3
Tłumaczenie : Rebirth_ ; Emilia
Korekta :Rebirth_
Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko
i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto
wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba,
wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
4
Myślę, że z komplikacji kochania Cię
nie ma końca ani powrotu.
Żadnej odpowiedzi, żadnego wyjścia.
A to jedyny sposób, by kochać, nieprawdaż?
~ Mary Oliver
5
Rozdział 1
Jillian
Znacie ten ból brzucha, kiedy musicie wybrać się na rodzinne zebranie, gdzie
wszyscy oprócz ciebie są w parze i udają, że to nic takiego, iż masz trzydzieści lat,
jesteś samotna i nie masz z kim iść na jutrzejszy ślub twojej siostry, ale tak
naprawdę oni wszyscy zastanawiają się, co jest z tobą nie tak, ale są zbyt uprzejmi,
by zapytać?
Właśnie taki ból brzucha miałam, gdy jechałam na próbną kolację do Skylar
i Sebastiana.
A im bliżej byłam Abelard Vineyards, winiarni, w której pracowała Skylar i
gdzie miał odbyć się ślub, tym gorzej było.
Bo może nie będą uprzejmi.
Nie przyszłaś z nikim? Musi być ciężko znaleźć mężczyznę, gdy już dotrzesz
do pewnego wieku.
Więc czemu jeszcze nie wyszłaś za mąż, Jillian? Zegar tyka!
Nie jesteś jedną z tych lesbijek, prawda?
Pewnego dnia chyba powiem, że tak. To było bardziej interesujące od
prawdy – po prostu nie znalazłam jeszcze odpowiedniego faceta i nie miałam
pojęcia, gdzie szukać. Właściwie to czy było już za późno, aby znaleźć jakąś
seksowną lesbijkę na jutrzejszy wieczór? To by ich zamknęło.
Przestań. Po prostu przestań.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i próbowałam skupić się na ważnych
6
rzeczach. Jesteś niedorzeczna. Tu nie chodzi o ciebie. Chodzi o Skylar. To twoja
siostra, kochasz ją i cieszysz się za nią. Ona zasługuje na szczęście. To, że jako
pierwsza znalazła miłość swojego życia, nie oznacza, że to nigdy nie przytrafi się
tobie. A teraz pogódź się ze sobą.
Węzeł w moim brzuchu trochę się poluźnił. Byłam niedorzeczna, prawda?
Może dzisiaj nie będzie tak źle. Nie miałam się czego wstydzić. Tak naprawdę to
miałam wiele powodów do dumy – doktorat, pracę w kwitnącej klinice
pediatrycznej, którą kochałam, świetny związek z rodzicami i siostrami, piękne
mieszkanie z widokiem na nadbrzeże, zdrowie, ciało z metabolizmem Nixonów, ale
nie uszy Nixonów, oraz pensję, która pozwalała mi na okazjonalne zaspokajanie
mojego upodobania do butów i wina.
Pod koniec dnia byłam dokładnie tam, gdzie chciałam być.
Tylko że… byłam samotna. I zmartwiona, że zbyt długo czekałam na
zrobienie priorytetu ze związku. I przestraszona, że nigdy nie spotkam kogoś, kto
sprawi, że zakocham się tak mocno, jak moje siostry.
Nie. Nie zaczynaj. Nie musisz pozwalać komukolwiek tego zobaczyć. Musisz
po prostu stać prosto i uśmiechać się, oby z dużym kieliszkiem wina w dłoni.
Ach, wino. Wino było moim przyjacielem. Wino mnie rozumiało. Wino
wiedziało, że możliwe było w stu procentach cieszyć się szczęściem sióstr oraz w
dziesięciu procentach zazdrościć, bo wina nie obchodziła matematyka. I wino
nigdy nie pytało, dlaczego nie miałam mężczyzny w wieku trzydziestu lat. Wino i
ja spędziliśmy razem dużo czasu sam na sam, przez co wino wiedziało, iż nie
chodziło o to, że ja nie chciałam znaleźć miłości – oczywiście, że chciałam.
Ale to było cholernie trudne!
To nie tak, że rozdawali bratnie dusze na ladzie z delikatesami. Wezmę
jednego wysokiego, mrocznego i przystojnego, z pewną pracą oraz dobrym
poczuciem humoru – och, nie tego 15-centymetrowego, 30-centymetrowego.Dzięki.
7
Wzdychając, zajechałam pod winiarnię i zaparkowałam obok Jeepa Milesa.
Z tyłu rozciągniętego budynku w stylu prowansalskim rozstawiony był już
ogromny, biały namiot na przyjęcie. Próba miała zacząć się o osiemnastej, a było
już kilka minut po, ale nałożyłam jeszcze szminkę i poprawiłam włosy. Jeśli
miałam wejść spóźniona i sama, mogłam przynajmniej wyglądać lepiej, niż się
czułam.
Po ostatnim spojrzeniu na siebie w małym, prostokątnym lusterku na daszku,
wzięłam kolejny głęboki oddech i powiedziałam sobie: Wszystko jest z tobą w
porządku.
Potem wyszeptałam to:
- Wszystko jest z tobą w porządku.
Potem powiedziałam głośniej:
- Wszystko jest z tobą w porządku. Oprócz tego, że gadasz do siebie w
samochodzie.
Puknięcie w szybę sprawiło, że podskoczyłam – to była Natalie.
Otworzyłam drzwi i wysiadłam, moje serce nadal waliło.
- Jezu, Nat. W cholerę mnie wystraszyłaś.
- Przepraszam. Wyszłam po sweterek, bo tam jest klimatyzacja i zrobiło mi
się zimno. – Uniosła granatowy, rozpinany sweterek i posłała mi pytające
spojrzenie. – Co ty tu robiłaś?
Zamknęłam samochód i zaczęłyśmy iść żwirowym podjazdem w stronę
głównego wejścia.
- Ja… ćwiczyłam przemowę na jutrzejszy toast. Jesteś pewna, że ja
powinnam go wygłosić? Wydaję mi się, że ty byłabyś w tym lepsza.
- Trudno by było. Jesteś świadkową.
- Raczej starą świadkową.
Roześmiała się, szturchając mnie łokciem.
8
- Och, przestań. Nie jesteś starą świadkową.
- Ktoś o tym dzisiaj zażartuje – jestem tego pewna.
- To absurdalne! Jesteś młoda i piękna!
- Nie jestem młoda; mam trzydzieści lat. To jakieś dziewięćdziesiąt lat w
latach oceniających.
- O Jezu. – Pokręciła głową, gdy wchodziłyśmy po kamiennych schodach,
które prowadziły do ogromnych, podwójnych drzwi. – Jesteś wspaniała, mądra i
zabawna. Nie musisz zadowalać się czymkolwiek gorszym od ideału, a ideału
szuka się jakiś czas, zwłaszcza z twoim harmonogramem.
Jęknęłam.
- Nic nie mów. Już nawet nie wiem, gdzie szukać.
- Żadnych kąsków z tamtej internetowej strony?
Pokręciłam głową.
- Usunęłam konto po tym, jak skontaktował się ze mną przestępca.
- Och. Cóż, a co z tym chirurgiem, z którym w tamtym tygodniu się
spotkałaś?
- Wyszło na to, że przesadził ze stanem swojego rozwodu. W sensie, jego
żona nawet o nim nie wiedziała.
- Jeezu, co jest z ludźmi nie tak?
- Nie wiem. – Wypuściłam powietrze, gdy dotarłyśmy na górę. –
Przepraszam, że jestem tak negatywnie nastawiona, ale ostatnio sobie współczułam
przez twoje zaręczyny i ciążę oraz ślub Skylar. To głupie.
Zatrzymała się z ręką na drzwiach.
- To nie jest głupie, Jilly. – Jej głos złagodniał. – Ja też zazdrościłam Skylar,
nim pojawił się Miles.
- Naprawdę? – To mnie zdziwiło, bo Natalie nie była typem zazdrośnika. –
Nigdy nic nie mówiłaś.
9
Zdjęła rękę z drzwi.
- Wiem, ale byłam zazdrosna. Sytuacja z Danem była taka gówniana, że
patrzyłam na Skylar i Sebastiana, myśląc: „Właśnie tak powinnaś się czuć. Tak
wygląda bycie zakochanym.” Nie miałam tego, a chciałam.
- Ale potem to znalazłaś.
- Tak, ale to nie znaczy, że ty nie znajdziesz. Miłość nie jest skończoną
rzeczą we wszechświecie. To nie tak, że wyczerpują ją ludzie, którzy pierwsi się
tam dostaną.
Westchnęłam.
- Wiem. Masz rację. Muszę przestać się porównywać i być cierpliwa.
Cholernie nienawidzę tego, jak bardzo marudzę. To w ogóle nie jestem ja.
- Nie uważam, że marudzisz. Myślę, że jesteś sfrustrowana i rozumiem to.
Ale trzymaj się. – Uśmiechnęła się. – I dalej całuj te żaby. Jedna z nich ma być
księciem, prawda?
Musiałam zachichotać na jej pełen nadziei uśmiech, który błyszczał jak
diament na jej palcu. Natalie zawsze była w stanie znaleźć jasną stronę w każdej
sytuacji i kochałam to w niej. Otworzyłam drzwi.
- Chodź, wariatko. Wejdźmy. Dzięki za tę mowę – potrzebowałam jej.
***
- Dziękuję wszystkim za przybycie. – Skylar stała na przodzie sali
degustacyjnej, która zmieniona została na dzisiaj w jadalnię dla pięćdziesięciu
osób. Tłum ucichnął, a ja zdziwiłam się na sposób, w jaki była w stanie całkowicie
zgarnąć uwagę wszystkich osób. Może chodziło o jej teatralne doświadczenie i
występy na scenach, może chodziło po prostu o jej rzadkie piękno, ale jak zwykle
każdego urzekła. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że widzimy was tu dzisiaj.
