mek4

  • Dokumenty6 660
  • Odsłony367 821
  • Obserwuję282
  • Rozmiar dokumentów11.2 GB
  • Ilość pobrań288 234

Showalter Gena - Łowcy Obcych 2 - Zniewól mnie słodko - Rozdział 9

Dodano: 6 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 6 lata temu
Rozmiar :70.0 KB
Rozszerzenie:pdf

Showalter Gena - Łowcy Obcych 2 - Zniewól mnie słodko - Rozdział 9.pdf

mek4 EBooki
Użytkownik mek4 wgrał ten materiał 6 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 58 osób, 42 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 7 z dostępnych 7 stron)

1 Tłumaczenie: bivi_bavi Rozdział 9 Następnego dnia, wlokłam moje nowo wywoskowane ciało przez wyczerpujący trzy godzinny trening, a następnie dwie dodatkowe godziny szkolenia ataków i obrony za pomocą różnych broni. Dziewczyna nigdy nie wie, kiedy konkretna umiejętność może się przydać. Noże, broń ogniowa, walka na pięści w komnacie wirtualnej rzeczywistości, wszystkie robiły swoje. Zrezygnowałam z ostatecznej przymiarki garderoby. Krawcowa miła moje wymiary. Co więcej ode mnie potrzebowała? Moja porażka z EenLim stawała się ciężkim płaszczem winy na moich ramionach. W większym stopniu niż wcześniej. Być może, dlatego dzisiaj naciskałam na siebie tak mocno. A może oglądając Luciusa tak łatwo wtykającego się do życia Jonathana Parkera sprawiło, że byłam zazdrosna. Był o wiele lepszym agentem niż dawałam wiarę przy naszym pierwszym spotkaniu. Teraz musiałam udowodnić przed nim swoją wartość. Dopiero, kiedy byłam całkowicie wyczerpana udałam się na spoczynek do mojego pokoju. Jednak, nie odpoczywałam. Było jeszcze wiele do zrobienia. Wzięłam prysznic, zmieniłam ubranie, a następnie przytruchtałam po schodach na szybki posiłek, aby zwiększyć energię. Trufle czekoladowe, truskawki zanurzone w śmietanie, brzoskwinie, wszystko posypane cukrem. Moje ulubione. Zjadłam je szybko. Gdy wypiłam dwie szklanki wody z cukrem usłyszałam prze system głośników głos Michaela. „Eden kochanie. Muszę cię widzieć w moim biurze.” Zaciekawiona, porzuciłam kuchnię i moje smakołyki i ruszyłam w stronę biura. Wyglądał dokładnie tak jak go zostawiłam wczoraj – ubrany w garnitur, z włosami w lekkim nieładzie, cygarem u boku. Usiadł przy biurku i spojrzał na gruby stos papierów. Uśmiechnął się do mnie na powitanie. „To było szybkie. Skończyłaś już swoje przymiarki?” „Nie, postanowiłam, że nie pójdę.” Zanim zdążył odpowiedzieć zatonęłam w fotelu przed nim i powiedziałam, „Po co chciałeś mnie zobaczyć?” Oparł się na krześle i przez dłuższą chwilę obserwował mnie w milczeniu. „Wiem, że byłaś zaniepokojona. Wiem też, że w tej chwili nie ma nic do zrobienia w spawie EenLiego.” „Tak,” powiedziałam zdezorientowana. Do czego zmierzał? Złożył ręce na brzuchu. „Mam dla ciebie inny przypadek.”

