xena92

  • Dokumenty207
  • Odsłony22 182
  • Obserwuję46
  • Rozmiar dokumentów309.3 MB
  • Ilość pobrań14 607

BSS 1-29.1

Dodano: 7 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 7 lata temu
Rozmiar :3.7 MB
Rozszerzenie:pdf

BSS 1-29.1.pdf

xena92 EBooki
Użytkownik xena92 wgrał ten materiał 7 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 293 stron)

2 Prolog 3 1.Rose 5 2.Edward 11 3.Zakład 16 4.Grillowanie 26 5.Lekcja 1 33 6.Co za dramat 41 7.Lekcja 2: Postęp 47 8.Dancing Queen 55 9.Pozwól mi dopuścić cie do tajemnicy 65 10. Poczucie własnej wartości 74 11.Powrót do normalności 82 12. Szpilki i fioletowe majtki 90 13.To nie jest kolejna komedia dla kretynów 97 14.Operacja: Upiekszyć Bellę 107 15.To skomplikowane 117 16.Ustawiona randka 129 17.Między wierszami 137 18. Swiety Grall odnaleziony 152 19.Prawda o Angeli 160 20.Kontrakt 168 21W umyśle Edwarda 177 22.Dwoje dla czegoś wyjątkowego 186 23.Wątpliwości i niedociągnięcia 194 24.Pomoc dla bezradnych? 206 25.Zbawiona 218 26.im jest Edward? 231 27.Rozdarty 241 28.Prawda czy wyzwanie 256 29. Czy prawdziwy Slim Shady moze wstac? 285

3 Prolog EPOV Kim teraz jestem? W jaki sposób stałem się taki pokręcony? Jak, tak w ogóle, się tu znalazłem? Rzeczy, które były dla mnie ważne, nie mają obecnie znaczenia. Już nawet się nie poznaję. Co zrobiłem? Co stworzyłem? Wszystko to moja wina, ale teraz wykreowałem innego siebie. Jak udało mi się tego dokonać? Byłem nikim, tylko żartem. Teraz to widzę. Czy jest za późno na zmianę? Czy mogę się zmienić? Próbowałem to zrobić przez długi czas, ale myślę, że nie potrafię. Jestem durniem. Jestem dupkiem i wiem o tym. Czy cokolwiek może wrócić na swoje stare miejsce? Po prostu chcę, żeby wszystko było po staremu. To niemożliwe. Zasługuję na to, co otrzymałem. Wiem o tym. Kurwa. Ponieważ to jest słodko-gorzka symfonia, to życie Spróbuj związać koniec z końcem Jesteś niewolnikiem pieniędzy, zanim zginiesz Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Znasz tego, który cię zabrał do tych miejsc Gdzie spotykają się wszystkie myśli Bez zmian, Mogę się zmienić Mogę się zmienić, Mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie Ale jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Wiesz, nigdy się nie modlę Ale dzisiejszej nocy jestem na kolanach Potrzebuję usłyszeć parę dźwięków, to rozpoznaje we mnie ból, tak Pozwalam melodii płynąć, pozwalam jej oczyścić mój umysł, czuję się teraz wolny Ale drogi powietrzne są czyste, i teraz nikt nie śpiewa do mnie

4 Bez zmian, Mogę się zmienić Mogę się zmienić, Mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie Ale jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę się zmienić Nie mogę się zmienić Ponieważ to jest słodko-gorzka symfonia, to życie Spróbuj związać koniec z końcem Spróbuj znaleźć kogoś, zanim zginiesz Zabiorę cie na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Znasz tego, który cię zabrał do tych miejsc Gdzie spotykają się wszystkie myśli Wiesz, że mogę się zmienić, mogę się zmienić mogę się zmienić, mogę się zmienić Ale jestem tutaj sobą Jestem tutaj w swojej formie I jestem milionem różnych osób z dnia na dzień Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę zmienić swojej formy Nie, Nie, Nie, Nie, Nie Nie mogę Nie mogę zmienić swojego ciała, Nie, nie, nie Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Spadałem Spadałem Spadałem Spadałem Spadałem Spadłaś kiedyś ? Spadłaś kiedyś ?

5 1.Rose RPOV Ponieważ to jest słodko-gorzka symfonia, to życie Spróbuj związać koniec z końcem Jesteś niewolnikiem pieniędzy, zanim zginiesz - Rosalie! Rosalie! Obudź się! Nie chcemy się przecież spóźnić pierwszego dnia szkoły, już jako Seniorki! Usłyszałam wrzaski Alice dochodzące z oddali, jednak przybliżające się do mnie. To nie może być sen, pomyślałam, to musi być jakiś koszmar. Następnie przypomniałam sobie o pierwszym dniu szkoły. Powoli otworzyłam oczy, żeby zobaczyć dwoje piwnych gapiących się na mnie. Alice. - Dlaczego, do diabła, musisz być taka cholernie pełna energii przez cały czas? Czy jesteś świadoma tego, iż jest siódma rano? Jak ty to robisz, że wstajesz taka rześka? - Nie mogłam jej znieść tak wczesnym rankiem. Alice przechyliła głowę na bok i powiedziała: - Jasper, głuptasie. W tym momencie Jasper wszedł do mojego pokoju. - Przyszedłem zobaczyć, czy mogę uratować Emmetta przed, czego jestem pewny, bardzo aktywnym porankiem. Emmett podniósł głowę ze swojej strony łóżka i powiedział – Jazz, jesteś moim wybawcą. Chodźmy. Pochylił się nade mną i dał mi szybkiego buziaka w usta, podczas gdy gramolił się, by wyjść z łóżka. Ziewnęłam i przeciągnęłam się, próbując zmusić się, aby opuścić łóżko. Poszłam do łazienki, a wraz ze mną Alice, która chciała się umalować. Najwyraźniej zdążyła się już wykąpać. Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. - A więc, Ali, jakie zajęcia według planu mamy dziś w szkole? - Dzisiaj idziemy oprowadzić Bellę po szkole i opowiemy jej wszystko, tak, aby orientowała się w czym rzecz. Myślę, że mamy wszystkie razem kilka zajęć, a jeśli nie, cóż, możemy je pozamieniać, tak, że będziemy miały – odpowiedziała z powagą. Isabella Swan, lub Bella, jak lubiła być nazywana, była naszą nową sąsiadką z naprzeciwka. Tak jak my była obrzydliwie bogata – jej tata pracuje jako CEO1 lub coś w tym stylu, a jej mama Renée Swan jest wspaniałą aktorką. Różnica między nami jest taka, iż dziewczyna nie ma zielonego pojęcia o modzie. Jej włosy są zawsze związane w kucyk, a jej garderoba składa się z samych T- shirtów i dżinsów, i zero makijażu. Mimo to była wystarczająco miła, abyśmy natychmiast to dostrzegły. Od tamtej pory trzymamy się razem jak para złodziei.2 Nawet Emmet i Jasper pokochali ją. Choć Edward... cóż, ten skurwysyn to inna 1 CEO – ang. Chief Executive Officer – Dyrektor Generalny 2 “We were as thick as thieves” - angielskie przysłowie

6 historia. Zmrużyłam oczy na samą myśl o nim. - Alice, musimy mieć oko na Bellę, gdy będziemy w szkole. Wiesz o tym, że te wszystkie nadęte dziewczyny będą pożerać ją wzrokiem. - Wiedziałam aż za dobrze, jakimi sukami mogą być dziewczyny ze szkoły. - Tak długo, jak będzie trzymała się z nami, będzie bezpieczna. Rosalie, przecież wiesz, że nikt nam nie podskoczy. Zadeklarujemy, że Bella jest członkinią Gangu Cullenów. Zastanowiłam się nad jej słowami, gdy wychodziłam z kabiny prysznicowej i wycierałam się ręcznikiem. Nikt nie zadziera z Gangiem Cullenów. Nienawidziłam tego, że byliśmy nazwani nazwiskiem Edwarda. I chociaż jest dwóch braci Cullen, to nazwisko oczywiście reprezentowało Edwarda. Jak zdołał tak bardzo się zmienić w tak krótkim czasie? Stary Edward, kochany żartowniś, którego znaliśmy, zniknął. Teraz mamy do czynienia z jego arogancką, snobistyczną i egoistyczną imitacją. I dzięki temu byliśmy wyżej niż reszta w drabinie społecznej w prywatnej szkole, do której uczęszczaliśmy. Zamierzaliśmy przyłączyć do nas Bellę, tak jak wcześniej do Gangu dołączyła Alice, Japer i ja. Problemem było jednak to, iż Bella nie pasowała do wyznaczonych tutaj norm. Była zupełnie inna. Co nie jest takie złe, tylko sprawia, że twój niewinny tyłek jest zauważany i ludzie czepiają się ciebie, a wiedziałam, że Bella tego nie chce. Próby Alice na nic się zdały, gdyż Bella odmówiła zmiany stylu. - Spotkamy się z nią gdzieś? - spytałam, podczas gdy poprawiałam sobie makijaż. - Nie, przyjdzie tu, powinna się za chwilę pojawić. Zadzwonił dzwonek do drzwi i Jasper wprowadził Bellę do mojego pokoju. Alice rzuciła jej spojrzenie i zaczęła krzyczeć. Wiedziałam, co zaraz nastąpi. - NIE PÓJDZIESZ TAK UBRANA PIERWSZEGO DNIA W KLASIE MATURALNEJ, BELLO – Alice wrzasnęła. - Co jest złego w tym co mam na sobie? Ubieram się tak cały czas. - Biedna Bella wyglądała na zmieszaną. Było mi jej żal, ale zgadzałam się z Alice. - Dokładnie! Dlatego nie możesz tak pójść. Naprawdę, t-shirt AC/DC, dżinsy i tenisówki? Alice praktycznie wybuchła, podczas wypowiadania tych ostatnich słów. - Cóż, nie jest to firmowe, to prawda, ale nie dbam o to. I nie, nie założę spódnicy, więc nawet nie pytaj. Nie zamierzam zakładać niczego, co tu leży, więc nie kłopocz się. - Chodziłyśmy do szkoły w stałych ubraniach, ale kupiłyśmy także mundurkowe bluzy i spódnice. Oczekiwano od nas, iż założymy je jutro. Malowałam rzęsy i parsknęłam, gdy spojrzałam na Alice w lustrze. Mały chochlik chyba w końcu napotkał lepszego od siebie, pomyślałam. - Poczekaj, Bello Swan. Nadejdzie czas, gdy będziesz potrzebowała zmiany garderoby i przypomnisz sobie o mnie. Zapamiętaj moje słowa – powiedziała Alice. Bella wywróciłam oczami. - Och, zanim zapomnę, twój brat/kochanek jest na zewnątrz i mówi, żebyś ruszyła natychmiast swój mały, śliczny tyłeczek, bo się spóźnimy. Teraz nadeszła moja kolej, aby wywrócić oczami. Emmett kochał używać słowa brat wobec mnie, chociaż, technicznie rzecz biorąc, był jedynie moim przyrodnim bratem. Osobiście myślę, że jest stuknięty. Nigdy nie zapomina powiedzieć ludziom, że jesteśmy rodzeństwem, po czym , gdy nikt się tego nie spodziewa, zaczyna mnie namiętnie całować. Nowe dzieciaki w szkole zawsze były oniemiałe i każdy myślał, że jesteśmy w związku kazirodczym. A co tam. Znałam prawdę. Ale musiałam przyznać, iż reakcje oglądających to ludzi były

