1 Tłumaczenie: bivi_bavi
Rozdział 26
„Poprosiłaś o pomoc Targona?” warknął Michael.
Jego znajomy głos huczący z słuchawek osłaniających moje uszy był jak kojące zaklęcie
kapłana voodoo. Wyjrzałam przez okno eksperymentalnego poduszkowca, chłonąc ciemne,
niemal aksamitne niebo i błyszczące diamentami gwiazdy. Silnik pojazdu był mały i cichy,
emitując tylko niewielki szum, kiedy maszyna za dwadzieścia trzy miliony dolarów wznosiła się
w powietrze.
Wyjaśniłam mu, jak działały rozbłyski słoneczne, a także temat naszyjnika.
Powiedziałam o posiadaniu przez ludzi EenLiego broni elektrycznej. Słuchał w kamiennym
milczeniu. Nie byłam pewna, co czuć skoro pierwszą rzeczą, na którą zareagował były moje
powiązania z Targonem.
„Czy zdajesz sobie sprawę,” kontynuował, mówiąc do swojego małego, czarnego
mikrofonu, „że ten Targoński król, jakkolwiek brzmi jego cholerne imię, może właśnie w tej
chwili ostrzegać przed tobą EenLiego? Twoja przykrywka może być całkowicie spalona.”
Moja przykrywka już została spalona, ale nie wspomniałam o tym. „Liczy się
uratowanie Luciusa. Uratowanie kobiet. Nic więcej.” A po złożeniu, przez Devyna przysięgi, nie
sądziłam, żeby mnie zdradził. To przyrzeczenie wydawało się tak… oficjalne. Dokładnie tak
niebezpieczne dla życia, jak twierdził. „Może Devyn powiedział EenLiemu, że jestem tu po niego,
a może nie. Tak czy inaczej go zdejmę”
Michael wypuścił sfrustrowany oddech przez zęby. „W porządku,” powiedział.
„Pozwolę ci wejść do budynku, ale zabierzesz ze sobą Rena i Marko. Oni –”
„Nie, idę sama.” Miałam zamiar użyć Targona. Miał moce, które mogłam obrócić na
swoją korzyść. Nie zabrałabym ludzi – a w szczególności nie agentów Michaela. Po tym jak
zobaczyłam EenLiego z bronią elektryczną, wiedziałam, że była bardzo realna możliwość, iż
Michael miał wyciek. Nie mogłam ryzykować żeby EenLi z powrotem zapadł się pod ziemię.
Wyjaśniłam to Michaelowi, ale on tylko pokręcił głową. „EenLi i ja pracowaliśmy nad
tym pistoletem razem. Nie było wycieku. Bierzesz moich ludzi, to moje ostatnie słowo.”
Może i nie było przecieku. Ja jednak nadal nie chciałam ryzykować. „Zgaduję, że to
oznacza, iż muszę odejść.” W końcu odwróciłam się i zwróciłam ku niemu. Jego wyraz twarzy był
twardy i zdecydowany. Myślę, że miał więcej siwych włosów niż przy naszym ostatnim
spotkaniu. „Spróbuj teraz wydać rozkaz.”
2 Tłumaczenie: bivi_bavi
Coś zimnego i twardego błysnęło w jego oczach – błysk, który nigdy wcześniej nie był
skierowany w moją stronę. „Jesteś gotowa oddać swoje miejsce w agencji, poświęcić wszystko,
nad czym razem pracowaliśmy, tylko po to żeby na własną rękę uratować Luciusa?”
„Zgadza się,” odpowiedziałam bez wahania. „W ten sposób będzie bezpieczniej.”
„Więc, wiesz co? Człowiek, którego chcesz tak bardzo uratować, nie był opłacany przez
rząd, aby zostać twoim partnerem. Płaciłem mu, żeby pilnował twojego bezpieczeństwa. Ja
osobiście. A on zawiódł.”
„Że co proszę?”
„Miał cię powstrzymać przed dotarciem do EenLiego i zabić go osobiście. Miał cię
chronić i doprowadzić bez szwanku do domu. Nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Zawiódł.”
Mój żołądek zacisnął się, kiedy jego słowa zatonęły i przeniosły wspomnienia na
pierwszy plan mojego umysłu. Kiedyś, gdy po raz pierwszy spotkałam Luciusa, powiedział coś o
tym, że był opłacany przez Michaela. W tamtym czasie, myślałam, iż było to tylko
przejęzyczenie. Przelała się przeze mnie mieszanka szoku i wściekłości.
