mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Lanca Ster Reginald - Szlak Piastów cz.1 - 02 Zaranie

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :411.4 KB
Rozszerzenie:pdf

Lanca Ster Reginald - Szlak Piastów cz.1 - 02 Zaranie.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 22 osób, 28 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 95 stron)

Reginald Lanca Ster Opowie z cyklu „Szlak Piastów" o wydarzeniach na pograniczach przygody i historii „ Z A R A N I E " tom drugi Na j zyk zbli ony do wspó czesnej polszczyzny przewiód Stanis aw Pierzynowski

Tom 2 2 Rozdzia I W I E C I Z G R O D U K R A K A Cho opi nale cy do lednickiego chramu z wielk ochot pracowali przy budowie nowych cha up. W ka dym razie tak twierdzili. Natomiast ich niewiasty, przywiedzione z Pomorza pod komend Myszki i jego synów-mówi y co innego zgo a. Twierdzi y mianowicie, e ich m owie uciekaj do lasu przed s usznymi oninymi wymówkami. - Obiecywali nieledwie rozkosze ycia na roli - narzeka y niewiasty, a tu trzeba si gnie w ciasnocie trzech cha up na dziewi tna cie niewiast i siedemnastu m ów. Przynajmniej po owa niewiast przemy liwa a o powrocie do swoich. Szczególnie te, które jeszcze nie by y ci arne, bo wstydzi y si wspó ze swoimi m ami na oczach wszystkich wspó mieszka ców chat. ównie te w nie bia ki piekli y si i zapowiada y, e jak tylko wiosna powróci, to i one powróc do swoich mam. Druzno, zainteresowany du wydajno ci pracy cho opów - nie da si u pi tym chwilowym przyp ywem cho opskiej ch ci do pracy i wiedzia , e trzeba u agodzi rozsierdzone ony, by praca by a wykonywana ochotnie tak e w przysz ci. Spotka si tedy z samymi tylko niewiastami i stara si je ug aska . - Pomnijcie - mówi - cie wolne - macie w asno , na przyk ad wasze wiana. A wasze dzieci nie b niewolnikami - b wolne, tak jak wy. Wasi m owie nie b , obarczani wielkimi ci arami, bo potrzeby obs ugi wi tyni nie s wielkie - to nowa wi tynia i b dzie mie nieliczn obs ug , bo wiernych, a szczególnie w pobli u, nie ma wielu. Tedy mo ecie dostatnio, jak wam obiecali wasi m owie.. - Kiedy oni nic nie obiecywali - odezwa a si jedna z on. To tylko ten Myszka gada , a wszyscy inni milczeli. Tak nam mówili rodzice. Mo e naszym dru kom u Myszków lepiej, ni nam, ale w naszym siole du e by o przeludnienie, wi c nam wsz dzie mo e by nie gorzej, ni w rodzinnym domu. M odzie cy z naszego sio a poodchodzili - szuka szcz cia w wiecie, a nam przysz oby rutk sia ... Koniec ko ców - stan o na tym, e niewiasty zabior si do pomagania swoim m om, by chaty stan y jak najwcze niej i ka de ma stwo mog o zamieszka w swoim domostwie. Natomiast dwie niewiasty bez pary mia y pe ni s przy wi tynnym ogniu. Ogie ten uroczy cie za egni to, po czym Druzno udzieli siedemnastu lubów wed ug obrz dku chrze cija skiego. Niewiasty patrzy y na to jak na rzecz najzwyczajniejsz w wiecie; m owie sarkali w duchu, e poga ski wieszcz profanuje, wr cz bezcze ci ich religi , jednak nie mieli w aden sposób zaprotestowa .

Tom 2 3 Kiedy nad Lednic zjechali Nykon z Turoszem i Wojs aw z Gniezna - na wyr bie i na budowach panowa a wy mienita pogoda w sensie pogodnych twarzy drwali i budowniczych oraz pó miechów ich pomocnic od prac nazwanych wspó cze nie - przynie , podaj, pozamiataj. Przybysze zasiedli z Druzn w jednej z komnat chramu. Niewiasty uprz tn y t , na razie nie wykorzystan , komnat , rozpali y ogie na kominie, wi c w zno nych warunkach, co prawda bez sprz tów, mog y si tam odbywa spotkania i narady wieszcza z jego go mi. - Przysz y wie ci od Wi lan, wspó plemie ców naszych cho opów - zacz Druzno. Wi lanie s zagro eni przez Germanów. - Czyli przez Niemców? - zapyta ze zdziwieniem w g osie Turosz. Zaraz dosta od Nykona sójk w bok, a Wojs aw i Druzno spojrzeli na niego z przygan w oczach, bo nieobyczajne by o przerywanie mowy starszego cz owieka przez m okosa. Jednak obesz o si tym razem bez s ownej uwagi i Druzno mówi dalej. - Otó Germanie chc , sobie podporz dkowa Wi lan. Trzeba doda , e ponownie, bo do niedawna rz dzili krajem Wi lan, jak swoim. Nie tak dawno trafi si w ród Wi lan cz ek zdolny poderwa swoich do wysi ku dla oswobodzenia si od germa skich nakazów. Wysi ek przyniós oczekiwane skutki. Za to Wi lanie obrali Kraka swoim przywódc , i wodzem. Na zachodzie taki cz ek nosi miano ksi cia, wi c i o Kraku, tym swoim przywódcy, tak Wi lanie mówi . Na czas wojny Krak staje si wodzem, na czas zagro enia wojn - jest przywódc , który wydaje rozkazy bez uzgadniania z nikim. To zdaje si tak samo, jak u was? - zwróci si do Wojs awa. - Prawie tak samo - odpar Wojs aw, lecz tylko w sprawach powszednich, w codziennym yciu. Jednak w sprawach wa niejszych musi by zgoda wszystkich. A przynajmniej raz w roku musi by wiec. Chyba e trwa wojna - wtedy kto obrany rz dzi, jak podany przez was Krak. Chyba wam wiadomo, e na wojn zaczepn , musi si zgodzi wiec - sam obrany nie mo e jej zarz dza . Ale ja chcia em was spyta o co - mo na? - Pytajcie. - Sk d wzi li si Germanie ko o ziemi Wi lan? Te ziemie s bardziej na wschód, ni my, a Niemce siedz przecie od nas daleko na zachód... - Przed laty przyby do S owian, yj cych na po udnie od nas, kupiec franko ski Samon. Porozpatrywa si , poogl da , a potem - za którym tam razem zamiast towarów przywiód ze sob gromad germa skich wojów. Nie by o ich wi cej, ni was teraz. Ale umieli si odpowiednio zachowa , sk óci S owian, nakierowa jedne plemiona przeciwko drugim i w wyniku Samon sta si w adc wielu krain i wielu plemion s owia skich. Tak e, mi dzy innymi - Wi lan. Teraz Germanie i towarzysz ce im oddzia y S owian staraj si odzyska co , co uwa aj za swoje, co im umkn o spod kontroli dzi ki staraniom Kraka.

