ziomek72

  • Dokumenty7 893
  • Odsłony2 248 432
  • Obserwuję984
  • Rozmiar dokumentów26.3 GB
  • Ilość pobrań1 303 148

Ostatni lot admirala

Dodano: 9 lata temu

Informacje o dokumencie

Dodano: 9 lata temu
Rozmiar :2.0 MB
Rozszerzenie:pdf

Ostatni lot admirala.pdf

ziomek72 EBooki EBOOK S Seria ŻÓŁTY TYGRYS
Użytkownik ziomek72 wgrał ten materiał 9 lata temu.

Komentarze i opinie (0)

Transkrypt ( 25 z dostępnych 82 stron)

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS WITOLD KURPIS OSTATNI LOT ADMIRAŁA | SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl | 1 WYDAWNICTWO MINISTERSTWA OBRONY NARODOWEJ

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 2 Okładkę projektował Witold Chmielewski Redaktor Elżbieta Skrzyńska Redaktor techniczny Renata Wojciechowska Korektor Leonarda Królikowska Scan & OCR blondi@mailplus.pl © Copyright by Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej Warszawa 1974 r., Wydanie I SCAN & OCR by blondi@mailplus.pl 2009 Pięć tysięcy czterysta sześćdziesiąta dziewiąta publikacja Wydawnictwa MON Printed in Poland Nakład 210.000 + 340 egz. Objętość 4.68 ark. wyd., 4,0 ark druk Papier druk sat VII kl 85 g z roli 63 cm Głuchołaskie Zaktady Papiernicze. Oddano do składu 5 IV 74 r. Druk ukończono w lipcu 1974 r. Wojskowe Zakłady Graficzne w W-wie. Zam. nr 3149 z dnia 6.IV.1974 r. Cena zł 5.- W-107

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 3 SPIS TREŚCI: WIZYTA U KSIĘCIA KONOYE ......................................................................5 W AKADEMII MORSKIEJ ...............................................................................8 PILNY STUDENT HARWARDU I DYPLOMATA.......................................10 AGRESYWNE PLANY I... WAHANIA..........................................................15 NA HORYZONCIE WOJNA...........................................................................17 „MISS UMEKO” I „MISS KIMIKO” ..............................................................23 WOJSKOWI PILOCI - PILNIE POTRZEBNI.................................................25 SUROWY EGZAMIN......................................................................................28 WYSPA W OGNIU..........................................................................................31U PILOCI PRZESIADAJĄ SIĘ NA LIGHTNINGI.............................................34 „OPERACJA I” ................................................................................................38 YAMAMOTO I... WŁADYSŁAW WARNEŃCZYK.....................................43 ADMIRAŁ MITSCHER...................................................................................46 MAJOR PLANUJE ATAK...............................................................................49 LIGHTININGI RUSZAJĄ DO AKCJI.............................................................54 PIERWSZE AWARIE I... REKINY.................................................................56 NA SPOTKANIE Z LOSEM............................................................................58 W OGNIU WALKI...........................................................................................61 KTO ZESTRZELIŁ BOMBOWIEC NR 1? .....................................................66 „KAKTUS” WITA ZWYCIĘZCÓW ...............................................................70 OSTATNIA DROGA ADMIRAŁA.................................................................73 ZWYCIĘZCY MUSZĄ MILCZEĆ..................................................................77

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 4 [ pusta strona ]

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 5 WIZYTA U KSIĘCIA KONOYE Wrzesień 1941 r. Od dwóch lat w Europie szalała wojna. Rozpoczęta agresją hitlerowskich Niemiec na osamotnioną Polskę, przeniosła się z kolei na zachód, a od dwu miesięcy trwał już najazd na prowadzący ciężkie walki obronne Związek Radziecki. Tokijska rezydencja premiera Japonii księcia Konoye, do której przybył zaprzyjaźniony z nim adm. Isoroku Yamamoto, wydawała się w tamtych dramatycznych miesiącach cichą oazą, gdzie czas jakby zatrzymał się w miejscu. Położony w przestronnym parku, pośród subtropikalnej zieleni, biały pałacyk robił wrażenie nierealne. Kontrastował z brutalnością przeciągających ulicami Tokio tłumów, których burzliwe demonstracje, podsycane przez stronnictwo wojny, przybierały już w tym czasie formę zaślepionej, zbiorowej ekstazy. Książę Konoye, nawet w domowym zaciszu w nienagannie skrojonym smokingu i muszce, z przystrzyżonym z angielska wąsem na urodziwej twarzy, upodabniającym go do arbitra elegancji z przeciwnej strony globu, brytyjskiego ministra Edena, z powagą przyglądał się przyniesionej przez Yamamoto i rozłożonej na niskim stole mapie. Rozmowa dotyczyła sprawy najwyższej wagi — zachowania przez Japonię neutralności i pokoju albo też przystąpienia do wojny. Premier już od dawna miał w tej kwestii wykrystalizowany pogląd. — Cesarstwo nie powinno jeszcze w tej chwili angażować się bez reszty po stronie państw osi — mówił spokojnym, nieco monotonnym głosem, zbliżając od czasu do czasu do ust koronkową chusteczkę. Od paru dni trapił go jakiś gorączkowy kaszel. — Polityka neutralności — mówił premier — pozwoliłaby zachować rolę języczka u wagi. W odpowiednim momencie wyzyskamy osłabienie obu przeciwników na potęgę i chwałę Nipponu. Głosimy hasła „Azja dla Azjatów” i „Azjatyckiej Strefy Rozkwitu”, które nie są tylko czczymi frazesami. Przyjdzie czas, a poruszymy miliony Azjatów. Obrócimy ich całą nienawiść przeciwko białym, zamorskim diabłom. Teraz jednak mamy jeszcze przed sobą wojnę z Chinami. Ich małoduszni, nieudolni przywódcy, popierani przez obce państwa, a tym bardziej ciemne masy kulisów, nie dadzą się pozyskać dla naszych wspaniałych idei. Dopiero gdy narzucimy im nasz nowy ład i porządek, będziemy mogli wyzyskać ten niewyczerpany rezerwuar energii. Ale czy zdołam o tym przekonać dowódców armii? Przecież militarne sukcesy w Chinach zupełnie odebrały im zdolność myślenia i chcą już w tej chwili rozszerzyć wojnę na inne teatry działania. Jestem niestety, bezsilny, a i sam cesarz ulega ich wpływom. — Mogę więc stąd wysnuć tylko jeden logiczny wniosek. Czy pan także uważa, iż wojna jest w tej sytuacji nieunikniona? — spytał Yamamoto.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 6 Konoye nie odpowiedział. Uniósł się z fotela i sięgnął po leżący na półce tom poezji cesarza Meidżi, z którym się nie rozstawał. Wertował kartki, jak gdyby miał nadzieję znaleźć w nim odpowiedź na pytanie, jakie będą dalsze losy Japonii. — Jeżeli mimo wszystko będę musiał walczyć — w głosie Yamamoto zabrzmiały teraz chrapliwe, ostro artykułowane dźwięki — to muszę pokonać przeciwnika w ciągu sześciu miesięcy. Najwyżej... w ciągu jednego roku. Nie mógłbym wziąć na siebie odpowiedzialności dwuletniej wojny z Ameryką. Jestem nadal przeciwko pochopnemu wiązaniu się z Niemcami i Włochami, ale już chyba jest za późno... Yamamoto pożegnał premiera ceremonialnym ukłonem i skierował się ku wyjściu. Oczekujący przed pałacową bramą wojskowy „łazik” odwiózł go do portu, gdzie stał na redzie jego okręt flagowy „Yamato”. Przebywał na nim już od kilku miesięcy, z rzadka tylko schodząc na ląd. Kim w istocie był ów admirał, wiernie służący japońskiemu imperializmowi, otoczony w kraju przywiązaniem i czcią niemalże równą tej, jaką okazywano „boskiemu” cesarzowi, a znienawidzony przez przeciwników? Jak doszedł do jednej z kluczowych pozycji w siłach zbrojnych i w państwie, które przez kilkanaście lat, bo już od 1931 r. aż do bezwarunkowej kapitulacji w sierpniu 1945 r., prowadziło politykę podbojów, ekspansji, okrutnego terroru i wyzysku na okupowanych przez siebie rozległych terytoriach azjatyckiego kontynentu? 4 kwietnia 1884 r. w małej japońskiej wiosce o długiej nazwie Kushigun Sonshomura urodził się chłopiec. Jego ojciec, miejscowy nauczyciel Sadakichi Takano, nie uważał widocznie tego wydarzenia za szczególnie ważne, gdyż dopiero po kilku tygodniach odnotował datę urodzin piątego syna (a szóstego dziecka) w swym starannie prowadzonym dzienniku. „Ukończyłem akurat w tym dniu 56 lat, więc nazwijcie go Pięćdziesiąt Sześć” — zapisał krótko. W ten sposób późniejszy naczelny dowódca japońskiej floty otrzymał imię „Isoroku”, co w jego ojczystym języku znaczyło „56”. Dopiero gdy chłopiec podrósł, zaczęto mu poświęcać więcej uwagi. Jako najmłodszy stał się oczkiem w głowie rodziny. Rozmiłowany w historii ojciec opowiadał mu dzieje ich rodu — Echigo, należącego do starożytnego klanu samurajów. Przodkowie Isoroku nie byli pokornymi wasalami. Na skutek konfliktów z cesarzem Meidżi wielu z nich straciło życie i majątki, zaś zawód jego ojca, wiejskiego nauczyciela, nie był ani honorowany, ani intratny. Dom Isoroku był najlichszy w całej okolicy, a matka musiała prząść, tkać i barwić płótno, aby pomóc w utrzymaniu wielodzietnej rodziny. Nawet zimą dzieci biegały w ufarbowanych na niebiesko, cienkich kimonach i sandałach ze słomy. W parę lat po przyjściu na świat najmłodszego dziecka Sadakichi Takano przeniósł się z rodziną do Nagaoka — niewielkiej osady portowej na zachodnim wybrzeżu. Kiedy w miasteczku założono szkołę średnią, rodzice dwunastoletniego wówczas