7 bardzo zabawne. Zwłaszcza na imprezach naszych rodziców zastępczych. Oczywiście Esme i tata nie byli tym rozbawieni. Alice i ja zebrałyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy z pokoju. Emmett i Jasper siedzieli już w jeepie i czekali na nas. - Gdzie jest Edward? - spytała Bella. - On zawsze jeździ własnym samochodem. Nie rozumie znaczenia terminu „więzi rodzinne” - odpowiedziałam. - Myślę, że dwie z was były z nim wystarczająco związane, dziękuję bardzo – powiedział Emmett, patrząc na mnie i na Alice. - Amen, bracie. Amen – odpowiedział Jasper. Alice, Bella i ja parsknęłyśmy śmiechem. Nie mogłyśmy przestać. Chłopcy byli tacy słodcy, gdy byli zazdrośni. Ale wiedzieli, że nie muszą być zazdrośni o Edwarda. Alice i ja naprawdę znalazłyśmy swoje bratnie dusze. Teraz nadszedł czas, aby pomóc znaleźć Belli jej własną. Edward nigdy nie znalazł swojej. To była przegrana sprawa. Dotarliśmy do szkoły po dłuższym czasie i poszliśmy do swoich szafek. Wszystkie nasze szafki znajdowały się w tym samym miejscu, i po niedługim przekonywaniu, Bella także dostała swoją obok naszych. W takich chwilach uświadamialiśmy sobie, że pieniądze rządzą światem. - A więc, jak wygląda nasz harmonogram?- spytała Alice. Wszyscy wyjęliśmy i spojrzeliśmy na nasze plany zajęć. Wyglądało na to, że każdy z nas ma jakieś zajęcia z Bellą. Jasper historię, Emmett matematykę, Alice gimnastykę, a ja angielski. Świetnie! Każdy z nas będzie mógł mieć na nią oko, pomyślałam. - Na co wszyscy patrzymy? - powiedział Edward, podchodząc do naszej małej grupki. Zmrużyłam oczy. Jupi, nie kto inny jak sam Bóg Seksu postanowił zaszczycić nas swoją osobą. - Hej Edward – powiedział Emmett. -Patrzymy na nasze harmonogramy, żeby zobaczyć kto ma zajęcia z Bellą. Wiesz, żeby pomóc jej się zadomowić. - Och, więc kto ma z nią zajęcia? - Wszyscy – powiedziała Alice. - Sprawdź swój plan, Edwardzie. Wyrwaliśmy mu harmonogram i spojrzeliśmy na niego. -Trzymaj się Bello – powiedziałam, - masz biologię z Edwardem. Bella nic nie odpowiedziała. Po prostu tak stała, zupełnie cicho. Wiedziała, dlaczego Edward za bardzo mnie nie obchodzi. - Rosalie jest zazdrosna? - Edward uśmiechnął się zjadliwie. - Chciałbyś, dupku – odpowiedziałam i uśmiechnęłam się szyderczo. - Łamiesz moje serce, Rosalie. A tak w ogóle, wziąłbym to do siebie, gdybym wiedział, że naprawdę tak myślisz. Ale wiem, że mnie kochasz. - Och, to ty masz serce? Nie żartuj sobie ze mnie – powiedziałam. - Rose... odpuść, proszę. Nie teraz – wyszeptał Emmett. Westchnęłam z frustracji. Nie pomagało mi to, iż wszyscy widzieliśmy, jak przechadzał się z Lauren i złapał ją za tyłek. - Wiem Rosalie, ja też tęsknię za starym Edwardem – powiedziała Alice. Wyglądała na bardzo rozczarowaną i smutną. Zwróciłam się do Emmetta. - To twój brat, czy nie możesz mu czegoś powiedzieć? - Co chcesz, abym powiedział, Rosalie? „Koleś, przestań umawiać się z tymi wszystkimi dupami, ponieważ pewnego dnia wszystko się zmieni i dostaniesz po dupie?”

8 - Tak! - odpowiedziałam, już bardzo wkurzona. - To byłoby jasne i przejrzyste. - Rose, ty i Alice już zrobiłyście wystarczająco w tej sprawie. On nie potrzebuje wysłuchiwać tego także od nas – powiedział Jasper. - Taa, poza tym, on nie słucha. Jest bardzo uparty – dodał Emmett. Westchnęłam i uświadomiłam sobie po raz kolejny, że Edward był przegraną sprawą. Pocałowałam szybko Emmetta i wzięłam Bellę pod rękę. - Chodźmy, za jakieś dziesięć minut mamy angielski, a nie chcę się spóźnić już pierwszego dnia. Gdy tak szłyśmy zauważyłam, że Bella się nad czymś zastanawia. Zwróciłam się do niej i powiedziałam – Powiedz o czym myślisz? Spojrzała na mnie i się uśmiechnęła. Pokręciła głową i odpowiedziała – O niczym, Rose. - Cóż, jeśli jest coś, o co chcesz zapytać, proszę, nie krępuj się – powiedziałam z szerokim uśmiechem, żeby wiedziała, iż jestem otwarta. - Po prostu nie wiem, jaki Edward był wcześniej, więc nie mogę za nim tęsknić. Ale zastanawiam się, skoro mówicie, że tak bardzo się zmienił, co go tak zmieniło? Musiałam się zatrzymać i pomyśleć przez chwilę nad zadanym mi pytaniem. Nie byłam zupełnie pewna, w jakim sensie Edward się zmienił. - Naprawdę nie wiem, Bello. Nie wiem nawet dlaczego i kiedy to się stało. Jedyne, co wiem to to, że patrzę na zupełnie innego Edwarda, niepodobnego do siebie. Myślę, że sprawiła to ta cała rywalizacja pomiędzy nim a Jamesem. Zainteresowanie jego osobą uderzyło mu do głowy, nie wspominając o jego wyglądzie. Spojrzałam na nią, żeby zobaczyć, czy zrozumiała, ale znów wyglądała na zagubioną. Rany, ta dziewczyna za dużo myśli. - Coś jeszcze, Bello? - To zbyt krępujące. Nieważne. Rzuciłam spojrzenie na jej twarz i już wiedziałam, dokąd to zmierza. - Czy to ma związek ze mną i Alice? Zerknęła na mnie zmieszana. - Nie musisz mi nic mówić, Rose, jeśli nie chcesz. - Ech, to naprawdę nie jest sekretem, Bello. Jasper i Emmett wiedzą o wszystkim, mimo że woleliby nie. Alice i ja wiemy, że czułybyśmy się lepiej, gdyby nic się nie stało. - Cóż, po prostu... czy uprawiałyście seks z nowym czy starym Edwardem? Zaczęłam się śmiać, gdy powiedziała to w taki sposób. Brzmiało to tak dziwnie. Jakby eksperyment naukowy się nie udał. - Hmm, Alice zna Emmetta i Edwarda od bardzo dawna. Wydaje mi się, że od gimnazjum. Tak czy inaczej, byli świeżakami w liceum, kiedy to się stało. Alice właśnie zaczęła być Miss Popularności i umawiała się z Emmettem i Edwardem, jedynie, aby to jeszcze podkreślić. Było to wtedy, gdy chłopcy dowiedzieli się od chłopaków z ostatniej klasy o tytule legendarnego Króla Bzykania i zaczęli pracować nad jego kontynuacją - Westchnęłam i kontynuowałam – Alice w ogóle nie miała pojęcia o byciu na liście Edwarda. Tak naprawdę myślała, że to wyróżnienie. Cóż, mama Edwarda - Esme i mój ojciec - Carlisle spotykali się w tym czasie. Ale mieszkaliśmy jakieś trzy godziny drogi od siebie. Zdecydowali, że latem wezmą ślub, a po pierwszym roku liceum Jasper i ja wprowadziliśmy się do domu Edwarda. Wiedziałam, że ma brata o imieniu Emmett, ale nie było go w pobliżu. Wyjechał z przyjaciółmi na wycieczkę do Anglii. Tamtego lata Edwarda i

