mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Showalter Gena - Łowcy Obcych 2 - Zniewól mnie słodko - Rozdział 11

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :63.0 KB
Rozszerzenie:pdf

Showalter Gena - Łowcy Obcych 2 - Zniewól mnie słodko - Rozdział 11.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 62 osób, 41 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 7 z dostępnych 7 stron)

1 Tłumaczenie: bivi_bavi Rozdział 11 Wciąż skołowana słowami Michaela, złapałam torbę i wyciągnęłam Agent Luc z samochodu. Szybko wtargnęliśmy do domu, pozostawiając za sobą ciepło południa, wraz z drzewami, ptakami i kolorowymi kwiatami, które otaczały dom. Miałam szczery zamiar złapać mojego ojca i domagać się wyjaśnień. Nie kupowałam jego linijki z „ po prostu lubię ci przypominać”. Lubił mi przypominać, pewnie, ale nigdy z takim ostrym bólem w swoich oczach. Jednak zanim go znalazłam, krawcowa— Celeste— znalazła mnie. Agent Luc przysiadła ochronnie przy moich nogach, kiedy Celeste kierowała się w dół schodów z igłą i nicią w ręku. „Gdzie byłaś?” złajała. „Mam do skończenia jedenaście sukienek i sześć kostiumów, a ty porzucasz mnie w najważniejszej części mojej pracy.” „Nie potrzebowałaś mnie tutaj żeby skończyć.” Marszcząc brwi podniosłam ciężar torby na ramię. „Miałaś moje pomiary.” Irytacja uniosła się nad jej ładnymi rysami, a ona wyrzuciła ręce w powietrze. „Dobrze. Chcesz żeby ubrania ześlizgiwały się z twoich ramion, rozerwały, kiedy będziesz uciekać i ujawniły twoją cenną broń, dla mnie w porządku. Będę szyć odzież pod innym nazwiskiem, tak żeby nikt nie wiedział, że są moim dziełem.” „Świetny pomysł,” powiedziałam i skierowałam się ku gabinetowi, gdzie wiedziałam że zniknął Michael. Drzwi były zamknięte, prawdopodobnie zablokowane. Celeste krzyknęła, wysoki dźwięk odbił się od ścian. „ Idź do swojego pokoju i przymierz te ubrania Eden Black. Teraz!” Odwróciłam się do niej. Otworzyłam usta żeby zaoferować jej ciętą odpowiedź, ale zauważyłam jak falowała jaj pierś, jak błyszczały oczy. Była pasjonatką swojej pracy tak jak ja byłam swojej. Szanowałam to. „Na co czekasz?” przynagliła. „Na wygrawerowane zaproszenie od Rakańskiego króla? Idź.” „To nie jest dobra pora.” Wypuściła oddech ze swoich zaciśniętych ust, a jej ramiona lekko opadły. „Z tobą nigdy nie jest odpowiednia pora.”

