1 Tłumaczenie: bivi_bavi
Rozdział 5
Minęło pięć minut. Zostało jeszcze pięć.
Prawie znienawidziłam za te dziesięć minut do końca. Lucius był po prostu zbyt
zabawny. Wrzaski na Saharę Rose zawiodły, więc próbował się przymilać. Zastraszanie przez
milczenie zawiodło, więc zmienił się na tryb ‘jestem miłym facetem, a ty powiesz mi wszystko’.
Ilekroć do niej podchodził, jej drżenie i łkanie wzrastało, ale ani razu nie powiedziała słowa.
Gdy w końcu zaczęła krzyczeć histerycznie, odwrócił się do mnie plecami. Sięgnął w
górę jedną ręką, jak gdyby chciał podrapać się po głowie. Pokazał mi środkowy palec.
Roześmiałam się. Chwyciła go desperacja, ciemniejąc w jego rysach, stając się cięższa
na jego ramionach. Najlepszą rzeczą było to, musiałam przyznać, że jego wybryki utrzymywały
mój umysł z dala od EenLiego i mojej własnej porażki.
Kolejne trzy minuty minęły bez rezultatów.
Lucius starał się to ukryć, ale złapałam go na kilku spanikowanych zerknięciach na swój
zegarek. Musiałam powstrzymać kolejną rundę śmiechu. Nigdy nie byłam jedną z tych, którzy
cieszą się cudzym bólem, ale proszę. Oglądanie nieudolnych starań tego zatwardziałego
mężczyzny znajdującego się właśnie tam, pochłaniając całą miskę pokrytych cukrem brzoskwiń
– moja największa słabość. Spojrzałam na zegar obok ekranu. Została tylko minuta. Lucius
zaczął chodzić gorączkowo, prosząc, błagając – rzeczywiście błagając – Saharę Rose żeby
wypowiedziała pojedyncze słowo. Jego pierścień w brwi błysnął w świetle.
„Proszę,” powiedział, słowo mocno naciskało na jego usta. „Proszę, po prostu powiedz
swoje imię. Klnij na mnie. Cokolwiek. Zapłacę ci. Nieważne ile będziesz chciała.”
Nadal drżała w swoim kącie, z zaciśniętymi ustami, ze łzami w oczach. Przynajmniej
przestała krzyczeć.
„Błagam cię. Powiedz mi swoje imię. To wszystko, co musisz zrobić. Później, cię
zostawię. Nigdy ponownie nie będziesz musiała mnie oglądać.”
Pięć… cztery… trzy… dwa…
Jeden.
Oparłam się ochocie żeby skakać i krzyczeć. Lucius wybuchnął strumieniem
przekleństw tak paskudnych i ponurych, że Sahara Rose niemal dostała napadu padaczki.
Popadła w omdlenie, a jej włosy rozsypały się wokół niej.
2 Tłumaczenie: bivi_bavi
„On zamierza ją zabić,” wysapał Ren. Wyciągnął swoją jednostkę komórkową, i
przyłożył małe czarne pudełko do swoich ust. „Potrzebujemy wsparcia–”
Złapałam za urządzenie i rzuciłam je na ziemie. Moje uszy powitał dźwięk pękającego
plastiku.
Ren rozdziawił usta i zamrugał na mnie w szoku. „Po co to do cholery zrobiłaś? Muszę
chronić podejrzanego. Ona –”
„W porządku,” odparłam bez obaw. „Nic jej nie będzie. Nie zrobi jej krzywdy.”
„Jasne, że nie zrobi.” Ren chodził w tą i z powrotem, jego niepokój objawiał się w
energicznym sposobie, w jakim się poruszał. Przeciągnął ręką po włosach. „Jest wkurwiony. Nie
będzie w stanie się kontrolować.”
„Na miłość boską, uspokój się Ren. Niepotrzebnie się przejmujesz. Jego złość jest
skierowana na mnie. Nie Saharę Rose.”
„Na ciebie?” Utknął w martwym punkcie. Błysk zmieszania pojawił się w jego oczach,
jakbym mówiła w obcym języku, a on potrzebował tłumaczenia słów. „Nie rozumiem.”
„Ani nie musisz.”
Zwężając spojrzenie, Ren chwycił za pochwę pistoletu u swojego boku. Szybko
położyłam rękę na jego nadgarstku. „Lucius mnie również nie skrzywdzi,” powiedziałam.
„Skąd wiesz do cholery?”
Uśmiechnęłam się słodko. „Kobieca intuicja.”
Lucius wybiegł z celi Sahary Rose niosąc na twarzy wyraz niewypowiedzianej
przemocy. Jego oczy płonęły jasnym błękitem, a policzki jaśniały żywą czerwienią. Jego mięśnie
były skupione i gotowe żeby skoczyć do akcji. Roześmiałam się. Ren zbladł i zamrugał na mnie
jakbym była szalona. Może byłam. Kto inny śmiałby się w obliczu takiej męskiej furii?
Choć, zasłużył na to. Był taki pewny swojego sukcesu. I zawiódł. Miałam szansę żeby
mu pokazać, żeby go pokonać. Zaśmiałam się ponownie. Ale to będzie zabawne.
