzieniu kolejny dzień, na który nie zasługuje.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 1 Rozdział osiemnasty OWEN Powinienem był wiedzieć, że kiedy się obudzę, już jej nie będzie. Widziałem wczoraj, jak pękało jej serce, gdy chociażby pomyślała o pożegnaniu się, więc nie jestem zaskoczony, że wyszła stąd, zanim musiała to zrobić. To, co mnie zaskakuje, leży na poduszce obok mnie. Podnoszę kartkę papieru i czytam, ale wcześniej przesuwam się na stronę łóżka, po której leżała ona. Nadal czuję tu jej zapach. Rozkładam kartkę i czytam jej słowa. Już zawsze będę myśleć o wczorajszej nocy, Owen. Nawet jeśli nie powinnam tego robić. Dłoń opada mi na klatkę. Zwijam ją w pięść. Już tęsknię za nią wystarczająco bardzo, by to bolało, a od jej wyjścia minęła prawdopodobnie dopiero godzina. Czytam to wyznanie kilkanaście razy. W tej chwili jest moim ulubionym, choć jednocześnie najbardziej bolesnym. Idę do swojej pracowni, przeciągam płótno z jej niedokończonym portretem na środek pomieszczenia i ustawiam je na sztalugach. Zbieram wszystkie rzeczy, jakich będę potrzebować i staję przed obrazem. Patrzę na wyznanie w swojej dłoni, wyobrażając sobie dokładnie to, jak musiała wyglądać, kiedy je pisała i w końcu czuję inspirację, która była mi potrzebna do skończenia tego obrazu. Podnoszę pędzel i maluję ją. *** Nie jestem pewny, ile czasu minęło. Jeden dzień. Dwa. Wydaje mi się, że przerwałem malowanie przynajmniej trzy razy, żeby coś zjeść. Wiem tylko tyle, że na zewnątrz jest ciemno. Ale wreszcie to skończyłem. Rzadko zdarza mi się czuć, że któryś z moich obrazów jest w pełni skończony. Zawsze jest coś, co chcę do nich dodać, na przykład kilka pociągnięć pędzla więcej lub wybór innego koloru. Ale z każdym z nich nadchodzi moment, kiedy po prostu muszę przestać i zaakceptować, że jest taki, jaki jest.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 2 Właśnie dotarłem do tego punktu z tym obrazem. To chyba moje najbardziej realistyczne dzieło, jakie kiedykolwiek namalowałem na płótnie. Dokładnie tak chcę zapamiętać jej twarz. Nie ma szczęśliwej miny. Właściwie, to wygląda na trochę smutną. Chcę myśleć, że tak będzie wyglądała za każdym razem, kiedy pomyśli o mnie. Wyraz twarzy pokazujący, jak bardzo za mną tęskni. Nawet jeśli nie powinna. Przeciągam obraz do miejsca pod ścianą. Odnajduję wyznanie, które zostawiła dziś rano na mojej poduszce i przyklejam je na ścianie obok jej twarzy. Wyciągam pudło z karteczkami, które zostawiała mi przez ostatnie tygodnie i przymocowuję je dookoła jej obrazu. Robię krok do tyłu i przyglądam się jej jedynemu kawałku, który mi pozostał. *** - Co się stało między tobą, a Auburn? – pyta Harrison. Wzruszam ramionami. - To, co zwykle?
Tłumaczenie: marika1311 Strona 3 Potrząsam głową. - Nawet nie blisko. Unosi brew. - Wow. – mówi. – To pierwszy raz. Jestem pewny, że chcę usłyszeć resztę historii. – łapie kolejny kufel piwa i przesuwa go w moim kierunku. Pochyla się i puka palcem w rachunek. – Chociaż daj mi skróconą wersję. Zamykam za kilka godzin. Śmieję się. - To proste. Ona jest powodem tego wszystkiego, Harrison. Patrzy na mnie, zdezorientowany. - Powiedziałeś „skrócona”. – wyjaśniam. – To było skrócone. Harrison kręci głową. - Cóż, w takim razie zmieniam zdanie. Chcę wersji ze szczegółami. Uśmiecham się i zerkam na telefon. Jest już po dziesiątej. - Może następnym razem. Już i tak siedzę tu ponad dwie godziny. – kładę pieniądze na blacie i biorę ostatni łyk piwa. Macha mi na pożegnanie, kiedy odwracam się, by wrócić do swojego mieszkania. Obraz Auburn, który skończyłem wcześniej malować, teraz powinien już wyschnąć. Myślę, że to może być pierwszy obraz, który powieszę w swojej sypialni. Wyciągam klucz z kieszeni i wkładam go do zamka, ale drzwi nie są zamknięte. Wiem, że je zamykałem. Nigdy nie wychodzę, bez uprzedniego zamykania ich. Popycham drzwi, żeby się otworzyły i w tej sekundzie cały mój świat zamiera. Patrzę w lewo. W prawo. Wchodzę głębiej do środka i okręcam się wokół własnej osi, oglądając wszystko, co posiadam, a co zostało zniszczone. Wszystko, na co pracowałem. Czerwona farba znaczy ściany, podłogi, obejmuje każdy obszar na dole. Pierwszą rzeczą, jaką robię, jest bieg do obrazu wiszącego najbliżej mnie. Dotykam farby rozmazanej po jego płótnie i widzę, że już prawie wyschła. Prawdopodobnie schnie już koło godziny. Ktokolwiek to zrobił, czekał, aż wyjdę z pracowni. Jak tylko myślę o Trey’u, w moje myśli wkrada się prawdziwa panika. Natychmiast biegnę do góry, biorąc po dwa stopnie na raz i pędzę do swojej pracowni. Jak tylko otwieram drzwi, zginam się i opieram dłonie o uda. Wydaję z siebie westchnienie ulgi. Nie dotknęli tego. Ktokolwiek tutaj był, nie ruszył jej portretu. Daję sobie kilka minut na uspokojenie się, po czym wstaję i podchodzę do obrazu. Nawet jeśli go nie dotknęli, coś tu jest nie tak. Czegoś brakuje. I wtedy przychodzi mi na myśl wyznanie, które zostawiła mi na poduszce. Nie ma go.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 4 Rozdział dziewiętnasty AUBURN - Spodziewasz się towarzystwa? – pytam Emory. Ktoś puka do naszych drzwi, więc zerkam na swój telefon. Jest po dziesiątej. Potrząsa głową. - To nie do mnie. Ludzie mnie nie lubią. Śmiejąc się, podchodzę do drzwi. Zerkam przez wizjer i kiedy widzę za nimi Trey’a, wzdycham ciężko. - Ktokolwiek to jest, wyglądasz na rozczarowaną. – mówi stanowczo Emory. – To musi być twój chłopak. – wstaje i idzie do swojego pokoju, a ja jestem wdzięczna, że przynajmniej nauczyła się znaczenia słowa „prywatność”. Otwieram drzwi, żeby go wpuścić. Jestem trochę zdezorientowana, dlaczego w ogóle tu przyszedł. Jest już po dziesiątej wieczorem, a go miało nie być w mieście do jutra. Jak tylko drzwi są otwarte, Trey wpada do środka. Całuje mnie szybko w policzek i mówi: - Muszę skorzystać z toalety. Jego pośpiech zbija mnie na chwilę z tropu, kiedy patrzę, jak odczepia rzeczy od swojego paska. Pistolet, kajdanki, kluczyki od samochodu. Kładzie wszystko na szafce, a ja nie mogę nic poradzić na to, że zauważam pot kapiący z jego czoła. Wygląda na zdenerwowanego. - Śmiało. – mówię, machając dłonią w kierunku łazienki. – Czuj się jak u siebie. Kieruje się prosto w tamtą stronę i jak tylko otwiera drzwi, wpadam w lekką panikę. - Czekaj! – krzyczę, pędząc za nim. Odsuwa się od progu, a ja szybko go wymijam. Podchodzę do zlewu i zbieram wszystkie mydełka w kształcie muszli. Wychodzę z pomieszczenia, a on z zaciekawieniem patrzy na moje dłonie. - Czym teraz mam umyć ręce? – pyta. Kiwam głową w stronę szafki. - Tam jest mydło w płynie. – wyjaśniam. Patrzę na mydełka w moich rękach. – Te nie są dla gości. Zamyka mi drzwi przed nosem, a ja idę z mydełkami do swojego pokoju, czując się nieco niepoważnie. Mam poważne problemy. Układam je na nocnej szafce i podnoszę telefon. Mam kilka nieodebranych wiadomości, a tylko jedna z nich jest od mojej mamy. Przewijam ekran i widzę, że wszystkie są od Owena. Zaczynam od najstarszej i przeglądam wszystkie.