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 7 Isoroku, odejmując sobie od ust, posłali do niej syna. Wtedy właśnie chłopiec po raz pierwszy zobaczył białego człowieka — był nim amerykański misjonarz, który uczył języka angielskiego. W wyspiarskiej Japonii znaczna część, jeżeli nie większość, ludności już za młodu zawiera znajomość z morzem. Podobnie było z Isoroku, który wyprawiał się z rybakami na połów makreli, ośmiornic czy ryb-mieczy. Już w szkole zetknął się z wojskiem — ćwiczono z uczniami długie marsze i podchody, stosując zasadę: im gorsza pogoda, tym dłuższy marsz. Największą zaś radość sprawiały Isoroku i jego kolegom manewry wojsk przyjeżdżających tu co roku z głębi kraju na ćwiczenia poligonowe. Również co roku przeprowadzano w szkołach średnich wielkie „manewry” uczniów. Uczestniczyła w nich cała młodzież męska okręgu nadmorskiego, którą dzielono na „dywizje”, „pułki” itd. Ćwiczeniami kierowali zawodowi oficerowie armii. Młodzi chłopcy otrzymywali stare karabiny maszynowe i ręczne, wysłużone działa polowe, sprzęt telefoniczny. Kopano transzeje, strzelano ślepą amunicją, ćwiczono walkę na bagnety. Isoroku zapalił się też do sportu i ćwiczeń lekkoatletycznych, które właśnie — jako amerykańskie „nowinki” — zaczęły się w Japonii rozpowszechniać. Po ukończeniu 15 lat Isoroku postanowił wstąpić do szkoły marynarki wojennej. Kandydatów do niej poszukiwali podróżujący po całym kraju oficerowie cesarskiej floty. Kiedy w II połowie XIX wieku Japonia zaczęła tworzyć flotę wojenną, państwom zachodnim nawet się nie śniło, aby mogła ona im kiedykolwiek zagrozić. Cesarska marynarka rozpoczęła swoją karierę mając do djspozycji jeden holenderski parowiec kołowy uzbrojony w sześć starych armat i jacht angielski z czterema działami na pokładzie. Później doszedł do nich zakupiony w Ameryce stary słabo opancerzony okręt „Stonewall Jackson” Stany Zjednoczone przyjęły też kilku Japończyków do akademii morskiej w Annapolis. Pod koniec lat sześćdziesiątych inżynierowie francuscy pomogli Japończykom zbudować stocznię w Jokosuka (ok. 40 km od Jokohamy). Jednakże gwałtowna rozbudowa floty rozpoczęła się w kilka lat później, kiedy admirał Douglas i trzydziestu kilku brytyjskich specjalistów zorganizowało w Tokio akademię morska (przeniesioną następnie na wyspę Etajima, niedaleko Hiroszimy). Odtąd rozbudowie japońskiej floty nadawali ton Anglicy. Obyczaje angielskie stały się swego rodzaju snobizmem w japońskiej marynarce. Doszło do tego, że internat szkoły morskiej na wyspie Etajima wzniesiono według angielskiego wzoru. I to z cegieł., specjalnie sprowadzonych z Anglii. Około 1900 r. japońska flota wojenna powiększała się w tempie, które ustępowało jedynie brytyjskiemu. W pierwszych latach XX w liczyła już 76 okrętów wojennych, w tym wielki zespół pancerników.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 8 W AKADEMII MORSKIEJ W tym właśnie czasie 15-letni Isoroku Sadakichi zdał konkursowy egzamin i rozpoczął trwające cztery lata studia w akademii morskiej Etajima. Warunki były tu bardziej niż spartańskie: kadetom nie wolno było pić, palić, jeść słodyczy ani też spotykać się z dziewczętami. Życie tych szkolonych w klasztornych warunkach chłopców miało być odtąd poświęcone wyłącznie służbie ku chwale boskiego cesarza i ojczyzny — Nipponu.1 Kadeci zawsze maszerowali — nawet z szatni na kort tenisowy, a salutowanie było tak rygorystyczne, że przerywano np. grę w tenisa, aby pozdrowić przechodzącego obok podoficera. Latem każdy z kadetów codziennie spędzał trzy godziny na pływaniu. Na zakończenie I roku studiów urządzano tzw. „buntai” — długodystansowe pływanie w szykach zwartych, całymi batalionami. Trzeba było przepłynąć kilka kilometrów, a oficerowie i podoficerowie na łodziach nadzorowali idealne równanie. Tych, którzy wyraźnie zaczynali tonąć, wyciągano na łodzie. Po każdym takim „buntai” około 10% elewów zwalniano z akademii ze względu na niedostateczną sprawność fizyczną. Po trzech latach spędzonych w szkole elewi odbywali roczną praktykę na żaglowcach. Dewizą tego szkolenia było: poznać przede wszystkim morze, a później nowoczesne okręty. Myliłby się jednak ktoś, kto chciałby te wyjątkowo surowe metody szkolenia przypisać szczególnej mentalności Japończyków. Marynarka japońska przejęła je żywcem od swej mistrzyni i nauczycielki — brytyjskiej Royal Navy. Isoroku, który z siódmą lokatą ukończył akademię i otrzymał patent oficerski, nie spodziewał się zapewne, że czeka go już niedługo jeszcze surowszy sprawdzian. Wojna z carską Rosją wisiała w tym czasie na włosku, a sztaby japońskiej armii lądowej i floty pracowały już na pełnych obrotach. Prawie dokładnie w 300 lat po fiasku pierwszej wielkiej inwazji na Koreę, państwo „boskiego Tenno” zdecydowało się na podjęcie kolejnej wyprawy na kontynent, tyle że na daleko większą skalę. Zresztą i państwa zachodnie „świeciły” w tym względnie przykładem: w ciągu całego XIX wieku triumfował rozbójniczy militaryzm. Rosły w potęgę imperia kolonialne Anglii, Francji, Holandii. Dołączyła do nich zjednoczona w 1871 r. przez Bismarcka Rzesza Niemiecka, wskutek „opóźnienia” w grabieży i podziale świata szczególnie agresywna. Teraz zaś pojawił się jeszcze jeden konkurent i pretendent do pozycji mocarstwa, prężny, 1 Nippon – oficjalna nazwa Japonii, która jest japońską transkrypcją znaków oznaczających „początek, źródło słońca”. (przyp. blondi)