Lucius powinien mi powiedzieć. Miał wiele okazji, gdy byliśmy razem w łóżku. Nie
podobało mi się, że mnie okłamał. Wciąż jednak, nie zmieniało to, tego, co do niego czułam.
Oczywiście ukarzę go za kłamstwo, ale najpierw musiałam go uratować.
„Chcesz żebym była na niego zła i jestem. Ale jestem również wściekła na ciebie.
Płaciłeś mu Michael. Czy naprawdę tak mało mi ufasz?” Mój głos był cichy. Zraniony. „Czy
naprawdę jestem według ciebie tak nieudolna?”
Gdy zdał sobie sprawę, że najmroczniejsze płomienie mojej wściekłości nie były
skierowane na Luciusa, ale na niego, doświadczył własnej fali szoku. „Kocham cię. Zrobię
wszystko, co będzie konieczne abyś była bezpieczna. Proszę. Zabierz kilku moich ludzi ze sobą.”
To było to. To było wszystko, co musiał powiedzieć. Uderzył we mnie smutek. „Wiem,
że mnie kochasz Michael, ale teraz widzę, że nigdy nie postrzegałeś mnie tak, jak tego chciałam i
potrzebowałam. Jako silną i odważną kobietę, kobietę, która może wypełnić każde zadanie. W
sposób, w jaki widział mnie Lucius,” powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że to była prawda.
Powiedział mi, że jest ze mnie dumny, że wykonałam świetną robotę. Wprowadził mnie do
jaskini lwa, że tak powiem i zaufał, iż odnajdę wyjście.
„Moja rezygnacja pozostaje,” powiedziałam „Idę sama.”
3 Tłumaczenie: bivi_bavi
Jego nozdrza rozszerzyły się, a policzki zaczerwieniły, oczywiste oznaki wściekłości z
mojego braku kapitulacji. „Jeśli nie jesteś już agentem, nie masz prawa iść po Luciusa. Zabieram
cię do domu. Tak czy inaczej, potrzebujesz odpoczynku.”
„Zabierz mnie do Nowego Dallas,” warknęłam, „ albo przysięgam na Boga, że przyłącze
się do EenLiego i stanę się jego prawą ręką.” Zrobiłabym to. Zrobiłabym wszystko, co konieczne
dla Luciusa i kobiet. „Kiedy byłam małą dziewczynką, miałeś w zwyczaju liczyć do, trzech, gdy
odmawiałam wykonania twoich rozkazów. A jeśli dotarłeś do trzech, a ja nie reagowałam,
musiałam zostać ukarana. Nie to, żebyś musiał kiedykolwiek widzieć karę.”
„Nie bądź taka Eden.”
„Jeden.”
„Proszę. Po prostu daj temu spokój.”
„Dwa.”
„Dlaczego to robisz?”
„Trz –”
„Dobrze.” Usta Michaela zacisnęły się, ale skinął sztywno głową. „Zabiorę cię do
Nowego Dallas. Wyśle cię samą prosto w serce zagrożenia.” Wiedział, że nigdy nie rzucam
pustych gróźb. „Tylko później nie krzycz, kiedy wyślę za tobą moich chłopców. Zostałaś
ostrzeżona.” Sztywnym ruchem, nacisnął przycisk z boku swojego zestawu słuchawkowego,
przełączając łącze komunikacyjne do pilota.
Kiedy połączył się z powrotem ze mną, powiedziałam, „Daj mi mapę domu, w którym
mnie trzymano.”
Zrobił to, a chwilę później wylądowaliśmy w Nowym Dallas. Szybko przebrałam się w
standardowy strój agenta, który przyniósł mi Michael – czarne spodnie, koszulkę, buty i broń,
dużo, dużo broni – a następnie ukradłam czarny worek, załadowany jeszcze większą ilością
broni i środkami pierwszej pomocy z poduszkowca.
Opuściłam prywatny pas startowy pieszo, bez zbędnych słów od Michaela i do niego.
Wiedziałam, że w momencie, w którym znalazłam się poza słyszalną odległością, rozkazał dwóm
ze swoich ludzi deptać mi po piętach. Żeby mnie chronić, pomyślałam marszcząc brwi.
Kiedy dotrę do EenLiego, będą robić więcej szkody niż pożytku. Najprawdopodobniej
ostrzegając go. Odstraszając.