Nie byłam pewna ile sekund minęło zanim Lucius przedostał się do środka pokoju
obserwacyjnego. Ren zastygł w miejscu obok mnie. Wzrok Luciusa zamknął się na moim. Zaparł
się w rozkroku i zacisnął ręce w pięści po bokach.
Nie próbowałam nawet ukryć swojego rozbawienia. „Przegrałeś,” powiedziałam.
3 Tłumaczenie: bivi_bavi
Zwęził oczy. „To nie oznacza, że ty wygrałaś.”
„Ale znaczy, że przegrałeś.”
Trzasnął swoją szczęką, ale nie odpowiedział.
„Zamierzam się tym rozkoszować,” powiedziałam. „bardzo.” Rozpięłam pierwsze trzy
guziki mojej koszuli, sprawiając, że materiał się rozchylił, ukazując koronkowe krawędzie
mojego stanika. Obaj mężczyźni mnie obserwowali, Ren z fascynacją –nie potrzeba wiele żeby
zgasić jego strach, prawda? – a Lucius z żarem. Żarem pożądania czy czarnym, ogniem
wściekłości? Zastanawiałam się, gdy rozpuściłam kucyk i przeczesałam palcami przez moje
włosy. Oblizałam usta.
„Wrócę za pięć minut,” powiedziałam.
Jego oczy zwęziły się bardziej, w zaledwie szczeliny, które całkowicie blokowały kolor
jego tęczówek. „Tak pewna?”
„Och, tak. Proszę mi wybaczyć, Ren, Agencie Zabójczy,” powiedziałam, kiwając głową na
Luciusa zanim przeszłam obok niego i wyszłam z pomieszczenia. Czyżbym zapomniała
wspomnieć, że Sahara Rose nie lubi mężczyzn? Ojej. Mogła być kochanką EenLiego, ale uważała
mężczyzn za seksualnie odpychających. Mała Miss Sahara Rose lubiła przepasać swojego fallusa i
plastik. Im bardziej delikatna i seksowna kobieta, tym bardziej Sahara stawała się podatna.
Czy czułam się winna lub zawstydzona albo choćby w mniejszym stopniu agentem za
korzystanie z mojej kobiecości, jako broni? Nie, do diabła. Patrząc na wszystko, czego Lucius
próbował. Patrząc jak cudownie poległ. Dobry agent wykorzystuje dowolne środki niezbędne do
wygranej. Mężczyźni mogą szydzić z moich metod, jeśli tak pragnęli, ale bądźmy szczerzy.
Zrobiliby to samo gdyby tylko mogli. Mężczyźni nigdy nie wahali się żeby używać swoich atutów,
więc dlaczego kobiety niemiałyby?
Dwóch uzbrojonych strażników stało wystawionych przy drzwiach Sahary Rose, które
znajdowały się obok pokoju, w którym byłam. Ich spojrzenia zdawały się mnie pożerać.
Wiedziałam, że to nie mój kobiecy urok tak ich zachwycał. Nauczyłam się już dawno, że ludzie po
prostu byli podatni na wszystko, co złote.
Wygięłam bezczelnie brew, a jeden z mężczyzn szybko wstukał kod, który otworzył
drzwi. Przemknęłam do środka bez słowa. Były tu dwa krzesła. Żadnego łóżka. Brak stołu. Duży,
czarny ekran obejmował odległą ścianę; to było to. To nie był pokój przeznaczony dla
4 Tłumaczenie: bivi_bavi
wypoczynku, ale do zastraszania. Michael miał nadzieję, że im bardziej nieprzyjemny pokój, tym
mniej czasu podejrzany będzie chciał w nim spędzić.
Przykucnęłam obok nieprzytomnej Sahary Rose, z rosnącym gniewem na Luciusa. On
nawet nie próbował jej złapać. Westchnęłam. Jej ciało było rozłożone na podłodze w dokładnej
pozycji, w której wylądowała przy swoim omdleniu. Upadła do tyłu, ale przynajmniej nie
otworzyła sobie czaszki.
Była młodą dziewczyną ze zbyt bladą cerą i ślicznymi, jasnymi włosami. Piękna,
owszem, ale jej wygląd już płowiał i nosił oznaki zużycia. Stres mógł zrobić to ludziom – za
wcześnie ich postarzać.
Kołysząc jej głowę w moich rękach, delikatnie przesunęłam kosmyki włosów
przylegające do jej skroni. „Sahara Rose,” powiedziałam cicho. „Obudź się dla mnie dziecinko.”
Jęknęła i mruknęła coś niezrozumiale.
„No dalej kochanie. Wstawaj.”
Jej powieki zatrzepotały. Kiedy zdała sobie sprawę gdzie była, jej niebieskie oczy zalała
całkowita panika. Walczyła z moim uściskiem, ale trzymałam mocno, zatrzymując ją w miejscu.
Mogę wydawać się delikatna z powodu złotego koloru i małych kości, ale intensywne treningi
utrzymały mnie silną.
„Nie mam zamiaru cię skrzywdzić,” wyszeptałam do jej ucha, pozwalając żeby mój
oddech pieścił jej policzek.