Gdy zaczęła mówić o tym, co oznaczało dla nich widzenie wielu ukochanych
w jednym miejscu, ja podziwiałam jej styl, który różnił się całkowicie od mojego.
10
Skylar wyglądała dobrze we wszystkim, ale dzisiaj miała na sobie zwyczajny,
czarny top bez ramiączek oraz brzoskwiniową, tiulową spódniczkę, która kończyła
się na kolanach. Wokół szyi miała masywny, złoty naszyjnik, a długie blond włosy
opadały jej na ramiona. Pożyczyła ode mnie wspaniałą parę czarnych szpilek od
Jimmy’ego Choo – buty były jedyną obsesją, którą dzieliłyśmy – ale ja nigdy nie
wyglądałabym dobrze w takim stroju. Z moim wzrostem tamta bluzka wyglądałaby
jak ubrana przez pomyłkę, a spódniczka zrobiłaby ze mnie wyrośniętą balerinę.
Nosiłam klasyczne ubrania, jak ołówkowe spódnice, luźne bluzki i spodnie, ale
Skylar wyglądała dobrze w każdym trendzie.
Obok niej stał Sebastian, wyglądając wspaniale w ciemnoniebieskim
garniturze, ale trochę niekomfortowo, będąc w centrum uwagi. Dostrzegłam, że
Skylar trzymała go za rękę, gdy mówiła, i gula uformowała mi się w gardle.
Próbowałam przesunąć ją ostatnim łykiem wina z kieliszka, ale pozostała.
- Chcę podziękować mojemu przyszłemu teściowi, Denny’emu Pryce’owi,
za to, że jest gospodarzem dzisiejszej kolacji. – Posłała mu buziaka, a przystojny,
starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej, widocznie oczarowany swoją nową
synową.
- Chcielibyśmy też wspomnieć o drużbie i świadku pana młodego, braciach
Sebastiana, Malcolmie i Davidzie; o ich żonach, Kelly i Jen; naszych
dziewczynkach od kwiatów, Emily i Hannah Pryce; oraz o Calebie Pryce,
zajmującego się obrączkami.
Młode dziewczynki zarumieniły się, a czteroletni Caleb ukłonił się, gdy tłum
zaczął klaskać, ich rodzice tryskali dumą. Jak niesamowicie jest osiągnąć tyle na
raz, nie tylko męża, ale też zżytą rodzinę z braćmi i bratowymi, bratanicami i
bratankami, oraz kolejnego tatę. Jest taką szczęściarą.
- Chcę podziękować Mii i Lucasowi Fournierom za to, że pozwolili nam
urządzić tu ślub oraz wszystkie powiązane wydarzenia – kontynuowała Skylar. –
11
To jest wymarzone miejsce i jestem taka wdzięczna za wszystko, co zrobili, by
stworzyć moją wizję. – Położyła dłoń nad sercem i nawiązała kontakt wzrokowy z
piękną parą, właścicielami winiarni, którzy stali z tyłu. Mia posłała jej buziaka, a
Lucas uśmiechnął się i kiwnął, jego ramię owinięte było wokół żony.
- Chcemy również podziękować wszystkim, którzy przyjechali zza miasta,
aby dzielić z nami ten weekend. Wiemy, że wszyscy jesteście zajęci i naprawdę
doceniamy wysiłek, jaki włożyliście w to, by tu być. Kochamy was. – Oczy Skylar
znowu przesunęły się po tłumie, ale dostrzegłam, że Sebastian był w pełni
skupiony na niej. Miłość i podziw w jego spojrzeniu sprawiły, że moje gardło się
zacisnęło. Skylar miała takie szczęście.
Przygryzłam wargę, gdy odwróciła się do naszego rodzinnego stolika, jej
niebieskie oczy błyszczały.
- I na koniec chcemy podziękować moim rodzicom, Billowi i Grace Nixon,
za organizację ślubu oraz dawanie nam przykładu prawdziwej, oddanej miłości i
małżeństwa. Wiemy, że to nie jest łatwe, ale wy sprawiacie, że tak to wygląda.
Gratuluję trzydziestu pięciu lat razem.
Gdy wszyscy zaczęli klaskać, tata pocałował mamę w policzek, a gula w
moim gardle powiększyła się.
- Za moją młodszą siostrę i druhnę, Natalie, chcę powiedzieć, że cię kocham
i nie mogłabym być szczęśliwsza za ciebie i Milesa, który przez cały czas był dla
mnie jak brat. – Biorąc głęboki oddech, odwróciła się do mnie. – Za moją starszą
siostrę i świadkową, Jillian, jesteś najmądrzejszą, najmilszą, najsilniejszą osobą,
jaką znam. Dzięki za to, że zawsze przy mnie byłaś. Kocham cię.
- Też cię kocham – wyszeptałam, moje gardło było zbyt zaciśnięte, by
mówić. Skylar nie była jedyną, która miała szczęście. Wszyscy mieliśmy.
Właśnie wtedy sobie przysięgłam, że przestanę porównywać się do sióstr lub
kogokolwiek innego. Posłuchaj tego, co mówi Skylar. W szczęściu chodzi o
12
rodzinę, przyjaciół i wdzięczność za to, co masz, czego jest w cholerę dużo.
- Unieśmy kieliszki za was wszystkich oraz za miłość, która nas zebrała. Na
zdrowie! – krzyknęła szczęśliwie.
Nagle przypomniałam sobie, że mój kieliszek był pusty, i moje ramiona
opadły z rozczarowania. Potem pomyślałam, że i tak go uniosę, a gdy go
chwyciłam, ze zdziwieniem odkryłam, że ktoś go napełnił, gdy nie patrzyłam.
To wydawał się być dobry znak.
Nawet uśmiechnęłam się, gdy go uniosłam.
- Za miłość!
Może jednak była dla mnie nadzieja.
13
Rozdział 2
Jillian
Do godziny dwudziestej pierwszej następnego wieczoru całe moje
pozytywne nastawienie jakoś się pomniejszyło. Wszystkie niemiłe pytania i
komentarze, których nie słyszałam na próbnej kolacji, najwidoczniej zostały
zachowane na główne wydarzenie.
Nie masz jeszcze chłopaka? Może jesteś zbyt wybredna.
Ostatnia samotna siostra Nixon, co nie?
Ciężko uwierzyć, że nadal jesteś sama, Jillian. Jesteś taka śliczna! (Potem
obserwowali mnie uważnie, jakby próbowali wymyślić, co było problemem, skoro
nie mogło chodzić o moją twarz. Gdybym była samochodem, poprosiliby mnie o
otworzenie maski, by mogli zajrzeć.)
Nawet jedna babcia cioteczna, która miała dobre chęci, zaciągnęła mnie do
pobliskiego stolika, bym kogoś poznała. Fakt, że był gejem i nawet był z męską
osobą towarzyszącą, wydawał się nie mieć dla niej znaczenia i ciągle nalegała,
byśmy zatańczyli. Biedny facet wziął mnie na parkiet, by ją zamknąć, i ruszaliśmy
się niezręcznie do „Ain’t That a Kick in the Head”, gdy moje siostry zaniosły się
śmiechem przy głównym stole.
Po tym zdecydowałam, że ukryję się przy barze i się upiję.
Chowałam się za rzędem ozdobnych drzewek z trzecim – albo może i piątym
– kieliszkiem szampana, gdy dostrzegła mnie najstarsza znajoma mojej mamy,
Irene Mahoney. Irene zawsze chciała dobrze, ale była kobietą, której zawsze
14
udawało się skomplementować mnie i obrazić za jednym zamachem.
- Jillian! Ukrywasz się? – Położyła dłonie na swoich obszernych biodrach.
- Nie, ciociu Irene. Robię sobie tylko przerwę. – Unosząc kieliszek, wypiłam
resztę szampana i od razu chciałam więcej. Czemu kieliszki do szampana były
takie małe? Niewłaściwe byłoby poproszenie o większy? Albo może o całą
butelkę?
- Cóż, powinnaś tańczyć! Tak ślicznie wyglądasz w tej sukience i nigdy
nikogo nie poznasz, jeśli się tam nie pokażesz. Wiesz, co mówią, zawsze
świadkowa… – Jej głos się urwał, gdy wskazała na mnie pulchnym palcem.
Ścisnęłam nóżkę kieliszka tak mocno, że pomyślałam, iż pęknie, ale udało
mi się uśmiechnąć.
- Nie za bardzo lubię tańczyć.
- Jak tam nowa praca? Twoja mama mówiła, że ją uwielbiasz.
Potaknęłam z entuzjazmem.
- To prawda.
- A godziny są mniej wyczerpujące? Masz czas dla siebie?
- Są lepsze, ale niezbyt. Ale uwielbiam poznawać rodziny. W tamtym
tygodniu…
- A co z własną rodziną? Nie chcesz jej mieć?
Najeżyłam się.
- Pewnie. Kiedyś.
- Cóż, nigdy nikogo nie poznasz, jeśli będziesz się tu ukrywać z tą
pochmurną miną, głuptasie.
Właściwie to nie byłam pochmurna, aż tu przyszłaś.
- Musisz stanąć tam, gdzie będzie cię widać. Uśmiechnij się. Wyglądaj
bardziej dostępnie – doradzała mi, klepiąc mnie w ramię. – Pozwól mi znaleźć ci
partnera.
15
- Nie, naprawdę. Nie chcę teraz tańczyć.
- Jesteś zbyt urocza, by stać tutaj taka wolna – w sensie, taka samotna. Jesteś
w wieku, w którym powinnaś przejmować inicjatywę w tych sprawach, Jillian.