2 Tłumaczenie: bivi_bavi Podniecenie zawrzało wewnątrz mnie. „Kontynuuj.” „W Nowej Florydzie Morew gwałci ludzkie kobiety. Lokalni z A.I.R nie są w stanie działać z powodu tego politycznego pieprzenia. Morew jest kochankiem burmistrza. Ściślej mówiąc, Mayor Jeffries, kobiety znanej ze swojej politycznie żelaznej pięści. Śmierć faceta musi wyglądać na wypadek.” „Ma ochronę?” Michael wzruszył ramionami. „Dwóch tęgich ludzi, ale zawszę szybko wychodzą, kiedy odwiedza go burmistrz.” Co oznacza, że muszę złapać go ze spuszczonymi spodniami. Dosłownie. „Czy A.I.R chce go najpierw przesłuchać?” „Nie. Chcą tylko jego śmierci. Ma się spotkać z burmistrz jutro.” Mogłam wejść i wyjść w oka mgnieniu. To było dokładnie takie wyzwanie, jakiego potrzebowałam żeby zwalczyć swój niepokój. Michael dobrze mnie znał. „Dziękuję.” Być może, z tym powodzeniem , będę mogła zacząć wycierać moją ostatnią porażkę. Wydał westchnienie. „Proszę, proszę, proszę bądź ostrożna. Po tych wszystkich środkach, które włożyłaś w EenLiego, nie chcę żebyś została wyeliminowana z pracy na rutynowym wypadzie.” „Zawsze jestem ostrożna.” Przesłałam mu całusa. „Wyjadę w ciągu godziny i miejmy nadzieję na powrót jutrzejszej nocy. Byłabym wdzięczna, jeśli przełożyłbyś moją przymiarkę.”Mrugnęłam i wstałam na nogi, a następnie wybiegłam z biura. Mojemu celowi było na imię Romeo Montaga. Tak, tak właśnie nazywał siebie Morew. Romeo. Morewsi byli znani ze swojej urody, więc przypuszczałam, że nazwa pasowała. Zwłaszcza, że to kosmiczne piękno przekraczało wszystko, co kiedykolwiek widziałam. Posiadał ucałowane słońcem włosy, które spływały przez jego ramiona i niewinnie boską twarz, którą powinien mieć tylko anioł. Tylko rozdwojony język oddawał mu jego status obcego. Ubierał swoje wysokie, szczupłe ciało w czarne skórzane spodnie i otwartą białą koszulkę. Myślę, że uważał się za Casanovę pirata. Był w posiadaniu wilczura zamiast papugi, ale pies był prawie równie groźny jak ptak. Leżała na swojej aksamitnej poduszce obok łóżka i nawet nie mrugnęła, kiedy weszłam. Z głową

3 Tłumaczenie: bivi_bavi na łapach, obserwowała Romeo z kompletnym brakiem zainteresowania, a nawet trochę ze strachem. Spędziłam dzień chodząc za nim, ucząc się jego wzorów. Lubił młode dziewczyny, lubił je oglądać i obcesowo się o nie ocierać, kiedy się obok nich przechadzał. Brzydził mnie. A teraz obrzydliwy drań miał Nowo Florydzką sześćdziesięcio cztero letnią burmistrz nagą i przywiązaną do swojego łóżka. Wiedziałam, że musiałam złapać go ze spuszczonymi spodniami, ale miałam nadzieję, dotrzeć po zakończeniu aktu. Nie przed. Szybko się rozebrał, pośród kobiecych okrzyków zachęty, zdzierając swoje ubrania w jednym, dramatycznie szerokim ruchu. Widząc jego nagie ciało, zamrugałam. Potrząsnęłam głową. Nie, wciąż tam. Przypuszczam, że Morwsi mieli więcej niż jedną pozaziemską cechę. Rozdwojony język i podwójnie rozwidlony fiut. Coś takiego, dwa penisy. Gdy Romeo stanął nagi na brzegu łóżka, burmistrz jęczała i rzucała się jakby właśnie weszła na korytarze raju. Zauważyłam, że Morew pozostawał niepobudzony do działania. Musiał zamknąć oczy i pociągnąć ręką do osiągnięcia (podwójnej) erekcji. Będąc wewnątrz szafy, pragnęłam wykłuć sobie oczy i odciąć uszy. Te wspomnienia będą mnie prześladować. Gdyby tylko drzwi szafy nie były z listwy. „Ujeżdżaj mnie, ogierze,” płakała Mayor Jeffries. „Ujeżdżaj mnie mocno. Właśnie tak jak wiesz, że lubię.” „Nie gadaj kobieto,” warknął. Uderzył ją w tyłek, naprawdę, jedynie łagodnym klepnięciem. „Ja tu rządze.” Jęknęła z zachwytu. Uderzył ją ponownie, tym razem mocniej. Chociaż nie przyznał tego głośno, sądziłam, że został wyłączony w jej przyjemności. Nie miałabym wątpliwości, jeżeli to był sposób, w jaki Romeo gwałci inne. Przywiązywał je do łóżka i pozwalał dostrzec im swoje dobra. „Teraz jesteś moja.” Słowa nie miały ani śladu zaborczości. Nie, brzmiały na przećwiczone. Wspiął się na łóżko i rzucił na burmistrz. To zrodziło z jej strony kolejna rundę jęków. Na szczęście, minęło tylko pięć minut zanim Morewski ogier zakończył jazdę. Cóż, to