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 5 Owen: Zadzwoń do mnie. Owen: Wszystko w porządku? Owen: To ważne. Owen: Mięsna sukienka. Owen: Proszę, zadzwoń. Owen: Jeśli nie odpowiesz na moją wiadomość w ciągu pięciu minut, zaraz do Ciebie przyjdę. Natychmiast mu odpisuję. Auburn: Nie przychodź, Trey tutaj jest. Nic mi nie jest. Wysyłam, po czym piszę kolejną wiadomość. Auburn: Co się stało? Od razu dostaję odpowiedź. Owen: Ktoś włamał się dziś do mojego studia. Wszystko zniszczyli. Przykładam rękę do ust i wzdycham, zaskoczona. Owen: Zabrał twoje wyznania, Auburn. Serce podchodzi mi do gardła i szybko zerkam w stronę drzwi, żeby upewnić się, że Trey’a tam nie ma. Nie chcę, żeby widział moją reakcję, bo będzie chciał wiedzieć, z kim piszę. Szybko wysyłam kolejną wiadomość. Auburn: Dzwoniłeś na policję? Odpowiedź przychodzi w tej samej chwili, kiedy drzwi od łazienki otwierają się.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 6 Owen: I co im powiem, Auburn? Żeby przyjechali posprzątać bałagan, który narobili? Dwukrotnie czytam treść wiadomości. Ich bałagan? Od razu kasuję wszystkie wiadomości. Odkładam telefon na szafkę i staram się zachowywać zwyczajnie, ale ostatni sms od Owena rozbrzmiewa w mojej głowie. Myśli, że to sprawka Trey’a? Chcę powiedzieć, że Owen się myli. Chcę powiedzieć, że Trey nie byłby zdolny do zrobienia czegoś takiego, ale nie wiem już, w co wierzyć lub komu ufać. Trey pojawia się w progu, a ja spoglądam w jego oczy, starając się z nich coś wywnioskować, ale nic nie mogę z nich odczytać. Uśmiecham się do niego. - Wróciłeś wcześniej. Nie odwzajemnia uśmiechu. Serce zaczyna mi bić szybciej, i to nie w pozytywnym sensie. Wchodzi do pokoju i siada na moim łóżku. Ściąga buty i rzuca je na podłogę. - Co się stało z tym kotem? – pyta. – Jak miał na imię? Sparkles? Przełykam ślinę. Dlaczego pyta o kota Owena? - Uciekł. – odpowiadam spokojnie. – Emory była zdruzgotana przez tydzień. Kiwa głową, rozmasowując swoją szczękę. Unosi dłoń i chwyta mnie za rękę. Spuszczam wzrok, kiedy przyciąga mnie do siebie. Opadam sztywno na jego klatkę. Przytula mnie i całuje w czubek głowy. - Tęskniłem za tobą, więc wróciłem szybciej. Jest miły. Zbyt miły. Budzi się moja podejrzliwość. - Wiesz co? – pyta. - Co? Przesuwa dłoń na moją głowę i głaszcze mnie po włosach. - Znalazłem dziś dom. Odsuwam się od jego piersi i spoglądam mu w oczy, kiedy on zatyka mi za ucho zabłąkany kosmyk włosów. - Nie wiedziałam, że szukałeś innego. Uśmiecha się. - Pomyślałem, że może przyda się jakiś większy. Teraz, kiedy mama z powrotem się tu przeprowadziła, pomyślałem, że mógłbym jej zostawić ten dom, skoro od początku był jej. I tak
Tłumaczenie: marika1311 Strona 7 byłoby chyba lepiej, gdybyśmy mieli więcej prywatności. Dom, który oglądałem, ma ogrodzone podwórze. Jest blisko parku. To naprawdę dobre sąsiedztwo. Nie odzywam się, bo brzmi to tak, jakby miał na myśli, że znalazł dom dla nas. Ta myśl mnie przeraża. - Mama pojechała ze mną, żeby rzucić na niego okiem. Naprawdę jej się spodobało. Powiedziała też, że AJ go pokocha. Nie mogę sobie wyobrazić Lydii mówiącej, że AJ kocha coś, co nie należy do niej. - Naprawdę tak powiedziała? Trey kiwa potwierdzająco głową, a ja oddaję się rozmyślaniom, jak by to było. Mieszkać w jednym domu z AJ’em, z podwórkiem, w dobrym sąsiedztwem. I jeszcze raz przyłapuję się na myśleniu, że to by było tego warte. Nigdy nie pokocham go tak, jak kochałam Adama ani nigdy nie połączy mnie z nim to, co łączy mnie z Owenem, ale ani Adam, ani Owen nie mogą dać mi jedynej rzeczy w życiu, której potrzebuję. Tylko Trey może to zrobić. - Co masz na myśli, Trey? Uśmiecha się do mnie, a ja w tym momencie zdaję sobie sprawę, że może Owen się pomylił. Jeśli to Trey byłby odpowiedzialny za zniszczenie jego studia, nie siedziałby tu teraz tak spokojnie i nie mówiłby takich rzeczy. Byłby wściekły, bo wiedziałby, że to wyznanie było ode mnie. - To, że to nie jest dla mnie żadna gra, Auburn. Kocham AJ’a i muszę wiedzieć, czy jesteś w tym razem ze mną. Że jesteśmy w tym razem. Unosi się, dopóki nie leży na mnie, po czym pochyla się i mnie całuje. Spotykamy się od dwóch miesięcy i nie pozwoliłam mu na więcej niż pocałunek. Nadal nie jestem gotowa, by zrobić coś więcej, ale wiem, że on jest. I wiem, że jego cierpliwość jest już na wyczerpaniu. Jęczy, a językiem wędruje głębiej w moich ustach. Zaciskam powieki i nienawidzę siebie za to, że zmuszam się do udawania, że to mi nie przeszkadza. Ale wewnątrz tylko gram na zwłokę, dając sobie chwilę na zastanowienie się, jaki następny krok muszę podjąć, bo wciąż myślę o ostatniej wiadomości od Owena. Nie wspominając już o tym, że Owen może być już w drodze tutaj. Jego dłonie zaczynają błądzić po omacku po moim ciele. Ruchy jego ust są bardziej prymitywne i ordynarne od moich. Po chwili zaczyna całować mnie po całym ciele, a jedną dłonią odpina guziki mojej koszulki. Chcę mu powiedzieć, żeby przestał, ale to wszystko dzieje się tak szybko, że nie mogę znaleźć momentu, w którym mogłabym go odepchnąć. Odpina guzik moich jeansów, a palcami wślizguje się pod moje majtki i w tej sekundzie wiem, że nie zniosę więcej. Wbijam pięty w materac i odpycham go, próbując się od niego odsunąć. Odrywa się na kilka sekund i spogląda na mnie, ale słowa nie chcą mi przejść przez gardło. Kiedy nic nie mówię, jego usta znowu znajdują się na moich, nacierając na moje wargi nawet bardziej natarczywiej niż wcześniej. Nie powiedziałam „nie”, więc to chyba oznaczało dla niego, że się zgadzam. Naciskam dłońmi na jego klatkę. - Trey, przestań.