Musisz pozwolić mężczyznom zobaczyć twoją cenę albo zaryzykować bycie
smutną i samotną na zawsze. – Chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w stronę
namiotu.
- Proszę. Nie jestem nagrodą, ciociu Irene. I nie jestem też smutna.
- Oczywiście, że jesteś! Każda kobieta chce w życiu mężczyzny.
Zatrzymując się z siłą, oderwałam od niej ramię.
- Właściwie to ta kobieta chce się znowu napić. Przepraszam. – Odwróciłam
się od niej i nagle uderzyłam w wielką, solidną ścianę. Chwila, nie – to nie była
ściana. Ściany nie miały silnych rąk, które sięgały, by cię chwycić, dużych,
ciemnych oczu, które były pełne troski, oraz grubej, brązowej brody, która z
pewnością byłaby niczym aksamit przy twoim policzku. I udach.
I nie znały też twojego imienia.
- Jillian?
Przez sekundę nie mogłam go sobie przypomnieć. Potem rozdziawiłam usta.
O mój Boże.
- Levi?
- Wy dwoje się znacie? – Irene, nadal stojąc za mną, brzmiała na uradowaną.
- Eee… taa. – Levi i ja spojrzeliśmy na siebie, w połowie oszołomieni, w
połowie zawstydzeni. Zabrał dłonie z moich ramion, a ja od razu poczułam się
wytrącona z równowagi.
- My, um… – Nasz wzrok się spotkał, wymieniając ciche sformułowanie.
Pieprzyliśmy się.
- Poznaliśmy się. – Levi dokończył moje zdanie, jego usta się uniosły.
Też się uśmiechnęłam. To, co zrobiliśmy, to uprawianie niezgrabnego,
16
szalonego seksu w akademickim schowku, w sposób, w jaki może to zrobić tylko
dwójka desperacko hormonalnych (i pijanych) studentów. Do tego dnia, za każdym
razem, gdy o tym myślałam, miękły mi kolana.
Czy to było okropne, że nie znałam jego nazwiska?
- Czyż to nie wspaniałe? – Irene spojrzała między Levim a mną, uśmiechając
się z aprobatą. – I zobacz tylko, jaki jest fajny i wysoki, Jillian. Myślę, że musi
mieć ponad metr osiemdziesiąt. Powinieneś poprosić ją do tańca – rozkazała mu.
Oczy Leviego rozszerzyły się ze strachu, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco.
- Nie martw się o to. Nie lubię tańczyć. – Ale Irene miała rację – był fajny i
wysoki. Przewyższał mnie o kilka dobrych centymetrów, a przy 176 centymetrach
wzrostu i wysokich szpilkach było to całkiem imponujące. Miał na sobie czarny
garnitur i białą koszulę, a supeł jego krawata był luźny i trochę chaotyczny, jakby
chciał się rozebrać. Jego ciemne włosy były dłuższe na czubku i starannie
zaczesane do tyłu oraz miał przedziałek na boku. Coś we mnie zawrzało – coś,
czego nie czułam od długiego czasu.
Przynajmniej nie przed naładowaniem Magik Mike’a. A Mike miał trzy
prędkości do wyboru, siedem funkcji i obracające się kulki, więc to robiło
wrażenie.
- Może zamiast tego się napijemy? – spytałam.
Uśmiechnął się z ulgą.
- Z chęcią.
- Idealnie. – Chwytając go za łokieć, pokierowałam go w stronę baru na
tarasie, rzucając przez ramię uspokajający uśmiech do Irene. – Miło się z tobą
rozmawiało, ciociu Irene. Ciesz się muzyką.
Gdy znaleźliśmy się wystarczająco daleko od niej, puściłam ramię Leviego,
ale tak naprawdę chciałam mieć jakiś powód, by dalej go trzymać. Co on tu robił?
- Przepraszam, że tak na ciebie wpadłam. Jestem trochę niezdarna. No i… –
17
Uniosłam pusty kieliszek. – To nie pomaga.
Roześmiał się lekko.
- Nie przeszkadzało mi to.
- Więc. – Próbowałam pomyśleć, gdzie zacząć, bo hej, pamiętasz ten czas,
gdy pieprzyliśmy się w schowku? nie pasowało zbytnio do tej okazji. – Minęło
sporo czasu. Prawie cię nie rozpoznałam.
Uśmiechając się, przesuną dłonią po podbródku.
- Na studiach nie miałem brody.
- Podoba mi się. – Właściwie to bardzo mi się podobała. W wieku
dwudziestu jeden lat był wysoki, szczupły i uroczy, z dłuższymi włosami i pewnym
siebie uśmiechem, ale w wieku trzydziestu dwóch lat był wysoki, szeroki i
wspaniały. Zerknęłam na ciemniejące niebo. Boże, proszę – niech będzie singlem.
- Dzięki. Mojemu synowi też się podoba.
Spojrzałam gniewnie na Boga.
- Łał. Masz syna?
- Tak. – Dotarliśmy do baru i stanęliśmy w krótkiej kolejce. – Scotty.
- Ile ma lat?
- Osiem.
- Masz zdjęcie?
Wyciągnął telefon i przeszukał kilka zdjęć, nim podał mi go. Na ekranie był
uroczy, młody chłopiec, siedzący na huśtawce. Miał zmierzwione włosy, duże,
brązowe oczy oraz długie kończyny ojca, kilka piegów na nosie i miał na sobie
koszulkę z rysunkiem T.Rexa i napisem Scottozaur.
- Jest piękny – powiedziałam, oddając mu telefon.
- Dziękuję.
Szybkie obliczenia powiedziały mi, że musiał się ożenić dosyć szybko po
studiach. Poznałam go podczas drugiego roku na Uniwersytecie Michigan, ale
18
tylko odwiedzał tam znajomych. Nawet nie planowałam wtedy wychodzić –
miałam na sobie koszulkę Harry’ego Pottera, na miłość boską, i myślę, że była w
niej dziura – ale przyjaciele zaciągnęli mnie do baru, nalegając, że potrzebowałam
przerwy od nauki. Od razu dostrzegłam Leviego i obserwowaliśmy się z dwóch
końców pomieszczenia przez długą część wieczoru, nim w końcu do mnie podszedł
i powiedział: „Fanka Harry’ego Pottera, tak? Więc jakie są szanse, że mogę wejść
dzisiaj do twojej komnaty tajemnic?”
Dwa drinki później całowaliśmy się, a dwa po tym pędziliśmy do mojego
akademika, trzymając się za ręce, gdzie pociągnął mnie do schowka na miotły po
tym, jak odkryliśmy, że moja współlokatorka spała już w moim pokoju.
Przez chwilę byłam rozproszona przez wspomnienie zdyszanego chichotu,
gdy słuchałam, jak otwierał prezerwatywę i nałożył ją, jego widok nie docierał do
mnie w ciemności. Pamiętałam sposób, w jaki waliło moje serce, gdy zsunęłam
bieliznę w dół nóg, przerażona, że obudzimy mojego RA, którego pokój znajdował
się obok. Pamiętałam zapach wybielacza i Pine Solu, jego usta na moich oraz jego
dłonie na moich ramionach, gdy odwrócił moje ciało w stronę ściany i podwinął
moją dżinsową spódniczkę. Ale najbardziej pamiętałam sposób, w jaki do mnie
szeptał, gdy wchodził we mnie znowu i znowu, i znowu, tak głęboko i mocno, że
balansowało to między przyjemnością a bólem, a ręką zasłaniał mi usta, by stłumić
moje okrzyki. Jesteś tak cholernie seksowna, tak mocno chcę cię wypieprzyć, o
kurwa, zaraz dojdę.
Okej, może niezbyt poetyckie albo twórcze, ale hej, był młody.
A dla mnie, mola książkowego, który sobotnie wieczory spędzał na czytaniu
podręczników z biologii i chemii albo romantycznych powieści, seks w schowku z
gorącym kolesiem był całkiem erotycznym doświadczeniem. Do tamtego czasu
uprawiałam tylko seks po misjonarsku w akademickich łóżkach, z dwoma innymi
kolesiami, którzy nie mówili nic prócz „uuuuuuchhhhhhh” przez cały czas. A przez
19
„cały czas” mam na myśli pięć minut.
Ale z Levim było inaczej. Nie, że było wolniej – właściwie to mogło być
szybciej – ale to było bardziej zakazane. Bardziej nieoczekiwane.
Sprośniejsze.
Ostrzejsze.
I podobało mi się – dziwiło mnie to, jak bardzo mi się to podobało. Tak
naprawdę to nadal była jedna z moich fantazji, gdy byłam sama z Magik Mikem.
Szkoda, że był żonaty.
Odchrząknęłam, by oczyścić umysł.
- Twoja żona tu jest?
- Nie jesteśmy już razem. – Nie wyglądał ani nie brzmiał na zasmuconego
tym.
- Och. – Mój puls przyspieszył i wysłałam Bogowi ciche przeprosiny za
poprzednie gniewne spojrzenie. – Więc powiedz mi, skąd znasz Sebastiana. Skylar
jest moją siostrą.
Przechylił głowę.
- Serio? Przepraszam, pewnie bym to wiedział, gdybym nie spóźnił się tak
bardzo, że ominęła mnie ceremonia. Nie widziałem programu ani nic.
- W porządku, większość ludzi by tego nie zgadła. Nie jesteśmy podobne. –
Skylar i Natalie miały blond włosy mojej mamy oraz krągłe sylwetki. Ja miałam
wysoką, szczupłą sylwetkę taty i ciemne włosy, ale wszystkie miałyśmy niebieskie
oczy. – I my, ee, chyba nie wymieniliśmy się nazwiskami tamtego wieczoru.
Levi roześmiał się głębokim, chrapliwym dźwiękiem, który rozgrzał mnie od
środka.
- Chyba nie.
- Jillian Nixon. – Podałam mu rękę.
