ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 154 006
  • Obserwuję932
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 242 134

Debliniacy z kodem PK

Dodano: 8 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 8 lata temu
Rozmiar :1.1 MB
Rozszerzenie:pdf

Debliniacy z kodem PK.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK S Seria ŻÓŁTY TYGRYS
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 8 lata temu. Od tego czasu zobaczyło go już 137 osób, 79 z nich pobrało dokument.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 69 stron)

WACŁAW KRÓL DĘBLINIACY Z KODEM „PK” | SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl | 1 WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 2 Okładkę projektował GRZEGORZ NIEWCZAS Redaktor ELŻBIETA SKRZYŃSKA Redaktor techniczny RENATA WOJCIECHOWSKA Scan & OCR blondi@mailplus.pl © Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1984 r., Wydanie I SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl 2009 ISBN 83-11-07094-6 Printed in Poland Nakład 240 000+170 egz. Objętość 4,82 ark. wyd., 4,75 ark. druk. Papier gazetowy V kl. rola 84 i 42 cm. Szczecińskie Zakłady Papiernicze „Skolwin”. Oddano do składania w lutym 1984 r. Druk ukończono w sierpniu 1984 r. w Wojskowych Zakładach Graficznych w Warszawie. Zam. 3634. Cena zł 18.- T-78

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 3 SPIS TREŚCI: TRAGICZNY POCZĄTEK ...............................................................................4 W 1 POLSKIM SKRZYDLE MYŚLIWSKIM ..................................................9 CZAS ZWYCIĘSTW I NIEPOWODZEŃ.......................................................17 FATALNY LOT...............................................................................................23 OKRES ULGOWEJ SŁUŻBY.........................................................................29 W NORTHOLT PO RAZ WTÓRY .................................................................34 W LOTNICTWIE INWAZYJNYM.................................................................44 W WALCE Z BOMBAMI LATAJĄCYMI V-1..............................................55 OSTATNIE MIESIĄCE ZMAGAŃ ................................................................61