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 8 Natychmiast przestaje mnie całować i wciska twarz w poduszkę. Jęczy, sfrustrowany, a ja nie wiem, co teraz powiedzieć. Właśnie go wkurzyłam. Jego dłoń ciągle jest w moich spodniach i chociaż nawet go nie całuję, on palcami wślizguje się głębiej, dopóki muszę odepchnąć jego dłoń. Przyciska dłoń do łóżka za mną i unosi się, dopóki jest zaledwie kilka centymetrów do mojej twarzy. W jego oczach widać gniew, ale to nie on mnie przeraża. To obrzydzenie. - Możesz pieprzyć mojego młodszego brata, kiedy masz piętnaście lat, ale nie możesz pieprzyć mnie, kiedy jesteś dorosła? Jego słowa bolą. Tak bardzo, że muszę zamknąć oczy i się od niego odwrócić. - Nie pieprzyłam Adama. – mówię. Powoli znowu obracam głowę w jego kierunku i patrzę mu prosto w oczy. – Kochałam się z nim. Obniża się i przykłada usta do mojego ucha. Ciepło jego oddechu sprawia, że przechodzą mnie ciarki. - A jak nazwiesz to, kiedy Owen pieprzył cię w swoim łóżku? Czy to było kochanie się? Biorę gwałtowny wdech. Moje całe ciało się napina i wiem, że jeśli będę próbowała uciec, on mnie powstrzyma. Wiem też, że jeśli nie spróbuję, to bardziej niż prawdopodobne jest to, że mnie skrzywdzi. Nigdy nie byłam bardziej przerażona. Nie rusza się, nadal na mnie leżąc, z ustami przy moim uchu. Nie mówi nic więcej, ale nie musi tego robić. Jego ręka jasno wyraża jego intencje, kiedy palcami znowu wślizguje się w moje majtki. Przez krótką sekundę zastanawiam się, czy powinnam mu pozwolić to zrobić. Jeśli się zamknę i pozwolę mu wziąć to, czego chce, może to wystarczy, by wybaczył mi to, co zrobiłam z Owenem. Nie mogę pozwolić, żeby to zagroziło mi i mojemu synowi. Ale te myśli trwają tylko chwilę, bo nie ma mowy, żebym pozwoliła na to, by AJ dorastał z bojaźliwą matką. - Złaź ze mnie. Nie słucha mnie. Zamiast tego, unosi głowę i patrzy na mnie z góry, posyłając mi zimne spojrzenie, przez co czuję dreszcze na ramionach. Nie wiem, kim w tej chwili jest. Nigdy nie widziałam tej strony jego osobowości. - Trey, proszę. Jego ręka jest brutalna, a ja ściskam nogi razem, ale to nie powstrzymuje go od rozdzielenia moich ud. Próbuję go odepchnąć, ale moja słabość jest śmieszna w porównaniu do jego siły. Jego usta znowu lądują na moich wargach, a kiedy próbuję się od niego odwrócić, przygryza mi wargę, zmuszając mnie do pocałunku. Czuję smak krwi. Zaczynam szlochać, kiedy zaczyna rozpinać swoje spodnie.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 9 To się nie dzieje. - Powiedziała, że masz przestać. To nie jest mój głos, ani głos Trey’a, ale zmusza go do przerwania tego, co robił. Zerkam w stronę drzwi i dostrzegam Emory stojącą w progu, mierząc bronią w naszym kierunku. Trey powoli obraca się w stronę drzwi. Kiedy ją widzi, ostrożnie przewraca się na plecy. - Zdajesz sobie sprawę, że mierzysz z broni do policjanta. – stwierdza Trey spokojnie. Emory zaczyna się śmiać. - Zdajesz sobie sprawę, że powstrzymuje twój atak, prawda? Trey siada na łóżku, powoli, a ona unosi pistolet jeszcze wyżej, cały czas trzymając go na muszce. - Nie wiem, co tu się twoim zdaniem dzieje, ale jeśli nie oddasz mi broni, będziesz w cholernych tarapatach. Emory zerka na mnie, cały czas celując w Trey’a. - Jak myślisz, kto będzie miał kłopoty, Auburn? Policjant, który próbował cię zgwałcić czy twoja współlokatorka, która odstrzeliła mu kutasa? Na szczęście, jej pytanie jest retoryczne, bo wstrząsa mną szloch tak mocny, że nie byłabym w stanie jej odpowiedzieć. Trey pociera dłonią szczękę, próbując wykombinować, jak wydostać się z tego bałaganu, który właśnie sobie narobił. Emory znowu przenosi na niego swoją uwagę. - Wyjdziesz z tego mieszkania i pójdziesz aż do końca korytarza. Położę broń i twoje kluczyki na podłodze, jak tylko będziesz poza zasięgiem. Czuję, że Trey się na mnie patrzy, ale nie odwzajemniam tego spojrzenia. Nie mogę. Głaszcze mnie delikatnie po ramieniu. - Auburn, wiesz, że nigdy bym cię nie skrzywdził. Powiedz jej, że się myli. – czuję, jak dłonią dociera do mojej twarzy, ale głos Emory powstrzymuje go przed kolejnym ruchem. - Wypierdalaj. Natychmiast! – krzyczy. Trey unosi ręce w powietrze. wstaje, powoli i zapina guzik swoich spodni. Pochyla się, żeby zabrać swoje buty. - Zostaw je. Wynoś się. – mówi stanowczo Emory. Powoli wycofuje się z pokoju, kiedy Trey idzie w jej kierunku. Obserwuję tył jego głowy, kiedy odwraca się w stronę frontowych drzwi, a Emory śledzi jego kroki. - Do końca korytarza. – instruuje go. Mija kilka sekund, zanim ponownie się odzywa: - Rzuć mi jego buty, Auburn. Przechylam się przez łóżko i łapię jego obuwie. Podchodzę do Emory i patrzę, jak stawia buty za drzwiami. Wciąż patrzy na Treya stojącego na końcu korytarza, kiedy kładzie broń obok nich. Jak tylko ją odkłada, zatrzaskuje drzwi, zamyka je na klucz i przekręca zasuwkę. Ja stoję w progu swojej sypialni, upewniając się, że już wyszedł. Odwraca się do mnie i patrzy na mnie z szeroko otwartymi oczami.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 10 - Mówiłam ci, że tamtego faceta lubiłam bardziej. Jakoś odnajduję w sobie siłę na to, żeby się roześmiać, gdzieś między tymi wszystkimi łzami. Emory podchodzi bliżej i mnie przytula, i chociaż jest dziwna, to jestem jej wdzięczna bardziej, niż komukolwiek w swoim życiu. - Dziękuję bardzo za podsłuchiwanie. Zaczyna się śmiać. - Cała przyjemność po mojej stronie. – odsuwa się i patrzy mi w oczy. – Wszystko w porządku? Skrzywdził cię? Potrząsam głową i unoszę dłoń do ust, żeby sprawdzić, czy nadal krwawi mi warga. I tak jest, ale zanim mam szansę na to, żeby obrócić się w stronę kuchni, Emory już odrywa papierowy ręcznik z rolki. Odwraca się do kranu w tej samej chwili, kiedy rozlega się pukanie do drzwi. - Auburn. – to głos Treya. – Auburn, przykro mi. Tak bardzo mi przykro. Płacze. To, albo jest naprawdę dobrym aktorem. - Musimy o tym porozmawiać. Proszę. Wiem, że Owen prawdopodobnie jest już w drodze, po tych jego wszystkich gorączkowych smsach, więc chcę się po prostu pozbyć stąd Treya, zanim staną ze sobą twarzą w twarz. To ostatnia rzecz, której dzisiaj potrzebuję. Podchodzę do drzwi, ale ich nie otwieram. - Porozmawiamy o tym jutro. – mówię. – Potrzebuję dzisiaj trochę przestrzeni, Trey. Mija kilka sekund, zanim się odzywa. - Dobrze. Jutro.