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 9 fanatyczny, zdecydowany na wszystko. Rychło też pokazał swe pazury, uderzając w 1904 roku bez uprzedzenia na Rosję. Rosyjski okręt „Wariag” bezpiecznie stojący w koreańskim porcie Czemulpo, został nagle zaatakowany przez okręty japońskiego admirała Uriu, które bezceremonialnie wtargnęły na koreańskie wody terytorialne. Dowódca „Wariaga” wezwał inne cudzoziemskie okręty do wspólnego przeciwstawienia się napastnikowi, jednakże dowódca amerykańskiego krążownika „Yicksburg”, zresztą zgodnie z projapońskim w tym czasie nastawieniem rządu Stanów Zjednoczonych, był przeciwny tej akcji. Okręty admirała Uriu zatopiły „Wariaga” i wysadziły desant na wybrzeżu Korei. Japończycy zrobili w ten sposób pierwszy krok na drodze do swych późniejszych podbojów w Azji. Terenem, na którym zderzyły się ze sobą dwa imperializmy: carskiej Rosji i państwa mikado, stała się Mandżuria. W lutym 1904 r. japońskie niszczyciele przypuściły zaskakujący, nocny atak na rosyjską bazę morską w Port Artur. Zatopiły jeden krążownik i uszkodziły trzy okręty liniowe. Dowodzący flotą japońską admirał Togo zablokował Port Artur, starając się sprowokować rosyjskie okręty do wyjścia w morze i przyjęcia bitwy. Wtedy właśnie świeżo upieczony oficer japońskiej marynarki Isoroku został przydzielony na krążownik „Nisshiu” osłaniający flagowy okręt admirała Togo — „Mikasa”. Młody oficer miał doskonałą okazję zapoznania się ze sztuką operacyjną Togo, jednego z najzdolniejszych admirałów i taktyków wojny morskiej. Aby złamać blokadę Port Artur, wyruszyła z Bałtyku rosyjska „wielka armada” składająca się z kilkudziesięciu okrętów. Po siedmiu miesiącach, opływając cały kontynent azjatycki, zderzyła się z flotą japcńską w cieśninach Cuszimy. Poniosła tam, jak wiadomo, klęskę. W czasie bitwy Isoroku został raniony w nogę i lewą dłoń, tracąc dwa palce. Po dwóch miesiącach pobytu w szpitalu i krótkim urlopie wrócił na okręt już jako oficer, który ma za sobą chrzest ognia. Następne lata, aż do wybuchu I wojny światowej w 1914 r., wypełnia mu dość monotonna służba zawodowego oficera marynarki, której jedyną atrakcją są dalekie rejsy ćwiczebne i wizyty kurtuazyjne w obcych portach i krajach: w Chinach, Australii, Stanach Zjednoczonych. Kiedy w 1913 r. zmarli jego rodzice, 29-letni Isoroku, zgodnie ze starym japońskim zwyczajem, został adoptowany przez bogatą i znaną rodzinę. Nosi odtąd nazwisko — Yamamoto.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 10 PILNY STUDENT HARWARDU I DYPLOMATA Japońska marynarka w latach I wojny światowej nie brała udziału w wielkich operacjach morskich po stronie swych sojuszników z ententy — Anglii i Francji, ani też — do niedawna wrogiej — carskiej Rosji. Rząd japoński mógł więc skoncentrować uwagę na rozbudowie floty i doskonaleniu jej kadr oficerskich. Yamamoto, wybijający się, energiczny oficer, który wiele czasu poświęcał na samokształcenie i stronił od alkoholu — zwrócił na siebie uwagę głównego sztabu marynarki. Awansowany w 1916 r do stopnia komandora porucznika, został odkomenderowany na dwuletnie studia do Stanów Zjednoczonych. Wstąpił na uniwersytet w Harward, aby studiować ekonomię, a zwłaszcza kwestię paliw płynnych. Czym zaś są one dla marynarki wojennej, nie trzeba dodatkowo wyjaśniać... Yamamoto okazał się pilnym studentem. Znajdował przy tym jeszcze dość czasu, aby osobiście rozpoznawać ważniejsze ośrodki wydobycia ropy naftowej w Stanach Zjednoczonych i w Meksyku. Wreszcie władze meksykańskie zwróciły uwagę na nadmiernie interesującego się terenami roponośnymi „turystę”. Wysłały pismo do ambasady japońskiej w Waszyngtonie, żądając bliższych danych o Yamamoto. Ambasada oczywiście odpowiedziała, że jest on spokojnym stypendystą rządu japońskiego, który studiuje ekonomię. Jednocześnie zwrócono „studentowi” uwagę, że powinien działać ostrożniej. Były to jeszcze czasy, kiedy pojęcie szpiegostwa ograniczano do spraw ściśle wojskowych, a pojęcie wywiadu gospodarczego było prawie nieznane. Yamamoto mógł więc legalnie gromadzić informacje dla dowództwa japońskiej marynarki, ba, publikował nawet uczone artykuły na temat paliw płynnych w pismach amerykańskich. Otrzymał też kilka ofert od różnych firm, proponujących mu pracę w charakterze eksperta. Wszystko to działo się w latach” 1916—1917, kiedy w Europie toczyła się wyniszczająca wojna. Przebywający w Ameryce Yamamoto miał także inne, nieoficjalne zadania Interesował się zwłaszcza rodzajem broni, który na froncie zachodnim, we Francji, zaczął odgrywać coraz większą rolę — lotnictwem wojskowym. Jako oficera marynarki interesowały go próby połączenia okrętu z samolotem, a więc idea lotniskowca. Studiował wszystkie podejmowane za granicą próby lądowania na pokładzie okrętu i startu przy pomocy katapult.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 11 Kiedy pod koniec wojny, we wrześniu 1918 r., Anglicy zbudowali pierwszy lotniskowiec2 , zainteresowanie Yamamoto doszło do zenitu. Jednocześnie ustalił, że Amerykanie nie zajmują się zbytnio tymi sprawami. Dopiero w kilka lat po wojnie zbudowano w Stanach Zjednoczonych dwa nowoczesne jak na owe czasy lotniskowce — „Lexington” i „Saratoga”.3 Pierwszy zaś japoński lotniskowiec powstał już w roku 19234 , a w 1927 r. było ich już cztery5 . Inne budowane w tym czasie okręty japońskie, uzbrojone w podwójnie sprzężone działa 5-calowe, były nowocześniejsze i szybsze od amerykańskich czy brytyjskich. Po powrocie z Ameryki Yamamoto awansował do stopnia komandora, a w 1923 r. powierzono mu odpowiedzialne stanowisko dowódcze — komendanta nowo utworzonego ośrodka szkolenia japońskiego lotnictwa morskiego w Kasumigaura. Podobnie jak akademia morska, również ten ośrodek zorganizowany został na modłę angielską. Wzorowano się tu na ośrodku Royal Air Force w 2 HMS Hermes (dziewiąty okręt o tej nazwie w Royal Navy) – pierwszy zaprojektowany i zbudowany od podstaw jako lotniskowiec okręcie na świecie. Zwodowany 11 września 1919 r. wszedł do służby 19 lutego 1924 r. (czyli rok później niż japoński Hōshō, przez co to on może być uważany za pierwszy lotniskowiec). „Hermes” jako jeden z pierwszych wprowadził klasyczną architekturę dla lotniskowców: z płaskim pokładem lotniczym nad całym kadłubem, nieco wystającym miejscami nad obrys kadłuba oraz z wąską, dość dużą nadbudówką na prawej burcie, mieszczącą m.in. pomost bojowy i szeroki komin. Zatopiony 9 kwietnia 1942 przez japońskie samoloty z lotniskowców „Akagi”, „Hiryu” i „Soryu” podczas japońskiego wypadu na Ocean Indyjski. (przyp. blondi) 3 USS Langley (CV-1) – pierwszy amerykański lotniskowiec. Okręt został zbudowany w 1913 jako węglowiec pod nazwą USS Jupiter (AC-3). W 1920 rozpoczęto jego przebudowę na lotniskowiec i nazwano imieniem Samuela Pierponta Langley’a. Okręt powrócił do służby jako lotniskowiec w 1922. W latach międzywojennych odegrał ogromną rolę w tworzeniu sił powietrznych amerykańskiej marynarki. W 1936-1937 „Langley” został przebudowany na transportowiec wodnopłatowców pod nowym oznaczeniem AV-3. Podczas II wojny światowej został zatopiony przez lotnictwo japońskie 27 lutego 1942 podczas próby dostarczenia 32 myśliwców P-40 z Australii na wyspę Jawa. (przyp. blondi) 4 Hōshō (jap. „Lecący Chiński Feniks”) – zwodowano go 13 listopada 1921. Okręt wszedł do służby 27 grudnia 1922 roku, będąc pierwszym okrętem na świecie zbudowanym od razu jako lotniskowiec, a nie przebudowanym z kadłuba istniejącego statku lub okrętu liniowego (jak np. „Kaga” lub „Akagi”). 30 kwietnia 1947 okręt oddano na złom. Żywot zakończył w 1947 roku w stoczni w Jokohamie, jako ostatni z istniejących japońskich lotniskowców. (przyp. blondi) 5 Raczej trzy lotniskowce: 31 marca 1928 wszedł do służby „Kaga”, a 27 marca 1927 r. „Akagi”, następny (czwarty z kolei) był Ryūjō, oddany do służby 9 maja 1933 r.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 12 Cranwell (hrabstwo Lincolnshire), uchodzącym wówczas za jeden z najlepszych w świecie. Komandor Yamamoto, doświadczony oficer marynarki, nie znał w praktyce techniki latania. Mimo że dobiegał czterdziestki, przeszedł normalny kurs i zdał z drugą lokatą egzamin pilota. Odtąd mógł występować wobec pilotów nie tylko jako zwierzchnik, ale i kolega po fachu. W Japonii, podobnie jak i w innych krajach, piloci uważali siebie w tej pionierskiej erze lotnictwa za coś w rodzaju artystów, których nie dotyczą rygory obowiązujące np. piechurów, artylerzystów czy marynarzy. Yamamoto zastał w powierzonym mu ośrodku długowłosych, niedbale i fantazyjnie ubranych młodzieńców, nie interesujących się niczym poza lataniem, grą w shogi (japońskie warcaby), alkoholem i kobietami. Jego rozkaz, aby obcięli krótko fryzury i doprowadzili do porządku ubiór, wywołał coś w rodzaju rewolty. Wkrótce jednak potrafił znaleźć wspólny język z pilotami. Najważniejszym działem szkolenia uczynił Yamamoto loty nocne. Mimo niedoskonałego jeszcze sprzętu i licznych katastrof forsował je bezwzględnie, wierząc, że mistrzowskie opanowanie lotów w nocy i przy złych warunkach atmosferycznych da japońskim pilotom przewagę nad nieprzyjacielem. Po osiemnasta miesiącach służby w Kasumigaura Yamamoto został nagle odwołany do Tokio. Miał spiesznie uregulować wszystkie swoje sprawy osobiste, gdyż oczekiwał go wyjazd do Ameryki. Yamamoto popłynął więc znów za ocean, gdzie jako attaché morski spędził następne dwa lata (1925—1927). Jego amerykańscy gospodarze doskonale wiedzieli, że nowy attaché nie pominie żadnej okazji, by informacji zaczerpniętych z oficjalnych źródeł nie uzupełnić wiadomościami poufnymi. Chodziło jedynie o to, czy okaże się dosyć zręczny, aby nie dać się pochwycić na szpiegostwie. Jak to jest w zwyczaju w dyplomatyczno-wywiadowczym światku — obustronna wiedza o zadaniach jednej i drugiej strony nie przeszkadzała w utrzymywaniu kontaktów towarzyskich. Yamamoto był biegłym graczem w pokera, teraz zaś entuzjazmował się brydżem. I w tej grze stał się wkrótce mistrzem. „W naszych szkołach — tłumaczył żartobliwie — każde dziecko musi zapamiętać parę tysięcy hieroglifów. Cóż więc znaczy dla nas zapamiętanie 52 kart?” Były „stypendysta” Yamamoto mógł teraz sam udzielać wskazań przebywającym na stażu młodym oficerom japońskim: „Starajcie się wmieszać w tłum i co najmniej przez pierwszych sześć miesięcy rozmawiać wyłącznie po angielsku. Kiedy jesteście w Nowym Jorku, korzystajcie z metra lub autobusu. Nikt jeszcze nie poznał miasta jeżdżąc taksówkami. Kupcie sobie używane auto i podróżujcie jak najwięcej po kraju, od granicy kanadyjskiej do meksykańskiej.” Po wizycie u prezydenta Colvina Coolidge'a Yamamoto wezwał do siebie młodych oficerów i kazał im opisywać z pamięci wygląd każdego z obecnych tam