Chwycił ją.
20
- Levi Brooks.
Miałam lekki fetysz dłoni i nie mogłam się oprzeć zerknięciu na jego. Była
solidna i silna, z długimi palcami i starannie przyciętymi paznokciami. Gruby,
czarny zegarek wystawał spod białego mankietu jego koszuli, co sprawiło, że moje
serce pominęło kilka uderzeń. Uwielbiam ładny zegarek na mężczyźnie. Jest w tym
coś klasycznego i męskiego.
Jego uchwyt był mocny i dał mojej dłoni małe, czułe ściśnięcie, nim ją
puścił.
- Poznałem Sebastiana na siłowni parę lat temu, ale jestem też jego
architektem.
- Jesteś architektem? Zaprojektowałeś jego chatkę? – spytałam, będąc pod
wrażeniem. – Jest piękna!
- Dzięki. – Wzruszył ramionami, wsadzając ręce do kieszeni. – To był tylko
zwyczajny projekt. I Sebastian dużo w niego włożył. Po prostu potrzebował kogoś,
kto narysuje plan i będzie nadzorował budowanie.
- Słyszałam, że jeszcze coś do niej dodają, prawda? Wiedziałam, że moja
siostra nie będzie w stanie mieszkać w takiej małej przestrzeni.
Levi zachichotał, a ja uniosłam brwi.
- Przepraszam – powiedział. – Tylko… – Zerknął na mnie bokiem z
chłopięcym uśmiechem na twarzy. – Mała przestrzeń.
Moja twarz się ociepliła i też się uśmiechnęłam.
- Ach. Tak. Mała przestrzeń.
Grupa przed nami odeszła od baru, a Levi położył dłoń na dolnej części
moich pleców, gdy przesunęliśmy się do przodu. To nie było zbyt dwuznaczne, ale
i tak poczułam drżenie w brzuchu.
Tak naprawdę to każda część mojego ciała wydawała się drżeć – serce,
dłonie, kolana. Nawet głowa nie mówiła mi nie, a zazwyczaj potrafiła znaleźć w
21
facecie coś złego w trakcie pięciu minut. Więc miał syna, no i co? Był przystojny,
mądry i zabawny, a mnie dawno ktoś tak nie pociągał.
Więc cieszyłam się, że zostawił dłoń na moich plecach, gdy zamawialiśmy
sobie coś do picia, a jego kciuk delikatnie pocierał podstawę mojego kręgosłupa.
***
Zajęliśmy stolik w przyciemnionym kącie kamiennego tarasu winiarni, gdzie
wcześniej odbywała się ceremonia. Od tamtej pory krzesła zostały zastąpione
drewnianymi stolikami do kawy oraz okrągłym, szklanym stołem, który pokryty
był obrusem w kolorze kości słoniowej. Światełka pozawieszane były na drzewach
nad nami, a na stolikach stały małe świeczki, które migotały w ciemności.
- Ciężko uwierzyć, że wcześniej na siebie nie wpadliśmy – powiedziałam,
odstawiając kieliszek na stolik. – Długo tu mieszkasz?
- Jakieś trzy lata. Wcześniej byłem w Charlevoix. Właśnie tam jest moja
rodzina.
Impulsywnie sięgnęłam w jego stronę i poprawiłam mu krawat, zacieśniając
węzeł i prostując go.
- Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać.
- Był przekrzywiony? – Krzywiąc się lekko, przejął czynność, i dreszcz
przeszedł mi po ramionach, gdy jego palce owinęły się wokół moich. – Byłem
dzisiaj w takim pośpiechu. Moja siostra się spóźniła, a potem ciężko mi było wyjść
z domu. Pamiętałem chociaż, by nałożyć spodnie?
Roześmiałam się.
- Tak, pamiętałeś. – Chociaż nie przeszkadzałoby mi, gdybyś je zdjął.
- Och, to dobrze. – Podniósł swoją szklankę i napił się. – Więc opowiedz mi
o sobie. Teraz znam twoje nazwisko, wiem, że lubiłaś Harry’ego Pottera i jesteś
trochę niezdarna, gdy wypijesz szampana, ale oprócz tego nie wiem nic.
Ciepło napłynęło mi do twarzy i zachichotałam.
22
- Jestem trochę niezdarna, i to nie tylko wtedy, gdy wypiję szampana. Ale
oprócz tego nadal lubię Harry’ego Pottera i jestem pediatrą.
Przechylił głowę.
- Tak? Zawsze się zastanawiałem, czy wybrałaś się do szkoły medycznej.
Wtedy to planowałaś.
Uśmiechnęłam się, zadowolona, że pamiętał coś o mnie. I czy on powiedział
zawsze się zastanawiałem?
- Tak. Ukończyłam studia w Michigan, a potem wybrałam się do szkoły
medycznej w Wayne State. Dokończyłam tam staż specjalistyczny i jakieś sześć
miesięcy temu podjęłam pracę w prywatnej klinice.
- W tej okolicy?
Kiwnęłam głową.
- Tak. W Traverse City. Jestem bardzo blisko rodziny, więc cieszyło mnie to.
A teraz opowiedz mi o sobie – powiedziałam, wsadzając włosy za ucho. – Jeśli
pamięć mnie nie myli, byłeś w State – ale jest duża szansa, że mnie myli, bo tamtej
nocy mogliśmy skonsumować trochę płynów, gdy, um… poznaliśmy się…
- Mhm. Dużo płynów z tego, co pamiętam. – Levi się roześmiał. – Czasami
jestem zdumiony, że moja wątroba przetrwała studia. Okej, pomyślmy. Myślę, że
poznałem cię podczas mojego ostatniego roku, gdy byłem w State, a potem
skończyłem w Bostonie na studiach doktoranckich. Scotty urodził się podczas
mojego ostatniego roku tam.
Zamrugałam.
- Łał. To musiało być trudne, próbując skończyć szkołę i dbać o żonę oraz
dziecko.
Zawahał się.
- Tak właściwie to mama Scotty’ego i ja nigdy się nie pobraliśmy.
- Nie?
23
Pokręcił głową.
- Nie. Gdy dowiedziałem się o ciąży, zaoferowałem, że ją poślubię, ale ona
tego nie chciała. Powiedziała, że nie mogłaby poradzić sobie ze studiami,
małżeństwem i ciążą na raz. Czasami zastanawiam się, czy wiedziała wtedy, że
odchodzi.
- Ona odeszła?
Kiwnął głową, znowu unosząc szklankę do ust.
- Krótko po narodzinach Scotty’ego. Powiedziała, że nie nadaje się na matkę
i popełniła błąd.
- Mój Boże. – Próbowałam wyobrazić sobie, co czuł wtedy Levi, nagle sam z
nowo narodzonym dzieckiem. – Więc sam go wychowujesz?
- To mój syn. Dla mnie nie było wyboru. – Obrócił powoli szklankę na
stoliku, patrząc na nią. – Chciała zajmować się finansami, więc wyruszyła do
Nowego Jorku, a ja przeprowadziłem się z powrotem do Charlevoix, by moja
rodzina mogła pomóc. Mój wujek ma firmę architektoniczną i zaproponował mi
pracę.
- Czy kiedykolwiek się z nią widujesz albo ona kontaktuje się z tobą? –
Miałam nadzieję, że nie uważał mnie za zbyt wścibską, ale byłam go ciekawa.
- Nie, i tego właśnie chciałem. Tego obydwoje chcieliśmy. – Spotkał moje
oczy i uniósł swoje szerokie ramiona. – Trzeba zacząć od tego, że tamten związek
nie był dobry. Ja z pewnością otrzymałem z niego najlepszą część – a właściwie
jeśli o mnie chodzi, dostałem wszystko. Ona odeszła z niczym.
Moje serce mocno zabiło.
- Założę się, że jesteś niesamowitym ojcem.
Uśmiechnął się, ale pokręcił głową.
- Tak naprawdę to przez większość czasu nie mam pojęcia, co robię, i
próbuję przebrnąć przez cholerny dzień. – Po kolejnym łyku whisky wyprostował
24
się i odstawił mocno szklankę. – Ale wiesz co? Rzadko kiedy wychodzę w sobotnie
wieczory – tak naprawdę nawet nie pamiętam, kiedy był ostatni raz – więc
porozmawiajmy o czymś zabawniejszym. – Jego oczy błysnęły. – Jak schowki na
miotły.
Roześmiałam się, kręcąc głową.
- To było zabawne. Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam.
- Masz na myśli, że nie masz w zwyczaju wabić niewinnych studentów w
swoją kryjówkę tymi niebieskimi oczami, długimi nogami i seksowną koszulką
Harry’ego Pottera?
- Ha! Nie, z pewnością nie. I nie byłeś taki niewinny. – Wypiłam ostatki
szampana, bąbelki załaskotały mnie w język.
- Nie byłem?
- Nie. Wiedziałeś dokładnie, co robiłeś, i zrobiłeś to całkiem dobrze.
- Dziękuję. – Wyglądał na zadowolonego sobą.
- I bardzo szybko.
Jego twarz opadła, gdy jęknął.
- Boże, nic nie mów. Pamiętam jedynie myślenie „o kurwa nie dochodź, o
kurwa nie dochodź, o kurwa doszedłem.”
Nie mogłam się powstrzymać od dodania:
- I też coś takiego mówiłeś.
- Tak? – Jęknął jeszcze głośniej i wypił resztę drinka. – Potrzebuję więcej
whisky. Chcesz coś?
Przygryzłam wargę i spojrzałam na pusty kieliszek. Który to już był? Czułam
lekkie zawroty głowy, ale nie wiedziałam, czy od szampana, czy flirtowania.
Czułam się też beztrosko.
- Nie powinnam.
- Czemu? Prowadzisz?
25
- Nie.