9 mnie połączyła jakaś więź. Lub inaczej - ja tak myślałam. Oczywiście Jasper i Alice natychmiast zostali parą. Jakiś tydzień przed przyjazdem Emmetta do domu, Edward i ja zdecydowaliśmy się pójść na całość. Powiedział mi o liście, ale wtedy pomyślałam, co mi tam, prawda? Cóż, następnie wrócił Emmett i poczułam połączenie z nim. Jesteśmy razem od tamtej pory. Emmett był we wszystkim dobry. Nie chował żadnej urazy do Edwarda. Kochał go, a Edward kochał fakt, iż w końcu kogoś sobie znalazłam. Ale pomimo próśb nie wykreślił mnie ze swojej listy. Nie winię go za to. Mam na myśli to, iż wiedziałam, w co się pakuję. Po prostu nie spodziewałam się, że znajdę swoją prawdziwą miłość tak szybko. Bella patrzyła na mnie z uśmiechem. - Dziękuję, Rosalie. Dużo bardziej was teraz rozumiem. Chciałabym znać starego Edwarda. Może byśmy się dogadali. - Taa, może. - Spojrzałam na zegarek i uświadomiłam sobie, że zostały nam tylko dwie minuty. - Chodź, znajdziemy sobie miejsca. Ledwie to powiedziałam, a udało mi się usiąść obok Belli. Czas upłynął nam w miłej atmosferze. Dowiedziałam się, że Bella jest bardzo dobra z angielskiego, co było dla mnie plusem, gdyż jest to mój najgorszy przedmiot. Kiedy lekcja się skończyła, wyszłyśmy razem i podeszłyśmy do Jaspera, opierającego się o ścianę i czekającego na nas. Lub raczej na Bellę. - Hej Bello, jesteś gotowa na swoją następną lekcję? - zapytał. - Oczywiście! Teraz mam historię, prawda? Rany Jazz, mam nadzieję, że jesteś dobry z tego przedmiotu, gdyż jest on moim najmniej ulubionym. To taka nuda – Bella zdołała zdenerwować Jaspera, nawet sobie tego nie uświadamiając. Spojrzał na nią, jakby była potworem. - Żartujesz, prawda Bello? Proszę, powiedz, że żartujesz. Patrzyła na mnie nerwowo, a ja zmrużyłam oczy, patrząc na Jaspera tak, aby wiedziała, iż Jasper jest palantem. - Hmm, a powinnam? - spytała Jaspera niepewnie. - Bella, Bella, Bella, musisz się jeszcze wiele nauczyć, moje dziecko. Rzeczy, których mogę cię nauczyć. Zaczęłam się śmiać z Jaspera i powiedziałam: - Lepiej, żeby Alice nie usłyszała tego co mówiłeś, bo może pomyśleć o czymś złym. - Co? - spytał natychmiast. - W końcu wszystko zostałoby w rodzinie, nie? - Co zostałoby w rodzinie? - Alice ma świetne wyczucie czasu. - Och, uh, nic kochanie. Ja tylko rozmawiałem z Rose. - Musiałam się zaśmiać, gdyż z nerwów pot lał się z niego strumieniami. - Rose, co on mówił? Zerknęłam na Jaspera, który, wymachując rękoma, dawał mi sygnały, abym ucięła ten temat. - Powiedział Belli, że mógłby ją nauczyć wielu rzeczy – powiedziałam jej, uśmiechając się znacząco do Jaspera, który natychmiast spuścił głowę, pokonany. - Och naprawdę? Cóż, Jasper, nie winię cię. Bella jest naprawdę gorącym towarem, pomijając te workowate ciuchy, jedną brew i niesforne włosy. Ja też bym ją z wielką chęcią wiele nauczyła, gdyby mi pozwoliła. Nie mogłam zdecydować, która reakcja była zabawniejsza, Belli czy Jaspera. Bella wyglądała tak, jakby właśnie przeżyła największy szok w życiu, zaś Jasper jakby otworzył najlepszy prezent gwiazdkowy. Oboje powiedzieli w tym samym momencie - Naprawdę?

10 Alice pokiwała żywiołowo głową. - Oczywiście. Już z Rose o tym rozmawiałyśmy. Pomyślałyśmy, że byłoby śmiesznie nabyć z nią lesbijskiego doświadczenia. Każda dziewczyna próbuje czegoś takiego. A my wybrałyśmy Bellę – powiedziała to z powagą, bez mrugnięcia okiem. To dlatego ją kocham. - Um Jasper? Nie powinieneś zabrać Belli na historię? Na pewno się spóźnicie. Odszedł w otępieniu. Przysięgam, że widziałam jak Bella uszczypnęła go w końcu dwa razy, zanim jego nogi naprawdę zaczęły iść. - Alice, jesteś bardzo niegrzeczna, ty mały skrzacie. Alice zaczęła się śmiać. - Taa, ale jestem pewna, że on myśli, iż żartujemy. Nie trzeba go wyprowadzać z błędu. - Oczywiście, że nie. Ale fajnie będzie się z nim drażnić. Rozeszłyśmy się i poszłyśmy na swoje ranne zajęcia. Zanim się zorientowałam była pora lunchu. Nasza grupa miała stolik tylko dla siebie. Idąc do niego zauważyłam, że Bella i Emmett już tam byli. Alice i Jasper weszli jakieś trzy minuty po mnie. - Hej Bello, jak tam twoje zajęcia? - zapytałam, patrząc na jedzenie, które przyniósł dla nas Emmett. Mielona wołowina w ostrym sosie... pycha. - Było naprawdę dobrze. Nie miałam pojęcia, że Emmett jest taki dobry z matematyki – spojrzała na niego z respektem. - Wielu ludzi nie wie, iż mógłby nawet zostać prymusem, gdyby tylko chciał. - Tak, ale nie chcę, więc odpuść. - Cóż, Emmett, jestem pod wrażeniem. Teraz wiem do kogo przyjść, gdy będę potrzebowała pomocy z matematyki i historii – powiedziała Bella. Spojrzałam na drzwi stołówki i zobaczyłam, jak wchodzi przez nie Edward. Jak zresztą wszyscy tu obecni. - Założę się o dziesięć dolarów, że Edward nie usiądzie z nami w czasie lunchu – powiedział Jasper, oczywiście do Emmetta. - Stoi. Według mnie przyjdzie i usiądzie w końcu z nami – odpowiedział Emmett. Mój biedny chłopak zaraz przegra dziesięć dolarów. Za bardzo wierzył w swojego brata. W tym momencie Edward pomachał do nas i podszedł do stolika pełnego dziewczyn. Jasper odwrócił się do Emmetta i powiedział: - Jesteś moim dłużnikiem. - Lunch się jeszcze nie skończył. - Najwyraźniej Emmett nadal miał nadzieję. Jedliśmy i rozmawialiśmy o naszych zajęciach, pracach domowych i różnych innych rzeczach. Już zaczęliśmy się zbierać, gdy powiedziałam: - Hej, Bella, nie czuj się pokrzywdzona, jeśli Edward nie zaprowadzi cię na lekcję, okay? - Nie chciałam, aby myślała, że jest to coś osobistego. - Oczywiście, że nie będę. Jestem pewna, iż zapomni. Poza tym mogę znaleźć klasę sama – posłała mi niepewny uśmiech. - W porządku, dzwonek już dzwonił, a spóźnienie nie leży w moim interesie – powiedziała Alice. Wszyscy wstaliśmy i sprzątnęliśmy ze stołu. Bella pobiegła do swojej przyjaciółki Angeli i towarzyszyła jej w drodze do klasy. Ja skoncentrowałam się na wytrwaniu na moich popołudniowych zajęciach. Nie trzeba wspominać, że Edward do nas nie przyszedł. Jasper wygrał.

11 2.Edward EPOV Obudziłem się, aby rozpocząć pierwszy dzień w szkole. Początek klasy maturalnej. W tym roku zamierzam zdobyć tytuł. Będzie należeć do mnie. A byłbym tego zupełnie pewny, gdyby nie James. Pieprzyć go. Wstałem szybko i poszedłem do łazienki. Muszę pojawić się w szkole wcześniej i zrobić rundkę po wszystkich adorujących mnie fankach. Byłem świadomy tego, iż jestem najbardziej pożądanym chłopakiem w szkole – każdy wie, że wszystkie dziewczyny chciałyby się ze mną przespać. I o to chodzi w LIŚCIE. Jedynie pewne dziewczyny dostają to, czego chcą. I z wdzięcznością podają mi swoje imiona i nazwiska, abym wpisał je na listę, dzięki czemu zostaną zapamiętane w historii szkoły jako dziewczyny wystarczająco wartościowe, aby zostały wymienione na LIŚCIE najlepszych. Niestety, tego roku pojawił się drugi kandydat ubiegający się o tytuł Króla Bzykania i tak się złożyło, że jest nim James. Miał na Liście tyle samo imion, co ja, często nawet tych samych dziewczyn. Ale ja zdołałem zapisać dwa wyjątkowe imiona, których on nigdy nie zdobędzie. Alice Brandon i Rosalie Hale, dwie najbardziej pożądane dziewczyny w historii całej szkoły. Wiedziałem z całą pewnością, że nie było mowy, aby przespały się z Jamesem, gdy mają Emmetta i Jaspera. Byłem szczęściarzem. Zdobyłem je zanim Emmett i Jasper się pojawili. W pośpiechu wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Na miejscu spotkam moją rodzinę. Zacząłem o nich myśleć. Emmett, mój wyjątkowo inteligentny i zwariowany starszy brat, Alice, nasza ekscentryczna, zabawna sąsiadka, Rosalie i Jasper Hale, moja przyrodnia siostra i brat z drugiego małżeństwa mamy, oraz nowy nabytek, Bella Swan, nasza trochę dziwna i inna niż wszyscy sąsiadka. Wszyscy oni byli moją rodziną, mimo że, technicznie rzecz biorąc, pieprzyłem dwóch jej członków. Zgaduję, iż nie brzmi to zbyt dobrze. Pomyślałem o Rosalie. Była taka zgorzkniała. Ale rozumiałem dlaczego. Naprawdę nie chciała, aby jej imię widniało na mojej liście. Od kiedy znalazła prawdziwą miłość, wolałaby nie pamiętać o tej części swojego życia. Nie chciała tego nie tylko dla siebie, ale też dla Alice. Nie rozumiała jednak tego, iż potrzebowałem ich imion, ich wiarygodności. Przecież rozumiały, w co się pakują, gdy zdecydowały się przespać ze mną. Nie mogą się teraz wycofać. To nie byłoby wobec mnie w porządku. Muszę sprawić, aby szybko przyjęły mój tok myślenia. Król jest wybierany i ogłaszany w noc balu maturalnego, po czym zapisuje się to w księgach historii szkoły. Trzymałem swoją listę dobrze schowaną. Nikt nie wiedział, gdzie się znajduje, nawet moja rodzina. Nie ufałem w tej dziedzinie nikomu... takie życie. Gdy masz tak dużo pieniędzy, że możesz na nich spać, jedyne, co daje ci ochronę to twoja duma i reputacja. Bez tego byłbym nikim. Wjechałem na moje miejsce parkingowe i podążyłem do swojej szafki. Na mojej drodze stanęła Jessica ze swoimi kumpelami. Odciągnąłem ją na stronę, żeby pogadać. Oczywiście poszła za mną. - Jak się dziś miewasz, Jess?

