1 Tłumaczenie: bivi_bavi
Rozdział 20
Jazda samochodem okazała się długa i monotonna. Mężczyźni, teraz trzech razem z
kierowcą, rozmawiali i śmiali się z mojego losu.
„Weźmie ją mocno,” powiedział jeden z nich.
Mówili o Luciusie, który miał być moim nowym panem. Moja reakcja? Mentalne
przewrócenie oczami i rozbawienie. Fakt, że Lucius „wziął” mnie całkiem mocno, nie był brany
pod uwagę w tym obrazku.
„Szczęściarz,” mruknął kierowca.
Szorstkie, zgrubiałe palce zaczęły głaskać linię mojej szczęki, a ja prawię podskoczyłam
od niechcianego dotyku, jednak udało mi się powstrzymać. Te same palce przesunęły się,
ciągnąc mnie za włosy. Kilka pasemek uwolniło się i obserwowałam spod przymkniętych powiek
jak mężczyzna ukradkiem wsunął je do wewnętrznej kieszeni. Jego ruchy przyniosły powiew
pokrywających go zapachów: podniecenia, strachu, i… róż? To dziwne. Dlaczego pachniał jak
róże?
„Chciałbym zabrać ją na przejażdżkę.” Kierowca zaśmiał się ordynarnie. “Yeeehaaaw,
kotku. Yeehaw.”
„Kogo obchodzi ujeżdżanie jej? To szczere złoto.” Zachwyt sączył się ze słów Kul. „Sami
możemy ją sprzedać i podzielić pieniądze. Mielibyśmy dużo więcej niż płacą nam teraz.”
„Tak i bylibyśmy również martwi w ciągu kilku dni.” Woda Kolońska. „To w pewnym
sensie działa na wydatki.”
Kierowca: „Dokładnie. Nawet nie żartuj o sprzedawaniu jej. Wayne zabiłby nas swoim
Mecańskim voodoo.”
Kule prychnął. „Nie boje się tego pozaziemskiego drania.” Nuta niepokoju w jego głosie
zaprzeczała jego bohaterskiemu oświadczeniu.
Przysięgam na Boga, że wyświadczyłabym wszechświatu przysługę, gdybym
poderżnęła im gardła. I może to kiedyś zrobię, gdy zabiję EenLiego. Jak długo oczekują, że będę
spała? Jak długo będę musiała słuchać tego główna nie reagując? Utrzymywałam moje rzęsy
lekko uchylone, próbując złapać przebłyski krajobrazu na zewnątrz. Na początku widziałam
tylko nocne niebo, ale niedługo potem w polu widzenia znalazły się drzewa. Ich gałęzie były
nagie.
2 Tłumaczenie: bivi_bavi
W końcu samochód się zatrzymał. Woda Kolońska podniósł mnie delikatnie i wniósł do
małego, ciemnego budynku. Mieszkanie? Firma? Nie mogłam powiedzieć. W okolicy nie było ani
jednego budynku. Żadnych zdradzieckich dźwięków. Światło księżyca tańczyło po dachu,
przelewając się i kapiąc na wyschniętą, kruchą trawę.
„Zanieś ją do środka i zostaw z innymi,” powiedział kierowca.
„Wiem co robić.”
Z innymi? To oznaczało, że nie zostały jeszcze sprzedane. Mogły zostać uratowane.
Ekscytacja rozwinęła się we mnie.
Mój porywacz otworzył drzwi obutym kopnięciem, nie przejmując się systemem
kontroli. Imponujące zabezpieczenie. Wewnątrz, usłyszałam skrzypienie starego drewna, a
następnie zgrzyt zardzewiałego żelaza. Moje ramiona i nogi unosiły się i opadały, gdy Woda
Kolońska schodził po schodów. Powietrze stało się zimne i wilgotne, piżmowe. W oddali
usłyszałam brzęk łańcuchów i jęki kobiet.