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 13 polityków i mężów stanu. Ostro skarcił jednego z podwładnych, który nie potrafił powiedzieć, jakiego koloru krawat miał amerykański prezydent. Japonia w nagrodę za poparcie aliantów otrzymała po I wojnie światowej byłe niemieckie posiadłości na Pacyfiku na północ od równika: wyspy Mariany i Karoliny, które stały się mandatami, zaś cesarska marynarka wojenna mogła, zgodnie z zawartym porozumieniem, osiągnąć wielkość tonażu w proporcji 3:5:5, gdzie pierwsza liczba dotyczy okrętów wojennych Japonii, a następne — Stanów Zjednoczonych i Anglii Z upływem lat starsi, na ogół proangielscy admirałowie japońscy, wychowani na tradycjach Royal Navy, przechodzili na emeryturę. Ich miejsce zajmowali młodsi, fanatyczni absolwenci japońskiej akademii morskiej. Aroganccy i pewni siebie, marzący o laurach wojennych. Ustalone proporcje 3:5:5 uważali za niesprawiedliwe i starali się je zmienić na razie do proporcji 7:10:10. A później? Później nie będą już — być może — obowiązywały żadne restrykcje... W 1930 r. Yamamoto w składzie delegacji japońskiej udał się na konferencję morską do Londynu, gdzie Japonia wytargowała od aliantów ustępstwa: równą z Ameryką i Anglią liczbę okrętów podwodnych i lekkich krążowników. Po powrocie z Londynu Yamamoto otrzymał nominację na dowódcę 1 floty lotnictwa morskiego i z zapałem przystąpił do jej szkolenia. Bezwzględnie forsował treningi w lądowaniu maszyn różnych typów na lotniskowcach. Prowadzono je w najtrudniejszych warunkach: nocą, przy sztormowej pogodzie, opadach śnieżnych itp. Niejeden pilot japoński stracił w tym czasie życie. Zdarzały się protesty ze strony lotników i ich rodzin, ale Yamamoto był nieubłagany. Coraz bardziej brał w nim górę groźny, bo poparty inteligencją i rozległą wiedzą, fanatyzm. Nieodrodny potomek samurajskiego rodu Echigo marzył o wojennych laurach. Na protesty i zastrzeżenia znajdował tylko jedną odpowiedź: „Jesteśmy zacofani w porównaniu z Zachodem, a czas nagli... Śmierć podczas treningu jest tak samo chwalebna jak śmierć w bitwie... Dusza Japończyka nie powinna lękać się śmierci...” Aby nie być gołosłownym, dbał o ciągłe przypominanie pilotom tej zasady. Przed każdym lotem załogi oddawały honory wojskowe specjalnej tablicy z nazwiskami tych, którzy zginęli podczas treningów. Nie wiadomo, czy takie ustawiczne „memento mori” wpływało dodatnio na wyszkolenie i psychikę lotników, gdyż śmiertelne wypadki nadal się mnożyły. Nie wzruszało to zbytnio ani Yamamoto, ani jego przełożonych ze sztabu marynarki. Japonia przygotowywała się już pełną parą do agresji w Chinach, która w 1931 r. stała się faktem. Yamamoto, już jako kontradmirał, został mianowany szefem uzbrojenia cesarskiej marynarki. Mógł teraz skuteczniej forsować rozbudowę lotnictwa morskiego, które postanowił uczynić główną siłą uderzeniową. W tym czasie japoński przemysł lotniczy był jeszcze dość słaby i większość nowych maszyn kupowano w Anglii i Stanach Zjednoczonych. Ponieważ pociągało to za sobą duże koszty, plany stworzenia potężnej floty bombowców i samolotów torpedowych nie

