xena92

  • Dokumenty207
  • Odsłony22 289
  • Obserwuję46
  • Rozmiar dokumentów309.3 MB
  • Ilość pobrań14 638

Amber Kell - Supernatural Mates 05 - Talans Treasure

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :1.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Amber Kell - Supernatural Mates 05 - Talans Treasure.pdf

xena92 EBooki Amber Kell Supernatural Mates
Użytkownik xena92 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 56 stron)

~ 1 ~ AMBER KELL Supernatural Mates 05 - TALAN’S TREASURE - ( Skarb Talana ) Tłumaczenie: panda68

~ 2 ~ Rozdział 1 Talan przykucnął w trawie, machając ogonem. Poczekał aż zmienny wilk w ludzkiej postaci przejdzie obok. Jeszcze jeden krok. Jeszcze jeden mały kroczek do przodu i on… - Wiem, że tam jesteś, kocie, a ja mam na sobie mój jedyny garnitur. Więc nawet o tym nie myśl – głos Adriana rozległ się w powietrzu. Talan pomyśl nad tym przez chwilę, poruszył swoim zadem, a potem skoczył. - Uff. – Wilk w postaci człowieka wydawał najlepsze dźwięki. Talan przygwoździł swojego ślicznego mężczyznę swoimi dużymi łapami i wydał z siebie zadowolony pomruk. - Cholerny lew, pozwól mi wstać. Usta Adriana drgnęły w kącikach, kiedy warknął na Talana. Talan sapnął z zadowoleniem i polizał swojego ludzkiego wilka, wchłaniając smak i zapach swojego partnera. - Przestań. Wiesz, że nie cierpię tych pocałunków a’la papier ścierny! – Adrian zwijał się pod uściskiem Talana, próbując się wyrwać. Talan skupił się na swoich łapach. By zająć się przeszkadzającymi guzikami, które przykrywały wspaniałe ciało Adriana, potrzebne były palce. Z głębokim wdechem wezwał swojego wewnętrznego człowieka. Futro wtopiło się w ciało, łapy się rozdzieliły, zmieniając się w ręce i stopy. Bryza, wcześniej łagodnie chłodna, teraz stała się mroźna na jego nagiej, nieokrytej futrem skórze. - Nie możesz być tutaj nagi, jest zbyt zimno – zrugał go Adrian. Nastrój partnera Talana zmienił się z poirytowanego w zaniepokojonego opiekuna szybciej niż kierowca NASCAR dodający gazu . Talan skoczył na nogi, podnosząc Adriana, jak tylko wstał. Popatrzył gniewnie na cienką marynarkę od garnituru zmiennego wilka, z pewnością niewystarczająco grubą, by ogrzać w tak niskiej temperaturze.

~ 3 ~ - A mówiąc o braku właściwej odzieży, gdzie twój płaszcz? Adrian się uśmiechnął. - Nie potrzebuję. Wilki nie marzną tak jak wy miłośnicy sawanny. Talan przewrócił oczami, zawinął ramiona wokół swojego partnera i przyciągnął go bliżej. Uśmiechając się, żartobliwie potarł nosem o nos Adriana. - Masz rację. Kocham zimno tylko wtedy, gdy na zewnątrz jest śnieg, a ja jestem w środku owinięty wokół mojego ulubionego wilka. - W takim razie powinieneś pokochać miejsce w Steven’s Pass. Oślepiony przez szeroki uśmiech Adriana, Talanowi zabrało chwilę zarejestrowanie słów drugiego mężczyzny. - O czym ty mówisz? - Rozmawiałem z twoimi siostrami i wszyscy zgodziliśmy się, że potrzebujesz trochę oddechu, a już z pewnością obaj potrzebujemy trochę czasu dla swojego partnera. Zarezerwowałem chatę i jedziemy tam w przyszły weekend. - Ale to jest Boże Narodzenie! – Nie mógł uwierzyć, że Adrian chce opuścić watahę i dumę na czas świąt. Nikt nie był tak rodzinny jak ten facet. Adrian potrząsnął głową. - To jest weekend przed Bożym Narodzeniem, czym właśnie dowiodłeś jak jesteś zabiegany, że straciłeś poczucie nadchodzących dni. Potrzebujesz wakacji, a wataha mojego brata ma tam kilka domków. Zgodził się wynająć nam jeden, więc będziemy mieli czas tylko dla siebie. Talan przyciągnął Adriana bliżej, aż jego nagie ciało przycisnęło się do schludnie wyprasowanego garnituru Adriana. Znalazł ogromną przyjemność w zmięciu swojego kochanka, kiedy Adrian dokładnie ułożył się do krągłości ciała Talana. Jego wewnętrzny lew zamruczał na ten kontakt. - Skarbie, jeśli sparujemy się jeszcze bardziej, będą potrzebowali palnika, żeby nas rozdzielić. Całym ciałem Talana wstrząsnęło drżenie na seksowny wzrok Adriana, który strzelił mu spod swoich rzęs. Nikt nie wywierał na niego takiego wpływu jak Adrian. Wrodzony urok jego małego wilka powalał Talana na kolana, zarówno w przenośni jak

~ 4 ~ i dosłownie, parę razy dziennie. Nie mógł odmówić Adrianowi niczego. Jeśli jego słodki wilk chciał wyjechać, to pojedzie – do diabła, pojechałby aż na Antarktydę, by uszczęśliwić swoją miłość. - Myślę, że to będzie dla nas dobre. Cichy sposób, w jaki Adrian to powiedział, wysłał ostrzegawcze dzwonki w głowie Talana. - Między nami jest wszystko w porządku, prawda? Nie próbujesz mi powiedzieć, że coś schrzaniłem? Serce Talana zabiło w panice. Świat zaczął wirować. Głośny trzask wypełnił powietrze. - Ał. – Talan złapał się za tyłek, tam gdzie Adrian mocno go trzepnął. - Przepraszam, ale zacząłeś wpadać w histerię. Próbuję być romantyczny i obaj wiemy, jak bardzo mi zależy. A teraz, pójdziemy do domu, spakujemy torbę i pojedziemy na weekend z dala od wszystkich, rozumiesz? Talan potarł swój obolały pośladek. - Zawsze zapominam, jaki z ciebie silny, mały skurczybyk. - Nazwij mnie małym jeszcze raz, a towarzystwa na weekend dotrzyma ci twoja własna ręka – zagroził Adrian, jego oczy błysnęły niebezpiecznie. Ups. Czas nadrobić szkodę. Przytulając Adriana mocniej, Talan zamruczał do niego. Jego zmienny wilk był łasy na dobre mruczenie. I cholernie smakowicie pachniał. Talan trącił nosem szyję Adriana, wchłaniając zapach i wcierając swój własny. Lubił wodę kolońską, ale bardziej wolał naturalny zapach swojego kochanka. - Dlaczego masz na sobie garnitur i sztuczny zapach? – Dopiero teraz zastanowił się, dlaczego jego noszący dżinsy i T-shirt partner dorównywał modelowi z magazynu męskiej mody GQ. - To był jedyny ubiór, jaki wciąż miałem u mojego brata. I właśnie wrócił z pralni. – Adrian wzruszył ramionami. – Zapomniałem, że go tam wysłałem.