Moja radość wygasła, kiedy zdałam sobie sprawę, że ja również zostanę zakuta w
łańcuchy. Że także, stanę się niewolnikiem. Jak mogłam z własnej woli, bez względu na powód,
na to pozwolić? Zadałam sobie ponownie pytanie. Jeśli coś poszłoby nie tak… Jeśli Lucius…
Nie. Nie! Nie panikuj. Taki był plan. Chętnie – całym sercem – się na to zgodziłam,
wiedząc, co może się zdarzyć. Lucius nie zawiedzie. Ja nie zawiodę. Miałam nóż i wiedziałam jak
się bronić. Wszystko będzie dobrze.
To był jedyny sposób, aby znaleźć EenLiego. Jedyna droga, żeby znaleźć to urządzenie
magnetyczne, którego używał do podróży międzyplanetarnych. To był jedyny sposób na
uratowanie wszystkich, którzy zostali wzięci w niewolę. Nie wycofam się teraz.
„Jak myślisz ile czasu tutaj będzie?” Kule zapytał zza Wody Kolońskiej.
„Nie jestem pewien.”
„Myślisz że moglibyśmy—”
„Nie.”
„Nie usłyszałeś nawet, co chciałem—”
„Nie.”
Kule prześlizgnął się przed Wodę Kolońską. Z grymasem niezadowolenia, włożył klucz
w zamek, a następnie otworzył metalowe drzwi. Zawiasy pisnęły w proteście.
3 Tłumaczenie: bivi_bavi
„Z drogi, suko.” Kule kopnął kobietę skuloną na podłodze.
Zabrzmiało więcej brzęków łańcuchów. Szurania stup; pojękiwania kobiet, Moja
determinacja żeby to zobaczyć wzmogła się. Nie udało mi się uratować dwójki ludzi, których
EenLi i jego zgraja zgwałcili wewnątrz tamtego magazynu, ale mogłam uratować te kobiety.
„Dlaczego nie możesz zostawić ich w spokoju?” warknął Woda Kolońska. „Posiniaczysz
je.”
„Nie zaszkodzimy Rakance. Te suki nie mają znaczenia.”
„One również zostaną sprzedane. Liczą się .Może powinienem porozmawiać z Waynem
na temat twojej postawy.”
Kule wzdrygnął się. „Zrobisz to, a cię zabiję.”
Położono mnie na zimnej podłodze. Moje nadgarstki zostały wzięte w ciepły, twardy
uścisk zanim zaciśnięto na nich zimne kajdany. Ciężki metal wgryzał się w moją skórę. To by
było na tyle, jeśli chodzi o utrzymanie mnie bez szwanku. Moje nadgarstki będą pozdzierane w
ciągu godziny.
„Chodźmy,” powiedział Woda Kolońska. „Musimy zadzwonić do Wayne’a i powiadomić
go, że ona tutaj jest.”
Kule zawahał się. Sądzę, że rozważał obmacywanie moich piersi albo krocza, ale
zmienił zdanie. Mężczyźni wyszli, ich sprzeczające się głosy zanikały w oddali. Nie ujawniłam
jednak mojej przytomności. Pozostałam dokładnie w tym samym miejscu, nieruchoma i cicha,
słuchając, czekając. Czułam ciekawskie spojrzenia wwiercające się we mnie. W jaki sposób
zareagują na mnie kobiety? Co powiedzą? Minutę później, moja cierpliwość została nagrodzona.
„Nienawidzę tego faceta,” kobieta splunęła.
„Wszystkie go nienawidzimy,” kilka zawtórowało jej z przygnębieniem.
Kroki uderzyły o beton; łańcuchy ciągnęły się i brzęczały. Zapach róż napłynął do
moich nozdrzy tuż przed tym jak ciepłe nogi docisnęły się do moich, oferując mojemu ciału
ciepło. Róże. Jak u Kul. Wiedziałam, co to oznacza.
„Biedactwo,” powiedziała kobieta, która słusznie nienawidziła Rozkwaszonych Kul.