W momencie kiedy mówiłam , ucichła zupełnie. Jej zrozpaczony wzrok szukał mnie, a
cokolwiek zobaczyła na mojej twarzy sprawiło, że się odprężyła. „Ten mężczyzna. Czy on –”
Przełknęła i zadrżała.
„Nie ma go,” powiedziałam, głaszcząc linię jej szczęki. „Po tym jak cię wystraszył,
wysłałam go do czyszczenia kibli. Zresztą, to wszystko, w czym mężczyźni są dobrzy.”
„Dziękuje,” powiedziała, zatapiając się głębiej w moim uścisku, tuląc się do mnie,
ponieważ byłam jedyną deską ratunku którą spotkała.
„Cała przyjemność po mojej stronie kochanie. Możesz usiąść?”
Przegryzła wargę i skinęła głową, a następnie powoli przesunęła się do pozycji
siedzącej. Miała na sobie zwykły biały top i pasujące sznurowane spodenki. Obie rzeczy dostała z
5 Tłumaczenie: bivi_bavi
uprzejmości Michaela. Ponieważ agenci byli nocnymi stworzeniami, którzy zazwyczaj nosili
czerń, zawsze utrzymywaliśmy więźniów w bieli.
„Chcę iść do domu,” powiedziała Sahara Rose drżącym głosem.
„Niedługo kochanie,” obiecałam, wiedząc że to kłamstwo. Ta kobieta, bez względu na
powody, na jej słodycz, pomagała niebezpiecznemu kosmicie. W jakiś sposób będzie ukarana.
Takie było prawo. Doznałam ukłucia winy i żalu, ale zmiotłam je na bok. „Najpierw, mam do
ciebie kilka pytań.”
Wstałam na nogi i owinęłam moją rękę wokół jej tali, pomagając jej wstać. Upewniłam
się, że moje piersi zazębiły się na jej boku. Na wszelki wypadek gdyby to nie sprawiło, że
zobaczyłaby we mnie kobietę, pozwoliłam moim palcom prześlizgnąć się pod jej koszulkę i
zaczepić na jej nagim brzuchu. Kiedy poczuła ciepło mojej dłoni, zassała powietrze. Ponieważ
moje pożądanie do Luciusa jeszcze się nie rozproszyło, mój miodowy zapach pofrunął do niej.
„Na krzesło,” powiedziałam. Oddała mi więcej wagi niż było to konieczne, a ja
pomogłam jej przesunąć się na siedzenie z listew. „Wygodnie?”
Patrząc na mnie przez swoje rzęsy skinęła głową. „Tak, dziękuję.”
Musnęłam jej policzki moimi kostkami i uklękłam przed nią, delikatnie podważając jej
kolana, aby wcisnąć swoje ciało między jej uda. Jej oczy zrobiły się wielkie i oblizała usta.
„Naprawdę potrzebuję twojej pomocy kochanie,” powiedziałam. „Od tego zależy twoje życie.”
„Nie mogę ci powiedzieć tego co chcesz wiedzieć,” powiedziała, prosząc mnie wzrokiem
o zrozumienie.
„Możesz,” podkreśliłam. Moje palce śledziły linię jej spodni, sprawiając, że jej żołądek
się zaciskał. „Chcesz mi pomóc; wiesz, że chcesz.”
„Nie, nie mogę,” powiedziała, ale mogłam zobaczyć wojnę szalejącą wewnątrz jej
umysłu. EenLi prawdopodobnie zagroził jej żuciu, albo życiu jej rodziny, jeśli nawet odważyłaby
się powiedzieć słowo na temat jego działalności. Ale nie chciała mieć więcej kłopotów.
„Proszę,” powiedziałam, z całym kobiecym zapałem.
Przełknęła. „Co chciałabyś wiedzieć?” zapytała niepewnie.
Odegrałam na mojej twarzy wygląd niechęci, jakbym nie chciała jej angażować, ale nie
miałam wyboru. „Muszę wiedzieć na temat EenLiego i jego… bydlęcych interesach.”
6 Tłumaczenie: bivi_bavi
Jej usta zacisnęły się w strachu i potrząsnęła głową. „Nie mogę. Nic nie wiem.”
Rozłożyłam palce na jej udach i poprowadziłam je w górę dopóki nie uchwyciłam jej
bioder. Jej usta opadły z zaskoczenia, ale nie ruszyła się z miejsca. Moje powieki opadły do
połowy, rzucając cienie na policzki. Wiedziałam, że zauważyła mój biustonosz, bo kiedy na nią
spojrzałam, uciekła oczami z poczucia winy. Jej policzki rozgrzały się do różowego odcieniu.
Dobrze. Miałam jej uwagę, a ona reagowała na moją kobiecość. „Saharo Rose,”
powiedziałam, wymawiając jej imię jakby było moim ulubionym jedzeniem.
Przełknęła ponownie. „Tak?”
„Proszę pomóż mi.” Wróciłam rękami do jej talii, bawiąc się węzłem jej spodni. „W
zamian, pomogę ci jak będę mogła. Nigdy nie będziesz musiała ponownie oglądać EenLiego.”Tyle
było prawdą, ponieważ planowałam zabić drania. „Zacznijmy od czegoś małego. Dlaczego nie
powiesz mi, czemu pomagałaś EenLiemu w pierwszej kolejności? To wystarczająco proste,
prawda?”