~ 5 ~ Adrian nocował w domu watahy podczas pełni i zapomniał zabrać torbę. Talan czekał cały dzień, by zobaczyć, co założy by wrócić do domu. Jego drobiazgowy kochanek nigdy nie założyłby tego samego ubrania drugi raz. Ale garnitur nigdy nie przyszedł mu do głowy. - A perfumy? - Przytuliłem Kade’a, kiedy wychodziłem. Helena kupiła mu jakąś wodę kolońską. Ahh. Szwagierka Adriana była człowiekiem i prawdopodobnie nie wyczuwała naturalnego zapachu swojego męża. To było świadectwo oddania Kade’a jego żonie, której nie powiedział jej, że wilki nie używają wody kolońskiej. - Jak się ma nasza słodka szwagierka? - Sądzę, że będzie miała sześcioraczki. – Adrian zmarszczył nos na samą myśl o tym. Talan wybuchł śmiechem. - No aż tak gruba nie jest. - Jest olbrzymia. Widziałem SUV-a mniejszego niż brzuch tej kobiety. - Przekaże jej to, co powiedziałeś – zażartował Talan. - Nie, nie powiesz – powiedział Adrian ze spokojem w głosie. – Jeśli jej powiesz, ona mnie zamorduje i stracisz absolutnie wspaniałego partnera, a ponieważ z natury jesteś wyluzowany, nie zrobisz nic, co wymagałoby od ciebie podjęcia próby i złapania kolejnego. Talan popatrzył na Adriana. - A więc mówisz, że jestem leniwy? - Powiedziałem wyluzowany. Pomyślałem, że tak zabrzmi lepiej. Zielone oczy Adriana rozbłysły psotą i zanim Talan pojął plan swojego partnera, zmienny wilka odskoczył poza jego zasięg i pobiegł w stronę ich domu. - Kto pierwszy w łóżku ten wybiera pozycję – krzyknął do Talan nad ramieniem. Przebiegły, piękny wilk. Z radosnym rykiem, Talan ruszył w pościg.

~ 6 ~ Adrian był przed nim półtora kilometra. W swojej ludzkiej postaci, zmienny wilk był lżejszy niż Talan. Jednak Talan nie narzekał wiedząc, że jego mężczyzna się rozbierze i wskoczy nagi do łóżka. Wizja jego nagiego partnera natychmiast wypełniła myśli Talana. Nie dbał o to, jaką zajmą pozycję pod warunkiem, że obejmowała ona ich dwóch razem. Nikt nie był seksowniejszy od jego mężczyzny. Nikt. Z pomrukiem skoczył na łóżko, przyszpilając Adriana do materaca. - Mój! – Nawet po roku bycia razem, wciąż czuł potrzebę zatwierdzenia tego niezwykłego wilka, jako swojego. Niepokój, że mógłby pojawić się ktoś inny i spróbować zabrać mu Adriana, zjadał go od środka. Już raz niemal stracił Adriana przez swoją własną arogancję. I nigdy więcej nie chciał doświadczać tego uczucia. Jakby czytając w jego myślach, Adrian zawinął swoje nogi wokół Talana i przewrócił ich. - Dlaczego tak się martwisz? Mówiłem ci już, że cię nie zostawię. Słowa Adriana uspokoiły czającego się w środku lwa. Kot był świadomy obsesyjnej potrzeby nieustannych zapewnień i okazywania uczuć od swojego wilczego partnera, szczególnie ostatnio. Chociaż był lwem Alfa Dumy, Talan nie czuł się tak pewny siebie i swojego miejsca, gdy chodziło o jego kochanka. Adrian był pięknym, błyskotliwym facetem i, w głębi swojego umysłu, Talan czasami zastanawiał się, czy Adrian wybrałby go na swojego partnera, gdyby los ich ze sobą nie zetknął. Szarpnięcie za włosy zwróciło jego uwagę z powrotem na mężczyznę leżącego na jego klatce piersiowej. - I nie wiem, skąd bierze się ten brak pewności siebie, skoro nie masz żadnego problemu w rządzeniu każdym innym. Talan się uśmiechnął. - Nie obchodzi mnie każdy inny. Obchodzisz mnie tylko ty. Adrian wydał z siebie cichy dźwięk niezadowolenia zanim potrząsnął głową. - Dbasz o wszystkich - to jeden z powodów, za który cię kocham. – Złożył gorący pocałunek na wargach swojego partnera. Lew Talana zwinął się i zamruczał wewnątrz niego.

~ 7 ~ Czując wibrowanie, Adrian się roześmiał. - Wiem, że jestem idiotą, ale czasami mój kot potrzebuje zapewnienia. – Posłał Adrianowi swoje najbardziej zniewalające spojrzenie, takie, dzięki któremu zdobywał ślicznych chłopców w barach, kiedy wybierał sobie towarzystwo na wieczór. - Tylko twój kot? Wargi Talan wygięły się w pełen żalu uśmiech. - Tylko do tego się przyznam. Wyraz oczu Adriana pokazywał, że nie widzi żadnych niedostatków u Talana. Tylko uwielbienie wypełniało jego spojrzenie, kiedy napotkał badawczy wzrok Talana. - To dlatego musimy wyrwać się na trochę, żeby przypomnieć ci, dlaczego tak bardzo cię kocham. - Możesz przypomnieć mi w bardziej bezpośredni sposób. – Uśmiechnął się lubieżnie Talan. - Tak planuję. – Uśmiech Adriana zapowiadał cały zestaw nikczemnych rzeczy. Zsuwając się w dół ciała Talana, Adrian wycałował ścieżkę z piersi Talana na jego brzuch. Przesunął policzkiem po brzuchu Talana, pokrywając go swoim zapachem. Talan długo westchnął. Nie było niczego lepszego, niż uwaga ze strony jego partnera. Nawet coś tak mało znaczącego jak chwycenie jego ręki przez Adriana, gdy szli ulicą, przyspieszało bicie jego serca. Adrian lekko ugryzł biodro Talana, sprawiając, że podskoczył z wrażenia. - Przestań się ze mną drażnić – warknął Talan. - Lubię cię drażnić. – Adrian posłał mu szeroki uśmiech, a jego oczy błyszczały radością. Talan nie mógł oprzeć się swojemu, zazwyczaj poważnemu, wilkowi, kiedy był w żartobliwym nastroju. Kolejne delikatne ugryzienie wysłało gorące iskry pożądania przez ciało Talana. Wypuścił z siebie gwałtowny wydech, kiedy ostre zęby jego kochanka wywołały gęsią skórkę podniecenia na jego skórze. - Adrian – szepnął, pokonany miłością i żądzą, by wydusić ze swojego gardła więcej słów. Jego ciało poddało się od starań swojego kochanka.