„Wszystkie jesteśmy biedactwami,” odparł kolejny, bardziej rozgoryczony żeński głos.
„Widziałyście kiedykolwiek tyle złota?”
4 Tłumaczenie: bivi_bavi
„Wytną je z niej wystarczająco szybko,” powiedziała Rozgoryczona. „Nawet jeśli nie
wyciągną go z niej od razu.”
Sympatyzowały ze mną, już postrzegając mnie, jako jedną z nich. Niewolnicę do gwałtu
i sprzedania. To było dobre. Jęknęłam dając im znać, że się „budzę.” Rozmowy natychmiast
ustały, rozprzestrzeniając ciężkie milczenie. Powoli otworzyłam oczy, a następnie podniosłam
się do pozycji siedzącej. Łańcuchy były ciężkie, obciążając moje nadgarstki i kostki. Kobieta obok
mnie obserwowała każdy mój ruch, jej duże niebieskie oczy rozszerzyły się. Była ładną
dziewczyną z delikatnymi kośćmi i długimi lśniącymi blond włosami.
„Cześć,” powiedziała ostrożnie.
Rzuciłam spojrzeniem po celi –była dokładnie tym, czym powinna, więzienną celą
dziesięć na dziesięć – katalogując i zapamiętując każdy szczegół. Znajdowało się w niej pięć
kobiet i żadnych mężczyzn. Były młode, około osiemnastu do dwudziestu lat, ludzie, ubrane w
stroje zazwyczaj spotykane na ulicach Whore Corner. Tak jak ja, miały przykute nadgarstki i
kostki. Długość naszych więzów pozwalała na spacer po całej celi. Jednak nie poza nią.
Jedną ze ścian zajmował stół zawalony wędlinami, pieczywem i dzbanami z wodą.
Przynajmniej panie nie głodowały. Na drugim końcu celi była nawet łazienka, jednak nie
posiadała ekranu ani drzwi dla zachowania prywatności.
Jedyne ciepło zabezpieczające przed chłodnym wilgotnym powietrzem zapewniało
mnóstwo grubych koców – z których wszystkie były zajęte. Nie żebym jakiegoś potrzebowała.
Zniosłabym gorsze rzeczy niż zimne powietrze. Kontynuowałam moje obserwacje, spostrzegając
wiele wyrytych linii na odległej ścianie. Liczba dni, które tutaj spędziły? Wstrząsnęła mną fala
gniewu, te dziewczyny były tak młode, tak niewinne. Miałam cholerną nadzieję, że te izotopy,
które wstrzyknęłam spełniały swoje zadanie, pomagając Luciusowi wyśledzić mnie tutaj.
Czy on w ogóle wiedział, że zostałam już zabrana?
Miejmy nadzieję, że nie będę musiała czekać na moją „sprzedaż.” Chciałam jak
najszybciej wykonać zabójstwo.
„Nie bój się,” powiedziała blondynka, jej głos złagodniał. „Czy ktoś ci powiedział,
dlaczego tu jesteś?”
„Zostaniemy sprzedane przybyszom jako niewolnicy,” poinformowała mnie
Rozgoryczona. Jako jedyna posiadała rude włosy.
„Przybyszom?” Zmusiłam się do sapnięcia – Powstrzymując się od przysunięcia bliżej w
oczekiwaniu na jej odpowiedź. „Na inne planety?”
5 Tłumaczenie: bivi_bavi
Jedna z nieśmiałych przełknęła i skinęła głową.
Zacisnęłam gardło, jakby ze strachu. „Jak?”
„To nie jest bolesne,” zaczęła mnie zapewniać. „Zapną ci wisior wokół szyi, który w jakiś
sposób wytwarza wiatr. W jednej minucie będziesz na Ziemi, a w następnej już nie, ale to nie
boli. Obiecuję.”