2 Tłumaczenie: bivi_bavi Rzuciłam ostatnie spojrzenie w kierunku drzwi gabinetu, a następnie niechętnie podskoczyłam w górę po schodach z Agent Luc blisko swoich pięt. „Następnym razem, kiedy ktoś będzie tak do mnie mówił, zaatakujesz. Zrozumiałaś?” Zapiszczała. Wywróciłam oczami. Bezużyteczny psiak. Na szczęście podszczypywanie i szturchanie w czasie przymiarki trwało tylko godzinę i całkiem zadowolona Celeste udała się w swoją drogę. Podczas gdy Agent Luc spała na łóżku, ja wzięłam długi, powolny prysznic, pozwalając by woda zmyła doświadczenia z kilku ostatnich dni. Później wyszczotkowałam włosy i przebrałam się w wygodne sportowe spodnie i koszulkę, a następnie poszłam do gabinetu Michaela. Nie było go, ale w środku sprzątały i odkurzały dwie kobiety. Walczyłam z falą rozczarowania. „Przyjdźcie później.” Powiedziałam do kobiet. Skinęły głowami i szybko wyszły. Zdałam sobie sprawę, że naprawdę potrzebowałam swojego miejsca. Prywatnego i własnego. W przeciwieństwie do Michaela, zrobiłabym moje cholerne pranie i posprzątałabym. Nie podobało mi się jak swobodnie przyjmował swoich pracowników. Tak, zachowywał środki ostrożności przed kradzieżą i szpiegostwem, ale czy były wystarczające? Osamotniona, zalogowałam się na komputerze mówiąc „Eden F. Black.” Wysłałam e- maila do Colina Foleya, instruktora fizyki kwantowej z którym raz się umówiłam, prosząc o informację na temat rozbłysków słonecznych i potencjalnych właściwości transportowych. Mógł nic nie wiedzieć, ale równie dobrze mógł jednak coś wiedzieć. Zakończyliśmy nasz dwuletni związek przyjaźnie, więc nie miałam wątpliwości, że odpisze na moją wiadomość. Podkreśliłam znaczenie szybkiej odpowiedzi— którą miałam nadzieję otrzymać zanim wyjadę do New Dallas. Kiedy wpatrywałam się w ekran, skłaniając go do natychmiastowego odpisania, moje oczy zaczęły palić i łzawić. Ziewnęłam. Byłam na nogach przez ostatnie dwa dni i potrzebowałam snu. Wypuszczając powieszę, wyłączyłam komputer i opuściłam pokrzepiającą poufność biura. Powlokłam się po schodach do mojego pokoju i padłam na łóżko obok Agent Luc. Mając nadzieję, że wzięcie godziny lub więcej na odpoczynek i skupienie mojej energii przywróci mi w pewnym stopniu spokój i rozsądek.

3 Tłumaczenie: bivi_bavi Zamknęłam oczy i nakazałam całemu ciału, komórkom i narządom odpoczynek. Powoli mój umysł uspokoił się, zaczynając stopniowo zamieniać slajdy na spokój i ciszę. W łagodnym kroku, mój chaotyczny schemat myślowy połączył się w skoncentrowaną całość. Puls mojego serca zharmonizował się z ciągłym strumieniem mojego umysłu. Właśnie, kiedy gratulowałam sobie za dobrze wykonaną pracę, pojawił się obraz Luciusa, naruszając mój spokój. Moje tętno przyspieszyło i zabiło z zapałem; moja krew rozgrzała się. Przegryzłam dolną wargę i mentalnie wypchnęłam jego obraz z mojego umysłu. Zjechał z powrotem do środka, drwiąc ze mnie. Moje powieki drgnęły otwierając się, a ja przekręciłam się na bok. Pies otworzył oczy sprawdzając otoczenie. Kiedy zdała sobie sprawę, że wszystko jest w porządku, zamknęła je z powrotem i kontynuowała spokojną drzemkę— zajmując połowę łóżka. Gdyby tylko udało mi się znaleźć taki spokój. W następnej chwili zdecydowałam, że Lucius był chorobą. Śmierdzącą, ropiejącą chorobą, która rozkładała mój zdrowy rozsądek i równie dobrze mogłaby wpędzić mnie do grobu. Potrzebowałam jakiegoś antidotum. Bitwa o wypędzenie nawiedzającej obecności jego obrazu ruszyła pełną parą, gdy mój telefon wybuchł serią sygnałów dźwiękowych. Wypuściłam niski pomruk i podniosłam aparat ze stolika obok, przykładając główny element do ucha. „Tak.” „Tęskniłaś za mną?” Szorstki głos zatrzeszczał po drugiej stronie linii. „Tęsknię za tobą tak bardzo jak tęsknie za miedzianą kulą, którą musiałam wyciągnąć z brzucha.” Lucius zaśmiał się, chrapliwy i bogaty dźwięk jakby obmywał mnie. Żadne z nas nie skomentowało faktu, że nie musieliśmy wymieniać naszych imion, znaliśmy się tylko przez krótki czas, ale już rozpoznawaliśmy swoje głosy. „Kocham, kiedy grasz trudną do zdobycia. Powiedz mi jak się mają sprawy,” powiedział na ledwie oddechu. „Zgodnie z planem.” „A to, co słyszałem o rozbłyskach słonecznych?” Moje oczy zwęziły się i spojrzałam na odległą ścianę. „Kiedy rozmawiałeś z Michaelem?”