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 11 Rozdział dwudziesty OWEN Parkuję samochód po drugiej stronie ulicy, więc Trey go nie widzi. Jak tylko wysiadam z samochodu, biegnę aż do drzwi jej mieszkania. Zaczynam walić w nie pięścią. - Auburn! Auburn, wpuść mnie! Słyszę, jak zamki się powoli otwierają, pojedynczo, a to tylko sprawia, że denerwuję się jeszcze bardziej. Kiedy w końcu otwiera drzwi i widzę ją, stojącą przede mną, każda część mnie wypuszcza z siebie westchnienie ulgi, nawet serce. Dostrzegam ślady łez na jej policzkach i nawet dwie sekundy – które zajmuje mi wejście do mieszkania i przytulenie jej – to za długo. - Wszystko w porządku? Owija wokół mnie swoje ramiona, a ja sięgam za siebie, żeby zamknąć drzwi. Następnie przekręcam klucz w zamku, po czym przyciągam ją do siebie. Auburn kiwa głową. - Tak. Ale nic w jej głowie nie wskazuje na to, że jest dobrze. Brzmi tak, jakby była przerażona. Odsuwam ją od siebie na długość ramion i przyglądam się dokładniej. Włosy w nieładzie. Podarta bluzka. Krwawiąca warga. Kręci głową tak, jakby chciała zaprzeczyć. Widzi furię w moich oczach, kiedy odwracam się i zaczynam otwierać drzwi. Może pogrywać ze mną na wszelkie, cholerne sposoby. Ale jeśli chodzi o nią, to tu jest granica. Kładzie mi dłonie na ramionach i próbuje mnie odciągnąć od drzwi. - Owen, przestań. Z szarpnięciem otwieram drzwi i wychodzę na korytarz, ale ona wypada z mieszkania i wybiega przede mnie, kładąc dłonie na mojej klatce. - Jesteś wściekły. Najpierw się uspokój. Proszę. Biorę wdech i wydech, próbując się uspokoić. Ale tylko dlatego, że poprosiła. Mam nadzieję, że nigdy nie dowie się, że to jedno słowo z jej ust mogłoby mnie przekonać do wszystkiego, czego tylko by chciała. Nigdy. Popycha mnie z powrotem do mieszkania. Podchodzę do blatu w kuchni i opieram o niego ramiona, przyciskając do nich czoło.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 12 Zamykam oczy i się zastanawiam. Myślę o tym, jaki może być jego następny krok. O tym, gdzie może teraz iść. O tym, gdzie ona musi być, żeby być od niego bezpieczną. Nie mam odpowiedzi na żadne z tych pytań, oprócz ostatniego. Musi być ze mną. Nie mam zamiaru spuszczać dziś z niej oka. Prostuję się i odwracam, by stanąć do niej twarzą w twarz. - Bierz swoje rzeczy. Wychodzimy. *** Postanawiam zabrać ją na noc do hotelu, bo nie jestem pewny, czy powinna przebywać ze mną w moim mieszkaniu. Nadal nie jestem pewny, co się między nimi wydarzyło i nie wiem, do czego on w tym momencie jest zdolny. Przez całą drogę do naszego pokoju Auburn zerka ponad swoim ramieniem, więc biorę ją za rękę, próbując zapewnić jej, że w nocy będzie bezpieczna. Kiedy wchodzimy do środka, a ja zamykam za nami drzwi, mam wrażenie, że tutaj jest całkowicie inne powietrze. Jakby tutaj było go więcej, bo ona w końcu jest w stanie odetchnąć z ulgą. Nie cierpię tego, że jest tak zestresowana, a wiedza, że Trey jest ogromną częścią jej życia sprawia, że jeszcze bardziej się o nią martwię. Zrzuca swoje buty i siada na łóżku. Zajmuję miejsce obok niej i ponownie chwytam jej dłoń, splatając nasze palce. - Powiesz mi, co się stało? Bierze kolejny oddech, jednocześnie kiwając głową. - Pojawił się tuż po tym, jak odczytałam twoje wiadomości. Na początku nie sądziłam, że jest zdolny do zrobienia tego, co sugerowałeś, ale kiedy wszedł do mojego pokoju, zobaczyłam to. Było coś w sposobie, jaki na mnie patrzył. Jego pierwsze słowa dotyczyły Sparklesa. Nie chcę jej przerywać, ale nie mam pojęcia, co to oznacza. - Sparkles? Posyła mi krótki, zażenowany uśmiech. - Powiedziałam mu, że kotka Owen należy do Emory i że ona nazwała ją Sparkles. Potrząsam głową, zdezorientowany. - Dlaczego miałby pytać o mojego kota? – jak tylko to pytanie opuszcza moje usta, odpowiedź staje się jasna. – Był w moim mieszkaniu. – mówię. – Musiał zobaczyć kota i się zorientował. Kiwa głową, ale przestaje mówić. Czekam, aż zacznie znowu opowiadać, ale tego nie robi.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 13 - Co było dalej? Wzrusza ramionami. - On po prostu… Zaczyna płakać, cicho, więc daję jej minutę, żeby mogła się uspokoić i kontynuować we własnym tempie. - Zaczął mówić o AJ’u i kupnie domu… potem zaczął mnie całować. Kiedy poprosiłam, żeby przestał… - znowu milknie i bierze szybki oddech. – Powiedział coś o mnie i o tobie w twoim łóżku i to wtedy się dowiedziałam, że przeczytał moje wyznanie. Próbowałam mu się wyrwać, ale mocno mnie trzymał. I wtedy weszła Emory. Powinienem powiedzieć to wcześniej, ale dzięki Bogu za Emory. - To wszystko, Owen. Przestał i potem wyszedł. Unoszę dłoń i dotykam delikatnie jej wargi tuż obok krwawiącego miejsca. - A to? On to zrobił? Odwraca spojrzenie i kiwa potwierdzająco głową. Nie cierpię patrzeć na wstyd widniejący na jej twarzy. To ostatnia rzecz, jaką powinna czuć. - Dzwoniłaś na policję? Chcesz to zrobić teraz? – zaczynam unosić się z łóżka i sięgać dla niej telefon, ale Auburn otwiera szeroko oczy i kręci przecząco głową. - Nie. – mówi. – Owen, nie mogę tego zgłosić. Zamieram na chwilę, żeby się upewnić, że dobrze usłyszałem. Puszczam ją i siadam prosto, twarzą w twarz do niej. Przechylam głowę, zdezorientowany. - Trey zaatakował cię w twoim własnym mieszkaniu, a ty nie zamierzasz tego zgłosić? Znowu odwraca wzrok, a w jej spojrzeniu jest jeszcze więcej wstydu niż wcześniej. - Wiesz, co by się stało, gdybym to zrobiła? Lydia obwiniałaby za to mnie. I nie pozwoliłaby mi się widywać z AJ’em. - Spójrz na mnie, Auburn. Obraca głowę, a ja biorę ją w obie dłonie. - Zaatakował cię. Lydia może i jest suką, ale nikt nie obwiniałby cię za zgłoszenie czegoś takiego. Odsuwa się od moich rąk i kręci delikatnie głową. - Wie, że z tobą spałam, Owen. Oczywiście, że wściekł się po tym, jak dowiedział się, że go zdradziłam. Zamykam oczy. Serce bije mi cholernie mocno, jakby chciało się stąd wydostać. - Bronisz go? Cisza, która następuje po moim pytaniu, dobija mnie. Wstaję i odchodzę od łóżka, idąc w stronę okna. Próbuję to zrozumieć. Próbuję nadać temu sens, ale to, kurwa, po prostu nie ma sensu.