Tom 2 4 - Druzno przerwa w tym miejscu, jakby czekaj c na nowe pytania. Ale te nie pada y. Jeno ty p omie na kominie zak óca cisz trzaskaniem bierwion. Tedy wieszcz ci gn dalej. - Krak, zamkni ty w najwa niejszym grodzie Wi lan uda , e zgadza si podporz dkowa Germanom, byleby tylko odeszli na po udnie. Lecz ich dowódca - Rydygier - do oszustw przyzwyczajony, jako e sam o uczciwo pos dzany by nie mo e - za da r kojmi - oddania mu za on nieletniej, zaledwie dziesi cioletniej córki Kraka - Wandy. I na to Krak si pozornie zgodzi , jeno prosi o poczekanie a córka dojdzie lat trzynastu czyli wieku obyczajnego dla zawarcia lubu. Ustalono, e Niemce przy po Wand nast pnego lata, a na razie godz si na zw ok . Potem Wanda ma by u Germanów, jednak lub nie zostanie zawarty przed osi gni ciem przez pann m od wymaganego obyczajem wieku. Germanie odeszli, a Krak wys do was pro o pomoc przeciwko Niemcom. Có wy na tak pro ? - Pro ba by a chyba do was, a nie do nas kierowana - powiedzia Wojs aw. Bo do nas nikto si nie zg osi . - Pos cy jeszcze nie dotarli - powiedzia Druzno. Ale ja wiem o nich i o pro bie Kraka w inny sposób. Zarówno u Wi lan, jak i u Rydygiera, a tak e na po udniu s szpiedzy kap scy, maj cy ostrzega nas przed zagro eniami naszej religii ze strony wyznawców Chrystusa czyli chrze cijan. Od tych szpiegów wiem co w germa skiej i wi la skiej trawie piszczy. - Jakiej pomocy mieliby my udzieli owym Wi lanom, skoro nas garstka zaledwie, w dodatku nowe nasze ziemie jeszcze nie zagospodarowane wymagaj wiele pracy? - spyta Wojs aw. - We cie pod uwag , e Wi lan te jest troch - nie jeste cie sami na wiecie przeciwko Rydygierowi. A i S owianie towarzysz cy jego oddzia owi nie byliby od tego, by zrzuci jarzmo germa skie. Jeno trzeba by oby udzieli im pomocy na po udniu. - To ju by oby wcale nieskuteczne. Wiele tam plemion, moc ludzi, a nas - pami tajcie - jeno dwustu. W dodatku musielibym ostawi nasze bia ki bez adnej opieki. A wielu z nas dopiero co sta o si onkosiami... Nawet s siadów pod bokiem nie mamy pewnych. Wiedzcie, nie zgodzili si by my osiedli w ich pobli u. - Goplanie pokonani by mog i w tym przedsi wzi ciu nie przeszkodz . A bia ki - poczekaj na was - dadz bogowie baz zagro enia bezpiecze stwa. - Gdyby nie by o Goplan - zgodzi bym si na udzielenie pomocy przy wygnaniu Germanów spod grodu Kraka - powiedzia Wojs aw. Na odleg , i d ugotrwa wypraw na po udnie - zgody nie dam. A ty co na to, bracie? - zwróci si do Turosza. - Móg bym rzec - moja chata z kraja, bo do Goplan mamy dalej. Lecz uznaj twoje racje, bracie - odpowiedzia Turosz. - A ty, Nykonie, có na to powiesz? - zwróci si Druzno do czwartego uczestnika narady.

Tom 2 5 - W ród Goplan - powiedzia Nykon - jest podzia . Nie wszyscy popieraj niech tnych Polanom Popielidów. Lecz zgodnym z Wojs awem i Turoszem, e wyprawa na po udnie przekracza mo liwo ci Polan. - Kto mnie - podsumowa Druzno - zach ci niedawno do przeciwstawiania si naporowi Niemców. A teraz, kiedym za da w tej sprawie pomocy us ysza em, e jej nie dostan . Zapad a cisza zak ócana tylko przez skwir brzozowego soku s czonego przez p on ce polana. Druzno zapatrzy si w p omie , mo e tam szukaj c jakiej rady w rozwi zaniu k opotu, cego jednocze nie okazj do pozbycia si Germanów z po udnia. Nykon porównywa barw Druznowych oczu z kolorem p omieni na kominie i wychodzi o mu, e bierwiona z sosny daj taki sam p omie , jak wpatrzone we oczy. W ten sposób - zajmuj c si rzeczami obocznymi - chcia zag uszy natr tn my l - ty te Goplanin! Wojs aw i Turosz dochodzili do wniosku, e Druzno domaga si od nich najwy szej ofiary, mo e ycia nawet - dla osi gni cia celu bardzo wa nego, dla osi gni cia dobra dla Polan i innych S owian - lecz da, by oni z tego dobra nie korzystali osobi cie, by si zgodzili na to, e nawet mog nie wiedzie czy po dany cel zosta osi gni ty... A oni chcieliby to ogl da ca kiem ywymi oczami i jako ywi dopilnowa swoich korzy ci. Byliby gotowi i swoje ycie po wi ci w obliczu zagro enia bezpo redniego, lecz czy da si na pewno przewidzie poczynania Germanów z po udnia? Czy mog , przyj nad Wart ? Mo e raczej odejd na zachód? - Tajniki przysz ci zakryte przed naszymi oczami - przerwa milczenie Druzno. -Ale niektóre rzeczy da si przewidzie . Mniemam, e do tych rzeczy zaliczy mo na prawdopodobny atak Goplan na was. Czy wtedy odeprzecie go, czy te ujdziecie szuka bardziej spokojnej okolicy i przyjaznych s siadów? Czy to - potraficie przewidzie ? - Jest nas za ma o, a Goplan za du o, by my si im mogli oprze - powiedzia Wojs aw. adne przewidywanie do tego niepotrzebne - je li Goplanie za daj , - odejdziem st d. - Nie zapomnieli cie jeszcze cz eka, który was zaprasza na spotkanie ze mn ? - zapyta Druzno. - By jaki obszarpaniec - mrukn Wojs aw. - By od was pos aniec - powiedzia Nykon, a Turosz przy wiadczy tej informacji skinieniem g owy. - Ten, jak mówicie - obszarpaniec jest kim wa nym w stowarzyszeniu kap anów owia skich bóstw.. Teraz jest ju pewno na Pomorzu i tam rozmawia z innymi kap anami o pomocy dla was. - Przeciwko komu? - spyta Wojs aw.

Tom 2 6 - Cho by przeciwko Goplanom. - To S owianie, a namawiano was do walki z Germanami - powiedzia Nykon. - Wy, Polanie macie odegra w tej walce niepo ledni rol . A ka dy, kto stanie wam na drodze usuni ty by musi, by nie zawadza . - My, Polanie wiemy ju o tej swojej niepo lednio ci? - zapyta Wojs aw. - Niepotrzebnie gorycz i zgry liwo dopuszczacie do g osu. Dla nikogo przymusowe to nie jest. 0 tej roli postanowili kap ani, tak e ci, którzy zostali na zachodzie - za ab , kap ani Polan. - Ze mn , poszli wszyscy, których uda o mi si namówi - powiedzia Wojs aw - w ich imieniu jeno mog przemawia . Pozosta ych trudno by by o znad aby ruszy . - Mo e gdyby cie namawiali d ej... W tej chwili ko o drzwi da o si s ysze szurgotanie obutych stóp. Do komnaty wszed niepozorny m czyzna, tym si jeno wyró niaj cy, e odzienie, lubo zimowe, jako ci przedniej nie mia o. Uczyni znak jaki na piersiach skrzy owanymi palcami czerwonej od mrozu d oni i powiedzia . - Je lim do wieszcza Druzny trafi .... - Mówcie - powiedzia Druzno, tako znaki jakowe palcami czyni c. - Rydygier z apa pos ców Kraka i na m kach wydoby od nich tre pos ania - powiedzia zmarzni ty cz ek. Tedy pod wa y grodu ponownie podszed i za da natychmiastowego wydania Wandy. To niem dre dziecko, nic nikomu nie mówi c odzia o si w bia e szatki i dziewiczy wianek i na oczach wszystkich rzuci o si w nurt Wis y. Wraz dzieci wy owiono, lecz wkrótce zmar a z zimna - przezi a w wodzie do cna i rozgrza jej nie by o sposobu. Wyzna a jeno, e spodziewa a si odej cia naje ców, je li nie stanie przyczyny wa ni. Mniema a, biedna, e jest najwa niejszym przedmiotem po dania Rydygiera. - Có dalej? - spyta Druzno. - Krak wys nowych pos ców do Polan z obietnic poddania im ca ej ziemi Wi lan, wszystkich zdobytych przez nich ziem i wszystkich podleg ych sobie ludzi w zamian za pomoc przeciwko Germanom. - Wierz w szczero Kraka - powiedzia Druzno - to ju sprawa i wró da rodzinna. A có na to Rydygier? Nie z owi nowych go ców Kraka? - Nie. Wycofa si spod grodu i niszczy ziemie Wi lan. Moc ludzi ju uprowadzi na po udnie. Pono przedaje ich w niewol Bizantyjczykom. Teraz jest chyba w ziemi, która przedtem nale a do L dziców. Obróceni przez Wi lan w cho opów, nie broni si przed Niemcami - id , w niewol jak byd o na rze . - Czy cie swoj powinno - powiedzia Druzno do pos ca, a ten zawróci si na pi cie i wyszed .