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 4 TRAGICZNY POCZĄTEK Rankiem 27 marca 1941 r. lotnisko Royal Force w Speke koło Liverpoolu tonęło we mgle i oparach, stale nadciągających od strony przemysłowego i portowego miasta. Mimo że nie było żadnych szans na start Hurricane'ów polskiego dywizjonu 315 dęblińskiego, stanowisko dowodzenia (operations room — ops) zarządziło piętnastominutowy stan pogotowia bojowego. Na telefoniczne powiadomienie z ops start samolotów wszystkich lub wyznaczonych kluczy, czy eskadr musiał nastąpić w ciągu kwadransa, a dowódca był obowiązany nawiązać kontakt radiowy z ops. Dzięki żelaznemu, rozpalonemu do czerwoności piecykowi, zwanemu potocznie kozą, w baraku pilotów było przyjemnie i ciepło. Na dworze czuło się już prawdziwą wiosnę, ale noce i poranki były jeszcze chłodne. Należało więc dbać o kozę. Wśród „palaczy” wyróżniał się p/o Czerniak, a gdy nie miał służby, piecykiem opiekowali się sgt Kania lub sgt Słoński. Na czarnej tablicy, zawieszonej na ścianie, wypisane były kredą nazwiska pilotów, pełniących stan pogotowia, obok ich numery ewidencyjne, przydzielone na dziś samoloty, kryptonim stanowiska dowodzenia (papyrus) i kryptonim dywizjonu (bad head). Początkowo piloci trochę się na tą „złą głowę” oburzali, ale wkrótce przeszli nad tym do porządku dziennego. U góry na tablicy na czele eskadry A (flight A) umieszczono nazwisko dowódcy dywizjonu s/ldr Cooke, Anglika, dalej szły już tylko nazwiska polskich pilotów: p/o Czachowski, sgt Kania, f/o Pisarek, p/o Czerniak i sgt Zaniewski. Dowódcą eskadry B (flight B) był f/R Szulkowski i on to miał dowodzić eskadrą na wypadek startu, a z nim piloci: sgt Paterek, p/o Wolmski, p/o Hojden, p/o Fiedorczuk i sgt Krieger1 . Tuż przed godziną dziesiątą przywieziono pilotom drugie śniadanie — herbatę z mlekiem w dużym termosie, na tacach kanapki z wędliną i młodą sałatą oraz kruche ciastka i dżem pomarańczowy. Humory wszystkim od razu się poprawiły, zwłaszcza że podawały dwie młode „wafki” w białych fartuszkach, wesołe i zalotne. 1 Polscy lotnicy podlegali operacyjnie władzom Royal Air Porce (RAF) i posiadali brytyjskie stopnie wojskowe, według których się tytułowano i za które otrzymywano odpowiednie uposażenie. Pilotom przysługiwały stopnie od sierżanta w górę: sergeant (sgt) — sierżant, flight sergeant (f/sgt) — starszy sierżant, warrant officer (w/o) — chorąży, pilot bfficer (p/o) — podporucznik, flying officer (f/o) — porucznik, flight lieutenant (f/lt) — kapitan, squadron leader (s/ldr) — major, wing commander (w/edr) — podpułkownik.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 5 Tymczasem na dworze zrobiło się jaśniej, mgła prawie zupełnie opadła, a smog skierował się zgodnie z kierunkiem wiatru nad morze. Tylko niebo było jeszcze zachmurzone, ale w przerwach między chmurami świeciło czasem słońce. Dzwonek telefonu zelektryzował wszystkich. — It's for you, sir — dyżurny telefonista zwrócił się do s/ldr Cooke'a i podał mu słuchawkę. Piloci skupili się wokół dowódcy. Ten rozmawiał przez pewien czas z ops, kiwał głową, wyglądał przez okno, jakby coś rozważał. Najwidoczniej zanosiło się na lot. — Gentlemen, jest zadanie dla jednej eskadry. Wykona je eskadra B. — Yes, sir! — potwierdził Szulkowski, podrywając się z krzesła. — Zadanie dla was to patrolowanie rejonu Preston — dowódca wskazał na rozwieszonej na ścianie mapie — na wysokości, jaką wam poda papyrus. Warunki pogody stale się polepszają i eskadra będzie mogła wykonać lot bez przeszkód. Na południu Anglii pojawiły się pojedyncze samoloty niemieckie i sądzi się, że ich liczba będzie wzrastała, bo pogoda im sprzyja. Operations będzie wami cały czas dowodzić. Czy są jakieś pytania? — Yes, sir. O której godzinie mamy być w powietrzu? — zapytał Szulkowski. — Rzeczywiście, zapomniałem o tym — Cooke uśmiechnął się. — Start o dziesiątej trzydzieści, lot przewidziany jest na jedną godzinę i piętnaście minut. Lotniskiem zapasowym na dziś jest dla nas Sąuires Gate koło Blackpool lub inne wskazane przez ops. — Teraz dla wszystkich zadanie zupełnie jasne — odpowiedział wesoło Szulkowski. — Oby tylko doszło do .spotkania ze szwabami — dodał, zacierając ręce. Zaraz też zebrał swoich pilotów i pomaszerował na ich czele do samolotów, ustawionych w rozproszeniu z prawej strony baraku. Mechanicy, już powiadomieni o locie, kręcili się koło Hurricane'ów. Piloci, ubrani w zimowe kombinezony, długie buty futrzane i żółte kamizelki ratunkowe, zajmowali miejsca w kabinach swoich samolotów. Do kabiny Hurricane'a z literami PK-M na kadłubie wsiadł dowódca eskadry, do obok stojącego z literami PK-P jego boczny pilot sgt Paterek, p/o Woliński do PK-S, p/o Hojdenowi wyznaczono na dziś PK- V, p/o Fiedorczukowi PK-R i sgt Kriegerowi PK-Z. Litery „PK” namalowane po obu stronach kadłubów, znaki rozpoznawcze dywizjonu 315, kojarzyły się wszystkim z Polskimi Kolejami, stąd od razu przezwano personel tego dywizjonu Kolejarzami. Od liter rozpoznawczych pochodziły zresztą popularne nazwy wszystkich polskich dywizjonów myśliwskich, używano ich nieraz w lotach bojowych w ugrupowaniach skrzydła. I tak: dywizjon 302 poznański miał litery WX, więc jego pilotów zwano popularnie Woxami, 303 od liter RF — Rafałkami, 306 od UZ — Urszulami, 308 od ZF — Zefirami, 316 od SZ — Szakalami i 317 od JH — Juhasami.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 6 Zakręciły się łopaty śmigieł i zahuczały silniki polskich Hurricane'ów. Jednego z nich nie udało się jednak mechanikom uruchomić. Nie wystartował sgt Krieger. F/lt Szulkowski nawiązał zaraz po starcie łączność radiową z papyrusem i zebrał swoją piątkę do ugrupowania bojowego w kręgu nadlotniskowym. — Bad head leader, dla ciebie wysokość piętnaście, rejon „P” jak Peeter. Jak zrozumiałeś? — podał papyrus. — Okay! Papyrus. Wykonuję — skwitował Szulkowski. Oznaczało to, że eskadra mą się wznieść na wysokość piętnastu tysięcy stóp i skierować nad Preston na patrolowanie. Na nakazanej wysokości były jednak chmury zakrywające niemal całkowicie ziemię, więc ops zwiększył dębliniakom wysokość na dwadzieścia tysięcy stóp. — Bad head leader, here is papyrus. Dla ciebie kurs dwa siedem zero, wysokość dwadzieścia siedem — podał znów nawigator naprowadzania z ops. — Okay! Kurs dwa siedem zero, wysokość dwadzieścia siedem! — jak echo powtórzył Szulkowski. Eskadra była nad chmurami. Mijały minuty i kwadranse, a do spotkania z celem nie dochodziło. Nagle zdarzyło się coś, co zmroziło krew w żyłach obserwujących pilotów — oto dwa Hurricane'y sczepiły się na moment, odpadły od nich jakieś części konstrukcji i razem runęły w dół do chmur... — Papyrus, papyrus! Ja bad head dwadzieścia, zderzenie dwóch naszych samolotów, dowódcy i bocznego! Żaden pilot nie wyskoczył! — zameldował drżącym głosem p/o Woliński do ops. — Obserwuj dobrze! — usłyszał w odpowiedzi. Trzej pozostali piloci byli jakby zagubieni po nagłej stracie dowódcy. Zaczęli krążyć dokoła, ale żaden z nich nie zdobył się na objęcie dowodzenia. Na domiar złego zdarzyło się nowe nieszczęście — p/o Fiedorczuk powiadomił, że silnik jego Hurricane'a przestał pracować! Odłączył od szyku i znurkował. Za nim pogonił p/o Hojden; chciał pewnie zaobserwować, co się stanie z kolegą, ale w chmurach szybko go zgubił. Tymczasem Fiedorczuk zorientował się, że Skończyło mu się paliwo w zbiorniku głównym. Próbował więc przełączyć kran na zbiornik zapasowy, ale ten, zamarznięty, nie dał się ruszyć. Dopiero niżej, na dziesięciu tysiącach stóp, udało się Fiedorczukowi na nowo uruchomić silnik. Pod chmurami było mglisto, ale doleciał do lądu i wylądował na lotnisku w Squires Gate koło Blackpoolu. Nad chmurami pozostał tylko jeden Hurricane, pilotowany przez p/o Wolińskiego. Nie mógł on jednak nawiązać ze stanowiskiem dowodzenia zrozumiałego dialogu, by otrzymać prawidłowy kurs na lotnisko startu. Przebił chmury w dół i leciał na wschód, lecz lądu nie widział, a benzyna się kończyła. Zauważywszy statki rybackie, wodował w ich pobliżu. Dzielni rybacy wyłowili go natychmiast z wody i w ten sposób ocalili mu życie.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 7 Na lotnisko startu w Speke powrócił z całej eskadry tylko jeden Hurricane: PK- R, z którego wysiadł p/o Fiedorczuk. F/lt Szulkowski2 i sgt Paterek, nie usiłując ratować się ze spadochronami, runęli wraz z samolotami do morza. W morzu zginął tez w bliżej nie sprawdzonych okolicznościach p/o Hojden. Ciał pilotów nie odnaleziono, natomiast po kilkunastu dniach natrafiono na szczątki ich samolotów, które zidentyfikowano. W jednym tragicznym locie, w dwa zaledwie tygodnie po przybyciu na bojowe lotnisko w Speke, dywizjon 315 stracił trzech doskonałych pilotów i cztery samoloty! To był czarny dzień dla dębliniaków, pogrążył wszystkich w żałobie. Por. pil. (f/lt) i dowódca eskadry — Władysław Szulkowski walczył w czasie niedawnej bitwy o Wielką Brytanię w 65 dywizjonie brytyjskim; sierż. pilot (sgt) Edward Paterek walczył również w bitwie o Wielką Brytanię, latał w dywizjonach 302 i 303; ppor. pil. (p/o) Tadeusz Hojden należał do wyróżniających się pilotów myśliwskich XIII promocji Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie. 315 Dywizjon Myśliwski Dębliński rozpoczął swą organizację w połowie stycznia 1941 r. Większość personelu technicznego pochodziła z Centrum Wyszkolenia Lotnictwa w Dęblinie, natomiast piloci z nadwyżek dywizjonów myśliwskich już latających bojowo oraz pilotów latających dotąd w dywizjonach brytyjskich. Dywizjonowi przydzielono lotnisko Acklington w hrabstwie Northumberland o 30 mil na północ od Newcastle. Z ramienia RAF dowódcą został wyznaczony s/ldr H. D. Cooke, który miał do pomocy dwóch dowódców eskadr: dowódcą eskadry A był f/lt H. Davy, zaś B — f/lt A. Edy. Polskim dowódcą został s/ldr (mjr pil.) Stanisław Pietraszkiewicz, który zrezygnował z dowodzenia dywizjonem 307 wyposażonym w dwumiejscowe Defianty, a ostatnio latał w brytyjskim dywizjonie myśliwskim, bazującym w Kirton in Lindsey. Dowódcą eskadry A został mianowany f/lt (kpt. pil.) Władysław Szczęśniewski, eskadry B — f/lt (por. pil.) Władysław Szulkowski. Szczęśniewski latał w brytyjskim dywizjonie 245, a Szulkowski w 65. Z dywizjonu 302 przybyli: ppor. pil. Jerzy Czerniak i plut. pil. Jan Adamiak; z 303: por. pil. Marian Pisarek, por. pil. Zbigniew Czajkowski, ppor. pil. Włodzimierz Miksa, ppor. pil. Franciszek Kornicki, ppor. pil. Eugeniusz Fiedorczuk, sierż. pil. Jan Kowalski, sierż. pil. Józef Kania i sierż. pil. Edward Paterek; z dywizjonu 306: ppor. pil. Kazimierz Woliński, sierż. pchor. pil. Marek Słoński i plut. pil. Bolesław Turzański; z 308: ppor. pil. Władysław Grudziński, ppor. pil. Tadeusz Hojden, plut. pil. Tadeusz Krieger i plut. pil. Piotr Zaniewski; z dywizjonu 43 RAF przybył por. pil. Bernard Groszewski; z dywizjonu 253 RAF ppor. pil. Tadeusz Nowak; z Blackpool ppor. pil. Józef Czachowski i ppor. pil. Marian Łukaszewicz. 2 Ciało. por. pil. (f/lt) Władysława Szulkowskiego oddało morze po dwóch miesiącach; pochowano je na cmentarzu West Derby w Liverpoolu.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 8 Adiutantem (szefem sztabu) dywizjonu został kpt. Antoni Jordan, oficerem technicznym kpt. Stanisław Luranc, lekarzem por. Józef Jarosz. Na stanowisku dowodzenia sektora pracowali jako nawigatorzy naprowadzania kpt. pil. Stefan Łukaszewicz, a w dwa miesiące potem dołączy! także kpt. pil. Walerian Jasionowski. Pierwsze loty rozpoczęto na początku lutego. Szkolenie w powietrzu przebiegało sprawnie i 13 marca dywizjon 315 został uznany za zdolny do podjęcia walki z samolotami Luftwaffe. Ponieważ lotnisko w Acklington było w tym czasie rozmiękłe na skutek topnienia śniegu, dywizjon przesunięto na lotnisko Speke koło Liverpoołu. Nie posiadało ono również pasów betonowych do startu i lądowania, ale podłoże miało twarde, żwirowate. Na lotnisku tym przebywał inny dywizjon Hurricane'ów RAF, a także montowano tam Blenheimy i inne szkolne maszyny. Dywizjon rozpoczął pracę bojową. Osłaniał przede wszystkim konwoje morskie, patrolując wyznaczone rejony nad lądem i nad morzem. Warunki pogody nie sprzyjały lotom — często występowały mgły i zamglenia, a i dymy z kominów fabrycznych tego bardzo uprzemysłowionego okręgu ograniczały widzialność. 14 kwietnia przybył do dywizjonu por. pil. (f/lt) Bronisław Mickiewicz, latający dotychczas w dywizjonie 316 warszawskim, i objął dowództwo nad eskadrą B. Niemcy znali dobrze położenie lotniska w Speke, bo tej nocy dokonali nań ciężkiego nalotu, omijając miasto. W polskim dywizjonie i strat nie odnotowano, zginęło natomiast wielu i żołnierzy angielskich, wielu było rannych, zniszczaniu uległy hangary i budynki administracyjne, powstały liczne pożary. W nocy 1 maja, a następnie 3, 5 i 7 maja Niemcy przypuścili ciężkie ataki bombowe na Liverpool — duże miasto portowe i przemysłowe. W gruzach legły całe dzielnice mieszkaniowe, wiele tysięcy mieszkańców zginęło, a rannych było tylu, że musiano ich umieszczać w szpitalach w innych miastach. Pożary utrzymywały się przez kilka dni. Wynikła wtedy pilna potrzeba przeszkolenia dywizjonu w lotach nocnych, co zaczęto realizować na lotnisku w Squires Gate. Dopiero 24 maja odnotowano w kronice dywizjonowej pierwsze spotkanie z niemieckim bombowcem Junkersem Ju-88. Samolot został ostrzelany, lecz zdążył uciec w chmury. Stosunki Polaków z Anglikami układały się poprawnie, nawiązano przyjacielskie kontakty z mieszkańcami Liverpoolu. Lotnicy polscy szczególnie podobali się młodym Angielkom, bo byli szarmanccy i całowali je w ręce, czego męska młodzież angielska zupełnie nie znała. W składzie osobowym dywizjonu zaszły pewne zmiany: do dywizjonu 308 na dowódcę eskadry odszedł f/lt Pisarek (w czerwcu został jego dowódcą), na miejsce dotychczasowego i adiutanta przybył f/cpt. Adam Olszewski. Do dywizjonu