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 14 zyskały poparcia dowództwa. Yamamoto otrzymał natomiast zgodę na budowanie samolotu myśliwskiego, który mógł startować i lądować na lotniskowcach. Produkował go wielki koncern japoński Mitsubishi, a twórcą modelu przyjętego do masowej produkcji był... angielski konstruktor Smith. W latach 1933—1934 w Japonii odzywały się ponownie głosy domagające się rewizji traktatu 3:5:5. W kolejnej konferencji w Londynie w 1934 r. wziął oczywiście udział Yamamoto, awansowany tymczasem na wiceadmirała. Już wcześniej atakował w swych publikacjach dotychczasowe układy jako „degradację narodu”. Kiedy w drodze do Londynu zatrzymał się na krótko w Seattle w Stanach Zjednoczonych, dziennikarze starali się wysondować, z czym udaje się na konferencję, ale Yamamoto stanowczo odmówił wywiadu twierdząc, że „nie zna języka angielskiego”. Ze wschodniego wybrzeża Yamamoto odpłynął na transatlantyku do Anglii, a po zejściu na ląd w Southampton urządził konferencję prasową. Zabrał na niej głos... posługując się nienaganną angielszczyzną. „Japonia nigdy nie pogodzi się z dyskryminacją w zbrojeniach morskich — oświadczył — a rząd japoński nie widzi żadnej możliwości kompromisu w tej sprawie.” Na konferencji w Londynie, trwającej -ponad dwa miesiące, Yamamoto odrzucał wszelkie projekty ustalenia jakichś nowych proporcji w siłach morskich. Mimo to zyskał sobie w Anglii niemałą popularność. Zapraszany był przez różne sławne osobistości, m.in. przez byłego premiera Lloyda, premiera Ramsaya Mac Donalda, szefa sztabu brytyjskiej marynarki lorda Chatfielda. W Londynie powtarzano zręczne powiedzonko Yamamoto, który kiedyś podczas obiadu zapytany o przyczyny sprzeciwu Japonii wobec traktatu 3:5:5, odparł: „Widzi pan, jestem niższego niż pan wzrostu... Ale czy dlatego mam się zadowolić zjedzeniem tylko 3/5 obiadu?” Po powrocie do Japonii Yamamoto przyjmowany był jak wódz, który wygrał bitwę. Admirałowie i wyżsi oficerowie marynarki oraz kilka tysięcy członków szowinistycznego „Czarnego Smoka” powitali go owacyjnie w porcie, wykrzykując „banzai!”. Wezwany na audiencję do pałacu cesarskiego admirał- dyplomata otrzymał gratulacje od samego „syna niebios”, cesarza Hirohito. Odtąd rozpoczął się groźny, niczym nie skrępowany wyścig zbrojeń na morzu.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 15 AGRESYWNE PLANY I... WAHANIA Po konferencji w Londynie Japonia przystąpiła do szybkiej rozbudowy swej floty i już jesienią 1934 roku zawiadomiła rządy Stanów Zjednoczonych i Anglii, że wycofuje się z traktatu morskiego. W stoczni Kure założono stępkę pod największy w świecie okręt, „Yamato” (historyczna nazwa Japonii), wypornością niemal dwukrotnie przewyższający angielskiego olbrzyma — krążownik liniowy ,,Hood”6 Admiralicja planowała spuścić na wodę cztery takie giganty, które miały zapewnić Japonii zdecydowaną przewagę w tonażu nad flotą amerykańską. Zakładano bowiem, że z uwagi na niewielką głębokość Kanału Panamskiego Amerykanie nie zaryzykują budowy podobnych jednostek. „Yamato” ukończono w grudniu 1941 roku, jego bliźniak, „Musashi”, wodowano osiem miesięcy później. Trzeci okręt z tej serii, „Shinano”, którego budowę rozpoczęto na początku 1940 roku, przekształcony został w lotniskowiec. 7 Fakt, iż pracowano nad tak wielkimi jednostkami, był trudny do ukrycia, niemniej Japończycy próbowali zachować tajemnicę. Wokół stoczni wzniesiono ogrodzenia o wysokości kilkunastu metrów, a w oficjalnych deklaracjach starano się wprowadzić w błąd światową opinię publiczną. „Cesarska marynarka wojenna — oświadczył w 1937 r. minister floty adm. Mitsumasa Yonai — nie jest w stanie dorównać flotom Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Nie zamierza też budować okrętów, które mogłyby zniwelować tę różnicę”. Tymczasem gigantyczny pancernik „Yamato” znajdował się w zaawansowanym stadium budowy, plany konstrukcyjne bliźniaczych pancerników „Musashi” i „Shinano” były gotowe, a japońska marynarka dysponowała już dziesięcioma wielkimi okrętami liniowymi. Były to „Nagato”, „Mutsu”, „Fuso”, „Yamashiro”, „Ise”„ „Hyuga”, „Kongo”, „Hiei”, „Haruna” i „Kirishima”. Yamamoto, który po konferencji londyńskiej 1934 r. został wiceministrem marynarki, był podobno przeciwny budowie morskich gigantów. Uważał, że o sile nowoczesnej floty decydują lotniskowce W gronie swych bliskich mówił, że pancerniki są przestarzałe już w chwili położenia stępki pod ich budowę. Opinia Yamamoto była jednak w kołach admiralicji odosobniona i budowę wielkich 6 Wyporność „Yamato”: standardowa - 65 000 ton, pełna – 72 800 ton; natomiast „Hood”: standardowa - 42 462 ton, pełna - 48 360 ton. (przyp. blondi) 7 Budowę czwartego okrętu (nr 111) rozpoczęto w Kure po zwodowaniu „Yamato” 7 listopada 1940. W grudniu 1941 prace przerwano, przy gotowości kadłuba 30%, po czym rozebrano go. Sekcje podwójnego dna wykorzystano do budowy czterech okrętów podwodnych. Budowy piątego okrętu (nr 797), opartego na zmodyfikowanym projekcie nr 110, nawet nie rozpoczęto. (przyp. blondi)