Tom 2 7 Za Druzno spojrza na Polan i powiedzia . - B dzie pomoc przeciwko Goplanom i przeciwko Rydygierowi. - To te wiecie od kap anów z zachodu? - spyta zgry liwie Nykon. - Nie wszystko mog powiedzie . - skwitowa zgry liwo Druzno. - Chytro lisa jest przy waszej nik a - powiedzia Turosz. Mówicie co wam pasuje, a reszty powiedzie wam nie lza, bo macie zakaz. A potem macie al, e si wzdragamy spe ni wasze dania, - Mo em i przebieg y - powiedzia Druzno, ale nie przeciwko swoim sojusznikom. A Niemców, a wrogów nale y zwalcza ka dym mo liwym sposobem. - Dobrze, e nie macie nas za wrogów - zauwa Wojs aw. Chocia kto was tam do ko ca rozezna - dziwni cie jacy ... - Je li mi nie zawierzycie - powiedzia cichym g osem Druzno - sczezniecie jako wielu przed wami albo w je stwo niemieckie popadniecie. Niemce tu przyjd , je eli ju teraz nie zaczniemy im przeszkadza . Drzewiej daleko za ab si ga y dziedziny S owian. Teraz trwaj tam jeno niedobitki. Nied ugo - je li pozostan tam jacy S owianie, to jako niemieccy niewolnicy. A potem Niemce przyjd i do was. - Ale , wierzymy wam - usprawiedliwia si Wojs aw - sami my Niemców poznali i dlatego jeste my tu, a nie za ab . Jeno nam dziwnie nieswojo, cie tacy u wiadomieni o rzeczach dla nas zakrytych. - To od my na bok - powiedzia Druzno. Teraz chc wiedzie czy b dziecie wspó pracowa ze wszystkich si , czy b dziecie wierzy ca ym sercem w mo liwo wygranej z Germanami. Nie tylko przez starcia or ne. - B dziemy - powiedzieli razem Wojs aw i Turosz . - B - powiedzia Nykon, cho wola bym wiedzie to, co i wy - wtedy by bym przekonany o zwyci stwie. - Mo ecie wiedzie , lecz z tym nie b dzie wam atwiej. Je li zechcecie - mo ecie by przyj ci do stowarzyszenia. Ostrzegam, e wtedy nic si tak liczy nie b dzie, jak wykonanie powierzonych zada . Zastanówcie si czy podo acie tak , a potem dajcie mi zna . Co za do rzeczy zakrytych... Kto mi powie jak wydosta a si tajemnica do osób postronnych, je li j wam powierz , a wy - niechc co - uchylicie jej r bka na przyk ad swoim onom, one swoim przyjació kom, a te jeszcze komu innemu? Do tajemnic nie wszyscy dopuszczeni by mog ...

Tom 2 8 Rozdzia II W R 0 D A P R Z Y N 0 S I P O Y T K I Od Kujawów dosz y do Gniezna wie ci, i Goplanie weszli w stan wojny. Wiec odwo ze stanowiska wojewody pokojowo usposobionego Lubara i obra wodzem Krzepca Popielid . Wojna mia a by z Polanami, którzy - wed ug Popielidy nie dotrzymali umowy - mieli mianowicie p aci za niewolników pó tuszami dzika i wilczymi skórami, a dostarczali ró nego mi siwa, jak popad o. Lubar proponowa spraw wyja ni i za da dop aty, ewentualnie - w najgorszym razie . da przeniesienia si Polan z Gniezna na zachód - dalej od dziedzin Goplan. W ogóle rzecz ca a oparta by a o twierdzenia Krzepca, któremu wiec da wiar , bo faktycznie mi sa sz y do Goplan ustawicznie, Polanie pytali jakie rodzaje s potrzebne i zawsze spotykali si z twierdzeniami odbiorców, e akurat adnego mi siwa nie potrzebuj ,. Wreszcie za któr dostaw us yszeli w wi tyni Swantewita, e to ju koniec zap aty. Tedy doniesienia Kujawów traktowano w Gnie nie z pewnym niedowierzaniem. Dopiero poselstwo od Popiela otworzy o oczy mieszka ców Gniezna na gro ce im niebezpiecze stwo. Pewnego dnia trzech Goplan zimowo odzianych, na koniach i przy broni zajecha o bez przeszkód pod dom Wojs awa. Wojs aw prosi zsi , czego uczyni nie chcieli. Sta tedy przed konnymi tak, jak wyszed z chaty - w p óciennej koszuli, wpuszczonej w spodnie., w apciach i w grubym swetrze. Wedle obyczaju dozna poni enia, rozmawiaj c z ziemi z takimi, którzy mówili do niego z siode . - Z rozkazu wojewody Popiela i wiecu plemienia Goplan - rzek jeden z pos ów - zapowiadam wam wró za nie dotrzymanie umowy. - Na znak walki do ostatniego tchu - rzek drugi - rzucam wam pod nogi ten m ot kamienny i zapowiadam, e ca e nasze plemi przyb dzie zbrojno, by znak ów st d zabra . - Wprzód nim go st d wywieziem - doda trzeci pose - ubarwim go krwi z waszego ba. Czerep wasz roztrzaskany b dzie, a czerwony od waszej juchy m ot z ym w wi tyni Tryg awa ku przestrodze innych przeniewierców. - M owie - powiedzia Wojs aw z nutk , zdziwienia i prawie pro by w g osie - to nie ma nijakiego powodu do wró dy, có e wam zawinilim? - Jest powód - powiedzia pierwszy pose - wzi li cie naszych je ców i nie zap acili cie za nich, jako cie obiecali. - Dostarczylim mi sa, ile cie dali - co do uta. esz! Nie masz skwitowania, nie masz nikogo ktoby potwierdzi twoje s owa - powiedzia drugi pose .

Tom 2 9 - Jako nie ma?! Przecie wieszcz Wotan si nie zaprze! Rozleg si rechot trzech gardzieli, jakby ich u ytkownicy us yszeli dowcip najweselszy z weso ych. - Pomar przed pó miesi cem - obja ni trzeci pose -i pewno uznawszy, e tym wyja nieniem uzasadni powód swojego miechu - r dalej. - Stawiam na waszym podworcu urn z po ow jego prochów - powiedzia pierwszy pose , powstrzymawszy z trudem niewczesny chichot. Obyczaj i wiara naszych przodków nakazuje uwa odt d t ziemi za wi ,. A wy j plugawicie swoj obecno ci ,, bo cie przechercy, patrz cy ino w asnych korzy ci, kosztem naszych wdowców i sierot. Za to wszyscy pomrzecie, a truch a wasze przez kruki i zwierza padlino ernego rozszarpane b . - My, m owie, mierci my zwyczajni - powiedzia Wojs aw - rzadko przychodzi na nas w domu, cz sto spotykamy j w walce ze zwierzem, czy te z wrogimi lud mi. Ale ulitujcie si nad naszymi niewiastami i potomstwem naszym - to cz naszych on z waszego plemienia pochodzi... Powoli pos ów i Wojs awa zacz otacza wianuszek Polan zwabionych odg osami tocz cej si rozmowy. Widok powi kszaj cego si t umku zdj miech z twarzy pos ów. Obrócili konie i przepychaj c si przez ci ruszyli z powrotem. - Stare wyr niemy, m ode nam ku uciesze pos , a dzieci wasze pobijem - rzuci który z pos ów przez rami , ju k usuj c w bezpiecznym dla siebie oddaleniu od coraz gniewniejszych Polan. - Có e teraz b dzie? - pada y zewsz d, skierowane do Wojs awa pytania. - Uwidzim - odpowiedzia Wojs aw - zaraz po pomoc ruszam i dadz bogowie, e sprawiedliwo ci stanie si zado . Wszed w drzwi swojego domu, stwierdzi , e na twarzy ony maluje si przera enie, a twarz syna spowa nia a i przypomina raczej oblicze dojrza ego cz eka, ni dzieci buzi . Spojrza przez okno na porzucony m ot z d bowym trzonem i glinian urn . - Dadz bogowie, e m ot ten pos y przeciwko naszym krzywdzicielom powiedzia . Daj, Bogna, odzie - nad Lednic ruszam, co mi tam przepowiadano i obiecano. Nie l kajcie si - je li nie uzyskam innego ratunku - ujdziem. Mamy w tym wpraw - doda z wisielczym humorem. Troska o los syna, ony i reszty plemienia nios a Wojs awa w stron Lednicy szybciej, ni by umyka przed rozjuszonym nied wiedziem. - Jako to b dzie? - zastanawia si , pozwalaj c p dzi wierzchowcowi -Trzeba b dzie wszystko ostawi i uchodzi ? Dok d? mo e lepiej broni Gniezna i Poznania? A mo e Druzno istotnie w jaki niewyobra alny sposób sprowadzi pomoc?