~ 8 ~ Pazury Talana wysunęły się z jego palców. Chciał chwycić się czegoś, co pomogłoby mu zostać na miejscu, co zatrzymałoby go w rzeczywistości, coś innego niż jego kochanek. Sam wyrwałby sobie pazury, zanim skrzywdziłby Adriana. - Ssij mnie! – zażądał, próbując zachować resztki swojej słabej kontroli. - Cierpliwości, kochanie – zamruczał Adrian, upajając się zapachem skóry Talana. Kutas jego kochania stał się jeszcze twardszy. - Teraz! – Jak wilk mógł kiedykolwiek myśleć, że Talan będzie cierpliwy, gdy te seksowne usta znajdą się gdzieś w pobliżu jego męskich narządów? Miękki zdławiony chichot sprawił, że otworzył oczy. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że je zamknął. Figlarny uśmiech rozjaśnił twarz Adriana, a jego zielone oczy skrzyły się na Talana. - Im bardziej walczysz, tym dłużej to będzie trwało – drażnił się. Talan ryknął na tę łagodną kpinę swojego kochanka – to był w pełni lwi dźwięk, który jak się domyślał, będzie słyszalny w całym domu. Jego cholerny wilk wydawał się być niewzruszony na ten głos. - Uwielbiam, kiedy jesteś taki prychający. – Adrian się uśmiechnął. – Jeśli jednak zniszczysz kolejny materac, Tia powiedziała, że urwie mi głowę. - Moja siostra nie może urwać ci głowy. Każda twoja część jest moja. – Kochał Tię, gdyby jednak tylko potargała włosy Adriana, dokopałby jej. - Hmmm, mój rycerzu – mruknął Adrian tuż zanim połknął Talana i odebrał mu zdolność myślenia. - Oh mój pieprzony Boże – krzyknął Talan, gdy ciepłe, mokre, cudowne usta Adriana skonsumowały jego każdy centymetr. Kilka pociągnięć później Talan doszedł w gardle Adriana, tryskając z niepokojącą prędkością. Miał nadzieję wytrwać dłużej, ale powinien zdawać sobie sprawę, że nie powstrzyma się zbyt długo przy swoim partnerze. Mrugając, by pozbyć się tańczących mroczków przed swoimi oczami, wargi Talana ułożyły się w niedbały uśmiech. - Jesteś w tym lepszy za każdym razem. Adrian oblizał swoje opuchnięte wargi.

~ 9 ~ - To dlatego, że pozwalasz mi nabrać praktyki. - Robię, co mogę, żeby pomóc ci stać się najlepszym obciągaczem fiutów na świecie. Niestety będziesz musiał pozostać niekwestionowanym mistrzem, ponieważ masz zezwolenie ćwiczyć tylko na mnie. Niski zwierzęcy pomruk uświadomił mu, że drugi mężczyzna nie zgadzał się, zanim zmienny wilk powiedział. - A ty będziesz najlepszym, otrzymując to tylko ode mnie. Talan uniósł ręce defensywnie. - Oczywiście. A teraz, mnie przytul, żebym odzyskał siły, a potem wypieprzę cię na materacu. Adrian prychnął. - A ja się martwiłem, że romantyczność umarła. Talan wciągnął Adriana w swoje ramiona. - Nigdy. Więc opowiedz mi o naszej wycieczce. *** Śnieg zaskrzypiał pod oponami samochodu, kiedy Talan zatrzymał pojazd przed rustykalną chatą. - Udało nam się – powiedział Adrian z westchnieniem ulgi. Jego białe palce zaciśnięte na klamce drzwi wiele mówiły o jego strachu. Te parę ostatnich kilometrów składało się przeważnie z poślizgów na pokrytęj gołoledzią jezdni i unikania głębokich jarów po obu jej stronach. Talan posłał Adrianowi szybki uśmiech, ukrywając w ten sposób swój własny ściśnięty żołądek. Nie chciał tego przyznać, nawet pod groźbą przemocy, ale przez chwilę lub dwie, myślał, że mogą odwiedzić dno klifu, kiedy pojazd smyrgnął tam i z powrotem. Nawet łańcuchy założone na opony nie zawsze chroniły ich przed ślizganiem się, gdy nacisnął hamulce.

~ 10 ~ - Tak, cali i zdrowi. – Talan przykrył twarz Adriana swoją prawą ręką i oderwał jego palce od klamki drzwi lewą. Ostrożnie rozmasował zdrętwiałą rękę. – Masz rację. Nigdzie nie pojedziemy, dopóki lód trochę nie stopnieje. Adrian odchrząknął i posłał mu pełne winy spojrzenie. - Zgadzam się. Sprawdziłem prognozę pogody na moim telefonie. Wygląda na to, że może padać śnieg przez cały weekend. Ale, z drugiej strony, między burzami śnieżnymi, jeżdżenie na nartach powinno być wspaniałe. Talan odepchnął swój niepokój i miał nadzieję, że Adrian nie wyczuł zapachu jego strachu. Pomysł zostania uwięzionym w śniegu i niemożność wrócenia do domu przerażała go. Już raczej wolałby zostać podpalonym niż zamarznąć na śmierć. - Ale chata jest całkowicie wyposażona, prawda? Adrian kiwnął głową. - Nawet ma generator, więc jeśli stracimy prąd wciąż będzie dobrze. Wszystko, co musimy zrobić, to zameldować się u dozorcy i pojechać do swojej chaty. – Kiwnął głową w kierunku domu, przed którym zaparkowali. Po drodze, Adrian wyjaśnił, że daleki kuzyn mieszkał na tym terenie przez cały rok i opiekował się budynkami, by były gotowe na wypadek wizyty watahy. Pomimo wrodzonego strachu przed zasypaniem, wyobrażenie siebie i Adriana w przytulnej chacie, bardzo podziałało na Talana. Żadnej dumy, żadnej watahy, żadnych problemów… tylko on i Adrian. Nie mógł wymyśleć lepszego sposobu na spędzenie swojego czasu. - Brzmi świetnie. – Talan kiwnął głową na znak aprobaty takiego planu, zadowolony, gdy Adrian posłał my pełen ulgi uśmiech. Najwyraźniej Adrian martwił się, jak Talan zniesie wiadomość o ich potencjalnej izolacji. - Dobrze, chodźmy – powiedział Adrian, wysuwając się z samochodu. Talan wygramolił się, by podążyć za nim, unikając klapnięcia na tyłek. Jego lżejszy partner tańczył na oblodzonych schodach z niewielkimi oznakami walki, podczas gdy Talan musiał złapać się drewnianej poręczy, by nie dopuścić do upadku, który byłby pozbawionym wdzięku ruchem dla zmiennego lwa. Zobaczył, jak Adrian ukrywa swój uśmiech. - Widziałem to – burknął Talan.