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 9 dołączyli piloci: sgt Marian Staliński, sgt Michał Cwynar, sgt Eugeniusz Malczewski, sgt Edward Jaworski i p/o Zygmunt Drybański. W dniu 1 lipca 1940 r. dywizjon 315 uzyskał samodzielność — odeszli z niego oficerowie brytyjscy, pozostał tylko oficer informacyjny (taktyczny) f/o Paul Harding, dobrze znający język polski. W 1 POLSKIM SKRZYDLE MYŚLIWSKIM Dzień 14 lipca 1941 r. był słoneczny. Od świtu dywizjon 315 pełnił całą dwunastką readiness, czyli pogotowie bojowe polegające na tym, iż na sygnał telefoniczny w ciągu pięciu minut wszystkie maszyny miały być w powietrzu, a dowódca powinien nawiązać łączność radiową ze stanowiskiem dowodzenia sektora. W trakcie czterech miesięcy pełnienia służby bojowej piloci dywizjonu tak się w tych startach wprawili, że nie w ciągu pięciu, a trzech minut potrafili znaleźć się nad lotniskiem w ugrupowaniu bojowym. Dywizjon 315 należał do 9 Grupy Myśliwskiej, był najszybszy w tej grupie. Szkopuł tkwił jednak w tym, że stacjonując na lotnisku koło Liverpoolu piloci nie mieli okazji do nawiązania walk z samolotami niemieckimi. Wszystkich bardzo to złościło. — Tam, na południu, w Northolt dywizjony latają codziennie nad Francję, a my tu gnuśniejemy — powiedział Władek Szczęśniewski do siedzącego obok na ławce przed barakiem dowódcy Stanisława Pietraszkiewicza. Obaj pełnili dziś służbę pogotowia, nie wierząc zresztą, że Niemcy pojawią się przy tak dobrej pogodzie nad Liverpoolem. — Mnie też już krew zalewa na to wszystko — odpowiedział Pietraszkiewicz ze złością. — Pułkownik Pawlikowski3 obiecał mi, że w Fighter Command załatwi nam przeniesienie na południe do Jedenastej Grupy Myśliwskiej, ale jakoś na razie nic z tego nie wychodzi. — Trzeba monitować codziennie, niech tam w dowództwie naciska — rzucił dowódca eskadry B, Bronek Mickiewicz. — W Northolt bazują trzy polskie dywizjony: trzysta trzeci, trzysta szósty i trzysta ósmy, tworzące Pierwsze Polskie Skrzydło Myśliwskie. Dowodzi nim major Rolski. Może by się tak z nim. porozumieć? Jak sądzisz, Stachu? — zasugerował Władek. 3 Płk pil. Stefan Pawlikowski, dowódca Brygady Pościgowej w wojnie obronnej Polski w 1939 r., pełnił funkcję polskiego oficera łącznikowego przy Fighter Command ~ Dowództwie Lotnictwa Myśliwskiego RAF.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 10 — Zaczekamy do godziny dziewiątej i zaczniemy dzwonić. Oni tam w Fighter Command zaczynają pracę biurową późno, nie wstają o czwartej jak my — odpowiedział Pietraszkiewicz, spoglądając na zegarek. — Psiakrew! Że też o prawdziwe loty bojowe trzeba się upominać! Niemcy w dzień w nasze rejony me przylatują, a w nocy na Hurricane trudno jakiegoś złapać — złościł się porywczy jak zawsze Bronek. Przez otwarte okno baraku usłyszano głośny dzwonek telefonu. — Panie majorze, melduję telefon z ops — powiadomił Pietraszkiewicza dyżurny kapral, podając mu słuchawkę. — Pietraszkiewicz speaking — powiedział dowódca. — To ja, Łaszkiewicz — usłyszał. — Dzień dobry dowódcy! Nice day today? Isn't it? — Łaszkiewicz był w dobrym humorze. — Serwus, co tam masz dla nas? — Zaraz się rozchmurzysz. Mam dla was dobrą nowinę. Nadszedł właśnie postogram z 1 Fighter Command o przesunięciu dywizjonu trzysta piętnastego do Northolt na miejsce dywizjonu trzysta trzy, który ma przenieść się do Speke. Zamiana nastąpi jutro. Taki sam postogram otrzymał komendant waszej- stacji i on ci to oficjalnie przekaże. — Masz u mnie czarną kawę i koniak — roześmiał się Pietraszkiewicz. — Nareszcie, niech cię bogi mają w swojej opiece za tę wiadomość! Przysłuchujący się rozmowie zrozumieli, o co chodzi. Wszystkim od razu poweselały miny. Skończył się długi okres wyczekiwania na konkretną robotę. Inne dywizjony, nie mówiąc o 303, miały już przecież swój wojenny dorobek, a oni, dywizjon 315, nawet jednego zwycięstwa. Teraz zmieni się: pokażą, że potrafią bić szwabów, że nie są gorsi od innych. Niebawem komendant stacji wezwał do siebie s/ldr Pietraszkiewicza, by go oficjalnie powiadomić o decyzji Fighter Command. Dywizjon został zwolniony z pełnienia dalszej służby alarmowej i miał przystąpić od zaraz do likwidacji miejsc pracy, załadować sprzęt lotniczy na samochody ciężarowe, by po południu wyruszyć na nowe miejsce postoju. Samoloty miały odlecieć nazajutrz rano. Radość w dywizjonie była duża. Może tylko niektórzy, bardziej związani uczuciowo z sympatycznymi dziewczętami z portowego miasta, czuli się trochę nieswojo, ale przecież nie wyjeżdżali do zamorskich krajów, tylko pod Londyn, z którym było doskonałe połączenie kolejowe. Zmiana lotniska nastąpiła bez przeszkód. W Northolt dywizjon 315 zajął stanowiska dywizjonu 303, z prawej strony od portu lotniczego (flying control). Dywizjony 306 i 308 latały już na nowych samolotach Spitfire'ach Mk-II, takie same otrzymał teraz dywizjon 315. Wystarczyło kilka dni lotów treningowych, aby dębliniacy wprawili się w pilotowaniu Spitfire'ów, które pod wieloma względami były lepsze od dotychczasowych „garbusków” Hurricane'ów. Ponieważ nie było możliwości ani czasu na przećwiczenie lotu w ugrupowaniu skrzydła z

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 11 dywizjonem 315, postanowiono, że poszczególne eskadry, a nawet klucze, będą na razie latać w dywizjonach 306 i 308. Polskie skrzydło zaangażowane było w bezpośredniej lub pośredniej osłonie wypraw bombowych R'iF nad Francję, wymiataniach myśliwskich lub patrolowaniu wyznaczonych rejonów. Pilotom dywizjonu 315 odpadły nareszcie długotrwałe, nudne i nie lubiane loty na osłonę konwojów morskich. Lotnisko Northolt stało się wtedy właściwie polską stacją lotniczą, komendantem był jeszcze na razie Anglik g/cpt Mc Evoy, ale już chodziły słuchy, że i jego zastąpi Polak. Funkcje administracyjne zaczęli na razie dublować polscy lotnicy. Dębliniacy przestali narzekać na bezczynność. W Northolt była naprawdę trudna praca bojowa — prawie codziennie dywizjony startowały na osłonę wypraw bombowych nad Francję, walczyły z niemieckimi myśliwcami Messerschmittami Me-109. Były zwycięstwa, ale też często ponoszono straty. Niemieckie lotnictwo, mimo intensywnego zaangażowania na froncie wschodnim, na Zachodzie wciąż było silne. Dywizjon 315 otrzymał nowy kryptonim — brick bat, co w polskim tłumaczeniu znaczy „płaska cegła”. Dywizjon 306 nazywał się carmen, a 308 mary, zaś stanowisko dowodzenia sektora Northolt-zulu. Dywizjonem 306 toruńskim dowodził s/ldr Jerzy Zaremba, a 308 krakowskim s/ldr Marian Pisarek. Zarówno dowódcy, jak i piloci znali się dobrze z Polski, Francji, spotykali się także w różnych miejscach na lotniskach w Anglii, wielu walczyło w słynnej bitwie o Wielką Brytanię w ubiegłym roku. Te trzy dywizjony tworzyły zgrany zespół 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego, zorganizowanego 15 kwietnia 1941 r. .Pierwszym polskim dowódcą tego skrzydła był mjr pil. Piotr Laguna, lecz — niestety — zginął na polu chwały 27 czerwca. Zastąpił go mjr pil. Tadeusz Rolski, były dowódca dywizjonu 306. Pod jego dowództwem Polskie Skrzydło - odniosło już wiele bojowych sukcesów w ofensywnych operacjach nad Francją i Belgią. Na wyprawy te kierowano małe zespoły — od sześciu do kilkunastu — samolotów bombowych, osiani;mych przez liczne skrzydła myśliwskie, tak że na jeden bombowiec wypadało po dziesięć i więcej myśliwców. Wyprawy takie oznaczano kryptonimem ramrod, dodając kolejny numer wyprawy. Wymiatania myśliwskie nazywano sweepami, zaś atakowanie celów naziemnych — rhubarbem. Na rhubarb dywizjony latały samodzielnie, aby łatwiej było manewrować na małej wysokości i wybierać cele do atakowania. Czasem po wyznaczonej trasie leciały wszystkie trzy dywizjony Polskiego Skrzydła, jednak w pewnych odstępach. W dniu 22 lipca na zadanie rhubarb nad niemiecką bazę myśliwców w Saint Omer poleciał dywizjon 308 pod dowództwem s/ldr Pisarka. Mimo silnej obrony przeciwlotniczej skutecznie ostrzelano cel i zniszczono kilka Messerschmittów