Tom 2 10 Te rozmy lania usta y w sposób nag y a przymusowy, gdy jaka mocarna apa chwyci a go za g ow i ci gn a z konia. W mig znalaz si na ziemi, unieruchomiony p tami, a nad nim sta y mocarne postacie zbrojnych m ów, w wilczych skórach obróconych sier ci do wierzchu. - Co za jeden? - pad o pytanie z jakich ust, ledwie widocznych pomi dzy brod i w sami, chyba nigdy nie przystrzyganymi. - Jestem Wojs aw, Polanin. - Nie warto z nim gada , to na pewno szpieg owych Goplan - powiedzia y inne usta równie, jak i pierwsze, okryte w sami i brod . - Najlepiej od razu ubi ! - da si s ysze przyt umiony okrzyk z trzecich - identycznych ust. - Je li wiecie o Goplanach, to cie mo e i o Druznie s yszeli? - spróbowa ratunku Wojs aw, maj cy nadziej , e to w nie obiecana przez wieszcza pomoc. Na szcz cie nie omyli si . - Kto to dla ciebie Druzno? - pad o pytanie. - To mój druh i wieszcz Polan przy jeziorze Lednica - powiedzia ku jeszcze innym zakrytym zarostem ustom, a w ciwie ku niewidocznym spod d ugich w osów uszom. - Prygaj, Selwin, do Druzny - powiedzia y jedne z ukrytych ust - i pro o przybycie dla rozpoznania. Nie zapomnij rzec, i e ci przys Naokon wódz Wilków. Wilcy - pomy la Wojs aw i rozradowa si . Z tak daleka przybyli, wi c pewno jest te pomoc z bli szych okolic. Przyby y Druzno poprosi o zdj cie z Wojs awa wi zów. - Nie by o sposobu przewidzie , e kto tak troszcz cy si o w asne Gniezno - poniecha go i zechce w óczy si po puszczy - powiedzia wieszcz. Wojs aw zmilcza , cho mia ochot powiedzie o wszystkim, wykrzycze swoje obawy i rado z nadej cia zapowiadanej pomocy. Wilcy delikatnie rozwi zali sznury kr puj ce Wojs awa i wsadzili go na jego w asnego wierzchowca z takim zapa em, e niemal przelecia na drug , stron . - Nie krzywduj sobie - powiedzia który Wilk - g osem zniekszta conym przez zarost - musim by ostro ni, chyba to poj ... - Nie jestem o to krzyw - powiedzia Wojs aw - jeszcze si ciesz , em spotka Wilków mówi cych ludzkimi g osami. Za miali si wszyscy z tego dla nich niespodziewanego artu, bo w swoim kraju nie zauwa ali blisko ci swojej nazwy w asnej z nazw najwi kszego drapie cy i dlatego nikt tam podobnych spostrze ni uwag nie czyni . Druzno ruszy w stron chramu, Wojs aw za nim. Co jaki czas zatrzymywa ich na chwil okrzyk, daj cy opowiedzenia si .

Tom 2 11 - Zachórz pyta kto cie, opowiedzcie si ! - Stokro ! - krzycza Druzno. To wódz Wagrów ze Stargardu ko o ostrowu Imbra - poinformowa Wojs awa. - Czewoja od Warnów ze Swarzyna wzywa do opowiedzenia si ! - us yszeli za krótki czas - Stokro ! - odkrzykn Druzno i jechali dalej - Do opowiedzenia si wzywa ebno od Redarów z Radogoszczy! - Stokro ! - pad o z ust Druzny s owo otwieraj ce dalsz drog . - Ko da z Brenny - wódz Morzyczan da podania has a! - Stokro ! Co jaki czas pada o danie has a. Wojs aw s ucha i serce w nim ros o. - Gdyby ich wszystkich zjednoczy ... - pomy la . - Jastrz biec od S owi ców ze S awna! - to na Pomorzu - umiejscowi gród Wojs aw - w pobli u jest chyba S upsk. - Drogomir - Pyrzyczanin z Cedyni! - to gdzie przy Odrze, te na Pomorzu - dok ada now informacj , nowe imi i nowe plemi do poprzednich. - D bno i Milczanie z Budziszyna! - to gdzie zza Nysy - dziwi si Wojs aw. Stamt d te ? - Czawa z Sie czycami zza aby! - pad o nast pne o wiadczenie. - Jelec i Drzewianie zza aby! - Bo czyc i Susu y z Wurcina! - G omacze spod Mi ni pod wodz Momota! - Belina i Chudzicy znad So awy! - Skuba znad So awy i arowie! - Or ek - wódz Wolinian! Za ka dym takim o wiadczeniem - daniem Druzno powtarza owo czarodziejskie s owo - stokro , tak e Wojs aw w ko cu nie wiedzia czy przy Wagrach mia racj , s dz c i s yszy nazw kwiatka. Teraz zaczyna mniema , e chodzi o liczebnik, obrazuj cy mnogo plemion, które przys y swoje oddzia y. Kiedy spyta o to Druzn , ten odrzek . - Zawsze obieram has o o szerokim znaczeniu. Wprawdzie nie ma tu wojów ze stu plemion owia skich, ale prawie we wszystkich przyby ych oddzia ach jest setka wojowników. - To prawie wystarczy, eby odeprze Goplan - powiedzia Wojs aw. Policzy em ilo pyta - to chyba wystarczy... W ka dym razie jest nadzieja, e damy rad . - Rzek em - p r a w i e we wszystkich oddzia ach - powiedzia Druzno. Lecz przyb jeszcze inni - na pewno wystarczy.

Tom 2 12 - Od dzi mo ecie da ode mnie wszystkiego. Tak e ycia. Zacz em wierzy , e jest wola i my l silniejsze od moich, które zadbaj , o to, co mi dro sze od ycia - powiedzia Wojs aw., Godni cie posiadania w adzy najwy szej nad wszystkimi S owianami. Wtedy Germanie musieliby zaprzesta stara o podbój naszych ziem. - Przeceniacie mnie - powiedzia Druzno - jestem tylko cz stk , w ród tych, co pospo u pracuj nad stworzeniem przegrody trudnej dla Niemców do przebycia. Sam nikt nie da by rady. - Ja to rozumiem - powiedzia Wojs aw. Ale trzeba umys u nadzwyczajnego dla sprowadzenia si w jedno miejsce w jednym czasie, dla uzyskania ch ci i zgody tak wielu ludzi na wspólne dzia ania przeciwko komu nieznanemu dla wsparcia kogo , tako ma o znacz cego. Tymczasem doje ali do polany, na której sta y zabudowania wi tynne. Naprzeciwko nim wyszed Nykon. Druzno zatrzyma si i, nie zsiadaj c z konia powiedzia . - We cie, Nykonie potrzebne rzeczy i zaraz jedziemy. Nykon bez s owa wszed do chramu, za chwil wyszed ciep o odziany i poszed do stajen. Druzno ruszy powoli, kieruj c si w stron zachodu. Wojs aw domy li si , e ma jecha za nim. Po chwili przyk usowa za nimi Nykon. Nie tracili czasu na popasy, zreszt zim by oby to nie atwe - samo zebranie opa u w nie onym lesie musia oby zaj wiele czasu, skrzesanie ognia te nie uda oby si za szybko. Co dopiero mówi , gdyby zdecydowano si na budow nie nego domku albo sza aau... Drugiego dnia ko o po udnia Druzno stan - B dziem odpoczywa ? - spyta Wojs aw. Druzno po palec na ustach i zdj z pleców uk. Nykon poszed w jego lady. Wojs aw zrozumia , e nale y obu na ladowa . Wkrótce mi dzy drzewami zacz y pojawia si i znika , zas aniane przez ga zie i pnie - dwie konno jad ce sylwetki. Kiedy znalaz y si na trawersie zaczajonej trójki, Druzno napi uk i krzykn . - Je li si zatrzymacie - nie b dziecie mie k opotu! Jad ca dwójka pos ucha a dobrej rady. Byli to zbrojni wyra nie zdumieni tym, e kto ich zaskoczy wezwaniem do zatrzymania si . Próbowali rozgl da si uwa nie na boki, os aniali oczy d mi przed wiat em s ca, lecz nie uda o im si dostrzec zasadzki. - Czegó wam potrzeba? My spokojni podró ni - nikomu nie wadzim - ozwa . si jeden ze zbrojnych. - Czy spokojni podró ni zacz li mo e swoj podró gdzie za Odr albo nawet za ab ? - zapyta Druzno.