~ 11 ~ - Przepraszam, kochanie. – Twarz Adriana rozbłysła szerokim uśmiechem i podał mu dłoń, by upewnić się, że Talan resztę drogi przebędzie bezpiecznie. Talan chwycił Adriana za rękę, ale tylko ją ścisnął. Nie często mieli czas dla tak prostych spraw jak trzymanie się za rękę. To było miłe. Uśmiechając się na widok ich złączonych dłoni, Adrian zapukał do drzwi. Poczekali chwilę. Talan przestąpił z nogi na nogę z zimna. Gdy Adrian zadrżał po raz trzeci, załomotał jeszcze raz. - Może poszedł wykonać jakieś polecenia. Talan potrząsnął swoją głową. - Powiedziałeś, że będzie na nas czekał. Adrian wzruszył ramionami. - Może coś mu nagle wyskoczyło. - Nigdzie nie pojadę, dopóki nie porozmawiamy z dozorcą. Nie chcę, by myślał, że się narzucamy i nas postrzelił albo co. – Talan niezgrabnie sięgnął lewą ręką do gałki, zaskoczony, gdy obróciła się w jego uścisku. Jego nos drgnął, gdy doszedł do niego metaliczny zapach. – Czuję krew. Musimy wejść i zobaczyć, czy z nim wszystko w porządku – wyjaśnił Talan. Poza tym, jeśli jeszcze trochę postoją w tej lodowatej temperaturze, jego orzeszki zamarzną i cel tych małych mini-wakacji zostanie zrujnowany. Adrian kiwnął głową na zgodę. - Na pewno nie będzie miał nic przeciwko. Darren jest przyjaznym facetem – on tylko nie lubi być wśród ludzi przez cały czas i dlatego to jest dla niego doskonała praca. Talan otworzył drzwi, niechętnie puszczając rękę Adriana. Gwałtowny wdech Adriana był jedyną odpowiedzią na widok, jaki ich przywitał. Serce Talan zabiło w jego piersi. Nic nie mówili przez kilka sekund, tylko wpatrywali się w mężczyznę na podłodze. Duży nóż wystawał z pleców mężczyzny, a kałuża krwi rozlała się wokół ciała. Nie było widać żadnego śladu ruchu ze strony leżącego faceta, ani oddechu. Zapach śmierci ogarnął zwierzęce zmysły Talana. Owinął ramię wokół

~ 12 ~ swojego partnera i łagodnie wycofał go z powrotem do drzwi, odwrócił go i sprowadził w dół po schodach. - Proszę powiedz mi, że zapisałeś nas na jakieś tajemnicze wydarzenia w chacie – wyszeptał Talan, spoglądając przez ramię na wejście do chaty. - Nie. To był mój kuzyn, Darren. – Cichy głos Adriana ledwie rozbrzmiał w powietrzu. Gdyby Talan nie miał nadzwyczajnego słuchu, nie dosłyszałby odpowiedzi. Przyciągając Adriana bliżej, Talan rozejrzał się ostrożnie po białym krajobrazie, ale świeży śnieg, skąd inąd całkiem miły, zatarł jakiekolwiek ślady, które mogły być tu wcześniej. Wszystko, co widział, to tylko te zrobione przez niego i Adriana. Przytulił mocno Adriana. - Nic ci nie jest? – Nie wiedział, że zmarły, może wzbudzić taką troskę o jego partnera. Adrian kiwnął głową, ale jego spojrzenie było nieobecne. - Powinniśmy do kogoś zadzwonić. Talan ścisnął szybko Adriana. - To ty zadzwoń do twojego brata, a ja na policję? - Uważaj, bo Szeryf Bob nie lubi zmiennych. Talan prychnął. - Szeryf Bob? Poważnie? Adrian kiwnął głową, jego twarz była biała jak śnieg. - Śmiej się, jeśli chcesz, ale on próbował kiedyś aresztować Kade’a za zakłócanie spokoju, podczas gdy on tylko szedł przez miasteczko i rozmawiał z kilkoma członkami watahy. Ten człowiek nas nienawidzi. - Będę uważał. – Telefon został odebrany po drugiej stronie i Talan przekazał dyspozytorowi sytuację, jednak cały czas podsłuchiwał rozmowę swojego partnera. - Nie, nie wdarłem się do domu – warknął Adrian. – Jestem tutaj z Talanem i nic nam nie jest. Nie zrezygnuję z moich pierwszych wakacji z powodu jakiegoś psychopatycznego zabójczego dupka.

~ 13 ~ Adrian sprzeczał się ze swoim bratem jeszcze chwilę, a potem się rozłączył bez pożegnania. Talan spojrzał na niego z marsową miną. - Czy on może nakazać ci wrócić z powrotem do domu, ponieważ jest twoim wilkiem Alfa? – Nigdy nie przyszło mu do głowy, czy Adrian powinien być lojalny, bo przecież tylko biegał z watahą przy księżycu i odwiedzał swojego brata, a poza tym Adrian nie spotkał się zbyt często z wilkami. Adrian potrząsnął głową. - Kade stracił nade mną kontrolę, jak tylko sparowałem się poza watahą. – Odetchnął głęboko. – Ale wciąż może mocno naciskać, jako mój brat i głowa rodziny, na mój powrót. I nie zawaha się wykorzystać do tego moich przyszłych bratanic, czy też bratanków. Talan machnął swoim telefonem. - Policja już tu jedzie. Adrian zadrżał. Talan nie sądził, żeby to zimno wywołało jego dreszcze, tylko raczej zwłoki, ale udał, że jest inaczej. - Chodźmy, kochanie, zaczekajmy w Hummerze. Zapalę go i podkręcę ogrzewanie. Nie chcę, żebyś odmroził sobie tyłek, i nie powinniśmy zostawić śladów na miejscu zbrodni. Nie dając Adrianowi szansy na wypowiedzenie się o niepotrzebnym zanieczyszczeniu środowiska, Talan pociągnął drugiego mężczyznę. Jak tylko wsiedli do pojazdu, Talan podkręcił ogrzewanie, dopóki Adrian nie otrząsnął się trochę z szoku i nabrał normalnych kolorów. Przez chwilę siedzieli w ciszy, każdy zatopiony w swoich własnych myślach. - Jak myślisz, kto go zabił? – zapytał Adrian, przerywając ciszę. Talan wzruszył ramionami. - Nie mam pojęcia. To mógł być każdy. Wygląda na to, że został zabity dawno temu. Adrian potrząsnął głową.