- Jesteś mężatką?
- Nie.
- Martwisz się, że upiję cię i zaciągnę do schowka na drugą rundę?
Uśmiechnęłam się z fałszywą skromnością.
- Może.
Pochylił się do mnie, tak blisko, że poczułam jego oddech na ustach.
- To dobrze.
3 Tłumaczenie : Rebirth_ ; Emilia Korekta :Rebirth_ Wszystkie tłumaczenia w całości należą do autorów książek jako ich prawa autorskie, tłumaczenie jest tylko i wyłącznie materiałem marketingowym służącym do promocji twórczości danego autora. Ponadto wszystkie tłumaczenia nie służą uzyskiwaniu korzyści materialnych, a co za tym idzie każda osoba, wykorzystująca treść tłumaczenia w celu innym niż marketingowym, łamie prawo.
4 Myślę, że z komplikacji kochania Cię nie ma końca ani powrotu. Żadnej odpowiedzi, żadnego wyjścia. A to jedyny sposób, by kochać, nieprawdaż? ~ Mary Oliver
5 Rozdział 1 Jillian Znacie ten ból brzucha, kiedy musicie wybrać się na rodzinne zebranie, gdzie wszyscy oprócz ciebie są w parze i udają, że to nic takiego, iż masz trzydzieści lat, jesteś samotna i nie masz z kim iść na jutrzejszy ślub twojej siostry, ale tak naprawdę oni wszyscy zastanawiają się, co jest z tobą nie tak, ale są zbyt uprzejmi, by zapytać? Właśnie taki ból brzucha miałam, gdy jechałam na próbną kolację do Skylar i Sebastiana. A im bliżej byłam Abelard Vineyards, winiarni, w której pracowała Skylar i gdzie miał odbyć się ślub, tym gorzej było. Bo może nie będą uprzejmi. Nie przyszłaś z nikim? Musi być ciężko znaleźć mężczyznę, gdy już dotrzesz do pewnego wieku. Więc czemu jeszcze nie wyszłaś za mąż, Jillian? Zegar tyka! Nie jesteś jedną z tych lesbijek, prawda? Pewnego dnia chyba powiem, że tak. To było bardziej interesujące od prawdy – po prostu nie znalazłam jeszcze odpowiedniego faceta i nie miałam pojęcia, gdzie szukać. Właściwie to czy było już za późno, aby znaleźć jakąś seksowną lesbijkę na jutrzejszy wieczór? To by ich zamknęło. Przestań. Po prostu przestań. Wzięłam kilka głębokich oddechów i próbowałam skupić się na ważnych
6 rzeczach. Jesteś niedorzeczna. Tu nie chodzi o ciebie. Chodzi o Skylar. To twoja siostra, kochasz ją i cieszysz się za nią. Ona zasługuje na szczęście. To, że jako pierwsza znalazła miłość swojego życia, nie oznacza, że to nigdy nie przytrafi się tobie. A teraz pogódź się ze sobą. Węzeł w moim brzuchu trochę się poluźnił. Byłam niedorzeczna, prawda? Może dzisiaj nie będzie tak źle. Nie miałam się czego wstydzić. Tak naprawdę to miałam wiele powodów do dumy – doktorat, pracę w kwitnącej klinice pediatrycznej, którą kochałam, świetny związek z rodzicami i siostrami, piękne mieszkanie z widokiem na nadbrzeże, zdrowie, ciało z metabolizmem Nixonów, ale nie uszy Nixonów, oraz pensję, która pozwalała mi na okazjonalne zaspokajanie mojego upodobania do butów i wina. Pod koniec dnia byłam dokładnie tam, gdzie chciałam być. Tylko że… byłam samotna. I zmartwiona, że zbyt długo czekałam na zrobienie priorytetu ze związku. I przestraszona, że nigdy nie spotkam kogoś, kto sprawi, że zakocham się tak mocno, jak moje siostry. Nie. Nie zaczynaj. Nie musisz pozwalać komukolwiek tego zobaczyć. Musisz po prostu stać prosto i uśmiechać się, oby z dużym kieliszkiem wina w dłoni. Ach, wino. Wino było moim przyjacielem. Wino mnie rozumiało. Wino wiedziało, że możliwe było w stu procentach cieszyć się szczęściem sióstr oraz w dziesięciu procentach zazdrościć, bo wina nie obchodziła matematyka. I wino nigdy nie pytało, dlaczego nie miałam mężczyzny w wieku trzydziestu lat. Wino i ja spędziliśmy razem dużo czasu sam na sam, przez co wino wiedziało, iż nie chodziło o to, że ja nie chciałam znaleźć miłości – oczywiście, że chciałam. Ale to było cholernie trudne! To nie tak, że rozdawali bratnie dusze na ladzie z delikatesami. Wezmę jednego wysokiego, mrocznego i przystojnego, z pewną pracą oraz dobrym poczuciem humoru – och, nie tego 15-centymetrowego, 30-centymetrowego.Dzięki.
7 Wzdychając, zajechałam pod winiarnię i zaparkowałam obok Jeepa Milesa. Z tyłu rozciągniętego budynku w stylu prowansalskim rozstawiony był już ogromny, biały namiot na przyjęcie. Próba miała zacząć się o osiemnastej, a było już kilka minut po, ale nałożyłam jeszcze szminkę i poprawiłam włosy. Jeśli miałam wejść spóźniona i sama, mogłam przynajmniej wyglądać lepiej, niż się czułam. Po ostatnim spojrzeniu na siebie w małym, prostokątnym lusterku na daszku, wzięłam kolejny głęboki oddech i powiedziałam sobie: Wszystko jest z tobą w porządku. Potem wyszeptałam to: - Wszystko jest z tobą w porządku. Potem powiedziałam głośniej: - Wszystko jest z tobą w porządku. Oprócz tego, że gadasz do siebie w samochodzie. Puknięcie w szybę sprawiło, że podskoczyłam – to była Natalie. Otworzyłam drzwi i wysiadłam, moje serce nadal waliło. - Jezu, Nat. W cholerę mnie wystraszyłaś. - Przepraszam. Wyszłam po sweterek, bo tam jest klimatyzacja i zrobiło mi się zimno. – Uniosła granatowy, rozpinany sweterek i posłała mi pytające spojrzenie. – Co ty tu robiłaś? Zamknęłam samochód i zaczęłyśmy iść żwirowym podjazdem w stronę głównego wejścia. - Ja… ćwiczyłam przemowę na jutrzejszy toast. Jesteś pewna, że ja powinnam go wygłosić? Wydaję mi się, że ty byłabyś w tym lepsza. - Trudno by było. Jesteś świadkową. - Raczej starą świadkową. Roześmiała się, szturchając mnie łokciem.
8 - Och, przestań. Nie jesteś starą świadkową. - Ktoś o tym dzisiaj zażartuje – jestem tego pewna. - To absurdalne! Jesteś młoda i piękna! - Nie jestem młoda; mam trzydzieści lat. To jakieś dziewięćdziesiąt lat w latach oceniających. - O Jezu. – Pokręciła głową, gdy wchodziłyśmy po kamiennych schodach, które prowadziły do ogromnych, podwójnych drzwi. – Jesteś wspaniała, mądra i zabawna. Nie musisz zadowalać się czymkolwiek gorszym od ideału, a ideału szuka się jakiś czas, zwłaszcza z twoim harmonogramem. Jęknęłam. - Nic nie mów. Już nawet nie wiem, gdzie szukać. - Żadnych kąsków z tamtej internetowej strony? Pokręciłam głową. - Usunęłam konto po tym, jak skontaktował się ze mną przestępca. - Och. Cóż, a co z tym chirurgiem, z którym w tamtym tygodniu się spotkałaś? - Wyszło na to, że przesadził ze stanem swojego rozwodu. W sensie, jego żona nawet o nim nie wiedziała. - Jeezu, co jest z ludźmi nie tak? - Nie wiem. – Wypuściłam powietrze, gdy dotarłyśmy na górę. – Przepraszam, że jestem tak negatywnie nastawiona, ale ostatnio sobie współczułam przez twoje zaręczyny i ciążę oraz ślub Skylar. To głupie. Zatrzymała się z ręką na drzwiach. - To nie jest głupie, Jilly. – Jej głos złagodniał. – Ja też zazdrościłam Skylar, nim pojawił się Miles. - Naprawdę? – To mnie zdziwiło, bo Natalie nie była typem zazdrośnika. – Nigdy nic nie mówiłaś.
9 Zdjęła rękę z drzwi. - Wiem, ale byłam zazdrosna. Sytuacja z Danem była taka gówniana, że patrzyłam na Skylar i Sebastiana, myśląc: „Właśnie tak powinnaś się czuć. Tak wygląda bycie zakochanym.” Nie miałam tego, a chciałam. - Ale potem to znalazłaś. - Tak, ale to nie znaczy, że ty nie znajdziesz. Miłość nie jest skończoną rzeczą we wszechświecie. To nie tak, że wyczerpują ją ludzie, którzy pierwsi się tam dostaną. Westchnęłam. - Wiem. Masz rację. Muszę przestać się porównywać i być cierpliwa. Cholernie nienawidzę tego, jak bardzo marudzę. To w ogóle nie jestem ja. - Nie uważam, że marudzisz. Myślę, że jesteś sfrustrowana i rozumiem to. Ale trzymaj się. – Uśmiechnęła się. – I dalej całuj te żaby. Jedna z nich ma być księciem, prawda? Musiałam zachichotać na jej pełen nadziei uśmiech, który błyszczał jak diament na jej palcu. Natalie zawsze była w stanie znaleźć jasną stronę w każdej sytuacji i kochałam to w niej. Otworzyłam drzwi. - Chodź, wariatko. Wejdźmy. Dzięki za tę mowę – potrzebowałam jej. *** - Dziękuję wszystkim za przybycie. – Skylar stała na przodzie sali degustacyjnej, która zmieniona została na dzisiaj w jadalnię dla pięćdziesięciu osób. Tłum ucichnął, a ja zdziwiłam się na sposób, w jaki była w stanie całkowicie zgarnąć uwagę wszystkich osób. Może chodziło o jej teatralne doświadczenie i występy na scenach, może chodziło po prostu o jej rzadkie piękno, ale jak zwykle każdego urzekła. – Jesteśmy bardzo zadowoleni, że widzimy was tu dzisiaj. Gdy zaczęła mówić o tym, co oznaczało dla nich widzenie wielu ukochanych w jednym miejscu, ja podziwiałam jej styl, który różnił się całkowicie od mojego.