4 Tłumaczenie: bivi_bavi znaczy, przed wykończeniem swojej łóżkowej partnerki. Jej całe ciało drżało konwulsyjnie od orgazmu. Z mocno naciągniętą twarzą, podniósł się z niej, choć było oczywiste, że nie doszedł. Rozwiązał zaspokojoną kobietę i powiedział, „Podobało ci się słodka?” „Wiesz, że tak. Może… może następnym razem zrób to jeszcze mocniej,” wyszeptała, prawie jakby była zawstydzona swoim pragnieniem. „Mocniej?” „Tak.” Burmistrz Jeffries ociężale zeszła z łóżka. Pozbierała z podłogi miętowo zielony kostium. Gdy pomarszczony materiał został przytwierdzony na jej równie pomarszczonym ciele, podjęła stos banknotów i położyła je na stole. Wpatrywała się w Romeo. „Będziesz jutro wolny,” powiedziała, jej głos stał się rzeczowy. Kiedy włożyła ubranie, myślę, że również założyła swoje poczucie siły. Romeo spojrzał na nią. Uśmiechnął się powoli. „Oczywiście. Zerżnę cię tak mocno, że twoje krzyki będzie słychać na całym świecie.” „Więc do jutra.” Zadrżała zanim wyszła z pokoju. Drzwi zamknęły się za nią automatycznie, blokując jej wejście. Romeo szybko stracił swój uśmiech. „Dziwka,” mruknął. Gdybym nie wiedziała wcześniej, dowiedziałabym się teraz. Nie lubił jej. Nawet trochę. Był opłacanym kochankiem i dawał jej, czego chciała. Dominację. To było ironiczne, że osoba publiczna znana ze swojej żelazne ręki na arenie politycznej, prywatnie pozwalała mężczyźnie, do tego kosmicie, na taką kontrolę. Teraz sam, Romeo skrzywił się na psa. „Powinieneś odgryźć kawałek jej tyłka ty bezwartościowy kawałku gówna.” Pies zaskomlał na jego ton. Zmarszczyłam brwi. Romeo zamknął oczy i zaczął gładzić swoje erekcje – potrzebował do tego obu rąk. Nadając nowe znaczenie terminu „podwójnej przyjemności.” Przewróciłam oczami. Mogłam go teraz ogłuszyć, następnie otruć, kiedy on nie mógł ze mną walczyć. Do rana byłby martwy, i nikt nie wiedziałby, dlaczego albo, że w ogóle tutaj byłam. Ale…

5 Tłumaczenie: bivi_bavi Ale włamałam się kilka godzin temu, omijając dwóch strażników i najnowocześniejszy robo tyczny system bezpieczeństwa. Automatyczny system, który używał sztucznej inteligencji do systematycznej nauki wzorców zachowań właścicieli domu i dostosowywał się do nich bez potrzeby programowania. Elementy zabezpieczeń zintegrowały się do systemu automatycznego uzbrojenia i rozbrojenia, a jednocześnie zapewniały zakwaterowanie dla tych, którzy pozostawali wciąż na terenie. Nawet żeby wejść do domu musiałam zalogować się do systemu. Bardzo pracochłonne, ale warte tego. Powinno być więcej strażników, ale domyślałam się, że burmistrz wolała zachować ich powiązania tak prywatnie jak to możliwe. Prawdopodobnie dla tego, że nie była niczym więcej poza Morewską suką. Gdybym była nią, również nie chciałabym, żeby ludzie wiedzieli. Podczas pierwszego wejścia do tego pokoju, poświęciłam trochę czasu na rozejrzenie się. Znalazłam holograficzny terminarz Romeo. Po co ludzie tego używają? Zostawiają jasny szlak do prześledzenia. Tak czy inaczej, był tam ciekawy smakołyk. Wizyta w domu, 9 po południu. Powrót 11:30 Co miał na myśli przez dom? Posiadał tu rodzinę? Albo chodziło mu o coś zupełnie innego? Czy miał na myśli podróż przez portal i powrót na chwilę na swoją ojczystą planetę? Podejrzewałam, że to drugie i wzbudziło to moje zainteresowanie. Właściwie liczyłam na to drugie. EenLi używał tych cholernych portali. Michael chciał się dowiedzieć gdzie były. Lucius chciał wiedzieć gdzie są. Gdybym mogła dostarczyć te informacje… Odurzająca myśl uwiodła mnie tak pewnie jak namiętny kochanek. Kiedy Romeo (na szczęście) skończył swoje sprawy, potoczył się na nogi. „Podobało ci się, co zobaczyłaś, Killer?” zapytał psa, obłudnym tonem. „Suka,” powiedział. „Wszystkie jesteście sukami.” Kopnął Killer w brzuch, a ona pisnęła. Próbowała go ugryźć, ale znów ją kopną. Teraz z głową schowaną pod łapami, czołgała się do tyłu, z dala od niego. Przegryzłam policzek od wewnątrz. Kopnij ją jeszcze raz, pomyślałam ponuro, a zapomnę o portalu i cię zabije. Nagi, podszedł do szafy, aby znaleźć coś do założenia. Przestrzeń była tak wielka i wypełniona po brzegi, więc nie martwiłam się, że może mnie zobaczyć leżącą na górnej półce. Nich to diabli, nie zdziwiłabym się gdyby ukrywał się tutaj tuzin innych zabójców, a ja po prostu ich nie widziałam. Jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w tej sytuacji, był fakt, jaka była stereotypowa. To znaczy, doświadczony zabójca zmuszony ukrywać się w szafie? Proszę. Ale utknęłam tak już przedtem i najbardziej prawdopodobne, że utknęłam w ten sposób ponownie.