~ 14 ~ - Nie, rozmawiałem z nim parę godzin temu i mówiłem mu, kiedy będziemy. Chyba właśnie minęliśmy się z zabójcą. Chłód przeszedł przez Talana, który nie miał nic wspólnego z zimnem. Myśl o zabójcy, który wszedłby w drogę jego partnerowi, wywołał w jego lwie opiekuńcze warknięcie, a jego ludzka strona zacisnęła dłonie na kierownicy z ulgą, że nie przyjechali wcześniej. - Może gliny powiedzą nam coś więcej. Dyspozytor powiedział, że zaraz kogoś przyśle. Jak przypuszczam, nie mają tutaj zbyt wielu morderstw. - To jest miasto turystyczne. Większość ludzi przyjeżdża tutaj się zabawić – odparł Adrian. Jego głos nie miał swojej zwykłej żywości, a jego oczy były zasnute smutkiem. - Hej. – Talan pogłaskał głowę Adriana. – To nie twoja wina, że on umarł. - Wiem. – Jego oczy pozostały zatroskane, mimo że skinął głową na znak zgody. – Wiem psychicznie, że to nie jest moja wina, ale wataha wilków jest właścicielem tej posiadłości od lat i nigdy wcześniej nie mieliśmy żadnych problemów. Chciałem, żeby to była romantyczna wycieczka, a teraz już nigdy nie pozbędę się widoku krwi z mojego umysłu. Nie byłem bardzo blisko z Darrenem, ale był miłym facetem i nigdy nie wypominał mi, że jestem gejem. - A robiły to inne wilki? Adrian wzruszył ramionami. - Zanim Kade został Alfą, od czasu do czasu musiałem wysłuchiwać złośliwych uwag czy komentarzy. To się skończyło, gdy poważnie zranił pierwszego faceta, a wyrzucił z watahy drugiego. Talan trącił Adriana. - Widziałem cię w akcji. Dlaczego nie załatwiłeś ich sam? - Jestem typem faceta wszystko albo nic, więc nie chciałem nikogo zabić. A poza tym, wiesz jak opiekuńczy potrafi być mój brat. Talan posłał mu szeroki uśmiech. - Uwielbiam opiekuńczą iskrę twojego brata. To ona mi cię przyniosła. Gdyby nie był tak zmartwiony tym, że zaatakuje cię członek własnej watahy, nigdy nie byłbym w stanie przekonać go, żeby mi cię dał.

~ 15 ~ Trochę napięcia uszło z ramion Adriana. - W tamtej chwili, tak naprawdę, nie doceniałem tego – przyznał. – Ale jednak skończyło się dobrze. Talan pochylił się i pocałował lekko Adriana. Miał bardzo dużo pomysłów na to, jak zaprzątnąć uwagę swojego partnera. - Którą chatę mieliśmy zająć? Adrian uśmiechnął się, ale Talan widział, że zrobił to z wysiłkiem. - Jeden cztery, na końcu uliczki. Kade pożyczył mi klucz uniwersalny, ale chciałem zameldować się u Darrena, by dać mu znać, że jesteśmy. - Po tym jak porozmawiamy z szeryfem, pojedziemy do tej chaty. – Talan był zadowolony, kiedy Adrian się nie sprzeciwił. Nie chciał zacząć ich wakacji od kłótni. – Szeryf zajmie się ciałem, a my, zanim się obejrzysz, będziemy się przytulać w innym domku i uprawiać szaloną, namiętną miłość. – Adrian wydawał się bardziej wstrząśnięty niż przerażony śmiercią mężczyzny. Talanowi było przykro z powodu śmierci dozorcy, ale bardziej martwił się zadowoleniem Adriana niż zupełnie obcym facetem. - Tak. – Adrian ofiarował mu drżący uśmiech. – Masz rację. Pozwolimy innym zająć się ich częścią, a my będziemy uprawiać dziką, zwierzęcą miłość w chacie. Talan odwzajemnił uśmiech swojego kochanka za jego chęci. - Wolę dziką ludzką miłość niż jeżdżenie na nartach. – Tak naprawdę wolał zostać przy ognisku, ale wiedział, że jego wilczy kochanek będzie potrzebował jakiejś odmiany. - Brzmi nieźle. Talan uśmiechnął się na ton Adriana. Jego wilk uwielbiał śnieg tak bardzo, jak Talan nie cierpiał zimna. Talan byłby bardziej szczęśliwy będąc zwiniętym przy ognisku, ale nigdy nie powiedziałby tego Adrianowi… nie po tym jak tak starannie zorganizował cały weekend. Talan planował pozwolić Adrianowi biegać, gdzie tylko chce, ale morderstwo obok ich chaty wszystko zmieniło. Teraz najważniejszą rzeczą była obrona i zadbanie o jego mężczyznę. Morderca wciąż mógł kręcić się gdzieś w pobliżu i obserwować. Lew Talana niczego nie wyczuwał, jeśli jednak zabójca szedł z wiatrem i się ukrywał, mógł się wymknąć.

~ 16 ~ Błysk świateł zwrócił ich uwagę, kiedy samochód oznaczony napisem Szeryf podjechał do Hummera. Talan opuścił szybę, gdy pojazd się zatrzymał. Człowiek w mundurze wyłonił się z gniewną miną. Kiedy podszedł do okna od strony Talana, Talan zauważył długą bliznę przecinającą na pół policzek szeryfa i sięgającą dolnych rzęs jego ciemno brązowych oczu. Zmienni uwielbiali blizny – uważali je za oznaki siły. Co dziwne, niewielu zmiennych było okaleczonych, gdy jednak byli, było to postrzegane, jako doświadczenie zyskane w sytuacji zagrażającej życiu. - To ty dzwoniłeś w sprawie morderstwa? – Głos szeryfa, opryskliwy i twardy, brzmiał tylko irytacją, jakby przerwali mu jego dzień błahymi narzekaniami o zmarłym na jego terenie. Talan oparł się pragnieniu warknięcia na niegrzeczność człowieka. - Tak, ja dzwoniłem. Adrian mówi, że to dozorca został zabity. Nie dotykaliśmy niczego, ani nie weszliśmy za frontowe drzwi… - Wy zmienni przeszkadzacie mi, za każdym razem, jak przyjedziecie do miasta. – Szeryf zerknął do środka na Adriana i jego wyraz twarzy złagodniał nieznacznie na widok bladej twarzy zmiennego wilka. – Zakładam, że to ty go znalazłeś? - Tak. On jest w środku. – Adrian wskazał drżącym palcem na chatę. Szeryf posłał im obu długie spojrzenie. - Nie ruszajcie się stąd. Pójdę tam i ocenię sytuację. Zdenerwuję się, jeśli znikniecie, kiedy wrócę. Talan przewrócił oczami. - Nie zamierzamy uciec. To my cię wezwaliśmy. – Ten idiotyczny facet podniósł Talanowi ciśnienie. Pragnienie urwania szeryfowi głowy i użycia jej, jako piłki, niemal przytłoczyło rozsądek Talana. Adrian przytrzymał Talana za rękę, bystry facet. Lepiej było powstrzymywać go przed atakiem na szeryfa. Bez słowa do żadnego z nich, szeryf obrócił się na pięcie i odmaszerował od pojazdu. - Co za dupek – oznajmił Adrian. – Nie bardzo lubi zmiennych.