Naszyjnik… Boże, naszyjnik! Przepłynęło przeze mnie podniecenie, silniejsze niż
wcześniej, i och, tak bardzo ożywcze. Romeo dopiął naszyjnik zanim wyruszył na polanę. To
wszystko miało teraz sens. Według Colina, żeby podróż międzyplanetarna była możliwa, pasek
magnetyczny musi znajdować się blisko ciała. Czy istnieje lepszy sposób na ukrycie magnesu w
pobliżu ciała, niż biżuteria?
„Czy nadal masz naszyjnik?” Zapytałam.
„Nie” Potrząsnęła głową, tańcząc bladymi włosami wokół ramion. „Dlaczego?”
Metalowe drzwi otworzyły się, a człowiek wkroczył do naszej celi, ratując mnie od
odpowiedzi. Kobiety natychmiast przygarbiły się w kierunku ścian, kuląc się. Nawet rudowłosa,
która wykazała najwięcej ducha, cofnęła się ze strachu. Nie widziałam wcześniej tego
mężczyzny. Miał ciemne włosy i pospolitą twarz. Był wysoki, dobrze umięśniony i wydzielał
groźną atmosferę. Wygięłam królewską brew.
Rzucił na mnie koc. „Nie rozchoruj się,” rozkazał, „albo sprawie, że pożałujesz, iż
kiedykolwiek się urodziłaś.”
„Wierz mi, smród twojego oddechu w zupełności wystarczy żebym żałowała swoich
narodzin.”
Kilka kobiecych westchnień wypełniło moje uszy.
Jego zielone oczy zwęziły się. „Uważaj lepiej jak do mnie mówisz, dziewczyno. Mogę
sprawić, że twój pobyt tutaj będzie wyglądał jak podróż do piekła.” Uśmiechnął się z
zadowoleniem. „Wystarczy, że zapytasz innych.”
„Naprawdę?” Nie podobało mi się jak przestraszone były nim kobiety. Zaczęłam myśleć,
że robił im złe rzeczy, straszne rzeczy. To sprawiło, że chciałam go skrzywdzić. „Cóż, mogę
odciąć ci jaja i cię nimi nakarmić. Co o tym sądzisz?”
Warcząc nisko, ruszył w moim kierunku. Wykonał tylko trzy kroki, zanim przypomniał
sobie rozkazy szefa żeby mnie nie krzywdzić i się zatrzymał. Stał w miejscu, zaciskając pięści,
6 Tłumaczenie: bivi_bavi
iskrząc szmaragdowymi oczami z potrzeby nauczenia mnie lekcji. Aby mnie poskromić i
obezwładnić. W końcu wybiegł z celi, zatrzaskując za sobą drzwi.
Kobiety wpatrywały się we mnie w milczeniu przez dłuższą chwilę.
W końcu blondynka wykrztusiła. „Mógł cię zabić. Zgwałcić. Pobić. On… to lubi.”
Przyznała, z krawędziami wstydu w słowach. Kolor rozjaśnił jej policzki, tak żywe, że wydawała
się rozpalona.
„Tak,” powiedziałam przytakując, „mógł zrobić wszystkie te rzeczy, ale nie pozostałby
bez szwanku.” Tak bardzo chciałam im pomóc i zabrać ich ból. Nie byłam w stanie. Jeszcze nie.
Zrobiłam, więc, co mogłam. Starałam się nauczyć je, co zrobić na wypadek gdyby ten drań zbliżył
się do nich podobnie. „Nigdy nie pozwólcie facetowi zobaczyć jak kulicie się ze strachu. Jeśli
będzie wiedział, że jest silniejszy od was, zawsze zaatakuje. To męska natura. Walczcie z nim.
Słowami, pięściami. Trzaśnijcie go dłonią w nos. Dźgnijcie w oczy. Nie bójcie się go skrzywdzić.
On nie boi się skrzywdzić was.”
„Ale… ale…”
„Możecie przegrać,” powiedziałam, „ale przyrzekam wam że pomyśli dwa razy zanim
przyjdzie ponownie.”