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 16 okrętów kontynuowano. Uważano, że lotniskowce są tylko jednostkami pomocniczymi, których zadanie polega na stworzeniu „parasola lotniczego” osłaniającego główną siłę uderzeniową: pancerniki i krążowniki. Podobnie zresztą rozumowali w tym czasie Amerykanie. Yamamoto udało się jednakże przeforsować rozpoczęcie budowy dwóch nowoczesnych lotniskowców „Shokaku” i „Zuikaku” o wyporności 30 000 ton każdy. Mogły one rozwijać prędkość do 34 węzłów i przewyższały pod każdym względem wcześniej zbudowane lotniskowce „Akagi” i „Kaga”. Broniąc poglądu o decydującej roli lotnictwa morskiego, Yamamoto cytował japońskie przysłowie: „nawet najbardziej jadowity wąż ulegnie, gdy zaatakuje go tysiąc mrówek”. Atak na Pearl Harbor i zatopienie brytyjskich okrętów „Prince of Wales” i „Repulse” w pierwszych dniach wojny przyznały mu, przynajmniej na razie, słuszność. Pierwsze japońsko-amerykańskie starcie na morzu miało miejsce parę lat przed wybuchem wojny: w grudniu 1937 r. amerykańska kanonierka „Panay” znajdująca się u wybrzeży Chin została zaatakowana przez japoński bombowiec. Skończyło się wówczas na oficjalnym przeproszeniu i obietnicy, że w przyszłości cesarskie lotnictwo morskie będzie ostrożniejsze. Japończycy, mając na uwadze opanowanie w przyszłej wojnie wielkich przestrzeni Pacyfiku, kładli nacisk na budowę hydroplanów o dużym promieniu działania. Pierwsze tego typu maszyny o zasięgu 1300 km i zdolności przenoszenia ładunku bomb lub torped o ciężarze do 1000 kg zostały użyte już w 1938 r. do bombardowania Szanghaju z baz położonych na wyspie Kiusiu. Rozpoczęto też seryjną produkcję słynnego myśliwca Zero, który przez pierwsze dwa lata wojny nie miał na Pacyfiku równego sobie. Przed wybuchem wojny wywiad amerykański i brytyjski nie miał należytego rozeznania, co do rzeczywistej siły japońskiego lotnictwa. Amerykańskie specjalistyczne pismo „Aviation” podawało, że japoński sprzęt lotniczy jest niskiej jakości, a piloci są źle wyszkoleni. Według innego pisma Japończycy dysponowali 200 „przestarzałymi aparatami” skopiowanymi z modeli amerykańskich, brytyjskich, niemieckich, włoskich i radzieckich. O nieudolności wywiadu amerykańskiego świadczy jednak najjaskrawiej fakt, że do chwili ataku na Pearl Harbor nie wiedziano w ogóle o istnieniu myśliwca Zero. Zanim zebrano bliższe szczegóły o tym rewelacyjnym samolocie, upłynęło parę miesięcy. Amerykanie i Brytyjczycy długo sądzili, że przestarzały Brewster Buffalo jest najlepszym samolotem myśliwskim na Dalekim Wschodzie, tymczasem podjęcie pojedynku na tej maszynie z japońskim myśliwcem Zero równało się praktycznie samobójstwu.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 17 NA HORYZONCIE WOJNA W 1936 roku, po zdobyczach terytorialnych w Chinach, upojona sukcesami japońska armia lądowa uzyskała kontrolę nad rządem. Mimo głoszonego przez siebie osławionego hasła „Azja dla Azjatów” militaryści japońscy patrzyli z góry na całą resztę swych pobratymców na Dalekim Wschodzie, uważając ich za bezwolną masę, wśród której zaprowadzą oparty na bezwzględnym terrorze „nowy ład” azjatycki, podobny do hitlerowskiego „Neue Ordnung” w Europie. Kola te parły do wojny, przy czym za wroga numer jeden na kontynencie uważały Związek Radziecki, zaś na Pacyfiku — Stany Zjednoczone. Kiedy prezydent Roosevelt pragnąc powstrzymać Japonię przed kolejnymi agresywnymi krokami nakazał koncentrację amerykańskiej floty wojennej w Pearl Harbor na Hawajach, militaryści japońscy od razu podnieśli wrzawę mówiąc o „sztylecie wymierzonym w serce Japonii”. Yamamoto, który orientował się, że mimo gwałtownego powiększenia tonażu flota japońska pod wieloma względami ustępuje amerykańskiej, mającej ponadto sojusznika w Royal Navy, był przeciwny zacieśnieniu więzów z III Rzeszą. Fanatyczni generałowie oskarżyli go o poglądy proamerykańskie i „zdradę”, a koła szowinistyczne — według późniejszych publikacji japońskich — planowały nawet zamach na jego życie. Minister marynarki Mitsumasa Yonai, który podzielał poglądy swego zastępcy, nakazał tajnej żandarmerii strzec go przez całą dobę. W połowie sierpnia 1939 roku Yamamoto został wyznaczony na dowódcę Połączonej Floty, co przesuwało go z politycznej funkcji wiceministra na wysokie stanowisko dowódcze. Podobno — jak twierdził później Yonai — był to jedyny sposób uratowania jego życia. Yamamoto przyjął tę nominację z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony odczuwał ulgę wiedząc, że będzie mógł się poświęcić pracy ściśle wojskowej (obowiązujący dekret cesarski zabraniał zajmowania się polityką admirałom w służbie czynnej), z drugiej zaś był rozgoryczony, gdyż jego koncepcje pewnego umiarkowania upadły. W dwa tygodnie po objęciu przez Yamamoto nowej funkcji dowódczej, 1 września 1939 roku, Niemcy hitlerowskie napadły na Polskę, która jako pierwsza przerwała pasmo „pokojowych” aneksji III Rzeszy. Kampania, którą Hitler zaplanował jako konflikt lokalny, przekształciła się w wojnę światową. Japonia, oficjalnie jeszcze neutralna, szykowała się teraz do wojny na wielką skalę. Uwikłana w konflikt z Chinami, starała się umocnić swoje pozycje na kontynencie azjatyckim i stworzyć same zaplecze na wypadek wojny ze Stanami Zjednoczonymi na Pacyfiku. W Chinach północnych pod jej egidą powstało marionetkowe państwo mandżurskie — Mandżukuo. Tereny Mandżurii szybko