Tom 2 13 - Co za ró nica? Wa ne, e was nie zaczepiamy. A wy nas tak, nie wiedz c czy nie zd a za nami kto jeszcze, komu nie dacie rady. - Mo e dla was ró nicy nie ma kto zaczepia. Dla nas ró nica mo e by - my szukamy takich, którzy zd aj na wschód, szukaj c miejsca na osiedlenie si wielu, wielu ludzi. Je li wy do nich nie nale ycie - nie doczekacie adnej pomocy. - No, nie gró cie - powiedzia uspokajaj co jeden ze zbrojnych - to na nas czekacie, jeno nie wiemy po co. - cie S owianie, to s ysz - powiedzia Druzno. Podajcie nazw waszego plemienia, by my si upewnili. - Jeste my z Linian. Z grodów Grabów, Domica i Lenica. - To cie z Obotrytów - powiedzia Druzno, podje aj c ku stoj cym. - Tak, z Obotrytów czy Obodrzyców, jeszcze inaczej Obodrytami zwanych, Uchodzim przed Saksonami. Spalili nam pó kraju. Ale s z nami i inne plemiona. Mo na powiedzie - zacz a si w drówka ludów s owia skich - powrót na wschód z ziem zaj tych przed kilkuset laty. - Wielu was? - Samych Obodrzyców - dwadzie cia secin wojów. Najwi cej jest Polan z okolic grodu Bardowiek - ponad sto secin m czyzn zdatnych do noszenia broni! - 0, Swarzecu - j kn Wojs aw - ca e plemi ? - Ca e. Uciekli przed Frankami. Wódz tych Germanów uzna ich za swoich poddanych, a oni tego nie chc . W ich Bardowieku zaczyna si linia miejscowo ci, w których ma by prowadzony handel mi dzy Germanami a S owianami pod opiek w adcy. Wiele grodów na zachód od aby ma s temu celowi. Niby dobrze dla S owian, bo t pione b napady germa skie, ale szkoda, e to na naszych terenach. - Jak e na waszych, skoro cie stamt d odeszli? - zapyta Nykon. - Nikt by si stamt d nie rusza bez wa nej przyczyny. Ta przyczyna nie od nas bierze pocz tek. - A od kogo? - spyta Nykon. - Charles, po naszemu Korol lub Karol, niektórzy mówi Karl, jeszcze inni Kral, otó ten cz ek og osi tereny przylegaj ce do swojego pa stwa marchiami. Jeszcze ich nie posiad , a ju og osi za w asne. Wiecie co to oznacza o dla nas - mieszka ców tych ziem? e zacznie je zasiedla swoimi lud mi i zagospodarowywa - powiedzia Wojs aw. - To i tu s marchie? - zdziwi si Linianin. - Ów m Polaninem jest - zza aby pochodzi - przedstawi Wojs awa Druzno.

Tom 2 14 - To cie i o Karolu pewno s yszeli? - powiedzia przybysz. - Wiele o nim na Po abiu by o s ycha . Jedni mówi , e wzrostu ma ponad siedem stóp i st d jego przydomek - Wielki. Inni mówi , e kar em jest, a jego wielko w umy le niezwyk ym tkwi. Odszed em stamt d ju par lat temu. Czy teraz ju wiadomo jak wygl da? - Nasi go nie widzieli. Wszystkie rzeczy robi za niego inni, nawet na rozmowach si nie pokazuje - przysy a swoich pos ów. - Tedy istotnie umys musi mie wielki, je li nad wieloma ma w adz - powiedzia Nykon. - S ucha go wielu, bo chc , tego samego, co on. Albo raczej on chce, tego samego, co wielu innych - powiedzia Druzno. Podczas tej rozmowy zbli si ku nim wi kszy oddzia zbrojnycb. Linianie powiedzieli kim , i czego szukaj Druzno, Nykon i Wojs aw. Ca trójk zaprowadzano i postawiono przed em jeszcze nie starym, lecz ca ym siwym. Ten popatrzy na nich ywymi oczami i rzek . - Jestem Lechos aw, wódz Polan. ci le mówi c - wi kszo ci przyby ych Polan, bo cz ci mniejszej przewodzi Rus an. A wy? Przedstawili si . Lechos aw, us yszawszy imi Druzny ucieszy si .- Mówili mi o was moi kap ani - powiedzia . Wasze pos anie pomog o nam podj decyzj o odej ciu z zachodu. Ja i moi ch tnie wam pomo emy i radzi osiedlimy si gdzie w pobli u. - Ju mo na zostawia grupy osadników - powiedzia Druzno. S ysza em, e was wielu, tedy powinni cie si zmie ci do Poznania - osady, w której wasi wspó plemie cy ju si osiedlili. - Znam - powiedzia Lechos aw, spogl daj c na Wojs awa. Wyczu przede mn , e trudno dzie na Za abiu wytrzyma . Podczas tej rozmowy zbli si ku nim m znacznie m odszy od Lechos awa. Id c, zarzuca na boki i do ty u fale p owych w osów ruchami g owy podobnymi do niewie cich. Bystre oczka koloru chabru czujnie rozgl da y si na wszystkie strony spod p ytkich uków brwiowych, os oni tych brwiami tak jasnymi, e prawie niewidocznymi. Stan przy rozmawiaj cych i uwa nie si przys uchiwa . - Ja i moi ludzie - powiedzia w pewnej chwili - nie b dziem nikomu pomaga przeciwko innym S owianom. - To jest w nie Rus an - powiedzia Lechos aw. - Nie b dziecie pomaga , cho by owi S owianie byli napastnikami? - spyta Wojs aw. - Napadni ty musi broni si sam. Sk d mam wiedzie czy nie zas na napa ? - Wy cie, Rus anie, jeszcze m odzi - powiedzia Druzno. Ale cie na tyle dojrzali, by zda sobie spraw z tego, i wasz s d bierze si z zawi ci wobec starszego brata.

Tom 2 15 - Nie macie racji - odpar m odzieniec szybko - brata starszego bym uszanowa . Ale Lech jest jeno moim stryjecznym bratem. - A z Germanami wojowaliby cie:? - Mog em wojowa na starych mieciach. Alem tam nie osta . - Wy tu ze swoimi - powiedzia Druzno - miejsca dobrego nie najdziecie, bo tu si szykuj wojny liczne i krwawe. Na wschodzie, daleko st d lu no jest, ale biednie, trzebaby zaczyna wszystko od pocz tku. Chyba, e po drodze znalaz aby si okazja do uzbierania dobytku... Druzno opisa Rus anowi sytuacj wokó grodu Kraka. Przedstawi s abo oblegaj cych wojsk i ich zamo no . - Nabraliby cie dobra wszelakiego i niewolników do pracy - zako czy swój zach caj cy do wyprawy po zdobycz opis. Da bym przewodników - doda , spcstrzeg szy b ysk zainteresowania w widruj cych oczkach Rus ana. - A ja dodam ze dwie setki swoich wojów - powiedzia Lech. - Co chcecie dosta w zamian za przewodnictwo i pomoc? - spyta Rus an. - Ja nie chc niczego - odpar Lech. - A mnie przy lijcie przez moich przewodników wie , cie zwyci yli i udajecie si na wschód. - I niczego nie chcecie wi cej? adnych dóbr, ani ludzi niewolnych? Druzno spojrza na Rus ana swoimi nieruchomymi oczami. Rus an z pocz tku zapatrzy si w t otch ann to , lecz po krótkim czasie wzdrygn si i spu ci powieki z bia ymi rz sami. Przy Druznie pojawili si dwaj je cy na cherlawych mierzynach. Jeden d ugo mówi co pó osem, nie s yszanym przez postronnych. Drugi czeka nieruchomo. - Karol Wielki - oznajmi wszystkim Druzno - ci po bitwie czterdzie ci pi setek je ców saskich. Ma zmusi Sasów, do przej cia na chrze cija stwo. A spokornia ych, agodnych jak owieczki chc pó niej przesiedla na tereny yczan mi dzy So aw i Nys . Na t wie plemiona z tych terenów ruszy y na wschód. - Tu si wszyscy nie pomie cimy - powiedzia Wojs aw. - Oni musz t dy przej - powiedzia Druzno. Poszliby pewno na po udnie, ale tam ju siedz od kilkudziesi ciu lat germa scy Bawarowie. Mo e da si naszych pchn w tym kierunku w nie st d. Obeszliby Bawarów i zagrodzili im drog w marszu na wschód i na po udnie. - Pos uchaj was? - powiedzia z pow tpiewaniem Rus.

Tom 2 16 - Obaczym. Teraz patrzcie na tego cz eka - wskaza na jednego ze swoich ludzi na mierzynach - on b dzie na was czeka ko o grodu Wo . Dowiecie si o drog pod grodem Kraka. Stamt d, spod Wo ynia - zaprowadzi was w miejsce dogodne i nie zaj te przez nikogo. - A ilu jest Goplan? Silni? - spyta Rus an. - Im si zdaje, e pot ni, bo w Gnie nie, Poznaniu i ich s siedztwie yje jeno dwustu pola skich m ów - powiedzia Wojs aw. - A bogaci? - Siedz tam odk d przybyli ze wschodu - ju par stuleci, tedy nagromadzili dostatek znaczny - powiedzia Nykon. - A co dla mnie? - spyta cz owiek na drugim mierzynie. - S ysza nasz rozmow . Pojedziesz do Serbów do wieszcza Radosta. Poka esz mu nasze znaki i powiesz com tu mówi . - Nie mog , jeszczem si tak do cna nis upodli - mówi do siebie pó osem Rus, odchodz c do swoich. Nie mog walczy przeciwko S owianom. Nie wolno! A do wszystkich, odwróciwszy g ow , powiedzia . - Jutro o wicie chcia bym ze swoimi odjecha do tego Kraka. Bywajcie zdrowi. Druzno popatrzy na odchodz cego swoimi tymi oczami, a Rus anowi przelecia y po plecach ciarki i w osy stan y mu d ba. - Ba em si wró dy Goplan - powiedzia Wojs aw, a tu - zda si - im szykuje si krwawa nia. - A innym z tego po ytek przyj mo e - powiedzia Nykon ze smutkiem.