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 14 - Ty nie zgłosiłeś go za włamanie się do twojego studia. To to samo. Natychmiast obracam się na pięcie, by na nią spojrzeć. - Nie zrobiłem tego tylko dlatego, że zniszczyłem moją wiarygodność, Auburn. Jeśli obwiniłbym o to Treya, wyglądałoby to jak żałosny akt zemsty. On by się z tego wywinął, a ja tylko pogorszyłbym sprawę. Ty, z drugiej strony – on cię fizycznie zaatakował. Nie ma absolutnie żadnego powodu ku temu, żeby to nie miało zostać zgłoszone. Niezgłoszenie tego będzie dla niego jak zaproszenie, by zrobił to ponownie. Zamiast się ze mną spierać, wstaje i powoli do mnie podchodzi. Owija ramiona wokół mojej talii i przyciska twarz do mojej klatki. Odwzajemniam gest, przytulając ją mocno. Nagle jestem o wiele spokojniejszy, niż byłem kilka sekund temu. - Owen… - mówi, a jej głos jest stłumiony przez moją koszulkę. – nie jesteś ojcem, więc nie oczekuję, że zrozumiesz moje decyzje. Jeśli go zgłoszę, to jeszcze bardziej pogorszy całą sytuację. Muszę robić wszystko, co tylko mogę, by być w kontakcie z moim synem. Jeśli to oznacza przebaczenie Trey’owi i przeproszenie go za to, co się wydarzyło między mną, a tobą… to zrobię to. Nie oczekuję, że to zrozumiesz, ale potrzebuję twojego wsparcia. Nie wiesz, jak to jest, kiedy poświęcasz komuś swoje całe życie. Nie tylko jej słowa mnie bolą, ale także przerażają. Nawet po tym, co się stało, ona nadal nie widzi tego, jaki ten człowiek jest niebezpieczny. - Jeśli kochasz swojego syna, Auburn… będziesz trzymać go tak daleko od Treya, jak tylko się da. Wybaczenie mu to najgorsza decyzja, jaką możesz podjąć. Odrywa się od mojej klatki i na mnie spogląda. - To nie jest wybór, Owen. Gdyby to był wybór, oznaczałoby to, że mam inne opcje. A nie mam. To po prostu to, co muszę zrobić. Zamykam oczy i biorę jej twarz w dłonie. Przyciskam swoje czoło do jej czoła i po prostu tak stoimy. Słucham jej oddechu i staram się znaleźć sens w jej słowach. Mówi sobie, że jej nie zrozumiem, bo nigdy nie byłem na jej miejscu. Myśli, że błędy, które popełniłem w przeszłości, wynikały z mojego egoizmu, a nie bezinteresowności. Jesteśmy do siebie bardziej podobni, niż ona sobie wyobraża. - Auburn – mówię cicho – doskonale rozumiem to, że chcesz być ze swoim synem. Ale czasami, żeby ocalić jakiś związek, musisz go najpierw poświęcić. Odsuwa się ode mnie. Odchodzi na kilka kroków, po czym się do mnie odwraca. - Jaki związek ty musiałeś poświęcić? Unoszę powoli głowę, patrząc na nią ze wszystkim, co mam. - Nas, Auburn. Musiałem poświęcić nas.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 15 Rozdział dwudziesty pierwszy AUBURN Siedzę obok niego na łóżku i staram się przetrawić wszystko, co właśnie powiedział, ale to ciężka rzecz do zrobienia. - Ja… - potrząsam głową. – Dlaczego od początku mi tego nie powiedziałeś? Dlaczego nie powiedziałeś mi, że Trey wiedział, że narkotyki nie były twoje? Owen wzdycha i ściska mnie za rękę. - Chciałem, Auburn. Ale ledwie cię znałem. Powiedzenie komukolwiek prawdy mogło narazić na szwank jego karierę. Nie wspominając o tym, że Trey groził, że spowoduje kłopoty, a ostatnia rzecz, jakiej dla ciebie chciałem, to problemy przez moją relację z ojcem. Jeśli wcześniej myślałam, że skończyłam z Trey’em, to w tej chwili zdecydowanie z nim skończyłam. Nie mogę uwierzyć, że postawił Owena w takiej sytuacji tylko dlatego, że czuł się przez niego zagrożony. Przez ten cały czas starałam się dostrzec w nim dobro, ale teraz zaczynam kwestionować to, czy w nim jest w ogóle jakiekolwiek dobro. - Czuję się jak idiotka. Owen potrząsa stanowczo głową. - Nie możesz być dla siebie taka ostra. Powinienem był powiedzieć ci to wcześniej. Zamierzałem, ale kiedy dowiedziałem się, że masz syna, zrozumiałem, jak bardzo byłaś zagrożona. To komplikowało sprawy, bo dla mnie było już za późno na to, by wrócić i powiedzieć, że tabletki nie były moje, a nie było mowy, żeby Lydia i Trey pozwoliliby ci być z kimś takim jak ja. Utknęliśmy. Opadam na łóżko i przyciskam dłonie do brzucha. Gapię się w sufit, bardziej zdezorientowana tym, co mam zrobić, niż byłam wtedy, gdy weszliśmy do pokoju. - Nie ufam mu. Nie po tym. Nie chcę, żeby dłużej przebywał obok AJ’a, ale gdybym próbowała zabrać ich do sądu, Lydia wpadłaby w szał. Wykorzystałaby moje wizyty syna przeciwko mnie i mogłabym go już nigdy nie zobaczyć. Rzeczywistość mojej sytuacji zaczyna do mnie docierać. Unoszę dłonie i przyciskam je do oczu. Nie chcę płakać. Chcę zachować spokój i wymyślić jakiś sposób, żeby to obejść. Owen obniża się na łóżku, kładąc się obok mnie. Wsuwa dłoń pod mój policzek i zmusza mnie, bym na niego spojrzała. - Auburn, posłuchaj mnie. – mówi, patrząc na mnie z pełną szczerością w oczach. – Jeśli muszę ujawnić prawdę o moim ojcu i zabrać Treya do sądu, to zrobię to. Zasługujesz na to, by być w życiu AJ’a, a jeśli będziemy nadal pozwalać Trey’owi na to, by jego groźby wpływały na nasze decyzje, to nigdy nie przestanie. Nigdy nie pozwoli nam być razem i będzie cię trzymał z dala od twojego syna, chyba że z nim będziesz. Z takimi ludźmi chodzi o kontrolę, siłę, ale musimy przestać pozwalać mu ją mieć. Wyciera jedną z moich łez kciukiem.