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 18 przeistaczały się w jeden wielki obóz wojskowy i odskocznię do ewentualnego uderzenia na radziecką Syberię. Tymczasem rząd tokijski z napiętą uwagą śledził rozwój wydarzeń wojennych w Europie, by uderzyć w najkorzystniejszym momencie. Yamamoto mógł na razie spokojnie szkolić powierzone sobie okręty i jednostki lotnictwa morskiego. Uwagę koncentrował, zgodnie ze swą doktryną, na lotnictwie, które nie było jeszcze gotowe do poważniejszej akcji. Próbne bombardowania „nieprzyjacielskich” okrętów w locie poziomym dawały na razie wyniki wręcz mizerne. Wielu dowódców domagało się wprost zrezygnowania z tej formy ataku i przejścia wyłącznie na bombowce nurkujące i torpedowe. Nie wiadomo, czy już wówczas Yamamoto rozważał możliwość zniszczenia okrętów stojących w porcie wojennym Pearl Harbor, w każdym razie na dwa i pół roku przed tym atakiem kazał forsownie ćwiczyć bombardowanie z lotu płaskiego. Nie przerywano, oczywiście, eksperymentów z samolotami nurkującymi i torpedami powietrznymi. Mimo napiętego tempa przygotowań wojennych Yamamoto znalazł czas, aby spotkać się z nauczycielami i uczniami szkoły w miasteczku Nagaoka, do której przed laty uczęszczał. W kronice szkoły zachował się tekst jego wystąpienia: „Od czasu mianowania mnie dowódcą floty — mówił — cierpię na chroniczną bezsenność. Wiem bowiem, że od tego, jak wykonuję swoje obowiązki, zależeć będzie w dużym stopniu, czy Japonia pójdzie do przodu, czy też zamieniona zostanie w ruinę.” Odsunięty od polityki, stał się fanatykiem obowiązku i pracy nad wzmocnieniem siły powierzonej mu floty. Nie był jednak — co zauważyli jego najbliżsi współpracownicy — hura-optymistą. Nieraz dzielił się swoimi obawami co do końcowego rezultatu ewentualnego konfliktu ze Związkiem Radzieckim lub Stanami Zjednoczonymi, a zwłaszcza obu tymi przeciwnikami naraz. Wiedział, że Japonia, mimo ogromnego postępu, nie ma jeszcze odpowiedniego zaplecza technicznego. Zbyt szybko przesiadła się z ryksz i wozów na drewnianych kołach na czołgi, samoloty i okręty. Dysponowała przy tym tak skromnymi zapasami ropy naftowej, że materiały pędne dla wielkiej floty, lotnictwa i zmotoryzowanych jednostek lądowych trzeba było sprowadzać z zagranicy, głównie z Indii Holenderskich (Indonezji). Szczególnie bogata w ropę naftową była Jawa. Jeśli wybuchnie wojna — rozumował Yamamoto — wyspą tą należy koniecznie zawładnąć. Zimę 1939/1940 roku japońska admiralicja wykorzystała do zakładania nowych baz marynarki wojennej i przeprowadzenia wielkich manewrów na północnym Pacyfiku. Pospiesznie budowano wielką bazę morską w zatoce Tankan na Wyspach Kurylskich, która mogła być wykorzystana zarówno do działań przeciwko flocie radzieckiej, jak i amerykańskiej. Stąd właśnie w grudniu 1941 r.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 19 wyruszyła japońska „wielka armada”, aby zadać Amerykanom nagły, druzgocący cios w Pearl Harbor. W okresie wytężonych ćwiczeń okręty Yamamoto zawijały do portów tylko na 2—3 dni w miesiącu. Resztę czasu oficerowie i marynarze spędzali na pełnym morzu, szkoląc się w różnych formach manewrów i kombinowanych operacji wielkich okrętów i lotnictwa. „Uporczywością i niezłomnością ducha — głosiło jedno z haseł — dążymy do osiągnięcia nadludzkiego stopnia sprawności i doskonałości w boju”. Na odprawach Yamamoto nie szczędził swoim oficerom przestróg i pouczeń. Mówił im: „Jestem abstynentem, ale wam pić nie zabraniam. Nie wolno wam jednak uronić ani jednego słowa o sprawach waszej służby na bankiecie czy w restauracji... Nie ufajcie pochlebstwom kobiet... Najlepiej, jeśli pozostaniecie w stanie bezżennym przynajmniej do trzydziestki... Ja sam ożeniłem się mając trzydzieści pięć lat i nie uważam, abym zrobił to za wcześnie...” W lutym 1940 roku w całej Japonii obchodzono z niebywałą pompą 2600-lecie wstąpienia na tron pierwszego legendarnego cesarza Jimmu, który „był synem bogini słońca Amaterasu”. Ta zupełnie mityczna rocznica (najstarsze wiarygodne przekazy źródłowe z historii Japonii pochodzą z VI—VII wieku naszej ery) stała się okazją do wielkich szowinistycznych demonstracji z udziałem milionów ludzi. Manifestacje pod hasłem „Azja dla Azjatów”, dalszych podbojów i powiększenia imperium organizowane były przez stronnictwo wojny, którym kierowali wpływowi generałowie armii. Yamamoto uchylił się od udziału w tych paradach. Na zaproszenie odpowiedział zręczną depeszą, iż „musi pozostać na straży, osłaniając kraj przed możliwym atakiem właśnie w chwili, kiedy obchodzony jest wielki jubileusz”. Szef sztabu marynarki adm. Osami Nagano był nawet zadowolony, że znany z ostrego języka Yamamoto nie spotka się na bankiecie z generałami, którzy postawili już nieodwołalnie na wojnę. Rząd japoński, teraz już tylko marionetka w rękach generalskiej junty, rozważał na swych nie kończących się posiedzeniach kwestię dalszego kierunku polityki Japonii. Trzeba było aż 70 sesji gabinetu, aby ministrowie zdecydowali się na ściślejsze związanie się z Niemcami i Włochami. Ostrożniejsi politycy, a w tej liczbie sam cesarz i premier książę Konoye, jak gdyby instynktownie wyczuwali, że wiążąc się z państwami „osi” podejmują ogromne ryzyko. Ostatecznie, pod świeżym wrażeniem druzgocącej klęski armii francuskiej, rząd japoński podpisał we wrześniu 1940 r. osławiony „Pakt Trzech”, ale nawet wtedy Japonia zobowiązała