12 - Och, teraz dobrze, bo jesteś przy mnie, Edwardzie – odpowiedziała, wpatrując się we mnie swoimi szklistymi, okrągłymi oczami. Rany, kocham reakcje, jakie wywołuję u kobiet. - Więc, jesteśmy umówieni na czwartek, prawda? - powiedziałem, dobrze wiedząc, że nie potrafiłaby mi odmówić. - Oczywiście, Edwardzie. O siódmej, zgadza się? - Tak – odrzekłem, po czym pochyliłem się i pocałowałem ją brutalnie, a następnie powiedziałem jej, że widzimy się w czwartek. Praktycznie pobiegła do swoich koleżanek i zaczęła opowiadać im, że idzie ze mną na randkę. Uśmiechnąłem się do siebie. Dotarłem do mojej szafki i wyjąłem z niej książki, które musiałem mieć ze sobą tego dnia. Nie, żebym tak naprawdę ich potrzebował. Mam na myśli to, że mógłbym skończyć wszystkie klasy celująco. Ale wiedziałem także, iż nauczyciele byliby rozdrażnieni tym, że wiem więcej od nich. Dlatego bezczelnie udawałem. Idąc do klasy zauważyłem całą moją rodzinę stojącą obok siebie. Zastanawiałem się co robią. - Na co wszyscy patrzymy - powiedziałem, gdy do nich podszedłem. Rose wyglądała na najmniej zadowoloną ze wszystkich z mojego przybycia. Zacząłem się zastanawiać, czy chcą się ode mnie odseparować. E tam, niemożliwe. Bo niby dlaczego? Jestem najfajniejszym i najgorętszym facetem w szkole – pomyślałem. Następnie zacząłem rozmyślać o Jamesie. Bękart. Tytuł Króla będzie mój. Potrząsnąłem głową, aby uwolnić się od tych myśli i próbowałem skupić się na tym, co mówił do mnie Emmett. - Wszyscy właśnie patrzyliśmy na nasze harmonogramy, aby sprawdzić kto z nas ma lekcje z Bellą. Wiesz, żeby pomóc jej się odnaleźć w kampusie. - Cóż, to było miłe z ich strony. - Och, więc kto ma z nią zajęcia? - Wszyscy – odpowiedziała Alice. - Sprawdź swój plan, Edwardzie. Zanim zdążyłem się zorientować mój harmonogram został wyrwany z moich rąk i każdy porównywał go z planem Belli. Następnie Rosalie otworzyła usta i powiedziała - Trzymaj się Bello, masz biologię z Edwardem. - Biologia, hę? Zgaduję, że nie jest źle. Jedna lekcja z Bellą będzie upływać bardzo szybko. Nienawidziłam jednak tonu głosu Rosalie, gdy to mówiła. Gdybym nie był święcie przekonany, iż kocha i troszczy się o mnie, naprawdę uderzyłoby mnie to. - Rosalie jest zazdrosna? - powiedziałem, próbując ją sprowokować. Zadziałało. - Chciałbyś, dupku – odpowiedziała, uśmiechając się szyderczo. - Łamiesz moje serce, Rosalie. A tak w ogóle, wziąłbym to do siebie, gdybym wiedział, że naprawdę tak myślisz. Ale wiem, że mnie kochasz. - Och, to ty masz serce? Nie żartuj sobie ze mnie – powiedziała. Wywróciłem oczami i skupiłem uwagę na czymś innym. Och, idzie Lauren. Gdy odchodziłem usłyszałam jeszcze jak Emmett mówi coś do Rosalie. To jednak nie miało znaczenia, gdyż miałem ważniejsze sprawy do załatwienia. - Lauren, kochanie, jak się masz? - Ta laska była jak kit w moich rękach. - Hej Edward. Czuję się świetnie. Jesteś zajęty w piątek wieczorem? Czy ta dziewczyna umie czytać w moich myślach? - Nie, miałem właśnie zapytać cię o to samo. - Cieszę się, że myślimy tak samo. Wpadnij po mnie o 7:30 – powiedziała, cały czas się do mnie szczerząc. Przysunąłem się do niej, ścisnąłem ją za tyłek i powiedziałem –

13 Oczywiście. Reszta poranka była nijaka, aż doczekałem się przerwy na lunch. Wszedłem do stołówki i zobaczyłem całą moją rodzinę, siedzącą przy stoliku. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i zauważyłam Victorię i jej przyjaciółki. Byłem rozdarty. Próbowałem usidlić ją przez całe lato, odkąd dowiedziałem się, że James ma ją na swojej liście. Dołączyła do uczniów naszej szkoły w zeszłym roku i od razu obaj do niej wystartowaliśmy. Tylko, że Jamesowi się udało, a mnie nie. Byłem jednak zdeterminowany, aby dodać ją na moją listę. Musiałem tego dokonać. Właściwym posunięciem byłoby usiąść z moją rodziną pierwszego dnia szkoły. Ale byłbym głupi, gdybym stracił szansę lepszego zapoznania się z nią, gdy Jamesa nie ma w pobliżu. Pomachałem rodzinie i podszedłem do Victorii. - Hej, śliczna – powiedziałem, gdy Victoria spojrzała na mnie znad swojego jedzenia. Posłała mi uwodzicielski uśmiech. - Cześć Edward, rozmawiasz dzisiaj ze wszystkimi swoimi dziewczynami? - powiedziała figlarnie. A więc chce pograć sobie ze mną, hę? - Tak, ale to tylko dziewczyny. Wolałbym spędzić trochę czasu z kobietą, która wie, czego chce – powiedziałem, patrząc prosto na nią, moim najbardziej rozpalającym spojrzeniem. Zadziałało. - I którą kobietę masz na myśli? - Oczywiście ciebie, jeśli mnie zechcesz – odpowiedziałem, chcąc, aby myślała, że może mnie odrzucić, mimo iż wiedziałem, że tego nie zrobi. - Hmm... w porządku. Co powiesz na piątek o siódmej? Dam ci mój adres to podjedziesz po mnie? Wspaniale. Będę musiał odwołać randkę z Lauren, ale to nie będzie problem. - Brzmi jak plan. A więc do zobaczenia – powiedziałem i odszedłem. Nie było potrzeby, aby zostawać dłużej, niż musiałem. Dostałem to, czego chciałem. Wyszedłem ze stołówki w poszukiwaniu Lauren, aby przekazać jej złe nowiny. Kurwa! Jestem już dziesięć minut spóźniony i to pierwszego dnia! Pobiegłem do klasy biologicznej tak szybko jak tylko mogłem. Prędko otworzyłem drzwi i przemknąłem do jedynego wolnego miejsca w sali. Obok Belli. Szybko usiadłem na swoim miejscu i położyłem plecak na podłodze. Zobaczyłem, że Bella nabija się ze mnie oraz sytuacji, w jakiej się znalazłem. Miała wyjęty zeszyt, w którym gryzmoliła. Nachyliła się do mnie i wyszeptała – Dzięki za pomoc w znalezieniu klasy i czuwaniu nade mną. O kurwa. Zupełnie zapomniałem. A to oznacza, że Rosalie będzie wrzeszczeć na mnie, gdy wrócę do domu. Świetnie. - Przepraszam, Bello... - Wiem, wiem, zapomniałeś. Szczęśliwie dla ciebie Angela ma z nami biologię. Pomogła mi. Zacząłem rozglądać się po klasie, patrząc na każdego, z kim będę chodził na zajęcia w tym roku. Victoria siedziała z przodu, z Jamesem, jako jego laboratoryjna partnerka. Świetnie. Muszę coś zrobić! Nagle wpadłem na pewien pomysł. - Hej Bello? - wyszeptałem, mając nadzieję, że nie jest na mnie zła. - Co? - Wiem, że jestem dupkiem, gdyż zapomniałem, że miałem ci pomóc, ale czy mógłbym poprosić cię o wyświadczenie mi ogromnej przysługi? - spytałem,