10 Skylar wyglądała dobrze we wszystkim, ale dzisiaj miała na sobie zwyczajny, czarny top bez ramiączek oraz brzoskwiniową, tiulową spódniczkę, która kończyła się na kolanach. Wokół szyi miała masywny, złoty naszyjnik, a długie blond włosy opadały jej na ramiona. Pożyczyła ode mnie wspaniałą parę czarnych szpilek od Jimmy’ego Choo – buty były jedyną obsesją, którą dzieliłyśmy – ale ja nigdy nie wyglądałabym dobrze w takim stroju. Z moim wzrostem tamta bluzka wyglądałaby jak ubrana przez pomyłkę, a spódniczka zrobiłaby ze mnie wyrośniętą balerinę. Nosiłam klasyczne ubrania, jak ołówkowe spódnice, luźne bluzki i spodnie, ale Skylar wyglądała dobrze w każdym trendzie. Obok niej stał Sebastian, wyglądając wspaniale w ciemnoniebieskim garniturze, ale trochę niekomfortowo, będąc w centrum uwagi. Dostrzegłam, że Skylar trzymała go za rękę, gdy mówiła, i gula uformowała mi się w gardle. Próbowałam przesunąć ją ostatnim łykiem wina z kieliszka, ale pozostała. - Chcę podziękować mojemu przyszłemu teściowi, Denny’emu Pryce’owi, za to, że jest gospodarzem dzisiejszej kolacji. – Posłała mu buziaka, a przystojny, starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej, widocznie oczarowany swoją nową synową. - Chcielibyśmy też wspomnieć o drużbie i świadku pana młodego, braciach Sebastiana, Malcolmie i Davidzie; o ich żonach, Kelly i Jen; naszych dziewczynkach od kwiatów, Emily i Hannah Pryce; oraz o Calebie Pryce, zajmującego się obrączkami. Młode dziewczynki zarumieniły się, a czteroletni Caleb ukłonił się, gdy tłum zaczął klaskać, ich rodzice tryskali dumą. Jak niesamowicie jest osiągnąć tyle na raz, nie tylko męża, ale też zżytą rodzinę z braćmi i bratowymi, bratanicami i bratankami, oraz kolejnego tatę. Jest taką szczęściarą. - Chcę podziękować Mii i Lucasowi Fournierom za to, że pozwolili nam urządzić tu ślub oraz wszystkie powiązane wydarzenia – kontynuowała Skylar. –
11 To jest wymarzone miejsce i jestem taka wdzięczna za wszystko, co zrobili, by stworzyć moją wizję. – Położyła dłoń nad sercem i nawiązała kontakt wzrokowy z piękną parą, właścicielami winiarni, którzy stali z tyłu. Mia posłała jej buziaka, a Lucas uśmiechnął się i kiwnął, jego ramię owinięte było wokół żony. - Chcemy również podziękować wszystkim, którzy przyjechali zza miasta, aby dzielić z nami ten weekend. Wiemy, że wszyscy jesteście zajęci i naprawdę doceniamy wysiłek, jaki włożyliście w to, by tu być. Kochamy was. – Oczy Skylar znowu przesunęły się po tłumie, ale dostrzegłam, że Sebastian był w pełni skupiony na niej. Miłość i podziw w jego spojrzeniu sprawiły, że moje gardło się zacisnęło. Skylar miała takie szczęście. Przygryzłam wargę, gdy odwróciła się do naszego rodzinnego stolika, jej niebieskie oczy błyszczały. - I na koniec chcemy podziękować moim rodzicom, Billowi i Grace Nixon, za organizację ślubu oraz dawanie nam przykładu prawdziwej, oddanej miłości i małżeństwa. Wiemy, że to nie jest łatwe, ale wy sprawiacie, że tak to wygląda. Gratuluję trzydziestu pięciu lat razem. Gdy wszyscy zaczęli klaskać, tata pocałował mamę w policzek, a gula w moim gardle powiększyła się. - Za moją młodszą siostrę i druhnę, Natalie, chcę powiedzieć, że cię kocham i nie mogłabym być szczęśliwsza za ciebie i Milesa, który przez cały czas był dla mnie jak brat. – Biorąc głęboki oddech, odwróciła się do mnie. – Za moją starszą siostrę i świadkową, Jillian, jesteś najmądrzejszą, najmilszą, najsilniejszą osobą, jaką znam. Dzięki za to, że zawsze przy mnie byłaś. Kocham cię. - Też cię kocham – wyszeptałam, moje gardło było zbyt zaciśnięte, by mówić. Skylar nie była jedyną, która miała szczęście. Wszyscy mieliśmy. Właśnie wtedy sobie przysięgłam, że przestanę porównywać się do sióstr lub kogokolwiek innego. Posłuchaj tego, co mówi Skylar. W szczęściu chodzi o
12 rodzinę, przyjaciół i wdzięczność za to, co masz, czego jest w cholerę dużo. - Unieśmy kieliszki za was wszystkich oraz za miłość, która nas zebrała. Na zdrowie! – krzyknęła szczęśliwie. Nagle przypomniałam sobie, że mój kieliszek był pusty, i moje ramiona opadły z rozczarowania. Potem pomyślałam, że i tak go uniosę, a gdy go chwyciłam, ze zdziwieniem odkryłam, że ktoś go napełnił, gdy nie patrzyłam. To wydawał się być dobry znak. Nawet uśmiechnęłam się, gdy go uniosłam. - Za miłość! Może jednak była dla mnie nadzieja.
13 Rozdział 2 Jillian Do godziny dwudziestej pierwszej następnego wieczoru całe moje pozytywne nastawienie jakoś się pomniejszyło. Wszystkie niemiłe pytania i komentarze, których nie słyszałam na próbnej kolacji, najwidoczniej zostały zachowane na główne wydarzenie. Nie masz jeszcze chłopaka? Może jesteś zbyt wybredna. Ostatnia samotna siostra Nixon, co nie? Ciężko uwierzyć, że nadal jesteś sama, Jillian. Jesteś taka śliczna! (Potem obserwowali mnie uważnie, jakby próbowali wymyślić, co było problemem, skoro nie mogło chodzić o moją twarz. Gdybym była samochodem, poprosiliby mnie o otworzenie maski, by mogli zajrzeć.) Nawet jedna babcia cioteczna, która miała dobre chęci, zaciągnęła mnie do pobliskiego stolika, bym kogoś poznała. Fakt, że był gejem i nawet był z męską osobą towarzyszącą, wydawał się nie mieć dla niej znaczenia i ciągle nalegała, byśmy zatańczyli. Biedny facet wziął mnie na parkiet, by ją zamknąć, i ruszaliśmy się niezręcznie do „Ain’t That a Kick in the Head”, gdy moje siostry zaniosły się śmiechem przy głównym stole. Po tym zdecydowałam, że ukryję się przy barze i się upiję. Chowałam się za rzędem ozdobnych drzewek z trzecim – albo może i piątym – kieliszkiem szampana, gdy dostrzegła mnie najstarsza znajoma mojej mamy, Irene Mahoney. Irene zawsze chciała dobrze, ale była kobietą, której zawsze
14 udawało się skomplementować mnie i obrazić za jednym zamachem. - Jillian! Ukrywasz się? – Położyła dłonie na swoich obszernych biodrach. - Nie, ciociu Irene. Robię sobie tylko przerwę. – Unosząc kieliszek, wypiłam resztę szampana i od razu chciałam więcej. Czemu kieliszki do szampana były takie małe? Niewłaściwe byłoby poproszenie o większy? Albo może o całą butelkę? - Cóż, powinnaś tańczyć! Tak ślicznie wyglądasz w tej sukience i nigdy nikogo nie poznasz, jeśli się tam nie pokażesz. Wiesz, co mówią, zawsze świadkowa… – Jej głos się urwał, gdy wskazała na mnie pulchnym palcem. Ścisnęłam nóżkę kieliszka tak mocno, że pomyślałam, iż pęknie, ale udało mi się uśmiechnąć. - Nie za bardzo lubię tańczyć. - Jak tam nowa praca? Twoja mama mówiła, że ją uwielbiasz. Potaknęłam z entuzjazmem. - To prawda. - A godziny są mniej wyczerpujące? Masz czas dla siebie? - Są lepsze, ale niezbyt. Ale uwielbiam poznawać rodziny. W tamtym tygodniu… - A co z własną rodziną? Nie chcesz jej mieć? Najeżyłam się. - Pewnie. Kiedyś. - Cóż, nigdy nikogo nie poznasz, jeśli będziesz się tu ukrywać z tą pochmurną miną, głuptasie. Właściwie to nie byłam pochmurna, aż tu przyszłaś. - Musisz stanąć tam, gdzie będzie cię widać. Uśmiechnij się. Wyglądaj bardziej dostępnie – doradzała mi, klepiąc mnie w ramię. – Pozwól mi znaleźć ci partnera.