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 12 Me-109.. Niestety, dywizjon stracił dwóch pilotów. Lot ten omawiany był dokładnie na ogólnej odprawie pilotów całego skrzydła. W kilka dni później kilka maszyn dywizjonu 315 wzięło udział w składzie dywizjonu 308 w osłonie bombowców. Stoczono walkę, jednak bez konkretnego wyniku. Z lotu tego nie powrócił p/o (por.) Józef Czachowski. Nikt nie wiedział, co się z nim stało. Prawdopodobnie zginął, miejsca grobu nie udało się ustalić. Dnia 29 lipca do dywizjonu przybył f/o (por. pil.) Jan Falkowski, znany w polskim lotnictwie myśliwskim z wysokiego wzrostu, słusznej postawy, ostrych rysów twarzy, dobrego humoru i donośnego basowego głosu. Należał do IX promocji Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie 1936 r., przed wojną był dowódcą eskadry podchorążych w Dęblinie. Walczył w bitwie o Wielką Brytanię w dywizjonie brytyjskim 32, odnosząc dwa pewne zwycięstwa. Był ranny. Po wyleczeniu znów powrócił do tego samego dywizjonu. Teraz zasilił dywizjon 315 dębliński. Nazywano go Koniem — dlaczego, nie wiadomo. Pod datą 9 sierpnia 1941 r. w kronice bojowej dywizjonu 315 odnotowano: „O godzinie 10.40 nastąpił start dywizjonu w ugrupowaniu skrzydła, w składzie dywizjonów 308, 315 i 316. Zadanie: sweep nad Francją, wysokość dla 308 — 22 000 stóp, dla 315 — 24 000 stóp i dla 316 — 27 000 stóp. Skład dywizjonu: s/ldr Pietraszkiewicz, f/lt Szczęśniewski, f/lt Mickiewicz, f/o Czerniak, p/o Fiedorczuk, p/o Gil, p/o Kornicki, sgt Adamiak, sgt Niewiara, sgt Cwynar, sgt Jaworski i sgt Malczewski. Po przelocie nad kanałem La Manche, już nad Francją, w/cdr Rolski, dowodzący dywizjonem 308, zauważył cztery Me-109, wydał więc rozkaz zaatakowania dowódcy brick batów niemieckich myśliwców. Atak wykonał klucz yellow (żółty) f/lt Mickiewicza, reszta dywizjonu ubezpieczała go od góry. Walka trwała krótko, a w jej wyniku: f/lt Mickiewicz zestrzelił na pewno 1 Me-109, sgt Malczewski zestrzelił prawdopodobnie 1 Me-109, natomiast p/o Fiedorczuk i p/o Gil uszkodzili po jednym Me-109”. Była to pierwsza zwycięska walka dywizjonu 315 dęblińskiego. Zapanowała radość, opowiadaniom nie było końca, bo, mechanicy też interesowali się przebiegiem walk. Zwycięstwa pilotów ich dywizjonu były przecież również ich zwycięstwami, wynikiem ich rzetelnej, żmudnej pracy. Po obiedzie skład dywizjonu zmienił się tylko nieznacznie, gdyż znów zapowiedziano nową operację. Na następnej stronie kroniki zapisano: „O godzinie 17.30 start Polskiego Skrzydła na sweep w kolejności: dywizjon 306, 315 i 308. Trasa jak w locie porannym: Northolt — Beachy Head — Cap Gris Nez — Saint Omer — Gravelines — Manston — Northolt. Wysokości: dla dywizjonu 306 — 24 000 stóp, dla 315 -— 26 000 i dla 308 — 27 000 stóp.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 13 Skład dywizjonu 315: s/ldr Pietraszkiewicz, f/lt Szczęśniewski, f/lt Mickiewicz, f/o Czerniak, f/o Czajkowski, p/o Woliński, po Drybański, p/o Gil, p/o Kornicki, sgt Niewiara, sgt Adamiak i sgt Cwynar. W pewnym momencie nad Francją stanowisko dowodzenia poinformowało dowódcą skrzydła, że samoloty nieprzyjacielskie zbliżają się na wysokości 20 000 stóp. Zaraz też zauważono cztery Me-109 z prawej strony w przodzie w dole. Na rozkaz dowódcy skrzydła, aby atakować, s/ldr Pietraszkiewicz wykonał skręt w prawą stronę i zaatakował. Walka rozpoczęła się na wysokości 20 000 stóp i zakończyła, na 4000 stóp. Piloci walczyli indywidualnie. Po walce s/ldr Pietraszkiewicz zebrał siedmiu pilotów i skierował się w kierunku na Manston. F/lt Mickiewicz wylądował na lotnisku w Portsmouth — miał trudności z busolą. W czasie walki zjawiło się do pomocy niemieckim myśliwcom pięć innych Me-109. Z lotu nie powrócili — f/o Czerniak4 i sgt Niewiara5 . Zwycięstwa odnieśli: f/lt Mickiewicz zestrzelił na pewno 1 Me-109, s/ldr Pietraszkiewicz zestrzelił prawdopodobnie 1 Me-109, p/o Gil zestrzelił prawdopodobnie 1 Me-109, a f/l Szczęśniewskiemu zaliczono uszkodzenie 1 Me- 109” Czternasty sierpnia 1941 r. był dniem wielkiego powietrznego zwycięstwa dywizjonu 315 dęblińskiego. Na pamiątkę tego sukcesu dzień ów obchodzono odtąd jako święto dywizjonu. Tego dnia w składzie popołudniowym dyżurnych pilotów znaleźli się: f/lt Szczęśniewski, f/o Falkowski, f/o Czajkowski, f/o Nowak, p/o Gil, p/o Andersz, p/o Drybański, p/o GrudzińI ski, sgt Chudek, sgt Krieger, sgt Gruszczyński i sgt Cwynar. Tuż po godzinie piętnastej zwołano wszystkich pilotów na odprawę przedlotową do sali operacyjnej lotniskowego; stanowiska dowodzenia. Przybył na nią komendant stacji g/ept Mc Evoy z oficerem operacyjnym stacji. Na ścianie zawieszono mapę z wyrysowaną trasą lotu Polskiego Skrzydła. Po krótkiej rozmowie z komendantem stacji zabrał głos w/edr Rolski: — Nasze skrzydło- ma wykonać wymiatanie po trasie, którą widzicie na mapie: Northolt — Hardelot — Fruges — Saint Omer — Dover — Northolt. Ja poprowadzę dywizjon trzysta szósty na wysokości dwudziestu dwu tysięcy stóp, squadron leader Pisarek leci na czele dywizjonu trzysta ósmego, a flight lieutenant Szczęśniewski poprowadzi trzysta piętnasty. Dla dywizjonu trzysta . ósmego wysokość dwadzieścia cztery tysiące stóp, a dla trzysta piętnastego o trzy tysiące wyższa, czyli dwadzieścia siedem tysięcy stop. Naszym celem jest poderwać w powietrze niemieckie eskadry myśliwskie i skierować je do naszego rejonu przelotu w tym celu, aby wyprawa bombowa, składająca się z sześciu Blenheimów 4 Por. pil. (f/o) Jerzy Czerniak poległ, zestrzelony w walce nad Kanałem naprzeciwko Boulogne. 5 Sierż. pil. (sgt) Andrzej Niewiara zginął w walce nad brzegiem Francji, pochowany na cmentarzu w Boulogne, działka 11, rząd A, grób 280