Przegryzła usta i skinęła z wahaniem. „Mieszkałam na ulicy. Znalazł mnie i zabrał,
uczynił swoją kochanką. Dał mi pieniądze, jedzenie i miejsce do zamieszkania i powiedział, że
mógłby…”
Zbić ją, jeśli by go zdradziła albo opuściła, dokończyłam za nią. „Ufał ci wystarczająco
żebyś pomagała przy bydle.”
Ta walka wewnątrz niej nadal toczyła się przez kilka minut. Powinna, czy nie powinna?
Powinna podjąć ryzyko rozgniewania EenLiego, czy zaryzykować wiarę w moją pomoc? W
końcu, westchnęła, a jej ramiona się ugięły.
Wiedziałam, że zwycięstwo należało do mnie i walczyłam żeby powstrzymać mój
uśmiech.
„Jeśli bym nie pomogła, stałabym się bydłem.” Łzy ukłuły ją w oczy, wypełniając nad
powiekami. „Sprzedałby mnie, a ja zostałabym zabrana na inną planetę.”
Teraz dokądś zmierzamy.”Opowiedz mi o tych, którzy zostali zabrani poza planetę.”
„Ludzie dawali mu zamówienia,” powiedziała, biorąc moją dłoń i łącząc nasze palce.
Drżała, szukając pociechy. „Jak z jakiegoś dziwnego restauracyjnego menu. Czerwone włosy,
Brązowe oczy i tak dalej.”
„Kto kupował niewolników?”
7 Tłumaczenie: bivi_bavi
„Ludzie. Przybysze. Pochodzenie nie ma znaczenia. Niektórzy z kupujących nie
mieszkają nawet na Ziemi.”
„Więc jak dają EenLiemu swoje zamówienia?”
Wzruszyła ramionami. „Przypuszczam, że przechodzą z wizytą przez portale.”
Mięśnie na moich plecach podskoczyły w oczekiwaniu na jej kolejne słowa. „Wiesz
gdzie znajdują się portale?”
„Nie.”
Uderzyła mnie fala rozczarowania. Sięgnęłam do góry i odgarnęłam jej włosy na bok.
Zamknęła oczy i pochyliła się na mój dotyk.
„Nigdy mi nie powiedział,” dodała. „Jego jedynym zadaniem dla mnie było opiekowanie
się chorymi.”
„Jeśli zamówienie chciał złożyć człowiek, w jaki sposób to robił?
Zacisnęła na chwilę usta. „Jest człowiek, Jonathan Parker. On to stare pieniądze. Ropa
jak sadze. Gości partie w swoim domu, a ludzie mówią mu, czego chcą. On mówi EenLiemu.”
Wiedziałam, że w momencie, kiedy powiedziała imię, wszyscy przysłuchujący się
agenci rozpoczęli poszukiwania Jonathana Parkera w naszych bazach danych. Mielibyśmy
wydruk jego całej jego historii w ciągu kilku minut.
„Wiesz, jakiego typu ludzi szuka teraz EenLi?”
Potrząsnęła głową. „Nigdy nie podaje mi szczegółów.”
„Co z terminami? Kiedy przypada transport?”
„Nie wiem.” Przegryzała swoją dolną wargę i chwyciła mnie za rękę. „Mogę teraz iść do
domu?”Jej głos pokryła błagalna nuta. „Przyrzekam, że nigdy nikogo nie skrzywdziłam.
Opiekowałam się nimi.”
„Wiem, że tak. Ale musisz tutaj zostać trochę dłużej na wypadek gdybyśmy mieli więcej
pytań. Poza tym, jesteś tu bezpieczna przed EenLim,” dodałam, ściskając jej rękę, „tak jak
obiecałam.” A co więcej, jeżeli kiedykolwiek zdecydowalibyśmy się na wykorzystanie jej, jako
przynęty, musiała być łatwo dostępna.
8 Tłumaczenie: bivi_bavi
Bezduszne, wiem, ale niewinne życia były ważniejsze niż ta jedna kobieta. Czasami
należało zrobić coś złego, aby ułatwić pokój.
„Dopilnuję żebyś była wyżywiona i żeby przeniesiono cię do wygodnego pokoju.
Dobrze?”
„Tak,” powiedziała niechętnie. „Dobrze.”
„Świetnie sobie poradziłaś Saharo. Jestem z ciebie dumna.” Skubiąc jej szczękę,
podniosłam się i powoli przeniosłam moje usta na jej. Od razu je otworzyła, aby pogłębić
pocałunek, ale zachowałam go słodkim, delikatnym, wdychając jej zapach a ona mój. Czując jej
miękkość, a ona moją. Była smutną dziewczyną, ze smutnym życiem, ale nie była zła. „Powiesz
mi, jeśli coś sobie przypomnisz, prawda?”
„Tak,” wyszeptała.
Wstałam i się odsunęłam, kiedy to zrobiłam moje palce zjechały po jej szczęce.
Posyłając jej ostatnie, tęskne spojrzenie, przeniosłam się do drzwi.
„Zaczekaj,” zawołała. Ona także stała, krzesło poślizgnęło się za nią.
Nie odwróciłam się w pełni, ale spojrzałam przez ramię. „Tak?”