4 Tłumaczenie: bivi_bavi „Najpierw mi odpowiedz.” Zrobiłam to, a po mojej przemowie nastąpiła długa cisza. „Musimy to zbadać,” w końcu powiedział. „Michael przeprowadza jakieś badania, ale myślę, że musimy zrobić kilka na własną rękę. Im więcej tym lepiej, prawda?” przerwał. „Musi coś być z tym rozbłyskowym gównem. Dobrze się spisałaś.” Być zaaprobowanym przez kogoś tak surowego i nieugiętego jak Lucius było odurzające. „Dziękuję.” Powiedziałam. Starając się powstrzymać uniesienie w moim głosie. Musiało mi się nie udać, ponieważ powiedział, „ Płaczesz tam z radości?” Moje policzki zaczerwieniły się. „Zamknij się do cholery.” „Nie odgryź mi głowy.” Zaśmiał się. „Której?” mruknęłam. „Żadnej.” Zapanowała kolejna przerwa zanim wypuścił oddech. „Wiesz ciasteczko, że lubię cie bardziej za każdym razem, kiedy z tobą rozmawiam?” Udawałam przeciąganie południowca (dodam, że całkiem nieźle). „To, dlatego do mnie dzwonisz, Agencie Zabójczy? Żebyś mógł mnie bardziej polubić?” „Nie nazywaj mnie tak,” warknął. „ Miałem wolną chwilę i pomyślałem, że sprawdzę co u ciebie.” „Michael nie powiedział ci jak sobie radzę?” „Chciałem to usłyszeć od ciebie, dobrze?” „W porządku,” powiedziałam i pozwoliłam zarzucić temat. Nie chciałam tego przyznać, ale byłam szczęśliwa, że zadzwonił, że pragnęłam żeby się odezwał. „Zakończmy naszą rozmowę o rozbłyskach, a ty powiesz mi jak dobrą wykonałam robotę.” Parsknął. „Właśnie do niej zaglądam. Możemy porównać notatki, gdy się tu pojawisz.” Moje brwi podleciały do góry, gdy uderzyła we mnie fala oczekiwania. „Założę się, że mam więcej informacji niż ty.” Zaśmiał się ochryple. „Mój Boże,” powiedział. „Co?”