~ 17 ~ - Myślisz, że on… – Talan spojrzał w stronę chaty. - Nie. Powiedziałem, że to dupek, a nie psychopata. Ktokolwiek zabił mojego kuzyna miał poważny powód. Darren musiał go znać, ponieważ wiesz jak trudno jest zaskoczyć zmiennego. – Obaj popatrzyli przez przednią szybę, obserwując ruchy szeryfa. – Jak myślisz, jak długo będziemy musieli tu zostać? Talan odsunął się od okna, żeby go uspokoić. - Jestem pewny, że niedługo, skarbie. Właśnie przyjechaliśmy i mamy ludzi, którzy za nas poręczą. Wątpię, żebyśmy byli podejrzani, chociaż zastanawia mnie czas tej zbrodni. - Co masz na myśli? – Adrian odwrócił się przodem do niego. - Czy oprócz twojego brata, ktokolwiek inny wie, że tu przyjechaliśmy? Adrian wzruszył ramionami. - Może ktoś z watahy i oczywiście twoje siostry. Każdy z nich wiedział, żeby nic ci nie mówić, ponieważ chciałem, aby to była niespodzianka. Ciepło wypełniło serce Talana. Czasami miłość do jego zmiennego wilka wypełniała go tak całkowicie, że to niemal bolało. - Byłem zaskoczony, kochanie. Adrian się roześmiał. - Nie spodziewałem się jednak zwłok. On nie był częścią niespodzianki. Talan się uśmiechnął, pomimo tego, że śmiech Adriana podszyty był histerią. Pochylając się, pocałował Adriana. Pogrążając się w gorącu i namiętności ust swojego partnera, pozwolił wszystkiemu innemu powoli zniknąć. Mógł żyć smakiem warg Adriana na zawsze… Bam, bam, bam. Mocne uderzenie w drzwi samochodu wyrwało Talana z jego namiętnego amoku. Adrian zawsze tak na niego działał. Tracił poczucie czasu i miejsca, gdy jego wargi dotykały ust jego partnera. Odwracając głowę, zetknął się ze surowym spojrzeniem szeryfa. Nacisnął guzik, by opuścić szybę w dół. Szeryf przemówił, jak tylko szyba opuściła się do połowy.

~ 18 ~ - Zawiadomiłem koronera, żeby zabrał ciało. Planujecie tutaj zostać? - Mieliśmy zatrzymać się w chacie jeden-cztery – odparł Talan, wskazując w kierunku, gdzie jak mu powiedział Adrian, są inne domki. - Tam też są jakieś zwłoki? – zapytał sucho szeryf, wyciągając z kurtki notatnik i zapisując numer chaty. - Żadne, o których wiemy, ale przecież tych też się nie spodziewaliśmy. – Talan nie przestraszył się zmarszczonych brwi szeryfa. Był przywódcą całej dumy. Nie bał się tego człowieka, nawet jeśli ten człowiek nosił broń pod swoją kurtką. - Nie planujcie opuszczać miasta – powiedział szeryf, wskazując na każdego z nich z osobna. - Nawet o tym nie marzyliśmy – odparł Talan. – Jeszcze jakieś pytania czy możemy ruszać dalej? Szeryf potrząsnął głową. - Nie. Wiem, kim jesteście i wątpię, żeby którykolwiek z was, chciał kogoś zadźgać, szczególnie innego zmiennego. - Był moim kuzynem – wyjaśnił Adrian. Pochylił się przez Talana, żeby porozmawiać z szeryfem. – Nie byliśmy blisko ze sobą. Przeważnie trzymał się sam siebie i strzegł tej nieruchomości. Szeryf postukał w opuszki swoich palców, żeby pokazać, co ma na myśli. - Jego pazury były częściowo wysunięte. Nie wiem, czy zrobił to, ponieważ zamierzał się bronić czy też odruchowo chciał zaatakować. - Myślisz, że grasuje tu zabójca? – zapytał Adrian. Sięgnął do klamki u drzwi, żeby wyjść na zewnątrz, ale Talan nacisnął automatyczny zamek. Zmienny wilk spiorunował wzrokiem swojego kochanka, jego piękne oczy zapłonęły irytacją. Szeryf potrząsnął głową. - Wątpię w to. To jest pierwsza śmierć, o której słyszałem, i wygląda na kuchenny nóż, więc uważam, że to odruch okazji, a może jakiś włóczęga mający nadzieję zdobyć cenne rzeczy Darrena. Nie będę wiedział, dopóki nie sprowadzę tutaj śledczych. Sądzę,

~ 19 ~ że jego napastnikiem był człowiek, inaczej widać byłoby ślady pazurów i kłów. – Ton głosu szeryfa wskazywał, że nie ma dobrego zdania o zmiennych. Talan nie dbał o to. Tak długo jak Adrian był bezpieczny, szeryf mógł ich nie lubić tak bardzo jak chciał. Nie odpowiedział szeryfowi – odpowiedział swojemu małemu wilkowi. - Więc, jeśli nie masz do nas żadnych innych pytań, sądzę, że możemy już zakwaterować się w naszej chacie – oznajmił Talan. Po kiwnięciu głową szeryfa, Talan wycofał samochód. Jak tylko odjechali, zobaczył nadjeżdżające drogą samochody policyjne. - Całkiem niepotrzebne, skoro już nie żyje – powiedział Adrian, patrząc na błyskające światła. - Może mają nadzieję na wskrzeszenie. Dwaj zmienni roześmiali się histerycznie, kierując się do swojej chaty. Każdy z nich wiedział, że nie ma czegoś takiego jak wampiry. Tłumaczenie: panda68