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 20 się przystąpić do wojny tylko w wypadku, jeżeli po stronie aliantów znajdą się Stany Zjednoczone. Kiedy w rok później gen. Tojo zajął miejsce Konoye na stanowisku premiera, dalsze losy Japonii zostały przypieczętowane. Wkroczenie na drogę agresywnej wojny stało się już tylko kwestią czasu. Państwa osi, a zwłaszcza hitlerowskie Niemcy, stały wtedy u szczytu potęgi, co wyciszyło krytyczne głosy i wśród dowódców marynarki. W marynarce i lotnictwie morskim rozpoczął się okres gorączkowych przygotowań do wojny. Dowództwo floty dysponowało około 3.500 wyszkolonymi pilotami, co było liczbą niewspółmierną do potrzeb wojennych, które szacowano na 15.000. Jednocześnie mocno przeceniano rzekomo „niedoścignione” wyszkolenie pilotów, a także wartość sprzętu. Przyjmując, że jeden myśliwiec Zero stanowi równowartość 2—5 maszyn przeciwnika, zakładano, iż samoloty te zapewnią Japonii panowanie w powietrzu. Wojenny amok udzielił się także części admirałów. Dowódca Połączonej Floty Pacyfiku, który jako jeden z nielicznych widział także i poważne jej mankamenty, w kręgu najbliższych współpracowników napomykał o dymisji. Wymieniał nawet ewentualnego następcę, adm. Mineichi Koga. Faktycznie adm. Koga zajął później stanowisko Yamamoto, ale w zupełnie innych, dramatycznych okolicznościach. Wreszcie Yamamoto zrezygnował ze swych projektów wycofania się ze służby. Rzucił się znów w wir codziennych zajęć, które miały przygotować podległą mu flotę do wojny. Owładnęły nim nastroje fatalizmu. Postanowił, że jeśli wybuchnie wojna, da z siebie wszystko, aby pokonać wrogów cesarza. Zdawał sobie sprawę, że jedyną, chociaż wielce niepewną szansę w wojnie ze Stanami Zjednoczonymi dać może zaskoczenie, zniszczenie największych sił przeciwnika w pierwszych dniach i tygodniach wojny. Jako naczelny dowódca floty Pacyfiku polecił odszukać opracowane już przed kilku laty studium sztabowe, którego tematem była operacja przeciwko bazie floty amerykańskiej na Hawajach. Był to dość prymitywny elaborat, który wywołał na twarzy Yamamoto grymas pogardy. „Trzeba będzie tu zmienić prawie wszystko. Skład bojowy atakującej floty i jednostek desantowych” — powiedział do swego szefa oddziału operacyjnego, kmdr. Kuroshimy. Rząd amerykański, orientując się w istniejącej sytuacji, również rozpoczął przygotowania do wojny. W lutym 1941 r. zgrupowanie floty na Hawajach przekształcono we „Flotę Pacyfiku”, stawiając na jej czele adm. Husbanda E. Kimmla. Nie była to tylko formalna zmiana nazwy. Krok ten zapoczątkował wzmacnianie sił morskich w akwenach Oceanu Spokojnego. Podobnie stało się z niewielkimi dotychczas siłami marynarki wojennej na Dalekim Wschodzie, dowodzonymi przez adm. Thomasa C. Harta, którym nadano nazwę „Floty Azjatyckiej”.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 21 22 czerwca 1941 r. hitlerowskie Niemcy zaatakowały Związek Radziecki. Fałszywie oceniane przejściowe sukcesy armii hitlerowskiej wzmogły też pewność siebie i aktywność zwolenników wojny w Japonii, którzy teraz postanowili, że nie dadzą się zdystansować Hitlerowi w podbojach. Japońskie naczelne dowództwo wiedziało, że mimo formalnej neutralności Stany Zjednoczone wysłały z Oceanu Spokojnego na Atlantyk 3 wielkie okręty liniowe i lotniskowiec „Yorktown” Pomagały one Brytyjczykom osłaniać transporty z bronią, amunicją i zaopatrzeniem oraz blokować siły hitlerowskiej Kriegsmarine. Jesienią 1941 r. marynarka amerykańska miała na Pacyfiku 9 wielkich okrętów liniowych i tylko 3 lotniskowce8 , których na Atlantyku, po odesłaniu „Yorktowna”, było w sumie 49 . W lipcu 1941 r. rząd japoński niespodziewanie zakomunikował, że w porozumieniu z kolaborującym z Niemcami rządem francuskim z Vichy wojska japońskie wkroczą do Indochin, które odtąd stanowić będą „wspólny protektorat” japońsko-francuski. Amerykanie zareagowali natychmiast, blokując japońskie konta w bankach. Sądzili, że przez uniemożliwienie Japończykom zakupów ropy naftowej sparaliżują ich machinę wojenną. Zastosowali również wspólnie z Wielką Brytanią i Holandią ostre sankcje ekonomiczne, nakładając embargo na towary o znaczeniu strategicznym. Do tego czasu Japończycy bez przeszkód zakupywali w firmach amerykańskich nie tylko ekwipunek morski, urządzenia nawigacyjne, przyrządy optyczne itp., ale nawet samoloty, a także ogromne ilości złomu, przerabianego przez japońskie huty na wysokogatunkową stał. Tak więc wcześniej nagromadzone zasoby materiałów pędnych dla marynarki wojennej były niemałe — wynosiły ok. 6,5 miliona ton i umożliwiały pełne zaopatrzenie floty w paliwo na ok. 3 lata wojny. Sprawująca władzę w Tokio klika generałów musiała także wziąć pod uwagę możliwości przeciągnięcia się wojny ponad ten okres. Odpowiedź znaleziono szybko: trzeba opanować roponośne tereny Jawy i innych wysp Indii Holenderskich. Jak się jednak wówczas zachowają Stany Zjednoczone i ich silne zgrupowanie floty na Hawajach? Ten gordyjski węzeł japońscy militaryści postanowili „rozwiązać” ciosem samurajskiego miecza. Z uwagi na przestrzeń dzielącą Hawaje od Wysp Japońskich cios ten mogły zadać tylko marynarka wojenna i lotnictwo. Szef sztabu admiralicji Osami Nagano miał inny plan: proponował uderzyć całą siłą japońskiej marynarki na Indie Holenderskie i zająć tam kluczowe pozycje strategiczne. Chodziło zwłaszcza o tereny roponośne, które należało zdobyć, zanim ruszy do działań amerykańska flota Pacyfiku. Następnie japońskie siły morskie 8 Lotniskowce Floty Pacyfiku: „Lexington”, „Saratoga” i „Enterprise”. 9 Lotniskowce Floty Atlantyku: „Ranger”, „Yorktown”, „Wasp” i „Hornet” oraz eskortowy „Long Island”.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 ”OSTATNI LOT ADMIRAŁA” 22 miały zawrócić na północ i w razie interwencji Amerykanów rozgromić ich flotę w zachodnim rejonie Pacyfiku, niezbyt odległym od Wysp Japońskich. Na taką ewentualność przygotowywano się od lat, budując wielkie okręty wojenne. Dowództwo amerykańskie nie przewidywało, by w razie wojny z Japonią miało dojść do rozstrzygających bitew morskich w rejonie Wysp Marshalla lub Wysp Karolińskich. Flota amerykańska miała opanować pozycje japońskie na tych wyspach, włącznie z silną bazą morską Truk. Zadania te miały być wykonane w ciągu sześciu do Dziewięciu miesięcy. Żadnemu z amerykańskich strategów morskich nie przychodziła do głowy myśl, że Japończycy mogliby pierwsi zaatakować Hawaje.

„ŻÓŁTY TYGRYS“ 1974/12 W. KURPIS 23 „MISS UMEKO” I „MISS KIMIKO” Jeden z ostatnich dni listopada 1941 roku... Mimo iż przypadło właśnie tradycyjne Święto Dziękczynienia, prezydent Roosevelt postanowił osobiście przyjąć pełnomocnych przedstawicieli rządu japońskiego. Panowie Nomura i Kurusu, którzy już od kilku tygodni prowadzili rokowania z sekretarzem stanu Cordellem Hullem, mieli teraz dowiedzieć się oficjalnie, z ust samego prezydenta, o stanowisku strony amerykańskiej. F D. Roosevelt spotkał się w Białym Domu z reprezentantami rządu mikado punktualnie o godz. 14.00 i wyłuszczył swój punkt widzenia na omawiane już od dłuższego czasu problemy sporne. Osobisty urok i nienaganne maniery prezydenta miały złagodzić przykre wrażenie, jakie japońscy dyplomaci odnieśli z kontaktów z szorstkim, nie przebierającym w słowach Cordellem Hullem. W istocie jednak amerykańska odpowiedź pozostawała niezmienna: na koncesje wobec żądań Japonii Stany Zjednoczone nie pójdą i w tym względzie prezydent tylko potwierdził stanowisko zajęte przez sekretarza stanu. Zawiedzeni Japończycy, żegnając się z prezydentem, starali się nie okazać swych rzeczywistych uczuć. Jednak w ich zastygłych, znieruchomiałych twarzach dostrzegł Roosevelt coś, co wzbudziło jego niepokój. Tego samego dnia, tuż przed północą, Kurusù połączył się telefonicznie z ministerstwem spraw zagranicznych w Tokio, aby złożyć raport o przebiegu rokowań. Po drugiej stronie transoceanicznego kabla zgłosił się dyżurujący wyższy urzędnik ministerstwa. W Tokio było dopiero południe, urzędowanie rozpoczęto niedawno, natomiast zmęczony całodziennymi rokowaniami Kurusu nie bardzo mógł sobie poradzić z uzgodnionym wcześniej kodem umownym. Znający biegle japoński pracownik amerykańskiego wywiadu, który prowadził nasłuch i stenografował rozmowę, nie mógł się początkowo, powstrzymać od tłumionego chichotu, ale już po pierwszych zdaniach zrozumiał, że rozmowa dotyczy spraw o zupełnie wyjątkowym znaczeniu. (W nawiasach rzeczywisty sens umownego kodu). MSZ w Tokio: Jak poszły wam dzisiaj sprawy matrymonialne (rokowania)? Kurusu: O, nie dostał pan jeszcze naszej depeszy? Została wysłana — przepraszam, chwileczkę — koło szóstej, nie, o siódmej! O godzinie siódmej. Przed trzema godzinami. W istocie nie było tam prawie nic nowego w porównaniu z tym, co powiedziała nam już wczoraj Miss Umeko (sekretarz stanu Cordell Hull). MSZ: Naprawdę? Nic nowego? Kurusu: Tak! Niewiele nowego. Podobnie jak poprzednio te południowe, południowe sprawy (ruchy transportów wojsk japońskich wzdłuż