15 - Nie, naprawdę. Nie chcę teraz tańczyć. - Jesteś zbyt urocza, by stać tutaj taka wolna – w sensie, taka samotna. Jesteś w wieku, w którym powinnaś przejmować inicjatywę w tych sprawach, Jillian. Musisz pozwolić mężczyznom zobaczyć twoją cenę albo zaryzykować bycie smutną i samotną na zawsze. – Chwyciła mnie za ramię i zaczęła ciągnąć w stronę namiotu. - Proszę. Nie jestem nagrodą, ciociu Irene. I nie jestem też smutna. - Oczywiście, że jesteś! Każda kobieta chce w życiu mężczyzny. Zatrzymując się z siłą, oderwałam od niej ramię. - Właściwie to ta kobieta chce się znowu napić. Przepraszam. – Odwróciłam się od niej i nagle uderzyłam w wielką, solidną ścianę. Chwila, nie – to nie była ściana. Ściany nie miały silnych rąk, które sięgały, by cię chwycić, dużych, ciemnych oczu, które były pełne troski, oraz grubej, brązowej brody, która z pewnością byłaby niczym aksamit przy twoim policzku. I udach. I nie znały też twojego imienia. - Jillian? Przez sekundę nie mogłam go sobie przypomnieć. Potem rozdziawiłam usta. O mój Boże. - Levi? - Wy dwoje się znacie? – Irene, nadal stojąc za mną, brzmiała na uradowaną. - Eee… taa. – Levi i ja spojrzeliśmy na siebie, w połowie oszołomieni, w połowie zawstydzeni. Zabrał dłonie z moich ramion, a ja od razu poczułam się wytrącona z równowagi. - My, um… – Nasz wzrok się spotkał, wymieniając ciche sformułowanie. Pieprzyliśmy się. - Poznaliśmy się. – Levi dokończył moje zdanie, jego usta się uniosły. Też się uśmiechnęłam. To, co zrobiliśmy, to uprawianie niezgrabnego,
16 szalonego seksu w akademickim schowku, w sposób, w jaki może to zrobić tylko dwójka desperacko hormonalnych (i pijanych) studentów. Do tego dnia, za każdym razem, gdy o tym myślałam, miękły mi kolana. Czy to było okropne, że nie znałam jego nazwiska? - Czyż to nie wspaniałe? – Irene spojrzała między Levim a mną, uśmiechając się z aprobatą. – I zobacz tylko, jaki jest fajny i wysoki, Jillian. Myślę, że musi mieć ponad metr osiemdziesiąt. Powinieneś poprosić ją do tańca – rozkazała mu. Oczy Leviego rozszerzyły się ze strachu, a ja uśmiechnęłam się pocieszająco. - Nie martw się o to. Nie lubię tańczyć. – Ale Irene miała rację – był fajny i wysoki. Przewyższał mnie o kilka dobrych centymetrów, a przy 176 centymetrach wzrostu i wysokich szpilkach było to całkiem imponujące. Miał na sobie czarny garnitur i białą koszulę, a supeł jego krawata był luźny i trochę chaotyczny, jakby chciał się rozebrać. Jego ciemne włosy były dłuższe na czubku i starannie zaczesane do tyłu oraz miał przedziałek na boku. Coś we mnie zawrzało – coś, czego nie czułam od długiego czasu. Przynajmniej nie przed naładowaniem Magik Mike’a. A Mike miał trzy prędkości do wyboru, siedem funkcji i obracające się kulki, więc to robiło wrażenie. - Może zamiast tego się napijemy? – spytałam. Uśmiechnął się z ulgą. - Z chęcią. - Idealnie. – Chwytając go za łokieć, pokierowałam go w stronę baru na tarasie, rzucając przez ramię uspokajający uśmiech do Irene. – Miło się z tobą rozmawiało, ciociu Irene. Ciesz się muzyką. Gdy znaleźliśmy się wystarczająco daleko od niej, puściłam ramię Leviego, ale tak naprawdę chciałam mieć jakiś powód, by dalej go trzymać. Co on tu robił? - Przepraszam, że tak na ciebie wpadłam. Jestem trochę niezdarna. No i… –
17 Uniosłam pusty kieliszek. – To nie pomaga. Roześmiał się lekko. - Nie przeszkadzało mi to. - Więc. – Próbowałam pomyśleć, gdzie zacząć, bo hej, pamiętasz ten czas, gdy pieprzyliśmy się w schowku? nie pasowało zbytnio do tej okazji. – Minęło sporo czasu. Prawie cię nie rozpoznałam. Uśmiechając się, przesuną dłonią po podbródku. - Na studiach nie miałem brody. - Podoba mi się. – Właściwie to bardzo mi się podobała. W wieku dwudziestu jeden lat był wysoki, szczupły i uroczy, z dłuższymi włosami i pewnym siebie uśmiechem, ale w wieku trzydziestu dwóch lat był wysoki, szeroki i wspaniały. Zerknęłam na ciemniejące niebo. Boże, proszę – niech będzie singlem. - Dzięki. Mojemu synowi też się podoba. Spojrzałam gniewnie na Boga. - Łał. Masz syna? - Tak. – Dotarliśmy do baru i stanęliśmy w krótkiej kolejce. – Scotty. - Ile ma lat? - Osiem. - Masz zdjęcie? Wyciągnął telefon i przeszukał kilka zdjęć, nim podał mi go. Na ekranie był uroczy, młody chłopiec, siedzący na huśtawce. Miał zmierzwione włosy, duże, brązowe oczy oraz długie kończyny ojca, kilka piegów na nosie i miał na sobie koszulkę z rysunkiem T.Rexa i napisem Scottozaur. - Jest piękny – powiedziałam, oddając mu telefon. - Dziękuję. Szybkie obliczenia powiedziały mi, że musiał się ożenić dosyć szybko po studiach. Poznałam go podczas drugiego roku na Uniwersytecie Michigan, ale
18 tylko odwiedzał tam znajomych. Nawet nie planowałam wtedy wychodzić – miałam na sobie koszulkę Harry’ego Pottera, na miłość boską, i myślę, że była w niej dziura – ale przyjaciele zaciągnęli mnie do baru, nalegając, że potrzebowałam przerwy od nauki. Od razu dostrzegłam Leviego i obserwowaliśmy się z dwóch końców pomieszczenia przez długą część wieczoru, nim w końcu do mnie podszedł i powiedział: „Fanka Harry’ego Pottera, tak? Więc jakie są szanse, że mogę wejść dzisiaj do twojej komnaty tajemnic?” Dwa drinki później całowaliśmy się, a dwa po tym pędziliśmy do mojego akademika, trzymając się za ręce, gdzie pociągnął mnie do schowka na miotły po tym, jak odkryliśmy, że moja współlokatorka spała już w moim pokoju. Przez chwilę byłam rozproszona przez wspomnienie zdyszanego chichotu, gdy słuchałam, jak otwierał prezerwatywę i nałożył ją, jego widok nie docierał do mnie w ciemności. Pamiętałam sposób, w jaki waliło moje serce, gdy zsunęłam bieliznę w dół nóg, przerażona, że obudzimy mojego RA, którego pokój znajdował się obok. Pamiętałam zapach wybielacza i Pine Solu, jego usta na moich oraz jego dłonie na moich ramionach, gdy odwrócił moje ciało w stronę ściany i podwinął moją dżinsową spódniczkę. Ale najbardziej pamiętałam sposób, w jaki do mnie szeptał, gdy wchodził we mnie znowu i znowu, i znowu, tak głęboko i mocno, że balansowało to między przyjemnością a bólem, a ręką zasłaniał mi usta, by stłumić moje okrzyki. Jesteś tak cholernie seksowna, tak mocno chcę cię wypieprzyć, o kurwa, zaraz dojdę. Okej, może niezbyt poetyckie albo twórcze, ale hej, był młody. A dla mnie, mola książkowego, który sobotnie wieczory spędzał na czytaniu podręczników z biologii i chemii albo romantycznych powieści, seks w schowku z gorącym kolesiem był całkiem erotycznym doświadczeniem. Do tamtego czasu uprawiałam tylko seks po misjonarsku w akademickich łóżkach, z dwoma innymi kolesiami, którzy nie mówili nic prócz „uuuuuuchhhhhhh” przez cały czas. A przez
19 „cały czas” mam na myśli pięć minut. Ale z Levim było inaczej. Nie, że było wolniej – właściwie to mogło być szybciej – ale to było bardziej zakazane. Bardziej nieoczekiwane. Sprośniejsze. Ostrzejsze. I podobało mi się – dziwiło mnie to, jak bardzo mi się to podobało. Tak naprawdę to nadal była jedna z moich fantazji, gdy byłam sama z Magik Mikem. Szkoda, że był żonaty. Odchrząknęłam, by oczyścić umysł. - Twoja żona tu jest? - Nie jesteśmy już razem. – Nie wyglądał ani nie brzmiał na zasmuconego tym. - Och. – Mój puls przyspieszył i wysłałam Bogowi ciche przeprosiny za poprzednie gniewne spojrzenie. – Więc powiedz mi, skąd znasz Sebastiana. Skylar jest moją siostrą. Przechylił głowę. - Serio? Przepraszam, pewnie bym to wiedział, gdybym nie spóźnił się tak bardzo, że ominęła mnie ceremonia. Nie widziałem programu ani nic. - W porządku, większość ludzi by tego nie zgadła. Nie jesteśmy podobne. – Skylar i Natalie miały blond włosy mojej mamy oraz krągłe sylwetki. Ja miałam wysoką, szczupłą sylwetkę taty i ciemne włosy, ale wszystkie miałyśmy niebieskie oczy. – I my, ee, chyba nie wymieniliśmy się nazwiskami tamtego wieczoru. Levi roześmiał się głębokim, chrapliwym dźwiękiem, który rozgrzał mnie od środka. - Chyba nie. - Jillian Nixon. – Podałam mu rękę. Chwycił ją.