14 próbując ją oczarować, aby mi pomogła. Nie kupiła tego. Jak już wcześniej wspominałem, Bella była dziwnym stworzeniem. Nie była podatna na mój urok osobisty, w przeciwieństwie do większości dziewczyn. Była w stanie wziąć się w garść, gdy doszło do zawarcia umowy ze mną i niespodziewanie zacząłem ją podziwiać. - Powiedz o co prosisz, a ja się nad tym zastanowię. - Cóż, jak myślisz, mogłabyś dla mnie zamienić się miejscami z Victorią? A to oznacza, że zostałabyś partnerką Jamesa. - Nie byłem pewien jak na to zareaguje. Zauważyłem, że trochę się zarumieniła i spojrzała w dół, na swój zeszyt. Następnie spojrzała na mnie. - Tak, okey. Porozmawiam po lekcji z panem Bannerem i zobaczę, czy dam radę się zamienić. - Nie, musisz to zrobić teraz, zanim zostaniemy partnerami na stałe i przydzieli nam zadania. Wtedy utkniemy razem na cały rok. - Och, nie daj Boże, abyś utknął tu ze mną na cały rok, Cullen. Zmrużyłem oczy. - Wiesz co mam na myśli. - Ale Edwardzie, czy masz świadomość tego jak zawstydzające jest gapienie się wszystkich na ciebie, gdy stoisz na środku klasy? Nienawidzę tego! - To nie takie straszne, Bello. Zwracanie na siebie uwagi nie jest zawsze negatywne. Poza tym, Banner spełni twoją prośbę. Po prostu mi by odmówił, jedynie po to, żeby mnie zdenerwować. Gdyby nie to, zrobiłbym to sam. Wzięła głęboki wdech i wypuściła powoli zgromadzone powietrze. - W porządku, ale masz u mnie dług wdzięczności. Uśmiechnąłem się. Podniosła rękę i pan Banner zwrócił się do niej. - Tak, panno Swan? - Umm... Panie Banner, ja... yy... zastanawiałam się, czy mogłabym... yyy... zamienić się z Victorią miejscami? Rany, można by pomyśleć, że pyta króla o pozwolenie na mówienie. Dostrzegłem spojrzenie Jamesa na mnie i zmarszczenie jego brwi. Zmarszczyłem swoje w odwecie, aż odwrócił się, aby powiedzieć coś Victorii. Kurwa. - Naprawdę panno Swan? A co jest powodem tego, iż chcesz zmienić miejsce? - Cholera. Domyślił się, że coś jest nie tak. Bella skurczyła się tak, jakby chciała wejść pod ławkę i spojrzała na mnie przerażonymi oczami. Musiała podać powód, którego nie miała. Boże, ona jest takim beznadziejnym kłamcą. Wtedy zrobiłem jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy, a która dałaby jej wytłumaczenie. Wstałem ze swojego miejsca tak szybko, że nikt tego nie zauważył i uszczypnąłem ją w sutek. Natychmiast usiadła i zaskomlała. Jej twarz zaczęła przybierać nienaturalny kolor, co wyglądało tak, jakby właśnie przeżyła ciężki szok. Zacząłbym się z tego śmiać, gdybym to nie ja był tym, który poprosił ją wyświadczenie przysługi. Spróbowałem przekazać jej to co chciałem oczami. Podałem jej powód, którego potrzebowała. - A więc, panno Swan? - Och, uh... napastowanie seksualne. - Wykrztusiła to z siebie i zrobiła się jeszcze bardziej czerwona. Odwróciłem się, aby spojrzeć na pana Bannera, który nie wyglądał na zadowolonego. - Och, a więc o to chodzi, panno Swan? Cóż, jeżeli to wszystko, możesz po

15 szkole pozwać go do sądu, ale ponieważ pan Cullen spóźnił się dziesięć minut na moje zajęcia, naprawdę nic nie mogę z tym faktem zrobić. Gdyby przybył na czas mógłbym zastanowić się nad wyrażeniem zgody na jego prośbę. A teraz, na czym to skończyliśmy? Kurwa. Nie mam szczęścia. Wróciłem na swoje miejsce i zacząłem rozmyślać nad przegraną sprawą. Czas płynął szybko i zanim się zorientowałem zajęcia się skończyły. Całą lekcję słuchałem I-poda. Wstałem i zebrałem moje książki. Nagle poczułem, że ktoś uderzył mnie w ramię. - Ej, za co to, do cholery, było? - spytałem, odwracając się, aby zobaczyć gotującą się ze złości Bellę. - Och, naprawdę, Edwardzie? Żartujesz, prawda? Boże, wystawiłam się na pośmiewisko przed całą klasą, a następnie ty podszedłeś i złapałeś mnie za klatkę piersiową? Wiesz, że to była napaść seksualna, prawda? Podniosłem swój plecak i zawiesiłem na ramieniu. - Och, proszę Bello, to nie było dla zabawy. I jak pamiętam to nie była klatka piersiowa, złapałem cię za cycka i uszczypnąłem w sutka. - Wyraz jej twarzy był bezcenny. Nie miałem pojęcia, dlaczego lubiłem sprawiać, że się rumieniła i szokować ją. Zgaduję, iż dlatego, że wyglądała wtedy tak słodko. - To ten sam obszar ciała Edwardzie. Mówiłam ci, że zrobię to po lekcji, ale nie. Musieliśmy zrobić to po twojemu. I teraz utknęłam z tobą na cały rok. Auć. To zabiło moje ego. - Przepraszam Bello. Muszę iść na zajęcia z pływania, ale zobaczymy się później w domu, okey? - Tak, jasne, wszystko jedno. - Szybko odeszła ode mnie i wyszła przez drzwi. Cóż, pomijając moją dzisiejszą tymczasową komplikację w klasie myślę, że ten dzień minął mi bardzo dobrze. Jeszcze jedna lekcja i będę mógł wrócić do domu. Tak, moje życie jest świetne.

16 3.Zaklad BPOV Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem Zabiorę cię na dno, tylko tą drogą, którą zawsze spadałem... Nareszcie jest piątek! Nie mogłam wprost uwierzyć, że przetrwałam już tydzień w tej snobistycznej, dupowatej szkole. Było ciężko, ale mogłam liczyć na pomoc moich wspaniałych przyjaciół. Wbiegłam do domu, aby w końcu zdjąć z siebie ten głupi mundurek. Jak zwykle, moich rodziców nie było. Mój ojciec był ciągle zabiegany, spotkania i co tylko, a z moją mamą było jeszcze gorzej. Ciągle wychodziła gdzieś na sesje zdjęciowe lub kręcenie filmu. Jestem pewna, że ich małżeństwo przetrwało tak długo tylko dlatego, iż nie widywali się nawzajem. Wzięłam czyste ubrania i poszłam do łazienki, aby się wykąpać i przebrać. Byłam świadoma, iż muszę pójść do Rose i dojść tam do siebie. Naprawdę musiałam z nią porozmawiać i usłyszeć jakieś rady, wskazówki. Byłam szczęśliwa, że mieszkała naprzeciwko mnie. To oznaczało, iż nie musiałam używać samochodu, aby do niej dotrzeć. Weszłam pod prysznic, a moje myśli zaczęły się kręcić tylko wokół niego. Myślałam o nim nieustannie i obserwowałam go w klasie, gdy nie patrzył. Na jedynych zajęciach, jakie z nim miałam. Na biologii. Jest taki przystojny, taki wspaniały, że patrzenie na niego aż boli. Nie był jednak świadomy, że podoba mi się tak bardzo. I pewnie nigdy się nie dowie... Nie mam bowiem odwagi, by mu to powiedzieć. A poza tym jest dla mnie zbyt atrakcyjny. On jest idealny, a ja... nie. Spłukałam włosy i ciało gorącą wodą, i szybko wyszłam z kabiny prysznicowej. Spotykamy się w domu Rose każdego dnia po szkole o tej samej godzinie. Odrabiałam tam nawet prace domowe, biorąc pod uwagę, iż wszyscy moi korepetytorzy znajdowali się wtedy pod tym samym dachem. To po prostu miało sens. Wyjęłam z lodówki butelkę wody, wzięłam klucze, wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi. Do kieszonki wsadziłam telefon, w razie gdyby moi rodzice zadzwonili, co raczej rzadko się zdarza. Stanęłam pod drzwiami domu Rose z zapasowym kluczem, który mi dała. Alice także taki miała. Mogłyśmy bez przeszkód wchodzić tu i wychodzić, gdy tylko chciałyśmy, a gdyby drzwi były zamknięte, możemy użyć klucza i swobodnie wejść do środka. Na początku byłam tym trochę zaniepokojona, zważywszy na to, iż Rose nie była jedyną osobą mieszkającą w tym domu, ale Emmett, Jasper i Edward zapewnili mnie, że nie mają nic przeciwko temu. Drzwi były otwarte, więc weszłam do środka zamykając je za mną. Nie