„Jak masz na imię?” zapytała.
„Eden Black.” Zrobiłam przerwę. „Kosmiczny zabójca. Nie martw się. Zajmę się
EenLim.”
Jej „dziękuje” roznosiło się echem w moich uszach, kiedy zamknęły się za mną drzwi.
1 Tłumaczenie: bivi_bavi Rozdział 5 Minęło pięć minut. Zostało jeszcze pięć. Prawie znienawidziłam za te dziesięć minut do końca. Lucius był po prostu zbyt zabawny. Wrzaski na Saharę Rose zawiodły, więc próbował się przymilać. Zastraszanie przez milczenie zawiodło, więc zmienił się na tryb ‘jestem miłym facetem, a ty powiesz mi wszystko’. Ilekroć do niej podchodził, jej drżenie i łkanie wzrastało, ale ani razu nie powiedziała słowa. Gdy w końcu zaczęła krzyczeć histerycznie, odwrócił się do mnie plecami. Sięgnął w górę jedną ręką, jak gdyby chciał podrapać się po głowie. Pokazał mi środkowy palec. Roześmiałam się. Chwyciła go desperacja, ciemniejąc w jego rysach, stając się cięższa na jego ramionach. Najlepszą rzeczą było to, musiałam przyznać, że jego wybryki utrzymywały mój umysł z dala od EenLiego i mojej własnej porażki. Kolejne trzy minuty minęły bez rezultatów. Lucius starał się to ukryć, ale złapałam go na kilku spanikowanych zerknięciach na swój zegarek. Musiałam powstrzymać kolejną rundę śmiechu. Nigdy nie byłam jedną z tych, którzy cieszą się cudzym bólem, ale proszę. Oglądanie nieudolnych starań tego zatwardziałego mężczyzny znajdującego się właśnie tam, pochłaniając całą miskę pokrytych cukrem brzoskwiń – moja największa słabość. Spojrzałam na zegar obok ekranu. Została tylko minuta. Lucius zaczął chodzić gorączkowo, prosząc, błagając – rzeczywiście błagając – Saharę Rose żeby wypowiedziała pojedyncze słowo. Jego pierścień w brwi błysnął w świetle. „Proszę,” powiedział, słowo mocno naciskało na jego usta. „Proszę, po prostu powiedz swoje imię. Klnij na mnie. Cokolwiek. Zapłacę ci. Nieważne ile będziesz chciała.” Nadal drżała w swoim kącie, z zaciśniętymi ustami, ze łzami w oczach. Przynajmniej przestała krzyczeć. „Błagam cię. Powiedz mi swoje imię. To wszystko, co musisz zrobić. Później, cię zostawię. Nigdy ponownie nie będziesz musiała mnie oglądać.” Pięć… cztery… trzy… dwa… Jeden. Oparłam się ochocie żeby skakać i krzyczeć. Lucius wybuchnął strumieniem przekleństw tak paskudnych i ponurych, że Sahara Rose niemal dostała napadu padaczki. Popadła w omdlenie, a jej włosy rozsypały się wokół niej.
2 Tłumaczenie: bivi_bavi „On zamierza ją zabić,” wysapał Ren. Wyciągnął swoją jednostkę komórkową, i przyłożył małe czarne pudełko do swoich ust. „Potrzebujemy wsparcia–” Złapałam za urządzenie i rzuciłam je na ziemie. Moje uszy powitał dźwięk pękającego plastiku. Ren rozdziawił usta i zamrugał na mnie w szoku. „Po co to do cholery zrobiłaś? Muszę chronić podejrzanego. Ona –” „W porządku,” odparłam bez obaw. „Nic jej nie będzie. Nie zrobi jej krzywdy.” „Jasne, że nie zrobi.” Ren chodził w tą i z powrotem, jego niepokój objawiał się w energicznym sposobie, w jakim się poruszał. Przeciągnął ręką po włosach. „Jest wkurwiony. Nie będzie w stanie się kontrolować.” „Na miłość boską, uspokój się Ren. Niepotrzebnie się przejmujesz. Jego złość jest skierowana na mnie. Nie Saharę Rose.” „Na ciebie?” Utknął w martwym punkcie. Błysk zmieszania pojawił się w jego oczach, jakbym mówiła w obcym języku, a on potrzebował tłumaczenia słów. „Nie rozumiem.” „Ani nie musisz.” Zwężając spojrzenie, Ren chwycił za pochwę pistoletu u swojego boku. Szybko położyłam rękę na jego nadgarstku. „Lucius mnie również nie skrzywdzi,” powiedziałam. „Skąd wiesz do cholery?” Uśmiechnęłam się słodko. „Kobieca intuicja.” Lucius wybiegł z celi Sahary Rose niosąc na twarzy wyraz niewypowiedzianej przemocy. Jego oczy płonęły jasnym błękitem, a policzki jaśniały żywą czerwienią. Jego mięśnie były skupione i gotowe żeby skoczyć do akcji. Roześmiałam się. Ren zbladł i zamrugał na mnie jakbym była szalona. Może byłam. Kto inny śmiałby się w obliczu takiej męskiej furii? Choć, zasłużył na to. Był taki pewny swojego sukcesu. I zawiódł. Miałam szansę żeby mu pokazać, żeby go pokonać. Zaśmiałam się ponownie. Ale to będzie zabawne. Nie byłam pewna ile sekund minęło zanim Lucius przedostał się do środka pokoju obserwacyjnego. Ren zastygł w miejscu obok mnie. Wzrok Luciusa zamknął się na moim. Zaparł się w rozkroku i zacisnął ręce w pięści po bokach. Nie próbowałam nawet ukryć swojego rozbawienia. „Przegrałeś,” powiedziałam.