„Chyba że cię zabije,” dodała ruda. Brzmiała na zadumaną.
Niezależnie od wymagań, zamierzałam wyciągnąć stąd te kobiety.
1 Tłumaczenie: bivi_bavi Rozdział 20 Jazda samochodem okazała się długa i monotonna. Mężczyźni, teraz trzech razem z kierowcą, rozmawiali i śmiali się z mojego losu. „Weźmie ją mocno,” powiedział jeden z nich. Mówili o Luciusie, który miał być moim nowym panem. Moja reakcja? Mentalne przewrócenie oczami i rozbawienie. Fakt, że Lucius „wziął” mnie całkiem mocno, nie był brany pod uwagę w tym obrazku. „Szczęściarz,” mruknął kierowca. Szorstkie, zgrubiałe palce zaczęły głaskać linię mojej szczęki, a ja prawię podskoczyłam od niechcianego dotyku, jednak udało mi się powstrzymać. Te same palce przesunęły się, ciągnąc mnie za włosy. Kilka pasemek uwolniło się i obserwowałam spod przymkniętych powiek jak mężczyzna ukradkiem wsunął je do wewnętrznej kieszeni. Jego ruchy przyniosły powiew pokrywających go zapachów: podniecenia, strachu, i… róż? To dziwne. Dlaczego pachniał jak róże? „Chciałbym zabrać ją na przejażdżkę.” Kierowca zaśmiał się ordynarnie. “Yeeehaaaw, kotku. Yeehaw.” „Kogo obchodzi ujeżdżanie jej? To szczere złoto.” Zachwyt sączył się ze słów Kul. „Sami możemy ją sprzedać i podzielić pieniądze. Mielibyśmy dużo więcej niż płacą nam teraz.” „Tak i bylibyśmy również martwi w ciągu kilku dni.” Woda Kolońska. „To w pewnym sensie działa na wydatki.” Kierowca: „Dokładnie. Nawet nie żartuj o sprzedawaniu jej. Wayne zabiłby nas swoim Mecańskim voodoo.” Kule prychnął. „Nie boje się tego pozaziemskiego drania.” Nuta niepokoju w jego głosie zaprzeczała jego bohaterskiemu oświadczeniu. Przysięgam na Boga, że wyświadczyłabym wszechświatu przysługę, gdybym poderżnęła im gardła. I może to kiedyś zrobię, gdy zabiję EenLiego. Jak długo oczekują, że będę spała? Jak długo będę musiała słuchać tego główna nie reagując? Utrzymywałam moje rzęsy lekko uchylone, próbując złapać przebłyski krajobrazu na zewnątrz. Na początku widziałam tylko nocne niebo, ale niedługo potem w polu widzenia znalazły się drzewa. Ich gałęzie były nagie.