~ 20 ~ Rozdział 2 Na szczęście druga chata była większa i nie miała dekoracji w postaci zwłok jak poprzednia. Adrian podziwiał grę mięśni, kiedy jego lwi kochanek przysunął się bliżej. Czasami prawie mógł zobaczyć kota pod powierzchnią płynnych ruchów swojego partnera. Adrian często czuł się jak brzydkie kaczątko przy swoim złotym zmiennym, ale na szczęście ten brak pewności siebie nigdy nie trwał długo. Jak mógł, skoro Talan patrzył na niego, jakby Adrian były jego ulubionym rodzajem kocimiętki? - Twój brat się odezwał? Adrian potrząsnął głową. Kade obiecał zadzwonić do Adriana, jak tylko porozmawia z szeryfem. - Przykro mi. Chciałem, żebyśmy mieli relaksującą wycieczkę, a nie zajmowali się morderstwem. - Mam doskonały sposób, żeby sprowadzić te mini-wakacje na właściwą drogę. Niepokój Adriana o jego kuzyna minął pod gorącym spojrzeniem jego kochanka. W tej chwili miał ważniejsze rzeczy do robienia. Pozwolił swojemu ciału się rozluźnić, gdy pogodził się z dominacją Talana. Chociaż – jeśli byłby zmuszony – jego lew pozwoliłby Adrianowi by to on dominował, ale tak naprawdę nie miał ochoty być górą. W tym momencie pragnął przekazać wszelkie decyzje i całkowicie zaufać Talanowi. - Kocham cię – niski głos Talana wypełnił te wszystkie puste miejsca w duszy Adriana. Te części, które martwiły się o zabójców, będących na wolności, i tym, że jest niewystarczającym partnerem dla lwa Alfa Dumy, roztopiły się pod doświadczonymi rękami Talana. Piękno posiadania partnera oznaczało, że twój kochanek zna wszystkie twoje specjalne erotyczne punkty. Tylko Talan wiedział, że głaskanie skóry pod jego lewym kolanem wysyła dreszcze przez ciało Adriana, albo że ugryzienie jego małżowiny usznej mogło doprowadzić go do orgazmu, jeśli jednocześnie zabawiał się jego sutkami. Nawet nie wiedział, że te małe punkty są tak wrażliwe, dopóki Talan nie uszczypnął ich po raz pierwszy. W głębi duszy uwielbiał to, że Talan był jedynym strażnikiem wiedzy tego, co całkowicie wyzwalało w nim prymitywne szaleństwo.

~ 21 ~ - Ja t-też cię k-kocham – wyjąkał, kiedy masywne dłonie Talana prześliznęły się po nagiej skórze Adriana. Uwielbiał ręce zmiennego lwa. Lekkie stwardnienia od biegania w postaci lwa pokrywały opuszki palców Talana, a kiedy przesuwał nimi w górę i w dół po kręgosłupie Adriana, zawsze wydobywały jęki z jego piersi. Z głębi gardła Talana wydobył się cichy pomruk. - Uwielbiam świadomość tego, że jestem jedynym, który może sprawić, że tracisz swoje opanowanie. Adrian uśmiechnął się na to wibrowanie. Nie mógł się oprzeć swojemu kochankowi, kiedy był w mruczącym nastroju. Podniósł brodę by przyjąć pocałunek Talana. To było to, czego pragnął odkąd zaplanował wycieczkę ze swoim partnerem. Tak bardzo jak kochał zarówno watahę jak i dumę, pomysł miejsca, gdzie będą istnieli tylko on i Talan – bez żadnych wścibskich sióstr lwa czy apodyktycznego brata wilka – przyprawiał go o dreszczyk emocji do stóp do głów. Talan pocałował Adriana tak, jakby był najważniejszą osobą na świecie. Biodra Adriana drgnęły, gdy Talan zsunął się z pocałunkami w dół ciała Adriana i uchwycił jego stwardniałego fiuta w swoje usta jednym szybkim ruchem. - O, do diabła – sapnął Adrian. Zachłysnął się w odpowiedzi na ciepłe, wilgotne wargi otaczające go. Wszystkie jego myśli zniknęły pod wpływem namiętności, która go wypełniła, dopóki, w wyjątkowo żenująco krótkim czasie, nie doszedł i nie trysnął swoim nasieniem w głąb gardła Talana. Adrian zarumienił się pod czułym spojrzeniem Talana. - Nikt nie jest tak piękny jak ty, po tym jak dojdziesz – szepnął Talan do ucha Adriana. - Jak to jest, że kiedy mówisz takie rzeczy, to nie brzmią one fałszywie? – wydął wargi Adrian. Gdyby spróbował powiedzieć coś romantycznego wypadłby jak idiota. Talan mówił całkowicie przekonująco. - Ponieważ tak myślę. – Talan przykrył dłonią policzek Adriana. – To nie są tylko słowa - to jest szczerość. Gdy mówię, że jesteś cudowny to dlatego, że tak myślę, a nie dlatego, że próbuję ci schlebiać. Policzki Adrian rozpaliły się ze wstydu. - Wiem. Nie chciałem, żeby zabrzmiało to tak, jakbym myślał, że to było puste pochlebstwo. – Nie potrafił wyjaśnić swojemu partnerowi, że nie rozumiał fascynacji

~ 22 ~ Talana swoją osobą. Adrian zwykle nie narzekał na niskie poczucie własnej wartości. Zrobił karierę, miał kochającą rodzinę i najlepszego partnera, o jakim mógł marzyć, ale czasami zastanawiał się, czy zasłużył na to, by być tak szczęśliwym. To on mógł być tym nieżywym wilkiem na podłodze chaty, gdyby los zagrał inaczej jego życiem. - Szzz. Przecież wiesz, że do tego wszystkiego, Darren był w tarapatach z powodu niepłacenia podatków. – Talan zniżył swój głos do ponurych tonów. Adrian się roześmiał. - To teraz oni sztyletują ludzi za nie płacenie podatków? Talan wzruszył ramionami. - Sądzę, że nie powinieneś zadzierać z Urzędem Skarbowym. Łóżko zadrżało od radości Adriana. Wytarł oczy od łez wierzchem dłoni. Pociągnął nosem i zamrugał, żeby powstrzymać następne łzy śmiechu. Adrian wiedział, że nie musi mówić Talanowi jak się czuje. Zmienny lew wyczuwał odczucia Adriana przez ich więź parowania. Nigdy nie musiał wyjaśniać, kiedy miał zły dzień, albo gdy coś go zdenerwowało. Talan zawsze to wiedział. - To nie w porządku śmiać się ze śmierci człowieka – zganił go Adrian. – Powinniśmy odczuwać trochę współczucia. - Prawie zrujnował moje wakacje. Miał szczęście, że nie zadźgałem go jeszcze raz – warknął Talan. Zmienił ich pozycje, układając Adriana na sobie. – Podciągnij się. Chcę, żebyś mnie ujeżdżał. Adrian kiwnął głową. Całkowicie mógł zgodzić się z tym planem. Jego serce waliło radosnym podnieceniem, gdy sięgnął po butelkę nawilżacza, który schowali w walizce. Zapach ich podniecenia wypełnił powietrze jak aromatyczna chmurka żądzy. Talan zrobił głęboki wdech, gdy przyszpilił Adriana swoim zafascynowanym wzrokiem. - O tak. Wypełnij swoją dziurkę. Pokaż mi jak bardzo to lubisz. Adrian wyciągnął swoje palce, nałożył więcej nawilżacza i wsunął je z powrotem w swój tyłek, czując jak twardnieje jeszcze mocniej pod spojrzeniem zmiennego lwa. Talan mógłby czytać książkę telefoniczną tym głosem, a Adrian i tak uważałby, że jest seksowny.