4 Tłumaczenie: bivi_bavi
Udając obojętność, poprowadziłam mężczyzn w ciemny zaułek. Niestety broń ogniowa,
którą miałam w torbie ogłuszała i unieruchamiała tylko przybyszów. Na moje szczęście, torba
mieściła również nowy prototyp broni ogniowej na ludzi. Używałam tej broni wcześniej tylko
raz i teraz modliłam się żeby przypadkowo nie usmażyć ludzi Michaela, jak na czwarto lipcowym
grillu.
Kiedy prześlizgnęli się do alei, wycelowałam i strzeliłam. Cienki czerwony promień
wystrzelił, zamrażając pierwszego mężczyznę w miejscu. Drugi wyciągnął broń, ale zmieniłam
już cel. Pociągnęłam za spust, wypuszczając kolejny czerwony promień. Trafił go prosto w pierś.
„Przepraszam, chłopaki,” powiedziałam, wpychając ich znieruchomiałe ciała w cień.
Włączyłam im również jednostki komórkowe, tak żeby Michael mógł ich namierzyć, kiedy się nie
zameldują.
Teraz sama, wkroczyłam na ruchliwą ulicę zapełnioną samochodami. Wybrałam
najbardziej drogi i zabezpieczony, ponieważ wiedziałam jak go przeprogramować. Szczęście mi
sprzyjało. Czarny, luksusowy sedan ukryty był w cieniu. Klękając, otworzyłam mój worek. Po
wybraniu odpowiednich narzędzi, użyłam miniaturowego przecinaka do drutu żeby zmienić
układ klawiatury ID, a potem umieściłam nowy chip kontrolny. Standardowy problem. Drzwi od
strony kierowcy otworzyły się automatycznie. Następnie przeprogramowałam jednostkę
poleceń do moich specyfikacji i samochód ryknął do życia.
Szybko. Prosto.
Podążając za mapą, która dał mi Michael podjechałam milę od domu nie chcąc
ryzykować przez zatrzymanie się zbyt blisko ukrytych kamer i zabezpieczeń. Zaparkowałam
samochód w gąszczu drzew i wysiadłam. Nie kłopotałam się torbą. Wszystko, czego
potrzebowałam było do mnie przywiązane.
Obciążona bronią, powoli przemierzałam las. Prowadziły mnie odpryski światła
księżyca. Szkoda tylko, że powietrze było ciepłe i suche.
W końcu, w polu widzenia pojawił się stary dom. Wyglądał przeciętnie – dobrze
utrzymany, z szarego kamienia. Nie za duży. Dopadł mnie pęd emocji; wściekłość, nadzieja,
strach. Przez chwilę, cofnęłam się do pierwszej misji, która doprowadziła mnie do EenLiego.
Wtedy też wyruszyłam sama. I także zawiodłam. Ale teraz nie zawalę. Za wiele było do stracenia.
Chociaż światła były zgaszone, sprawiając, że odizolowany domek zdawał się pusty, nie
przestawałam być czujna. Mów wzrok nieustannie wchłaniał szczegóły otoczenia. Nie
chciałabym przecież wpaść na drut albo wykrywacz ruchu i ostrzec mieszkańców o moim
podejściu.
5 Tłumaczenie: bivi_bavi
Z bronią ogniową w jednej ręce, a nożem w drugiej, weszłam do domu. Nie rozebrzmiał
żaden alarm. Przesunęłam się pomiędzy cieniami, przeszukując każdy pokój, każdy zakątek,
nawet loch. Strażnicy odeszli, kobiet również nie było.
Zniknął Lucius.
„Niech to szlag trafi,” Warknęłam. Oparłam się o narożną ścianę w salonie – w miejscu
gdzie odbyła się moja aukcja – patrząc na wyschniętą krew na dywanie. Krew Luciusa. Był jej
tam duży basen mieszający się z krwią Jonathana, sprawiając, że powietrze śmierdziało od
metalicznego posmaku.
Gdzie był Lucius? Gdzie zostały zabrane kobiety?
Myśl Eden, pomyśl. Gdzie EenLi mógł stąd odejść? Najprawdopodobniej w to samo
miejsce, w którym ukrywał się przez te wszystkie tygodnie – w miejsce, którego nie udało nam
się odkryć.
Zaskrzypiały deski.
Moje ręce zacisnęły się wokół broni. Instynktownie zatonęłam głębiej w cienie, powoli
odwracając się, aby zlokalizować źródło hałasu.
„Eden,” powiedział znajomy głos. „Wiem, że tam jesteś. Mogę wyczuć twoją woń.”