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 14 i ubezpieczana przez dwa inne skrzydła Spitfire'ów, była w stanie dolecieć do celu w Marquise — Rolski pokazał na mapie — i zbombardować niemieckie zakłady amunicyjne. Wyprawa ta poleci nieco inną trasą w kilkanaście minut po naszym starcie. Dlatego też dywizjony nie mogą się rozpraszać, musimy się stale nawzajem obserwować i ubezpieczać. Atakowanie niemieckich ugrupowań myśliwskich na mój rozkaz. Przypominam o zachowaniu ciszy radiowej. Start prawie za godzinę, bo o szesnastej trzydzieści Macie więc dużo czasu na przygotowanie się. Warunki pogody na trasie przelotu podał dyżurny meteorolog — były na ogół dobre, pokrycie nieba przez cumulusy od trzech do czterech dziesiątych, nad chmurami widzialność doskonała. W/cdr Rolski ponownie zabrał głos: — Koledzy, chcę jeszcze poinformować, że lot obliczony jest na jedną godzinę i piętnaście minut, ale to będzie zależało od aktywności! Niemców. Gdyby komuś brakowało paliwa, lą dować na najbliższym angielskim lotnisku w Manston. A teraz proszę pobrać escape packets6 , odrysować sobie na mapach trasę operacji, kursy i dobrze się jej przyjrzeć, bo może się zdarzyć, że będziecie musieli samotnie wracać do Anglii. Jako pierwszy, o godzinie 16.28, wystartował trójkami dywizjon 315 z f/lt Szczęśniewskim na czele, następnie 308 i na końcu 306 z dowódcą skrzydła w/cdr Rolskim. Bez wykonania kręgu nad lotniskiem Rolski skierował się na Hastings z jednoczesnym wznoszeniem się. Lot do Francji odbywał się spokojnie, w eterze panowała zupełna cisza. W dwadzieścia minut potem Polskie Skrzydło minęło z prawej strony Calais. Pogoda była taka, jaką zapowiedział dyżurny meteorolog, a więc tym razem trafił ,w dziesiątkę. Nagle cisza została brutalnie przerwana przez naziemne stanowisko dowodzenia zza Kanału. — Carmen leader, wzywa zulii. Jak słyszysz? Over! — Zulu, ja carmen leader, słyszę dobrze, oo masz do mnie? — odpowiedział spokojnie dowódca skrzydła. — Carmen leader, z lewej strony od was, na wysokości dwadzieścia dwa, około trzydziestu bandytów. Obserwuj dobrze. Over. — Zrozumiałem, ja carmen leader! Około trzydziestu bandytów z lewej na wysokości dwadzieścia dwa. — Okay! — skwitowało ops. Wiadomość ta skierowana była do dowódcy skrzydła, ale słyszeli ją wszyscy piloci — w liczbie trzydziestu sześciu —biorący udział w wyprawie. Wzmogli 6 Escape packet — była to płaska paczuszka pierwszej pomocy, ułatwiająca zestrzelonemu pilotowi ucieczkę przed niewolą; zawierała różne pastylki, busolę, nożyk i pewną ilość pieniędzy kraju, nad którym odbywał się lot.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 15 obserwację przestrzeni. Minęło może trzy minuty, gdy zabrzmiał w słuchawkach .podniecony głos l/ft Szczęśniewskiego: — Carmen leader, ja brick bat leader. Są, lecą z lewej strony! Niżej od nas około pięć tysięcy! Ze trzydzieści maszyn! — Widzę, ja carmen leader! — skwitował Rolski. Oceniwszy szybko sytuację, wydał rozkaz do walki: — Mary leader i brick bat leader! Ja carmen leader! Atakujcie, my, carmeny, będziemy was osłaniać! — Okay! Ja mary leader — potwierdził s/ldr Pisarek. — Zrozumiałem, ja brick bat leader! — powiedział f/lt Szczęśniewski. Oba dywizjony, znajdujące się po lewej stronie dywizjonu prowadzącego, wykonały odpowiednie manewry i uderzyły prawie jednocześnie od strony słońca na ugrupowanie niemieckich myśliwców. Niemcy byli najwyraźniej zaskoczeni. Polacy celowali dokładnie, otwierając ogień z małych odległości Zawyły silniki na pełnej mocy, klekotały działka i grzechotały karabiny maszynowe, krzyżowały się snopy smugowych pocisków. Już w pierwszym ataku kilka Messerschmittów runęło w dół, niektóre z ciemnymi warkoczami dymu za ogonami. Na tle zieleni pól pokazały się pierwsze białe czasze spadochronów. Szyki niemieckich i polskich myśliwców rozproszyły się, widać było indywidualne pojedynki. W pewnej chwili dowódca skrzydła zauważył grupę dwunastu myśliwców z czarnymi krzyżami, spływających od strony słońca swoim na pomoc. Sytuacja była niebezpieczna. Rolski wykonał nagły zakręt pod atakujących z góry Niemców, co zmusiło ich do zmiany poprzedniego zamiaru i przyjęcia walki z dywizjonem 306. Niemcy byli w nieco lepszej sytuacji. Wywiązały się zacięte starcia. Szczególnie dzielnie stawiali czoła Niemcom dębliniacy, którzy na taką okazję czekali przecież od dawna. Wkrótce Niemcy zrejterowali. Niektórzy Polacy pogonili za nimi dalej na południe. Do Anglii wracano pojedynczo lub w małych grupach po trzech lub czterech. W Northolt już wiedziano, że odbyła się bitwa powietrzna i że polscy myśliwcy odnieśli duże zwycięstwo. Mechanicy witali pilotów z uśmiechami na twarzach. — Panie poruczniku, czy mam panu pogratulować? — dopytywał mechanik p/o Grudzińskiego. — Zaraz, niech wysiądę z kabiny! Było bardzo gorąco! Daj papierosa, bo nie mam przy sobie — poprosił Grudziński. Był to pilot szczupły, średniego wzrostu, o płowej czuprynie, zawsze wojowniczo usposobiony, nienawidzący Niemców. Zaciągnął się dymem, zdjął hełmofon i roześmiał się. — Rąbnąłem dwóch szkopów! Jednego zapaliłem zaraz w pierwszym ataku, drugiego dostałem po krótkiej walce; wyskoczył ze spadochronem. Pogoniłem za trzecim, ale mi przeszkodziły dwa inne Messerschmitty...

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 16 — Gratuluję ci, Władziu! Niech cię uścisnę! — powiedział do niego dowódca dywizjonu s/ldr Pietraszkiewicz, który zjawił się niepostrzeżenie koło jego samolotu. — To była prawdziwa walka, prawdziwa bitwa powietrzna. Niemcy dostali w skórę jak się patrzy! — śmiał się Władek. Oficerowie taktyczni dywizjonów zajęli się od razu zbieraniem meldunków szczegółowych z przebiegu walki. Pilotami dywizjonu 315 zajął się f/o Harding, który w czasie bitwy o Anglię był oficerem taktycznym dywizjonu 302. Wynik stoczonych walk był imponujący: zestrzelono na pewno osiem, prawdopodobnie jeden i uszkodzono jeden samolot nieprzyjacielski. Strat własnych — oprócz kilku postrzelanych Spitfire'ów — nie było. Oto komu przypadły zwycięstwa indywidualne: f/lt Szczęśniewski zestrzelił na pewno jeden Me-109 i prawdopodobnie jeden Me-109; p/o Grudziński zestrzelił na pewno dwa Me-109; sgt Chudek uzyskał jedno pewne zwycięstwo nad Me-109 i jeden Me-109 uszkodził; po jednym Me-109 zestrzelili pewnie — f/o Falkowski, p/o Gil, sgt Krieger i sgt Cwynar. Dywizjon 308 uzyskał cztery pewne zwycięstwa i dwa uszkodzenia, lecz stracił jednego pilota, p/o Jana Kremskiego. Dywizjon 306 zestrzelił na pewno dwa Me-109, ale stracił aż trzech pilotów. Byli to s/ldr Jerzy Zaremba, p/o Wiesław Choms i sgt Stanisław Zięba. Pomimo straty czterech pilotów i czterech samolotów dzień 14 sierpnia 1941 r. dla polskich skrzydeł na froncie zachodnim, a szczególnie dla dywizjonu 315 dęblińskiego, był dniem zwycięskim. W stoczonej bitwie zaangażowano spore siły hitlerowskich myśliwców, co pozwoliło innym wyprawom brytyjskim na skuteczne wykonanie niszczących nalotów bombowych na niemieckie ośrodki zbrojeniowe we Francji. W dwa dni później dywizjon 315 wziął udział w dwóch operacjach. Start 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego na wymiatanie nad Francją nastąpił o godzinie 11.50. W locie tym dywizjon 306 zaskoczył ugrupowanie Messerschmittów i stoczył zwycięską walkę, zestrzeliwując na pewno sześć z nich bez własnych, strat. Tym samym zrewanżował się Niemcom za porażkę sprzed dwóch dni. Dywizjon 315 w tej walce nie był zaangażowany. Start do drugiego lotu, również na wymiatanie, nastąpił o godzinie 17.25, a trasa lotu prowadziła z Northolt na Hastings, dalej do Hardelot we Francji — Saint Omer — Gravelines — Beachy Head — Northolt. Dywizjonem prowadzącym był 308, w środku wypadło lecieć dywizjonowi 306 i na górze 315. O locie tym tak napisał w kronice dywizjonowej Petro, czyli s/ldr Pietraszkiewicz: „O godzinie 18.13 przekroczyliśmy brzeg francuski. Przez radio podano, że sporo niemieckich myśliwców znajduje się naprzeciwko dywizjonów mary i carmen. Niebawem zaalarmowano, że z tyłu z góry czają się do ataku na mój