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 16 - Cokolwiek musi zostać zrobione, zajmiemy się tym razem. Nigdzie się nie wybieram. A ty nie będziesz rozmawiać z Trey’em, jeśli mnie nie będzie obok, zgoda? Jego słowa napełniają mnie mieszaniną ulgi i strachu. Dobrze się czuję wiedząc, że mam go po swojej stronie, ale myśl o konfrontacji z Trey’em mnie przeraża. Ale w tym momencie to jedyny wybór, jaki mamy. Albo dogadamy się jak dorośli, albo będę walczyć z nim w sądzie. I nie przestanę, dopóki nie wygram. Owen przyciąga mnie do siebie i trzyma mnie tak, milcząc tak długo, że zasypiam. Budzi mnie dźwięk prysznica, a ja natychmiast rozglądam się po hotelowym pokoju, próbując odnaleźć się w tej sytuacji. Kiedy rozjaśnia mi się w głowie i docierają do mnie wydarzenia z ostatniego dnia, zaskakujące jest to, że czuję ogarniający mnie spokój. To niesamowite, jak można nie zdawać sobie sprawy z tego, jakim się było samotnym i przestraszonym, dopóki nie ma się przy sobie kogoś, kto cię wspiera. Owen tak wiele poświęcił dla swojego ojca, a teraz robi to samo dla mnie. Jest dokładnie takim typem człowieka, którego AJ potrzebuje w swoim życiu jako wzór. Sprawdzam swój telefon i widzę kilka nieodebranych połączeń od Treya. Nie chcę, żeby coś podejrzewał ani żeby zjawiał się dziś w moim mieszkaniu, więc piszę do niego smsa. Auburn: Muszę spędzić trochę czasu w samotności, Trey. Porozmawiamy jutro, obiecuję. Nie chcę, żeby odniósł wrażenie, że jestem na niego tak bardzo zła, jak w rzeczywistości przecież jestem. Chcę po prostu uspokoić go do czasu, aż ja i Owen stawimy mu czoło. Trey: Okej. Wypuszczam z siebie westchnienie ulgi i odkładam telefon. Wstaję i kieruję się w stronę łazienki, ale zatrzymuję się, kiedy dostrzegam zarys Owena w lustrze w korytarzu. Drzwi od łazienki są lekko odchylone, tak samo jak zasłona prysznicowa. Widzę przebłyski jego ciała, kiedy ten myje włosy, ale to wystarczy, żebym wiedziała, że wolałabym być tam z nim, niż tutaj sama. Nagle zaczynam się denerwować, a nie mam pojęcia, dlaczego tak jest. Już to wcześniej robiliśmy. Ściągam koszulkę przez głowę i kładę ją na szafce, gdzie następnie trafiają również moje jeansy. Zerkam w swoje odbicie w lustrze i czuję się zażenowana smugami tuszu do rzęs pod moimi oczami. Wycieram je, cofając się o krok. W różnych miejscach na moim ciele widać słabe siniaki po walce z Trey’em i prawie sprawiają, że zmieniam w zdanie sprawie tego, co zamierzam zrobić. I tak to robię. Trey trzymał mnie od Owena wystarczająco długo, więc kompletnie wyrzucam myśli o nim ze swojej głowy. Nie chcę myśleć o nim aż do jutra, kiedy przed nim usiądziemy. Podchodzę do łazienki i zatrzymuję się tuż przed drzwiami. Rozpinam stanik i go zdejmuję, robiąc to samo z majtkami. Rozważam, czy lepiej zgasić światła, czy też nie. Kiedy ostatni raz byłam z Owenem, było ciemno, więc moja niepewność praktycznie nie istniała. Niemniej jednak, nigdy nie widział mnie w ten sposób. Ja go nigdy takiego nie widziałam.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 17 Ta ostatnia myśl w rzeczywistości dodaje mi na tyle odwagi, by wejść do środka. - Auburn? – słyszę jego głos spod prysznica. Ma wątpliwości, czy to ja właśnie weszłam, więc wydaje mi się, że oboje jesteśmy dzisiaj trochę na krawędzi. - To tylko ja. – mówię, zamykając za sobą drzwi. Jego głowa wychyla się zza zasłony prysznica, a uśmiech, który zazwyczaj widać na jego twarzy, nagle znika, kiedy widzi mnie w pełnej okazałości. Natychmiast czuję, że czerwienieją mi policzki, więc szybko gaszę światła. Myślałam, że mogę to zrobić, ale chyba jednak nie dam rady. Żaden facet, nawet Adam, nie widział mnie rozebranej w pełnym świetle. Nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brak mi pewności siebie. Słyszę jego śmiech, ale nie widzę jego twarzy w ciemności. - Dwie sprawy. – mówi stanowczym tonem. – Zapal te światła. A potem tutaj przyjdź. Potrząsam przecząco głową, nawet jeśli on tego nie widzi. - Przyjdę, ale nie włączę światła. Słyszę, jak zasłona prysznicowa się rozsuwa, a potem plusk mokrych stóp na kafelkach. Zanim mogę to przewidzieć, łapie mnie w talii i zapala światła. Jego twarz jest tuż obok mojej, a na niej widzę szeroki uśmiech. Zostawia włączone światła i podnosi mnie, idąc do prysznica. Stawia mnie w jego wnętrzu, a ja natychmiast zasłaniam rękami to, co mogę. Odsuwa się na krok, dopóki nie stoimy od siebie w pewnej odległości. Nie mogę nie zauważyć, jak pewny siebie jest, stojąc przede mną nago. Ma prawo być pewny. Ja… nie za bardzo. Odchyla głowę na tyle, by spłukać pianę z włosów, ale nie za mocno, by nie móc objąć mnie całej spojrzeniem. Przesuwa wzrok po moim całym ciele z uśmiechem zadowolenia. - Wiesz, co uwielbiam? – pyta. Nadal chowam się za swoimi dłońmi, jednocześnie wzruszając ramionami. - Uwielbiam, kiedy myjesz mi włosy. – stwierdza. – Nie wiem, dlaczego. Po prostu lepiej się czuję, kiedy ty to robisz. Uśmiecham się. - Chcesz, żebym umyła ci włosy? Potrząsa głową i odwraca się, żeby spłukać pianę z twarzy. - Już to zrobiłem. – mówi, rzeczowym tonem. Nie mogę się powstrzymać od obejrzenia go od tyłu. Bez zarzutu. Jeszcze bardziej się napinam, wiedząc, ile można zarzucić mi. Nie czuję się tak, bo mam niskie poczucie własnej wartości i nie udaję skrępowania, żeby on zasypywał mnie komplementami. Chodzi o to, że jestem kobietą, która jako praktycznie dziecko urodziła swoje dziecko, a ciało po porodzie nie wygląda już tak samo. Mój brzuch jest pokryty wyblakłymi, białymi liniami i blizną po cesarskim cięciu, biegnącą tuż nad tym, co powinno być najbardziej atrakcyjne dla mężczyzny.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 18 Nie mówiąc już nawet o tym, co ciąża wyczynia z piersiami. Zaciskam powieki na samą myśl o tym. - To trochę tak, jakby ktoś robił ci kanapkę. – mówi nagle Owen. Natychmiast otwieram oczy. Owen widzi zdezorientowanie na mojej twarzy i zaczyna się śmiać. - Kiedy myjesz moje włosy. – stwierdza tak, jakby to wszystko wyjaśniało. – Z kanapkami jest tak samo. Mógłbym użyć dokładnie tych samych składników i przyrządzić ją w ten sam sposób, jaki robi to ktoś inny, ale z jakiegoś powodu smakuje ona o wiele lepiej, kiedy to nie ja ją robię. Tak samo jest, gdy ty myjesz moje włosy. Lepiej się czuję, kiedy ty to robisz. Są też lepiej wystylizowane. Oto jestem, prawie trzęsąc się, bo taka jestem zdenerwowana, a on tu zwyczajnie nawija o kanapkach i myciu włosów. Daje krok do przodu i łapie mnie za łokcie, po czym wciąga pod strumień wody. - Chcę umyć twoje. – mówi, łapiąc małą buteleczkę tych szamponów, które rozdają w hotelach, a która jest teraz w połowie pusta. Odchyla mi głowę i przebiega