Moje usta wykrzywiły się w grymasie. Nie zwolniłam uchwytu na broni. „Jak się tutaj
tak szybko dostałeś, Targon? Ja musiałam wziąć poduszkowiec.”
„Wiedziałem gdzie wylądować.” Wszedł całkowicie do salonu. Światło księżyca wylało
się z odległego okna i skąpało go w świetle. „Nikogo tutaj nie znajdziesz.”
„Wiem.” Gdy w końcu odłożyłam broń ogniową również wyszłam z cienia. „Wiesz gdzie
jest EenLi?”
Uśmiechnął się, tym swoim znajomym wyrazem zadowolenia z siebie. „Oczywiście, że
wiem, gdzie jest. Jestem jego najlepszym klientem.”
Podeszłam do niego. „Przysięgłeś mi pomóc, a ja trzymam Cię za słowo. Zabierz mnie
do niego.”
Jego uśmiech poszerzył się, rozciągając na całej jego twarzy. Taki przystojny. Tak
potrzebujący porażki. „Ty także obiecałaś mi jedną noc. Nie udało nam się jednak dopracować
kilku szczegółów. Na przykład, kto pierwszy odbierze swoją nagrodę.”
6 Tłumaczenie: bivi_bavi
Więc chciał renegocjować warunki. Udałam, że mięknę, tonąc w jego ciele. Jego
ramiona natychmiast owinęły się wokół mnie. Pozwoliłam swojemu ostrzu prześlizgnąć się
przez mankiet aż moje palce okrążyły rączkę, a następnie przysunęłam ostrą krawędź w
kierunku jego fiuta. „Ależ oczywiście, renegocjujmy.”
„Ach, Eden, jesteś tak przewidywalna. Jak możesz zauważyć, tym razem mam na sobie
metalową osłonę.”
Skrzywiłam się chowając nóż. Zastraszanie nie będzie działać na z tym facetem, tym
erotomanem. „Pomożesz mi za pocałunek?”
„Tylko jeden?”
„Z języczkiem.” Wyrzuciłam.
„Teraz?”
„Teraz.” Stanęłam na palcach, czekając aż do mnie przyjdzie.
„Stoi.” Powoli, bardzo powoli opuścił głowę. Nasze usta się spotkały, miękko i
delikatnie. Nie dał mi swojego języka. Nie, zmusił mnie abym to ja dała mu swój. Objęłam jego
policzki i pochyliłam jego głowę, a następnie przesunęłam swój język w jego usta.
Jego ramiona zamknęły się wokół mojej talii, trzymając mnie uwięzioną w jego
objęciach. Smakował gorąco i męsko. Był silny, całkowicie samczy. Ale nie był Luciusem i nie
sprawiał, że paliłam się po więcej.
Odsunął się ode mnie z żalem, przeciągając palcem po szwie moich ust. „Muszę tracić
swój dotyk.”
„EenLi,” Podsunęłam.
„Jest w swoim magazynie, a jeśli twój człowiek żyje, również tam będzie i wkrótce
zostanie sprzedany, jako niewolnik,”
Marszcząc brwi, pokręciłam głową. „Nie ma ich w magazynie. Mamy nad nim kontrolę.”
„Tak, słyszałem. Szkoda, że nie przejęliście tego drugiego.”
Oddech uciekł z moich płuc. Nigdy, nawet raz, nie przyszło mi do głowy, że EenLi może
mieć drugi magazyn. Poczułam się głupio, chciałam krzyczeć. I tańczyć. To było to, w końcu
znalazłam się na dobrej drodze. „Gdzie on jest?” Mój głos był surowy, ochrypły od emocji.
7 Tłumaczenie: bivi_bavi
Devyn westchnął, a jego ciepły oddech owiał mój policzek. „Dlaczego nie obok
pierwszego. Czy to nie jest właśnie sposób? Ukryć się pod nosem swoich nieprzyjaciół, a oni
nigdy cię nie znajdą? Dzisiaj jest wielka sprzedaż, sprzedaż, na której pierwotnie planowałem
uczestniczyć.”
Tak, o to właśnie chodziło. Praktycznie zanuciłam z siłą mojego zapału. „Chcę żebyś
mnie zabrał na tą sprzedaż.”
„Jeśli obiecasz mi kolejny pocałunek.”
„Nie zawahałam się . „Stoi.”