3 Tłumaczenie: bivi_bavi Zwęził oczy. „To nie oznacza, że ty wygrałaś.” „Ale znaczy, że przegrałeś.” Trzasnął swoją szczęką, ale nie odpowiedział. „Zamierzam się tym rozkoszować,” powiedziałam. „bardzo.” Rozpięłam pierwsze trzy guziki mojej koszuli, sprawiając, że materiał się rozchylił, ukazując koronkowe krawędzie mojego stanika. Obaj mężczyźni mnie obserwowali, Ren z fascynacją –nie potrzeba wiele żeby zgasić jego strach, prawda? – a Lucius z żarem. Żarem pożądania czy czarnym, ogniem wściekłości? Zastanawiałam się, gdy rozpuściłam kucyk i przeczesałam palcami przez moje włosy. Oblizałam usta. „Wrócę za pięć minut,” powiedziałam. Jego oczy zwęziły się bardziej, w zaledwie szczeliny, które całkowicie blokowały kolor jego tęczówek. „Tak pewna?” „Och, tak. Proszę mi wybaczyć, Ren, Agencie Zabójczy,” powiedziałam, kiwając głową na Luciusa zanim przeszłam obok niego i wyszłam z pomieszczenia. Czyżbym zapomniała wspomnieć, że Sahara Rose nie lubi mężczyzn? Ojej. Mogła być kochanką EenLiego, ale uważała mężczyzn za seksualnie odpychających. Mała Miss Sahara Rose lubiła przepasać swojego fallusa i plastik. Im bardziej delikatna i seksowna kobieta, tym bardziej Sahara stawała się podatna. Czy czułam się winna lub zawstydzona albo choćby w mniejszym stopniu agentem za korzystanie z mojej kobiecości, jako broni? Nie, do diabła. Patrząc na wszystko, czego Lucius próbował. Patrząc jak cudownie poległ. Dobry agent wykorzystuje dowolne środki niezbędne do wygranej. Mężczyźni mogą szydzić z moich metod, jeśli tak pragnęli, ale bądźmy szczerzy. Zrobiliby to samo gdyby tylko mogli. Mężczyźni nigdy nie wahali się żeby używać swoich atutów, więc dlaczego kobiety niemiałyby? Dwóch uzbrojonych strażników stało wystawionych przy drzwiach Sahary Rose, które znajdowały się obok pokoju, w którym byłam. Ich spojrzenia zdawały się mnie pożerać. Wiedziałam, że to nie mój kobiecy urok tak ich zachwycał. Nauczyłam się już dawno, że ludzie po prostu byli podatni na wszystko, co złote. Wygięłam bezczelnie brew, a jeden z mężczyzn szybko wstukał kod, który otworzył drzwi. Przemknęłam do środka bez słowa. Były tu dwa krzesła. Żadnego łóżka. Brak stołu. Duży, czarny ekran obejmował odległą ścianę; to było to. To nie był pokój przeznaczony dla
4 Tłumaczenie: bivi_bavi wypoczynku, ale do zastraszania. Michael miał nadzieję, że im bardziej nieprzyjemny pokój, tym mniej czasu podejrzany będzie chciał w nim spędzić. Przykucnęłam obok nieprzytomnej Sahary Rose, z rosnącym gniewem na Luciusa. On nawet nie próbował jej złapać. Westchnęłam. Jej ciało było rozłożone na podłodze w dokładnej pozycji, w której wylądowała przy swoim omdleniu. Upadła do tyłu, ale przynajmniej nie otworzyła sobie czaszki. Była młodą dziewczyną ze zbyt bladą cerą i ślicznymi, jasnymi włosami. Piękna, owszem, ale jej wygląd już płowiał i nosił oznaki zużycia. Stres mógł zrobić to ludziom – za wcześnie ich postarzać. Kołysząc jej głowę w moich rękach, delikatnie przesunęłam kosmyki włosów przylegające do jej skroni. „Sahara Rose,” powiedziałam cicho. „Obudź się dla mnie dziecinko.” Jęknęła i mruknęła coś niezrozumiale. „No dalej kochanie. Wstawaj.” Jej powieki zatrzepotały. Kiedy zdała sobie sprawę gdzie była, jej niebieskie oczy zalała całkowita panika. Walczyła z moim uściskiem, ale trzymałam mocno, zatrzymując ją w miejscu. Mogę wydawać się delikatna z powodu złotego koloru i małych kości, ale intensywne treningi utrzymały mnie silną. „Nie mam zamiaru cię skrzywdzić,” wyszeptałam do jej ucha, pozwalając żeby mój oddech pieścił jej policzek. W momencie kiedy mówiłam , ucichła zupełnie. Jej zrozpaczony wzrok szukał mnie, a cokolwiek zobaczyła na mojej twarzy sprawiło, że się odprężyła. „Ten mężczyzna. Czy on –” Przełknęła i zadrżała. „Nie ma go,” powiedziałam, głaszcząc linię jej szczęki. „Po tym jak cię wystraszył, wysłałam go do czyszczenia kibli. Zresztą, to wszystko, w czym mężczyźni są dobrzy.” „Dziękuje,” powiedziała, zatapiając się głębiej w moim uścisku, tuląc się do mnie, ponieważ byłam jedyną deską ratunku którą spotkała. „Cała przyjemność po mojej stronie kochanie. Możesz usiąść?” Przegryzła wargę i skinęła głową, a następnie powoli przesunęła się do pozycji siedzącej. Miała na sobie zwykły biały top i pasujące sznurowane spodenki. Obie rzeczy dostała z