17 byłam pewna, czy to Alice weszła przede mną i ich nie zamknęła. Ona praktycznie tu mieszkała. Znalazłam się w gigantycznej klatce schodowej i skierowałam się na drugie piętro, gdzie znajdowały się wszystkie sypialnie. Na trzecim piętrze była siłownia, biura i inne pokoje, co do których nie miałam pojęcia, co się w nich znajduje. Wszystkie dzieci posiadały pokoje na końcu drugiego piętra, po prawej. Sypialnia Carlisle‟a i Esme była ulokowana po lewej stronie, a pokoje gościnne pomiędzy. Przypuszczam, że Carlisle wybrał pokoje dla dzieci daleko od holu wejściowego, aby nie słyszeć ich wrzasków, lub trzymać ich z dala od swoich. Kto to wie. Minęłam pokój Emmetta i zauważyłam, że go tam nie ma. Prawdopodobnie jest z Rose, pomyślałam. Muszę zapamiętać, aby zapukać, zanim do nich wejdę. Szłam dalej, aż usłyszałam odgłosy dochodzące z sypialni Jaspera. Tak. Alice tam jest. Skrzywiłam się w głębi duszy. Pomyślałam, że najwidoczniej musiałam przyjść w złym momencie. Jeżeli obie pary były zajęte, powinnam przyjść później. Tak postanowiłam zrobić, gdy nagle zderzyłam się z czymś, mocno. - Oj, wszystko okej, Bello? To był Edward. Super. - Tak, przepraszam, Edwardzie. Znów nie patrzyłam, gdzie idę. - Zaśmiałam się. Następnie zobaczyłam, jak był ubrany. Wychodził gdzieś wieczorem. - Gdzie się wybierasz wieczorem? - Mam randkę z Victorią. Nie powinno mi to zająć zbyt dużo czasu, jeśli wszystko pójdzie tak, jak zaplanowałem. Zmrużyłam oczy. Nie chciałam tego słuchać. - Co to za mina? - Wyglądało na to, iż dostrzegł wyraz mojej twarzy, gdy właśnie myślałam o jego rodzinie. - Cóż, po prostu pomyślałam, że najwyraźniej przyszłam o złej porze. Emmetta nie ma w jego pokoju, więc przypuszczam, iż jest z Rosalie. Właśnie minęłam sypialnię Jaspera i dochodzą z niej dziwne, zwierzęce odgłosy, dlatego sądzę, że jest tam Alice. Nie wiem, co teraz ze sobą zrobić. - Sądzę, że nie zajmie im to dużo czasu. Wiedzą, że masz przyjść. Dlaczego po prostu nie poczekasz na nich w moim pokoju? Usłyszysz stamtąd, gdy otworzą się drzwi do ich pokoi. To byłby świetny pomysł, gdybym nie była świadoma, iż wszyscy ludzie wokół mnie właśnie uprawiają seks. I kto wie, w jaki sposób kochał się w swojej sypialni Edward? Nie chciałabym przez przypadek dotknąć czegoś, czego nie zamierzałam. Uch. Musiał dostrzec wyraz mojej twarzy, ponieważ zaczął się ze mnie śmiać. - Wszystko okej, Bello. Mój pokój jest czysty. W zasadzie uważam, że jestem największym czyściochem z całej mojej rodziny, poza Carlislem i moją mamą, oczywiście. Rose i Emmett mieszkają jak świnie, a Jasper jest porządny, ale nie tak jak ja. Odkładam wszystko na swoje miejsce. A poza tym, nigdy nie zapraszam kobiet do mojej sypialni. Więc to pomieszczenie jest wolne od seksu. Bez obaw. Badałam przez chwilę wyraz jego twarzy, aby zobaczyć, czy mnie przypadkiem nie nabiera. Wyglądał jednak na szczerego, przynajmniej tak mi się wydawało. - W porządku, jeśli nalegasz. Ale lepiej, abym nie złapała żadnych wszy łonowych, chlamydii lub syfilisa od ciebie, Edwardzie. - Spojrzałam na niego, żeby wiedział, iż mówię poważnie. Zaśmiał się i powiedział:

18 - Nie złapiesz. Nie martw się, Bello, nie okłamałbym cię. Obiecuję, że żadna kobieta nie robiła tego w tym pokoju. Włącznie z Alice i Rose. Jesteś całkowicie bezpieczna od zarazków związanych z seksem. Weszłam do jego sypialni i uświadomiłam sobie, że nigdy wcześniej w niej nie byłam. Miał rację, było czysto. Nie było nawet kurzu piętrzącego się w kątach. Wow. Mój pokój może się wstydzić. Ten był piękny, z czarną skórzaną kanapą po jednej stronie i z królewskich rozmiarów łóżkiem z drugiej. Była tam półka cała wypełniona płytami CD oraz, stojący przy ścianie, olbrzymi odtwarzacz stereo, gotowy do użycia. Podeszłam do komody i spojrzałam na zdjęcia, które na niej trzymał. Kilka ukazywało Emmetta i Edwarda, gdy byli mali, a jedno zostało zrobione niedawno. Zaraz obok stała fotografia zrobiona tego lata. Cała nasza szóstka do niego pozowała. Dobrze pamiętam tą chwilę. Było dosyć niezręcznie. - Chodź tu, Bello – powiedziała Rose. - Będzie zabawnie, gdy zrobimy sobie zdjęcie wszyscy razem. - Nie, nie będzie, ponieważ będę stać obok czwórki z was, robiącej sobie zdjęcie jako pary. Będę wyglądać głupio. - Cóż, dlaczego Edward nie miałby przyjść tu i stanąć obok ciebie? - powiedziała Alice. - Nie trzeba, jest okej. Ja po prostu zrobię zdjęcie. Nie ma potrzeby wlec tu Edwarda – powiedziałam. - Och, a więc jesteś teraz dla mnie zbyt dobra, tak Bello? - powiedział Edward, patrząc wprost na mnie. Było oczywiste, że nie żartuje. - Oczywiście, że jest i nie zapominaj o tym – odrzekła Rose, spoglądając na niego złym wzrokiem. - Nie, nie, nie, Edwardzie. Nie to miałam na myśli – powiedziałam, próbując załagodzić sytuację. - Więc, dlaczego nie pozwolisz mu stanąć obok siebie? - spytała Alice. Westchnęłam i odpowiedziałam: - Ponieważ nie chcę go zmuszać do czegoś, na co nie ma ochoty. - To nic strasznego, Bello, naprawdę. Myślę, że będzie śmiesznie. Spojrzałam na Edwarda, zapewniającego, że nie ma nic przeciwko. Stanęłam obok Rose, a Edward stanął za mną. Próbował ustawić się tak jak Emmett i Jasper, obejmując swoim ramieniem moją klatkę piersiową i obojczyk, przyciskając mnie do swojej piersi. Gdy tylko Jasper włączył odliczanie w aparacie, Edward wyszeptał mi do ucha – Nie mogę uwierzyć, że myślisz, iż jesteś dla mnie zbyt dobra. - Już miałam zaprotestować, gdy Jasper wrócił na swoje miejsce, a Edward powiedział – To nic, Bello, ponieważ, szczerze mówiąc, to prawda. - Uśmiechnęłam się w tym momencie i właśnie wtedy rozbłysnął flesz. Już wtedy wiedzieliśmy, że to będzie piękna fotografia. I owszem jest. Byłam zaskoczona, że Edward trzyma ją w swoim pokoju. Wszyscy mieliśmy jej kopię i każdy trzymał ją w widocznym miejscu. Ale z jakiegoś powodu nie przypuszczałam, że Edward ją zatrzymał. Oczywiście, że tak – pomyślałam – Przecież to jego rodzina. Czasami bywa nieczuły, ale nadal kocha swoich najbliższych. Nagle usłyszałam jak któreś drzwi się otwierają i wybiegłam z pokoju, by zobaczyć kto z nich wychodzi. Alice. Stała do mnie plecami, więc skoczyłam na nią i krzyknęłam – Boo! Zaczęła wrzeszczeć i skakać tak wysoko, że nigdy czegoś takiego wcześniej

19 u niej nie widziałam. - Bella! Co ty, do diabła, wyprawiasz? - Cóż, spytałabym cię co, do cholery, wy robiliście, ale jestem pewna, że wiem, zważywszy na to, iż słyszałam was z holu! Alice zachichotała zawstydzona. - Sorry Bello. Zajęło nam to trochę dłużej, niż myślałam. - Masz na myśli to, że tobie zajęło to trochę dłużej; nie próbuj zwalać tego na mnie – powiedział Jasper, gdy wychodził z pokoju, zakładając na siebie w międzyczasie koszulkę. Musiałam szybko spojrzeć na niego. Jasper był bardzo dobrze zbudowany, podobnie jak jego przyrodni bracia. Alice i Rose były szczęściarami. Zgarnęły dwóch członków rodziny Cullenów, którzy wiedzieli jak kochać bezwarunkowo. Współczuję kobiecie, która zwiąże się z Edwardem. Nie było nic złego w jego ciele, o nie. Po prostu tracił zdrowy rozsądek, gdy chodziło o kobiety. Nie wiem, czy dostrzegłby, co jest dobre, nawet gdyby to stało na przeciwko niego. Spędzał zbyt dużo czasu z atrakcyjnymi, napalonymi, ale mało inteligentnymi kobietami. - Bello? Bello? - powiedział jakiś dźwięczny głos. Alice. Znów odpłynęłam. Ups. - Przepraszam, Alice. Wyrwałaś mnie z zamyślenia. - Och? O czym? - Spojrzałam na nią i zauważyłam, że Jasper zniknął, a my zmierzamy do pokoju Rose. Sam fakt, że idę i nie jestem tego świadoma był dosyć niepokojący. - Cóż, właśnie myślałam o tym, jakimi szczęściarami jesteście z Rose, że już odnalazłyście swoje bratnie dusze. Ci faceci dbają o was jak o złoto. A wy robicie to samo dla nich. Wydaje się, że was rozumieją i zgaduję, że jestem trochę zazdrosna. Zastanawiałam się także nad tym jak nieszczęśliwa będzie dziewczyna Edwarda. Czeka ją dużo pracy. - Całkowicie się z tobą zgadzam, Bello. Jednak teraz lepiej porozmawiajmy o tobie i tym nowym chłopaku, do którego tak otwarcie wzdychasz. Ale najpierw, sprawdźmy co u Rose. Zapukałyśmy do drzwi jej pokoju, po czym otworzył nam je Emmett, nie miał na sobie niczego oprócz ręcznika zawieszonego na biodrach. Ktoś właśnie wyszedł spod prysznica. - Boże, Em, nie możesz otworzyć drzwi w czymś bardziej przyzwoitym? - spytała Alice. - Cóż, jeśli chcesz, następnym razem mogę cię przywitać nago, jedynie w moim urodzinowym kostiumie, wtedy nie będziesz narzekać na ręcznik. - Zaczął sięgać do niego, aby go zdjąć. - NIEEE! - Obie z Alice wrzasnęłyśmy. Oglądanie Emmetta w samym ręczniku całkowicie wystarczało. Wątpiłam, że Rosalie byłaby zadowolona, gdyby jej przyjaciółki skoczyły na niego. - Wchodźcie dziewczęta, nie zwracajcie na niego uwagi – zawołała Rose, leżąca na łóżku. Weszłyśmy i podeszłyśmy do łóżka, zastanawiając się, czy powinnyśmy na nim usiąść, czy może jednak nie. Rosalie zauważyła nasze wahanie i powiedziała – Bez obaw. Nie robiliśmy tego na łóżku, więc jest czyste. Spojrzałyśmy na siebie z Alice, po czym wskoczyłyśmy na łóżko. Nie dowiedziałyśmy się, gdzie to w takim razie zrobili. - Musimy poczekać, aż Emmett wyjdzie i wtedy możemy kontynuować – powiedziała Rosalie. Czekałyśmy, aż opuści łazienkę. - A więc, jak ci minął dzień, Bello? - spytała Alice, chcąc, aby czekanie