dłońmi po mojej głowie, kiedy woda moczy moje włosy. Nie jestem taka, jak on – nie potrafię utrzymać otwartych oczu, kiedy jego dłonie są w moich włosach, więc pozwalam powiekom opaść. Nie wiem, co jest lepsze – jego palce masujące moją głowę, czy część ciała, której dotyk czuję na brzuchu. - Zrelaksuj się. – mówi, kiedy wylewa szampon na moje włosy i zaczyna tworzyć z niego pianę. Nie mogę się zrelaksować. Nie wiem, dlaczego. Jak gdyby to wyczuwał, przysuwa się do mnie bliżej. Jego bliskość właściwie trochę łagodzi moje zdenerwowanie. Kiedy jest kilka kroków ode mnie, a ja jestem pod ostrzałem jego spojrzenia, bardziej się wtedy denerwuję. Teraz zaczyna wcierać odżywkę w moje włosy, a ja już wiem, że ma absolutną rację. Wcześniej inni ludzie myli mi już włosy – uczyłam się przecież na fryzjerkę, to było nieuniknione. I to było miłe odczucie, coś w rodzaju masażu. Ale to coś więcej. Jego ręce są czymś o wiele lepszym. Delikatnie przyciska usta do moich warg i mnie całuje. Przenosi dłonie z moich włosów na ramiona i odrywa je od mojego ciała, następnie owija wokół swojej talii, dopóki nasze ciała się ze sobą nie stykają. W końcu otwieram oczy i zerkam na niego, kiedy on zaczyna spłukiwać odżywkę z moich włosów. - Przyjemnie, prawda? – pyta z szelmowskim uśmiechem. Też się uśmiecham. - Już nigdy nie chcę myć sobie włosów sama. Całuje mnie w czoło. - Poczekaj, aż zrobię ci kanapkę. Śmieję się, a czułość pojawiająca się w jego oczach na dźwięk mojego śmiechu sprawia, że zdaję sobie sprawę, że właśnie tego chcę. Bezinteresowności. To powinno być podstawą każdej relacji. Jeśli jakaś osoba naprawdę się o ciebie troszczy, więcej przyjemności sprawi jej to, jak ty się przez nią czujesz, a nie to, jak ona czuje się przez ciebie.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 19 - Chcę, żebyś coś wiedziała. – mówi, całując mnie po szyi. – I nie mówię tego dlatego, żebyś poczuła się lepiej. – jedna z jego dłoni głaszcze mnie po talii, zmierzając w górę aż do piersi, gdzie zostaje. – Mówię to, bo chcę, żebyś w to uwierzyła. – odrywa usta od mojej szyi i patrzy mi prosto w oczy. – Jesteś tak bardzo, bardzo piękna, Auburn. Wszędzie. Każda część ciebie. Na zewnątrz, wewnątrz, kiedy jesteś pode mną lub na mnie, albo namalowana na płótnie. – wwierca się spojrzeniem w moje oczy, a ja muszę je zamknąć, bo w jego wzroku jest za dużo szczerości. – Tak piękna… - szepce. Zaczyna znowu całować mnie po szyi, kierując się w dół, aż jego ciepły oddech nie drażni moich piersi. Bierze jeden z sutków do ust, a mi się wyrywa cichy jęk. Wplatam palce w jego włosy i zamykam oczy, mając nadzieję, że skończymy w łóżku, zanim zemdleję od tych zawrotów głowy. Ześlizguje się dłońmi po mojej talii, przez uda, a jego usta zaczynają podążać w tamtym kierunku. Kiedy jego język spotyka mój pępek, gwałtownie wzdycham. Częściowo przez to doznanie, a częściowo dlatego, że nie chcę, by dalej zmierzał w kierunku, do którego zmierza. Nie chcę, żeby był w pobliżu tej części mnie, której jestem najbardziej niepewna. Ustawia się tak, by klęczeć przede mną na kolanach. Nie całuje mnie już, a dłońmi trzyma tylną część moich ud. Czuję jego oddech przy swoim brzuchu, a fakt, że nie podejmuje żadnego kroku sprawia, że jestem na tyle ciekawa, by otworzyć oczy i na niego spojrzeć. Spogląda na mnie. Uśmiecha się delikatnie i unosi dłoń. Palcami śledzi linię blizny na moim brzuchu. - To. – mówi, patrząc na nią. – To jest najpiękniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek widziałem na kobiecie. Łzy kłują mnie pod powiekami. Nie pozwalam sobie rozpłakać się w takim momencie, ale wydaje mi się, że właśnie oficjalnie straciłam głowę dla tego mężczyzny. Jego usta spotykają się z moim brzuchem, kiedy składa delikatne pocałunki na bliźnie. Następnie zostawia ścieżkę pocałunków na całym moim ciele, kierując się w górę, aż do momentu, kiedy stoi przede mną prosto, patrząc mi w oczy. - Tak właściwie, to przez ile dni się widzieliśmy, odkąd się poznaliśmy? – pyta. Chce mi się śmiać z jego nagłego pytania, bo wydaje mi się, że jego poczucie humoru to coś, co lubię w nim najbardziej. Wzruszam ramionami. - Nie wiem. Cztery? Pięć? Powoli kręci głową. - Jeśli liczyć dzisiaj, to będzie siedem. – stwierdza, wplątując dłoń w moje włosy. – Więc powiedz mi, Auburn. Jak to możliwe, że już się w tobie zakochałem? Łapie moje westchnienie, przyciskając usta do moich warg, a potem mnie podnosi, wynosząc mnie spod prysznica i zmierzając w stronę łóżka. I tym razem nie zatracam się w jego dotyku. Nie gubię się w jego pocałunkach. Nie zatracam się w tym, jak się czuję, kiedy on we mnie wchodzi. W ogóle nie czuję się tak, jakbym się zatracała, bo po raz pierwszy naprawdę czuję się tak, jakby ktoś mnie odnalazł.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 20 *** - Zaparkuję w garażu. – mówi. – Weź moje kluczyki i wejdź tylnymi drzwiami. Zatrzymuje auto, a ja otwieram drzwi, żeby wysiąść. Zanim to robię, Owen łapie mnie za rękę i pociąga ku sobie. Całuje mnie, a w tym pocałunku czuć obietnicę. - Zaraz przyjdę. – mówi. Idę szybko do tylnych drzwi jego studia. Przekręcam klucz w zamku i zatrzaskuję drzwi za sobą tak szybko, jak mogę, po czym biegnę na górę. Kiedy docieram do jego mieszkania, wydaję z siebie westchnienie ulgi. Nie wiem, dlaczego sądziłam, że Trey będzie tu czekał. Po prostu się niepokoję, bo od kiedy wczoraj powiedziałam mu, że porozmawiamy jutro, nie odezwał się już do mnie. Albo daje mi przestrzeń, której potrzebuję, albo wie, że coś kombinuję. Kotka Owen pojawia się u moich stóp, więc podnoszę ją i zabieram ze sobą do kuchni. Stawiam ją na blacie, a sama sięgam po butelkę wina. Po tych kilku intensywnych dniach zdecydowanie potrzebuję czegoś mocniejszego. Jestem pewna, że Owen także, więc mu także nalewam, w tej samej chwili słysząc jego kroki za mną. Obejmuje mnie od tyłu i przyciąga do siebie. Opieram głowę o jego ramię, a dłońmi dotykam jego rąk, które mnie oplątują. Jak tylko go dotykam, otwieram szeroko oczy, przerażona, a usta otwieram, by krzyknąć, ale słowa, które rozbrzmiewają w moich uchu, powstrzymują mnie przed tym. - Nawet nie