„Uwielbiam robić z tobą interesy, cukiereczku.” Pochylił się, aż jego usta otarły się o
moje ucho. „Ale wiesz co? Zabrałbym cię na tą sprzedaż,” powiedział, wyciągając słowa i nadając
im Teksański akcent, „za darmo.”
1 Tłumaczenie: bivi_bavi Rozdział 26 „Poprosiłaś o pomoc Targona?” warknął Michael. Jego znajomy głos huczący z słuchawek osłaniających moje uszy był jak kojące zaklęcie kapłana voodoo. Wyjrzałam przez okno eksperymentalnego poduszkowca, chłonąc ciemne, niemal aksamitne niebo i błyszczące diamentami gwiazdy. Silnik pojazdu był mały i cichy, emitując tylko niewielki szum, kiedy maszyna za dwadzieścia trzy miliony dolarów wznosiła się w powietrze. Wyjaśniłam mu, jak działały rozbłyski słoneczne, a także temat naszyjnika. Powiedziałam o posiadaniu przez ludzi EenLiego broni elektrycznej. Słuchał w kamiennym milczeniu. Nie byłam pewna, co czuć skoro pierwszą rzeczą, na którą zareagował były moje powiązania z Targonem. „Czy zdajesz sobie sprawę,” kontynuował, mówiąc do swojego małego, czarnego mikrofonu, „że ten Targoński król, jakkolwiek brzmi jego cholerne imię, może właśnie w tej chwili ostrzegać przed tobą EenLiego? Twoja przykrywka może być całkowicie spalona.” Moja przykrywka już została spalona, ale nie wspomniałam o tym. „Liczy się uratowanie Luciusa. Uratowanie kobiet. Nic więcej.” A po złożeniu, przez Devyna przysięgi, nie sądziłam, żeby mnie zdradził. To przyrzeczenie wydawało się tak… oficjalne. Dokładnie tak niebezpieczne dla życia, jak twierdził. „Może Devyn powiedział EenLiemu, że jestem tu po niego, a może nie. Tak czy inaczej go zdejmę” Michael wypuścił sfrustrowany oddech przez zęby. „W porządku,” powiedział. „Pozwolę ci wejść do budynku, ale zabierzesz ze sobą Rena i Marko. Oni –” „Nie, idę sama.” Miałam zamiar użyć Targona. Miał moce, które mogłam obrócić na swoją korzyść. Nie zabrałabym ludzi – a w szczególności nie agentów Michaela. Po tym jak zobaczyłam EenLiego z bronią elektryczną, wiedziałam, że była bardzo realna możliwość, iż Michael miał wyciek. Nie mogłam ryzykować żeby EenLi z powrotem zapadł się pod ziemię. Wyjaśniłam to Michaelowi, ale on tylko pokręcił głową. „EenLi i ja pracowaliśmy nad tym pistoletem razem. Nie było wycieku. Bierzesz moich ludzi, to moje ostatnie słowo.” Może i nie było przecieku. Ja jednak nadal nie chciałam ryzykować. „Zgaduję, że to oznacza, iż muszę odejść.” W końcu odwróciłam się i zwróciłam ku niemu. Jego wyraz twarzy był twardy i zdecydowany. Myślę, że miał więcej siwych włosów niż przy naszym ostatnim spotkaniu. „Spróbuj teraz wydać rozkaz.”