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 17 dywizjon Messerschmitty. Wykonałem całym dywizjonem zakręt w prawo, ale Niemców nie było. Skierowałem się więc na zachód na Saint Omer, aby dołączyć do ugrupowania skrzydła. I w tym momencie nastąpiła awaria mojej stacji pokładowej. Nad Saint Omer do spotkania nie doszło, więc zawróciłem w kierunku na Gravelines. Tam spotkaliśmy brytyjskie skrzydło Spitfire'ótw, kierujące się w głąb Francji. Wkrótce potem zostałem sam, bo — jak się potem dowiedziałem — ktoś ostrzegł, że brick batom grozi atak z góry przez Messerschmitty. Cały dywizjon wykonał zakręt, o czyni oczywiście nie wiedziałem, a ja zostałem sam. Gdy się zorientowałem, nie było już nikogo. Wykonałem zakręt i poleciałem za brytyjskim skrzydłem. Wkrótce zauważyłem siedem myśliwców, lecących niżej. Byłem pewny, że to są samoloty z mojego dywizjonu. Zwiększyłem obroty silnika i znurkowałem w ich kierunku. Wtedy stwierdziłem, że są to Messerschmitty. Miałem przewagę wysokości i prędkości, szybko zbliżyłem się do jednego z nich — leciał na prawym skrzydle — i z bliskiej odległości 50 jardów oddałem do niego serię z działek i karabinów maszynowych. Coś się w nim zakotłowało, odpadły z niego odstrzelone części, zadymił i runął bezwładnie ' w dół. Dlatego zgłaszam zestrzelenie Me-109. Do Northolt powróciłem samotnie i wylądowałem o godzinie 19.25” CZAS ZWYCIĘSTW I NIEPOWODZEŃ Lato 1941 r. było dla 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego okresem dużego zaangażowania operacyjnego nad Francją i Belgią. Warunki atmosferyczne sprzyjały lotom ofensywnym. Był to okres operacji doświadczalnych, okres poszukiwania przez dowództwo Royal Air Force najlepszych metod, pozwalających na wywalczenie panowania w powietrzu nad kanałem La Manche, północną Francją i Belgią. Przeważająca część niemieckiego lotnictwa walczyła na froncie wschodnim, ale wiele jeszcze eskadr dziennego i nocnego lotnictwa myśliwskiego, eskadr rozpoznawczych i bombowych pozostało w północnej Francji, Belgii i Holandii. Niemcy wciąż panowali w powietrzu nad okupowanymi krajami zachodniej Europy. Przemysł lotniczy Rzeszy pracował na pełnych obrotach, produkując setki i tysiące nowych, coraz to lepszych samolotów bojowych. Uruchomiono również liczne szkoły lotnicze. Brytyjskie lotnictwo bombowe, wyposażone w przestarzałe samoloty, było wtedy bardzo słabe. Dla dowództwa RAF stało się jasne, że aby przypuścić szturm z powietrza na Zagłębie Ruhry i inne ośrodki niemieckiego przemysłu wojennego, w tym także lotniczego, trzeba czym prędzej zbudować setki i tysiące ciężkich samolotów. Ale zarówno na produkcję nowych maszyn, jak i na żmudne szkolenie odpowiedniej liczby załóg latających trzeba było czasu. Jedynie brytyjskie lotnictwo myśliwskie, wspomagane wydatnie przez Polaków, Czechów, Norwegów i „Wolnych Francuzów”, było w sta nie przeprowadzać już wtedy loty ofensywne i podejmować akcje zaczepne przeciwko Luftwaffe. Dywizjon 315 także brał udział w lotach nad kontynent.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 18 Dziewiętnastego sierpnia po południu dyżur bojowy pełnili: f/lt Szczęśniewski, f/o Falkowski, f/o Nowak, f/o Woliński, f/o Czajkowski, p/o Miksa, sgt Matus, sgt Blok, sgt Kowalski, sgt Jaworski, sgt Staliński i sgt Cwynar. O godzinie 17.35 dywizjon wystartował w składzie skrzydła z zadaniem górnej osłony sześciu Bleriheimów. Spotkanie z wyprawą bombową nastąpiło nad lotniskiem Manston na wysokości 8 tysięcy stóp. Dla dywizjonu 315 wyznaczono wysokość 22 tysięcy stóp. W kilka minut po przelocie nad francuskim brzegiem maszyny dywizjonu 315 zostały zaatakowane przez osiem Messerschmittów Me-109. Czujni Polacy wykonali odpowiedni manewr obronny, a klucz f/o Fałkowskiego z dogodnej pozycji zaatakował skutecznie prawe skrzydło niemieckiego ugrupowania i w krótkiej walce zestrzelił pewnie trzy Me-109. Do walki włączyły się inne grupki agresywnych Messerschmittów, ale piloci z dywizjonów 308 i 306, stosując koła obronne, uniemożliwili napastnikom prowadzenie skutecznego ognia. Lot znacznie się przedłużył, zużycie paliwa na pełnej mocy silników było znaczne, dlatego trzech pilotów z dęblińskiego dywizjonu musiało wylądować w drodze powrotnej na lotniskach w Manston i Biggin Hill. Zwycięstwa pewne odnieśli f/o Falkowski, f/o Nowak i sgt Blok. Strat dywizjon nie odnotował. Nazajutrz odwiedził Polskie Skrzydło w Northolt dowódca RAF Fighter Command air marshal Sir William Sholto-Douglas, by pogratulować pilotom sukcesów odniesionych w ostatnich dniach. Solennie też wtedy przyrzekł, że polskie dywizjony zostaną wkrótce wyposażone w nowe samoloty — Spitfire'y Mk-V. Obietnicy dotrzymał — już 31 sierpnia dywizjon 315 latał na tych samolotach o większej prędkości i sile ognia. W dniu 21 sierpnia dywizjon uczestniczył w patrolowaniu rejonu Saint Omer przez Polskie Skrzydło. Dywizjonem prowadzącym był 306, na drugiej pozycji leciał 315 i na samej górze 308. Zadaniem ich było przejęcie opieki nad powracającą znad Bethune wyprawą bombową kilku Blenheimów. Kiedy na wysokości 22 tysięcy stóp Polacy zbliżyli się do Saint Omer, odezwało się stanowisko dowodzenia. — Carmen leader, wzywa zulu, jak słyszysz? Over! — Zulu, słyszę cię na ósemkę, ja carmen leader — odpowiedział w/cdr Rolski. — W waszym rejonie kilka grupek bandytów... Wiadomość ta jeszcze bardziej wyostrzyła uwagę pilotów. Dowódca brick batów, s/ldr Pietraszkiewicz, zauważył wkrótce grupkę ośmiu Messerschmittów, skradających się od tylu z góry. — Carmen leader, mówi brick bat leader. Z tyłu atakują Niemcy! — Widzę! — odpowiedział Rolski i równocześnie wykonał głęboki zakręt w prawą stronę, a za carmenami to samo zrobiły brick baty i mary. Niemcy byli już w stromym nurkowaniu i na widok manewru obronnego Polaków niektórzy z nich jakby się zawahali. Wykorzystał to klucz f/o