Tom 2 17 Rozdzia III W I L C Z A G Ó R A Sporo czasu zesz o na przygotowaniach do rozprawy. Wszyscy pomocnicy i sprzymierze cy Wojs awowych Polan musieli dobrze si kry , aby do Goplan nie donios o si z jak wielk si b mie do czynienia. Lech, Wojs aw i Turosz opracowywali plan bitwy. Niepo ledni rol gra o w nim zwabienie przeciwnika w sposobne miejsce. Na tym miejscu, mi dzy dwoma d ugimi jeziorami - po onymi blisko siebie - na w skim skrawku ziemi Goplanie mieli spostrzec, e przesmyk jest z obu stron zamkni ty, e oba wyloty s , zakorkowane. Oczekiwano, e wtedy si poddadz i zostan sprzedani w niewol - gdzie bardzo daleko, by by a pewno , e aden nie powróci dope nia wró dy Na przedwio niu w najwi kszej komnacie lednickiego chramu wszyscy dowódcy zebrani na narad oczekiwali podania planu bitwy i rozdzielenia zada . - Dopóki yje cho jeden z rodu og aszaj cego wró - nie ma pewno ci czy krew nie poleje si znowu, cho by obie strony ju si pogodzi y i zaprzysi y pokój - wyg asza swoj , opini Dul ba - wódz oddzia u ze S upska. - Tedy wybi ich trzeba do nogi - skonstatowa Barwica - dowódca z Trzebiatowa . - A ich dzieci i niewiasty? - spyta Drogomir z Cedyni. Wezm ich ze sob , sprzymierze cy Polan. Najlepiej, eby ich odprzedali gdzie za morza - powiedzia Druzno, a wszyscy dowódcy oddzia ów sprzymierze czych przez pewien czas nie zadawali pyta , pewnie si zastanawiaj c nad wielko ci zdobyczy i po ytków z niej. - A je li b podczas. bitwy ucieka ? - spyta Wolinianin Or ek. Te ich nie zabija ? - Któr dy umkn ? - spyta Wojs aw. B zamkni ci jak w glinianej urnie. Umkn mo e jednostki. - Jak to jednostki? Zobacz , e nas wielu, to si odwróc zaraz na pocz tku i kto im w tym przeszkodzi? - wyrazi w tpliwo Bo czyc z Wurcina. - Lepiej pos uchajcie planu - powiedzia Wojs aw, bo pyta b dziecie do rana, a przed bitw wyspa si trzeba. Wsta Lech. Zdj to materi , zas aniaj du piaskownic . Wszyscy ujrzeli szkic terenu bitwy wymodelowany rysunkiem i barwami. Przed Lechem po ono desk z rysunkiem sporz dzonym w glem.

Tom 2 18 - Rozpuszczone s - powiedzia Lech - fa szywe pog oski. W tym by a g owa Druzny i mniemam, e wykonano to dobrze. Goplanie ju ruszyli z zamiarem zaskoczenia Gniezna, Maj zamiar doj tam rano. Przechodz c ko o tych dwóch jezior - pokaza dwa niebieskie kawa y p ótna le ce na piachu - Goplanie musz zauwa umykaj ce przez przesmyk si y pola skie. S powiadomieni, e tamt dy b przechodzi wszyscy Polanie z Gniezna i Poznania. Powinni za umykaj cymi pogoni . Kiedy wejd mi dzy oba jeziora - maj napotka twardy opór tych, którzy dot d umykali. Trzeba, by napastnicy byli bardzo zaj ci walk z tymi niewielkimi si ami. Podczas owej walki zostanie zamkni te uj cie przesmyku, którym weszli i cofaj cy si Polanie, i goni cy Goplanie. Jednocze nie z drugiej strony w drugie wej cie na przesmyk wkrocz powa ne si y sprzymierze ców. Goplanie zostan w tym momencie zamkni ci. Wszyscy obecni patrzyli na piaskownic , podziwiali misterno planu i kunszt roboty przy makiecie. Las przedstawiony zielonymi szyszkami powtykanymi w piach, osiedla ludzkie oddane za pomoc , drewnianych klocków, drogi zobrazowane drobnymi kamyczkami u onymi na piachu i wreszcie wojska - bia e i czerwonawe fasole u one równymi rz dami. Lech zacz pokazywa d ugim patykiem miejsca - gdzie kto ma stan przed witem i ukry swoj obecno . Wszyscy bardzo uwa nie ogl dali na planszy to, co Lech mia im jeszcze pokaza w rzeczywistym terenie, wi c nikt nie zauwa jak do komnaty w lizgn si cz owiek Druzny. Podszed do wieszcza i powiedzia cicho. - Przywiod em Serbów, Hrvatów, S owaków i S owe ców. Druzno wyszed na zewn trz i d ugo rozmawia z przywódcami przyby ych. S owo - rozmawia - nale oby raczej zast pi sformu owaniem - agodzi swary. W wyniku tych, nazwijmy je tak, dyskusji Serbowie odeszli szybko na po udnie z zamiarem zatrzymania si na pobyt sta y tam, gdzie jest dzisiejsza Serbia. Tu za nimi ruszy a z po owa Hrvatów do dzisiejszej swojej ojczyzny. Tylko troch wyprzedzali oni S owe ców. Potem ruszy a po owa pozosta ych Hrvatów, by si zatrzyma , zaraz po przej ciu gór Sudetów. owacy wyprawili si za Karpaty, a na wschód od nich mia a osi reszta Hrvatów. owacy i Hrvaci mieli wyp dzi lub zniszczy Germanów yj cych na Morawach i w Czechach. owe cy mieli powstrzymywa parcie Bawarów na zachód i po udnie. Serbowie i s siaduj cy z nimi Hrvaci mieli os ania pozosta ych S owian przed wypadami wojsk cesarza rzymskiego z Bizancjum. Tak to wszystko zrelacjonowa Druzno Lechowi i Wojs awowi, kiedy spotkali si pó nym wieczorem, po powrocie z objazdu przysz ego pola bitwy. Lech i Wojs aw raz kiwali, raz kr cili owami - troch pochwalnie, a troch pow tpiewaj co. Z grubsza bior c, obchodzi o ich to mniej, ni pozostawione przez w drowników lady - zdeptane pola, poniszczone sady, ki i