2 Tłumaczenie: bivi_bavi W końcu samochód się zatrzymał. Woda Kolońska podniósł mnie delikatnie i wniósł do małego, ciemnego budynku. Mieszkanie? Firma? Nie mogłam powiedzieć. W okolicy nie było ani jednego budynku. Żadnych zdradzieckich dźwięków. Światło księżyca tańczyło po dachu, przelewając się i kapiąc na wyschniętą, kruchą trawę. „Zanieś ją do środka i zostaw z innymi,” powiedział kierowca. „Wiem co robić.” Z innymi? To oznaczało, że nie zostały jeszcze sprzedane. Mogły zostać uratowane. Ekscytacja rozwinęła się we mnie. Mój porywacz otworzył drzwi obutym kopnięciem, nie przejmując się systemem kontroli. Imponujące zabezpieczenie. Wewnątrz, usłyszałam skrzypienie starego drewna, a następnie zgrzyt zardzewiałego żelaza. Moje ramiona i nogi unosiły się i opadały, gdy Woda Kolońska schodził po schodów. Powietrze stało się zimne i wilgotne, piżmowe. W oddali usłyszałam brzęk łańcuchów i jęki kobiet. Moja radość wygasła, kiedy zdałam sobie sprawę, że ja również zostanę zakuta w łańcuchy. Że także, stanę się niewolnikiem. Jak mogłam z własnej woli, bez względu na powód, na to pozwolić? Zadałam sobie ponownie pytanie. Jeśli coś poszłoby nie tak… Jeśli Lucius… Nie. Nie! Nie panikuj. Taki był plan. Chętnie – całym sercem – się na to zgodziłam, wiedząc, co może się zdarzyć. Lucius nie zawiedzie. Ja nie zawiodę. Miałam nóż i wiedziałam jak się bronić. Wszystko będzie dobrze. To był jedyny sposób, aby znaleźć EenLiego. Jedyna droga, żeby znaleźć to urządzenie magnetyczne, którego używał do podróży międzyplanetarnych. To był jedyny sposób na uratowanie wszystkich, którzy zostali wzięci w niewolę. Nie wycofam się teraz. „Jak myślisz ile czasu tutaj będzie?” Kule zapytał zza Wody Kolońskiej. „Nie jestem pewien.” „Myślisz że moglibyśmy—” „Nie.” „Nie usłyszałeś nawet, co chciałem—” „Nie.” Kule prześlizgnął się przed Wodę Kolońską. Z grymasem niezadowolenia, włożył klucz w zamek, a następnie otworzył metalowe drzwi. Zawiasy pisnęły w proteście.
3 Tłumaczenie: bivi_bavi „Z drogi, suko.” Kule kopnął kobietę skuloną na podłodze. Zabrzmiało więcej brzęków łańcuchów. Szurania stup; pojękiwania kobiet, Moja determinacja żeby to zobaczyć wzmogła się. Nie udało mi się uratować dwójki ludzi, których EenLi i jego zgraja zgwałcili wewnątrz tamtego magazynu, ale mogłam uratować te kobiety. „Dlaczego nie możesz zostawić ich w spokoju?” warknął Woda Kolońska. „Posiniaczysz je.” „Nie zaszkodzimy Rakance. Te suki nie mają znaczenia.” „One również zostaną sprzedane. Liczą się .Może powinienem porozmawiać z Waynem na temat twojej postawy.” Kule wzdrygnął się. „Zrobisz to, a cię zabiję.” Położono mnie na zimnej podłodze. Moje nadgarstki zostały wzięte w ciepły, twardy uścisk zanim zaciśnięto na nich zimne kajdany. Ciężki metal wgryzał się w moją skórę. To by było na tyle, jeśli chodzi o utrzymanie mnie bez szwanku. Moje nadgarstki będą pozdzierane w ciągu godziny. „Chodźmy,” powiedział Woda Kolońska. „Musimy zadzwonić do Wayne’a i powiadomić go, że ona tutaj jest.” Kule zawahał się. Sądzę, że rozważał obmacywanie moich piersi albo krocza, ale zmienił zdanie. Mężczyźni wyszli, ich sprzeczające się głosy zanikały w oddali. Nie ujawniłam jednak mojej przytomności. Pozostałam dokładnie w tym samym miejscu, nieruchoma i cicha, słuchając, czekając. Czułam ciekawskie spojrzenia wwiercające się we mnie. W jaki sposób zareagują na mnie kobiety? Co powiedzą? Minutę później, moja cierpliwość została nagrodzona. „Nienawidzę tego faceta,” kobieta splunęła. „Wszystkie go nienawidzimy,” kilka zawtórowało jej z przygnębieniem. Kroki uderzyły o beton; łańcuchy ciągnęły się i brzęczały. Zapach róż napłynął do moich nozdrzy tuż przed tym jak ciepłe nogi docisnęły się do moich, oferując mojemu ciału ciepło. Róże. Jak u Kul. Wiedziałam, co to oznacza. „Biedactwo,” powiedziała kobieta, która słusznie nienawidziła Rozkwaszonych Kul. „Wszystkie jesteśmy biedactwami,” odparł kolejny, bardziej rozgoryczony żeński głos. „Widziałyście kiedykolwiek tyle złota?”