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 19 Fałkowskiego, witając intruzów ogniem z broni pokładowej. Jeden z nich, ugodzony celną serią Fałkowskiego, gwałtownie zadymił i zwalił się w dół. Niebawem wyskoczył z niego pilot i otworzył spadochron. Zaraz też zjawiła się powracająca do Anglii wyprawa Blenheimów w otoczeniu pięciu dywizjonów Spitfire'ów. Polskie skrzydło zajęło pozycję z tyłu z góry i odpierało ataki niemieckich myśliwców aż do brzegów francuskich. Polacy żadnych strat nie ponieśli. Dwudziestego dziewiątego sierpnia dywizjon w składzie: s/ldr Pietraszkiewicz, f/lt Mickiewicz, f/o Woliński, sgt Chudek, p/o Miksa, sgt Cwynar, p/o Andersz, p/o Gil, sgt Malczewski, sgt Adamiak i sgt Krieger, wystartował o godzinie 6.30 na osłonę wyprawy sześciu Blenheimów, udających się na bombardowanie celu w Hazebrouck. Spotkanie z bombowcami i innymi brytyjskimi skrzydłami myśliwskimi odbyło się nad Rye, nad brzegiem angielskim, na wysokości 18 tysięcy stóp. Brick baty leciały na górze na wysokości 21 tysięcy stóp. Ciszę radiową przerwał głos Petra: — Brick bat szesnaście, ja brick bat leader. Obejmij dowodzenie, ja mam awarię silnika, odchodzę do lądowania! — Zrozumiałem — skwitował krótko Mickiewicz. Pietraszkiewicz odłączył i wylądował na lotnisku w Hawking. Do przodu wysunął się teraz klucz f/lt Mickiewicza. Lot do Hazebrouck odbył się bez przeszkód ze strony niemieckich myśliwców, tylko od czasu do czasu artyleria przeciwlotnicza wroga ostrzeliwała bombowce, jednak niecelnie. Po zrzucie bomb na jakąś fabryczkę wyprawa zawróciła w stronę Anglii. Wtedy zaczęło się! Niemcy uderzali z różnych stron małymi grupkami. Czwórka f/lt Mickiewicza niespodziewanie została zaatakowana przez Messerschmitty z tyłu z góry. Mickiewicz, Andersz, Woliński i Chudek, którzy zostali z tyłu za skrzydłem, stoczyli ciężką walkę. W kilka minut później usłyszano w słuchawkach radiowych: — Mówi Miki do brick batów! Wylądowałem we Francji, jestem cały... — To meldował Mickiewicz. Z lotu nie powrócił do Northolt tylko ten jeden pilot. Wszyscy bardzo go żałowali, Mickiewicz był doskonałym myśliwcem i dowódcą. Lista zwycięstw osiągniętych przez dywizjon powiększyła się o dwa na pewno zestrzelone Me-109, jeden Me-109 zestrzelony prawdopodobnie i 1 Me-109 uszkodzony. W kronice dywizjonu odnotowano: „Sgt Chudek to dzielny pilot. Miał duże szczęście. Wykazał się ogromną odwagą i przytomnością umysłu, zestrzelił na pewno dwa Me-109 i prawdopodobnie 1 Me-109. Walczył z około dwunastoma Messerschmittami”. Uszkodzenie Me-109 przyznano p/o Anderszowi.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 20 Od 31 sierpnia dywizjon 315 latał na nowych samolotach Spitfire'ach Mk-V wersji A, B i C. Wszystkie te wersje osiągały prawie jednakową prędkość maksymalną w granicach 600 km/h. Różnica polegała w uzbrojeniu: Mk-VA miał 8 karabinów maszynowych kalibru 7,69 mm, wersja Mk-VB — 2 działka kalibru 20 mm i 4 karabiny maszynowe kalibru 7,69 mm, zaś Mk-VC — również 2 działka kalibru 20 mm i 4 karabiny kalibru 7,69. Spitfire Mk-VB zabierał na jedno działko 60 sztuk naboi, zaś Mk-VC po 120 naboi. Poza tym wersje B i C przystosowane były do zabierania zapasowych zbiorników, co wydłużało ich zasięg z normalnego 760 km do maksymalnego 1830 km. A oto najważniejsze wydarzenia z września 1941 r. W dniu 1 września dowódcą eskadry B został por. pil. (f/lt) Zbigniew Czajkowski. Jak się potem okazało, f/lt Bronisław Mickiewicz dostał się do niemieckiej niewoli. Trzynastego września dywizjon w składzie: s/ldr Pietraszkiewicz, sgt Chudek, f/o Falkowski, sgt Kowalski, p/o Kornicki, sgt Adamiak, f/lt Czajkowski, sgt Jaworski, f/o Woliński, sgt Cwynar, p/o Łukaszewicz i p/o Andersz, wziął udział w locie na wymiatanie w rejonie Saint Omer razem z dywizjonami 306 i 308. Dębliniacy lecieli najwyżej, na wysokości 27 tysięcy stóp. Podczas startu wydarzył się tragiczny wypadek z winy oddziału Home Guard, ćwiczącego na skraju lotniska. Spitfire sgt Adamiaka wpadł na rozbiegu na czterech wojaków zajętych przy karabinie maszynowym obrony przeciwlotniczej — dwóch zginęło na miejscu i dwóch było rannych. Pilot przerwał start, podwozie Spitfire'a zostało wyłamane na workach z piaskiem. W locie tym doszło do walki z około trzydziestoma niemieckimi myśliwcami nad Saint Omer. Piloci dywizjonu 315 zestrzelili na pewno 3 Me-109, prawdopodobnie zestrzelili 1 Me-109 i jednego Me-109 uszkodzili. Zwycięstwa pewne odnieśli: f/lt Czajkowski, f/o Falkowski i sgt Chudek, prawdopodobne s/ldr Pietraszkiewicz i uszkodzenie sgt Cwynar. W czasie powrotu nad Anglię było mglisto. F/lt Czajkowski wylądował na lotnisku w Croydon, f/o Falkowski w Farnborough i sgt Cwynar w Redhill. Z lotu nie powrócił jeden samolot z pilotem f/o Wolińskim7 . Pod datą 21 września 1941 r. odnotowano: „O godzinie 14.30 start dywizjonu na zadanie Circus nr 101 razem z dywizjonami 306 i 308 z zadaniem osłony górnej dla wyprawy 12 Blenheimów, wysokość lotu 26 tysięcy stóp. Skład dywizjonu — s/ldr Pietraszkiewicz, f/o Falkowski, p/o Miksa,, f/o Nowak, sgt Blok, sgt Krieger, p/o Drybański, sgt Matus, 7 Por. pil. (f/o) Kazimierz Woliński zginął w walce. Został pochowany na cmentarzu De l'Est w Boulogne, Francja, grób 284.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 21 p/o Łukaszewicz, p/o Andersz, sgt Czeżowski i sgt Jaworski. Spotkanie z wyprawą nad Rye, cel w miejscowości Bethune. Na połowie Kanału ops ostrzega o niemieckich patrolach nad Francją. Rzeczywiście Me-109 latały w różnych formacjach i na różnych wysokościach. S/ldr Pietraszkiewicz nakazał zaatakować dwójkę Messerschmittów w dole. Dywizjon atakuje nurkując, a na przodzie major, i pierwszy trafiony Messerschmitt spada w płomieniach. Major nurkuje za drugim i znika w dole. Dywizjon znalazł się na wysokości 10 tysięcy stóp, zbiera się do szyku na 16 tysiącach. Prowadzi całość p/o Łukaszewicz, dywizjon przybiera kurs lotu 20°. W czasie dołączania f/o Falkowski i sgt Blok zostali zaatakowani przez dwa Messerschmitty. F/o Falkowski uniknął frontowego ataku pierwszego Niemca i zaatakował drugiego z tyłu, którego zapalił. Potem dołączył do swojej formacji. Sgt Blok oddalił się i stoczył pojedyncze walki z Messerschmittami, które go bardzo zmęczyły, ale były one dla niego zwycięskie — zestrzelił pewnie dwa Me-109. W drodze powrotnej f/o Nowak8 podał przez radio »My day« i zaraz potem wpadł do morza, bo przestał nadawać. Motorówka niebawem nadpłynęła i nie pozwoliła zatonąć Spitfire'owi, lecz pilota nie można było odnaleźć. Będąc nad Kanałem w drodze powrotnej do Anglii, piloci usłyszeli meldunek od s/ldr Pietraszkiewicza, że ląduje we Francji i że zestrzelił dwa Messerschmitty. Podał też dyspozycje dla swojego zastępcy f/lt Szczęśniewskiego. Powiedział wtedy: »Chłopaki, trzymajcie się dobrze, swoje zrobiłem, dwóch zestrzeliłem. Z moimi rzeczami zrobić jak w testamencie«. Na samolocie f/o Fałkowskiego nawaliła opona przy lądowaniu i lekko uszkodził maszynę.” W dniu 24 września dowódcą dywizjonu mianowano dotychczasowego dowódcę eskadry A w stopniu s/ldr Władysława Szczęśniewskiego, natomiast dowódcą eskadry A został f/lt Falkowski. W październiku intensywność operacji nad kontynentem europejskim znacznie zmalała ze względu na pogorszenie się warunków atmosferycznych. Dowództwo RAF oceniło dotychczasową działalność ofensywną i opracowywało nowe koncepcje taktyczne. Aby kontynuować powietrzną ofensywę i niszczyć nieprzyjacielski przemysł w samych Niemczech, należało przede wszystkim zbudować setki nowych ciężkich bombowców i przygotować odpowiednią liczbę załóg. Pertraktowano o zakup sprzętu lotniczego w USA. Spodziewano się rychłego przystąpienia Stanów Zjednoczonych do wojny. 8 Por. pil. (f/o) Tadeusz Nowak zginął w morzu. Należał do XI promocji Szkoły Podchorążych Lotnictwa w Dęblinie 1938 r. Przydzielony do 2 pułku lotniczego w Krakowie. Walczył we wrześniu 1939 r. w lotnictwie armii „Kraków” -w 121 eskadrze myśliwskiej. Brał udział w bitwie o Wielką Brytanię w 1940 r. w składzie brytyjskiego dywizjonu 253. Liczba zestrzelonych przez niego niemieckich samolotów wynosiła: 4 i 1/2 — 1 —. 1. /