20 szybciej nam upłynęło. - Och, było w porządku, tak myślę. Czas płynął bardzo wolno. Nie mogłam się doczekać, żeby wyjść ze szkoły, zwłaszcza, że wiedziałam, iż nie ma zajęć w poniedziałek. - Mieliśmy świętować Dzień Pracy w ten weekend, dlatego byłam bardziej niż zadowolona. - Nie zdecydowaliśmy jeszcze jak chcemy świętować! - krzyknęła Alice. Rose zmrużyła oczy. - Musimy cokolwiek robić? Możemy przecież po prostu posiedzieć tu i się zrelaksować, ciesząc się sobą, basenem i tym podobne. - Myślałam, że Alice tego nie kupiła, ale zostałam mile zaskoczona. - To nie taki zły pomysł. Mogłybyśmy zrobić przyjęcie na świeżym powietrzu! Byłoby świetnie. Nasi chłopcy by gotowali, a my byśmy siedziały i się relaksowały. Obijając się. - Wchodzę w to, jeśli Rose się zgadza – powiedziałam. Minęło sporo czasu, odkąd nie musiałam gotować. Dodatkowo byłoby miło popływać ostatni raz, zanim zrobi się na dobre zimno. - Oczywiście Ali, zrobimy tak. Ale powinnaś brać pod uwagę tylko Emmetta i Jaspera. Nie wydaje mi się, że Edward zamierza spędzić swój wolny długi weekend z rodziną – powiedziała Rose. - Wiem o tym. Mimo wszystko dam mu znać, na wypadek, gdyby zdecydował zaszczycić nas swoją obecnością – powiedziała Alice, mrużąc w tym samym momencie oczy. Drzwi od łazienki otworzyły się i wyszedł z niej Emmett. - Cóż, moje panie, skończyłem. Dobrej zabawy z tym, co macie zamiar robić. Jeśli będziecie mnie potrzebować, będę w pokoju telewizyjnym z Jazzem. - Wyszedł i trzasnął za sobą drzwiami. Jak tylko drzwi się zamknęły Rose i Alice zwróciły się do mnie. - Okej, gadaj. W kim to się tak bardzo zadurzyłaś? Nagle poczułam się onieśmielona. Nie wyglądałam jak Alice czy Rose, nie mogłam pstryknąć palcami, a każdy facet padłby mi do stóp. Miałam świadomość, że ten chłopak był zbyt pewny siebie, ale to nie miało znaczenia. Dziewczyny mogą marzyć, prawda? I byłam pewna, że Rose nie zaakceptuje mojego wyboru. Bałam się tego, co mi powie, gdyż jej zdanie było dla mnie bardzo ważne. Poza tym nigdy go nie zdobędę, prawda? - Um... nie wiem co powiedzieć... Nie chcę się ośmieszyć. Zdecydowanie nie jestem z jego ligi – zaczęłam. - To nonsens, Bello. Ktokolwiek ci się podoba, Rose i ja jesteśmy pewne, że pomożemy mu cię zauważyć. Możesz nam zaufać, nie martw się. Wzięłam głęboki oddech i kontynuowałam. - Okej, cóż, chodzi ze mną na biologię, a ja przeważnie spędzam całą lekcję na gapieniu się na niego. Jest taki przystojny... Wiem, że ma złą reputację, ale nie dbam o to. Przyłapałam się na pragnieniu bycia jedną z jego dziewczyn... - Podniosłam wzrok i zobaczyłam rozgrywającą się scenę naprzeciwko mnie. Alice i Rose otworzyły usta i wytrzeszczyły oczy. Wyglądały, jakby zaniemówiły, co nie jest takie łatwe do wykonania. Zaczęłam się zastanawiać, co takiego powiedziałam i co mogły usłyszeć, że spowodowało to taką reakcję. Nagle zrozumiałam, w czym rzecz, jak to wszystko zabrzmiało. - O mój Boże! Dziewczyny, nie, to nie tak jak myślicie – powiedziałam. - Bello, wszystko okej, my nie osądzamy, ale jesteś pewna? - Alice zaczęła, wcinając się Rose, która w tym samym momencie chciała coś powiedzieć.

21 - Cholera mnie weźmie, że nie osądzamy. Bello, czy ty mnie nie słuchałaś przez całe lato, gdy ci o nim opowiadałam? To jest całkowicie nie do zaakceptowania. To nie jest materiał na chłopaka. Po prostu nie możesz być zakochana w Edwardzie. Czułam się tak jakbym wykopała dołek i wpełzła do niego. Musiałam powstrzymać Rose przed dalszą tyradą. - Nie, Rose posłuchaj, to nie Edward. -Co? Ale właśnie powiedziałaś... -Tak, wiem co powiedziałam i wiem także jak to zabrzmiało. Ale nie chodzi o Edwarda. - Wzięłam głęboki wdech i kontynuowałam – To James. Jeżeli pomyślałam, że ich reakcja, iż może to być Edward była dziwna, to na nowinkę, że to Jamek, stała się jeszcze bardziej komiczna. Alice jako pierwsza przerwała ciszę, gdyż zaczęła się śmiać. - Och, Bello, przez moment byłyśmy naprawdę zmartwione. Ale całkowicie zgadzamy się na Jamesa. Rose jej przytaknęła. - Tak, Bello, James jest bardziej sensowny, biorąc pod uwagę jego i Edwarda. Czy chciałabyś z nim chodzić? - Tym razem brzmiała sceptycznie. - Czekaj. Zatrzymaj się. Jestem wystarczająco dobra dla Jamesa, ale nie dla Edwarda? Co to ma znaczyć? - Byłam trochę wkurzona. To znaczy, wiedziałam, że nie wyglądam zbyt dobrze, ale, do diabła, nie myślałam, że moje przyjaciółki uważają, że jestem dla kogoś niewystarczająco dobra. - Nie, Bello, to nie tak. Po prostu dużo dla nas znaczysz, a Edward jest największym palantem pod słońcem. Zwłaszcza jeśli chodzi o dziewczyny. Nie chcemy, żebyś przez niego została naszą ex przyjaciółką– wyjaśniła Alice. - Dokładnie, a poza tym, faceci tacy jak Edward i James nie chcą być w związku z jakąkolwiek dziewczyną. Jedna noc im całkowicie wystarcza – dokończyła Rose. - Więc, z tego co mówisz, nigdy nie zostanę dziewczyną Jamesa? - spytałam, próbując to zrozumieć. - Niestety tak – powiedziała Alice. Pomyślałam nad tym przez minutę i zrozumiałam, że nie ma to dla mnie znaczenia. Chciałam być z Jamesem, nawet jeśli miałabym taką możliwość tylko przez jedną noc. Ale nadal miałam problem. Byłam praktycznie niezauważalna. - Cóż, dziewczęta, nie dbam o to. Jednakże mogę go mieć i będę, nawet jeśli tylko przez jedną noc. Problemem jest raczej to, że on nawet mnie nie kojarzy. Jestem jak pyłek kurzu w tym jego małym świecie – powiedziałam ze smutkiem. Alice i Rose zamyśliły się. - Nie martw się tym, Bello. Alice i ja pomyślimy jak ci pomóc. Jak bardzo tego chcesz? - Bardzo – odpowiedziałam, nie kłopocząc się nawet, aby ukryć swoją desperację. - Na pewno coś wymyślimy. Zdecydowanie będziesz potrzebowała treningu i pomocy w sprawach urody. Jesteś śliczna, ale jeśli udoskonalimy pewne aspekty twojego naturalnego piękna, będziesz nie do pobicia – powiedziała Alice, szczegółowo badając moją twarz. - Wyszkolimy cię tak dobrze, jak tylko będziemy umiały, Bello, ale Alice i ja możemy jedynie coś zdziałać w pewnych kwestiach... Jesteś bowiem zielona w pewnych sprawach. Nie będziesz go taka pociągać. James lubi pewne siebie

22 kobiety, które są świadome swego ciała i swojej seksualności – powiedziała Rose, marszcząc czoło. - A więc, moją inspiracją będziesz ty i Alice – powiedziałam. Zabrzmiało to jednak niemożliwie. Nie było mowy, abym zdobyła pewność siebie i grację Alice oraz seksapil Rosalie. Nie było, kurwa, takiej możliwości. Byłam popieprzona. Musiałam zabrzmieć jak pokonana, ponieważ Rose starała się pocieszyć mnie. - Nie martw się, Bello. Znajdziemy jakiś sposób. Alice i ja nigdy się nie poddajemy. Podziękowałam im i położyłam się na chwilę na łóżku Rosalie. Ostatnią rzeczą, jaką pamiętam było to, że rozmarzyłam się o pięknym blondynie z niebieskimi oczami. RPOV Co mogłabym zrobić, aby pomóc Belli? Ona naprawdę tego potrzebuje, nieważne, czy jest tego świadoma, czy nie. Chciałabym pomóc mojej przyjaciółce jak tylko się da, ale nie miałam pojęcia, jak się za to wziąć. Musiała uwierzyć w siebie, ale było tak niewiele rzeczy, które Alice i ja mogłyśmy zrobić, szczególnie pracując nad jej seksualnością i doświadczeniem. Westchnęłam z frustracji. Byłam pewna, że jeśli Bella odniosłaby sukces, zaczęłaby dużo bardziej dbać o siebie, wiedząc, iż zdobyła kogoś takiego jak James. Szczerze mówiąc, był bardzo przystojny i zdawałam sobie sprawę, że dałabym mu się wypieprzyć, gdybym nie miała Emmetta. To samo tyczy się Alice. Ale byłyśmy bardziej niż szczęśliwe z naszymi połówkami, dlatego nie widziałam Jamesa w naszej przyszłości. Emmett zdyskwalifikował go. - Wychodzę, żeby przynieść coś do jedzenia, Ali. - Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że Bella zasnęła, a Alice malowała jej paznokcie. Może jeżeli stąd wyjdę, wymyślę jakiś plan. Nie wiedziałam nawet, że zrobiło się już tak późno. 22:30, a ja prawie wyszłam z domu po jedzenie. Sięgnęłam do przednich drzwi, kiedy zarejestrowałam jakiś ruch, dochodzący z ciemnego miejsca po prawej. Podeszłam tam i zobaczyłam Edwarda, siedzącego w fotelu, z głową pochyloną do tyłu i z zamkniętymi oczami. Najwyraźniej odpoczywał. - Wróciłeś tak wcześnie? - spytałam, zastanawiając się, czy dobrze mu poszła randka. - Tak, było w porządku, ale nie miałem szczęścia. Wytrwale ze mną pogrywa. Jest inteligentna, ta jedna. - Prawdopodobnie dlatego, iż wie, że gdy znajdzie się na twojej liście nigdy