2 Tłumaczenie: bivi_bavi Coś zimnego i twardego błysnęło w jego oczach – błysk, który nigdy wcześniej nie był skierowany w moją stronę. „Jesteś gotowa oddać swoje miejsce w agencji, poświęcić wszystko, nad czym razem pracowaliśmy, tylko po to żeby na własną rękę uratować Luciusa?” „Zgadza się,” odpowiedziałam bez wahania. „W ten sposób będzie bezpieczniej.” „Więc, wiesz co? Człowiek, którego chcesz tak bardzo uratować, nie był opłacany przez rząd, aby zostać twoim partnerem. Płaciłem mu, żeby pilnował twojego bezpieczeństwa. Ja osobiście. A on zawiódł.” „Że co proszę?” „Miał cię powstrzymać przed dotarciem do EenLiego i zabić go osobiście. Miał cię chronić i doprowadzić bez szwanku do domu. Nie zrobił żadnej z tych rzeczy. Zawiódł.” Mój żołądek zacisnął się, kiedy jego słowa zatonęły i przeniosły wspomnienia na pierwszy plan mojego umysłu. Kiedyś, gdy po raz pierwszy spotkałam Luciusa, powiedział coś o tym, że był opłacany przez Michaela. W tamtym czasie, myślałam, iż było to tylko przejęzyczenie. Przelała się przeze mnie mieszanka szoku i wściekłości. Lucius powinien mi powiedzieć. Miał wiele okazji, gdy byliśmy razem w łóżku. Nie podobało mi się, że mnie okłamał. Wciąż jednak, nie zmieniało to, tego, co do niego czułam. Oczywiście ukarzę go za kłamstwo, ale najpierw musiałam go uratować. „Chcesz żebym była na niego zła i jestem. Ale jestem również wściekła na ciebie. Płaciłeś mu Michael. Czy naprawdę tak mało mi ufasz?” Mój głos był cichy. Zraniony. „Czy naprawdę jestem według ciebie tak nieudolna?” Gdy zdał sobie sprawę, że najmroczniejsze płomienie mojej wściekłości nie były skierowane na Luciusa, ale na niego, doświadczył własnej fali szoku. „Kocham cię. Zrobię wszystko, co będzie konieczne abyś była bezpieczna. Proszę. Zabierz kilku moich ludzi ze sobą.” To było to. To było wszystko, co musiał powiedzieć. Uderzył we mnie smutek. „Wiem, że mnie kochasz Michael, ale teraz widzę, że nigdy nie postrzegałeś mnie tak, jak tego chciałam i potrzebowałam. Jako silną i odważną kobietę, kobietę, która może wypełnić każde zadanie. W sposób, w jaki widział mnie Lucius,” powiedziałam i zdałam sobie sprawę, że to była prawda. Powiedział mi, że jest ze mnie dumny, że wykonałam świetną robotę. Wprowadził mnie do jaskini lwa, że tak powiem i zaufał, iż odnajdę wyjście. „Moja rezygnacja pozostaje,” powiedziałam „Idę sama.”
3 Tłumaczenie: bivi_bavi Jego nozdrza rozszerzyły się, a policzki zaczerwieniły, oczywiste oznaki wściekłości z mojego braku kapitulacji. „Jeśli nie jesteś już agentem, nie masz prawa iść po Luciusa. Zabieram cię do domu. Tak czy inaczej, potrzebujesz odpoczynku.” „Zabierz mnie do Nowego Dallas,” warknęłam, „ albo przysięgam na Boga, że przyłącze się do EenLiego i stanę się jego prawą ręką.” Zrobiłabym to. Zrobiłabym wszystko, co konieczne dla Luciusa i kobiet. „Kiedy byłam małą dziewczynką, miałeś w zwyczaju liczyć do, trzech, gdy odmawiałam wykonania twoich rozkazów. A jeśli dotarłeś do trzech, a ja nie reagowałam, musiałam zostać ukarana. Nie to, żebyś musiał kiedykolwiek widzieć karę.” „Nie bądź taka Eden.” „Jeden.” „Proszę. Po prostu daj temu spokój.” „Dwa.” „Dlaczego to robisz?” „Trz –” „Dobrze.” Usta Michaela zacisnęły się, ale skinął sztywno głową. „Zabiorę cię do Nowego Dallas. Wyśle cię samą prosto w serce zagrożenia.” Wiedział, że nigdy nie rzucam pustych gróźb. „Tylko później nie krzycz, kiedy wyślę za tobą moich chłopców. Zostałaś ostrzeżona.” Sztywnym ruchem, nacisnął przycisk z boku swojego zestawu słuchawkowego, przełączając łącze komunikacyjne do pilota. Kiedy połączył się z powrotem ze mną, powiedziałam, „Daj mi mapę domu, w którym mnie trzymano.” Zrobił to, a chwilę później wylądowaliśmy w Nowym Dallas. Szybko przebrałam się w standardowy strój agenta, który przyniósł mi Michael – czarne spodnie, koszulkę, buty i broń, dużo, dużo broni – a następnie ukradłam czarny worek, załadowany jeszcze większą ilością broni i środkami pierwszej pomocy z poduszkowca. Opuściłam prywatny pas startowy pieszo, bez zbędnych słów od Michaela i do niego. Wiedziałam, że w momencie, w którym znalazłam się poza słyszalną odległością, rozkazał dwóm ze swoich ludzi deptać mi po piętach. Żeby mnie chronić, pomyślałam marszcząc brwi. Kiedy dotrę do EenLiego, będą robić więcej szkody niż pożytku. Najprawdopodobniej ostrzegając go. Odstraszając.