wiesz, który facet cię dotyka? Głos Treya sprawia, że moje całe ciało sztywnieje. Obejmuje mnie mocniej w talii i to wtedy odczuwam różnicę. W ich wzroście. W ich dłoniach. W sposobie, jaki mnie trzymają. - Trey. – szepcę drżącym głosem. - Oszczędź sobie, Auburn. – syczy mi do ucha. Okręca mnie i popycha na lodówkę, przyciskając do niej moje ramiona. – Gdzie on jest? Przełykam ślinę, jednocześnie czując ulgę, że Trey nie wie, gdzie znajduje się Owen. Może ten go usłyszy i będzie w stanie zrobić coś, żeby się obronić. Potrząsam przecząco głową. - Nie wiem. Mruży powieki, rozzłoszczony i mocniej zaciska palce na moich ramionach. - Nie jestem pewny, czy mogę znieść twoje kolejne kłamstwo. Gdzie on, kurwa, jest? Zaciskam powieki i nie odpowiadam. Nagle przyciska brutalnie usta do moich warg, a ja próbuję go od siebie odepchnąć. Odrywa się i uderza mnie z bekhendu. Nogi natychmiast się pode mną uginają, ale Trey łapie mnie, kiedy prawie upadam. Zbliża się ustami do mojego ucha. - Zawołaj go.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 21 Nie robię tego. Łapie moją szyję i ściska. - Zawołaj go. – powtarza. Otwieram usta, żeby powiedzieć mu, by spierdalał, ale w tej samej chwili słyszę głos Owena. - Puść ją. Ostrożnie otwieram oczy. Uśmiech na twarzy Treya, kiedy ten słyszy głos Owena, przeraża mnie nawet bardziej niż to, co się przed chwilą stało. Przyciąga mnie do siebie, okręca na pięcie, przyciskając moje plecy do swojej klatki piersiowej. Teraz oboje stoimy zwróceni twarzą do Owena. Ten stoi zaledwie kilka metrów dalej, a w dłoniach trzyma tylko komórkę i kluczyki od samochodu. Gorączkowo ogląda mnie od stóp do głowy, oceniając moje urazy. - Jesteś ranna? Potrząsam głową, ale Trey zacieśnia uścisk na moich ramionach. Owen stoi pewnie i nieruchomo, obserwując uważnie policjanta. - Czego chcesz, Trey? On zaczyna chichotać i odwraca głowę do mnie. Powoli przesuwa palcami po linii mojej szczęki. - Już i tak skaziłeś to, czego pragnę, Owen. Widzę, jak fala wściekłości przelewa się przez Owena i natychmiast wpadam w panikę. Potrząsam przecząco głową, próbując go uspokoić. Ostatnią rzeczą, której teraz potrzebuje, to aresztowanie. Dostał wyrok w zawieszeniu, a zaatakowanie policjanta jest tym, na co Trey ma nadzieję. - Owen, nie. On chce, żebyś go uderzył. Nie rób tego. Trey przyciska policzek do mojego, a ja obserwuję, jak Owen podąża wzrokiem za ruchem dłoni Treya. Dotyka mojego gardła, piersi, głaszcze mnie po brzuchu. Kiedy jego ręka dociera między moje nogi, czuję żółć w gardle. Zaciskam powieki, bo spojrzenie Owena dowodzi, że nie ma mowy, iż będzie tak spokojnie stał i pozwalał Trey’owi, by to robił. Słyszę, jak pochyla się po przodu tuż przed tym, kiedy ja zostaję odrzucona na bok. Upadam na podłogę i do czasu, kiedy mogę się odwrócić, Owen już uderzył Treya. Ten podpiera się jedną dłonią, trzymając się szafki, a drugą sięga po broń. Owen staje przede mną i upewnia się, czy nic mi nie jest. Słowa nie wydostają się z mojego gardła, chociaż chcę powiedzieć, by uciekał. Bierze moją twarz w obie dłonie. - Auburn. Zejdź na dół i zadzwoń na policję. Trey wybucha śmiechem, a ja czuję początek nadejścia nowej fali strachu. Owen odwraca się i chowa mnie za swoim ciałem, odsuwając nas od Treya. - Zadzwonić na policję? – powtarza ze śmiechem. – I komu uwierzą? Narkomanowi i dziwce, która zaszła w ciążę w wieku piętnastu lat? Czy policjantowi? Ani ja, ani Owen się nie odzywamy.
Tłumaczenie: marika1311 Strona 22 - Och, no i nie zapominajmy o rzeczach przemyconych przez ciebie, które ukryłeś w całym mieszkaniu. Jeszcze to. Czuję, jak każdy mięsień ciała Owena się napina. Trey go wrobił. Włamał się tutaj nie, żeby coś ukraść, a żeby coś zostawić. Łapię w pięści koszulkę Owena, ciągnąc go lekko do tyłu, obawiając się najgorszego. - Czego chcesz, Trey? – pyta znowu Owen. Brzmi tak, jakby się poddał. Dotarł do punktu krytycznego, a to nie jest dobre. - Chcę cię, kurwa, wyeliminować. – mówi Trey. – Jesteś wrzodem na dupie od dnia, w którym się poznaliśmy i wciąż pojawiasz się na nowo. – podchodzi bliżej, a Owen automatycznie mnie odpycha do tyłu, nadal osłaniając mnie swoim ciałem. – Auburn musi być matką dla tego chłopca, a mnie potrzebuje do tego, bym był jego ojcem. Jeśli nadal będziesz robić jej pranie mózgu, to się nigdy nie stanie. – Trey spogląda ponad ramieniem Owena, prosto na mnie. – Pewnego dnia mi za to podziękujesz, Auburn. Trey unosi swoją krótkofalówkę do ust. - W drodze do posterunku szóstego. – mówi. – Aresztowanie za napaść na oficera. - Co?! – wrzeszczę. – Trey, nie możesz tego zrobić! Jest w zawieszeniu! Ignoruje mnie i nadaje również adres przez radio. Owen zwraca się do mnie tak, by stać twarzą w twarz. - Auburn. – ma poważne spojrzenie. Skupione. – Powiedz im to, czego on chce. Jeśli mówi prawdę i naprawdę ukrył coś w moim mieszkaniu, trafię do więzienia na długie lata. Niech mnie aresztują za napaść; wina będzie znacznie mniejsza. Rano porozmawiam z ojcem i wykombinujemy, co zrobić. Nie zgadzam się z tym, co mówi. Po prostu nie. Nie zrobił niczego złego. - Jeśli po prostu powiem im prawdę, nie będziesz miał kłopotów, Owen. Zamyka oczy i wypuszcza powietrze z płuc, zachowując cierpliwość takiej sytuacji. Kiedy znowu rozchyla powieki, wydaje się być nawet jeszcze spokojniejszy. - Jest wściekły. Wie, co się między nami stało i chce się odpłacić. I ma rację. Nigdy nie uwierzą naszym słowom ponad jego. Nie z moją kartoteką. Czuję gorące łzy pod powiekami i staram się zachować taki sposób, jaki zachowuje Owen, ale to po prostu nie działa. Nie potrafię. Zwłaszcza teraz, kiedy Trey go ode mnie odciąga. Wykręca mu ręce za plecy i zapina mu kajdanki na nadgarstkach. Owen nawet nie stawia oporu, a ja płacze zbyt mocno, by chociażby spróbować mu przeszkodzić. Idę za nimi w dół, po schodach, przez studio, aż do samochodu Treya. Ten wpycha go na tylne siedzenie, a potem obraca się w moją stronę. Otwiera drzwi od strony pasażera. - Właź do środka, Auburn. Podwiozę cię do domu. Wsiadam, ale tylko dlatego, że nie ma mowy, bym pozwoliła na to, żeby Owen spędził w więzieniu kolejny dzień, na który nie zasługuje.