23 więcej nie zwrócisz na nią uwagi. - To prawda. Ale nie zrobiłem tak z tobą i Alice – zadumał się. - Tylko dlatego, że ci na to nie pozwoliłyśmy. Poza tym byliśmy przyjaciółmi, zanim do tego doszło. Wzruszył ramionami i powiedział - Cóż, będziesz bardzo szanowana, gdyż mnie znasz, gdy zdobędę tytuł. - Och, proszę – powiedziałam. - Nie jesteś taki wspaniały. - Co? Ośmielam się mieć inne zdanie. Zostanę Królem Bzykania. Jestem lepszy, niż wszyscy faceci w szkole. Nienawidziłam faktu, że był taki pewny siebie. W jaki sposób stał się takim napuszonym dupkiem? Nagle wpadłam na pomysł. Nie byłam pewna jak dobry był, ale musiałam spróbować wprowadzić go w życie, dla Belli. - Jesteś tego pewien, Edwardzie? Chciałbyś się o to założyć? Na słowo zakład wyprostował się. To była największa słabość chłopców z rodziny Cullen i Jaspera. Ich miłość do udowodniania sobie czegoś oraz miłość do zakładów. Połącz obydwie rzeczy, a Edward będzie mój. - Słucham – powiedział. - W porządku, oto umowa. Bella zadurzyła się w Jamesie. Teraz, oczywiście, nie jest w jego typie i nie wierzy w siebie na tyle, żeby udowodnić mu swoją wartość. Alice i ja pracujemy nad jej pewnością siebie, ale nie możemy pomóc jej w wierze we własne możliwości seksualne. Nie możemy być jej nauczycielkami. Tylko tyle możemy zrobić. Edward wyglądał na zdezorientowanego. Zdawało się, że nie zrozumiał, co mówiłam. Musiałam powiedzieć to prościej. - Uch, Edwardzie, Alice i ja nie mamy fiutów. Nie możemy dokładnie pokazać jej, jak być pewną siebie, jeżeli nie mamy właściwego sprzętu. Dezorientacja zniknęła, a pojawiła się mieszanka emocji, które odzwierciedlała jego twarz. W końcu zapytał – Jakie są warunki tego zakładu? Uśmiechnęłam się. Miałam go w garści. - Nauczysz Bellę wszystkiego tak, aby wiedziała co robić w łóżku. James nie może dostać kłody. Nie wpłynęłoby to dobrze na Bellę, gdyby James powiedział, że jest do niczego. Musi także zaprosić ją na bal maturalny, traktując to jako randkę, a pod koniec tego wieczoru jej imię ma się znaleźć na jego liście. Wtedy będziesz wiedział, czy dobrze wykonałeś swoją część interesu. - Sam nie wiem, Rosalie, co dostanę za wygraną? To wygląda na jednostronny zakład. - Jeżeli wygrasz, będziesz mógł zostawić imię moje i Alice na swojej liście. Przestaniemy cię irytować. Zostawimy cię w spokoju. Uznamy cię nawet za prawowitego króla. Będziemy chwalić się tobą i tak w kółko – zaczęłam wymachiwać rękoma. - Bardzo mi się to podoba. Ale co się stanie, jeśli przegram? Oczywiście tak się nie stanie, ale powiedzmy, że tak się zdarzy. Co wtedy? - Jeżeli przegrasz usuniesz mnie i Alice ze swojej listy. Tak, jakbyśmy nigdy tam nie były. - Wiedziałam, że to było dla niego zbyt wiele, ale tak mocno wierzył w siebie, że byłam pewna, iż mimo wszystko się na to zgodzi. Po minucie wahania powiedział – Umowa stoi. Jakieś zasady? - Mam dwie reguły, których musisz przestrzegać. Pierwsza: nie możesz namawiać Jamesa, aby umówił się z Bellą. To zasada. Musi to zrobić sam z siebie, jeśli chcesz udowodnić nam, że jesteś królem. I druga: muszę wiedzieć, jakie postępy robi Bella. Jeśli cię spytam, nie możesz mnie okłamać. - W porządku, brzmi nieźle. Oczywiście nie masz na myśli tego, iż miałaby

24 wyjść z kilkoma lalkami, żebyś mogła sprawdzić jak sobie radzi? Pomyślałam nad tym i zastanowiłam się, czy Bella nie miałaby oporów wypróbować to, czego nauczyła się od Edwarda, na nich. Wtedy nie byłoby problemów. - Jak dla mnie może być bez takich, tak długo jak i dla Belli. - Świetnie. Teraz moje zasady. Pierwsza: Nikt nie może się dowiedzieć, co robię z Bellą. Poza mieszkańcami tego domu i Alice nie chcę, aby ktokolwiek się dowiedział. Mam nadal reputację do utrzymania, a Bella nie jest dokładnie takim materiałem na dziewczynę na listę, który bym wybrał. Zmrużyłam oczy na jego nieczułość. - Jaki jest twój drugi warunek? - Okej, drugi: James nie może się zorientować, co robimy. Jeżeli się domyśli, najprawdopodobniej nie zaprosi Belli tylko ze względu na mnie, gdyż będzie chciał, abym przegrał. - Mogę przyjąć te warunki, nie ma problemu. To kiedy zaczynamy? - Mogę odbywać z nią lekcje we wtorki i czwartki. We wszystkie inne dni mam zajęcia na pływalni oraz nadal muszę mieć czas na spotkania towarzyskie. - Tak, tak, jak sobie chcesz. Brzmi nieźle. Życzę szczęścia. Będziesz go potrzebował. - Pff. Tak, racja Rose. Na pewno będę. Daj spokój, przecież to Bella. Jak ciężkie to może być do wykonania? Odeszłam wiedząc, że myślał, iż to będzie proste zadanie. Bella była jednak zielona we wszystkim. Będzie musiał zacząć z nią wszystko od początku. Pokonałam schody i dołączyłam do spotkania w moim pokoju. - Gdzie masz pizzę? Myślałam, że wyszłaś, aby przynieść nam jakieś jedzenie! - Alice prawie krzyknęła. Nie była wesoła, gdy była głodna. - Później, chcę coś ogłosić. Gdzie jest Bella? - Tutaj jestem – powiedziała, wychodząc z mojej ubikacji. W tym samym czasie pojawili się Emmett i Jasper. - Wow Bella. Wychodzisz z toalety? Miło. Jestem zadowolony, że byłem świadkiem takiej okazji – powiedział Emmett. Uderzyłam go lekko w głowę. - To nie czas na żarty. Znalazłam rozwiązanie problemu Belli. Upewniłam się, iż każdy usiadł i przeszłam do streszczenia (Emmettowi i Jasperowi), co Bella powiedziała nam o Jamesie, a następnie do mojego świetnego rozwiązania z Edwardem. Nie trzeba chyba mówić, że Bella była przerażona. - Co? O mój Boże, Rosalie! Ja nie wiem nic, do cholery, na te tematy - zapłakała. - I dlatego Edward ci pomoże – powiedział Jasper. - Bello, myślę, że to jeden z najlepszych pomysłów Rose, jak do tej pory. Po prostu pomyśl o tym jak o przejściu do innej klasy. - Tak, Seks 101, będziesz miała tam całe ręce roboty – zaśmiał się Emmet. Nie pomagał. - Nie wiem, Rose. A nie myślisz, że Edward może to olać? - spytała mnie Bella. - Oczywiście, że nie! On zawsze w końcu dostaje to, co chce, zresztą, chce udowodnić jaki jest dobry. Wygra pod każdym względem. - Uważasz, że będzie w stanie sprawić, aby James zaprosił Bellę na bal? - spytała Alice. - Nie wiem. Ale znam Edwarda, nie nawali – powiedziałam, wiedząc, że Edward nienawidzi przegrywać. - Ale Rose, zrezygnowałaś praktycznie ze wszystkiego dla mnie. Ty i Alice.

25 Wasze imiona pozostaną na liście – powiedziała Bella, szczerze zmartwiona. - Ech, Bello, nie przejmuj się tym. Wiedziałyśmy, że i tak tam będą, bez względu na wszystko. Nie żywiłyśmy zbyt dużo nadziei, że Edward je wykreśli – powiedziała Alice. - Tak, Bello, nie stresuj się tym. To dla ciebie. Kochamy cię i jeżeli to jest to, czego pragniesz, pomożemy ci to zdobyć – powiedziałam. Przytuliliśmy Bellę na dobranoc i odprowadziłam ją do drzwi. Utwierdziła się w przekonaniu, że wszystko pójdzie źle. Denerwowała się nadchodzącym wtorkiem, ale ja wiedziałam, że Edward zachowa się profesjonalnie. Zależała od tego bowiem jego przyszłość w szkole.