5 Tłumaczenie: bivi_bavi uprzejmości Michaela. Ponieważ agenci byli nocnymi stworzeniami, którzy zazwyczaj nosili czerń, zawsze utrzymywaliśmy więźniów w bieli. „Chcę iść do domu,” powiedziała Sahara Rose drżącym głosem. „Niedługo kochanie,” obiecałam, wiedząc że to kłamstwo. Ta kobieta, bez względu na powody, na jej słodycz, pomagała niebezpiecznemu kosmicie. W jakiś sposób będzie ukarana. Takie było prawo. Doznałam ukłucia winy i żalu, ale zmiotłam je na bok. „Najpierw, mam do ciebie kilka pytań.” Wstałam na nogi i owinęłam moją rękę wokół jej tali, pomagając jej wstać. Upewniłam się, że moje piersi zazębiły się na jej boku. Na wszelki wypadek gdyby to nie sprawiło, że zobaczyłaby we mnie kobietę, pozwoliłam moim palcom prześlizgnąć się pod jej koszulkę i zaczepić na jej nagim brzuchu. Kiedy poczuła ciepło mojej dłoni, zassała powietrze. Ponieważ moje pożądanie do Luciusa jeszcze się nie rozproszyło, mój miodowy zapach pofrunął do niej. „Na krzesło,” powiedziałam. Oddała mi więcej wagi niż było to konieczne, a ja pomogłam jej przesunąć się na siedzenie z listew. „Wygodnie?” Patrząc na mnie przez swoje rzęsy skinęła głową. „Tak, dziękuję.” Musnęłam jej policzki moimi kostkami i uklękłam przed nią, delikatnie podważając jej kolana, aby wcisnąć swoje ciało między jej uda. Jej oczy zrobiły się wielkie i oblizała usta. „Naprawdę potrzebuję twojej pomocy kochanie,” powiedziałam. „Od tego zależy twoje życie.” „Nie mogę ci powiedzieć tego co chcesz wiedzieć,” powiedziała, prosząc mnie wzrokiem o zrozumienie. „Możesz,” podkreśliłam. Moje palce śledziły linię jej spodni, sprawiając, że jej żołądek się zaciskał. „Chcesz mi pomóc; wiesz, że chcesz.” „Nie, nie mogę,” powiedziała, ale mogłam zobaczyć wojnę szalejącą wewnątrz jej umysłu. EenLi prawdopodobnie zagroził jej żuciu, albo życiu jej rodziny, jeśli nawet odważyłaby się powiedzieć słowo na temat jego działalności. Ale nie chciała mieć więcej kłopotów. „Proszę,” powiedziałam, z całym kobiecym zapałem. Przełknęła. „Co chciałabyś wiedzieć?” zapytała niepewnie. Odegrałam na mojej twarzy wygląd niechęci, jakbym nie chciała jej angażować, ale nie miałam wyboru. „Muszę wiedzieć na temat EenLiego i jego… bydlęcych interesach.”
6 Tłumaczenie: bivi_bavi Jej usta zacisnęły się w strachu i potrząsnęła głową. „Nie mogę. Nic nie wiem.” Rozłożyłam palce na jej udach i poprowadziłam je w górę dopóki nie uchwyciłam jej bioder. Jej usta opadły z zaskoczenia, ale nie ruszyła się z miejsca. Moje powieki opadły do połowy, rzucając cienie na policzki. Wiedziałam, że zauważyła mój biustonosz, bo kiedy na nią spojrzałam, uciekła oczami z poczucia winy. Jej policzki rozgrzały się do różowego odcieniu. Dobrze. Miałam jej uwagę, a ona reagowała na moją kobiecość. „Saharo Rose,” powiedziałam, wymawiając jej imię jakby było moim ulubionym jedzeniem. Przełknęła ponownie. „Tak?” „Proszę pomóż mi.” Wróciłam rękami do jej talii, bawiąc się węzłem jej spodni. „W zamian, pomogę ci jak będę mogła. Nigdy nie będziesz musiała ponownie oglądać EenLiego.”Tyle było prawdą, ponieważ planowałam zabić drania. „Zacznijmy od czegoś małego. Dlaczego nie powiesz mi, czemu pomagałaś EenLiemu w pierwszej kolejności? To wystarczająco proste, prawda?” Przegryzła usta i skinęła z wahaniem. „Mieszkałam na ulicy. Znalazł mnie i zabrał, uczynił swoją kochanką. Dał mi pieniądze, jedzenie i miejsce do zamieszkania i powiedział, że mógłby…” Zbić ją, jeśli by go zdradziła albo opuściła, dokończyłam za nią. „Ufał ci wystarczająco żebyś pomagała przy bydle.” Ta walka wewnątrz niej nadal toczyła się przez kilka minut. Powinna, czy nie powinna? Powinna podjąć ryzyko rozgniewania EenLiego, czy zaryzykować wiarę w moją pomoc? W końcu, westchnęła, a jej ramiona się ugięły. Wiedziałam, że zwycięstwo należało do mnie i walczyłam żeby powstrzymać mój uśmiech. „Jeśli bym nie pomogła, stałabym się bydłem.” Łzy ukłuły ją w oczy, wypełniając nad powiekami. „Sprzedałby mnie, a ja zostałabym zabrana na inną planetę.” Teraz dokądś zmierzamy.”Opowiedz mi o tych, którzy zostali zabrani poza planetę.” „Ludzie dawali mu zamówienia,” powiedziała, biorąc moją dłoń i łącząc nasze palce. Drżała, szukając pociechy. „Jak z jakiegoś dziwnego restauracyjnego menu. Czerwone włosy, Brązowe oczy i tak dalej.” „Kto kupował niewolników?”