Tom 2 19 pastwiska czyli lady powsta e podczas d ugotrwa ych postojów na ziemi Polan i przemarszów. Zreszt zaj ci byli jutrem, wi c atwo pocieszali si s owami odro nie i naprawi si . Rzeczywi cie poprawia o si i odrasta o. Przez kilka nast pnych lat. Jutro zacz o si zgodnie z planem. Wsta o s ce. Zrobi o si na tyle widno, e Krzepiec zauwa chowaj cych si w przesmyk Polan. Zgodnie z przewidywaniem Lecha - nakaza po cig. Lecz w tym miejscu zgodno wydarze z planem znalaz a swój koniec. Uciekaj cy Polanie zatrzymali si za wcze nie. Sprzymierze cy zamiast zamkn wylot przesmyku, ku któremu mieli biec Polanie ruszyli biegiem - pomaga sojusznikom. Ku Goplanom polecia y kamienie z proc, oszczepy i dziryty. Krzepiec zauwa , e ma do czynienia z du ymi si ami i nakaza wycofywanie si . Za sprzymierze cy, maj cy zamkn drugie uj cie przesmyku robili to powoli i dopiero si ustawiali w przewidzianych miejscach. Na ustawiaj cych si , jeszcze nielicznych uderzyli ludzie Krzepca. W tym momencie szcz cie u miechn o si do Polan - Krzepca ugodzi w udo dziryt i uczyni go niezdolnym do komenderowania. Jednak natychmiast jego miejsce zaj brat - Jaromir . - Krzepca na p acht i biegiem odnie poza bitw ! - wyda pierwszy rozkaz nowy dowódca Goplan. Kilkunastu ludzi z Krzepcem na p achcie pobieg o w bok od tocz cej si walki, potem skr ci o na wschód i oddala o si ku dziedzinom gopla skim. Tych - nikt nie goni . Natomiast si y walcz ce z Goplanami dowodzonymi przez Jaromira stopniowo ros y, bo do boju w cza y si coraz to nowe oddzia y przeznaczone do „zakorkowania" przesmyku. Wreszcie Goplanie dojrzeli, e s okr eni. Nie sprawdza y si kolejne przewidywania planu. Goplanie - cho by chcieli - nie mogli si poddawa , bo mieli przeciwnika za blisko, bo ten o nic nie pyta , jeno ci , wali , k i t uk . Jak e mo na w takiej sytuacji robi co innego? Wi c Goplanie odpowiadali przeciwnikom pi knym za nadobne, cho ze znacznie mniejszym skutkiem, bo ich uzbrojenie by o starej daty - zamiast mieczy - kamienne m oty, zamiast metalowych kolczug czy usek - jeno grube skóry, zamiast wzmacnianych elazem szczytów - drewniane tarcze obci gni te skór . Tedy Goplanie padali cz ciej od atakuj cych. W dodatku do walcz cych do cza y coraz to nowe oddzia y sprzymierze ców Polan z Gniezna i Poznanie. Przewaga Polan stawa a si coraz widoczniejsza. Bogusz - przywódca rodu K okoczy, widz c co si wi ci, chc c uratowa swoich przed niechybn mierci ustawi ich w klin i uderzy w jedno miejsce otaczaj cego Goplan pier cienia.. By to ostatni moment na wyrwanie si z okr enia. K okocze wypadli z pier cienia i najszybciej jak mogli gnali na wschód.

Tom 2 20 Za uciekaj cymi nikt nie pogoni . Ka dy pomy la mo e, e zrobi to inni, plan nie przewidywa po cigu. Za to pier cie wokó pozosta ych Goplan stawa si wci grubszy i grubszy. Uciekaj cy K okocze zwolnili, gdy Budzisz wpad na pomys , e wsz dzie musz by jakowe wojska pomagaj ce Polanom. S zapewne od niedawna, wi c si nie znaj , mo e uda si uj z placu boju, udaj c taki sprzymierze czy oddzia ... - Je li b dziemy po piesza - przekonywa swoich - od razu domy si , e uciekamy. Pozostali z Jaromirem Goplanie stawali dzielnie. Trzeba im przyzna , e w obliczu miertelnego zagro enia nie upadali na duchu - zdawali sobie spraw z beznadziejno ci swojej sytuacji, a mimo to starali si odpowiada ciosem na cios, jak tur otoczony przez stado odnych wilków. Ludzie Bogusza dochodzili do wzgórza, na którym sta w odwodzie oddzia Wilków czyli Wieletów, jak mówili o nich Obotryci. Wilcy, widz c zbli aj cych si zbrojnych wyszli im naprzeciw i na wszelki wypadek ustawili si w bitewnym szyku. Bogusz doszed do przekonania, e przej spokojnie nie uda si . Tedy rykn pe nym g osem. - W nich, bracia! Przewaga liczebna Goplan nad Wieletami by a znacz ca, mniej wi cej potrójna. W kilka minut leg a z po owa Wilków, reszta by a w ró nym stopniu poraniona lub pot uczona. Goplanie chcieli dobija pozosta ych przy yciu, lecz spi ci rozkazem Bogusza, jak ko ostrog dali spokój ywym i umar ym - nie zabrali nawet swoich zabitych - ruszyli za Boguszem z nadziej wyj cia ca o z opresji autorstwa Krzepca. Woje pola scy i ich sprzymierze cy opasuj cy Jaromira i jego ludzi pracowali ci ko, jak drwale rozstawieni wokó po aci boru. Goplanie dawali odpór coraz s abszy, bo zm czenie dawa o im si we znaki bardziej, ni wymieniaj cym si sprzymierze com Polan. Tedy po przeznaczona do wyr bu zmniejsza a si z ka minut . W rodku sta Jaromir, niczym samotny d b po rodku polany i stara si dowodzi , zagrzewa do walki. W ko cu zachryp do cna i nie móg ze ci ni tego gard a wydoby adnego g osu prócz wiszcz cego oddechu. Boguszowym ludziom uda o si . Odeszli od miejsce starcia nie zauwa eni przez przeciwników. Zapadli w lasy i rozpami tuj c gorycz kl ski zmierzali do swoich siedzib. Wojowników Jaromira ubywa o. Zmniejsza si ha as powodowany uderzeniami broni o szczyty, j kami padaj cych i wezwaniami bogów na ratunek. Krzepiec zatrzymywa ko o siebie wszystkich uciekaj cych. Tych, co pojedy czo przedostali si po cienkim ju , lecz jeszcze wytrzyma ym lodzie jezior i tych, którzy rannymi c wyczo giwali si z pola bitwy, kiedy przeszed po nich otaczaj cy Jaromira kr g bi cych. Z rado ci godn , wi kszej sprawy powita Bogusza i prawie dwie setki jego okoczy. Wszystkich zap dza do sto bu, postanawiaj c broni si w nim do ko ca.

Tom 2 21 Jaromir pad ostatni. Przebi o go jednocze nie kilkana cie ostrzy, odbieraj c wszelkie czucie, ca y al spowodowany innym obrotem sprawy, ni si spodziewa . Na jego twarzy pozosta wyraz ulgi, zapewne z powodu zako czenia wysi ku ponad si y, podj tego tylko po to, by przed ywot o krótki czas, a potem umrze bez wstydu, e si stchórzy o. Ludzie Bogusza zdawali relacj z bitwy. Wedle tego, co mówili musia oby si doj do wniosku, e Goplanie zwyci yli. - Jam widzia niegdy ich pierwszego pos ca - Kokot si zwa czy jako tak. Jakem go zdzieli kamiennym m otem w eb, to a si bia o zrobi o od tego, co z tej Pola skiej czaszki wyprysn o - chwali si jeden z K okoczy. - A jam nadzia na sulic ichniego przywódc - Wojs awa - mówi inny. Zamachn si na mnie mieczem. Uniós r do góry, a ja go w pach ! Zaraz si osun z konia. Ciekawe czy wy ... - Ja trafi em z uku jednego strasznie zaro ni tego. Sta em akurat po rodku naszych i mia em troch czasu na przymierzenie. Strza a wesz a mu w gardziel i zaraz bluzgn o czerwon juch . Kopn powietrze nogami ze trzy razy i ju by o po nim - opowiada trzeci. - Cichajciel - powiedzia Krzepiec, bo zapytam czemu cie tu wrócili sami zamiast wspomóc towarzyszy. Poopuszczali g owy i rozchodzili si po podworcu sto bu, uk adali si gdziekolwiek, daj c odpoczynek spracowanym cz onkom. Ich mi nie t y po morderczym wysi ku. Co nieco pojedli, ugasili pragnienie i powoli odpr ali si psychicznie. Lecz do pe nej sprawno ci fizycznej mogli powróci dopiero za par dni. Gdyby teraz sto b zaatakowano, nie mia by go kto broni . Jednak atakowa te nie mia kto. Lech ze wit obje pole bitwy i liczy straty. Nie by y du e, co zawsze jest poj ciem wzgl dnym dla tych, którzy trac najbli szych, druhów czy krewnych. Zgin o oko o pó tysi ca Polan i ich sprzymierze ców. Goplan ubito par razy wi cej. Gdyby wierzy szacunkom Pr doty nale oby s dzi , e zgin li wszyscy Goplanie i jeszcze wi cej, a to ju by o niepodobie stwem. Wilków ocala o jeno dwudziestu. Na pami tk ich boju z lud mi Bogusza postanowiono nazwa miejsce mierci tych dzielnych wojowników Wilcz Gór . Na tej górce bardziej, ni górze ocaleni Wilcy u yli wielki stos i spalili na nim swoich poleg ych bohaterów. Lech obieca im upy, jakie sobie wybior . Natychmiast wybrali niewiasty - jak mówili - dla liczebnego pomno enia Wilków, dla wyrównania strat w bitwie. Niektórzy przypuszczali, e z Kujawów b dzie w walce ma y po ytek. Okaza o si to nieprawd . Walczyli z zaci to ci nie gorsz , ni inni.

Tom 2 22 - B przemawia za tym - powiedzia Lech do starego Kujawy - by wam przydzielono ca ziemi Goplan. Zwa cie, e nie b dzie tam ludzi. My lcie o tym jak j zasiedli i zagospodarowa .