4 Tłumaczenie: bivi_bavi Udając obojętność, poprowadziłam mężczyzn w ciemny zaułek. Niestety broń ogniowa, którą miałam w torbie ogłuszała i unieruchamiała tylko przybyszów. Na moje szczęście, torba mieściła również nowy prototyp broni ogniowej na ludzi. Używałam tej broni wcześniej tylko raz i teraz modliłam się żeby przypadkowo nie usmażyć ludzi Michaela, jak na czwarto lipcowym grillu. Kiedy prześlizgnęli się do alei, wycelowałam i strzeliłam. Cienki czerwony promień wystrzelił, zamrażając pierwszego mężczyznę w miejscu. Drugi wyciągnął broń, ale zmieniłam już cel. Pociągnęłam za spust, wypuszczając kolejny czerwony promień. Trafił go prosto w pierś. „Przepraszam, chłopaki,” powiedziałam, wpychając ich znieruchomiałe ciała w cień. Włączyłam im również jednostki komórkowe, tak żeby Michael mógł ich namierzyć, kiedy się nie zameldują. Teraz sama, wkroczyłam na ruchliwą ulicę zapełnioną samochodami. Wybrałam najbardziej drogi i zabezpieczony, ponieważ wiedziałam jak go przeprogramować. Szczęście mi sprzyjało. Czarny, luksusowy sedan ukryty był w cieniu. Klękając, otworzyłam mój worek. Po wybraniu odpowiednich narzędzi, użyłam miniaturowego przecinaka do drutu żeby zmienić układ klawiatury ID, a potem umieściłam nowy chip kontrolny. Standardowy problem. Drzwi od strony kierowcy otworzyły się automatycznie. Następnie przeprogramowałam jednostkę poleceń do moich specyfikacji i samochód ryknął do życia. Szybko. Prosto. Podążając za mapą, która dał mi Michael podjechałam milę od domu nie chcąc ryzykować przez zatrzymanie się zbyt blisko ukrytych kamer i zabezpieczeń. Zaparkowałam samochód w gąszczu drzew i wysiadłam. Nie kłopotałam się torbą. Wszystko, czego potrzebowałam było do mnie przywiązane. Obciążona bronią, powoli przemierzałam las. Prowadziły mnie odpryski światła księżyca. Szkoda tylko, że powietrze było ciepłe i suche. W końcu, w polu widzenia pojawił się stary dom. Wyglądał przeciętnie – dobrze utrzymany, z szarego kamienia. Nie za duży. Dopadł mnie pęd emocji; wściekłość, nadzieja, strach. Przez chwilę, cofnęłam się do pierwszej misji, która doprowadziła mnie do EenLiego. Wtedy też wyruszyłam sama. I także zawiodłam. Ale teraz nie zawalę. Za wiele było do stracenia. Chociaż światła były zgaszone, sprawiając, że odizolowany domek zdawał się pusty, nie przestawałam być czujna. Mów wzrok nieustannie wchłaniał szczegóły otoczenia. Nie chciałabym przecież wpaść na drut albo wykrywacz ruchu i ostrzec mieszkańców o moim podejściu.
5 Tłumaczenie: bivi_bavi Z bronią ogniową w jednej ręce, a nożem w drugiej, weszłam do domu. Nie rozebrzmiał żaden alarm. Przesunęłam się pomiędzy cieniami, przeszukując każdy pokój, każdy zakątek, nawet loch. Strażnicy odeszli, kobiet również nie było. Zniknął Lucius. „Niech to szlag trafi,” Warknęłam. Oparłam się o narożną ścianę w salonie – w miejscu gdzie odbyła się moja aukcja – patrząc na wyschniętą krew na dywanie. Krew Luciusa. Był jej tam duży basen mieszający się z krwią Jonathana, sprawiając, że powietrze śmierdziało od metalicznego posmaku. Gdzie był Lucius? Gdzie zostały zabrane kobiety? Myśl Eden, pomyśl. Gdzie EenLi mógł stąd odejść? Najprawdopodobniej w to samo miejsce, w którym ukrywał się przez te wszystkie tygodnie – w miejsce, którego nie udało nam się odkryć. Zaskrzypiały deski. Moje ręce zacisnęły się wokół broni. Instynktownie zatonęłam głębiej w cienie, powoli odwracając się, aby zlokalizować źródło hałasu. „Eden,” powiedział znajomy głos. „Wiem, że tam jesteś. Mogę wyczuć twoją woń.” Moje usta wykrzywiły się w grymasie. Nie zwolniłam uchwytu na broni. „Jak się tutaj tak szybko dostałeś, Targon? Ja musiałam wziąć poduszkowiec.” „Wiedziałem gdzie wylądować.” Wszedł całkowicie do salonu. Światło księżyca wylało się z odległego okna i skąpało go w świetle. „Nikogo tutaj nie znajdziesz.” „Wiem.” Gdy w końcu odłożyłam broń ogniową również wyszłam z cienia. „Wiesz gdzie jest EenLi?” Uśmiechnął się, tym swoim znajomym wyrazem zadowolenia z siebie. „Oczywiście, że wiem, gdzie jest. Jestem jego najlepszym klientem.” Podeszłam do niego. „Przysięgłeś mi pomóc, a ja trzymam Cię za słowo. Zabierz mnie do niego.” Jego uśmiech poszerzył się, rozciągając na całej jego twarzy. Taki przystojny. Tak potrzebujący porażki. „Ty także obiecałaś mi jedną noc. Nie udało nam się jednak dopracować kilku szczegółów. Na przykład, kto pierwszy odbierze swoją nagrodę.”