5 Tłumaczenie: bivi_bavi „Czy ty siebie słyszysz? Mam więcej informacji od ciebie,” przedrzeźniał. „Wątpię czy kiedykolwiek słyszałem bardziej oczywiste wyzwanie. Musisz być najbardziej ambitną kobietą na świecie.” „To było mało rzetelne stwierdzenie. Nie spotkałeś każdej kobiety na świecie.” „To nie ma znaczenia. Akceptuje wyzwanie. Musimy tylko zobaczyć, kto ma więcej informacji.” Uśmiechnęłam się, ożywiona. „Wiec, jak się mają rzeczy u ciebie?” „Parker sympatyzuje z moją obsesją do ciebie i planuje jak mi pomóc cię zdobyć. Urządza przyjęcie i upewnił się żeby twój nowy szef dostał zaproszenie.” Prawie powiedziałam, że to wiem, ale na szczęście się powstrzymałam. Nie miał pojęcia, że słuchałam i obserwowałam jego interakcję z Jonathanem Parkerem, a ja musiałam to utrzymać. „ Co konkretnie planujesz żeby mnie zdobyć?” „Zachowajmy niespodziankę żeby twoje reakcje były bardziej realistyczne. Nie przejmowałbym się gdyby twoje aktorstwo nie była do bani.” Mój uchwyt na komórce zaostrzył się. „Potrafię grać.” Nie skomentował. Westchnęłam. Dobrze. „Jakie jest moje mieszkanie?” wyzgrzytałam. Nie zaoferował mi żadnego zaprzeczenia, że zakradł się do środka, „Wygląda dobrze. Przestronne. Dobrze strzeżone. Drogie. Nie będziesz miała żadnych kłopotów w dopasowaniu. I gdybyś się zastanawiała, twoje łóżko jest dość duże dla dwóch osób.” „Dobrze to wiedzieć. Jestem pewna, że Agent Luc będzie szczęśliwy, że oboje się zmieścimy.” Cisza. Mroczne, ciężkie milczenie trzeszczało z napięcia. „Kim do cholery,” powiedział z ociąganiem „jest Agent Luc?” „Mój przyjaciel.” Pogłaskałam ręką miękkie futro psa, a ona parsknęła radośnie przez sen. „Luc pomaga mi przy sprawie.” „Nie miałaś mojego zezwolenia na wprowadzenie tego faceta do naszej misji.”

6 Tłumaczenie: bivi_bavi Nie wyprowadziłam go z przekonania, że Luc był mężczyzną. Jak teraz moja gra? ”Nie potrzebuję do niczego twojej zgody.” „Niech to cholera Eden. Czy Michael wie?” „Co? Masz zamiar pobiec na skargę do szefa?” drażniłam się. Usłyszałam ostry zgrzytliwy dźwięk i wyobraziłam sobie jak Lucius pracuje swoją szczęką. Uśmiechnęłam się, ponieważ właśnie zapewniłam sobie, że nie zapyta Michaela o Luc pod żadnym względem. Ach, męska duma. Tak przewidywalna. „Jeśli ten człowiek postawi nogę— jedną cholerną stopę— wewnątrz twojego mieszkania ,wepchnę te nogi tak głęboko w jego tyłek, że je zwymiotuje. Zrozumiałaś?” Mój uśmiech poszerzył się. Nie mogłam się powstrzymać. „Och, zrozumiałam wszystko bardzo dobrze.” Zamilkł. „Co to miało znaczyć?” Nie brzmiał już na złego. Mówił z wahaniem. „Twoja zazdrość jest urocza, to wszystko.” Klik. Gwałtowne przerwanie połączenia i nagła cisza dzwoniła w moich uszach. Mój uśmiech zmienił się w chichot. Przekręciłam się na plecy, pozwalając jednostce komórkowej upaść obok mnie. Pocałowałam nawet Luc w jej mokry nos. Kilka minut później, telefon zadzwonił ponownie. Wciąż uśmiechając się odebrałam po czwartym dzwonku. „Tak,” powiedziałam. „Nigdy nie grożę Eden. Jedynie obiecuję. Nie chciałem partnera, ale pogodziłem się z tobą. Nie będę tolerował kogokolwiek innego w tej sprawie.” Też tego nie chciałam, ale nie miałam zamiaru pozwolić temu facetowi myśleć, że jego groźby— Upsss, obietnice— mnie zastraszą. Nie miałam zamiaru pozwolić mu myśleć, że tu rządzi. „Agent Luc i ja będziemy tam zgodnie z planem,” powiedziałam. Z tymi słowami przerwałam połączenie. Czując się bardziej spokojna niż mogłabym czuć się po dziesięciu godzinach snu, podrapałam Luc pieszczotliwie po szczycie jej brązowej kudłatej głowy. Otworzyła oczy i

7 Tłumaczenie: bivi_bavi wpatrywała się we mnie z uwielbieniem. „Lepiej uważaj na swoje łapy, dziewczyno. Agent Lucius to zazdrosny mężczyzna.” Zaśmiałam się radośnie.