4 Tłumaczenie: bivi_bavi „Wytną je z niej wystarczająco szybko,” powiedziała Rozgoryczona. „Nawet jeśli nie wyciągną go z niej od razu.” Sympatyzowały ze mną, już postrzegając mnie, jako jedną z nich. Niewolnicę do gwałtu i sprzedania. To było dobre. Jęknęłam dając im znać, że się „budzę.” Rozmowy natychmiast ustały, rozprzestrzeniając ciężkie milczenie. Powoli otworzyłam oczy, a następnie podniosłam się do pozycji siedzącej. Łańcuchy były ciężkie, obciążając moje nadgarstki i kostki. Kobieta obok mnie obserwowała każdy mój ruch, jej duże niebieskie oczy rozszerzyły się. Była ładną dziewczyną z delikatnymi kośćmi i długimi lśniącymi blond włosami. „Cześć,” powiedziała ostrożnie. Rzuciłam spojrzeniem po celi –była dokładnie tym, czym powinna, więzienną celą dziesięć na dziesięć – katalogując i zapamiętując każdy szczegół. Znajdowało się w niej pięć kobiet i żadnych mężczyzn. Były młode, około osiemnastu do dwudziestu lat, ludzie, ubrane w stroje zazwyczaj spotykane na ulicach Whore Corner. Tak jak ja, miały przykute nadgarstki i kostki. Długość naszych więzów pozwalała na spacer po całej celi. Jednak nie poza nią. Jedną ze ścian zajmował stół zawalony wędlinami, pieczywem i dzbanami z wodą. Przynajmniej panie nie głodowały. Na drugim końcu celi była nawet łazienka, jednak nie posiadała ekranu ani drzwi dla zachowania prywatności. Jedyne ciepło zabezpieczające przed chłodnym wilgotnym powietrzem zapewniało mnóstwo grubych koców – z których wszystkie były zajęte. Nie żebym jakiegoś potrzebowała. Zniosłabym gorsze rzeczy niż zimne powietrze. Kontynuowałam moje obserwacje, spostrzegając wiele wyrytych linii na odległej ścianie. Liczba dni, które tutaj spędziły? Wstrząsnęła mną fala gniewu, te dziewczyny były tak młode, tak niewinne. Miałam cholerną nadzieję, że te izotopy, które wstrzyknęłam spełniały swoje zadanie, pomagając Luciusowi wyśledzić mnie tutaj. Czy on w ogóle wiedział, że zostałam już zabrana? Miejmy nadzieję, że nie będę musiała czekać na moją „sprzedaż.” Chciałam jak najszybciej wykonać zabójstwo. „Nie bój się,” powiedziała blondynka, jej głos złagodniał. „Czy ktoś ci powiedział, dlaczego tu jesteś?” „Zostaniemy sprzedane przybyszom jako niewolnicy,” poinformowała mnie Rozgoryczona. Jako jedyna posiadała rude włosy. „Przybyszom?” Zmusiłam się do sapnięcia – Powstrzymując się od przysunięcia bliżej w oczekiwaniu na jej odpowiedź. „Na inne planety?”