6 Tłumaczenie: bivi_bavi Więc chciał renegocjować warunki. Udałam, że mięknę, tonąc w jego ciele. Jego ramiona natychmiast owinęły się wokół mnie. Pozwoliłam swojemu ostrzu prześlizgnąć się przez mankiet aż moje palce okrążyły rączkę, a następnie przysunęłam ostrą krawędź w kierunku jego fiuta. „Ależ oczywiście, renegocjujmy.” „Ach, Eden, jesteś tak przewidywalna. Jak możesz zauważyć, tym razem mam na sobie metalową osłonę.” Skrzywiłam się chowając nóż. Zastraszanie nie będzie działać na z tym facetem, tym erotomanem. „Pomożesz mi za pocałunek?” „Tylko jeden?” „Z języczkiem.” Wyrzuciłam. „Teraz?” „Teraz.” Stanęłam na palcach, czekając aż do mnie przyjdzie. „Stoi.” Powoli, bardzo powoli opuścił głowę. Nasze usta się spotkały, miękko i delikatnie. Nie dał mi swojego języka. Nie, zmusił mnie abym to ja dała mu swój. Objęłam jego policzki i pochyliłam jego głowę, a następnie przesunęłam swój język w jego usta. Jego ramiona zamknęły się wokół mojej talii, trzymając mnie uwięzioną w jego objęciach. Smakował gorąco i męsko. Był silny, całkowicie samczy. Ale nie był Luciusem i nie sprawiał, że paliłam się po więcej. Odsunął się ode mnie z żalem, przeciągając palcem po szwie moich ust. „Muszę tracić swój dotyk.” „EenLi,” Podsunęłam. „Jest w swoim magazynie, a jeśli twój człowiek żyje, również tam będzie i wkrótce zostanie sprzedany, jako niewolnik,” Marszcząc brwi, pokręciłam głową. „Nie ma ich w magazynie. Mamy nad nim kontrolę.” „Tak, słyszałem. Szkoda, że nie przejęliście tego drugiego.” Oddech uciekł z moich płuc. Nigdy, nawet raz, nie przyszło mi do głowy, że EenLi może mieć drugi magazyn. Poczułam się głupio, chciałam krzyczeć. I tańczyć. To było to, w końcu znalazłam się na dobrej drodze. „Gdzie on jest?” Mój głos był surowy, ochrypły od emocji.
7 Tłumaczenie: bivi_bavi Devyn westchnął, a jego ciepły oddech owiał mój policzek. „Dlaczego nie obok pierwszego. Czy to nie jest właśnie sposób? Ukryć się pod nosem swoich nieprzyjaciół, a oni nigdy cię nie znajdą? Dzisiaj jest wielka sprzedaż, sprzedaż, na której pierwotnie planowałem uczestniczyć.” Tak, o to właśnie chodziło. Praktycznie zanuciłam z siłą mojego zapału. „Chcę żebyś mnie zabrał na tą sprzedaż.” „Jeśli obiecasz mi kolejny pocałunek.” „Nie zawahałam się . „Stoi.” „Uwielbiam robić z tobą interesy, cukiereczku.” Pochylił się, aż jego usta otarły się o moje ucho. „Ale wiesz co? Zabrałbym cię na tą sprzedaż,” powiedział, wyciągając słowa i nadając im Teksański akcent, „za darmo.”