~ 23 ~ - Usiądź na mnie. Usiądź na mnie w tej chwili! Chropowate żądanie Talana uczyniło Adriana bardziej twardym niż kamień, pomimo faktu, że właśnie doszedł. Biorąc powolny oddech i odprężając swoje ciało, uniósł się na kolanach i ustawił się na równi z kutasem Talana. Jednym wolnym, łatwym ruchem, osunął się w dół, dopóki tyłek Adriana nie otarł się o sztywne włosy łonowe Talana. Wypuścił cichy jęk. - O tak, dziecino, niech cię usłyszę. – Głos jego partnera prawie wysłał Adriana poza krawędź. Adrian spiorunował wzrokiem Talana. - Czy właśnie nazwałeś mnie dzieciną? Talan uwięził szczupłe biodra Adriana między swoimi dwiema dużymi dłońmi. - Nie, to musiał być ktoś inny, kto nie chciał zatrzymać swoich jąder – zaprzeczył. - Tak właśnie myślałem. Adrian zacisnął swój tyłek, zadowolony, gdy Talan wypuścił gardłowy jęk. Dźwięk jego komórki rozproszył Adriana, podczas torturowania swojego partnera. - To sygnał Kade'a. - Odbierz. - Nie zamierzam odebrać telefonu, kiedy się pieprzymy. – Nie mógł powstrzymać rumieńca, który wypłynął na jego policzki. Talan wziął twarz Adriana w swoje ręce. - Nigdy się nie pieprzymy. Za każdym razem jak cię dotykam, to się z tobą kocham. Adrian zamrugał przed nawrotem łez. Cholera, teraz zachował się jak gówniarz. Zacisnął swoje wewnętrzne mięśnie, żeby zobaczyć jak oczy Talana uciekają do tyłu jego głowy. - O tak, dziecino, właśnie w ten sposób. Puścił jeszcze raz to słowo mimo uszu i skoncentrował się na wysłaniu Talan poza krawędź. Telefon rozproszył go na ułamek sekundy, ale na wystarczająco długo by

~ 24 ~ Talan przejął inicjatywę i ich obrócił. Warcząc, zmienny lew uchwycił tyłek Adriana i zaczął wbijać się w niego, dotykając prostatę Adriana przy każdym pchnięciu. - O, tak, właśnie tam. – jęczał Adrian. - Jesteś mój! – warknął Talan, jego kły wydłużały się z każdym pchnięciem w zapraszające ciało Adriana. – Każdym centymetrem, każdym oddechem, jesteś mój! – Talan zatopił swoje kły w szyi Adriana, odnawiając ich więź. Poczuł iskrę więzi parowania między nimi, gorącą i jasną, a potem doszedł z wyciem. Jego krzyk połączył się z rykiem Talana, który prawdopodobnie wystraszył całą faunę w obrębie kilometrów wokół nich. Przed oczami ukazały mu się mroczki, jego płuca błagały o tlen. - Talan – wyszeptał. - Oh, przepraszam. Talan uniósł swoją masywną postać z Adriana, który natychmiast sapnął, by wypełnić swoje płuca. Chociaż uwielbiał mieć na sobie większego kochanka, czasami Talan zapominał, że jest cięższy, szczególnie kiedy Adrian służył mu, jako poduszka po seksie. Podejrzewał, że każdy z poprzednich kochanków Talana było raczej dużymi facetami, ale nigdy nie sprawdził tej myśli pytając o to. Nie chciał słuchać o minionych związkach Talana czy seksualnych eskapadach. Ten mężczyzna teraz należał do niego… nic innego się nie liczyło. Brak pewności siebie Adriana znikał podczas ich rozbrajająco gorącego seksu. Szorstki ludzko-lwi język przesunął się po jego ramieniu tam, gdzie kły Talana wbiły się w ciało. - Mieliśmy zbyt długą przerwę między ugryzieniami, mój kochany – mruknął Talan. Adrian obrócił głowę, by napotkać złote spojrzenie swojego kochanka. - Dlaczego tak twierdzisz? - Ponieważ zaczynałem czuć się niepewnie o naszą więź, a teraz czuję się świetnie. - Hm. Ja także. Mam na myśli tę niepewność. Nigdy nie usłyszałem o tym wcześniej.

~ 25 ~ Talan wzruszył ramionami. - Słyszałem jakieś plotki, ale nie sądziłem, że są prawdziwe. Chcę, żebyś to ty ugryzł mnie następnym razem, by wzmocnić jeszcze bardziej naszą więź. Nigdy więcej nie chcę czuć tej budzącej się niepewności. Wiedziałem, że jesteś mój, odkąd po raz pierwszy zobaczyłem twoje zdjęcie. I nie mam zamiaru pozwolić ci teraz odejść. Adrian roześmiał się, bardziej z ulgą niż czymś innym. Nasiąknął uwielbieniem swojego partnera jak gąbka. Przesuwając dłonie po przystojnej twarzy Talana, złożył cichą obietnicę, że nigdy już nie pozwoli mu martwić się o ich związek. - Jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, więc przepraszam, jeśli sprawiłem, że poczułeś się mniej ważny niż mój cały świat. Uśmiech Talana był bardziej promienny niż popołudniowe słońce. - Ja też cię kocham. Zmienny lew potarł nosem o nos Adriana i potwierdził namiętnym pocałunkiem. - Weźmy prysznic. A potem możesz zadzwonić do twojego brata. Oh, racja… musiał zadzwonić do brata. *** Adrian wyszedł spod prysznica nieskazitelnie czysty i na miękkich nogach. Talan nie pozostawił nieumytego ani jednego centymetra ciała Adriana i poświęcił mnóstwo uwagi wszystkim jego ulubionym częściom. Z trzęsącymi się rękami, Adrian się ubrał, a potem zadzwonił do swojego brata. - Dzwoniłem wszędzie, co najmniej ze dwa razy, a Darren najwyraźniej spał tak jak chyba każdy w tym mieście – poinformował go Kade, gdy wymienili pozdrowienia. - Więc nasz kuzyn był męską dziwką? - Najwidoczniej. – Głos Kade’a brzmiał na rozdrażniony. – Lubił również uprawiać seks z urlopowiczami i nie zawsze obchodziło go to, że byli w związku małżeńskim. - Dowiedziałeś się tego wszystkiego z domu?