Tom 2 23 Rozdzia IV P O M S T A Druzno, Nykon i przybyli z Lechos awem wieszczkowie przez par dni pracowali przy rannych. Wojs awowi trzeba by o odj ca r . Le potem w gor twie, nie wiadom w asnego istnienia, nie wiedzia czy yje, czy te jego duch b dzi po za wiatach. Turoszowi uci to nog w kolanie. Ko goleni by a tak mocno pogruchotana, e nikt nie by w stanie posk ada ze strz pków czego , co mog oby przypomina nog . Ubytki by y za du e i nie by o ich czym zast pi . Cia o starego Myszki znaleziono w miejscu, gdzie rozegra a si ostatnia walka. By ci ty w twarz tak mocno, e przez rozwarte brzegi rany wida by o z by szcz ki i uchwy. W trzewiach tkwi y mu trzy oszczepy, serce przeszyte by o ostrzem no a. Gdyby to by o mo liwe, umiera by od ka dej z tych ran osobno. - A mówiono, e Goplanie nie maj mieczy - skwitowa mier ojca jego najstarszy syn. adnych ez, ani krzty smutku, ni alu - zwyk a kolej rzeczy - ojciec umar , jest pora na pogrzeb, od p aczu s niewiasty. Sprawiano tych pogrzebów kilkaset jednocze nie, wi c z p aczkami by k opot. Przewa nie obchodzono si bez ich pos ug, co grozi o pozostaniem dusz zabitych nad pobojowiskiem, czym - owszem - przejmowano si , ale mniej, ni k opotami wynik ymi z braku pomieszcze dla ci ko rannych. Ka dy skrawek miejsca pod dachem wype niony by le cymi cia ami - post kuj cymi, cz cymi, okresowo krwawi cymi, a przede wszystkim mierdz cymi - szczególnie, je li si nie zd o podstawi w por nocnika. Niewiasty Polan z Gniezna i Poznania oraz niewiasty Kujawów zwija y si jak w ukropie. Nie czu y zm czenia, nie zra y si dokuczliwo ci da gor czkuj cych - najgorsze ju min o, bitwa si sko czy a i rannych nie b dzie przybywa - zdrowie . Rannych Goplan z zimn krwi dobijano na miejscu walki. Takie by y prawid a wró dy - jedna ze stron w niej uczestnicz cych musia a po prostu znikn na zawsze. Mo na by o wprawdzie sprzedawa pojmanych je ców czy rannych w odleg e strony, do wyniszczaj cej pracy, lecz je ców nikt nie bra , a rannych nie mia kto piel gnowa - do by o k opotu z asnymi. Bli sza koszula cia u - jak mawiali staro ytni S owianie. Po zebraniu swoich pobojowisko zsypano wapnem, okryto grubo iglastymi ga ziami i przysypano cienk warstw ziemi. Do tej przykrej pracy zap dzono niewiasty gopla skie. Kiedy

Tom 2 24 sko czy y zaraz je dzielono na grupy i sprzymierze cy Polan p dzili je do siebie, w strony tak odleg e, e powrót zniewolonych stawa si wr cz nieprawdopodobny. - Nykonie! - Mama! - krzykn a Mi ka, wpadaj c do izby, gdzie wieszcz sprawdza opatrunki i gojenie si ran. Patrzy a przy tym strasznie szeroko rozwartymi oczami, mia a tyle zmartwienia na twarzy, e Nykon rzuci wszystko, chwyci dziewczyn za r i wyci gn j na dwór. - Prowad ! - powiedzia . Pobiegli ku grupie niewolnic szykowanych do podró y przez Naokona i jego dwudziestu Wilków. S owo grupa musia o by u yte dla nazwania k bi cych si niewiast, przypadaj cych do nich dzieci tek i Wilków, odp dzaj cych dzieci batogami oraz usi uj cych poustawia niewolnice w szeregi, otó to s owo musi by stosowane, gdy jeszcze nie ma si do czynienia z umem, kiedy nie jest to grupka i na usta cisn si nie istniej ce zgrubienia - grupsko albo grupica. Grupa t umem nie by a, bo jaki ad Wilcy ju zaprowadzili, ale liczy a kilkaset niewiast i drugie tyle dzieci. Mi ka przypad a do niewiasty z niemowl ciem na r ku, z uczepionym do spódnicy dwojgiem szkrabów, nie daj cych si oderwa brodatemu wojowi. - M oda jeszcze - przemkn o Nykonowi przez my l. Naokonie! - zawo , pójd cie ze mn na stron - pro do was mam. tem oka Nykon zarejestrowa , e Mi ka odtr cona przez brodacza pada na ziemi , drugi brodacz chwyta j za kark, unosi jak szczeni i wpycha do szeregu niewolnic. - To moja niewiasta - powiedzia Nykon do zbli aj cego si Wilka. Naokon podszed do szeregów, chwyci Mi za rami i poci gn ku Nykonowi. - Wybaczcie - pawiedzia - kr ci si . tu i przeszkadza, nie wiadomo w ko cu kto zacz. Odp dzi nie by o mo na. - Macierz jej w ród pojmanych stoi. - Goplanka? - Co wam za ró nica, wzi bym j w zamian za pomoc. - Bierzcie bez niczego. - Dam wozy, by cie mogli zabra ywno i dzieci tka. - Po có nam wra e szczeni ta, sami zróbcie z nimi porz dek. - To mo ecie nieco podchowa i sprzeda . Albo cho opów z nich uczynicie. Du o was zgin o - przydaliby si pracownicy. Naokon zamy li si . By by odmówi przyj cia pomocy, gdyby nie przypadek. Podszed ku nim Skuba od arów znad So awy z k opotem podobnym do Naokonowego - od niewolnic nie mo na by o odp dzi dzieci.

Tom 2 25 - Wzi bym te cz da - powiedzia . Gdyby tak wozy by y... Du o za maluchów Niemce ac . Za jednego ch opaka ja ówk si dostanie. A za dzieweczk nawet konia. To przewa o. Przestano przep dza dziatki od nieszcz snych matek. W dodatku - gdy wie posz a, e pomoc mo e by w transporcie dzieci - zacz li si zg asza i inni dowódcy sprzymierze ców, Ale to ju nie by k opot Nykona, za spraw wzi si Lechos aw, a Nykon zwolni si u Druzny i wkrótce wióz ze sob w stron Poznania dwie niewiasty i trzy nieletnie dziewcz tka. Za nim wlok a si kolumna wozów z rannymi. Za kolumn setka niewolnic gopla skich z dzie mi na r kach, na plecach i drepcz cymi ko o swoich rodzicielek. Kolumn zamyka oddzia arów, maj cy od Poznania korzysta z us ug kujawskich wo niców,. W Poznaniu Jarka przypad a do m a radosna jak szczygie ek, co bardzo podnios o Turosza na duchu. - Ba em si , e b dziesz mi mie za z e, i em nie taki, jakiego za m a bra a - powiedzia . - Co ty? - Mi uj ci tak samo, co na mniejsze cia o przybytkiem jest, bo ca e mi owanie z uci tej nogi przechodzi na inne cz onki. Ju em gada a z jednym takim, co kikuty struga i mocowa umie. B dziem wkrótce ta cowa na weselu swoim, a potem jeszcze na innym. - My lisz o Mi ce? - To te , ale o naszym potomku my . - Jak e ci mam u ciska za tak radosn wie , skoro ruszy si nie bardzo mog ? - Ja za to mog - powiedzia a, przytulaj c policzek do jego twarzy. Chcia j przycisn do siebie, lecz odskoczy a i powiedzia a. - Reszta u cisków - jak wydobrzejesz. Najlepiej, gdy si b dziem stara o nast pn okazj do wesela. eby tylko czas na to by . - Jako ? Czemu mia oby nam na to czasu brakn ? - A, bo Druznowa Dobra lada dzie rodzi b dzie - musim tam pojecha , a w Poznaniu - ho, ho... Moc dzieci w drodze. Rannych porozmieszczano po wszystkich chatach. Nykon opiekowa si nimi, w czym dzielnie pomaga y wszystkie niewiasty. W chacie Nykona i Mi ki le o a pi ciu rannych, a wszyscy zdrowi przenie li si na górk i tam, jedli, spali przy wtórze dzieci cego baraszkowania w sianie, wype niaj cym po ow strychu. Po nowiu zjawi si w Poznaniu stary Kujawa. Martwi o go to, w ka dym razie tak mówi , e Kujawów za ma o w bitwie zgin o. Nikt nie zarzuca im tchórzostwa, ani nie podejrzewa o nieszczero wobec Polan, ale stary ubzdura sobie, e z tego mog , by k opoty. - S yszeli cie? - powiedzia do Nykona - wszystkich Goplan maj wybi do nogi.