5 Tłumaczenie: bivi_bavi Jedna z nieśmiałych przełknęła i skinęła głową. Zacisnęłam gardło, jakby ze strachu. „Jak?” „To nie jest bolesne,” zaczęła mnie zapewniać. „Zapną ci wisior wokół szyi, który w jakiś sposób wytwarza wiatr. W jednej minucie będziesz na Ziemi, a w następnej już nie, ale to nie boli. Obiecuję.” Naszyjnik… Boże, naszyjnik! Przepłynęło przeze mnie podniecenie, silniejsze niż wcześniej, i och, tak bardzo ożywcze. Romeo dopiął naszyjnik zanim wyruszył na polanę. To wszystko miało teraz sens. Według Colina, żeby podróż międzyplanetarna była możliwa, pasek magnetyczny musi znajdować się blisko ciała. Czy istnieje lepszy sposób na ukrycie magnesu w pobliżu ciała, niż biżuteria? „Czy nadal masz naszyjnik?” Zapytałam. „Nie” Potrząsnęła głową, tańcząc bladymi włosami wokół ramion. „Dlaczego?” Metalowe drzwi otworzyły się, a człowiek wkroczył do naszej celi, ratując mnie od odpowiedzi. Kobiety natychmiast przygarbiły się w kierunku ścian, kuląc się. Nawet rudowłosa, która wykazała najwięcej ducha, cofnęła się ze strachu. Nie widziałam wcześniej tego mężczyzny. Miał ciemne włosy i pospolitą twarz. Był wysoki, dobrze umięśniony i wydzielał groźną atmosferę. Wygięłam królewską brew. Rzucił na mnie koc. „Nie rozchoruj się,” rozkazał, „albo sprawie, że pożałujesz, iż kiedykolwiek się urodziłaś.” „Wierz mi, smród twojego oddechu w zupełności wystarczy żebym żałowała swoich narodzin.” Kilka kobiecych westchnień wypełniło moje uszy. Jego zielone oczy zwęziły się. „Uważaj lepiej jak do mnie mówisz, dziewczyno. Mogę sprawić, że twój pobyt tutaj będzie wyglądał jak podróż do piekła.” Uśmiechnął się z zadowoleniem. „Wystarczy, że zapytasz innych.” „Naprawdę?” Nie podobało mi się jak przestraszone były nim kobiety. Zaczęłam myśleć, że robił im złe rzeczy, straszne rzeczy. To sprawiło, że chciałam go skrzywdzić. „Cóż, mogę odciąć ci jaja i cię nimi nakarmić. Co o tym sądzisz?” Warcząc nisko, ruszył w moim kierunku. Wykonał tylko trzy kroki, zanim przypomniał sobie rozkazy szefa żeby mnie nie krzywdzić i się zatrzymał. Stał w miejscu, zaciskając pięści,
6 Tłumaczenie: bivi_bavi iskrząc szmaragdowymi oczami z potrzeby nauczenia mnie lekcji. Aby mnie poskromić i obezwładnić. W końcu wybiegł z celi, zatrzaskując za sobą drzwi. Kobiety wpatrywały się we mnie w milczeniu przez dłuższą chwilę. W końcu blondynka wykrztusiła. „Mógł cię zabić. Zgwałcić. Pobić. On… to lubi.” Przyznała, z krawędziami wstydu w słowach. Kolor rozjaśnił jej policzki, tak żywe, że wydawała się rozpalona. „Tak,” powiedziałam przytakując, „mógł zrobić wszystkie te rzeczy, ale nie pozostałby bez szwanku.” Tak bardzo chciałam im pomóc i zabrać ich ból. Nie byłam w stanie. Jeszcze nie. Zrobiłam, więc, co mogłam. Starałam się nauczyć je, co zrobić na wypadek gdyby ten drań zbliżył się do nich podobnie. „Nigdy nie pozwólcie facetowi zobaczyć jak kulicie się ze strachu. Jeśli będzie wiedział, że jest silniejszy od was, zawsze zaatakuje. To męska natura. Walczcie z nim. Słowami, pięściami. Trzaśnijcie go dłonią w nos. Dźgnijcie w oczy. Nie bójcie się go skrzywdzić. On nie boi się skrzywdzić was.” „Ale… ale…” „Możecie przegrać,” powiedziałam, „ale przyrzekam wam że pomyśli dwa razy zanim przyjdzie ponownie.” „Chyba że cię zabije,” dodała ruda. Brzmiała na zadumaną. Niezależnie od wymagań, zamierzałam wyciągnąć stąd te kobiety.