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 22 W tym czasie do dywizjonu przybyli piloci: f/o Ignacy Olszewski, p/o Konrad Stembrowicz, p/o Henryk Stefankiewicz, p/o Władysław Zając i sgt Kazimierz Lipiec. Siódmego października dywizjon 306 został skierowany na odpoczynek na lotnisko Speke, a stamtąd powrócił do Northolt dywizjon 303. Dzień 21 października był słoneczny. Dywizjon w składzie: s/ldr Szczęśniewski, f/lt Falkowski, p/o Miksa, p/o Drybański, p/o Zając, sgt Chudek, sgt Kowalski, p/o Fiedorczuk, p/o Łukaszewicz, sgt Jaworski, sgt Malczewski i sgt Gruszczyński — wziął udział w locie na wymiatanie w składzie 1 Polskiego Skrzydła. Start odbył się o godzinie 11.00, skrzydło skierowało się w rejon Saint Omer. Dywizjon leciał na pozycji środkowej na wysokości 30 tysięcy stóp, dowodzący dywizjon 308 był niżej, zaś 303 na samej górze. W drodze powrotnej stanowisko dowodzenia zulu ostrzegło dowódcę wyprawy s/ldr Pisarka, że od strony południowej zbliża się do polskiego ugrupowania około czterdziestu Me- 109. W tym samym czasie piloci dywizjonu 315 zauważyli sześć niemieckich myśliwców Foćke Wulf FW-190. Były niżej około dwa tysiące stóp. S/ldr Szczęśniewski wykonał zwrot i zaatakował Niemców, ale w tym czasie nadleciały już Messerschmitty. Rozpoczęła się zacięta walka; Niemcy mieli przewagę. Piloci dywizjonu odnieśli zdecydowane zwycięstwo: po jednym Me-109 zestrzelili p/o Łukaszewicz, p/o Miksa,, p/o Drybański, a sgt Chudek zestrzelił jednego FW-190. Ponadto zwycięstwa prawdopodobne nad Me-109 odnieśli p/o Fiedorczuk, p/o Miksa, p/o Zając i sgt Gruszczyński. Uszkodzenie jednego Me-109 zaliczono także p/o Miksie. Wszystkie samoloty dywizjonu powróciły na lotnisko Northolt, gdzie wylądowały w czasie od godziny 12.30 do 12.40. Trzy Spitfire'y — p/o Fiedorczuka, sgt Jaworskiego i sgt Chudka były postrzelane. W dniu 24 października odnotowano w kronice dywizjonu: „Lot bojowy na sweep. Start Polskiego Skrzydła o godzinie 14.20. Trasa: Northolt — Gravelines — Foret Deperlegues — Cap Gris Nez — Northolt. Wysokość lotu od 24 do 27 tysięcy stóp. Skład dywizjonu — f/lt Falkowski, p/o Stembrowiez, p/o Miksa, p/o Kornicki, sgt Matus, sgt Adamiak i eskadra druga f/lt Czajkowski, p/o Gil, p/o Fiedorczuk, p/o Stefankiewicz, sgt Jaworski i sgt Malczewski. Dywizjon 315 był na samej górze. Operations room ostrzegło zaraz po przeleceniu brzegu francuskiego, że na naszej trasie działa około sześćdziesięciu Me-109. Nic też dziwnego, że zaraz doszło do walki, która rozegrała się na wysokości od 27 do 10 tysięcy stóp. Wynik walki: f/lt Falkowski zestrzelił 1 Me- 109, sgt Malczewski zestrzelił pewnie również 1 Me-109, natomiast po jednym prawdopodobnym Me-109 zestrzelili f/lt Czajkowski i p/o Gil. Przy pierwszym związaniu się w walce p/o Fiedorczuk został ranny, pociski armatek trafiły w kabinę i zbiornik paliwowy. Odłamki raniły pilota w głowę i

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 23 ramię. Pilot udaje zestrzelonego i sterowanym korkociągiem spada do chmur, w których wycofuje się do Anglii. Nad brzegiem silnik przestał pracować, Fiedorczuk stara się wyskoczyć, ale nie może otworzyć kabiny z powodu uszkodzenia. Musiał więc wylądować przymusowo, co z trudem udało mu się. Samolot został rozbity”. Każdemu pilotowi przysługiwał urlop wypoczynkowy — pięć dni w miesiącu. Ponieważ w polskich dywizjonach myśliwskich było po około trzydziestu pilotów, służba wypadała im co drugi dzień. Czas wolny od służby najchętniej spędzano w Londynie. Stolica była blisko, z odległej od lotniska o półtora kilometra stacji kolejki podziemnej w Ruislip do centrum Londynu — Piccadilly Circus czy Oxford Circus — jechało się pół godziny. W pobliżu lotniska — w Ruislip i Uxbridge — nęciły restauracje, bary i kawiarnie; Polaków zapraszano też do klubów. Warto dodać, że polscy lotnicy mieli duże powodzenie u płci odmiennej. Zdarzały się też służbowe uroczystości — 28 października po południu przybył do Northolt z wizytą Naczelny Wódz gen. Władysław Sikorski. Towarzyszył mu Inspektor Polskich Sił Powietrznych w Anglii gen. obs. Stanisław Ujejski, szef polskiego lotnictwa myśliwskiego płk pil. Stefan Pawlikowski, a z Fighter Command g/cpt J. R. Walling. Naczelny Wódz udekorował zasłużonych lotników Srebrnymi Krzyżami Virtuti Militari i Krzyżami Walecznych. Potem odbyła się wspólna herbatka w kasynie oficerskim. Generał Sikorski wyraził całemu składowi 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego podziękowanie za trudy wojenne i osiągnięte sukcesy. FATALNY LOT Ósmego listopada 1941 r. wyruszyła nad Francję wyprawa złożona z 6 samolotów bombowych (Blenheimów) i trzech skrzydeł myśliwskich, czyli 108 myśliwców, w tym dwu skrzydeł polskich: 1 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego Spitfire'ow z Northolt — dywizjony 303, 308 i 315, i, 2 Polskiego Skrzydła Myśliwskiego Hurricane'ow z Exeter — dywizjony 3022 316 i 317, oraz jednego skrzydła Spitfire'ow RAF z Kenley. Dywizjon 315 prowadził s/ldr Szczęśniewski na czele eskadry A, w składzie której polecieli: p/o Miksa, p/o Stembrowicz, p/o Grzech, sgt Chudek i f/lt Falkowski; w eskadrze B: s/ldr Wiórkiewicz z Fighter Command, f/o Olszewski, p/o Łukaszewicz, sgt Cwynar i sgt Malczewski. Start z Northolt odbył się o godzinie 11.05, a trasa prowadziła z Northolt nad Manston i dalej nad Dunkierkę, Lille, Dunkierkę i do Northolt. O godzinie 11.44 wyprawa przeleciała nad brzegiem francuskim na wschód od Gravelines. Kiedy znalazła się w okolicy Arras, w pobliżu pojawiły się grupki Messerschmittów i

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1984/10 Wacław Król 24 zaczęły atakować eskortę, jednak do szyku bombowców nie mogły się przedrzeć, bo broniły ich dywizjony polskie z 2 Polskiego Skrzydła. Już w drodze powrotnej, między Arras a Auchel, odłączył od dywizjonu dowódca s/ldr Szczęśniewski. Wykonał on zakręt i zaczął się zniżać, zawiadamiając jednocześnie swoich pilotów, że skończyła mu się benzyna w zbiorniku i będzie przymusowo lądował. Gdy wyląduje, odezwie się jeszcze raz. Żaden jednak z pilotów dywizjonu ani Skrzydła już więcej s/ldr Szczęśniewskiego nie słyszał. Podczas tej wyprawy dywizjon 315 nie stoczył żadnej walki. Zadawano więc sobie pytanie, dlaczego zabrakło paliwa w zbiorniku Spitfire'a Szczęśniewskiego? Dlaczego pilot nie kontrolował zapasu paliwa na benzynomierzu?9 Siedemnastego listopada dowództwo nad dywizjonem 315 dęblińskim objął kpt. pil. (s/ldr) Stefan Janus, dotychczasowy dowódca eskadry A w dywizjonie 308. Prezentacji dokonał dowódca skrzydła, w/cdr Tadeusz Rolski. W dniu 23 listopada warunki atmosferyczne sprzyjały lotom ofensywnym i 1 Polskie Skrzydło otrzymało zadanie osłony brytyjskiego dywizjonu „hurrybomberów”, czyli Hurricane'ów przystosowanych do przenoszenia bomb podwieszonych pod skrzydłami samolotów. Dywizjon ten miał zbombardować destylarnię koło miasta Bourbourg, a następnie ostrzelać cel z broni pokładowej. Miasto to usytuowane jest 1 mil na południe od brzegu Kanału pomiędzy Calais i Dunkierką w północnej Francji. Dywizjon „hurrybomberów” bazował na lotnisku Manstonria wschodnim wybrzeżu hrabstwa Kent. Powierzone mu zadanie dowódca Polskiego Skrzydła postanowił wykonać następująco: bezpośrednią osłonę wyprawy przydzielił dywizjonowi 315, natomiast dywizjony 303 i 308 miały stanowić osłonę pośrednią — oba w czasie operowania bombowców nad celem powinny były patrolować nad morzem niedaleko brzegu na odcinku od Gravelines do Dunkierki na wysokości od 8 do 10 tysięcy stóp. W razie pojawienia się niemieckich myśliwców dywizjony te miały natychmiast interweniować. Wykonanie zadania przez dywizjon 315 zostało szczegółowo omówione z dyżurnym zespołem pilotów na odprawie prowadzonej przez s/ldr Janusa. Eskadrę A miał prowadzić s/ldr Janus, a w jej składzie f/o Grzech, p/o Grudziński, sgt Lipiec, p/o Stembrowicz i sgt Krieger. Na czele eskadry B leciał f/o Groszewski, a wraz z nim p/o Łukaszewicz, sgt Kosmalski, f/o Olszewski, sgt Jaworski i sgt Staliński. — Zadanie jest ciekawe, ale będziemy je wykonywać w zupełnie innych warunkach od tych, do których jesteśmy przyzwyczajeni — zabrał głos s/ldr Janus. — Cały lot odbywać się będzie na małej wysokości tuż nad powierzchnią morza i 9 Kpt. pil. (s/ldr) Władysław Szczęśniewski, podobnie jak jego poprzednik mjr pil. (s/ldr) Stanisław Pietraszkiewicz, dostał się do niemieckiej niewoli.