6 Tłumaczenie: bivi_bavi Romeo szybko wybrał inną parę czarnych skórzanych spodni. Zdecydował się nie zakładać pirackiej koszuli, a zamiast tego wybrał ciasną koszulę w serek. Przypuszczałam, że mogłam zobaczyć, dlaczego niektóre kobiety się w nim zadłużały – oprócz podwójnego penisa. Jego zewnętrzne piękno graniczyło z nielegalnością. Jednak, pozostawił mnie zimną. Częściowo, dlatego, ponieważ wiedziałam, że pod tym całym męskim pięknie posiada serce potwora, ale również, dlatego, że brakowało mu bogatej żywotności, którą posiadał Lucius. Porównywanie obu mężczyzn było jak porównanie portretu martwej natury z wykłutą rzeźbą. Rzeźba przynajmniej szczyciła się trzema wymiarami. Skończywszy się ubierać, Romeo zamknął szafę. Spokojnie zeszłam i przeniosłam się do drzwi z listew. Podziwiał się w pełnometrażowym lustrze. Spojrzałam na jego zegar. Miał zaplanowany „dom” za trzydzieści minut. Tykanie czasu go nie popędzało. Nucąc pod nosem, przeszedł do kredensu i wsunął na szyję naszyjnik. Pamiętam, że widziałam ten naszyjnik wcześniej, kiedy przeszukiwałam jego pokój. Był mały i trójkątny, z platynowym łańcuchem i dziwnym kamieniem w centrum – kamieniem niepodobnym do jakiegokolwiek, którego w życiu widziałam. Podobny do kryształu, ale błyszczący i gładki jak mosiądz. Po spryskaniu się wodą kolońską, Romeo wreszcie opuścił sypialnię. Pies warknął na drzwi. Desperacko chciałam przejść się duchem i śledzić każdy jego krok, ale nie ośmieliłam się w tym domu opuścić mojego ciała niestrzeżonego. Zamiast tego, wyciągnęłam z półki moją torbę. Przywiązałam ją do pleców zanim ukradkiem wypadłam z szafy. Killer przestała warczeć i spojrzała na mnie swoimi pełnymi wyrazu oczami. Wydawała się mówić, uratuj mnie. Nie zaatakowała mnie, nie zachowywała jakby w jakikolwiek sposób chciała mnie zranić. Coś we mnie szarpnęło. Nie miałam na to czasu, ale znalazłam się schylając, chwytając jej pysk w moje dłonie i spotykając te duże, brązowe spojrzenie. „Nie martw się,” szepnęłam do niej. „To ostatni raz, kiedy będziesz musiała go oglądać.” Następnie wyszłam tą samą drogą, którą weszłam – przez okno. Nie przypuszczałam żeby portal znajdował się wewnątrz domu. To oznaczało, że musiał wyjść wcześniej czy później. Opuściłam moją maskę. Kiedy podłączyłam swój pas do wyraźnego przewodu opuściłam się do zwisu, zimne, wilgotne powietrze przenikało dzianinowe włókna mojego czarnego kombinezonu. Miałam już na sobie rękawiczki, więc wypchnęłam się z okiennego parapetu. Wśród dźwięków pobliskich szelestów fal, opuściłam się pięć kondygnacji. Ciemność wieczoru oferowała pewną ochronę. Niestety, domowe oświetlenia bezpieczeństwa rozpraszały większość cieni.

7 Tłumaczenie: bivi_bavi Skalowałam bez problemów ściany jaśniejsze i bardziej widoczne niż to i nie okazało się to wyjątkiem. Spłynęłam na ziemię niewykryta. Kluczem było pozostanie blisko rogów, poruszanie się szybko i cicho, bez żadnych przerw. Odczepiłam jasną pętlę metalu i pochyliłam się nisko na ziemi, kiedy manewrowałam na przody domu. Samochód Romeo wciąż stał na podjeździe. Wypuściłam oddech ulgi, kiedy Morew wyszedł przez drzwi frontowe. Dobrze się domyślałam. Chociaż, nie poszedł do zaparkowanego, pustego Porsche. Nie, świadomie przeszedł na zalesione tereny za domem. Zmieszana, dyskretnie podążałam za nim, zastanawiając się cały czas, czy jednak nie popełniłam błędu.