20 - Levi Brooks. Miałam lekki fetysz dłoni i nie mogłam się oprzeć zerknięciu na jego. Była solidna i silna, z długimi palcami i starannie przyciętymi paznokciami. Gruby, czarny zegarek wystawał spod białego mankietu jego koszuli, co sprawiło, że moje serce pominęło kilka uderzeń. Uwielbiam ładny zegarek na mężczyźnie. Jest w tym coś klasycznego i męskiego. Jego uchwyt był mocny i dał mojej dłoni małe, czułe ściśnięcie, nim ją puścił. - Poznałem Sebastiana na siłowni parę lat temu, ale jestem też jego architektem. - Jesteś architektem? Zaprojektowałeś jego chatkę? – spytałam, będąc pod wrażeniem. – Jest piękna! - Dzięki. – Wzruszył ramionami, wsadzając ręce do kieszeni. – To był tylko zwyczajny projekt. I Sebastian dużo w niego włożył. Po prostu potrzebował kogoś, kto narysuje plan i będzie nadzorował budowanie. - Słyszałam, że jeszcze coś do niej dodają, prawda? Wiedziałam, że moja siostra nie będzie w stanie mieszkać w takiej małej przestrzeni. Levi zachichotał, a ja uniosłam brwi. - Przepraszam – powiedział. – Tylko… – Zerknął na mnie bokiem z chłopięcym uśmiechem na twarzy. – Mała przestrzeń. Moja twarz się ociepliła i też się uśmiechnęłam. - Ach. Tak. Mała przestrzeń. Grupa przed nami odeszła od baru, a Levi położył dłoń na dolnej części moich pleców, gdy przesunęliśmy się do przodu. To nie było zbyt dwuznaczne, ale i tak poczułam drżenie w brzuchu. Tak naprawdę to każda część mojego ciała wydawała się drżeć – serce, dłonie, kolana. Nawet głowa nie mówiła mi nie, a zazwyczaj potrafiła znaleźć w
21 facecie coś złego w trakcie pięciu minut. Więc miał syna, no i co? Był przystojny, mądry i zabawny, a mnie dawno ktoś tak nie pociągał. Więc cieszyłam się, że zostawił dłoń na moich plecach, gdy zamawialiśmy sobie coś do picia, a jego kciuk delikatnie pocierał podstawę mojego kręgosłupa. *** Zajęliśmy stolik w przyciemnionym kącie kamiennego tarasu winiarni, gdzie wcześniej odbywała się ceremonia. Od tamtej pory krzesła zostały zastąpione drewnianymi stolikami do kawy oraz okrągłym, szklanym stołem, który pokryty był obrusem w kolorze kości słoniowej. Światełka pozawieszane były na drzewach nad nami, a na stolikach stały małe świeczki, które migotały w ciemności. - Ciężko uwierzyć, że wcześniej na siebie nie wpadliśmy – powiedziałam, odstawiając kieliszek na stolik. – Długo tu mieszkasz? - Jakieś trzy lata. Wcześniej byłem w Charlevoix. Właśnie tam jest moja rodzina. Impulsywnie sięgnęłam w jego stronę i poprawiłam mu krawat, zacieśniając węzeł i prostując go. - Przepraszam. Nie mogłam się powstrzymać. - Był przekrzywiony? – Krzywiąc się lekko, przejął czynność, i dreszcz przeszedł mi po ramionach, gdy jego palce owinęły się wokół moich. – Byłem dzisiaj w takim pośpiechu. Moja siostra się spóźniła, a potem ciężko mi było wyjść z domu. Pamiętałem chociaż, by nałożyć spodnie? Roześmiałam się. - Tak, pamiętałeś. – Chociaż nie przeszkadzałoby mi, gdybyś je zdjął. - Och, to dobrze. – Podniósł swoją szklankę i napił się. – Więc opowiedz mi o sobie. Teraz znam twoje nazwisko, wiem, że lubiłaś Harry’ego Pottera i jesteś trochę niezdarna, gdy wypijesz szampana, ale oprócz tego nie wiem nic. Ciepło napłynęło mi do twarzy i zachichotałam.
22 - Jestem trochę niezdarna, i to nie tylko wtedy, gdy wypiję szampana. Ale oprócz tego nadal lubię Harry’ego Pottera i jestem pediatrą. Przechylił głowę. - Tak? Zawsze się zastanawiałem, czy wybrałaś się do szkoły medycznej. Wtedy to planowałaś. Uśmiechnęłam się, zadowolona, że pamiętał coś o mnie. I czy on powiedział zawsze się zastanawiałem? - Tak. Ukończyłam studia w Michigan, a potem wybrałam się do szkoły medycznej w Wayne State. Dokończyłam tam staż specjalistyczny i jakieś sześć miesięcy temu podjęłam pracę w prywatnej klinice. - W tej okolicy? Kiwnęłam głową. - Tak. W Traverse City. Jestem bardzo blisko rodziny, więc cieszyło mnie to. A teraz opowiedz mi o sobie – powiedziałam, wsadzając włosy za ucho. – Jeśli pamięć mnie nie myli, byłeś w State – ale jest duża szansa, że mnie myli, bo tamtej nocy mogliśmy skonsumować trochę płynów, gdy, um… poznaliśmy się… - Mhm. Dużo płynów z tego, co pamiętam. – Levi się roześmiał. – Czasami jestem zdumiony, że moja wątroba przetrwała studia. Okej, pomyślmy. Myślę, że poznałem cię podczas mojego ostatniego roku, gdy byłem w State, a potem skończyłem w Bostonie na studiach doktoranckich. Scotty urodził się podczas mojego ostatniego roku tam. Zamrugałam. - Łał. To musiało być trudne, próbując skończyć szkołę i dbać o żonę oraz dziecko. Zawahał się. - Tak właściwie to mama Scotty’ego i ja nigdy się nie pobraliśmy. - Nie?
23 Pokręcił głową. - Nie. Gdy dowiedziałem się o ciąży, zaoferowałem, że ją poślubię, ale ona tego nie chciała. Powiedziała, że nie mogłaby poradzić sobie ze studiami, małżeństwem i ciążą na raz. Czasami zastanawiam się, czy wiedziała wtedy, że odchodzi. - Ona odeszła? Kiwnął głową, znowu unosząc szklankę do ust. - Krótko po narodzinach Scotty’ego. Powiedziała, że nie nadaje się na matkę i popełniła błąd. - Mój Boże. – Próbowałam wyobrazić sobie, co czuł wtedy Levi, nagle sam z nowo narodzonym dzieckiem. – Więc sam go wychowujesz? - To mój syn. Dla mnie nie było wyboru. – Obrócił powoli szklankę na stoliku, patrząc na nią. – Chciała zajmować się finansami, więc wyruszyła do Nowego Jorku, a ja przeprowadziłem się z powrotem do Charlevoix, by moja rodzina mogła pomóc. Mój wujek ma firmę architektoniczną i zaproponował mi pracę. - Czy kiedykolwiek się z nią widujesz albo ona kontaktuje się z tobą? – Miałam nadzieję, że nie uważał mnie za zbyt wścibską, ale byłam go ciekawa. - Nie, i tego właśnie chciałem. Tego obydwoje chcieliśmy. – Spotkał moje oczy i uniósł swoje szerokie ramiona. – Trzeba zacząć od tego, że tamten związek nie był dobry. Ja z pewnością otrzymałem z niego najlepszą część – a właściwie jeśli o mnie chodzi, dostałem wszystko. Ona odeszła z niczym. Moje serce mocno zabiło. - Założę się, że jesteś niesamowitym ojcem. Uśmiechnął się, ale pokręcił głową. - Tak naprawdę to przez większość czasu nie mam pojęcia, co robię, i próbuję przebrnąć przez cholerny dzień. – Po kolejnym łyku whisky wyprostował
24 się i odstawił mocno szklankę. – Ale wiesz co? Rzadko kiedy wychodzę w sobotnie wieczory – tak naprawdę nawet nie pamiętam, kiedy był ostatni raz – więc porozmawiajmy o czymś zabawniejszym. – Jego oczy błysnęły. – Jak schowki na miotły. Roześmiałam się, kręcąc głową. - To było zabawne. Nadal nie mogę uwierzyć, że to zrobiłam. - Masz na myśli, że nie masz w zwyczaju wabić niewinnych studentów w swoją kryjówkę tymi niebieskimi oczami, długimi nogami i seksowną koszulką Harry’ego Pottera? - Ha! Nie, z pewnością nie. I nie byłeś taki niewinny. – Wypiłam ostatki szampana, bąbelki załaskotały mnie w język. - Nie byłem? - Nie. Wiedziałeś dokładnie, co robiłeś, i zrobiłeś to całkiem dobrze. - Dziękuję. – Wyglądał na zadowolonego sobą. - I bardzo szybko. Jego twarz opadła, gdy jęknął. - Boże, nic nie mów. Pamiętam jedynie myślenie „o kurwa nie dochodź, o kurwa nie dochodź, o kurwa doszedłem.” Nie mogłam się powstrzymać od dodania: - I też coś takiego mówiłeś. - Tak? – Jęknął jeszcze głośniej i wypił resztę drinka. – Potrzebuję więcej whisky. Chcesz coś? Przygryzłam wargę i spojrzałam na pusty kieliszek. Który to już był? Czułam lekkie zawroty głowy, ale nie wiedziałam, czy od szampana, czy flirtowania. Czułam się też beztrosko. - Nie powinnam. - Czemu? Prowadzisz?
25 - Nie. - Jesteś mężatką? - Nie. - Martwisz się, że upiję cię i zaciągnę do schowka na drugą rundę? Uśmiechnęłam się z fałszywą skromnością. - Może. Pochylił się do mnie, tak blisko, że poczułam jego oddech na ustach. - To dobrze.