7 Tłumaczenie: bivi_bavi „Ludzie. Przybysze. Pochodzenie nie ma znaczenia. Niektórzy z kupujących nie mieszkają nawet na Ziemi.” „Więc jak dają EenLiemu swoje zamówienia?” Wzruszyła ramionami. „Przypuszczam, że przechodzą z wizytą przez portale.” Mięśnie na moich plecach podskoczyły w oczekiwaniu na jej kolejne słowa. „Wiesz gdzie znajdują się portale?” „Nie.” Uderzyła mnie fala rozczarowania. Sięgnęłam do góry i odgarnęłam jej włosy na bok. Zamknęła oczy i pochyliła się na mój dotyk. „Nigdy mi nie powiedział,” dodała. „Jego jedynym zadaniem dla mnie było opiekowanie się chorymi.” „Jeśli zamówienie chciał złożyć człowiek, w jaki sposób to robił? Zacisnęła na chwilę usta. „Jest człowiek, Jonathan Parker. On to stare pieniądze. Ropa jak sadze. Gości partie w swoim domu, a ludzie mówią mu, czego chcą. On mówi EenLiemu.” Wiedziałam, że w momencie, kiedy powiedziała imię, wszyscy przysłuchujący się agenci rozpoczęli poszukiwania Jonathana Parkera w naszych bazach danych. Mielibyśmy wydruk jego całej jego historii w ciągu kilku minut. „Wiesz, jakiego typu ludzi szuka teraz EenLi?” Potrząsnęła głową. „Nigdy nie podaje mi szczegółów.” „Co z terminami? Kiedy przypada transport?” „Nie wiem.” Przegryzała swoją dolną wargę i chwyciła mnie za rękę. „Mogę teraz iść do domu?”Jej głos pokryła błagalna nuta. „Przyrzekam, że nigdy nikogo nie skrzywdziłam. Opiekowałam się nimi.” „Wiem, że tak. Ale musisz tutaj zostać trochę dłużej na wypadek gdybyśmy mieli więcej pytań. Poza tym, jesteś tu bezpieczna przed EenLim,” dodałam, ściskając jej rękę, „tak jak obiecałam.” A co więcej, jeżeli kiedykolwiek zdecydowalibyśmy się na wykorzystanie jej, jako przynęty, musiała być łatwo dostępna.
8 Tłumaczenie: bivi_bavi Bezduszne, wiem, ale niewinne życia były ważniejsze niż ta jedna kobieta. Czasami należało zrobić coś złego, aby ułatwić pokój. „Dopilnuję żebyś była wyżywiona i żeby przeniesiono cię do wygodnego pokoju. Dobrze?” „Tak,” powiedziała niechętnie. „Dobrze.” „Świetnie sobie poradziłaś Saharo. Jestem z ciebie dumna.” Skubiąc jej szczękę, podniosłam się i powoli przeniosłam moje usta na jej. Od razu je otworzyła, aby pogłębić pocałunek, ale zachowałam go słodkim, delikatnym, wdychając jej zapach a ona mój. Czując jej miękkość, a ona moją. Była smutną dziewczyną, ze smutnym życiem, ale nie była zła. „Powiesz mi, jeśli coś sobie przypomnisz, prawda?” „Tak,” wyszeptała. Wstałam i się odsunęłam, kiedy to zrobiłam moje palce zjechały po jej szczęce. Posyłając jej ostatnie, tęskne spojrzenie, przeniosłam się do drzwi. „Zaczekaj,” zawołała. Ona także stała, krzesło poślizgnęło się za nią. Nie odwróciłam się w pełni, ale spojrzałam przez ramię. „Tak?” „Jak masz na imię?” zapytała. „Eden Black.” Zrobiłam przerwę. „Kosmiczny zabójca. Nie martw się. Zajmę się EenLim.” Jej „dziękuje” roznosiło się echem w moich uszach, kiedy zamknęły się za mną drzwi.